Nowa strategia demograficzna Polski. Socha: jej efekty powinny być widoczne w perspektywie jednego pokolenia

Barbara Socha / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Walczymy z „pułapką demograficzną”, w którą wpadliśmy na skutek trzydziestoletnich zaniedbań poprzednich rządów – mówi wiceminister rodziny i polityki społecznej.

Rząd przyjął nową strategię demograficzną Polski. Barbara Socha wskazuje, że dla zwiększenia dzietności konieczne jest równoległe podjęcie szeregu działań.

Przez ostatnie 30 lat „ciężko pracowaliśmy”, by znaleźć się w pułapce demograficznej. Jest kilka krajów, z których dzisiaj możemy brać przykład, np. Czechy.

Zdaniem wiceminister rodziny i polityki społecznej program Rodzina 500+ przyniósł dobre skutki i nie należy go oceniać negatywnie.

Oczekiwania wobec tego programu były dużo wyższe, jednak nieuzasadnione.

Jak wskazuje Barbara Socha, problemem jest to, że mężczyźni z mniejszych miejscowości rzadziej podejmują studia, i pozostawszy w tych ośrodkach, często nie mają z kim założyć rodziny.

Na prowincji nie ma ciekawej pracy dla kobiet. Staramy się to zmienić.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czytaj też:

Elżbieta Rafalska: raczej nie dojdzie do waloryzacji świadczeń 500 plus dla wszystkich beneficjentów

Eksperci alarmują: Trzeba zmienić definicję mobbingu, żeby ofiary zaczęły dochodzić swoich praw

Eksperci postulują, że należy zmienić przepisy i definicję mobbingu, bo trudno go udowodnić przed sądem. Z tego powodu ofiary rzadko decydują się na dochodzenie swoich praw.

Ale obecnie w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej nie są prowadzone prace, które miałyby na celu zmianę kodeksowej definicji tego zjawiska. Tymczasem prawnicy zwracają uwagę na to, że wystarczyłoby nawet, aby w samej definicji zamiast przecinka został wstawiony wyraz „lub”. To już sporo by zmieniło. Eksperci dodają też, że dzisiaj zdecydowanie łatwiej jest dowieść fakt molestowania niż mobbingu. Ponadto z ich praktyki wynika, że pozwy przeważnie wytaczają firmom sami mobberzy, by odwrócić sytuację na swoją korzyść, co wydaje się dość dziwną, ale często skuteczną linią obrony.

Ciężar dowodowy

Choć rośnie świadomość na temat występowania mobbingu, to jednak w tego typu sprawach wciąż najtrudniejsze bywa udowodnienie go. Zdaniem adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, problem leży w zbyt dużej liczbie przesłanek do spełnienia jednocześnie. Pracownik musi bowiem udowodnić, że miały miejsce działania lub zachowania dotyczące go lub skierowane przeciwko niemu, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie, wyizolowanie lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Sąd może uznać konkretną osobę za ofiarę mobbingu dopiero, gdy zostaną dowiedzione wszystkie ww. okoliczności. I właśnie to, według eksperta, należy zmienić. Wystarczy, że w samej definicji zamiast przecinka zostanie wstawiony wyraz „lub”.

– Poszkodowany musi zbierać wszelkie możliwe dowody, którymi mogą być m.in. zeznania świadków, własne notatki, nagrania, e-maile bądź SMS-y. Jednak i to – w ocenie sądu – może nie wystarczyć. Określenia zawarte w definicji mobbingu mają tak niejednoznaczny charakter, że powodują problemy w ich interpretacji. Rozwiązaniem problemu mogłoby być przeniesienie ciężaru dowodu na pozwanego, który to byłby zobowiązany dowieść, że stosowane przez niego praktyki nie były mobbingiem. Jednak to jest praktycznie niemożliwe, bo w naszym systemie winę trzeba udowodnić, a nie odwrotnie – analizuje dr Barbara Pawełko-Czajka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

Niemniej mecenas Raczkowski przypomina, że istnieje w polskim prawie pracy odwrócenie ciężaru dowodu. Wystarczy uprawdopodobnić dyskryminację, by pozwany musiał udowodnić swoją niewinność. To jest jednak wyjątek, narzucony przez prawodawstwo unijne. W przypadku mobbingu poszkodowany powinien udowodnić winę mobbera. Natomiast z doświadczenia eksperta wynika, że w praktyce ofiarom zdecydowanie łatwiej jest dowieść, że były molestowane. Oznacza to, że miały miejsce niepożądane zachowania, których celem lub skutkiem jest naruszenie godności człowieka i stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. Gdyby definicja mobbingu była równie prosta, wówczas częściej byłby przedmiotem procesów. Jak informuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, obecnie nie są prowadzone prace legislacyjne, które miałyby na celu jej kodeksową zmianę.

Czytaj także:

Mobbing w TVN. Różalski: podobne praktyki mają miejsce w innych amerykańskich firmach funkcjonujących w Polsce

Choroba to za mało?

– Osoba doświadczająca zarówno mobbingu, jak i molestowania jest narażona na wystąpienie objawów psychologicznych i psychosomatycznych, takich jak częste bóle głowy czy dolegliwości żołądkowe, poczucie zmęczenia, a nawet symptomy depresji czy myśli samobójcze. Silny stres przejawiać się może kłopotami z koncentracją, bezsennością, a także obniżeniem odporności organizmu. W takiej sytuacji należy udać się do lekarza pierwszego kontaktu, a także do psychoterapeuty czy nawet psychiatry. Oprócz porad lekarskich, recept i skierowań na dodatkowe badania, należy poprosić o wystawienie zaświadczeń, które mogą okazać się istotnymi dowodami w sprawie – mówi psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.

Natomiast mec. Raczkowski zaznacza, że orzeczenie specjalisty jest wręcz konieczne, by udowodnić np. rozstrój zdrowia. Jednak to sąd ostatecznie stwierdza, czy jego źródłem był mobbing. Z obserwacji eksperta wynika, że w tego typu sprawach największe znaczenie mają zeznania świadków. Oczywiście współpracownicy mogą nie chcieć zeznawać przeciwko pracodawcy, ale jeśli zostaną powołani, to muszą stawić się w sądzie, nawet doprowadzeni przez policję.

– Samo udowodnienie tego, że źródłem kłopotów zdrowotnych i emocjonalnych poszkodowanego jest doświadczanie mobbingu, może być dość problematyczne, zwłaszcza jeśli dotyczy wrażliwej czy chorowitej osoby. Jednak to nie osobowość czy predyspozycje pokrzywdzonego mają znaczenie, tylko mobbotwórcza sytuacja w pracy, a także zachowanie samego sprawcy – przekonuje Michał Murgrabia.

Czytaj także:

Przewodnicząca „S”: W Ministerstwie Zdrowia dochodziło do brutalnego mobbingu. Prokuratura i minister nie reagują

Wina bez kary

W opinii adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, często bywa tak, że pracodawca daje ciche przyzwolenie na mobbing, bo jest on dobrym i skutecznym pracownikiem, dzięki niemu firma zyskuje lepsze wyniki. I dopiero gdy przeżywający koszmar podwładni dochodzą do kresu wytrzymałości i zaczynają się skarżyć, pracodawca prosi na rozmowę mobbującego szefa zespołu. Tłumaczy mu, że musi postępować z ludźmi nieco łagodniej. Według eksperta, w zdecydowanej większości przypadków kończy się to tym, że mobber, chcąc chronić siebie, oskarża przedsiębiorstwo o stosowanie wobec niego mobbingu.

– Badania pokazują, że z mobbingiem mamy do czynienia szczególnie tam, gdzie część osób posiada nadmierną władzę, niekoniecznie wyrażoną wysokim stanowiskiem. W wielu organizacjach miarą sukcesu jest wynik sprzedaży, produkcji czy finansowy, nawet za cenę ludzkiego zdrowia. Do czasu, kiedy szef deleguje zadania, a pracownik „dowozi” wyniki, wszystko wydaje się być w porządku. W momencie, kiedy nie jest realizowane według jego wizji, szuka się winnych. I wtedy okazuje się, że winą obarczany jest mobbujący menadżer – zauważa Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.

Jak informuje dr Pawełko-Czajka, na gruncie prawa pracy pracodawca jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za wystąpienie mobbingu w firmie. Jest więc zobowiązany do chronienia przed nim pracowników. Jednak sposób, w jaki powinien to robić, nie został już opisany. W ocenie eksperta, właściwym rozwiązaniem może być wprowadzenie w zakładach pracy obowiązkowej polityki antymobbingowej. Pracodawca określałby działania, jakie prowadzi w celu minimalizacji ryzyka wystąpienia tego typu zachowań. Obowiązkowe powinno być reagowanie na najmniejszy ich przejaw, planowanie i organizowanie pracy, której celem byłoby zminimalizowanie zjawiska, a także utworzenie stanowiska doradcy ds. prewencji w każdej firmie. Należy stworzyć do tego odpowiednie podstawy prawne, których celem będzie zapobieganie problemowi, a nie skupianie się na walce z jego skutkami.

– Tak, jak zostało wskazane, organizacje same mogą prowokować zachowania mobbingowe, np. poprzez stawianie wygórowanych oczekiwań. Natomiast nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że mobberem może być nie tylko pracodawca czy przełożony. Zdarza się, że jest nim podwładny lub współpracownik, który traktuje innych ludzi jak rywali. Gdyby wiedział, że grozi mu za to jakaś kara, problem mobbingu zmniejszyłby się znacząco – zwraca uwagę Michał Pajdak.

Ekspert z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej uważa, że odstraszająca dla faktycznych sprawców kara mogłaby stać się właściwym środkiem represyjnym zmieniającym ich zachowania. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że nie istnieje przestępstwo mobbingu. Kodeks karny zawiera normy prawnokarne dotyczące przestępstw przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową. Żadne z nich nie jest określane jako przestępstwo mobbingu. Jego definicja wynika z przepisów prawa pracy.

– Prawo pracy jest oparte na wyrównaniu szkody, a nie na karaniu. I nie uważam, że warto wprowadzić mobbing do kodeksu karnego, aby sprawcom groziły kary. Można im udowodnić inne czyny, przewidziane przez prawo karne. Natomiast ofiara powinna mieć wybór, kogo chce pozwać – pracodawcę czy mobbera. Jednocześnie zakład pracy zawsze powinien chronić pracownika przed mobbingiem – podsumowuje adwokat Bartłomiej Raczkowski.

Dariusz Bonisławski: Chcieliśmy przypomnieć o tych, którzy w swych lokalnych środowiskach polonijnych mieli sukcesy

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota polska” o akcji „Jest nas 60 milionów”, patriotyzmie Polonii i jej wybitnych członkach oraz o pomocy dla polonijnych szkół w dobie epidemii koronawirusa.

Dariusz Bonisławski wskazuje, że patriotyzm dla Polonii pozostaje ponad sporami politycznymi. Polonia jest zgodna, że „na Polskę trzeba patrzeć jako na matkę, a nie na miejsce sporów ideowych”.

Cała liczna grupa osób, która zajmuje w podręcznikach czołowe miejsca wywodzi się ze środowisk polonijnych.

Jan Matejko, Polonia | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Prezes Wspólnoty Polskiej, pan Dariusz Bonisławski przytacza chwalebne przykłady takich wielkich Polaków i Polek jak Ignacy Jan Paderewski, czy Maria Skłodowska-Curie. Potrzeba przypomnieć także lokalnie zasłużonych przedstawicieli Polonii, także z tej najnowszej Polonii po roku 2004.

Służyć temu ma kampania „Jest nas 60 milionów”. Jej celem jest także pomoc rozrzuconym po świecie Polakom poznać ich ojczyznę. Twórca i koordynator Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli zaznacza, że trzeba dpowiadać na potrzeby uczniów, którzy chcą uczyć się polskiego i wspierać nauczycieli, którzy mogą to robić.

Dostrzegamy ogromną rolę oświaty polskiej poza granicami kraju.

Wskazuje, że istnieje wielka liczba szkół niepublicznych, które należy wspierać. Jak wygląda akcja pomocy polonijnym szkołom w czasie koronawirusa? Prowadzone są webinaria. Nie zastępują one jednak spotkań na żywo:

Tęsknię za tymi kontaktami, które pozwalały budować społeczność przez kontakty bezpośrednie.

Wielu dyrektorów stacjonarnych placówek, w których działały przed padnemią weekendowe szkoły polonijne wypowiedziało im umowę. Obecnie część szkół polonijnych działa on-line, część hybrydowo, część normalnie, ale sytuacja wszystkich jest niełatwa.  Dariusz Bonisławski zwraca uwagę na to, że potrzebna jest pogłębiona diagnoza stanu mediów polonijnych. Należy się zastanowić czego oczekują od nich ich odbiorcy. Potrzebna jest mapa potrzeb odbiorców mediów polonijnych. Zdradza, że chętnie słucha Radia WNET:

To radio nowoczesne, ale też głęboko zanurzone w tym, co dotyczy Polaków.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.