W Polsce brakuje dzieci! Spójrzmy prawdzie w oczy. Czy w świetle prognoz demograficznych Polska ma jeszcze przyszłość?

CC0, vectorportal.com

Polska musi konstruktywnie myśleć o uzupełnianiu populacji przybyszami. To nie może być nieprzemyślane wessanie ludzi, którzy nie włączą się w gospodarkę, ale będą jedynie beneficjentami jej zasobów.

Zygmunt Zieliński

Podczas czarnej śmierci w XIV wieku populacja europejska straciła w ciągu 4 lat około 45–50% ludności, przy czym o ile kraje południowe i Francja straciły 75–80%, to na północy (W. Brytania) odnotowano ubytek tylko 20-procentowy. Drugą tak znaczną klęskę demograficzną przeżyła Europa w czasie wojny trzydziestoletniej, kiedy tylko w ówczesnej Rzeszy zginęło ok. 33–50% populacji, co w liczbach bezwzględnych wyniosło ok. 8 mln osób. Istotne jest to, że nie armie poniosły takie straty, ale ludność cywilna. W porównaniu do wymienionych klęsk demograficznych, wojny napoleońskie pochłonęły „zaledwie” 4 mln istot ludzkich, co stanowiło ok. 4% 150-milionowej populacji europejskiej.

W ciągu XIX wieku ludność Europy, mimo że zarazy od czasu do czasu nawiedzały zwłaszcza miasta, zregenerowała się w znacznym stopniu.

Wojny ówczesne o małym zasięgu i prymitywnej broni przynosiły nieznaczne straty w ludziach. Np. wojna francusko-pruska w latach 1870–1871 pochłonęła 138 000 poległych po stronie francuskiej, a po stronie pruskiej niecałe 50 000. Dopiero dwie wojny światowe pociągnęły za sobą hekatomby, przy czym II wojna światowa kosztowała więcej istnień ludzkich wśród cywilów – ok. 55 mln, natomiast wśród wojska 21–25 milionów.

Przypomnienie w wielkim skrócie klęsk demograficznych na przestrzeni dziejów ludzkości wymagałoby też zajrzenia za kulisy tych zdarzeń. Mówiąc krótko – zarówno ubytek, jak i regeneracja dokonywały się w ramach populacji lokalnej, czyli europejskiej. Migracje zarobkowe zarówno na terenie Europy, jak i zamorskie nie miały tu istotnego znaczenia. Po siły pozaeuropejskie sięgnęły po II wojnie światowej Niemcy, a także pozostałe państwa kolonialne. Zwłaszcza Francja i Wielka Brytania uzupełniały swą siłę roboczą migrantami z kolonii. Zjawisko stało się w Europie dostrzegalne dopiero po z górą dekadzie od zakończenia II wojny światowej, kiedy nastąpił gwałtowny spadek reprodukcji demograficznej. W wymiarze ogólnospołecznym proces ten następował w tempie słabo zauważalnym, toteż na alarm bije się dopiero w ostatnich kilkunastu latach.

Jedenaście państw członkowskich Unii Europejskiej zarejestrowało w 2019 r. dodatni przyrost naturalny, a szesnaście tzw. przyrost ujemny. O ile w państwach UE dodatni wskaźnik przyrostu zamyka się cyfrą setnych miejsc po przecinku, w krajach azjatyckich wskaźnik ten wynosi powyżej 2.

W niektórych państwach Europy, mających ujemny przyrost naturalny, np. w Niemczech, gdzie wynosi on –0,16 promila, liczba ludności rośnie. Jednocześnie zmienia się tam struktura zaludnienia, w której dominację zyskują przybysze z innych często części świata.

W 2022 r. ludność Polski wynosiła 37 766 000 osób. To oznacza, że było nas mniej w stosunku do roku 2021 o 141 000. Współczynnik przyrostu naturalnego wynosił –3,8 promila w stosunku do –4,9 promila w roku 2021. Rzecz jasna, miała na to wpływ pandemia, ale nie był on zdecydowanie istotny dla stanu demograficznego kraju. Uwzględniając wyniki spisu powszechnego z 2021 roku, liczba rodzin w Polsce na dzień 31 marca 2021 r. wynosiła 10 159 000 i w porównaniu do spisu z 2011 r. była niższa o 813,2 tys., czyli o 7,4%.

Gdy chodzi o dzietność małżeństw, związków i osób samotnych, w 2021 r. w Polsce było: 32,8% małżeństw/związków nieformalnych bez dzieci oraz 44,6% małżeństw/związków nieformalnych posiadających dzieci. 22,6% stanowili rodzice samotnie wychowujący dzieci. Spadek przyrostu naturalnego w Polsce odnotowuje się od roku 2012 i jako –3,8% w 2011 wyraźnie przegrywa z takimi danymi, jak Szwecja +2,5, Francja +2,1, Irlandia +5,8%. Małą pociechą są większe spadki niż w Polsce, np. Bułgaria –6,7, Łotwa –4,7.

Prognozy przepowiadające, że w połowie wieku Polska może liczyć o 10–11 milionów ludności mniej niż obecnie, nie są przesadzone.

Mała to pociecha, że także rdzenni mieszkańcy takich krajów zachodnich, jak Niemcy, Francja, Włochy, a może i Benelux czy Hiszpania, będą już gośćmi we własnych krajach, gdyż zachciało się im wygód, jakich krótkowzrocznie myśleli używać, sprowadzając sobie do pracy ludzi z Afryki, Azji, skądkolwiek zresztą, mając nadzieję, że zasymilują się oni do tego stopnia, iż pełnić będą taką rolę, jak kiedyś w Rzymie wyzwoleńcy. Nie pomyśleli wszakże o tym, że to właśnie wyzwoleńcy zajęli miejsce swoich niegdysiejszych panów, a z kultury rzymskiej wzięli to, co było im przydatne, zachowując swój obyczaj i swoją tożsamość.

Cały artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Spójrzmy prawdzie w oczy. Czy w świetle prognoz demograficznych Polska ma jeszcze przyszłość?znajduje się na s. 14-15 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023.

 


  • Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Spójrzmy prawdzie w oczy. Czy w świetle prognoz demograficznych Polska ma jeszcze przyszłość?” znajduje się na s. 14–15 grudniowego „Kuriera WNET” nr 114/2023

Sztuczne zbiorniki wodne jako jedna z przyczyn globalnego ocieplenia i spowodowanych tym zmian w życiu na Ziemi

Katastrofalne skutki sztucznych zbiorników wodnych dla klimatu i środowiska są znacznie większe aniżeli wydobycie i spalanie węgla. Odkłamanie mitu hipotezy CO2-centrycznej nie jest jednak łatwe.

Jacek, Karol, Michał Musiałowie

Trzęsienia ziemi powodowane budową zapór

Po instalacji zapór dla dużych zbiorników wodnych, w części przypadków w okolicy występuje zwiększona liczba i siła trzęsień ziemi.

Przypuszcza się, że ponad 100 mniejszych lub większych trzęsień ziemi zostało spowodowanych budową i napełnieniem sztucznych zbiorników wodnych.

Taką przyczynę miało m.in. trzęsienie ziemi w chińskiej prowincji Syczuan, w którym zginęło ok. 80 000 ludzi, a czynnikiem wyzwalającym miała być zapora Zipingpu (o wysokości 150 m choć pojemność zbiornika to zaledwie 1,12 km3). (…) przyczyną zwiększonej tektoniki sąsiedztwa zapór miałoby być powolne przesiąkanie wody przez dno zapór i nawilżanie – „smarowanie”, a zatem osłabianie szczelin granic naprężonych struktur.

Katastrofy sztucznych zbiorników wodnych

(…) Ponad 5000 zapór wodnych ma więcej niż 50 lat. Znaczna część starszych zapór na świecie wymaga działań naprawczych, lecz brak środków i możliwości czasowego unieruchomienia powodują balansowanie pomiędzy ekonomią i ryzykiem. Awarie można podzielić na niezamierzone i zamierzone. Zamierzonych udokumentowanych jest względnie niewiele. Wśród nich należy wymienić zapory wysadzone lub zbombardowane w czasie II wojny światowej, np. niemiecka zapora Edersee (ilustracja – pocztówka z 1943 roku przedstawiająca fotografię uszkodzonej zapory). Inną znaną katastrofą było wysadzenie na rozkaz Stalina Dnieprzańskiej Zapory Wodnej celem zalania niemieckich wojsk, które w 1941 roku tam przełamały front: zginęło wtedy od 1500 do 2000 niemieckich żołnierzy i… od 20 do 120 tysięcy cywilnych obywateli Ukrainy. (…)

Zdecydowana większość awarii hydroelektrowni na świecie była niezamierzona. Do najbardziej znanych należy zaliczyć awarię w 1963 roku zapory Vajont we Włoszech, zbudowanej w 1961 roku jako najwyższej wtedy na świecie. Zginęło prawie 2000 ludzi.

W roku 1975 w prowincji chińskiej Hanan doszło do katastrofy zapory wodnej Banqiao i w następstwie – szeregu kolejnych zapór. Bezpośrednio ofiar śmiertelnych było od 26 do 85 tysięcy, a razem z ofiarami wtórnymi – od 171 do 230 tysięcy; zniszczenia wpłynęły na los kilkunastu milionów ludzi.

Przez 20 lat informacje były (tradycyjnie) utajnione przez chińskie władze. Poza Chinami, w XX wieku awarie 200 zapór wodnych przyczyniły się do śmierci około 13 500 ludzi na świecie. (…)

Brak dopływu naturalnych osadów rzecznych poniżej zapory

Duże zapory wodne zatrzymują do 98% niesionych przez rzeki osadów, które pierwotnie użyźniały gleby dolin rzecznych poza miejscem postawienia zapory. Ich niedobory odczuwane są dziesiątki, a nawet setki kilometrów w dół rzeki, a nawet w deltach rzek i zaburzają dotychczasową równowagę strukturalną i biologiczną ujście rzeki – morze. To zatrzymanie 40 km3 materiału w zbiornikach.

Brak naturalnego nawożenia wraz z wyginięciem licznych gatunków ryb stały się przyczyną ubożenia ludności zamieszkującej nawet ponad 100 km poniżej zapory. Brak namułu zmusza rolników do kosztownego zwiększenia ilości stosowanych nawozów sztucznych, które z kolei degradują środowisko.

Brak samooczyszczania rzek

Działalność ludzka wiąże się ze stałym zanieczyszczaniem cieków i ich brzegów. Zanieczyszczenia te wymywane są przez okresowe zwiększone przepływy wody. Rezerwuary, które powstały na rzekach, z jednej strony stabilizują przepływy wody do wielkości średniorocznej, co ma zapewnić całoroczne, stałe dostawy wody jej odbiorcom, w tym elektrowniom, rolnictwu, przemysłowi, gospodarstwom domowym, jednak nie pozwala to na samooczyszczanie rzek na dalszym ich odcinku, za zaporą.

Sztuczne zbiorniki wodne a gazy cieplarniane

Nie sposób w tym miejscu nie poruszyć problemu gazów cieplarnianych związanych z funkcjonowaniem antropogenicznych akwenów. Jeśli przyjąć, że gazy cieplarniane inne niż para wodna mają faktycznie tak istotny wpływ na globalne ocieplenie, jak to do niedawna sugerował IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Changes), to trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w związku z procesami butwienia i gnicia na dnie zbiorników materiału biologicznego, wydzielane są gazy cieplarniane, w tym dwutlenek węgla i metan. Ich ilość i proporcje zależą od ilości materiału biologicznego zalanego akwenem (czasem to były całe lasy), ilości dopływającego materiału biologicznego, składników odżywczych sedymentujących na dnie, w tym napływających z pól uprawnych nawozów sztucznych i środków ochrony roślin, wreszcie od cyrkulacji i natlenowania wody. Ilości gazów cieplarnianych generowane w zbiornikach sztucznych są kilkakrotnie wyższe niż w naturalnych jeziorach. Zależą istotnie od klimatu – wzrastają ze wzrostem temperatury. Największe emisje występują w pierwszych kilkunastu latach od ich powstania, następnie maleją, aby po kilkunastu kolejnych latach ponownie zacząć wzrastać.

W cieplejszym klimacie zdarzają się zbiorniki wodne hydroelektrowni, które przy produkcji podobnej ilości energii elektrycznej potrafią emitować więcej dwutlenku węgla aniżeli elektrownie węglowe.

Skrajny przypadek to zbiornik Balbina w Brazylii. Poprzez emisje gazów cieplarnianych miałby mieć 20 razy większy wpływ na globalne ocieplenie aniżeli elektrownia paliwowa podobnej mocy. (…)

Czy elektrownie wodne są faktycznie odnawialnym źródłem energii?

Zbiorniki wodne powstające dla funkcjonowania hydroelektrowni bezpowrotnie niszczą naturalne środowisko. Obszar zajęty przez te zbiorniki sięga już 400 000 km2, czyli o ¼ więcej niż terytorium Polski. Gdy uwzględnić oddziaływanie zapór na tereny dolin rzecznych położonych poniżej, to obszar oddziaływania już liczy się w milionach km2. Zmianami dotknięte bywają delty rzek, a nawet najbliższe środowisko morskie. Największe, nieodwracalne zmiany do ekosystemów wprowadzają te gigantyczne instalacje. Nauczone doświadczeniem biedniejsze kraje, nieposiadające rozwiniętej infrastruktury, obecnie starają się rozwiązywać potrzeby energetyczne racjonalnie – regionalnie: w klimacie o dużym nasłonecznieniu – panelami fotowoltaicznymi, na terenach o dużej wietrzności – energetyką wiatrową, gdzie indziej – małymi hydroelektrowniami. Polska, gdzie infrastruktura energetyczna jest już od dawna rozwinięta, nasłonecznienie ani wietrzność nie są rewelacyjne, przechodzenie na ostatnio wymienione rodzaje małej energetyki może jest modne, ale nieuzasadnione.

Cały artykuł Jacka, Karola i Michała Musiałów pt. „Czy zapory wodne i hydroelektrownie zmieniają klimat? Cz. III” znajduje się na s. 3 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jacka, Karola i Michała Musiałów pt. „Czy zapory wodne i hydroelektrownie zmieniają klimat? Cz. III” na s. 3 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy praworządność zawsze musi być lewoskrętna? To i inne pytania, jakie prowokuje współczesna codzienność

Czy przestaniemy przez wszystkie przypadki odmieniać słowa: zysk, pieniądz, towar, akcje, stopy procentowe, PKB, eksport, import i zrozumiemy, że „gospodarka, głupcze!” wcale nie jest najważniejsza!?

Adam Gniewecki

Czy i Ciebie już zajmują dalsze, pozazdrowotne konsekwencje obecnie panującej pandemii? Czy sądzisz, że świat i gospodarka wrócą do procesu postępującej globalizacji, która w Twojej opinii jest jedną z przyczyn sterowanej i postępującej obyczajowej, duchowej oraz wprost fizycznej degrengolady człowieka? Czy przepowiadana i zapewne nieunikniona zapaść gospodarcza skieruje ludzkość na tor innego, godnego istoty ludzkiej i zgodnego z prawami naturalnymi myślenia? Czy zrozumiemy, że tworzenie nowego, wspaniałego świata nieuchronnie doprowadzi nas do zagłady? Czy przestaniemy wciąż i przez wszystkie przypadki odmieniać słowa: zysk, pieniądz, towar, akcje, stopy procentowe, PKB, eksport, import i… i wreszcie zrozumiemy, że „gospodarka, głupcze!” wcale nie jest najważniejsza!? Czy zamiast modlić się do bożka luksusu pomyślimy czasem: memento mori?

Czy, summa summarum, pandemia może stać się przyczyną sanacji i odrodzenia?

Czy konstrukcja Unii Europejskiej wytrzyma impet uderzenia ekonomicznego i prestiżowego, którego UE doznaje i jeszcze, zapewne, dozna mocniej? Czy suma konsekwencji obecnej pandemii obnaży słabość, złączy oraz spowoduje stopniowe rozluźnianie więzów i pękanie, już i tak nadwerężonych, szwów?

Może, zamiast pełnej, sztucznie przyspieszanej integracji – powrót do wspólnoty gospodarczej i naturalne, stopniowe łączenie się w europejską nację?

Czy nie obawiasz się, że ponieważ im więcej powszechnych swobód, tym łatwiej epidemia postępuje, demokratyczne wolności, które już idą w kąt, mogą już tam pozostać? Nie mam tu na myśli swawoli.

Epidemia rozwija się dynamicznie w krajach, które w ostatnich latach przyjęły rzesze muzułmańskich uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, a ci wtopili się w istniejące już, zamknięte środowiska, obozy czy wręcz enklawy swoich braci w wierze i w walce z niewiernymi, albo utworzyli nowe. O zamachach terrorystycznych, ich autorach i metodach działania wiemy wszyscy. Samobójcze pasy szahida będą już zbędne. Wystarczy paru zarażonych chłopaków z mocnym zdrowiem wypuścić między ludzi… Kto im zabroni wychodzić, ten złamie prawa człowieka, stworzy getta i będzie musiał stanąć z nimi do walki. To są, istniejące w wielu dużych miastach Europy Zachodniej, potencjalne gigabomby wirusowe. Rewiry dla służb sanitarnych i policji praktycznie niedostępne. Wirus będzie tam szalał do woli i rozchodził się na bliższe i dalsze okolice. Jakoś media jeszcze nie poruszają tematu – uchodźcy a koronawirus. Czy to efekt lęku, czy cenzury? A może bezradności w obliczu nieuchronnie nadchodzącego pytania jak zamienić herzlich willkommen na herzlich verabschieden? I jak to zrobić przy minimalnej ilości strat, tych rzeczywistych i tych ujawnionych, po obu stronach?

Jakby tego było mało, mimo wcześniejszych umów i dopłat, Turcy próbują przepchnąć do Europy, via Grecja, następne zagony bojowników islamu, zaś ich kraj nawiguje w kierunku przekształcenia się w państwo islamskie, na domiar złego, w sojuszu z nowym caratem pod przywództwem dozgonnie władającego pułkownika Putina. Turcja to potężny, militarnie i gospodarczo, członek Paktu Atlantyckiego. NATO traci kieł w ważnym rejonie. Pewnie Amerykanie będą musieli rozejrzeć się za implantem. Jak sądzisz?

Hipotetycznie – gdyby Polska, choćby w części, przejęła rolę Turcji, wyszłoby to nam na dobre? Ja spekuluję, że tak. Pod względem bezpieczeństwa i gospodarki.

Jak, z Waszej perspektywy, oceniasz rolę UE w praktycznej walce z Covid-19?

My otrzymaliśmy pozwolenie na przesunięcie do walki z epidemią środków i tak już przyznanych na inne cele. Zamiast oczyszczalni ścieków albo nowej drogi – lekarstwa lub środki ochrony osobistej. Obserwujemy debaty i zapowiedzi następnych posiedzeń w „stosownych terminach” – odpowiednio do powagi instytucji – odległych. Obawiam się, że skończy się na dyrektywie co do parametrów eurokoronawirusa i rezolucji potępiającej jego sposób działania. A ja tak liczyłem na energię pani Stelli Kyriakides, komisarza UE ds. zdrowia, i przynajmniej taką samą determinację, jaką wykazała Komisja w walce z Polską o praworządność w naszym kraju. Praworządność, która w przeciwieństwie do ochrony zdrowia, jak się okazuje, nie jest już sprawą wewnętrzną.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Pytania do Bernarda Mégeais” znajduje się na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Pytania do Bernarda Mégeais” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego