Kto zorganizował zamach w Smoleńsku? Pytanie to nadal nurtuje wielu Polaków / Mariusz Cysewski dla WNET w każdy czwartek

Czy warto i czy można rozsądnie rozprawiać o sławetnej „masonerii” jako o odrębnym bycie? Mówi się – nie bez racji, choć pewnie nie do końca słusznie – że kapitał ma narodowość. Ma ją i masoneria.

Onegdaj – za wyborów 2015 roku – częstą lekturą wielu Polaków były „Prawicowe dzieci”, książka pana Leszka Misiaka, dziennikarza poróżnionego z Niezależną, a przygarniętego przez innych mecenasów („Warszawską Gazetę”, co dość znamienne). Związany dziś z „Warszawską”, autor ten specjalizuje się w atakach na ministra Macierewicza. W książce „Prawicowe dzieci” Leszek Misiak stwierdził, że zamach w Smoleńsku dziełem Rosji najpewniej nie był; natomiast nie da się wykluczyć, że zorganizowała go masoneria, i to rytu szkockiego (czy jakoś tak; dokładnego cytatu nie przytoczę). Tak, tak. Rytu z Madrytu. Zrytu beretu.

Dziwaczna wypowiedź Leszka Misiaka spotkała się z zasłużonymi salwami śmiechu publiki. A jednak ta i inne podobne wypowiedzi bywają czasem powtarzane, jako że oskarżanie o wszystko „mazonerii” jest – wśród starszych zwłaszcza Polaków – równie częste, jak oskarżanie „Rzyduf” bądź nawet z nim wymienne.

Z opowieściami o „mazonach” (jak i o „rzydah”) przychodzą czasem różni ludzie. Kwitowanie tych opowieści szyderstwem albo uśmieszkiem niepotrzebnie zostawia idiotom i agentom nadzieje na szerszy posłuch.

Śmiech śmiechem, ale wypadałoby choć pokrótce opisać, na czym polega nonsens takich oskarżeń. Czytelnik uważny powinien zrezygnować z dalszej lektury tego artykułu, jest on bowiem przeznaczony dla tych, co zawsze wiedzieli, ale nie chcieli pytać.

Rozbierzmy więc sobie tu z powagą tezę, dlaczego „masoni” dowolnego rytu nie dokonali i nie mogli dokonać zamachu na delegację polską w Smoleńsku w 2010 roku.

Masoneria to niewątpliwie i w odróżnieniu od np. „chemtrails” zjawisko realne albo zespół zjawisk, organizacji, ludzi istniejących w świecie realnym, a nie wyłącznie urojonym. Wiedzę o masonerii – jak i, na przykład, o ludobójstwie na Wołyniu – czerpiemy nie z wrzutek trolla na fejsie, nie z nie wiadomo przez kogo założonych i finansowanych serwisów internetowych; nie z gazet (zwłaszcza „Warszawskiej Gazety”) ani telewizji; nie od blogerów (łącznie z niżej podpisanym). Czerpiemy ją z publikacji znajdujących się w uniwersyteckich bibliotekach. Są to publikacje opatrzone wstępem, definicjami pojęć, przypisami, bibliografią itp. Czasem bardzo obszerne.

Napisałem „czerpiemy”? Stop… Wróć. O ile publikacje o zjawiskach masowych, będących udziałem wielkich mas ludzkich, zostawiających ogromną ilość świadectw (dokumentów, relacji itp.) to źródło wiedzy w miarę, powiedzmy, bezpieczne, to z masonerią jest inaczej. Zachowane źródła siłą rzeczy będą dotyczyły węższych grup ludzi, poczynań czy praktyk niejawnych itp. Pokusa subiektywizmu – lub po prostu propagandy vel zwyczajnie kłamstwa, tak czy owak obecna wszędzie, tu siłą rzeczy jest proporcjonalnie większa. Akademicka ranga rzetelnej wiedzy wciąż jest wymagana (innej zresztą, powiedzmy, nie ma) – warto jednak zachować sceptycyzm i mieć świadomość pułapek i intelektualnego pola minowego. Kto chce, niech próbuje.

Znaczyłożby to, że przed nami, nie dysponującymi czasem i skazanymi na fejsa i sieć lajków, na zawsze już zatrzaśnie się wieko tajemnicy? Że na zawsze już tajemnicą pozostaną dla nas sprawy wazonów z trytu i Madrytu? Któż osuszy nam łzy sieroce? Proponuję, by uczynił to Józef Piłsudski ;))

Jak wiemy, Polska Niepodległa wyłaniała się w walce, a endecy do dziś nazywają piłsudczyków „bandytami”, co to z rewolwerem w ręku rabują banki. Ludzi tych, z samym Piłsudskim na czele, cechowało pewne zdecydowanie w działaniu wynikające z ich losów.

Generał Lucjan Żeligowski dostał od Piłsudskiego rozkaz zajęcia Wileńszczyzny i upozorowania budowy nowego państwa, Litwy Środkowej, którą po pewnym czasie – gdy zmniejszyły się przewidywane dla Polski koszty polityczne tego przedsięwzięcia – włączono do Polski. Wyrazem zdecydowania było i samo przejęcie władzy w 1926 r. Wywiad polski – jeśli nie zwyczajnie policja – infiltrował zdelegalizowaną „Komunistyczną Partię Polski” tak skutecznie, że Stalin uznał, iż polscy towarzysze do tego stopnia są niewiarygodni, że należy ich wszystkich wymordować – i jął energicznie realizować tę decyzję.

Posunięciem pod względem zdecydowania wręcz gangsterskim były składane od 1934 r. kilkakrotnie w Paryżu propozycje wojny prewencyjnej przeciw Niemcom. Mówi się, że propozycje polskie zmierzały głównie do ustalenia wiarygodności sojuszniczej Francji; gdyby jednak Francuzi miast samobójczej bierności rozsądnie je przyjęli, mogły zapoczątkować europejską grę przyspieszającą lub opóźniającą II wojnę światową, a w każdym wypadku zmieniającą jej warunki i układ sił. Lub ją uniemożliwiającą.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. tajne organizacje w Polsce zostały zakazane (nie wiem, czy dotyczyło to i masonerii), ale zakazu podobno nikt nie przestrzegał. Po roku 1926 podobno przestrzegał lub przynajmniej starał się to pozorować. I oto pewnego dnia Piłsudski lub ktoś z jego otoczenia dostrzegł, że sektę takich, co chodzą w fartuszkach i wspólnie śpiewają szanty lub modlą się do Azraela albo jakiegoś innego Beliala, wykorzystać można w interesie państwa polskiego. Tym bardziej, że do sekty należały rozmaite ważne persony tak zwanych „demokracji” bardziej zaawansowanych niż nasza, w tym ministrowie, członkowie rodzin panujących i tu i ówdzie jakiś premier, były lub przyszły.

Stosowne rozkazy padły i oto już wkrótce nienagannymi masonami zostali stosownie zalegendowani oficerowie Dwójki – wydziału II sztabu generalnego, czyli polskiego wywiadu. Nie znam szczegółów pracy polskiego wywiadu na odcinku fartuszkowym ani jej efektów – pewnie oszałamiające nie były. Pracę tę charakteryzowała też pewna zmienność, a masonów w Polsce niepodległej na przemian a to goniono, a to hołubiono.

Każdemu nasunie się tu naturalne pytanie, skąd niby wiadomo, że to polski wywiad, przynajmniej w interesujących go sprawach, kręcił masonami w Polsce, a nie na odwrót – masoni wywiadem? Czy to pies macha ogonem, czy na odwrót – ogon psem? A dokładniej: kto w danym wypadku jest psem, a kto ogonem?

Odpowiedź bynajmniej nie jest prosta i wymaga uważnego i sceptycznego rozważenia poszlak. Nie jest prosta nawet dla samych uczestników wydarzeń. W książce opublikowanej kilka lat temu w Polsce niemiecki dziennikarz Jurgen Roth opisuje raport wywiadu niemieckiego (BND) o „polskim polityku”, który zlecić miał zamach w Smoleńsku jakoby bezpośrednio znanym sobie i wymienionym przez Rotha z nazwiska oficerom KGB. Naturalnie, zlecanie czegokolwiek oficerom KGB bez wiedzy rządu Rosji możliwe nie jest. Ba – nie jest możliwe przede wszystkim bez i aktywnego udziału tego rządu, i samej inicjatywy z jego strony, jakkolwiek pomyślnie Rosjanie by ją maskowali przed owym nieszczęsnym, co pewnie do dziś wyobraża sobie, że to on merdał Rosją, a nie Rosja nim.

Być może, nie wolno lekceważyć panów w fartuszkach. Ani trochę bardziej niż owego „polskiego polityka”, co myśli, że merdał Rosją. Ze zmienności przygód polskiego wywiadu z masonerią zdaje się logicznie wynikać, że nie udało mu się – zresztą ani tego mógł, ani nawet chciał – sekty tej infiltrować tak zupełnie, jak infiltrował KPP. Ale… spytajmy prostolinijnie – właściwie dlaczego?

Ano… Czy nie dlatego, że na pomysł infiltracji nie wpadła tylko Dwójka? Czy na pomysł taki nie mogły wpaść i nie wpadły wywiady inne? Sowiecki, niemiecki, brytyjski i każdy inny, który chciał?

Czy w takim razie warto i czy można w ogóle rozsądnie rozprawiać o sławetnej „masonerii” jako o odrębnym bycie, a nie jeszcze jednej dekoracji, rozrywce nędznych, głupich i próżnych? Podatnych na szaleństwa i na merdanie? Czy nie jest ona tedy – w interesujących nas dziedzinach – zwyczajnie wypadkową gry polityków i wywiadów państw? Wypadkową konfrontacji interesów państw? Jak wszystko inne?

Mówi się – nie bez dużej dozy racji, choć pewnie nie do końca słusznie – że kapitał ma narodowość.

Ma ją i masoneria.

 

Mariusz Cysewski

Stanisław Krajski: Cios dla światowej masonerii. W wieku 101 lat zmarł jej niekwestionowany przywódca, Dawid Rockefeller

Śmierć nestora rodu multimiliarderów i przywódców światowej masonerii nastąpiła w czasie wewnętrznej wojny wśród iluminatów. Dowodem tej wojny jest wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Wystarczy spojrzeć na jakieś zdjęcie, na którym widać centrum Rockefellera w Nowym Jorku. Tam stoi rzeźba Atlasa utrzymującego kulę ziemską. I to budzi proste skojarzenie – ja jestem tym, od którego zależą losy świata. Rockefeller był niekwestionowanym przywódcą światowej masonerii i jego śmierć jest dla niej wielkim ciosem. Szczególnie, że w tej masonerii trwa wielka wewnętrzna wojna, co widać po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych – stwierdził Stanisław Krajski, filozof i badacz masonerii, autor szeregu prac na temat jej działalności.

Zdaniem gościa Popołudnia Wnet, ta wojna pomiędzy masonami ujawniła się poprzez wybór Donalda Trumpa, który był wyborem tzw. „narodu amerykańskiego”, stojącego niejako w opozycji do wielkich klanów sprawujących od XX wieku realną władzę nad Ameryką i światem.

Przy wyborach amerykańskich ujawniła się wyraźna walka wewnątrz masonerii, ponieważ pewną siłę stanowią tam rodziny żydowskie, ale nie jest tak, że są one jedyną siłą. I tak jest z Rockeffelerami i Rothschildami. One początkowo wspierały powstanie państwa Izrael i go chroniły.

W pewnym momencie pojawiła się koncepcja, żeby Izrael zlikwidować, ponieważ ono jest za drogie, niepotrzebnie rzuca się w oczy i powoduje niechęć w stosunku do Żydów.

Żołnierzem Rothschilda był Soros, który w sposób jawny prowadził walkę z Izraelem i przeznaczał olbrzymie sumy na działania zmierzające do jego likwidacji. Doszło do tego, że Izrael ma szereg ustaw blokujących pieniądze Sorosa wpływające do tego kraju na różne organizacje, które miały Izrael rozbijać. Zauważmy, że jedną z ostatnich decyzji było wzmocnienie Iranu, który otwarcie deklaruje chęć likwidacji Izraela. Iranowi odmrożono wszystkie konta – mówił Stanisław Krajski.

Czy Polska może skorzystać na tych zmianach i animozjach wewnątrz masonerii? Stanisław Krajski jest zdania, że tak.

Ameryka już nie będzie myślała o wojnie z Rosją, która oczywiście na nas by się skupiła. Trump będzie zwalczał Państwo Islamskie, zapowiada, że tam rzuci piechotę oraz że zatrzyma napływ mas imigranckich do Europy, co oczywiście bezpośrednio nam zagrażało.

Publicysta wyjaśnił źródła potęgi „familii” Rockefellerów: – Rodzina Rockefellerów była podporządkowana rodzinie Rothschildów i razem przejmowali światowe finanse. I to im się ostatecznie udało przed II wojną, kiedy to dolar amerykański praktycznie stał się własnością tych rodzin.

Później, już po zakończeniu wojny, ustalono, że tylko dolar będzie miał pokrycie w złocie, a waluty europejskie będą miały pokrycie w dolarze. Następnie w 1970 roku ogłoszono, że dolar nie ma już pokrycia w złocie, co stworzyło „nową erę” i pojawienie się wielkich koncernów. Rodzina Rockefellerów zaczęła sprawować coraz większą władzę nad światową gospodarką – wyjaśniał gość Radia WNET

Czytaj więcej: Rockefeller, Jaruzelski i transformacja, o której rozmawiano w windzie – książka Pawła Zyzaka o pieniądzach Solidarności