Joanna Gumińska wyjaśnia, czym jest ruch slow fashion, który pojawił się na szerszą skalę po wybuchu pandemii koronawirusa. Podczas zamknięcia w domu
Nasze przyzwyczajenia zakupowe zaczęły się szalenie zmieniać. One zaczęły ewoluować bardzo zdrową stronę,
Chodzi o kupowanie rzeczy z drugiej ręki. Można w ten sposób nabyć wspaniałe ubrania i dodatki za ułamek ich wartości. Aspekt oszczędnościowy to jednak nie wszystko. gdyż, jak zauważa mieszkanka Grodzieńszczyzny, wielkie korporacje nakręcają spiralę konsumpcji.
Od lat obserwowałem z dużym niepokojem […] powiązanie wielkiego biznesu wielkich korporacji odzieżowych, chociażby ze wspieraniem ruchów, które nie są nie są przyjazne, czy Polsce, czy ogólnie nie są przyjazne środowisku.
Dzięki kupowaniu z drugiej rękę można nabyć coś unikatowego omijając „świątynie konsumpcyjne”, które wspierają rzeczy, z którymi się nie zgadzamy. Co więcej, jak zauważa rozmówczyni Jaśminy Nowak
Te produkty powstają z brakiem podstawowych ludzkich praw. […] Omijamy wielkie korporacje […], które zarzucają nas.
Wskazuje na ogromną nadprodukcję rzeczy, które nie zostają później kupione, nawet przy 70- procentowych obniżkach. Gumińska zachęca do kupowania lokalnych mebli i kosmetyków. Podkreśla, że
Rzeczy wykonane ponad 100 lat temu przez rzemieślników wykonane ręcznie, z dobrej jakości drewna potrafią kosztować jedną trzecią tego, co zapłacimy w IKEI za mebel, którego żywotność będzie pewnie nie dłuższa niż 10 lat.
Posłuchaj całej rozmowy już teraz!
A.P.