Mariusz Patey, Radosław Pyffel, Dr Konrad Zasztowt, Paweł Bobołowicz, Paweł Cetliński – Popołudnie WNET – 12.08.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Jaśmina Nowak.

Goście Popołudnia WNET:

Dr Mariusz Patey– dziennikarz i publicysta;

Radosław Pyffel – wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie;

Dr Konrad Zasztowt – ekspert ds. tureckich, Uniwersytet Warszawski;

Paweł Bobołowicz – korespondent Radia Wnet na Ukrainie;

Paweł Cetliński – Polak mieszkający w USA (Kalifornia).


Prowadzący: Jaśmina Nowak

Realizator: Piotr Wójcikowski


Dziennikarz i publicysta, dr Mariusz Patey mówi o swoim pobycie w Mińsku, gdzie na własne oczy widział jak wyglądają protesty społeczne na Białorusi. Jak wspomina, na protestach pojawił się cały przekrój społeczeństwa białoruskiego, które czuje się oszukane sfałszowanymi wyborami prezydenckimi. Władze używały do tłumienia demonstrujących ludzi gumowych kul i granatów hukowych. Wśród aresztowanych protestujących znalazło się pięciu obywateli Polski, co zostało zgłoszone Ambasadzie RP w Mińsku. Dziennikarz podkreśla, że Białorusini są bardzo łagodnym narodem, a kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska stała się twarzą protestów nie dlatego, że była prawdziwym liderem, ale ze względu na swoją rozpoznawalność. Naród Białoruski, zdaniem Mariusza Pateya jest w stanie zapłacić większą cenę za gaz czy ropę i zrezygnować częściowo z importu surowców energetycznych z Rosji, by w większym stopniu uniezależnić się od wymiany handlowej z Moskwą.


Ekspert ds. chińskich i wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, Radosław Pyffel ocenia, że władze Chin chciałyby stabilnej Białorusi, która stanowi przystanek na najkrótszej możliwej trasie w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku. Z tego też powodu są oni zainteresowani dalszym panowaniem Łukaszenki, któremu udzielili bezzwrotnej pożyczki w wysokości 0,5 mld dolarów. Gość Popołudnia Wnet wskazuje, że w Mińsku można czasem poczuć się jak w Chinach, o czym świadczą chińskie menu w restauracjach czy chińskie znaki na lotniskach i ulicach. Odnosząc się do wizyty ministra zdrowia USA na Tajwanie, Radosław Pyffel wskazuje, że była to najważniejsza wizyta od zerwania relacji Stanów Zjednoczonych z Tajwanem od 1979 roku. W odpowiedzi Chiny dokonały przelotu swoich myśliwców w pobliżu Tajwanu, na które USA odpowiedziały przelotem samolotu wojskowego nad prowincją Guangdong. Rozmówca Jaśminy Nowak mówi też, że po wprowadzeniu 1 lipca 2020 roku National Security Law, Hong Kong przestał być miejscem, gdzie „cywilizacja wschodu spotykała się z cywilizacją zachodu”. Tym samym wspomniane miasto przestanie promieniować swoim bogactwem wymiany myśli i idei na resztę Chin.


Ekspert ds. tureckich z Uniwersytetu Warszawskiego, Dr Konrad Zasztowt wyjaśnia, na czym polega eskalujący konflikt turecko-grecki wokół wysp na Morzu Egejskim i Śródziemnym: „Obecnie ten spór dotyczy m.in. przynależności wód wokół tych wysp tzn. wyłącznej strefy ekonomicznej i do kogo ona przynależy. W ostatnich latach toczy się rozgrywka o dostęp do źródeł gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego. Jest to nie tylko spór między Turcją a Grecją, ale także Cyprem i innymi państwami regionu jak Egipt czy Izrael”. Zdaniem Dr Zasztowta, stawka jest bardzo wysoka, ponieważ Grecy chcieliby wraz z grecką częścią Cypru zbudować gazociąg EastMed, natomiast w Turcji popularna staje się doktryna „Błękitnej Ojczyzny”, która zakłada morską kontrolę na pobliskich morzach: Śródziemnym, Egejskim i Czarnym. Gość Popołudnia Wnet zwraca uwagę, że Niemcy popierają Greków, ale starają się odgrywać rolę mediatora, natomiast bardziej jednoznaczne stanowisko prezentują Francuzi, którzy liczą na tranzyt gazu z Morza Śródziemnego do Europy. Ponadto spór z Turcją powiązany jest z konfliktem w Libii, gdzie zaangażowanie Ankary negatywnie ocenia Paryż.


Paweł Bobołowicz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Korespondent Radia Wnet na Ukrainie, Paweł Bobołowicz opowiada o żołnierzach Semena Petlury, którzy spoczywają na Cmentarzu Lipowa w Lublinie, a przed stu laty, ramię w ramię walczyli u boku polskich wojsk z bolszewikami. Na nagrobkach zmarłych brakuje jednak tabliczek z nazwiskami, gdyż jak mówi jedna z wersji, zostały one ukryte przez rodziny poległych, dla bezpieczeństwa tych, którzy wówczas jeszcze żyli. O pomoc w odnowie cmentarza apeluje nasz korespondent jak i Towarzystwo Ukraińskie. Redaktor Bobołowicz wspomina również, że zapalił znicze w pobliskiej kwaterze, gdzie pochowani zostali Polscy żołnierze, którzy polegli w czasie walk z bolszewikami. Wielu z nich to młodzi chłopcy w wieku 19 i 20 lat. Te dwa miejsca zawierają historyczne ślady, które warto upamiętnić i odnowić w związku ze zbliżającą się rocznicą 100. lecia Bitwy Warszawskiej.


Polak mieszkający w USA w stanie Kalifornia, Paweł Cetliński wskazuje, że kandydat Partii Demokratycznej posiada w tym stanie poparcie na poziomie 70%. Natomiast wczoraj, Joe Biden wybrał kandydatkę na swojego zastępcę i po raz pierwszy w historii, wskazał na czarnoskórą senator Kamalę Harris. Ojciec Harris pochodzi z Jamajki, a matka z Indii i oboje brali udział w walkach o prawa obywatelskie w latach 60. Jak podaje Paweł Cetliński, Kamala Harris postuluje wprowadzenie powszechnej opieki zdrowotnej i wsparcia rodzin, głównie czarnoskórych, które są w trudnej sytuacji finansowej. Wybór ten, jak przewiduje gość Popołudnie Wnet, w dalszym stopniu będzie pogłębiał i rozwijał trwające już spory na tle rasowym, zarówno w kampanii wyborczej, jak i debacie publicznej. Rozmówca Jaśminy Nowak relacjonuje także obecną sytuację pandemiczną w Kalifornii, gdzie obecnie wykryto pół miliona przypadków COVID-19, a przez media przetacza się debata na temat skuteczności noszenia maseczek dla ochrony przed wirusem oraz spór nad decyzją o otwarciu amerykańskich szkół.

Fundamenty reformy: transparentny system powoływania sędziów, sprawiedliwe sądzenie, uchylanie niesprawiedliwych wyroków

W Polsce są najszersze immunitety w Europie, minister sprawiedliwości nie ma nic do powiedzenia, bo to sędziowie sądzą sędziów, a to u nas, a nie w Pradze czy Berlinie, sędziowie wychodzą na ulice.

Mariusz Patey, Filip Januszewski, Marcin Warchoł

Wywiad z Marcinem Warchołem – sekretarzem stanu i pełnomocnikiem Rządu ds. praw człowieka. Rozmawiał Mariusz Patey. Przygotowanie: Mariusz Patey i Filip Januszewski.

Mamy 26 sędziów na 100 tysięcy obywateli, ale jeśli spojrzymy na efekty pracy, to niestety jesteśmy blisko końca listy. W 2013 roku minister Jarosław Gowin przeprowadził badania dotyczące wpływu zwiększenia liczby asystentów na pracę sądów. Co się okazało? Sądy z największą ilością asystentów pracowały najwolniej.

Bez zmiany modelu, bez odejścia od korporacjonizmu, system sądowniczy nie będzie ani skuteczniejszy, ani sprawiedliwy. Zarówno przywołane diagnozy sędziów Rzeplińskiego i Stępnia, jak i wyrażane w sondażach opinie społeczeństwa jedynie to potwierdzają.

Jakie są zatem fundamenty przeprowadzanej przez Was z takim zaangażowaniem reformy?

Są trzy filary. Pierwszym jest zmiana modelu wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa z korporacyjnego na demokratyczny. Członkowie KRS są powoływani przez Sejm większością trzech piątych głosów – ta procedura została stworzona na wzór hiszpański. Warto zaznaczyć, że koalicja rządząca nie miała takiej większości w Sejmie.

Drugim jest wprowadzenie nowego modelu postępowania dyscyplinarnego przez stworzenie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym, niepowiązanej organizacyjnie ani osobowo z innymi sądami, w myśl zasady nemo iudex in causa sua. Izba ta w pierwszym roku jej orzekania wydała wiele orzeczeń pozbawiających immunitetu bądź usuwających z zawodu sędziów łapówkarzy, złodziei, pijanych kierowców czy stosujących przemoc domową. Jej rozstrzygnięcia o wydaleniu z zawodu zapadały często na jednej rozprawie, podczas gdy wcześniej sądom średnio półtora roku zabierało samo pozbawienie immunitetu sędziów nadużywających zaufania publicznego.

Sąd Najwyższy pozostawił w zawodzie sędziego, który na stacji benzynowej dopuścił się kradzieży 50 złotych, czy innego sędziego, który ukradł część do wkrętarki. Należy zadać pytanie: jaką moralną legitymację ma sędzia, który jest złodziejem, do sądzenia innych złodziei? Dlatego nowa Izba Dyscyplinarna zyskała szybko aprobatę społeczną, w przeciwieństwie do Sądu Najwyższego.

Jest wreszcie trzeci filar, czyli Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Ta izba uchyla niesprawiedliwe wyroki. Ostatnio prokurator generalny wygrał tam w sprawie ochrony przed lichwą, gdzie pewna pani padła ofiarą oszustwa. Odsetki były czterokrotnie zawyżone. Ta izba wprowadza elementarną sprawiedliwość, uchylając wyroki sądów, które stają po stronie – choćby jak w tym przypadku – lichwiarzy.

Transparentny system powoływania sędziów, sprawiedliwe sądzenie i uchylanie niesprawiedliwych wyroków wydawanych w sądach powszechnych – to są trzy fundamenty naszej reformy. (…)

Jaki jest Pana zdaniem wpływ Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i europejskich środowisk prawniczych na kształt reform w Polsce? Czy Trybunał Federalny Niemiec ma silniejsze umocowania traktatowe niż polski Trybunał Konstytucyjny?

Dane porównawcze z różnych krajów pokazują, że tam, gdzie nie ma rad sądownictwa w polskim rozumieniu albo gdzie są one powoływane przez władzę wykonawczą lub ustawodawczą, sądownictwo cieszy się największym zaufaniem. Niemcy, Czechy, Austria i Luksemburg pozostają w czołówce rankingu zaufania do wymiaru sprawiedliwości, a w krajach tych nie ma w ogóle rad sądowniczych. Demokratyzacja procesu wyboru do rad sądowniczych jest kluczem do poprawy kondycji sądownictwa i do odzyskania społecznej akceptacji dla sądów.

W Niemczech sędziów do sądu najwyższego powołują politycy – komitet wyboru sędziów składa się z 16 przedstawicieli Bundestagu i 16 ministrów landowych. W Hiszpanii sędziów do krajowej rady sądownictwa powołuje parlament, w Szwecji i Danii rady sądownictwa powołują ministrowie sprawiedliwości, a w Irlandii sędziów sądu najwyższego rekomenduje rząd, a powołuje prezydent przy niewiążącej opinii rady sądownictwa.

W Polsce grupka stanowiąca niewielką część środowiska sędziowskiego, która jest za korporacyjnością, sabotuje reformy, wykorzystując hasło „ulica i zagranica”. Uważają, że skargi w Unii Europejskiej i anarchizacja wymiaru sprawiedliwości są ich najlepszą bronią. Teraz wpadli na pomysł kwestionowania statusu sędziów wybranych w sposób demokratyczny. Groteskowość tej sytuacji polega na tym, że to sędziowie wybrani korporacyjnie lub wręcz przez Radę Państwa PRL kwestionują mandat demokratyczny. To jest oś całego sporu. Kwestionowanie statusu sędziego to również kwestionowanie wydanych przez niego wyroków w sprawach zwykłego obywatela, który stał się w tym sporze zakładnikiem. Sprawy są odwlekane, a sędziowie, tacy jak Igor Tuleya, realizują swoje polityczne interesy na forum Unii Europejskiej.

A jeśli chodzi o Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to wydał on 19 listopada ubiegłego roku wyrok, który został instrumentalnie wykorzystany przez to środowisko, bo w żadnym miejscu TSUE nie zakwestionował ani Izby Dyscyplinarnej, ani KRS. Co więcej, wskazał w punkcie 130., że nie ma jednego modelu ani rad sądowniczych, ani sądownictwa dyscyplinarnego.

Ponadto w punkcie 145. wprost zaznaczył, że decyzje prezydenta w sprawach powołania sędziów SN nie mogą być przedmiotem kontroli sądowej. Ten wyrok „nadzwyczajna kasta” przedstawia jednak w sposób kłamliwy i wykorzystuje go do podważania statusu sędziów. Dlatego ustawa grudniowa chroni ład i porządek, zakazując podważania decyzji innych sędziów. Ustawa wskazała za niezgodne z konstytucją i ustawami kwestionowanie statusu jednego sędziego przez drugiego. Jest to sprawa dla Izby Dyscyplinarnej, bowiem trudno oczekiwać akceptacji takiego zachowania. Co do kwestii odpowiedzialności dyscyplinarnej, to nasze rozwiązania nie poszły tak daleko, jak ma to miejsce w niektórych krajach. W Czechach postępowanie dyscyplinarne wszczyna minister sprawiedliwości lub prokuratura, nie ma też rad sądownictwa. Niemcy czy Austria nie mają sędziowskich immunitetów. W Polsce są najszersze immunitety w Europie, a minister sprawiedliwości nie ma nic do powiedzenia, bo to przecież sędziowie sądzą sędziów, a mimo to, to u nas, a nie w Pradze czy Berlinie sędziowie wychodzą na ulice. Paradoks.

Cały wywiad Mariusza Pateya z wiceministrem sprawiedliwości Marcinem Warchołem, pt. „Polskie sądownictwo: korporację zastąpić demokracją”, znajduje się na s. 4 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


 

  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Mariusza Pateya z wiceministrem sprawiedliwości Marcinem Warchołem, pt. „Polskie sądownictwo: korporację zastąpić demokracją”, na s. 4 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Spór czesko-rosyjski o pamięć historyczną. Co było konkretnym powodem zaognienia dobrych dotąd stosunków tych państw?

Bez udziału Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej po stronie Czechów, zapewne Praga podzieliłaby los Warszawy. Nie zdziwiłbym się, jeśli w Czechach ktoś postawi pomnik żołnierzom ROA – „Wyklętym Rosjanom”.

Mariusz Patey

Niedawno byliśmy świadkami sporu o pamięć historyczną między władzami FR a burmistrzem Pragi, którego tłem była decyzja o usunięciu pomnika gen. Koniewa. Dla Polaków to, że FR próbuje narzucać swoją wizję historii, nie jest niczym nowym. Każde usunięcie z polskiej przestrzeni publicznej pomnika apologizujacego totalitarny reżim stalinowski, wywołuje nerwową reakcję ze strony Rosji.

Ostatnio doszło także do zaognienia do tej pory dobrych stosunków czesko-rosyjskich. Co się stało?

Grupa czeskich patriotów od dłuższego już czasu zwracała uwagę na niestosowność upamiętniania akurat w Pradze sowieckiego generała, który przygotowywał inwazję na Czechosłowację w 1968 roku. Wcześniej, w 1956 r., był on jednym z dowódców oddziałów radzieckich dokonujących krwawej agresji na Węgry.

Zginęło wtedy kilkadziesiąt tysięcy cywilów. Tysiące musiało uciekać, pozostawiając często cały swój dobytek i rodzinę. W czasach komunistycznych funkcjonował mit wyzwolicielskiej Armii Czerwonej. Generał Koniew miał być tym, który przyniósł Czechom wolność od nazizmu.

Przypomnijmy, że 6 maja 1945 r. wybuchło powstanie w Pradze. Jego celem miało być przechwycenie władzy, przed wejściem Armii Czerwonej, przez organizacje konspiracyjne związane z rządem Czechosłowacji z siedzibą w Londynie. (…)

Już wiosną sowieckie rozgłośnie nadające w języku czeskim wzywały Czechów do powstania przeciwko Niemcom. Wiedząc, że w Czechach stacjonowała Grupa Armii Środek, mająca do dyspozycji 900 tys. żołnierzy, czołgi i samoloty, łatwo sobie wyobrazić skutki. Czy chodziło o to, by rękami Niemców pozbyć się niewygodnych zwolenników prezydenta Benesza, głowy oficjalnie uznawanego przez Stalina rządu Czechosłowacji? Czy szykowano podobny scenariusz, jaki został zrealizowany w 1944 roku w Warszawie? Być może. Czesi jednak czekali na odpowiedni moment. (…)

Niestety na wieść o powstaniu Amerykanie się nie ruszyli, zachowując lojalność wobec ustaleń jałtańskich. I wszytko wskazywało, iż źle uzbrojeni i przeszkoleni powstańcy zostaną zmasakrowani przez doborowe jednostki niemieckie. Czeskie podziemie zaczęło szukać ratunku. Niedaleko Pragi, bo niecałe 50 km, stacjonowała dywizja ROA. To do niej dotarli czescy konspiratorzy z prośbą o pomoc. (…)

Bez udziału Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej po stronie Czechów, zapewne Praga podzieliłaby los Warszawy. Oddziały Waffen SS już zaczynały masowe egzekucje i niszczenie miasta. W walkach z Niemcami zginęło 300 żołnierzy ROA.

Po częściowym wyparciu Niemców oddziały rosyjskie wyszły z Pragi 8 maja, na skutek nieporozumień z czeskimi komunistami, którzy to zdążyli zdominować Czeski Komitet Wyzwoleńczy – ciało koordynujące działania powstańcze. W tym samym dniu także Niemcy, w wyniku porozumienia z Czeskim Komitetem Wyzwoleńczym, opuścili Pragę. Armia Czerwona pod dowództwem gen. Koniewa weszła do już właściwie wolnej Pragi 9 maja.

Po zajęciu Pragi przez wojska radzieckie NKWD rozstrzelało rannych w walkach z Niemcami żołnierzy rosyjskich. Zaczęto także tropić czeskich antykomunistów.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Rosyjsko-czeski konflikt pamięci” znajduje się na s. 8 i 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Rosyjsko-czeski konflikt pamięci” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Skąd powinna płynąć ropa naftowa, aby Polska była bezpieczna i niezależna od Rosji? Uzależnienie i próby uniezależnienia

Pojawiła się zależność wskazująca, iż im kraj jest bliżej położony od Federacji Rosyjskiej i ma dłuższą z nią granicę, tym wydaje więcej procentowo w stosunku do swojego PKB na obronność.

Jadwiga Chmielowska, Mariusz Patey

Ropa daje złudzenie życia zupełnie odmiennego, życia bez wysiłku, życia za darmo. (…) Myśl o nafcie doskonale wyraża odwieczne ludzkie marzenie o bogactwie osiągniętym przez szczęśliwy przypadek, przez łut szczęścia. (…) W tym sensie ropa jest bajką i jak każda bajka – jest kłamstwem. Ryszard Kapuściński, Szachinszach

Globalizacja współczesnego świata i jego niestabilność polityczna zmuszają do refleksji, czym jest współczesny wymiar bezpieczeństwa i jaką rolę odgrywają w nim surowce energetyczne. Bezpieczeństwo energetyczne oznacza możliwość produkcji i zapewnienie dostaw energii w taki sposób, by państwo mogło prawidłowo funkcjonować. To, że państwo jest samowystarczalne energetycznie, ma strategiczny charakter i ściśle wiąże się z gospodarczą i polityczną suwerennością, a ponadto jest też istotnym elementem polityki zagranicznej, wpływającej na bezpieczeństwo międzynarodowe. Dlatego wszelkie działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego oraz plany na przyszłość muszą skupiać się na zapewnieniu dostaw surowcowych, by uniknąć zagrożeń wynikających z ich braku.

Podstawowe spostrzeżenia

  • Ropa naftowa nawet w czasie rozwoju elektromobilności pozostanie ważnym surowcem dla wielu branż (chemicznej, farmaceutycznej, budowlanej, motoryzacyjnej, opakowań itp.), dlatego nie należy zaniedbywać przemysłu rafineryjnego w Polsce.
  • W obecnej sytuacji geopolitycznej, uwzględniając położenie Polski, trzeba rozumieć, że biznes związany z ropą naftową jest mocno powiązany z polityką wielu państw. Także tych, których działania powinny rodzić obawy w Polsce.
  • W naszym regionie największym eksporterem ropy naftowej i innych surowców energetycznych jest Federacja Rosyjska. Kraj ten jest rządzony niemal od chwili swojego powstania przez establishment uznający za główny cel polityki państwa reintegrację przestrzeni postradzieckiej i odbudowę wpływów Rosji na obszarach kontrolowanych przez dawny ZSRR.
  • Federacja Rosyjska znaczną część wpływów dewizowych, którą uzyskuje z eksportu ropy i produktów ropopochodnych, wykorzystuje dla finansowania zwiększenia swoich zdolności militarnych, rozbudowy resortów siłowych, wzmacniania przemysłu zbrojeniowego, a także realizacji celów polityki zagranicznej znaczonej tysiącami ofiar.
  • Polskie przedsiębiorstwa naftowe od czasu przejścia na rozliczenia dolarowe z dostawcami z Rosji odbierały wartościowo ok. 10–11 % całkowitego eksportu ropy naftowej FR, co stanowiło około 2,5% budżetu Federacji Rosyjskiej.
  • Polska pośrednio zasila (płacąc za tranzyt ropy i gazu) dużymi kwotami (550 mln dolarów za przesył ropy i 104 mln za przesył gazu rocznie) budżet Białorusi, państwa związanego umową sojuszniczą z FR, natomiast nie wykazuje zainteresowania projektami infrastrukturalnymi w obszarze przesyłu ropy, mogącymi wesprzeć kraje o proatlantyckich i proeuropejskich aspiracjach.
  • Polskie przedsiębiorstwa naftowe, tak jak wszystkie tego typu firmy z krajów dawnego RWPG, mając przez wiele lat funkcjonowania w gospodarce realnego socjalizmu dostęp do określonego gatunku ropy rosyjskiej, wyspecjalizowały się w jej przerobie. Poczyniły także w latach 90. XX w. i pierwsze 20 lat XXI w poważne inwestycje, dostosowujące procesy jej przerobu i parametry produktów do wymogów UE. Trudno im zrezygnować z dominującej pozycji ropy rosyjskiej bez wpływu na wynik finansowy. Zapewnia go utrzymywana przez FR dodatnia różnica ceny między ropą typu Ural a innymi, mniej zanieczyszczonymi rodzajami ropy dostępnymi na rynku.
  • Wynik finansowy polskiego strategicznego przedsiębiorstwa (PERN), zarządzającego infrastrukturą rurociągów dostarczających surowiec do polskich i niemieckich rafinerii oraz zapewniających magazynowanie strategicznych zapasów ropy naftowej dla rynku polskiego, uzależniony jest w dużym stopniu od postawy kontrahentów powiązanych z rządem FR. To osłabia determinację firmy w rozwijaniu projektów infrastrukturalnych źle postrzeganych w FR.
  • Polska w ostatnich latach zrobiła znaczący postęp w dywersyfikacji kierunków dostaw ropy naftowej. Jednak w swych projektach dywersyfikacji dostaw ropy nie uwzględnia dotychczas kierunku z Morza Czarnego i wykorzystania części magistrali EAKTR i gotowego rurociągu Odessa–Brody, pozbawiając się tym samym ważnego narzędzia ekonomicznego dla budowy obszaru stabilności i zrównoważonego rozwoju tworzącego setki wysoko płatnych miejsc pracy związanych z rynkiem polskim i nierosyjskim (w krajach o aspiracjach transatlantyckich i proeuropejskich).
  • W ekosystemie ekonomicznym Europy Środkowo Wschodniej przedsiębiorstwa sektora naftowego mają do spełnienia misję wykraczającą poza realizowanie zysków dla swoich akcjonariuszy. Kierowanie się w obszarze zakupów ropy głównie ceną surowca, nieuwzględnianie potrzeby inwestycji w bezpieczeństwo energetyczne Europy Środkowo-Wschodniej i kontekstu bezpieczeństwa politycznego mogą w długim horyzoncie czasowym przynieść wzrost kosztów dla polskiego podatnika, wynikających ze wzrostu ryzyka w kontekście bezpieczeństwa państwa i zwiększenia wydatków na obronność. Już obecnie pojawiła się zależność wskazująca, iż im kraj jest bliżej położony od FR i ma dłuższą z nią granicę, tym wydaje więcej procentowo w stosunku do swojego PKB na obronność. Korzyść z niższej ceny ropy jest dezawuowany wyższym kosztem zachowania bezpieczeństwa.
  • Kolejne polskie rządy w swojej polityce wschodniej, mimo retoryki wskazującej na dystans do poczynań rosyjskich, w sferze praktycznej nie uwzględniają zagrożenia płynącego z prowadzonych także za polskie pieniądze rosyjskich działań w obszarze postradzieckim.
  • Polska nie wykorzystuje siły swojego rynku ropy dla osłabienia skutków destrukcyjnej polityki FR w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Powodzenie rosyjskiej aktywności, zwłaszcza w kontekście Ukrainy, może okazać się niezwykle trudnym wyzwaniem, radykalnie zwiększającym koszt polskiej niepodległości. (…)

Ropa naftowa narzędziem polityki

Niemal zaraz po rozpadzie ZSRR część elit politycznych, zwłaszcza powiązanych z resortami siłowymi, zmiany w Europie Środkowo-Wschodniej postrzegała jako katastrofę. Przed FR stanęło zadanie odbudowania strefy wpływu w przestrzeni poradzieckiej. Ważnym celem stało się niedopuszczenie krajów Europy Wschodniej do wstąpienia do UE i NATO. W katalogu metod uwzględniono między innymi użycie nacisku ekonomicznego i utrzymanie uzależnienia tych krajów od dostaw surowców energetycznych i rosyjskich rynków zbytu. Jak się okazało w 2008 i 2014 roku, Rosja nie cofnęła się przed środkami militarnymi.

Państwa przestrzeni postradzieckiej przyjmowały różne strategie rozwoju i różnie próbowały układać swoje relacje z FR, a także ogólnie rozumianym Zachodem. W latach 90. XX w Ukraina, Białoruś, Gruzja, Armenia, Mołdawia przyjęły zasadę wielowektorowości, co skończyło się dla Białorusi i Armenii wejściem w rosyjską strefę wpływów, a dla Ukrainy i Gruzji oddaleniem na czas nieznany dołączenia do państw Zachodu.

Białoruś jest przykładem kraju, który próbował wyzyskać dobre stosunki polityczne z FR dla budowania swojej strategii rozwoju gospodarczego. Niższa od rynkowej cena ropy dostarczana Białorusi przez FR wstrzymywała potrzebne reformy rynkowe, pozwalała utrzymywać archaiczną gospodarkę białoruską, nie wymuszała także zmian w zarządzaniu samym białoruskim przemysłem przetwórstwa ropy. Polityka ścisłego sojuszu z FR nie uchroniła, jak się okazało, białoruskiej branży rafineryjnej od wstrząsów związanych z redukcją zniżek i rabatów na importowaną ropę z FR. Systemowa nieufność strony rosyjskiej do wszystkich partnerów, nawet tych blisko związanych z polityką FR, powodowała jednak próby trwałej politycznej integracji nawet tak wiernego i ideowego sojusznika, jakim jest Białoruś rządzona przez prezydenta Łukaszenkę. Białoruś musiała dostroić swoją politykę do rosyjskich oczekiwań. Obecnie w jej relacjach z FR obowiązuje nadal mechanizm zależności funkcjonujący w czasach RWPG między ZSRR a jego satelitami. Państwo staje przed dylematem, co dalej: bronić niezależności, czy też dać się wchłonąć przez większego partnera? Polska, choć jest dużym dostarczycielem dewiz dla FR i Białorusi, nie potrafi wykorzystać swojej pozycji dla realizacji własnych celów politycznych. Dla polskich polityków i menedżerów przedsiębiorstw naftowych przykład białoruski powinien być ważną lekcją.

Państwa nadbałtyckie, przewidując zagrożenia dla swojej państwowości ze strony FR, od początku odzyskania niepodległości obrały wektor proatlantycki i proeuropejski. Zwieńczeniem ich starań było wstąpienie do Sojuszu Atlantyckiego i UE w 2004 r.

W Gruzji od 2 do 23 listopada 2003 r. miała miejsce tzw. rewolucja róż. W następstwie sfałszowania wyborów prezydenckich (potwierdzonych w raporcie OBWE) przez popieranego przez Kreml prezydenta Eduarda Szewardnadze nastąpiły masowe protesty społeczne. Po zwycięstwie „rewolucji” nowo wybrane rządy deklarowały przestawienie wektora polityki zagranicznej na bardziej prozachodni.

W 2004 r. wybuchły protesty na Ukrainie, nazwane „pomarańczową rewolucją”. Ich przyczyną także było sfałszowanie wyborów prezydenckich przez polityka powiązanego ze środowiskami prorosyjskimi. I w tym przypadku po dojściu do władzy nowego establishmentu politycznego i zorientowaniu ukraińskiej polityki na Zachód doszło do prób ekonomicznego uniezależnienia się od FR.

Wielką przeszkodą w osiągnięciu celów nowych rządów w Gruzji i na Ukrainie stanowi uzależnienie tych państw od rosyjskiego rynku i rosyjskich surowców. Jako jeden ze sposobów rozwiązania tego problemu państwa te przyjęły zbudowanie obszarów biznesu niezwiązanych z rynkiem FR. Priorytetem stało się uniezależnienie od rosyjskiego sektora wydobywczego. Już w końcu lat 90. XX w. rozważano pomysły na dywersyfikację dostaw ropy naftowej i gazu w oparciu o złoża kaspijskie Azerbejdżanu i innych krajów regionu. Po 2004 r. projekty te znalazły się w agendzie działań politycznych. Tak powstały plany południowego korytarza transportowego EAKTR dla przesyłu ropy i White Stream dla gazu. Istotny element w budowie nowej architektury bezpieczeństwa energetycznego miał przypaść Polsce. Kontrakcja FR była natychmiastowa.

Oddane pod kontrolę kapitału rosyjskiego rafinerie ropy naftowej na Ukrainie, wykorzystując swoją pozycję, podwyższyły ceny paliw na rynku ukraińskim. Spowodowało to kontrakcję władz ukraińskich – zniesienie cła na paliwa. Rynek ukraiński został zalany tanim importem produktów rafineryjnych z Białorusi i Rosji. Rosyjscy właściciele zawiesili produkcję paliw na Ukrainie, nie chcąc inwestować w modernizowanie ukraińskich rafinerii, skoro można zarabiać na sprzedaży importowanych paliw. Ukraina przestała się liczyć na rynku przetwarzania ropy naftowej.

W 2008 r. FR zaatakowała Gruzję pod pretekstem obrony praw do samostanowienia „narodu osetyńskiego”. Została zakwestionowana suwerenność Gruzji nad ważnymi rurociągami biegnącymi przez ten kraj.

Podjęto również działania zmierzające do odsunięcia zdecydowanie prozachodniej ekipy rządzącej i zamienienie jej na polityków uległych woli Kremla. Następstwem działań FR było zamrożenie inwestycji infrastrukturalnych na azymucie północ–południe, omijających FR w Europie Środkowo-Wschodniej.

Przegrana PiS w wyborach parlamentarnych w 2008 r. i śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego zamroziły udział Polski w projekcie połączenia polskiej infrastruktury ropociągowej z rurociągami przechodzącymi przez Ukrainę, Gruzję i Azerbejdżan.

Aneksja Krymu uniemożliwiła realizację projektu White Stream – połączenia złóż gazu w Azerbejdżanie podwodnym gazociągiem z Ukrainą. Proces uniezależnia się gospodarek tych państw od FR przebiegałby szybciej, gdyby udało się te projekty zrealizować.

Odessa jednak została przez Ukrainę obroniona. Czy zatem zostanie zrealizowana w końcu inwestycja połączenia polskiej i ukraińskiej infrastruktury przesyłu ropy? Czas pokaże.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya pt. „Polski przemysł rafineryjny w pętli zależności” znajduje się na s. 10 i 11 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya pt. „Polski przemysł rafineryjny w pętli zależności” na s. 10 i 11 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wzburzenie i zamieszki w Libanie. Obraz „Szwajcarii Bliskiego Wschodu” i kraju cudu gospodarczego legł w gruzach

W Libanie przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnej polityce otwartych drzwi.

Witold Dobrowolski, Mariusz Patey

Zdjęcia: Witold Dobrowolski

11 lutego br. w Bejrucie doszło do kolejnych zamieszek i starć protestujących, najczęściej młodych ludzi, z policją i wojskiem. Użyto armatek wodnych gazów łzawiących, a z drugiej strony – kamieni. Polski turysta może czuć się zdezorientowany. Widzi nowoczesne wieżowce i drogi, a jednocześnie – rozgoryczonych sytuacją polityczną i gospodarczą Libańczyków. Dlaczego od dłuższego już czasu ludzie chodzą pod parlament wyrażać niezadowolenie? (…)

Gospodarka Libanu, wyspecjalizowana w świadczeniu usług finansowych dla bogatych państw Zatoki Perskiej, nie potrafi odzyskać dawnej świetności. Przyczyn można wymieniać wiele. Według obserwatora z zewnątrz, kiedy w Libanie trwały walki, państwa Zatoki Perskiej zaczęły inwestować we własną infrastrukturę instytucji finansowych. Nie przypadkiem w amerykańskim Citi Banku głównymi akcjonariuszami zostali saudyjscy inwestorzy. W imię spokoju ostatnimi czasy w rządach Libanu uczestniczą ministrowie kojarzeni z organizacją szyitów – Hezbollahem.

W USA, Izraelu i państwach UE Hezbollah, powiązany z Iranem i Syrią, jest uważany za organizację terrorystyczną.Ten fakt tym bardziej ogranicza napływ do Libanu kapitałów z USA i państw Zatoki Perskiej.

Kolejne rządy libańskie nie potrafiły znaleźć nowego pomysłu na kraj, co gorsza, niemal wszyscy politycy tradycyjnych ugrupowań politycznych stracili zaufanie Libańczyków ze względu na szerzącą się korupcję, nepotyzm, układy rodzinne, klanowe i towarzyskie na wszystkich szczeblach władzy, w tym i w wymiarze sprawiedliwości. Bogactwo polityków razi szczególnie w czasach stagnacji gospodarki.

Uchodźcy w Libanie. Lekcja dla Polski

Liban, liczący 4,5 mln mieszkańców, to także kraj uchodźców. Wielu z nich przybyło w kolejnych falach, począwszy od 1948 r., z ogarniętej wojną i poddanej czystkom etnicznym Palestyny. W Libanie uzyskali schronienie, ale ich organizacje traktowały terytorium Libanu jako bazę wypadową na obszar wrogiego Izraela. Doprowadziło to do militarnych akcji Izraela i stało się jedną z przyczyn wojny domowej. Od 2011 r zaczęli licznie przybywać uchodźcy z Syrii. (…)

Odwiedzając Liban, przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnie prowadzonej polityce otwartych drzwi. Nasz kraj, do którego już przyjechało 2 mln Ukraińców wskutek tamtejszego kryzysu ekonomicznego wywołanego wojną, nie jest przygotowany instytucjonalnie i kulturowo do prowadzenia skutecznych działań integracyjnych, tak jak byłe kraje kolonialne.

Duża liczba uchodźców przybywająca w krótkim czasie może wywołać problemy społeczne w społeczeństwie polskim i wśród nowo przybyłych. Pomagajmy tak, by sobie nie szkodzić.

(…) Tragedia losu chrześcijan polega na tym, że byli wyniszczani i wyrzucani z domów przez radykalnych bojowników islamskich walczących z Assadem. Strategie przetrwania wypracowywane przez setki lat nie zadziałały. W obozach dla uchodźców chrześcijanie jako mniejszość często byli dyskryminowani przez uchodźców muzułmańskich i zajmowali najniższe szczeble drabiny społecznej. Odpowiednie instytucje ONZ z rzadka dostrzegały ten problem.

W Libanie angażują się polskie organizacje charytatywne: Caritas, Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polskie Centrum Pomocy Charytatywnej i inne. Niosą znaczącą pomoc, organizując pomoc medyczną, zapewniając namioty czy całe wioski kontenerowe. Organizują także pomoc rozwojową ważną dla lokalnych mieszkańców, np. rozbudowę oczyszczalni ścieków. Polityka pomocy na miejscu jest bardziej efektywna i może trafić do większej ilości osób w ramach posiadanego budżetu.

Protesty – zwiastun nowej ery?

(…) To jeden z paradoksów tego państwa: konserwatyzm stosunków społecznych współegzystuje z liberalnymi rozwiązaniami gospodarczymi, dużym udziałem kapitału prywatnego w PKB kraju. Wiele obszarów tzw. usług publicznych, np. służba zdrowia, energetyka, usługi komunalne – wymaga reform.

(…) Powstają nowe inicjatywy polityczne głoszące potrzebę transparentności, walki z korupcją, a także z pamiętającym czasy Francuzów systemem parytetów ze względu na przynależność religijno-etniczną. Wspomniane na początku protesty są także okazją do autopromocji wielu małych, skrajnych ugrupowań lewicy. Uczestnicy protestów nie wierzą jednak partiom i przywódcom. Tworzą ruch bez spójnego programu reform. Mimo przekonania o odpowiedzialności polityków rządzących dotychczas ugrupowań za problemy Libanu, nowe inicjatywy polityczne są przyjmowane z dystansem. Protestujący obawiają się, że na ich plecach przyjdą do władzy kolejni skorumpowani politycy, a los ludzi się nie zmieni.

Tylko część uczestników protestów to osoby biedne, pochodzące z ubogich szyickich dzielnic Bejrutu. Spotykaliśmy wśród protestujących także dobrze wykształconych przedstawicieli klasy średniej, studentów renomowanych uczelni.

Niestety należy się obawiać, że samo doprowadzenie do transparentności w polityce i dobrych praktyk w organach państwa nie wystarczy. Także zniesienie systemu parytetów, choć przybliży kraj do współczesnych modeli demokracji typu liberalnego, bez aktywnych działań przyciągających kapitały inwestujące w realną gospodarkę opartą na wiedzy nie spełni oczekiwań społecznych, a są one niemałe. 75% pracujących Libańczyków dostaje wynagrodzenia miesięczne ponad 1260 USD. Zarobki w Libanie na tle regionu są wysokie. (…)

Próba blokady parlamentu i gwałtowne starcia

12 lutego na godzinę 11 zaplanowana była sesja parlamentu mająca doprowadzić do sformowania nowego rządu zjednoczonej koalicji. Spotkało się to z silnym sprzeciwem opozycji i demonstrantów, którzy zapowiedzieli tego dnia blokadę gmachu parlamentu (…). W noc przed sesją parlamentu na placu Męczenników zbierali się młodzi ludzie, by o świcie przystąpić do blokady (…). Wśród nich były osoby w wieku studenckim, szkolnym, ale również ludzie starsi.

Jedną trzecią stanowiły kobiety, których duże zaangażowanie w protesty i traktowanie ich na równi z mężczyznami to cecha Bejrutu jako jednej z oaz pod tym względem na Bliskim Wschodzie.

Mężczyźni i kobiety zaczęli ciskać kamieniami w kierunku armatek i oddziałów prewencji policji, na co odpowiedziano wystrzałami gazu. Takie starcia trwały parę godzin. (…) Wielu funkcjonariuszy policji nie było również w stanie powstrzymać emocji i ciskało w demonstrantów kamieniami. Uczestnicy protestów, którzy podczas starć dostali się w ręce funkcjonariuszy, byli bici do nieprzytomności na oczach prasy, a następnie ciągnięci po asfalcie do miejsc przetrzymywania. Ostatecznie tego dnia policja przy wsparciu wojska spacyfikowała demonstrację, spychając jej uczestników z okupowanego placu Męczenników, do czego użyła m.in. kilkudziesięciu kanistrów z gazem łzawiącym. Nieprzygotowanie i zaskoczenie demonstrantów wobec użycia gazu spowodowało ich rozproszenie i ustanie walk jeszcze przed zapadnięciem zmroku. W walkach rannych zostało kilkadziesiąt osób z policji, armii i demonstrantów.

Ostatecznie 84 na 128 deputowanych wzięło udział w obradach parlamentu i ta liczba wystarczyła, żeby oficjalnie sformowano nowy rząd. Protestujący, liczący na przyspieszone wybory parlamentarne, nie osiągnęli swego celu.

Cały artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” znajduje się na s. 16 i 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” na s. 16 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Lenina na portrecie przemalowałem na Hitlera, bo budził we mnie sprzeciw kult bolszewickich przestępców

Zostałem porwany i byłem terroryzowany przez rosyjski kontrwywiad – próbowano mnie zwerbować do współpracy, torturowano, topiono w przerębli, wywieziono do lasu, grożąc rozstrzelaniem.

Halina Pencko, Mariusz Patey, Anatol Kalinowski

Anatol Szułudko-Kalinowski, ukraiński działacz społeczno-polityczny, wywodzi się z drobnego polskiego ziemiaństwa Kalinowskich, osiadłego w Krzemieńczuku w obwodzie połtawskim na terenie dzisiejszej Ukrainy. W 1921 roku [po pokoju ryskim w stosunku do polskich rodzin, które nie były w stanie wyjechać do odrodzonej Polski, rządy bolszewickie rozpoczęły pierwsze zorganizowane represje; przyp. red.] w nocy do mieszkania rodziny nagle wpadło sowieckie czeka – policja polityczna sowieckiej Rosji, stosująca terror w skrajnej postaci – i zażądało opuszczenia mieszkania w trybie natychmiastowym. Pozwolono zabrać tylko parę worków rzeczy i wywieziono 45 km od Krzemieńczuka, na wieś w pobliżu Kozielszczyzny. Wywiezieni bez jakichkolwiek dokumentów tożsamości, musieli pracować niewolniczo, bez wynagrodzenia, po 15 godzin, w utworzonym tam kołchozie. I tak aż do lat sześćdziesiątych.

Po przegranej przez Rosję Sowiecką Bitwie Warszawskiej osoby aktywnie nie popierające bolszewików, Ukraińcy i Polacy odbierani byli przez władze sowieckie jako piłsudczycy i petlurowcy, czyli wrogowie. Władza radziecka zemściła się, wywołując na ziemiach Ukrainy pierwszy zorganizowany sztuczny głód w tragicznych latach 1922–1923 i kolejny w latach 32–33, by ostatecznie złamać opór społeczeństwa. Nastąpiły też czystki etniczne. Na opustoszałych terenach osiedlano Rosjan, a Donbas, gdzie czystki były największe, zasiedlano rosyjskimi więźniami kryminalnymi.

Od wczesnej młodości wiedział o swoich korzeniach i na nich budował tożsamość. Wraz z pogłębieniem znajomości historii własnego rodu, przekazywanej przez pokolenia, poznawał dramatyczne dzieje narodów zamieszkujących ZSRR. Poznawszy prawdę, walczył z komunizmem, obalając propagandowe mity w bezpośrednich rozmowach z rówieśnikami i nauczycielami.

Obecnie mieszka w Polsce. Inspirowany ideą Międzymorza, stara się budować pomost w stosunkach między Polską i Ukrainą.

Proszę opowiedzieć o swojej drodze życia.

Zaczęło się od sprzeciwu. Dopiero później pojawiło się działanie. Już jako uczeń z mundurków pionierów zrywałem chusty, ignorowałem pochody pierwszomajowe, upowszechniałem informacje pochodzące z radia Głos Ameryki. Sprzeciw budził we mnie kult bolszewickich przestępców. Lenina na portrecie przemalowałem na Hitlera. Przypominam sobie, jak bardzo oburzyło mnie i zdenerwowało, kiedy 23 lutego, z okazji dnia armii radzieckiej i floty, w mojej klasie śpiewali: „Pomniat psy otamany, pomniat polskije pany, konarmiejskije nasze sztyki”. Wybiegłem wtedy na ulicę i rzuciłem cegłą w okno.

A kiedy 9 maja nasz podpity sąsiad chwalił się, jak to we wrześniu 1939 roku czołgiem rozjeżdżał Polaków broniących Polski, moja mama, mając na uwadze, że Hitler i Stalin rozpoczęli wojnę II światową, nazwała tego „weterana” ss-manem sowieckim, a ja zerwałem z niego medale.

Za takie gesty i działania wyrzucano mnie wielokrotnie ze szkoły, a mamę z pracy. Gnębiła nas milicja, a potem KGB! Próbowaliśmy wyemigrować do USA, ale nie wypuszczano nas ze Związku Radzieckiego.

Pod koniec lat 80. wraz z mamą działałem w organizacji RUCH (1989–1999), potem tworzyłem organizację młodzieżową SNUM (Sojuz Niezależnej Ukraińskiej Młodzieży). Paliliśmy flagi sowieckie, rozdawaliśmy ulotki i gazety antysowieckie. KGB oskarżyło mnie o działania antysowieckie, ale ponieważ w 1990 roku Sowieci oficjalnie już nie więzili za sprawy polityczne, sprawę zlecono milicji, by oskarżyła mnie o chuligaństwo. Aresztowano mnie i w celu zastraszenia urządzono mi – „chuliganowi” – pokazowy proces. Jednak ludzie nie dali się nabrać i przyszli z żółto-niebieskimi flagami, wykrzykując: „wolność dla więźnia politycznego!”. Rozprawa trwała około 40 minut, bo wyrok już był przygotowany wcześniej i dostałem 4 lata więzienia. W tym samym czasie, za takie samo „chuligaństwo” trafił do więzienia Stepan Hmara.

Podczas pobytu w więzieniu zgłębiałem historię i opisywałem zbrodnie komunistów, także tortury, które stosowano wobec mnie za przekonania polityczne. Z więzienia wyszedłem 8 sierpnia 1994 r. i wróciłem do działalności politycznej w partii RUCH. Działając w ukraińskich patriotycznych organizacjach, przede wszystkim miałem na celu ujawnianie prawdy o zbrodniach popełnianych przez Sowietów i ich agentów na terenach dzisiejszej Ukrainy, o tym, jak podszywając się pod różne organizacje nacjonalistyczne, skłócali Polaków z Ukraińcami, co do dziś ma swoje konsekwencje.

Poza działaniem w patriotycznych organizacjach ukraińskich, współpracowałem i współpracuję z Polakami, którzy pomagają mi w licznych inicjatywach na rzecz polskiej społeczności na Ukrainie. Kiedy zamordowano dziennikarza Georgija Gongadzego, jako członek partii RUCH wyjechałem na protest do Kijowa. W styczniu 2001 r. wstąpiłem do partii UNA-UNSO, żeby w radykalny sposób zwalczać prezydenta Kuczmę, wspierać inicjatywę Międzymorza, zbliżać Ukrainę z Polską, odcinać od banderowców, a prowadzić na dobrą drogę petlurowską. Przekonywałem do zmiany partyjnej symboliki.

Według mnie symbolikę, która miała kojarzyć się z nazistowską, celowo wprowadzali – od powstania partii w 1991 roku – agenci GRU, którymi partia wtedy była nasycona.

Wyjeżdżałem wielokrotnie do Polski, by konsultować temat Międzymorza i sprawę badań zbrodni popełnionych na Polakach, np. na Wołyniu i w Katyniu. Zapraszałem też na do szkoły w Krzemieńczuku ludzi z różnych środowisk: doktora historii Tomasza Szczepańskiego – na wykład i wystawę o zbrodni katyńskiej (z udziałem wicekonsula RP w Charkowie p. Anity Staszkiewicz), Wiktora Marenicza – przewodniczącego obwodowej organizacji Związku Polaków na Ukrainie, studentów, przedstawicieli tamtejszej inteligencji i organizacji społecznych.

Kwatera żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej na cmentarzu Prawosławnym w Warszawie, 2017 r. Na zdjęciu: Anatol
Kalinowski, Rafał Dzięciołowski, Przemysław Czyżewski (Fundacja Wolność i Demokracja) i Mariusz Patey (Instytut im.
Romana Rybarskiego) | Fot. z archiwum A. Kalinowskiego

 

Z mojej inicjatywy w Krzemieńczuku posadzono Katyński Dąb Pamięci na cześć podporucznika Wojska Polskiego, Bronisława Urbańskiego, zamordowanego w lesie katyńskim w marcu 1940 roku. Najbardziej jednak przeszkadzałem SBU – Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy – jako autor książki Kozelszczyńskyj sobor żachiw, opartej na dokumentach o zbrodni katyńskiej [Obóz jeniecki w obwodzie krzemieńczuckim na Ukrainie był założony w celu przetrzymywania polskich jeńców wojskowych, a po ich zamordowaniu – jeńców rumuńskich. Istniały relacje świadków o prowadzeniu badań biologicznych i chemicznych na polskich jeńcach przez sowieckich odpowiedników dr. Mengele. Przyp. red.]. Byłem też inicjatorem tablicy upamiętniającej ofiary tej zbrodni, za co Polska nagrodziła mnie medalem. Za takie działania byłem prześladowany przez SBU i musiałem wyjechać do Polski (13.08.2013 r.), a medal mogłem odebrać dopiero w 2015 roku.

Kiedy zaczął się Majdan, postanowiłem zaryzykować i w listopadzie 2013 r. wróciłem, by walczyć z reżimem Janukowicza. Moje tam starania, by zbliżać patriotów polskich i ukraińskich, bardzo przeszkadzały politycznemu interesowi Rosji, więc tak pobili mnie tituszki (chuligani wynajęci do bicia demonstrantów; przyp. red.), że wylądowałem w szpitalu, a potem zostałem porwany i byłem terroryzowany przez rosyjski kontrwywiad  – próbowano mnie zwerbować do współpracy, torturowano, topiono w przerębli, wywieziono do lasu, grożąc rozstrzelaniem.

Z nałożonego wtedy na mnie aresztu domowego udało mi się uciec na Majdan, a tego samego dnia (11.02.2014 roku) wieczorem zastrzelono sędziego Łobodenkę. Następnego dnia w mediach Janukowicz, minister spraw wewnętrznych Zacharczenko i prokurator generalny Ukrainy Pszonka oskarżyli mnie o to zabójstwo, mimo że miałem alibi, poświadczone przez setki świadków.

Tylko dzięki długiemu łańcuchowi ludzi dobrej woli (począwszy od polskiego Konsula Generalnego w Charkowie Jana Granata przez przyjaciół z partii i Polski) udało mi się uciec do Polski. Już bezpieczny, płakałem z radości i całowałem polską ziemię.

Od 18 lutego 2014 r. mieszkam w Warszawie, a w marcu ukraińscy milicjanci (jeszcze niezlustrowani) wystawili za mną, jako zbrodniarzem kryminalnym, list gończy.

Działając w ukraińskich patriotycznych organizacjach, przede wszystkim miałem na celu ujawnianie prawdy o zbrodniach popełnianych przez Sowietów i ich agentów, działających na terenach dzisiejszej Ukrainy, o tym, jak podszywając się pod różne organizacje nacjonalistyczne, zakłócali stosunki polsko-ukraińskie, co do dziś ma swoje konsekwencje.

Moja działalność nie ogranicza się tylko do patriotycznych organizacji ukraińskich, ale współpracowałem i współpracuję z prominentnymi Polakami, którzy pomagają mi w niekończących się badaniach i inicjatywach na rzecz polskiej społeczności na Ukrainie, jak choćby dotyczących zmian nazw ulic na cześć Polski (w 2015 roku przekonałem Urząd Miasta Krzemieńczuk, by jedną z ulic upamiętnić nazwiskiem podporucznika Wojska Polskiego Bronisława Urbańskiego). W 2015 r. też ze mną i Mariuszem Pateyem spotkał się Piotr Bajsa i podpisał oświadczenie regulujące stosunki polsko-ukraińskie, które wcześniej już podpisałem ja i z polskiej strony: dyrektor instytutu Romana Rybarskiego Mariusz Patey, legendarna liderka Solidarności Walczącej Jadwiga Chmielowska, przewodniczący partii KPN Adam Słomka oraz działacz opozycji antykomunistycznej Adam Borowski.

11.11.2015 r. zaprosiłem ukraińskich patriotów z UNA-UNSO: Igora Jeremija i przewodniczącego partii KUN Stepana Braciunia na obchody polskiego Dnia Niepodległości. Z tej okazji podpisaliśmy oświadczenie o upamiętnieniu Wołynia, złożeniu kwiatów. To stało się już niemal tradycją, bo potem kwiaty składali ukraińscy żołnierze ATO (Antyterrorystyczna Operacja na wschodzie Ukrainy) na czele z Ihorem Mazurem, i nie tylko…

Dziś nadal mieszka Pan w Polsce i angażuje się w działania na rzecz zbliżenia polsko ukraińskiego. Dlaczego uważa Pan rozwój wzajemnych kontaktów za ważny?

Bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Polski i odwrotnie. Ukraina zawsze była bliżej Polski niż Rosji. To systemy totalitarne, zakłamując historię, próbowały forsować wersję, że jest inaczej. Przecież podobnie już kiedyś manipulowano Kozakami i hajdamakami. Władza ZSRR robiła oczywiście wszystko, żeby zatrzeć ślady swoich zbrodniczych działań, tak jak w przypadku Zbrodni Wołyńskiej, a przy okazji zatajono historie o Ukraińcach ratujących Polaków podczas tej okrutnej rzezi.

Cały wywiad Haliny Pencko i Mariusza Pateya z Anatolem Kalinowskim pt. „Anatol Kalinowski – patriota Polski i Ukrainy” znajduje się na s. 19 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Wywiad Haliny Pencko i Mariusza Pateya z Anatolem Kalinowskim pt. „Anatol Kalinowski – patriota Polski i Ukrainy” na s. 15 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Igor Mazur, ukraiński działacz niepodległościowy, jest uważany przez służby rosyjskie za osobę szczególnie niebezpieczną

Igor Mazur uważa, że Polska i Ukraina powinny współpracować i ocieplać relacje, zamiast podgrzewać negatywne emocje związane z tragicznymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej i zaraz po niej.

Mariusz Patey

Igor Mazur, ukraiński radykalny działacz niepodległościowy i narodowy został uznany przez służby rosyjskie, a także – co może dziwić – i niemieckie, za osobę szczególnie niebezpieczną. Jego nazwisko umieszczono na tzw. liście poszukiwanych przez Interpol. (…) Wielokrotnie uczestniczył w różnych działaniach na rzecz porozumienia wspólnie ze stroną polską.

Jako jeden z wielu ukraińskich i polskich działaczy narodowych i niepodległościowych podpisał deklarację, której sygnatariusze wyrazili wolę, by współpraca między Polską i Ukrainą odbywała się w pokoju, na wzajemnie korzystnych zasadach, z poszanowaniem nienaruszalności granic, integralności terytorialnej i niemieszania się w wewnętrzne sprawy naszych państw. W kwestiach historycznych nie poparł umieszczania w panteonie bohaterów narodowych swojej ojczyzny tych bojowników o niepodległość Ukrainy, którzy dopuszczali czystki etniczne jako metodę realizacji celów politycznych, uczestniczyli w ich planowaniu i realizacji; którzy mordowali ludność cywilną. Oddał hołd polskim ofiarom tych zbrodni, składając kwiaty i modląc się pod Pomnikiem Ofiar Wołynia w Warszawie.

Igor Mazur radykalizm rozumie jako konkretne działanie na rzecz swojego kraju. Chce Ukrainy wolnej i niezawisłej, zorganizowanej jako demokratyczne państwo prawa, bez patologii – korupcji, kolesiostwa i nepotyzmu. Nie akceptuje dyktatury brunatnej, czerwonej czy jakiejkolwiek innej. Działa na rzecz zbliżenia krajów i narodów Międzymorza.

Ostatnio komuś jego aktywność zaczęła przeszkadzać. Widocznie Igor Mazur psuł wizerunek nacjonalistów jako antypolskich banderowców czyhających na polski Przemyśl. Tymczasem coraz więcej patriotów ukraińskich zaczęło iść w jego ślady, nie chcąc obniżać w Polsce poziomu sympatii dla Ukrainy i Ukraińców.

Niestety ktoś jest bardzo zdeterminowany, by nie dochodziło do kontaktów środowisk patriotycznych z Ukrainy i Polski. Pojawiły się różne prowokacje uderzające z Igora Mazura. Na przykład zażądano umieszczenia go – na wniosek niemieckich antyfaszystów – na liście osób niepożądanych w strefie Schengen.

Polska ambasada, na prośbę między innymi działaczy współpracującego z Igorem Mazurem Stowarzyszenia Ruch Edukacji Narodowej, zbadała jego przypadek i nie dopatrując się szkodliwości w jego działalności, udzieliła mu wizy krajowej, by mógł kontynuować pracę na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego.

Co w tej sprawie niezwykłe, to determinacja wrogów polsko ukraińskiej współpracy. Przed jego planowanym przyjazdem do Polski został on wpisany – tym razem na wniosek Federacji Rosyjskiej – na listę poszukiwanych przez Interpol. Na szczęście Polska administracja i czynniki polityczne wykazały się przytomnością umysłu. Igor Mazur, wobec niespełnienia formalnych wymagań przez stronę wnioskującą o jego zatrzymanie, został uwolniony i mógł wrócić do domu. Jednak sprawa nie została jednoznacznie zakończona. Ciekawe, czy polski sąd, kiedy pojawią się wymagane dokumenty z FR, także wykaże zdrowy rozsądek? (…)

Pokojowa Formuła Mazura

Mając wiarę i przekonanie, że wartości wspólnoty międzynarodowej, na jakich oparta jest dotychczasowa architektura bezpieczeństwa i zasady współpracy międzynarodowej, są w dalszym ciągu żywe, proponujemy 6 punktów, które się wprost do tych zasad i wartości odwołują:

  1. Przywrócenie ukraińskiej suwerenności nad terytorium, którego nienaruszalność gwarantuje Memorandum Budapesztańskie z 1994 r., tj. Krymu i okupowanej części Donbasu.
  2. Zwolnienie jeńców i więźniów politycznych – obywateli Ukrainy przetrzymywanych przez Federację Rosyjską i nielegalne organizacje okupujące część terytorium Donbasu.
  3. Wycofanie rosyjskich wojsk i grup zbrojnych z terytoriów okupowanych.
  4. Zobowiązanie Federacji Rosyjskiej do niemieszania się w wewnętrzne sprawy Ukrainy.
  5. Wypłacenie przez Federację Rosyjską rekompensat za straty wynikłe z działań wojennych.
  6. Zobowiązanie się międzynarodowej wspólnoty państw demokratycznych do niedopuszczania:– do sytuacji, by międzynarodowe organizacje, takie jak Interpol, Rada Europy, OBWE, były wykorzystywane przez niedemokratyczne państwa do realizowania swoich politycznych interesów niezgodnie z rolą, do jakiej te organizacje zostały o powołane;
    – do praktyk ludobójstwa etnicznego i czystek etnicznych jako narzędzia polityki.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Sprawa Igora Mazura” oraz list stowarzyszenia Ruch Edukacji Narodowej do Przedstawicielstw Interpolu w Kijowie i w Warszawie znajdują się na s. 4 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Sprawa Igora Mazura” oraz list stowarzyszenia Ruch Edukacji Narodowej do Przedstawicielstw Interpolu w Kijowie i w Warszawie na s. 4 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Autorytarne rządy boją się niezależnych społeczeństw. Czy historia zatoczy koło? Protesty społeczne w Hongkongu

Młode pokolenie Hongkończyków zainicjowało dyskusję o swojej przyszłości po 2047 roku. Poczucie odrębności i wspólny los to czynniki narodotwórcze. Czy na naszych oczach tworzy się nowy naród?

Mariusz Patey

31 marca 2019 r. w Hongkongu rozpoczęły się protesty i demonstracje przeciwko stopniowemu ograniczeniu autonomii tej enklawy przez rządy w Pekinie. Zaburzyło to europejską perspektywę postrzegania Chin jako w miarę jednorodnego kulturowo i politycznie państwa. (…)

Policjant stosuje miotacz gazu pieprzowego wobec demonstranta | Fot. W. Dobrowolski

Polska i cała społeczność Zachodu musi uważnie przyglądać się polityce chińskiej wobec Hongkongu, zachęcając Pekin nie tylko do symetrycznego otwarcia swojej gospodarki na produkty, usługi i kapitały z zewnątrz, ale i do stosowania standardów państwa prawa, ochrony własności prywatnej, w tym intelektualnej. Zgoda Polski na chińskie reguły w obrocie gospodarczym spowoduje wysokie deficyty w handlu z Chinami, a rozbudowa szlaków komunikacyjnych będzie głównie ułatwieniem dla chińskiego eksportu, uderzając w polskie firmy produkcyjne. Polska, pomna swojej przeszłości, nie może być bierna wobec łamania praw obywatelskich w Chinach, w tym swobody praktyk religijnych. W relacjach z ChRL, z uwagi na olbrzymią dysproporcję między potencjałem Polski i Chin, Polska powinna współpracować ze swoimi sojusznikami i partnerami z UE i USA. (…)

Kiedy w 1998 r. Chiny przejęły tę byłą brytyjską kolonię, zadeklarowały politykę w myśl zasady „jeden kraj, dwa systemy”. (…) Choć Chiny zobowiązały się do utrzymywania niezależności Hongkongu do 2047 r., to część społeczeństwa Hongkongu już dziś obawia się o przyszłość enklawy i jej, choć ułomnej, to jednak demokracji. (Hongkong jest zarządzany jak korporacja, z ograniczonym udziałem obywateli).

Pierwsze oznaki zmian na gorsze pojawiły się z początkiem XXI w. Próby ograniczenia praw i wolności Hongkończyków wywołały protesty 1 VII 2003 i 1 VII 2004 r. Władze chińskie zdecydowały się wówczas na wycofanie z najbardziej kontrowersyjnych propozycji, co dowodzi, że strona chińska podchodzi pragmatycznie do polityki.

Chińskie postulaty są formułowane z uwzględnieniem rozwiązań kompromisowych. To może być wskazówką dla naszej strategii prowadzenia negocjacji z chińskimi komunistami. Istotne przy tym jest sformułowanie jednolitej linii wszystkich państw Zachodu.

Zaczęto wciągać w struktury policyjne Hongkongu osoby z interioru. Wobec dużego poczucia odrębności Hongkończyków, wywołało to frustrację i niechęć, zwłaszcza przedstawicieli młodego pokolenia, w tym wielu studentów, a nawet licealistów.

Rozbudowa infrastruktury transportowej między ośrodkami miejskimi położonymi w Chinach Ludowych wzbudza w mieszkańcach enklawy obawę przed utratą odrębności i rozpłynięciem się w chińskim społeczeństwie. Kwestionowane są koszty i sens angażowania kapitału z Hongkongu.

Także napływ osób z Chin kontynentalnych budzi sprzeciw. Według nie do końca sprawdzonych informacji na teren Hongkongu przybywa dziennie 150 nowych migrantów. Ma to, zdaniem wielu rdzennych Hongkończyków, negatywny wpływ na wysokość pensji i wzmacnia politycznie partie prochińskie.

Demonstranci na barykadach | Fot. W. Dobrowolski

Kolejnym krokiem miała być umowa o ekstradycji osób oskarżonych o przestępstwa przeciwko prawu ChRL. I właśnie decyzja o tej umowie stała się bezpośrednią przyczyną protestów. Co tydzień w soboty i niedziele młodzież spotyka się w różnych miejscach, artykułując swoje żądania. Strona chińska, nie zastanawiając się nad przyczynami protestów wynikających z potrzeb Hongkończyków, uwarunkowanych specyfiką rozwoju tej enklawy, obwinia o inspirację – wręcz płacenie za udział w protestach – zagraniczne ośrodki dywersji. (…)

Po próbach pacyfikacji protestów z udziałem chuliganów i prawdopodobnie chińskich służb, demonstracje przybrały charakter tzw. flash mob. Demonstranci nie tworzą jednolitej struktury. W organizowaniu zgromadzeń posługują się komunikatorami. Ma to jednak i tę słabą stronę, że policja może z łatwością wprowadzić w tłum prowokatorów i pokierować wydarzeniami w sposób niekorzystny dla wizerunku protestujących.

Szansą dla Hongkongu mogłaby być aktywna kontestacja społeczeństwa w Chinach kontynentalnych. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń jest jednak nieduże ze względu na sukcesy gospodarcze Pekinu oraz sprawnie działającą propagandę rządową.

Wobec poniesionych przez ChRL dużych inwestycji na politykę „soft power” istnieje szansa na skłonienie Pekinu do kompromisowych rozwiązań i rezygnację z użycia siły. Czynnikiem powstrzymującym Pekin od bardziej radykalnych kroków wobec Hongkongu jest także nadzieja na pokojowe przejęcie Tajwanu, gdzie wkrótce odbędą się wybory prezydenckie. A dużą szansę na zwycięstwo ma przedstawiciel Kuomintangu – partii nacjonalistycznej pozytywnie nastawionej do idei zjednoczenia.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Protesty społeczne w Hongkongu” można przeczytać na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Protesty społeczne w Hongkongu” na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dokąd zaprowadzi Turcję odnowienie nacjonalistycznej narracji w połączeniu z imperialnymi marzeniami jej przywódców?

W interesie Polski jest, by Turcja była strażnikiem pokoju ramach NATO, a nie nowym czynnikiem niestabilności w regionie ważnym także dla nas z uwagi na dywersyfikację dostaw surowców energetycznych.

Mariusz Patey

Nie chcę bronić postawy Donalda Trumpa wobec Kurdów syryjskich, ale trzeba w jego krytyce stosować umiar. „Sojusz kurdyjsko-amerykański” był wymierzony w ISIS, które zagrażało tak Kurdom (przypomnijmy sobie oblężenie Kobane), jak i obywatelom amerykańskim. Nie był zaś skierowany przeciw innym wrogom Kurdów – Turcji czy na przykład opozycji złożonej z syryjskich antyasadowskich „państwowców”. Tak samo Kurdowie nie zamierzali angażować się we wspieranie USA na przykład w Afganistanie. Kurdowie z Rożawy także nie palili się, by brać udział w jakiejś antyasadowskiej koalicji; wręcz przeciwnie, często wspierali Bagdad. (…)

Podejmując decyzję o ataku na Kurdów, Erdogan popełnia moim zdaniem błąd. Zapomniał, że w latach 70. ub. wieku Kurdowie o lewicowych poglądach byli narzędziem Basistów, a także służb ZSRS w działaniach właśnie przeciwko Turcji. Pod kuratelą amerykańską stanowili oni mniejsze zagrożenie dla Turcji niż wzięci z powrotem pod kontrolę Asada i jego sojuszników. A że zostaną przejęci – łatwo przewidzieć. Ktoś na pewno poda rękę Kurdom walczącym z tureckim najeźdźcą i to będzie ręka Asada. (…)

Turcja zapomniała, że polityka zdestabilizowania jej była niezmienną doktryną rosyjską od cara Piotra I. Gesty Putina wobec Ankary służą tylko rozszczelnieniu NATO. Turcja nie zbuduje swojej pozycji na imitacji działań Rosji, co najwyżej posłuży jako instrument silniejszemu graczowi.

Tak było w przypadku wsparcia separatyzmu abchaskiego czy poparciu tzw. aspiracji narodowych Gagauzów w Mołdawii. Pieniądze tureckie posłużyły Rosji do zwiększenia swojego stanu posiadania. Co tam zbudowała Turcja? Nic.

Po objęciu rządów przez Erdogana obudziły się pewne nadzieje na deeskalację konfliktu turecko-kurdyjskiego związane ze zmianą kemalistycznej doktryny z „jeden naród, jedno państwo” na bardziej empatyczne podejście do kwestii mniejszości. Wydawało się, że zmiana jego polityki wobec Kurdów będzie trwała. Pozwolono na pewną autonomię kulturalną, zgodzono się na rozwój oświaty kurdyjskiej. Niestety to już przeszłość. Dokąd zaprowadzi Turcję odnowienie nacjonalistycznej narracji w połączeniu z imperialnymi marzeniami jej przywódców, z nowymi przyjaciółmi w tle?

Jedno jest pewne: w interesie Polski jest, by Turcja była strażnikiem pokoju, sojusznikiem w ramach NATO, a nie nowym czynnikiem niestabilności w regionie ważnym także dla nas ze względu na jego rolę w polityce dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Komentarz do wycofania wojsk amerykańskich z Rożawy” można przeczytać na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Komentarz do wycofania wojsk amerykańskich z Rożawy” na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Potomkowie wolnych” – międzynarodowy obóz dla młodzieży polskiej, litewskiej i ukraińskiej, promujący idee Trójmorza

Młodzież zgodnie zauważyła, że kiedy narody Europy Środkowo-Wschodniej współpracowały z pomyślnym skutkiem, to mogliśmy razem skutecznie bronić swoich interesów. Na waśniach korzystał ktoś trzeci.

Mariusz Patey

Od 26 do 31 sierpnia bieżącego roku w nadmorskiej miejscowości Urzuf pod Mariupolem nad Morzem Azowskim w obwodzie donieckim na Ukrainie odbył się międzynarodowy obóz młodzieży pod nazwą „Potomkowie Wolnych”, promujący idee współpracy narodów i państw leżących między Morzem Czarnym, Bałtykiem i Adriatykiem. (…) Projekt został zrealizowany przy wsparciu i patronacie m.in. Ministerstwa Młodzieży i Sportu oraz władz regionu donieckiego, a organizatorami były ukraińskie organizacje młodzieżowe, w tym Korpus Junacki, kojarzony jako część wolontariackiego zaplecza pułku Azow.

Przyjąłem zaproszenie, aby dowiedzieć się, co myślą młodzi Ukraińcy i Litwini o nas, Polakach. Było to o tyle ważnym doświadczeniem poznawczym, że tzw. Ruch Azowski ma raczej złą prasę w Polsce, i to nie tylko w niszy znanej z orientacji prorosyjskiej.

W ramach zajęć odbyły się warsztaty z udziałem instruktorów organizacji harcerskich i młodzieżowych o charakterze patriotycznym i proobronnym z Litwy, Ukrainy i Polski. Miały one na celu wzajemne poznanie się i przedyskutowanie trudnych tematów związanych z sąsiedzkimi relacjami polsko-litewskimi i polsko-ukraińskimi. Grupy młodzieży wybierały swoich bohaterów i na przykładzie ich życiorysów próbowano dokonywać ocen tych postaci, stosując wiele kryteriów, tj. wartości etyczne, skutki ich działań, odniesienia do współczesności.

Fot. ze zbiorów M. Pateya

Młodzież litewska wybrała postać księcia Konstantego Ostrogskiego oraz księcia Witolda, współautora zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem 1410 roku.

Ukraińscy członkowie „Plastu” opowiedzieli o współczesnych bohaterach, ochotnikach ze swoich miejscowości, którzy walcząc o integralność granic swojego państwa, o prawo do wolności, o niezawisłość Ukrainy – oddali swoje życie.

Interesujący z punktu widzenia Polaków był wybór przez drużyny ukraińskie dwóch postaci bohaterów zmagań z lat 1918–1921 o niepodległość Ukraińskiej Republiki Ludowej: Wołodymira Oskiłki i Symona Petlury. Zwłaszcza ta pierwsza postać jest mało znana w Polsce. Był głównodowodzącym armią URL w latach 1918–1919 r., skonfliktowanym z Petlurą w kwestii sojuszu z Polską. Na rok przed podpisaniem umowy o współpracy między Symonem Petlurą a Józefem Piłsudskim głosił potrzebę porozumienia z Polakami nawet za cenę ustępstw terytorialnych. Twierdził, że Polska nie jest zagrożeniem dla państwa ukraińskiego, a armie białej i czerwonej Rosji – już tak. Nie można walczyć na trzech frontach jednocześnie. Lepiej wspólnie z odrodzonym państwem polskim przeciwstawić się bolszewikom.

W 1919 r. Polska była zaangażowana w konflikt zbrojny z Zachodnioukraińską Republiką Ludową. Postawa Oskiłki nie spotkała się wtedy ze zrozumieniem nawet wśród późniejszych orędowników współpracy z Polską. Wołodymir Oskiłko został zamordowany w miesiąc po zabójstwie Symona Petlury w 1926 r., w Równem, prawdopodobnie przez sowieckiego agenta.

Młodzież zgodnie zauważyła, iż z historii płynie taka nauka, że kiedy narody Europy Środkowo-Wschodniej współpracowały z pomyślnym skutkiem, to mogliśmy razem skutecznie bronić swoich interesów. Kiedy dochodziło do waśni, korzystał ktoś trzeci.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Patriotyczne środowiska Litwy, Ukrainy i Polski kontynuują współpracę” można przeczytać na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Patriotyczne środowiska Litwy, Ukrainy i Polski kontynuują współpracę” na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego