Dyrektor Intermarium Support Group: Ukraina ma historyczną szansę na przecięcie węzła gordyjskiego wiążącego ją z Rosją

Fot. domena publiczna, Wikimedia.com

Bronimy się, bo nie możemy robić inaczej. Rosja jest zagrożeniem dla całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej – mówi Olena Semeniaka.

Udało nam się stworzyć międzynarodowy sojusz, który sprawił, że Rosja już przegrała.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Marek Budzisz: państwa Europy Środkowej uważają, że tylko sojusz ze Stanami Zjednoczonymi daje bezpieczeństwo

Raport z Kijowa 24.01.2023 r.: wywiad z szefem policji. Skandal korupcyjny w administracji ukraińskiej

Dmytro Kirdiapkin szef policji w Drużkiwce w obwodzie donieckim | fot. Paweł Bobołowicz

W ukraińskiej administracji wybuchł skandal korupcyjny. Idzie za nim fala dymisji. W audycji także rozmowa z Dmytrem Kirdiapkinem, szefem policji w Drużkiwce w obwodzie donieckim, obrońcą Mariupola.

Dmytro Kirdiapkin szef policji w Drużkiwce w obwodzie donieckim, rodowity mieszkaniec Donbasu, mimo że mówi po rosyjsku, jest ukraińskim patriotą, który od początku rosyjskeij agresji bierze czynny udział w walce.

Jest dużo prawdziwych patriotów. Tutaj moi przyjaciele z zachodniej Ukrainy zupełnie nie zwracają na to uwagi. W okopach i na terenach, które są w bezpośrednim sąsiedztwie przy froncie, tego typu kwestie nie są podnoszone. W jednym okopie mogą przebywać ukraińskojęzyczny chłopak i rosyjskojęzyczny mieszkaniec Donbasu, którzy zrobią wszystko – przegryzą gardła – za siebie nawzajem i za wspólny cel walki na rzecz zwycięstwa naszego Państwa.

Jeszcze przed 2022 rokiem zajmował się zwalczaniem przemytu broni. Od 24 lutego policja wykonywała zadania wraz z wojskiem. Udowadnia, że mieszkańcy Donbasu także walczą w obronie Ukrainy. Komendant Kirdiapkin walczył także w obronie Mariupola. Przyznaje, że nie rozumie motywacji rosyjskich żołnierzy.

O co walczy mobilizowany, czy też ochotnik Kałmuk? O co walczy Moskwicz, który przyjechał tu na naszą ziemię? O nic nie walczy. Chyba, że tylko ze względu na gratyfikację finansową. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć tych od Wagnera, oni walczą o ułaskawienie i za żołd. Oni mają chociażby logiczne uzasadnienie. Ale o co walczy, ochotnik z Kałmucji? Za nic. A my tu, moi przyjaciele z zachodniej, centralnej, południowej, z całej niepodzielnej Ukrainy, walczymy o swoją ziemię. Oni przyszli do nas do domu.


Artur Żak i Paweł Bobołowicz rozmawiają także o skandalach korupcyjnych i dymisjach na najwyższych szczeblach administracji ukraińskiej.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wspomnienia ukraińskiej medyczki wojskowej, która, będąc w ciąży, dostała się w Mariupolu do rosyjskiej niewoli

Zniszczenia wojenne w Mariupolu | Fot. MSW Ukrainy. CC A-S 4.0, Wikimedia.com

Pewnego dnia napisałam SMS-a, w którym pożegnałam się z mężem. Na końcu umieściłam emoji rodziny, ale nie napisałam wprost. Chociaż mąż powiedział mi później, że domyślił się, że byłam w ciąży.

Mariana Mamonowa, Daria Gorgijko

Proszę opowiedzieć swoją historię od początku wojny. Jak to się stało, że będąc w ciąży, trafiła Pani do Mariupola?

Pracowałam w bojowym batalionie Korpusu Piechoty Morskiej. Był to 501 batalion. Na początku grudnia batalion wkroczył do strefy Operacji Sił Połączonych. Była to wieś Szyrokine w obwodzie donieckim. Trzeba powiedzieć, że wojna w strefie OSP rozpoczęła się znacznie wcześniej niż 24 lutego. Od 18 lutego nastąpiło już zdecydowane zaostrzenie sytuacji. Wydano rozkaz odwrotu i batalion wycofał się do Mariupola, ale nie do Azowstalu, lecz do fabryki Iljicza i do 3 marca byliśmy w tym zakładzie.

Pani nie wiedziała w tamtym momencie o swojej ciąży. Jak się Pani dowiedziała?

O ciąży dowiedziałam się, kiedy byłam już w bunkrze. To była już połowa marca.

Nie miałam żadnych wyraźnych oznak ciąży, ponieważ byliśmy ciągle pod wpływem stresu, braku snu, niedożywienia. Ciało kobiety na swój sposób reaguje na stres. Nie zwracałam na to uwagi, aż pewnego dnia zaczęło mnie bardzo mdlić. Został mi jeden test ciążowy i ten test pokazał mi dwa takie wyraźne, czerwone paski i powiedział: Cześć, mamo!

Powiem szczerze, to był szok. Zaczęłam płakać, bo nie wiedziałam, co mam robić. Mariupol w tym czasie pozostawał już w okrążeniu, nie było wyjścia, zielone korytarze były ostrzeliwane. Nawet gdybym wyszła, to podczas filtracji na jakimś punkcie kontrolnym, tak czy inaczej, zostałabym aresztowana, ponieważ jestem wojskowym. Podjęłam decyzję, że zostanę z moimi chłopakami do końca i będę wykonywała swoją pracę.

Czy w tym momencie komuś Pani powiedziała o swoim stanie?

Nie. Nikomu o tym nie powiedziałam. Ale jeden z kierowców, a jest to mężczyzna z doświadczeniem życiowym, ma dwie córki i już troje lub czworo wnucząt, powiedział: „Mariano Wołodymiriwno, myśli Pani, że nie poznam kobiety w ciąży? Jest pani bielsza od ściany. Wiem, że jest pani w ciąży”.

Nie zawiadomiła Pani męża i rodziny – dlaczego?

Nikomu o tym nie powiedziałam, bo nie byłam pewna, czy wyjdę. Wyobraziłam sobie siebie na miejscu mojego męża. Jedno, kiedy dowiadujesz się, że twoja żona zginęła, a zupełnie co innego, gdy otrzymujesz wieść, że twoja żona została zabita, będąc przy nadziei. Wiedziałam, że będzie to dla niego ogromny cios. Pewnego dnia napisałam SMS-a, w którym pożegnałam się z mężem. Na końcu umieściłam emoji rodziny, ale nie napisałam wprost. Chociaż powiedział mi później, że domyślił się, że byłam w ciąży.

Co Pani robiła w Mariupolu, w zakładzie w bunkrze?

Nieśliśmy tam pomoc medyczną. Odbieraliśmy chłopaków z pierwszej linii kontaktu i w bunkrze opatrywaliśmy rany, codziennie zmienialiśmy opatrunki. Warunki oczywiście były niehigieniczne, ponieważ jest to bunkier, w którym nie ma przepływu świeżego powietrza. Mieliśmy wielu rannych. W tym czasie w batalionie całkowita liczba tylko lekko rannych wynosiła 130 osób. Proszę sobie wyobrazić, codziennie trafiało do mnie 50–60 ludzi, więc od rana do wieczora musiałam zmieniać opatrunki. (…)

Proszę opowiedzieć o przesłuchaniach. Jak one wyglądały? O co Panią oskarżano?

Oskarżano mnie o zabójstwo dzieci Mariupola.

To jakiś standardowy zarzut?

Każdy został o coś oskarżony. Zabierano mnie do Doniecka, do Komitetu Śledczego, gdzie również byłam przesłuchiwana. Mówię: „Spójrzcie na mnie, jestem medykiem, nikogo nie zabiłam”. „Miałaś broń?”. „Tak, miałam broń” – „Więc zabiłaś”.

Zarzut brzmiał tak ogólnikowo: „zabójstwo dzieci Mariupola”? Czy też przytaczali jakieś fakty, że np. gdzieś jest martwe dziecko i jesteś oskarżona konkretnie o śmierć tego dziecka??

Ogólnikowo. W tym czasie w Mariupolu było wiele zamordowanych kobiet i małych dzieci. Winili za to Siły Zbrojne Ukrainy i Azow.

Czy grożono Pani podczas przesłuchań?

Grożono mi, że odbiorą mi dziecko, a mnie wyślą do kolonii karnej. Moje dziecko trafi do jednego z rosyjskich sierocińców i będzie co jakiś czas przenoszone, tak żebym nie mogła go znaleźć. Nawet jak trafię na wymianę jeńców, to wyjadę sama. Nigdzie nie zostało odnotowane, że byłam w ciąży, ponieważ na Ukrainie nigdzie nie byłam zarejestrowana. Jednocześnie, biorąc pod uwagę, że służyłam w wojsku, mam zakaz wjazdu na terytorium Federacji Rosyjskiej i nigdy nie znajdę mojego dziecka.

Jak dała Pani radę tego wysłuchiwać?

Wszystko we mnie przewracało się do góry nogami. Chciałam przeskoczyć przez stół i wyrwać oczy tej osobie, wyrwać język. Były takie myśli. Ale rozumiałam, że tylko jeden zbędny ruch i zostanę na tym krześle na zawsze. Więc siedziałam i zachowywałam spokój.

Czy wtedy wierzyła Pani, że wyjdzie Pani na wolność, wróci na Ukrainę?

Zawsze wierzyłam, że wrócę na Ukrainę, że to była kwestia czasu. Najbardziej przerażający był dla mnie dziewiąty miesiąc ciąży.

Zdałam sobie sprawę, że nie dochodzi do wymiany jeńców, że mogę urodzić w niewoli. Jeśli tak się stanie, co będzie z moim dzieckiem? Wszystkie te myśli po prostu wirowały w mojej głowie, ponieważ nie wiedziałam, co będzie dalej. Ale gdzieś w środku wciąż tliła się mała iskierka nadziei: „Ty pojedziesz do domu – my pojedziemy do domu”.

Mówiłam nawet do mojego dziecka: „Musisz się urodzić jak można najpóźniej, dopiero jak wrócimy do domu! Teraz nie możesz się urodzić. Mama już się uspokoiła, mama nie płacze, mama nie będzie płakać”.

Cały wywiad Darii Gorgijko z Mariną Mamonową pt. „Musisz się urodzić, jak wrócimy do domu!” znajduje się na s. 1 i 6 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.

 


  • Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Wywiad Darii Gorgijko z Mariną Mamonową pt. „Musisz się urodzić, jak wrócimy do domu!” na s. 1 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023

„Miałam nadzieję, że zostaniemy rozstrzelani”

Mariana Mamonowa z córeczką Anną Marią, fot.: Daria Gordijko

Ukraińska lekarka, która będąc w ciąży trafiła do niewoli, opowiedziała o warunkach w rosyjskim więzieniu.

Mariana Mamonowa jest lekarką wojskową, która będąc w ciąży została najpierw otoczona w Mariupolu, a następnie schwytana przez Rosjan. Pod koniec września wraz z ponad 200 ukraińskimi żołnierzami broniącymi Mariupola została wymieniona na Wiktora Medwedczuka i rosyjskich żołnierzy. Córkę urodziła już na Ukrainie 3 dni po zwolnieniu.

W rozmowie z Radiem Wnet Mariana opowiedziała, dlaczego nie udało jej się uciec przed schwytaniem, jak to jest spać bez łóżka i żyć tygodniami bez możliwości umycia się, a także dlaczego wciąż chowa jedzenie pod poduszką.

Wywiad przeprowadziła Daria Gordijko.

Andrzej Iwaszko: Mariupol znajduje się w sytuacji katastrofy humanitarnej. Ponad 300 tys. ludzi straciło dach nad głową

Czemu w mieście, w którym był uniwersytet medyczny brakuje pomocy lekarskiej? Prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu o sytuacji cywilów pod rosyjską okupacją.

Andrzej Iwaszko przedstawia sytuację ludności cywilnej w okupowanym Mariupolu. Podkreśla, że

Miasto można powiedzieć znajduje się w sytuacji katastrofy humanitarnej, gdyż ponad 300 tysięcy mieszkańców tego miasta straciło dach nad głową. Ponad 90 procent budynków zostało uszkodzonych.

Ludzie nie mają pracy, a co za tym idzie środków do życia. Są zmuszeni do współpracy z okupantem, żeby zdobyć jedzenie.

Żeby dostać te kilka butelek wody, kilka konserw rosyjskich, trzeba współpracować.

Brakuje pomocy medycznej. Sprzęt medyczny został wywieziony m.in. do Doniecka. Część lekarzy wyjechało, wielu wywieziono do Rosji. Nasz gość przypomina, że w Mariupolu działał relokowany z Doniecka uniwersytet medyczny.

Czytaj także:

Dmytro Antoniuk: trwają przygotowania do wielkiej ukraińskiej ofensywy

Prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu zwraca uwagę, że okupanci rozdają rosyjskie paszporty, żeby mieć pretekst do zorganizowania ustawionych referendów za oderwaniem okupowanych terytoriów od Ukrainy.

Docierają już bardzo konkretne takie sygnały, że Rosja na wrzesień planuje tzw. referendum.

A.P.

Rajmund Pollak: Odważam się oddać głos autentycznym uchodźcom z Mariupola, którzy znaleźli schronienie w Bielsku-Białej

Zniszczenia wojenne na Ukrainie | Fot. Paweł Bobołowicz

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Gdy uciekliśmy z Mariupola, na zachodniej Ukrainie nikt nas nie przyjął pod swój dach, a w Polsce na każdym kroku spotykamy się z przyjaźnią.

Rajmund Pollak

Spotkaliśmy się w jednej z galerii, bo znając co nieco język rosyjski, pomogłem im w sklepie wytłumaczyć ekspedientce, jakiego rozmiaru kurtkę chcą kupić dla swojego syna. Potem zapytałem ich, skąd są, bo chciałem się upewnić, czy nie mam do czynienia z Rosjanami. Odpowiedzieli, że dwa tygodnie temu uciekli z Mariupola i od tygodnia znaleźli schronienie w Polsce, za co są ogromnie wdzięczni.

Na pytanie, czy udzielą mi wywiadu, stanowczo odmówili, bo stwierdzili, że my w Polsce nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tu, nad Wisłą, znajduje się masa agentów Putina, którzy po 2014 roku przybyli do Rzeczpospolitej pośród Ukraińców poszukujących pracy.

Aby nie było niedomówień, pokazałem im mój dowód osobisty, oświadczyłem, że nie jestem ruskim szpiegiem, lecz polskim publicystą oraz autorem czterech wydanych książek i… nabrali do mnie zaufania. Zaznaczyli jednak, że swoich danych personalnych nie ujawnią, bo po wojnie chcą wrócić na Ukrainę i odbudować swój dom, który został zniszczony przez rosyjskie bomby. Dodali, że dom ich został zbombardowany godzinę po tym, jak ukraińscy żołnierze umieścili w ich ogrodzie stanowiska czterech moździerzy, z których pociski były kierowane na atakujące wojska rosyjskie. Usłyszałem, że obecnie na Ukrainie nie tylko Rosjanie wykorzystują jako tarcze domostwa cywilne.

Zapytałem, czy należeli do rosyjskiej mniejszości na Ukrainie? Mężczyzna od razu odpowiedział, że wojska Putina wyleczyły ich z jakiejkolwiek sympatii prorosyjskiej, a kobieta dodała, że są dwujęzyczni i znają równie dobrze ukraiński, jak i rosyjski.

Wspomniała również, że ich syn chodził do klasy z Polakami, bo w ukraińskich szkołach średnich traktuje się obywateli dwujęzycznych jako mniejszości nieukraińskie, mimo że Polacy mają przecież paszporty ukraińskie i mieszkają w Mariupolu od wielu pokoleń.

Zapytałem wtedy, jakie oni mają paszporty? Pokazali mi tylko okładki tych dokumentów, na których widniał tryzub ukraiński. Stwierdzili ponadto, że czują się Ukraińcami nawet bardziej niż Polacy mieszkający w Mariupolu, bo nasi rodacy należą do organizacji mniejszości polskiej istniejącej w Mariupolu do wybuchu wojny, co wcale nie przeszkadza Polakom z Kresów walczyć teraz w szeregach armii ukraińskiej.

Zapytałem, skąd znają ten termin ‘Kresy’? Oświadczyli, że ich syn przyjaźni się z koleżanką z klasy, która wszędzie powtarza, że jej rodzina nie jest żadną mniejszością narodową, bo Polacy są tutaj u siebie, na dawnych Kresach.

Po pytaniu, jak się wydostali z Mariupola, nastąpiła chwila ciszy i spostrzegłem wyraźne napięcie na ich twarzach. Czekałem cierpliwie, bo rozumiałem, że to musiały być traumatyczne przeżycia. Pierwsza odezwała się kobieta, która drżącym głosem stwierdziła: – Ja nie wiem, czy pozwolą Panu to wydrukować?

Odpowiedziałem, że w Polsce nie ma cenzury i jeśli coś polega na prawdzie, mogę to opisać bez obaw. Na to ona odparła:

– My od tygodnia oglądamy polską telewizję i tam mówią, że Rosjanie blokują korytarz humanitarny z Mariupola, a myśmy jednak zaryzykowali i wsiedliśmy do rosyjskiego autobusu, który został podstawiony na rogatki miasta.

– Wpuścili was bez problemów do autobusu podstawionego przez wojsko Putina?

Tym razem mąż tej pani wyjaśnił: – Oni przed wpuszczeniem do środka sprawdzali, czy mówimy po rosyjsku. Zrobili to bardzo przebiegle, bo rozmawiali z naszymi dziećmi tylko po rosyjsku i był taki facet, chyba z rosyjskiej służby bezpieczeństwa, który wskazywał stojącemu przy drzwiach autobusu żołnierzowi rosyjskiemu, kto może wejść do środka. Tych Ukraińców, co słabo mówili po rosyjsku, odstawiali na bok i nie znamy ich dalszych losów. Gdy autobus ruszył, ten sam bezpieczniak rzucił pytanie: kto chce jechać do Rosji? My i większość innych pasażerów powiedzieliśmy, że chcemy się dostać na zachodnią Ukrainę. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, ku naszemu zdziwieniu, wszystkich, co chcieli zostać na Ukrainie, wysadzili na ziemi niczyjej i z niemałą pogardą wskazali kierunek, gdzie są nasze wojska. (…)

– Czy odczuliście ulgę, gdy wreszcie dotarliście do zachodniej Ukrainy?

Ukrainka uśmiechnęła się sarkastycznie i stwierdziła: – Zaczęło się nowe pasmo rozczarowań, bo był wieczór, gdy w jednym z małych miasteczek pukaliśmy od drzwi do drzwi, mówiąc, że uciekliśmy z Mariupola i chcemy tylko jedną noc gdzieś się przespać.

Najczęstszą odpowiedzią było, żeby nie hałasować, bo już jest późno, albo że mają za małe mieszkanie. W końcu ktoś nam doradził, żebyśmy się udali na dworzec kolejowy i kupili sobie bilety do Lwowa, a tam są już polskie autobusy, które nas odwiozą za Bug, bo Polacy mają duże domy i mieszkania i tam pewnie nam dadzą noclegi.

– Czy państwo ukraińskie daje teraz uciekinierom bilety kolejowe za darmo?

– Nie. Musieliśmy sobie kupić. Gdy dojechaliśmy w strasznym ścisku do Lwowa, poznaliśmy ludzi o zupełnie innej kulturze osobistej. Skierowaliśmy się do namiotu z napisem „Polski Czerwony Krzyż” i tam nas najpierw nakarmiono za darmo, a potem skierowano do polskiego autobusu, w którym poczuliśmy się nie jak uciekinierzy, lecz jak turyści. Jednak nowa gehenna zaczęła się przed granicą Ukrainy z Polską. Nie rozumiemy, dlaczego ukraińscy celnicy tak dokładnie sprawdzają uciekinierów wojennych? Staliśmy dwie doby. Całe szczęście, że po stronie ukraińskiej są już wolontariusze z Polski, którzy częstowali nas ciepłą kawą, herbatą i kanapkami, a w porze obiadowej ciepłą zupą.

– Co się działo po polskiej stronie granicy?

– Znaleźliśmy się jakby w innym świecie. Zamiast kontrolować bagaże, celnicy pomagali nam je zanieść do polskich namiotów, gdzie najpierw znowu mogliśmy się najeść do syta, a potem przeszedł strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej i zapytał, gdzie chcemy w Polsce zamieszkać? Okazało się, że on jest z Bielska-Białej i był tak sympatyczny, że postanowiliśmy pojechać wskazanym przez niego autobusem do Bielska-Białej.

– Czy macie państwo zamiar pozostać w Polsce na stałe?

– Jest nam tu bardzo dobrze, ale pragniemy, jak tylko wojna się skończy, wrócić do Mariupola i odbudować nasz dom. (…)

Gdy zapytałem jeszcze, jak to jest możliwe, że pięćdziesięcioletniego faceta nie wcielili do armii Ukrainy, mężczyzna, zamiast odpowiedzieć, lekko podwinął nogawkę i ujrzałem protezę zamiast prawej nogi. Powiedziałem wtedy: – Dziękuję za rozmowę.

– My też dziękujemy, że pan nas wysłuchał, a jak Bóg da, zaprosimy kiedyś pana do Mariupola, gdy go odbudują po tej strasznej wojnie.

Cały artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Uchodźcy z Mariupola” znajduje się na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 96/2022.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Uchodźcy z Mariupola” na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 96/2022

Antoniuk: walki o Siewierodonieck wciąż trwają. Kontrofensywa ukraińska jeszcze się nie rozpoczęła

Featured Video Play Icon

Fot. Dmytro Antoniuk, Radio Wnet

Korespondent Radia Wnet na Ukrainie o sytuacji na froncie wojny wywołanej przez Federację Rosyjską w 110 dniu pełnoskalowej inwazji. Jak mówi: „Nie ma możliwości ewakuowania obrońców Mariupola”.

Większość Siewierodoniecka kontrolują Moskale, wciąż trwają walki.

Dmytro Antoniuk relacjonuje sytuację na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Najeźdźca próbuje posuwać się do przodu przy użyciu wszelkiego dostępnego sprzętu, jednak nie odnotowuje postępów, gdzieniegdzie narażając się na kontrataki. Jak podkreśla korespondent:

Obecnie trwają dopiero przygotowania do większej kontrofensywy ukraińskiej.

Na niektórych odcinkach ukraińskie jednostki zdołały podejść w pobliże granicy z Federacją Rosyjską. Dmytro Antoniuk wskazuje, że:

Lotnictwo ukraińskie zadaje wrogowi ciężkie straty.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czytaj też:

Bruszewski: Ukraińcy powoli odzyskują swoje tereny. Nie możemy dopuścić do narzucenia im niekorzystnego pokoju

Studio Kijów – 31.05.2022

Gośćmi Pawła Bobołowicza są: Henryk Kozak, prezes Stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy, oraz Andrzej Iwaszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu.


Henryk Kozak – opowiada o działalności Stowarzyszenia Wołyński Rajd Motocyklowy, Zajmuje się ono między innymi porządkowaniem mogił Polaków na Ukrainie. Od momentu rozpoczęcie rosyjskiej inwazji członkowie stowarzyszenia aktywnie uczestniczą w organizacji pomocy ofiarom wojny. Jeżdżą jako wolontariusze na wschód wioząc ze sobą niezbędne pomoce.


Andrzej Iwaszko – mówi jak wygląda Mariupol po zdobyciu go przez wojska rosyjskie. 95% budynków jest zniszczonych, pod gruzami wciąż leżą zwłoki, które w niektórych przepadkach są wymywane na powierzchnię. Liczba ofiar cywilnych przekracza 25 tys.


K.B.

Bestialstwo na masową skalę. Rosjanie pochowali w zbiorowych mogiłach 16 tys. pomordowanych mieszkańców Mariupola

Do połowy kwietnia Rosjanie pochowali w okolicach wsi: Stary Krym, Manhusz i Wynohradne 16 tys. zamordowanych mieszkańców Mariupola. Wcześniej w zbiorowych mogiłach znalazło się 5 tys. ciał.

Przytoczone wyżej liczby świadczą o skali śmierci i zniszczenia, które przetoczyły się przez Mariupol. Tysiące ciał wciąż leży pod gruzami, czy w tymczasowych kostnicach zrujnowanego miasta. Według mera Mariupola, Wadyma Bojczenko, liczba ofiar cywilnych przekracza 22 tysiące.

Antoniuk: Rosjanie chcą zamknąć w pierścieniu 10 tys. ukraińskich żołnierzy. Z niecierpliwością czekamy na ciężki sprzęt

Featured Video Play Icon

Dworzec kolejowy w Łymanie/Green Zero/CC BY-SA 4.0

Korespondent Radia Wnet na Ukrainie o rosyjskich próbach otoczenia Doniecka i Ługańska, przewadze sprzętowej wroga i miejscowych sukcesach najeźdźców oraz o obrońcach Azowstalu.

Dmytro Antoniuk mówi o rosyjskich próbach otoczenia Doniecka i Ługańska, a wcześniej Swiewierodoniecka. Walki toczą się w mieście Łyman w obwodzie odnieckim, które leży po drodze do Słowiańska.

Rosjanie chcą zamknąć ukraińskie siły w kotle. Chodzi o ponad 10 tys. żołnierzy. Powodzenie rosyjskich planów oznaczałoby, że strona ukraińska znalazłaby się w trudnej sytuacji. Tym bardziej czekają oni na dostawy sprzętu z Zachodu, w tym z Polski.

Korespondent z Ukrainy wskazuje na przewagę sprzętową najeźdźców. Prezydent Zełenski ostrzega, że najbliższe tygodnie będą bardzo ciężkie.

Czytaj także:

Joe Biden podpisał ustawę, zapewniającą kolejną pomoc dla Ukrainy. Wsparcie będzie warte blisko 40 mld dolarów

Gość Poranka Wnet informuje, iż Rosjanie odnoszą sukcesy na odcinku południowym, w obwodzie zaporoskim.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk odnosi się także do sytuacji w Mariupolu.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.