Lisicki: Bogactwo niemieckiego Kościoła nie przekłada się na jego siłę duchową. To rozsadnik szaleństw i herezji

Co ma Marcin Luter do kryzysu niemieckiego Kościoła, co o Polsce mówił kard. Gerhard Müller i czemu list polskich ambasadorów do Donalda Trumpa można nazwać zdradą? Odpowiada Paweł Lisicki.

Paweł Lisicki o wywiadzie rzece z kardynałem Gerhardem Ludwigiem Müllerem. Publikacja odbiła się niewielkim echem.

Chyba w zeszłym tygodniu kard. Müller mocno się wypowiedział, żeby być wiernym Polsce św. Jana Pawła II i nie ulegać tej fali rewolucji LGBT, która teraz nad Polskę nadciągnęła.

Tymczasem zdaniem redaktora Polaków powinno zainteresować to, co kard. Müller mówił w wywiadzie o charakterze niemieckiego Kościoła. Kościół katolicki w Niemczech nie należy do biednych- zanotował on 7 mld euro przychodów w zeszłym roku, ale za bogactwem materialnym nie idzie bogactwo duchowe. Co roku od 100 do 220 tys. osób oficjalnie opuszcza niemiecki Kościół. Jednocześnie niemieccy duchowni, w tym hierarchowie pozwalają sobie na wypowiedzi całkowicie niekatolickie, a wręcz antykatolickie.

W zeszłym tygodniu przeczytałem artykuł jednego z niemieckich biskupów, który w kontekście debaty nt. LGBT, stwierdził, że Kościół musi zmienić swoje nastawienie do homoseksualizmu, zaakceptować go jako równouprawnioną orientacje, bo w przeciwnym razie nauka Kościelna znajdzie się na marginesie.

Tydzień później jeden z niemieckich księży ujawnił się jako homoseksualista, za co nie poniósł żadnych konsekwencji.

Rozmówca redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” stwierdził, że powodem takiego stanu Kościoła za Odrą są: reformacja Marcina Lutra z 1517 r., sytuacja Kościoła w XIX w. oraz protestantyzacja katolicyzmu po II wojnie światowej. Niemcy zostały zjednoczone przez protestanckie Prusy, które po zjednoczeniu przeprowadziły wymierzony w katolicyzm Kulturkampf. Dominacja protestantów wyrobiła u niemieckich katolików do dziś niezabliźnione „piętno poczucia niższości”. W latach 50. i 60. XX w. rozpowszechniły się w niemieckim katolicyzmie nurty teologiczne pragnące zatrzeć różnice między katolicyzmem a protestantyzmem.

Oprócz spraw dotyczących wiary Lisicki dotyka tematu wizyty Donalda Trumpa 1 września 2019 r. Fakt, że Trump już drugi raz odwiedza Polskę, świadczy, jego zdaniem, o wyjątkowej pozycji Polski. Następnie komentuje list 23 byłych polskich ambasadorów  do prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Taki list trudno nie nazywać jako zdrada […] Zastanawia mnie, jak ci ludzie funkcjonowali wcześniej. Najpierw pracowali w polskiej dyplomacji, potem za granicą i teraz okazuje się, że ci ludzie w ogóle nie rozumieją to, na czym polega podmiotowa polityka […] Podpisując się pod listem dali jasne świadectwo, że nie rozumieją, czym jest suwerenna polityka kraju […] To coś absolutnie niebywałego; istne kuriozum.

Zdaniem dziennikarza sygnatariusze tego apelu przekładają w praktyce wewnętrzny spór polityczny nad interes państwa polskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.

Lasota: List polskich ambasadorów do Donalda Trumpa jest śmieszny

Kraj, w którym łamana jest konstytucja, prawa człowieka są ograniczane, a mniejszości represjonowane – to Polska z listu byłych ambasadorów RP do amerykańskiego prezydenta. Omawia go Irena Lasota.

Irena Lasota komentuje list byłych ambasadorów RP w Waszyngtonie do Donalda Trumpa. Napisany po polsku doczekał się kilku tłumaczeń na angielski. Jak mówi Lasota, list jest pięknie napisany pod względem formy, karze jej przypuszczać, że jego autorem nie jest żaden z podpisanych pod nim ambasadorów. Równocześnie, jak stwierdza, jest on śmieszny w swej treści. Brzmi on jak listy, które pisali dysydenci w łagrach sowieckich, czy w czasie stanu wojennego, do odwiedzających ich kraje prezydentów (m.in. do Cartera).

… w Polsce od kilku lat narasta proces łamania i naginania naszej Konstytucji.  Rozmontowywany jest trójpodział władzy, niszczone niezawisłe sądownictwo. Prawa człowieka są ograniczane, a narastająca opresja wobec politycznych oponentów oraz mniejszości – etnicznych, religijnych, seksualnych – jest nie tylko tolerowana, lecz wręcz inspirowana.

Tak piszą w swoim liście ambasadorowie. Jak komentuje nasza korespondentka, widać, że list pisany był z myślą bardziej o mediach amerykańskich niż o samym Trumpie, który szczególnym obrońcą, ani znawcą nie jest. Jak zauważa, „opresja wobec mniejszości seksualnych, nie jest to wyznacznikiem terroru w żadnym kraju”. Przypomina, że w Stanach Zjednoczonych jeszcze 20 lat temu mniejszości seksualne nie były tolerowane m.in. w armii.

Zniesienie wiz to może być decyzja prezydenta, ale to dłuższy proces.

Lasota odnosi się także, do przypuszczeń, że podczas swej wizyty w Polsce Trump ogłosi objęcie Polski programem ruchu bezwizowego. Jak mówi, to czy Polska zostanie nim objęta, zależy od tego, czy spełni kryteria, a to będziemy wiedzieć 1 września. Wspomina także o tym, czym żyją media amerykańskie. Ostatnio Deutsche Bank, nazywany bankiem Putina ze względu na swoje powiązania z rosyjskim biznesem, udzielał dużych kredytów Trumpowi, zanim ten zaangażował się w politykę. Ostatnio stwierdzili, że posiadają kopię zeznać podatkowych Donalda Trumpa, które od dawna są przedmiotem zainteresowania mediów.

A.P.