Skirmuntt: Wirusy są coraz bliżej człowieka z powodu degradacji środowiska naturalnego

Wirusolog z University of Oxford tłumaczy przyczyny pandemii koronawirusa i objaśnia stan wiedzy naukowców na temat różnych rodzajów wirusów występujących w naturze,

 

Emilia Skirmuntt  relacjonuje stan wiedzy naukowej o koronawirusie z Wuhan:

Wiemy bardzo dużo, ale wszystko będziemy wiedzieć dopiero po ustaniu pandemii. Laboratoria intensywnie badają nowego wirusa. Pojawił się w Chinach, najprawdopodobniej na początku wystąpił u nietoperzy.

Jak mówi badaczka, nad szczepionką na Sars-Cov-2 pracuje 6 laboratoriów na świecie, niewykluczone, że niedługo przejdą one do fazy testów.  Emilia Skirmuntt wskazuje, że leki, które mogą być pomocne w leczeniu koronawirusa nie są dostępne w powszechnej sprzedaży, można jedynie nabyć je z receptą.

Rozmówczyni Jana Olendzkiego podkreśla, że w środowisku naukowym od kilku lat mówiło się o możliwości wystąpienia globalnej epidemii. Badacze z niepokojem przyjmują fakt, że w wyniku działalności człowieka zwierzęta mają coraz mniej przestrzeni życiowej i przebywają coraz bliżej ludzi.

Naturalne środowisko jest niszczone, zwierzęta nie mają gdzie żyć, i wirusy są coraz bliżej.

Jak dodaje Emilia Skirmuntt, państw rozwijających się nie stać na wystarczająco dokładne monitorowanie nowo powstających wirusów. Rozmówczyni Jana Olendzkiego wyklucza możliwość wycieku koronawirusa z Wuhan z jednego z chińskich laboratoriów.

To całkowicie naturalny wirus, który możemy porównać do tych, które już znamy. Różni się od innych tym, że przeskoczył ze zwierząt do ludzi. Brakuje nam ewolucyjnych zmian zabezpieczających przed tym wirusem. W Wuhan jest bardzo dobry uniwersytet i ośrodek badań nad wirusami. To, że pandemia zaczęła się akurat tam, jest przypadkiem.

Ekspertka mówi, że trwa faza przystosowania się wirusa do życia w ludzkim organizmie. By przetrwać, wirus nie może doprowadzić do śmierci człowieka. Rozmówczyni Jana Olendzkiego dodaje, że są prowadzone badania nad ogólnodostępnym testem na obecność koronawirusa, jednak nie są one priorytetem w obliczu prac nad szczepionką na COVID-19.

Jak tłumaczy Emilia Skirmuntt, wirusy są „małymi biologicznymi maszynami”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Polak skonstruował działającą maszynę przerabiającą tworzywa sztuczne w ropę

Marcin Gil, wynalazca, konstruktor, ekolog i wizjoner opowiada o nowej rewolucyjnej technologi, dzięki której wszystkie odpady tworzyw sztucznych przetwarzane są na olej opałowy, gaz oraz sadzę.

 

 

Jestem konstruktorem urządzenia, które wszystkie odpady tworzyw sztucznych oraz odpady pochodzenia biologicznego przetwarza w paliwo pt. „Olej opałowy”, „Gaz” oraz „Sadzę techniczną” – mówi gość Radia WNET.

Wszystkie odpady z tworzyw sztucznych, jeżeli poddamy je wysokiej temperaturze i będziemy to robić w obecności tlenu, zapalą się. Stąd też mamy pożary czyli przyłożenie temperatury przy obecności tlenu. W momencie, kiedy zrobimy ten proces bez dostępności tlenu tworzywa sztuczne ulegną depolimeryzacji czyli rozłożą się na cząstki krótkie, wydzielą się oleje, gazy oraz zostanie sadza. „My wykonując ten proces w zamknięciu gwarantujemy to, że nie powstanie pożar i odzyskamy olej, gaz i sadzę. Jest to najbardziej ekologiczny i najbardziej czysty proces na świecie jeżeli chodzi o odzyskiwanie oleju z tworzyw sztucznych” – mówi Marcin Gil.

Nie każdy o tym wie, że tworzywa sztuczne, które podlegają recyklingowi mogą być przetworzone trzykrotnie, później stanowią one masę w składowisku na wysypisku śmieci. Te tworzywa sztuczne, które mogłyby zalegać na wysypisku śmieci nie muszą być rozdzielane według gatunku czy rodzaju oraz oczyszczane z zabrudzeń biologicznych są jedynie mielone i wrzucane do reaktora.

Jest to bardzo rewolucyjna technologia, która znana jest z lat 50-tych, ponieważ polscy inżynierowie wiedzieli jak ten proces zrobić. Oczywiście robili to w warunkach laboratoryjnych. Wiele firm w Polsce jest na poziomie laboratoriów i prowadzi na ten temat badania. Nasza firma jest numerem 1 na świecie – opowiada ekolog i wizjoner.

Jak dodaje Marcin Gil: Kiedy zająłem się tym zagadnieniem minęło ok. 12 lat. Od tego czasu powstało kilka urządzeń, które trafiły na złom. W tej chwili mamy juz urządzenie produkcyjne. które znajduje się w Starachowicach. Koszt inwestycji to kilkanaście milionów.

Więcej na temat urządzenia, znajdą Państwo na stronie: ulrich.com.pl

M.N.