Andrzej Kempa: Mieszkańcy Wiednia buntują się wobec działań ruchu LGBT. Nie wpisuje się on w koloryt stolicy Austrii

– Podobnie jak w Polsce, austriacka opozycja pomimo swojej agresywności, jest słaba. Jej działalność ogranicza się głównie do protestów i wywoływania skandali w mediach – mówi Andrzej Kempa.

Andrzej Kempa, dziennikarz polonijny z Austrii, omawia w Poranku bieżącą sytuację polityczną tego kraju. Stwierdza, że 2018 r. był dla Austrii bardzo gorący – była ona świadkiem ponad 80 protestów. 32 z nich przypadały na soboty, co miało swoje przełożenie na handel. Manifestacje organizują głównie środowiska lewicowe, przeciwne obecnemu rządowi i jego polityce. Ostatnia antyrządowa demonstracja miała miejsce 15 grudnia, a odpowiedzialny był za nią związek „Gorąca Jesień” – ruch związany ze środowiskiem LGBT. W czasie jej trwania swoją obecność mocno zaznaczyła Kurdyjska Partia Pracy, która od 1 marca 2019 r. zostanie zdelegalizowana.

Gość Poranka wymienia również najważniejsze dla Austriaków tematy mijającego roku. Są nimi: emigracja i związana z nią integracja, tegoroczne mistrzostwa świata w piłce nożnej, zmiany klimatyczne oraz Brexit.

Dziennikarz wskazuje, że pomimo protestów popularność austriackiego rządu rośnie – kanclerz Sebastian Kurz cieszy się poparciem rzędu 42-45%. Aktualnie nie ma on godnego przeciwnika – jego kandydaci są popierani jedynie przez 20-22% społeczeństwa. Nie bez znaczenia dla dobrej oceny ekipy rządzącej jest działalność środowisk opozycyjnych, które pomimo swojej agresywności pozostają słabe i rozbite. Kempa porównuje austriacką opozycję do jej polskiego odpowiednika także pod względem strategii ograniczania się głównie do protestów i wywoływania skandali medialnych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Czarnecki: Myślę, że prześladowanie chrześcijan w Iraku i spadek ich liczby może być powodem do radości dla muzułmanów

– To, co się dzieje w Iraku, jest częścią rywalizacji w świecie arabskim, gdzie główni rozgrywający, tzn. Iran czy Arabia Saudyjska grają w swoje gry, a Irak jest ich boiskiem – mówi Ryszard Czarnecki


Przebywający obecnie w Bagdadzie europoseł Ryszard Czarnecki opowiada w Poranku WNET o bieżącej sytuacji wewnętrznej w Iraku. Znajduje się on w tym kraju jako jedyny Polak w oficjalnej delegacji Parlamentu Europejskiego. W czasie wizyty zaplanowano rozmowy z licznymi miejscowymi politykami. Niezwykle pouczające dla gościa Poranka WNET było spotkanie w irackim parlamencie, gdzie mówi się w trzech językach: arabskim, kurdyjskim i aramejskim.

Europoseł mówi, że widać, iż Irak jest krajem po przejściach, który jeszcze nie przezwyciężył dotykających go trudności. Jako przykład podaje konieczność lotu na miejsce arabskimi liniami Emirates oraz powrotu Quatar Airways, a także podróżowanie na miejscu w kamizelkach kuloodpornych. Zabiegi te mają na celu zapewnienie delegatom bezpieczeństwa.

Czarnecki wspomina także swoją poprzednią podróż do tego arabskiego państwa. Trzy lata temu odwiedził on Erbil, stolicę Kurdystanu położonego na północy Iraku. Podkreśla, że zarówno wtedy, jak i teraz, życie toczy się tam normalnie.

Gość Poranka podkreśla, że za obecny chaos w kraju odpowiedzialne są państwa Zachodu, które interweniowały tam w latach 90. Za najważniejszy problem w Iraku europoseł uważa opuszczenie przez chrześcijan terenów zamieszkanych przez nich od wieków, co doprowadziło do znaczącej zmiany w strukturze religijnej społeczeństwa.

Na spotkaniu unijnej delegacji z ministrem spraw zagranicznych iracki polityk obiecał odbudowę kościołów i nakłonienie chrześcijan do powrotu do kraju. Czarnecki zaznacza, że w tamtejszej polityce stosuje się zasadę partycypacyjną – jeśli prezydentem państwa jest Kurd, to premierem czy szefem parlamentu musi być szyita lub sunnita.

Europoseł mówi również o polityce zagranicznej prowadzonej przez Irak i roli, jaką odgrywa on w świecie arabskim.

„Pomysł mają taki, że chcą współpracować bliżej z Zachodem i uwolnić się od wpływów Iranu, chociaż nie będzie to łatwe”.

„To, co się dzieje w Iraku, nakłada się na pewną rywalizację w świecie arabskim, gdzie ci główni aktorzy rozgrywający, tzn. właśnie Iran, Arabia Saudyjska, grają w swoje gry i Irak jest takim boiskiem, gdzie to się właśnie toczy”.

Gość Poranka stwierdza, że rola Iraku jest mniejsza niż ćwierć wieku temu, jednak w państwie tym nadal silne wpływy posiada Wielka Brytania.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Kornel Morawiecki, polski obserwator referendum w Kurdystanie: ISIS pokonały amerykańskie bomby i kurdyjska krew (VIDEO)

Tam nikt Kurdom nie przeszkadzał oddać kartki do głosowania, a było to dla nich masowe, wielkie, historyczne święto – powiedział Morawiecki, jedyny polski obserwator referendum w Kurdystanie.


Gościem Poranka Wnet był Kornel Morawiecki – działacz Solidarności, poseł Wolni i Solidarni.
30 lat temu w Telewizji Polskiej wyemitowano w programie 997 – powracającym na antenę TVP po latach przerwy – komunikat, który odczytał ten sam, co trzy dekady wcześniej prowadzący Michał Fajbusiewicz, i który brzmiał: „Recdywista i bandyta Kornel Morawiecki został ujęty”. W PRL-u z tego zasłużonego działacza Solidarności usiłowano zrobić przemytnika i terrorystę. Szkalowanie na nic się zdało i dziś Kornel Morawiecki, jako marszałek senior polskiego Sejmu, jest członkiem koło poselskiego Wolni i Solidarni. Dla szerokiej opinii publicznej poseł Morawiecki to przede wszystkim dumny – jak sam podkreśla – ojciec wicepremiera Mateusza Morawieckiego.

– Cieszę się z ewolucji [jego] poglądów – powiedział o swoim synu Mateuszu Morawieckim gość Poranka. – Kiedyś był większym zwolennikiem rynku, a teraz idzie to w kierunku solidarnego, wspólnotowego spojrzenia (…) Pamiętam taką jego jedną wypowiedź sprzed kilku miesięcy, na G-20, że niewidzialna ręka rynku musi być uzupełniana do rozwoju widzialną, uczciwą ręką państwa.

Ostatnio Kornel Morawiecki był „prywatnym” obserwatorem referendum niepodległościowego w Kurdystanie na terenach północnego Iraku.

– Martwi mnie, że Polska nie wysłała oficjalnego obserwatora – powiedział Morawiecki, który, jako osoba wnikliwie przyglądająca się życiu politycznemu, dziś, po wydarzeniach w Katalonii, a zwłaszcza w Barcelonie, porównał przebieg obydwu referendów. – Tam nikt Kurdom nie przeszkadzał oddać kartki do głosowania, a było to dla nich masowe, wielkie, historyczne święto.

W trakcie głosowania z 25 września br. w Kurdystanie nie było zajść, w dodatku, jeśli kogoś nie było w spisie, ale wylegitymował się meldunkiem na tym terenie, również mógł zagłosować. Zdaniem Morawieckiego porządek i spokój to głównie zasługa kurdyjskiej policji, bo mimo że Kurdystan podczas referendum był częścią Iraku, to siły zbrojne i policja już od jakiegoś czasu były formacjami kurdyjskimi. Szczególne wrażenie na nim wywarły długie kolejki głosujących, osobne dla kobiet, osobne dla mężczyzn, i „palec w tuszu” – dowód na to, że oddało się głos.

Kornel Morawiecki wybrał się do Kurdystanu, bowiem został poproszony przez Ziyada Raoofego, przedstawiciela Autonomii Kurdystanu w Polsce, ponieważ żadna z instytucji w Polsce nie zdecydowała się na wysłanie swojego przedstawiciela.

– Ziyad Raoof wysłał do wszystkich klubów parlamentarnych i kół zaproszenia. Niestety nikt mu nie odpowiedział. Z Polski tylko ja pojechałem – powiedział gość Poranka. Nie kryje żalu, że nie pojawili się tam jako obserwatorzy parlamentarzyści także z innych krajów europejskich czy z Parlamentu Europejskiego, bowiem z Europy zdecydowana większość obserwatorów to byli wysłannicy organizacji zajmujących się prawami człowieka.

– Poza mną jedynym parlamentarzystą z Europy był członek brytyjskiej Izby Gmin i dwóch z lokalnego parlamentu szkockiego – powiedział poseł Morawiecki, zastrzegając, że opiera się na informacjach dostarczonych przez Kurdów.

Aktualnie Polska posiada placówkę konsularną w Erbilu, która de facto pełni funkcję ambasady na cały Irak, bowiem za rządów Radosława Sikorskiego lekkomyślnie zadecydowano o likwidacji polskiej ambasady w Bagdadzie. Podczas natarcia, jakie prowadziło na stolicę Iraku Państwo Islamskie, porzucono budynek ambasady, pozostawiając sprzęt i wszystko, nie licząc się ze stratami finansowymi.

– Teraz nasz ambasador ma tylko pokój w ambasadzie brytyjskiej i nawet ubiegający się o wizy do Polski Irakijczycy muszą przyjeżdżać do Erbilu.

– ISIS pokonały amerykańskie bomby i kurdyjska krew – powiedział poseł Morawiecki, który uważa, że za mało podkreślany jest wysiłek tego narodu w walce z Państwem Islamskim.

Największy żal do Kurdów mają pozostali przy życiu Jazydzi, bowiem formacje kurdyjskie, które miały ich bronić, niestety musiały przegrupować siły i „zwinąć ” front, żeby stawić opór atakującemu ISIS pod Kirkukiem i Erbilem. Pozostawionych sobie Jazydów bojownicy ISIS wycinali w pień, a kobiety masowo gwałcono.

– Kurdowie biją się teraz w piersi, bo po tym, jak obroniono Kirkuk, okazało się, że przegrupowanie wojsk pod Erbil już nie było konieczne i faktycznie istniała możliwość obrony tej ludności – mówił Morawiecki, któremu Kurdowie tłumaczyli, że w momencie zapadania decyzji strategicznych o przegrupowaniu wojsk opcja, że Kirkuk upadnie, była bardzo realna.

Enklawa Kurdów w Iraku liczy ponad pięć milionów osób, z czego ponad milion to uchodźcy z Syrii.

[related id=41452]- W Kurdystanie, a konkretnie w Erbilu, widziałem budujące się kościoły – opowiadał Morawiecki. Kurdowie to bardzo tolerancyjny naród. Wspomniał pewną Arabkę chrześcijankę biorącą udział w referendum, która przeprowadziła się z Bagdadu, „bo w Bagdadzie nie czuła się bezpieczna”.

Wielkie wrażenie na marszałku seniorze wywarła również informacja o tym, że Erbil to prawdopodobnie najstarsze miasto na świecie, bo istniejące już od ponad ośmiu tysięcy lat. Erbil to również miasto olbrzymich różnic społecznych, gdzie widać „auta lepsze niż w Polsce”, a zabiedzone dzieci na ulicach i po kawiarniach usiłują sprzedać gumę do żucia lub tanie chińskie plastikowe klapki.

W rozmowie również o reformie sądownictwa i „kłótniach czterdziestolatków”.

MoRo

Wstępne wyniki kurdyjskiego referendum: 88 proc. za niepodległością

88 proc. uczestników referendum niepodległościowego w irackim Kurdystanie, opowiedziało się za niepodległością regionu. Frekwencja wyniosła 78 proc. Władze Iraku wykluczyły dialog z Kurdami.

Najwyższą frekwencję oraz najmniej głosów oddanych przeciw niepodległości Kurdystanu odnotowano w północnej części regionu, gdzie najsilniejsze wpływy ma Partia Demokratyczna Kurdystanu (PDK). Jej liderem jest prezydent Kurdystanu Masud Barzani. W prowincji Dahuk w głosowaniu wzięło udział 95 proc. uprawnionych, z czego 93 proc. opowiedziało się za niepodległością.

Również w stołecznej prowincji Irbil odnotowano wysoką, ponad 90-procentową frekwencję, a za niepodległością opowiedziało się tam 87 proc. głosujących. Podobne wyniki napłynęły z pozostających poza Kurdystanem spornych terenów prowincji Niniwa oraz Kirkuk.

Znacznie niższa frekwencja oraz odsetek głosujących za niepodległością były w południowych prowincjach Kurdystanu. W Sulejmani głosowało tylko nieco ponad 51 proc. uprawnionych, a 27 proc. uczestników zaznaczyło odpowiedź negatywną. Sulejmani to drugie co do wielkości miasto irackiego Kurdystanu, w którym główną rolę odgrywają dwie inne partie: Patriotyczna Unia Kurdystanu (PUK) oraz Gorran. Ta druga partia wypowiadała się przeciw organizacji referendum, twierdząc, że nie doprowadzi ono do niepodległości, lecz utraty tzw. terenów spornych, w tym Kirkuku, na rzecz Bagdadu.

Gorran oraz niektórzy politycy PUK, która poparła referendum, oskarżali też Barzaniego, że zorganizował referendum, by odzyskać popularność przed zaplanowanymi na 1 listopada wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w Kurdystanie. Reakcja wyborców w Sulejmani była zatem przede wszystkim wyrazem braku zaufania do Barzaniego.

Podobne wyniki odnotowano w prowincji Halabdża, gdzie znaczące wpływy mają kurdyjscy islamiści związani z Kurdyjską Grupą Islamską (Komal), która dopiero w przeddzień referendum opowiedziała się za poparciem niepodległości. W Halabdży głosowało 53,5 proc. uprawnionych, z czego 79 proc. wybrało niepodległość. Poniżej 70 proc. uprawnionych poszło również do głosowania na terenach spornych w prowincjach Dijala oraz Salah ad-Din, jednak tam za niepodległością opowiedziało się aż 96 proc. głosujących.

We wtorek rano Niezależna Wysoka Komisja ds. Wyborów i Referendum (IHCER) poinformowała o wielu atakach hakerskich na jej serwery. Zapewniła jednak, że ataki te były nieudane. Oficjalne wyniki ogłoszone zostaną później niż się spodziewano, tj. w ciągu 72 godzin od zakończenia głosowania.

Tymczasem władze Iraku ponownie wykluczyły możliwość negocjacji z władzami autonomicznego Kurdystanu w związku z przeprowadzonym referendum. Wiceprezydent Iraku Nuri al-Maliki zażądał całkowitej blokady ekonomicznej regionu. Al-Maliki jest oskarżany przez Kurdów, że wcześniej, gdy był premierem, wielokrotnie złamał konstytucję, naruszając prawa mniejszości kurdyjskiej.

Mimo deklaracji irackich władz w Bagdadzie we wtorek zarówno w Kurdystanie, jak i na terenach spornych, w szczególności w Kirkuku, panował spokój.

PAP/MoRo

Irak: Ultimatum premiera Hajdara al-Abadi wobec Kurdystanu

Premier Iraku zażądał, by w ciągu 72 godzin władze Kurdystanu przekazały kontrolę nad lądowymi i powietrznymi przejściami granicznymi, i zagroził całkowitym wstrzymaniem połączeń lotniczych.

Al-Abadi zażądał przekazania kontroli nad przejściami granicznymi nazajutrz po przeprowadzeniu w Iraku na terytoriach kontrolowanych przez Kurdów referendum niepodległościowego.

Władze centralne Iraku uznają kurdyjskie referendum za niekonstytucyjne i nielegalne. Także Turcja, tak samo jak Iran i Syria, sprzeciwia się niepodległości irackiego Kurdystanu. Władze tych krajów, gdzie mieszka liczna mniejszość kurdyjska, obawiają się nasilenia tendencji separatystycznych.

Premier Iraku poinformował o swej decyzji na konferencji prasowej w Bagdadzie, a także na swoim profilu twitterowym.

Na terenie Regionu Kurdystanu w Iraku znajdują się dwa lotniska międzynarodowe: w Irbilu oraz w Sulejmani. W kompetencji federalnych władz irackich pozostaje jednak kontrola lotów, co oznacza, że Bagdad jest w stanie zamknąć przestrzeń powietrzną nad Kurdystanem. Miało to kilkakrotnie miejsce, w roku 2015 i 2016, w związku z rosyjskim ostrzałem rakietowym terytorium Syrii z wyrzutni znajdujących się w rejonie Morza Kaspijskiego. Wówczas wstrzymanie ruchu lotniczego trwało jednak tylko kilka godzin.

Premier Iraku odrzucił możliwość jakiegokolwiek dialogu w sprawie kurdyjskich aspiracji niepodległościowych. Zażądał też, aby dochody ze sprzedaży ropy w Regionie Kurdystanu przeszły pod kontrolę rządu federalnego Iraku.

Dodał, że nie może być mowy o kompromisie w sprawie irackiej jedności i suwerenności oraz że Irak pozostanie silnym państwem, a ci, którzy chcą go osłabić, przeliczyli się. Podkreślił też, że Irak zamierza chronić prawa wszystkich swoich obywateli, w tym Kurdów, i odrzucił oskarżenia kurdyjskiego premiera Naczirwana Barzaniego, że kroki zapowiedziane przez Bagdad oznaczają „zbiorową karę” dla mieszkańców Regionu Kurdystanu.

PAP/MoRo

Po referendum Farhang Muhammad z Kurdystanu: „Nie mamy sił na następną wojnę, zresztą Irak też nie ma sił ani ludzi”

-W Iraku nie ma dla nas przyszłości, straciliśmy nadzieję na to, aby Irak był normalnym państwem – powiedział dr Farhang Muhamma z Erbidu w irackiej części Kurdystanu, gdzie odbyło się referendum. 

[related id=39747] Wczoraj było nasze święto, cały Kurdystan założył tradycyjne kurdyjskie ubrania i wszędzie fetowano – powiedział Farhang Muhammad. – W tym referendum głosowali nie tylko Kurdowie, ale również Arabowie, Turkmenowie, chrześcijanie i Asyryjczycy. Wszyscy optują za niepodległością Kurdystanu ponieważ  nie widzą swojej przyszłości w Iraku, bo stracili nadzieję, aby Irak był normalnym państwem demokratycznym.

Kurdowie mają uzasadnione obawy związane z przynależnością do Iraku.

[related id=39724]Przypomnijmy masowe prześladowania kurdyjskiej ludności rozpoczęły się – na rozkaz Husajna – na przełomie 1986 i 1987 roku. Wojsko i bezpieka niszczyły zbiory i gospodarstwa, zabijały żywy inwentarz, zatruwając jednocześnie zasoby wody pitnej. Równano z ziemią całe wioski, a ich ludność wypędzano.

Na terenach wiejskich objętych operacją Anfal znikło 4 tys. osad, a 90 proc. ich kurdyjskich mieszkańców albo wypędzono, albo zabito. „Sabotażyści”, czyli najczęściej po prostu mężczyźni w wieku 15-70 lat, trafiali do obozów, więzień albo masowych grobów. W sumie życie straciło – według szacunków organizacji obrony praw człowieka – 50-100 tys. cywilów.

-Ostatnio Irak obciął budżet Kurdystanowi i nie dawał broni jednostkom kurdyjskim, które walczyły na przestrzeni tysięcy kilometrów z ISIS – powiedział Farhang Muhammad.- Chcemy być dobrym sąsiadem dla Iraku.

[related id=39684]Odnośnie kwestii spornych to największą z nich wydaje się być obszar roponośny, jakim są okolice Kirkuk.

– Nadal twa na ten temat wielka dyskusja – powiedział Farhang Muhammad. – Z doniesień telewizyjnych wynika, że tam aż 70 procent jest za przynależnością do Kurdystanu.

– Także dzięki kurdyjskim żołnierzom udało się wyrzucić ISIS prawie z całego Kurdystanu, chociaż nie wiadomo co będzie jeszcze z pojedynczymi miasteczkami, które nadal są ISIS – powiedział Muhammad.

[related id=39581] Poinformował, że najczęściej w miejscach dopiero co opróżnionych z ISIS pozostaje na miejscu szyicka policja i tak naprawdę nie wiadomo co będzie, chociaż nie ukrywa, że może się to zakończyć wojną.

-Nie mamy sił na następną wojnę, zresztą Irak też nie ma sił ani ludzi. Wystarczy tej wojny, chcemy żyć spokojnie!  – powiedział gość Witolda Gadowskiego.

MoRo

Cały Poranek WNET

Rozmowa z Farhang Muhammadem kurdyjczykiem mieszkającym na terytorium irackiego Kurdystanu w części czwartej Poranka WNET.

Turcja zbombardowała bazy Partii Pracujących Kurdystanu w Iraku

Turcja zbombardowała pozycje Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w Iraku . Atak ten nastąpił w dzień po kurdyjskim referendum niepodległościowym w Iraku, które mocno oprotestowała Turcja.

Lotnictwo tureckie zbombardowało okolice Zap i Awasin w północnym Iraku, na terenach administrowanych przez kurdyjski Rząd Regionalny.

Według mediów tureckich celem były składy broni i amunicji PKK. Brak jest informacji na temat ofiar.

Podobny atak tureckiego lotnictwa miał miejsce 11 września. Wtorkowy nalot nastąpił dzień po kurdyjskim referendum niepodległościowym, po którym władze tureckie zagroziły użyciem siły lub blokadą granic z irackim Regionem Kurdystanu w celu niedopuszczenia do niepodległości Kurdystanu.

Również dzisiaj USA wyraziły swoje „głębokie rozczarowane” faktem przeprowadzenia wczorajszego referendum niepodległościowego w irackim Kurdystanie i uważają, że „zwiększy ono niestabilność i problemy” regionu – głosi oświadczenie Departamentu Stanu USA.

Rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert podkreśliła, że regionalny rząd Kurdystanu zdecydował się przeprowadzić „jednostronne referendum niepodległościowe także w strefach znajdujących się poza irackim Kurdystanem”.

„Historyczne relacje Stanów Zjednoczonych z narodem regionu irackiego Kurdystanu nie zmienią się…ale uważamy, że ten etap (referendum) zwiększy niestabilność i problemy regionu Kurdystanu i jego mieszkańców” – dodała Nauert. Wyrażono też obawę, że „ugrupowania ekstremistyczne” w regionie mogą wykorzystać tę niestabilność.

Zdaniem Departamentu Stanu referendum „znacznie skomplikuje też stosunki między regionalnym rządem Kurdystanu i rządem Iraku oraz z państwami sąsiednimi”.

Poniedziałkowe referendum zorganizowano w czterech prowincjach, tworzących Region Kurdystanu w Iraku (Irbil, As-Sulajmanijja, Dahuk, Halabdża) oraz w części czterech innych prowincji, tj. w Sindżarze i Równinie Niniwa w prowincji Niniwa, niemal całej prowincji Kirkuk (poza dystryktem Hawidża), dystrykcie Tuz Churmatu w prowincji Salah ad-Din oraz w dystryktach Chanakin i Kifri, a także w mieście Mandali w prowincji Dijala. Głosowanie poza Regionem Kurdystanu wywołuje szczególny sprzeciw władz centralnych w Bagdadzie.

Na kartach do głosowania umieszczone zostało jedno pytanie, napisane w czterech językach używanych na obszarze głosowania: kurdyjskim, arabskim, asyryjskim i turkmeńskim. Brzmi ono: „Czy chcesz by Region Kurdystanu oraz kurdyjskie tereny poza administracją Regionu, stały się niepodległym państwem?”.

Władze centralne Iraku uznają kurdyjskie referendum za niekonstytucyjne i nielegalne. Także Turcja, tak samo jak Iran i Syria, sprzeciwiają się niepodległości irackiego Kurdystanu. Władze tych krajów, gdzie mieszka liczna mniejszość kurdyjska, obawiają się nasilenia tendencji separatystycznych.

PAP/MoRo

Premier Iraku chce wysłać wojsko na tereny sporne; wg części władz Kurdystanu realizacja rozkazu jest wysoce wątpliwa

Premier Iraku Hajdar al-Abadi wydał rozkaz powrotu armii irackiej na tereny sporne w Iraku – te, które są obecnie pod kontrolą kurdyjskiej Peszmergi, gdzie odbyło się referendum niepodległościowe.

Tereny sporne to przede wszystkim prowincja Kirkuk, Sindżar i Równina Niniwy w prowincji Niniwa, Chanakin w prowincji Dijala oraz Tuz Churmatu w prowincji Salahaddin. Armia rządowa opuściła te tereny, gdy w 2014 roku na Irak napadło Państwo Islamskie (IS).

Premier wydał rozkaz po decyzji parlamentu irackiego w tej sprawie. Ostro skrytykował to gubernator Kirkuku Nedżmetin Karim, który stwierdził, że deputowani, którzy głosowali za tą decyzją, „wysyłają na śmierć czyjeś dzieci, sami siedząc i tworząc wielkie kłamstwa”. W Kirkuku, w którym w kurdyjskim referendum niepodległościowym wzięło udział 78 proc. uprawnionych, zaraz po zakończeniu głosowania wprowadzono stan wyjątkowy.

Rozkaz premiera Iraku poparły szyickie Oddziały Mobilizacji Ludowej (PMF), które zadeklarowały gotowość do walki o Kirkuk. Kurdowie wykluczają natomiast możliwość wycofania się z tej prowincji.

Jeszcze w niedzielę informowano o porozumieniu między armią iracką a Peszmergą w sprawie wspólnych działań przeciwko Państwu Islamskiemu w Hawidży, znajdującej się w zachodniej części prowincji Kirkuk.

Zdaniem niektórych przedstawicieli władz Regionu Kurdystanu realizacja tego rozkazu, podobnie jak wcześniejszych zapowiedzi premiera Iraku dotyczących przejęcia kontroli nad granicami, jest wysoce wątpliwa.

PAP/MoRo

Referendum w Kurdystanie – bardzo wysoka frekwencja; mimo obaw nie odnotowano żadnych poważnych incydentów

W irackim Kurdystanie zakończyło się referendum w sprawie niepodległości tego regionu. Lokale wyborcze były otwarte dłużej niż przewidywano – do godz. 19.00 czasu lokalnego (20.00 czasu polskiego).

[related id=39584]Nie odnotowano poważnych incydentów, a frekwencja wyniosła 78 proc.

Na godzinę przed zaplanowanym zakończeniem plebiscytu przed wieloma punktami głosowania wciąż stały długie kolejki oczekujących, dlatego też głosowanie przedłużono o godzinę.

Według danych na godzinę 18.00 frekwencja w kurdyjskim referendum niepodległościowym osiągnęła 78 procent. W Irbilu głosowało 86 proc. uprawnionych, w bogatym w ropę i gaz Kirkuku ponad 78 proc., w jazydzkim Sindżarze – 92 proc., na zamieszkanej w dużej mierze przez ludność chrześcijańską Równinie Niniwy – 80 proc., a w będącym częścią irackiej prowincji Dijala i zamieszkanym przez Kurdów–szyitów dystrykcie Chanakin – 96 procent.

Zarówno Równina Niniwy, Sindżar, Chanakin, jak i Kirkuk formalnie nie należą do Regionu Kurdystanu. Są to tzw. tereny sporne, na których zgodnie z iracką konstytucją miało się odbyć referendum o przyłączeniu do Regionu Kurdystanu.

W Chanakin znajduje się również największy w Iraku cmentarz polskich żołnierzy z okresu II wojny światowej. Spoczywa tu ponad 400 Polaków.

Niższą frekwencję odnotowano między innymi w Tuz Churmatu w prowincji Salahadin, gdzie głosowało 67 proc. uprawnionych. Tuz Churmatu również należy do terenów spornych i jest częściowo kontrolowane przez szyickie Oddziały Mobilizacji Ludowej.

Mimo obaw nie odnotowano żadnych poważnych incydentów i prób zakłócenia przebiegu referendum, choć przed niektórymi punktami wyborczymi ustawiły się długie kolejki i wielu wyborców musiało czekać kilka godzin, by oddać głos. Przed niektórymi lokalami wyborczymi gromadzili się również arabscy uchodźcy z terenów nie objętych referendum, chcący mimo to oddać głosy w referendum.

Wyniki referendum spodziewane są w ciągu 24 godzin.

PAP/MoRo

Dyskusje o niepodległości tzw. Irackiego Kurdystanu. Każda z kurdyjskich grup prezentuje własną wizję państwa

Rozmowy w Monachium i w Rosji na temat przyszłości państwa Kurdów. Usamodzielnienie się Kurdystanu jest bardzo trudne, także z powodu rozbieżności w poglądach samych Kurdów.


Trwają też rozmowy pomiędzy Kurdami a szyitami odnośnie do przyszłości Iraku. W ich trakcie poruszano kilka tematów, w tym kwestię walki z ISIS wokół Mosulu oraz Rakki, ponieważ te dwa miasta są powiązane. Zapewniano, że te walki potrwają nie dłużej niż do połowy tego roku, ale może się to przeciągnąć.

W planie szyickim, zaprezentowanym Kurdom, miała być zachowana integralność terytorialna Iraku. W tym powojennym Iraku można by stworzyć płaszczyznę koegzystencji różnych konfesji i narodowości. Stworzenie ostatecznej wersji stosownych dokumentów jest rolą ONZ.

Posłuchaj całej rozmowy!

P.R.

Czytaj więcej:Spośród 7 państw, które zostały objęte dekretem wizowym Trumpa mnie interesują tylko dwa: Syria i Irak