Pedofilia to straszny grzech. Walczmy z nią w prawdzie – mówi biskup senior Diecezji Kaliskiej ks. Stanisław Napierała

Trwanie w milczeniu byłoby prawdopodobnie wykorzystywane przeciwko mnie w myśl łacińskiego porzekadła: „Qui tacet consentire videtur”, tzn.: kto milczy, zdaje się potwierdzać to, co o nim mówią.

ks. Andrzej Klimek, ks. bp Stanisław Napierała

W publikacjach portalu „Onet”, podjętych później przez inne media, pojawia się wypowiedź matki jednej z ofiar, pani Ewy Hurny, która twierdzi, że osobiście rozmawiała z Księdzem Biskupem podczas jednej z uroczystości na Górze Krzyża i wręczyła Księdzu Biskupowi list odnośnie do molestowania jej syna przez księdza Arkadiusza Hajdasza. Czy pamięta Ksiądz Biskup to wydarzenie?

Trudno jest konfrontować się z taką wypowiedzią, ponieważ nie ma dokumentów, przy pomocy których można by potwierdzić jej wartość. Jej autorka, pani o nazwisku Ewa Hurny, podała ją do mediów dwa tygodnie temu, opierając się na swojej pamięci. To, co mówi mediom, miało mieć miejsce 17 lub 16 lat temu. Dokładnie, jak stwierdza, nie pamięta. Niestety na tak przekazanej przez ową panią wypowiedzi, pewne podmioty i środowiska o określonej orientacji światopoglądowej wysunęły ciężkie oskarżenia pod moim adresem, ciągle w mediach powtarzane.

W tej sytuacji trwanie w milczeniu byłoby prawdopodobnie wykorzystywane przeciwko mnie w myśl łacińskiego porzekadła: Qui tacet consentire videtur, tzn.: kto milczy, zdaje się swoim milczeniem potwierdzać to, co o nim mówią. Spróbuję zatem odpowiedzieć w dwóch częściach, które należy traktować jako jedną całość.

Najpierw zbiorę istotne elementy, jakie znajdują się w wypowiedzi pani Ewy, przekazanej mediom dwa tygodnie temu. Następnie do nich szczegółowo się ustosunkuję.

Co pani Ewa miała powiedzieć mediom? Cytuję: „O tym, że mój syn został skrzywdzony przez ks. Hajdasza, osobiście powiedziałam biskupowi Napierale. To miało miejsce w 2003 lub 2004 roku. Dziś już dokładnie nie pamiętam. Pojechałam na uroczystości, które miały miejsce pod Krzyżem Jubileuszowym w Parzynowie, którym przewodniczył właśnie biskup Napierała. Całą historię Andrzeja opisałam również w liście, zostawiając w nim kontakt do nas”. I dalej: „Gdy uroczystości się skończyły, osobiście podeszłam do biskupa, wręczając mu list. On schował go do kieszeni, wziął mnie na stronę i zapytał, w jakiej sprawie przychodzę. Opowiedziałam w kilku zdaniach, po czym odszedł do namiotu. Chciałam go jeszcze dogonić, żeby mu to wytłumaczyć, ale Napierała nakazał wtedy dwom innym księżom, by mnie jak najszybciej od niego odsunęli”. Według tego przekazu medialnego biskup Napierała „wiedział o pedofilii ks. Hajdasza”, ponieważ pani Ewa „wielokrotnie” mu to „zgłaszała”. Zaś jej syn ze swej strony miał napisać do mediów, że jego mama skierowała do mnie „listy” z informacją o „molestowaniu go”.

Jak się Ksiądz Biskup odniesie do tak sformułowanego oskarżenia, a może lepiej byłoby powiedzieć – przekazu medialnego?

Pani Ewa miała mi przekazać informację o molestowaniu jej syna Andrzeja przez ks. Hajdasza. Miała to uczynić 17 lub 16 lat temu, w czasie uroczystości pod Krzyżem Jubileuszowym w Parzynowie. Pragnę najpierw wyjaśnić, że od 20 lat diecezja kaliska urządza dwa razy w roku pielgrzymkę na urokliwe miejsce, położone na najwyższym wzniesieniu Wielkopolskiej Ziemi. Został tam w roku 2000 postawiony 20-metrowy krzyż dla upamiętnienia 20 wieków od zbawczej śmierci Pana Jezusa. W pielgrzymce uczestniczy około dwóch, trzech tysięcy diecezjan, głównie młodzież. Po nabożeństwie wychodziłem do ludzi, by się z nimi bezpośrednio spotkać. Ludzie wtedy cisną się, oblegają, rozmawiają, proszą, by ich pobłogosławić, by zrobić sobie fotografię. Otoczony pielgrzymami, powoli razem z nimi, posuwałem się ku kotłom, by wspólnie, na powietrzu, spożyć smaczną zupę z bułką czy chlebem.

W takiej sytuacji pani Ewa miała podejść do mnie i „zgłosić” mi swoją sprawę. Jaką? Miała to być, jak mówi, „cała historia o pedofilii ks. Hajdasza w stosunku do jej syna Andrzeja”. Zaś według relacji pana Andrzeja, jego mama zgłosiła mi o „molestowaniu” go przez księdza. A zatem zgłosiła mi „pedofilię”. Czy rzeczywiście pedofilię? Pytanie to nasuwa się po ukazaniu się „Oświadczenia ks. Piotra Bałoniaka w sprawie oskarżeń zawartych w publikacjach Onetu”.

Księże Biskupie, pozwolę sobie dla jasności przytoczyć to oświadczenie w całości:

„W związku z oskarżeniami zawartymi w artykule Czy kolejny ksiądz tuszował przestępstwa ks. Arkadiusza H.?, autorstwa Marty Glanc, Szymona Piegzy i Bartosza Rumieńczyka, opublikowanym na portalu Onet.pl dnia 27 maja 2020 r., oświadczam:

W parafii św. Ap. Piotra i Pawła w Sycowie w latach 1997–1999 byłem wikariuszem, a nie proboszczem, jak błędnie podano w artykule. W tej parafii ani w żadnej innej nie współpracowałem z ks. Arkadiuszem Hajdaszem.
Nigdy nie ukrywałem i nie tuszowałem przestępstw ks. Arkadiusza Hajdasza, bo o żadnych nie wiedziałem, nie byłem ich świadkiem ani przez nikogo nie byłem o nich informowany.
Andrzeja Hurnego poznałem w czasie dwuletniego pobytu w Sycowie i zapamiętałem pozytywnie jako ministranta aktywnie uczestniczącego w życiu parafii. Po moim odejściu z Sycowa nie spotkałem go ani z nim nie rozmawiałem.
Nieprawdą jest, że pani Ewa Hurna kilka razy rozmawiała ze mną, zgłaszając wykorzystanie seksualne swojego syna Andrzeja przez ks. Arkadiusza. Rozmawiała tylko jeden raz, po kilku latach od mojego odejścia z Sycowa, podczas przypadkowego spotkania przy kościele Matki Bożej Częstochowskiej. Rozmowa nie dotyczyła jednak nadużyć seksualnych wobec Andrzeja Hurnego, ale orientacji seksualnej jej dorosłego wówczas już syna. Pani Ewa Hurna żaliła się, iż syn w dramatycznych okolicznościach wyznał rodzinie, że jest osobą homoseksualną. Żadne inne rozmowy na ten temat nie miały miejsca.
Wyrażając najgłębsze współczucie wobec doznanej przez Andrzeja Hurnego i jego rodzinę krzywdy, proszę redaktorów Onetu i ich informatorów o niekrzywdzenie mojej osoby poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji”. Podpisał ks. Piotr Bałoniak.

Dziękuję. Spotkanie pani Ewy z ks. Piotrem Bałoniakiem, jak wynika z dat, musiało odbyć się mniej więcej w tym samym czasie, co jej udział w pielgrzymce pod Krzyżem Jubileuszowym w Parzynowie. Podczas analizy dwóch jej wypowiedzi, tej w czasie pielgrzymki pod Jubileuszowym Krzyżem i tej w Sycowie, przy kościele Matki Boskiej Częstochowskiej, powstaje uzasadnione pytanie: co pani Ewa właściwie „przekazała”? Informację o „pedofilii” ks. Hajdasza wobec jej syna, czy informację o „homoseksualizmie” jej syna? W oświadczeniu bowiem ks. Bałoniaka, a ma on pamięć bardziej sprawną od mojej (różnica wieku między nami wynosi 36 lat), czytamy, że w rozmowie z nim pani Ewa nie mówiła o pedofilii ani o księdzu, który miałby się jej dopuścić wobec jej syna, lecz „żaliła się, iż syn w dramatycznych okolicznościach wyznał rodzinie, że jest osobą homoseksualną”. Co dziś o swojej tożsamości podaje do publicznej wiadomości sam pan Andrzej? Można się o tym dowiedzieć z jego wypowiedzi i obejrzeć na fotografiach, jakie zamieścił w mediach internetowych.

Wracając do przekazu mediów, pani Ewa miała wielokrotnie zgłaszać swoją sprawę Księdzu Biskupowi.

Nie wykluczam, że pani Ewa była osobą, której nazwisko i imię podają dziś media. Przez wszystkie minione lata nazwisko to i imię nie zapisało się w mojej pamięci. Przykro mi, że muszę to powiedzieć.

Nigdy ktoś o tym nazwisku ze mną się nie spotkał ani nie rozmawiał. Według mediów pani Ewa miała mi wręczyć „list”, a jej syn mówi nawet o „listach”. W aktach Kurii nie ma śladu listu od pani Ewy Hurnej. A musiałby być jakiś ślad, zwłaszcza, gdyby listów było więcej. Przynajmniej w księdze korespondencji, gdzie odnotowuje się każde pismo papierowe, przesłane pocztą czy doręczone. Nie było „listów”. Nie było „listu”.

Zdarzało się, że w czasie zgromadzeń uroczystościowych podchodził ktoś do mnie po nabożeństwie i coś mi zgłaszał: prośbę, zażalenie, skargę. Niekiedy wręczał mi też kartkę papieru ze swoimi danymi. W takiej sytuacji, otoczony ludźmi, odpowiadałem zawsze: proszę się zgłosić do Kurii. Najczęściej przychodzili, pisali, telefonowali. Nie pamiętam, by pani o nazwisku Ewa Hurna kiedykolwiek się zgłaszała, pisała, telefonowała.

Wywiad ks. Andrzeja Klimka z ks. bp.seniorem Stanisławem Napierałą, pt. „Widzę skoncentrowany atak na naszą diecezję”, znajduje się na s. 2 i 6 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad ks. Andrzeja Klimka z ks. bp.seniorem Stanisławem Napierałą, pt. „Widzę skoncentrowany atak na naszą diecezję”, na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego