Sądownictwo w wielu przypadkach w swych orzeczeniach pozostaje wciąż duchem w tragicznym czasie stanu wojennego

Odezwa, którą zredagowałem, stała się drugim oficjalnym protestem przeciwko stanowi wojennemu, jaki powstał w kraju. Nie wiedzieliśmy, że prokuratura wojskowa wkrótce zagrozi nam karą śmierci,

Krzysztof Wianecki

W 1991 roku zostałem uznany za niewinnego w zakresie czynów z Dekretu o stanie wojennym. Fakt ten dał mi prawo do ubiegania się o odszkodowanie i zadośćuczynienie, które nie zostało w pełni zaspokojone. (…) Znany polityk za 5 miesięcy internowania otrzymał 250 000 zł odszkodowania, argumentując, że internowanie to wpłynęło negatywnie na jego późniejszą ścieżkę zawodową. Przyznano mu odszkodowanie, choć powszechnie wiadomo, że po 1989 roku jego kariera rozkwitła w sposób spektakularny.

Innym przykładem jest orzeczenie wobec notariusza za dwuletnie zawieszenie działalności, co nie miało wpływu na dalszą jego działalność jako kancelarii notarialnej. Sąd Najwyższy zasądził mu odszkodowanie wysokości 750 000 zł i drugie tyle odsetek. Kolejnym przykładem może być przyznanie zabójcy skazanemu na dożywocie odszkodowania w wysokości 250 000 zł za to, że przez krótki czas odsiadywał wyrok w mało oświetlonej celi.

Ja w 1993 roku za 17 miesięcy uwięzienia w ciężkim politycznym więzieniu otrzymałem odszkodowanie w wysokości kilku tysięcy złotych. W tamtym czasie stanowiło to niespełna czterokrotność przeciętnego polskiego miesięcznego wynagrodzenia.

W ostatnich latach ruszyła nowa fala pozwów o odszkodowania i zadośćuczynienia, składanych przez osoby represjonowane. Moi koledzy, współwięźniowie polityczni okresu stanu wojennego z Hrubieszowa, którzy na początku lat 90. również otrzymali skromne odszkodowania, w tym dwóch z mojego regionu, teraz otrzymali odszkodowania uzupełniające i zadośćuczynienie. Mnie Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu tego odmówił, a Sąd Apelacyjny w Rzeszowie postanowieniem o umorzeniu sprawy zablokował możliwość odwołania się do Sądu Najwyższego. Od postanowienia Sądu Apelacyjnego bowiem nie można się odwołać do SN, można tylko od wyroku. Kuriozalną sytuacją jest, że sędzia – niemal mój rówieśnik – tym postanowieniem okazał dość dobitnie swoją dyspozycyjność. Apelację w moim przypadku rozpatrywał sędzia Sądu Apelacyjnego, który ma w dorobku orzeczenia kilku wyroków z prawodawstwa stanu wojennego.

Działania tych sądów oraz Prokuratury Generalnej, odrzucające mój wniosek o skargę nadzwyczajną, zamykają mi możliwość ubiegania się o wyrównanie kilkutysięcznego odszkodowania z roku 1993. Cała ta sytuacja wobec mnie oraz nielicznej rzeszy skazanych w stanie wojennym, ubiegających się o wyrównanie odszkodowań, odbywa się przy milczeniu ustawodawców, którzy w okresie po 1989 roku odcinają przysłowiowe kupony. Jakby tego było mało, sędzia, który wydał postanowienie niekorzystne dla mnie i dodatkowo zamykające mi drogę do Sądu Najwyższego, w identycznych sprawach dotyczących okresu stanu wojennego nie widział przeszkód do wydania wyroków korzystnych dla wnioskodawców.

Nieprzytomny, pobity, bez pryczy

O północy 13 grudnia 1981 roku, kiedy do drzwi opozycjonistów łomotały pięści milicji, ja, niczego nieświadomy 22-letni wtedy chłopak, kładłem się do łóżka w wiejskim domu dziadków. Wieczorem 12 grudnia, jako szef regionalnego Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, brałem udział w spotkaniu Solidarności Ziemi Sandomierskiej w Stalowej Woli. Przeciągnęło się ono do późna; nie opłacało mi się już wracać do domu, do Tarnobrzegu, zanocowałem więc u dziadków na wsi. W grudniu 1981 roku byłem pracownikiem radiowęzła tarnobrzeskiego Siarkopolu i urządzałem dla jego pracowników retransmisje zagłuszanych audycji Radia Wolna Europa, a miesiąc wcześniej, w czasie listopadowego strajku w tym zakładzie, prowadziłem radiowe studio strajkowe. Wczesnym rankiem 13 grudnia nikt w miejscowości moich dziadków nie wiedział jeszcze, że o północy ogłoszono stan wojenny. Do domu wracałem autostopem. Nie miałem pojęcia o tym, że jako jedyny z miejscowej opozycji uniknąłem nocnego aresztowania. Gdy dowiedziałem się, co się wydarzyło, razem z kolegą opozycjonistą, Stanisławem Zipserem, wydałem odezwę, w której informowałem społeczeństwo o masowych aresztowaniach działaczy Solidarności, wzywałem do podjęcia czynnego oporu, a na końcu zachęciłem do walki o wolność do przysłowiowej, ostatniej kropli krwi.

Odezwa, którą zredagowałem, stała się drugim oficjalnym protestem przeciwko stanowi wojennemu, jaki powstał w kraju. Ani ja, ani Staszek Zipser nie wiedzieliśmy, że za ową „ostatnią kroplę krwi” z odezwy prokuratura wojskowa wkrótce zagrozi nam karą śmierci, a sąd sformułowanie to zinterpretuje jako dowód tego, że autorzy odezwy nawołują do mordowania przeciwników politycznych. Zostałem zatrzymany 14 grudnia na terenie mojego zakładu pracy i osadzony w tarnobrzeskim areszcie. Dzień później przewieziono mnie do Zakładu Karnego w Załężu z decyzją o trzymiesięcznym areszcie i umieszczono w 30-osobowej celi z więźniami kryminalnymi. Nie dostałem pryczy, tylko materac na podłodze.

16 grudnia razem ze współwięźniami z celi przeszedłem tzw. ścieżkę zdrowia, po której za przynależność do ruchu Solidarności zostałem dodatkowo brutalnie pobity – podkreślę, że na wyraźne polecenie oddziałowego: „Temu dołóżcie, ten jest z Solidarności”. Do nieprzytomności. Mimo, że nie odzyskałem przytomności przez trzy doby, nie udzielono mi żadnej pomocy medycznej, nie przydzielono mi nawet pryczy.

Współwięźniowie, widząc mój ciężki stan i wiedząc, że jestem z Solidarności, oddali mi jedną z prycz. Kiedy odzyskałem przytomność, oddawali mi też swoje „prawdziwe” papierosy, sami paląc te, które robili z wysuszonej herbaty. Gdy zapytałem, czemu to robią, odparli: „dzięki waszym protestom poprawiły się nam warunki w więzieniu”. (…)

„Wilczy bilet” to tylko początek

Na wolność wyszedłem w maju 1983 roku na mocy postanowienia Rady Państwa o warunkowym zawieszeniu odbycia reszty kary na okres 3 lat. I bardzo szybko zderzyłem się z kolejną falą represji. Jako więzień polityczny zostałem zwolniony z pracy dyscyplinarnie, podczas gdy internowani nie tylko nie tracili pracy, ale otrzymywali wynagrodzenie. W związku z utratą pracy w trybie dyscyplinarnym straciłem dobre zarobki, premie, nagrody i możliwości awansu. Zostałem pozbawiony kartek na mięso, papierosy i inne reglamentowane w tym okresie produkty żywnościowe i towary, podczas gdy osoby internowane nie zostały ich pozbawione.

Zaraz po wyjściu z więzienia zderzyłem się z naznaczeniem tzw. wilczym biletem. Szukałem pracy, a potencjalni pracodawcy, początkowo zainteresowani zatrudnieniem mnie, wkrótce odmawiali mi zatrudnienia, nie kryjąc, że powodem odmowy są naciski polityczne.

Gdy w końcu otrzymałem pracę, była ona poniżej moich kwalifikacji, w trudnych warunkach, za wynagrodzenie drastycznie mniejsze niż przed skazaniem. Szedł za tym również brak możliwości kształcenia i rozwijania się oraz podnoszenia kwalifikacji, co wywoływało kolejne negatywne konsekwencje zawodowe, które odczuwam do dziś.

Kolejna grupa skutków pobytu w więzieniu i represji wiąże się z moim zdrowiem. Roczny koszt leczenia zamyka się skromną kwotą kilku tysięcy złotych. Aktualnie otrzymuję rentę wysokości 500 zł.

Cały artykuł Krzysztofa Wianeckiego pt. „Złamana zasada równości. W kolejną rocznicę stanu wojennego” znajduje się na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Krzysztofa Wianeckiego pt. „Złamana zasada równości. W kolejną rocznicę stanu wojennego” na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego