Żołnierze brytyjscy i estońscy na granicy. Soloch: to wyraz, że rządy tych krajów interpretują tę sytuację jak my

Gościem „Poranka Wnet” jest Paweł Soloch – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który mówi o bieżącej, napiętej sytuacji międzynarodowej.

Paweł Soloch mówi o narastającym zagrożeniu we wschodniej Europie – istnieją obawy o potencjalny atak Rosji na Ukrainę. Ambicje imperialne Federacji rządzonej przez Władimira Putina zdają się sięgać szeroko.

Zarówno presja na NATO, presja na uznanie Łukaszenki za pełnoprawnego i legalnego przywódcę, to wszystko łączy się w jedna wolę Rosji aby jej znaczenie/rola wzrosła.

W talii Putina znajduje się wiele kart, za pomocą których może w zdecydowany sposób wpływać na międzynarodową rozgrywkę.

Grają kwestiami energetycznymi, działaniami hybrydowymi, administracją wojskową i manewrami.

Gość „Poranka Wnet” wypowiada się również na temat bieżącej kondycji Stanów Zjednoczonych – zauważa, że są oni zaangażowani w więcej procesów międzynarodowych, niż miało to miejsce w ostatnich kilkunastu latach.

Amerykanie są bardziej rozproszeni w swoich działaniach niż było to kilka/kilkanaście lat temu.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego uważa, że kryzysowa sytuacja na granicy polsko-białoruskiej może się znacząco przeciągnąć w czasie.

To jest sytuacja, która – w sposób zamrożony – będzie trwała przez dłuższy czas, mogąc powrócić w każdej chwili. (…) Granica z Białorusią przestała być granicą pokoju.

Paweł Soloch komentuje również decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o wyrażeniu zgody na stacjonowanie wojsk estońskich oraz brytyjskich na granicy polsko-białoruskiej.

Decyzja dotycząca zgody na obecność 150 żołnierzy brytyjskich i 100 estońskich jest wyrazem, że rządy tych krajów interpretują tą sytuację tak samo jak my. To jest agresja a nie zwykła, prosta migracja.

Gość „Popołudnia Wnet” wspomina także o relacjach między Rosją a Chinami – twierdzi jednak, że nie ma tu potencjału na wielki sojusz.

Możemy mówić o elementach wspólnej gry ale to nigdy nie będzie wielki sojusz. Na dzień dzisiejszy korzystne dla Chin jest to, że Rosja odciąga część uwagi Stanów Zjednoczonych.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

 

Dr hab. Lubina: Pekin patrzy z niepokojem na konflikt na granicy polsko-białoruskiej

Gościem „Popołudnia Wnet” jest dr hab. Michał Lubina – ekspert ds. dalekowschodnich, który mówi o stosunku chińskiego rządu do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.


Zdaniem dr hab. Michała Lubiny sytuacja na granicy polsko-białoruskiej może niepokoić rząd chiński w Pekinie – od sprawności komunikacji handlowej w tym regionie zależy powodzenie licznych chińskich inicjatyw.

Pekin patrzy z niepokojem, gdyż bardzo by nie chciał żeby przestały kursować pociągi i działać handel między Polską a Białorusią.

Gość „Popołudnia Wnet” zaznacza, że Chiny w swoich działaniach zwracają uwagę na zależność krajów wschodnich od Rosji.

Z perspektywy chińskiej takie państwa jak Ukraina czy Białoruś są mocno powiązane z Rosją – Chiny biorą to pod uwagę przy podejmowaniu kolejnych planów.

Ekspert komentuje również napięcia pomiędzy Chinami a Litwą, która wycofała się z platformy współpracy „17+1” oraz udzieliła poparcia skonfliktowanemu z Chinami Tajwanowi. Chiny zaangażowały się w pewnego rodzaju wojnę informacyjną, w której adresatem agresji jest właśnie Litwa.

To jest nowość, bo Chiny do tej pory tak nie grały. Chodzi o ukaranie Litwy w sposób jak najbardziej dotkliwy aby przestraszyć innych.

Gość „Popołudnia Wnet” dodaje, że wątpliwym jest scenariusz, w którym Chiny zaangażowałyby się w potencjalny konflikt między Polską a Białorusią.

Szanse na zaangażowanie się Chin w konflikt byłoby niskie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

„Ofensywa dyplomatyczna” premiera. Władysław T. Bartoszewski: od sześciu lat polska dyplomacja nie działa

Gościem „Kuriera w samo południe” jest prof. Władysław Teofil Bartoszewski – poseł PSL-Koalicji Polskiej, który komentuje bieżące zagadnienia polskiej polityki zagranicznej.

Prof. Władysław Teofil Bartoszewski komentuje ostatnie poczynania dyplomatyczne rządu Rzeczpospolitej, w tym ostatnią wizytę premiera Mateusza Morawieckiego we Francji, gdzie spotkał się z Emmanuelem Macronem. Polityk PSL uważa, że rząd zbyt późno przystąpił do tego typu działań, na które był czas na początku konfliktu.

Myśmy nie chcieli umiędzynarodowić konfliktu na granicy, a dyplomacja nie znosi próżni.

Gość „Kuriera w samo południe” uważa, że dziwne i nie do końca zrozumiałe decyzje przywódców innych państw – np. telefon Angeli Merkel do Aleksandra Łukaszenki – mogą być pokłosiem zbyt późnego uaktywnienia się polskiej dyplomacji.

Powinniśmy najpierw porozumieć się z Niemcami i z Francją, a dopiero potem oni mogą sobie dzwonić. (…) Jak nie mamy silnej dyplomacji to wtedy takie telefony się odbywają bez naszego udziału.

Polityk PSL-Koalicji Polskiej negatywnie ocenia działania dyplomatyczne rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Od 6 lat polska dyplomacja nie działa.

Nie zmienia to jednak faktu, że do działań niektórych przewódców rozmówca Anny Nartowskiej odnosi się negatywnie.

Działania Merkel wobec Białorusi oceniam bardzo negatywnie.

Podkreśla jednak, że intencje Unii oraz NATO wobec Polski są pozytywne i warto skorzystać z ich pomocy.

Obydwie organizacje pokazują, że są z nami solidarne. To dobrze, że premier pojechał z nimi rozmawiać, popieram to.

Polityk komentuje również politykę prowadzoną przez Federację Rosyjską. Podkreśla, że w interesie Putina może być ofensywa na Ukrainie, Białoruś jest natomiast mniej dla niego istotna.

Rosja ma raczej zamiary na Ukrainie, Białoruś jest dla nich mniej istotna.

Prof. Bartoszewski uważa, że polityka względem Niemiec po zmianie tamtejszego rządu powinna się ułożyć poprawnie.

Dużo będzie zależało od prezydenta Dudy, który lubi koncentrować się na polityce zagranicznej. Jestem dobrej myśli.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK.

Gmyz: było jasno powiedziane, że jeśli Łukaszenka liczy, że wraz ze zmianą rządu zmieni się kurs, to się przeliczy

Gościem „Popołudnia Wnet” jest Cezary Gmyz – korespondent TVP w Niemczech, który mówi o przebiegu konferencji na której ogłoszono koniec negocjacji koalicyjnych w Niemczech.

Cezary Gmyz komentuje przebieg konferencji na której ogłoszono koniec negocjacji koalicyjnych w Niemczech.

Najczęściej była omawiana kwestia polityki zwalczania pandemii. Na konferencji nie padło nazwisko nowego ministra zdrowia.

W umowie dwa razy napisano o Polsce; wymieniono ją jako głównego, obok Francji, partnera RFN.

Polska jest wymieniana zaraz po Francji jako główny partner gospodarczy.

W Partii Zielonych słychać głosy o tym, że SPD przyjęła zbyt mało jej postulatów. Trzeci koalicjant, FDP stoi z kolei na stanowisku, że nowy rząd będzie najbardziej proekologicznym w historii. W porozumieniu trzech partii zadeklarowano twardy kurs wobec reżimu białoruskiego. Zabrakło jednak jasnej deklaracji odnośnie Nord Stream 2.

Było jasno powiedziane, że jeśli Łukaszenka liczy, że wraz ze zmiana rządu zmieni się kurs, to się przeliczy. Będą się opowiadali za dodatkowymi sankcjami. Jest to  ważna z naszego punktu widzenia deklaracja.

Korespondent dodaje, że to właśnie kwestia kryzysu migracyjnego będzie głównym tematem najbliższych rozmów między Rzeczpospolitą a Niemcami.

Temat Białorusi będzie głównym wątkiem dialogu z Niemcami. Morawiecki będzie chciał się dowiedzieć, czy nowy rząd utrzyma narrację Angeli Merkel.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Przyczyna: manipulacja językowa z roku 2015; skutek: wewnętrzne ataki na polskie wojsko / Felieton Jana A. Kowalskiego

W mózgach wielu Polaków nie funkcjonuje już Polska i państwo polskie ani jego i nasze, polskie służby. To wszystko jest znienawidzone, bo jest pisowskie. I najlepiej, gdyby w ogóle przestało istnieć.

Nie wiem, kto stał za tym piarowym zabiegiem z roku 2015, w którym opozycja polityczna w Polsce przekształciła się w opozycję totalną. To wtedy Polska przestała być państwem polskim, a stała się państwem pisowskim. Rząd również przestał być polski i stał się rządem PiS. Pisowskimi z polskich stały się także wszelkie organy władzy państwowej, w tym Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. A przecież jeszcze na dzień przed zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości wszystkie one były polskie. I państwo polskie również było polskie.

Ogłosił tę totalną opozycyjność szef Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, ale nie sądzę, żeby to on ją wymyślił. Musiał na to wpaść jakiś bystry marketingowiec polityczny polskiego lub zagranicznego pochodzenia. Świadomy tego, że język zmienia nasze myślenie, postrzeganie świata i wreszcie mózg. Na trop zagraniczny wskazuje to, z czym mamy do czynienia obecnie. W sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa państwa, w sytuacji brutalnego ataku Białorusi na naszą granicę, całe rzesze ogłupiałych Polaków występują przeciwko polskim żołnierzom broniącym Polski i ich samych.

Nie tylko wciągający kreskę i cokolwiek celebryci opowiedzieli się przeciwko Polsce. Podobnie zachowało się wielu polityków – przeciwników Zjednoczonej Prawicy. W ten sam sposób zareagowało również niechętne PiS środowisko prawników. (Dlatego tak cieszy darmowa obrona każdego broniącego naszej Ojczyzny, zaproponowana przez polskich prawników: https://obroncy.org/).

Każde kłamstwo dyktatorów białoruskiego i rosyjskiego i służb im podległych przyjmowane jest przez część Polaków jak prawda objawiona. Z prostej przyczyny – osłabia państwo pisowskie (!).

Może wymyślił to uczeń tego, kto wymyślił „polskie obozy koncentracyjne”. To wskazywałoby na niemiecki ślad. Powiązania PO i jej najwyższego szefa, Donalda Tuska, stanowią tu pewną poszlakę. Oskarżenie polskich służb broniących granicy przez Łukaszenkę, mocującego żywych ludzi na swoich machinach oblężniczych, o ludobójstwo może świadczyć o tropie również wschodnim.

Jedno jest pewne: działanie podjęte w roku 2015 okazało się niezwykle skuteczne. 6 lat później w mózgach wielu Polaków nie funkcjonuje już Polska i państwo polskie ani jego i nasze, polskie służby. To wszystko jest znienawidzone, bo jest pisowskie. I najlepiej, gdyby w ogóle przestało istnieć.

Tak bez walki zbrojnej osłabia się i podbija sąsiednie państwo. Przepis aktualny od czasów Sun Tzu, od 2500 lat.

A polskie służby?

Polskie służby jak z jajkiem obchodzą się z migrantami rzucającymi w nich kamieniami i petardami. Swoją drogą te ataki są coraz bardziej bezczelne i niezmiernie ucieszyło mnie przynajmniej użycie armatek wodnych. I informacja, że strażnicy graniczni zostali wyposażeni w gaz! Co oni do tej pory mieli na swoją obronę? – pytanie do ministra Błaszczaka.

Nad każdym zatrzymanym w głębi kraju migrantem, bo jednak cały czas przenikają przez granicę, roztaczana jest troskliwa opieka. Lokowani są w dobrze wyposażonych ośrodkach, które zamieniają w slumsy. Przy okazji gardzą opiekującymi się nimi Polkami i Polakami i żądają natychmiast wszystkiego (wysłuchałem ostatnio wiarygodnej relacji).

Co jest niezbędne, żeby państwo polskie wyszło obronną ręką z tego zamachu na instytucję państwa, granicę i język? Niezbędne jest natychmiastowe przeciwdziałanie propagandowe. Przeciwdziałanie propagandowe oparte na rzetelnym i wiarygodnym przekazie. W strefie przygranicznej i w ośrodkach dla migrantów muszą pojawić się dziennikarze.

Nie tylko dziennikarze TVP, którym nie wierzy już nawet prezes Kurski. Muszą mieć możliwość relacjonowania również dziennikarze nieprzychylni rządowi. Pod sankcją odpowiedzialności karnej w przypadku kłamliwego przekazu. Przecież nie zamordują 70 migrantów tylko po to, żeby ich przekaz zgodził się z publicznie wygłaszanymi kłamstwami posła Koalicji Obywatelskiej, Dariusza Jońskiego.

Mam nadzieję, że nie zamordują 😊

Jan Azja Kowalski

PS I jeszcze pytanie: czy Prawo i Sprawiedliwość mogłoby wreszcie zlikwidować wewnętrzną V kolumnę w postaci ministra Niedzielskiego, pałającego żądzą zamknięcia w gettach wszystkich niezaszczepionych Polaków?