Waszczykowski: były oczekiwania, że prezydent Biden pójdzie na dalsze ustępstwa

Gościem „Popołudnia Wnet” jest Witold Waszczykowski – poseł do parlamentu europejskiego, były szef MSZ, który mówi m.in. o wczorajszej rozmowie między Władimirem Putinem i Joe Bidenem.


Witold Waszczykowski mówi o rozmowie między prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem i prezydentem USA Joe Bidenem. Zdaniem posła nie przyniosły one przełomowych rozstrzygnięć.

Strony nie zbliżyły się, pozostając przy swoich stanowiskach i żądaniach.

Dodaje, że – wbrew oczekiwaniom – Putinowi nie udało się wymusić na Bidenie ustępstw, których żądał.

Lista żądań Władimira Putina sprawiała wrażenie bardzo obszernej – ich kluczowym elementem było ograniczenie działań i wpływów Zachodu w państwach ościennych wokół Rosji – głównie na Ukrainie.

Żądał, żeby USA dały mu wolną rękę na Ukrainie oraz żeby NATO nie rozszerzało się dalej, a także żeby państwa ościenne wokół Rosji nie miały takiego statusu bezpieczeństwa jak inne państwa członkowskie.

Mimo takich poszlak nie udało się uzyskać konkretnej informacji na temat zamiarów Putina względem Ukrainy.

Zdaniem byłego szefa MSZ prezydent Rosji nie może sobie w tym momencie pozwolić na konflikt zbrojny.

Putina nie stać na wielką akcję militarną i wojnę z Ukrainą.

Waszczykowski wypowiada się również na temat bieżącej sytuacji politycznej w Niemczech oraz ich stosunku do bieżącej sytuacji międzynarodowej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Bracia Wenezuelczycy. Kryzys migracyjny w Ameryce Południowej / Piotr M. Bobołowicz, „Kurier WNET” nr 52/2018

Dobro rodziny przekonuje Elvisa do życia na obczyźnie. Chciałby wrócić do ojczyzny, ale wie, że do rozwiązania kryzysu potrzeba lat, a przez ten czas syn przyzwyczai się do życia w Ekwadorze.

Piotr M. Bobołowicz

Hermanos Venezolanos – bracia Wenezuelczycy

Kryzys ekonomiczny i humanitarny w Wenezueli trwa, mimo zabiegów państw regionu, by sytuację rozwiązać. Prezydent Nicolas Maduro zaprzecza istnieniu problemów i nie podejmuje współpracy z zagranicznymi partnerami. Setki tysięcy Wenezuelczyków, głównie młodych i wykształconych, opuszczają kraj, by szukać lepszego życia w państwach regionu, w tym w Ekwadorze, który, choć z europejskiej perspektywy wciąż biedny i mało rozwinięty, dla Wenezuelczyków zdaje się być El Dorado.

Bethania ma termin porodu wyznaczony na pierwsze dni października. Dziecko jej i Elvisa urodzi się w szpitalu Isidro Ayora w Loja, który widać z okien wynajmowanego przez nich mieszkania. W przeciwieństwie do rodziców, będzie miało ekwadorskie obywatelstwo. Bethania i Elvis przyjechali z Wenezueli rok temu. Bethania chciała wyjechać już wcześniej, ale odkładała decyzję do końca studiów. Przez tę zwłokę miała problemy z uzyskaniem paszportu – w ostatnich latach procedura ciągnie się miesiącami, a mało kogo stać na specjalną opłatę przyśpieszającą wydanie dokumentu. Jej mąż Elvis nie skończył studiów – a teraz ma problem z uzyskaniem zaświadczenia o odbytej nauce, bo jego uczelnia przestała funkcjonować, ale paszport miał. Kilka lat temu rodzice namówili go do wyrobienia tego dokumentu, mimo że chłopak nie planował wyjeżdżać za granicę. Chciał mieszkać w ojczyźnie.

Pod wpływem ciężkiej sytuacji zdecydowali się jednak wraz z żoną na emigrację. Bilet do wymarzonego Meksyku był za drogi. Zaczęli pytać znajomych – przyjaciel mieszkający w Ekwadorze powiedział: „przyjeżdżajcie, ja wam pomogę”.

To samo mówili przyjaciele w Chile, ale dodatkowa odległość to dodatkowy koszt i tak już nietaniego biletu. I tak Bethania i Elvis wylądowali w Loja w Ekwadorze. Po przyjeździe mieli w kieszeni 60 $. Za połowę kupili materac, druga została im na jedzenie na czas nieokreślony.

Od razu rozpoczęli procedury wizowe. Od początku starali się także znaleźć pracę. Bez papierów legalne zatrudnienie nie było możliwe. Sprzedawali więc na ulicy robione w domu ciasta. Raz spróbowali śpiewania w autobusie – okazało się jednak, że Elvis, w przeciwieństwie do imiennika, nie zrobi kariery scenicznej i pomysł zarzucili. W końcu chłopak znalazł pracę na czarno w sklepie. Właściciel obiecał zapłacić po miesiącu, ale nie zapłacił. W odpowiedzi na prośby i wyjaśnienia dotyczące trudnej sytuacji finansowej zagroził tylko zgłoszeniem Elvisa do policji migracyjnej. W tym czasie Bethania pracowała już legalnie w zakładzie kosmetycznym. Wykorzystała znajomość ze stałym klientem – adwokatem. Po jednym telefonie właściciel sklepu zapłacił zaległe wynagrodzenie.

Nie jest to odosobniony przypadek. Wielu nieuczciwych przedsiębiorców próbuje wykorzystać zdesperowanych imigrantów, nie płacąc im za wykonaną pracę, zapraszając na dwutygodniowe bezpłatne okresy próbne czy po prostu oferując głodowe stawki. Wenezuelczycy godzą się na takie warunki, bo nie mają innego wyjścia – procedury wizowe są kosztowne i zabierają dużo czasu, a bez wizy podjęcie legalnej pracy nie jest możliwe. Wymogi wizowe, choć i tak uproszczone w związku z kryzysem humanitarnym w Wenezueli, nadal są trudne do spełnienia. Wiele instytucji w kraju rządzonym przez nieudolnego prezydenta Nicolasa Maduro praktycznie przestało funkcjonować. Z niemożliwością graniczy uzyskanie zaświadczenia o niekaralności czy apostylowanie dyplomu uniwersyteckiego. Z tego drugiego powodu wielu Wenezuelczyków próbuje się przedostać do Peru, gdzie ich dyplomy są uznawane na równi z krajowymi bez procesu nostryfikacji.

Z papierami ma problem Antonio. Ponad czterdziestoletni inżynier systemów nie uzyskał paszportu w swoim kraju. Granice – kolumbijską, a potem ekwadorską – przekroczył na podstawie tzw. karty andyjskiej (tarjeta andina), dokumentu uznawanego przez MERCOSUR (organizację współpracy gospodarczej i celnej Ameryki Południowej) i Wspólnotę Andyjską jako dokument wystarczający do podróży turystycznych. Miał szczęście, gdyż kilka tygodni później Ekwador wprowadził obowiązek posiadania paszportu dla obywateli Wenezueli, który jednak został zawieszony po kilku dniach po interwencji Rzecznika Praw Człowieka. Antonio wraz z dziewięcioma innymi osobami wyruszył pieszo 15 lipca z miejscowości Cúcuta w pobliżu granicy wenezuelsko-kolumbijskiej. Nie miał pieniędzy na autobus. Po ponad dwóch tygodniach marszu dotarli do Rumichaca i słynnego już w Ekwadorze mostu granicznego.

Antonio opowiada, że Kolumbijczycy, mimo wzrastającej w kraju ksenofobii, byli niezwykle gościnni. Oferowali jedzenie, czasem dach nad głową, a nawet pieniądze.

Po dotarciu do granicy ekwadorskiej udało im się zdobyć środki na podróż autobusem. Antonio i dwóch braci zatrzymali się w Loja, pozostała siódemka pojechała do Peru. Utrzymują ze sobą sporadyczny kontakt. Na dworcu jeden z braci stracił przytomność. Karetka zabrała go do szpitala Isidro Ayora, tego samego, w którym rodzić będzie Bethania. Okazało się, że mężczyznę ukąsił pająk. Wdało się zakażenie, duży płat skóry na udzie uległ martwicy. Antonio chwali darmową opiekę zdrowotną, którą otoczono jego brata. Nogę udało się uratować, ale mężczyzna przebywa w szpitalu do tej pory, podczas gdy jego brat stopniowo układa życie w nowym miejscu – z niezależnego przedsiębiorcy stał się sprzedawcą pakietów telefonii komórkowej. Teraz próbuje zgromadzić środki, by ściągnąć z ojczyzny żonę i dwójkę dzieci.

Antonio o swoich rodakach mówi hermanos Venezolanos – bracia Wenezuelczycy. Większość z nich pracuje albo pracę próbuje znaleźć. Wspierają się wzajemnie, utrzymują także kontakty towarzyskie, tym łatwiejsze, że otwartość i towarzyskość leży w ich mentalności narodowej. Bethania i Elvis opowiadają o spotkaniu z kilkorgiem znajomych na jarmarku w Loja, które z czasem przerodziło się w wielkie święto ponad trzydziestoosobowej grupy Wenezuelczyków – wszystkich spotkanych przypadkiem. Ważnym miejscem dla imigranckiej społeczności jest kawiarnia Mi Arepa Café. Właścicielka przyjechała z Wenezueli już ponad pięć lat temu, gdy sytuacja była jeszcze spokojna i nie wydawała się zmierzać w tak tragicznym kierunku.

Inny lokal, Rutas, skupiający lokalnie przebywających Wenezuelczyków, znajduje się w Vilcabambie. Otworzył go przed kilkoma miesiącami Carlos Cambas wraz z przyjacielem i wspólnikiem, także swoim rodakiem. Dwa lata po przyjeździe do Ekwadoru w końcu udało mu się stanąć na nogi i realizować satysfakcjonujące go plany. Dwa lata temu sytuacja migracyjna była dużo prostsza. Carlos miał przy tym dużo szczęścia – jego babka pochodziła z Ekwadoru. Gdy zapadła decyzja o wyjeździe, uzyskanie obywatelstwa było tylko kwestią czasu. Matka Carlosa zatrzymała się u kuzynostwa w Quito, a on ruszył na południe kraju. Teraz pracuje, by umożliwić przyjazd żonie i córce.

Wenezuelczycy w Vilcabambie, prawdopodobnie ze względu na niewielki rozmiar miasteczka, trzymają się razem. Znają się i wspierają. W restauracji Rutas oprócz kukurydzianych placków zwanych arepas można kupić także cynamonowe bułeczki, które piecze jedna z nowych członkini społeczności.

Z europejskiej perspektywy może wydawać się, że asymilacja Wenezuelczyków w Ekwadorze jest niezwykle łatwa. Bliskość kultury, ta sama religia, ten sam język są faktem. Różnice między narodami Ameryki Łacińskiej sięgają jednak głębiej niż podziały polityczne.

Bethania mówi, że Ekwadorczycy są dużo bardziej zamknięci niż Wenezuelczycy. Trudniej nawiązać pierwszy kontakt. I rzeczywiście, wielu z nich obawia się imigrantów. Sporadycznie dochodzi do przestępstw z udziałem przybyszów, a każde z nich jest nagłaśniane i powoduje kolejny wybuch ksenofobii. Co ciekawe, znacząca jest różnica językowa. Każdy kraj hiszpańskojęzyczny wykształcił własne słownictwo i akcent. Zaskakująco wiele słów jest wzajemnie niezrozumiałych między wenezuelską a ekwadorską wersją hiszpańskiego. Elvis, pracując na targu, musiał praktycznie od nowa uczyć się nazw sprzedawanych przez siebie produktów. Akcent sprawia także, że ciężko jest ukryć swoje pochodzenie. Szefowa Bethanii pouczyła ją, żeby lepiej nie przyznawała się do tego, że przybyła z Wenezueli – miała mówić, że pochodzi z wybrzeża Ekwadoru. Pewna klientka, której Bethania malowała paznokcie, zapytała ją o pochodzenie – i po usłyszeniu odpowiedzi odsunęła rękę. Dopiero po chwili uspokoiła się i pozwoliła kontynuować pracę.

Mama Bethanii przyjechała do Ekwadoru, by być przy córce podczas porodu. Nie może opuścić kraju na dobre ze względu na podeszły wiek własnej matki. Córka z mężem nie mogą jej także wspomóc finansowo – wobec zbliżających się narodzin potomka mają za dużo własnych wydatków. Matka posiada jednak własny dom, a pensja z pracy w szpitalu pozwala jej kupić jedzenie dla siebie i dla babci Bethanii. Jedzenia w sklepach nie ma, trzeba wykorzystywać znajomości – właścicieli sklepów, rolników. Brakuje głównie białka. Rząd narzucił ceny sprzedaży tak niskie, że hurtownie musiałyby dopłacać do działalności. Właściciele sklepów zamykają interes i wyjeżdżają, bo nie ma dla nich przyszłości.

Bethania, podobnie jak wielu Wenezuelczyków, nie myśli o powrocie do kraju. „Niech tylko mama i babcia przyjadą tutaj, a Wenezuela zniknie dla mnie z mapy”.

Jej mąż kiwa głową. Chciałby wrócić do ojczyzny, ale wie, że to bez sensu. Do rozwiązania kryzysu potrzeba lat, a przez ten czas ich syn przyzwyczai się do życia w Ekwadorze. Dobro rodziny przekonuje Elvisa do życia na obczyźnie.

Na pokład autobusu z Loja do Vilcabamby w Ekwadorze wchodzi dziewczyna. Przedstawia się, mówi, że przyjechała z Wenezueli. Sprzedaje wafelki po dolarze za paczkę, by pomóc utrzymać się rodzinie, która pozostała w ojczyźnie. Dodaje do nich w gratisie wenezuelskie banknoty. 50, 100 a nawet 10 tysięcy boliwarów. Od niedawna nie da się już nimi płacić, mają za małą wartość. Najwyższy nominał przed denominacją (i wciąż w obiegu) to 100 tysięcy. Napisane słownie, by nie straszyć ilością zer. Cena biletu autobusowego w Caracas to równowartość dwóch takich banknotów.

Wenezuelski kryzys migracyjny i reakcję państw regionu opisałem w artykule Kryzys migracyjny w Ameryce Południowej i Środkowej w numerze 51/2018 Kuriera WNET.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Hermanos Venezolanos – bracia Wenezuelczycy” znajduje się na s. 19 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Hermanos Venezolanos – bracia Wenezuelczycy” na stronie 19 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Fala uchodźców politycznych i ekonomicznych z Wenezueli. Kryzys migracyjny w Ameryce Południowej i Środkowej

Stan wyjątkowy w Ekwadorze, korytarz humanitarny dla setek tysięcy Wenezuelczyków i nadchodzący szczyt państw Ameryki Południowej i Środkowej reakcją państw regionu na wenezuelski kryzys migracyjny.

Piotr Mateusz Bobołowicz

Skala migracji

Podczas gdy w Europie nie gaśnie temat kryzysu migracyjnego spowodowanego napływem imigrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, na kontynencie amerykańskim Wenezuela zmaga się z galopującym kryzysem politycznym i ekonomicznym, a kraje regionu doświadczają kryzysu migracyjnego spowodowanego przez setki tysięcy Wenezuelczyków szukających lepszego życia.

W Kolumbii przebywa już ponad milion Wenezuelczyków (dla porównania 600 tys. w 2017 roku i niespełna 50 tys. w 2015), w Peru ponad ćwierć miliona (odpowiednio ok. 26,5 tys. w 2017, 2350 w 2015). W Ekwadorze jest to już prawie 100 tysięcy ludzi.

Według szacunków Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji w 2017 r. było ich ponad 39 tys. (ponad 30 tys. więcej niż dwa lata wcześniej). Jednak „El Comercio”, powołując się na ekwadorskie służby migracyjne, pisze nawet o 288 tysiącach Wenezuelczyków, którzy w 2017 roku przekroczyli granicę Ekwadoru. Zdecydowana jednak większość, bo 227 tysięcy, opuściło kraj, udając się między innymi do Peru. Od początku roku północną granicę Ekwadoru przekroczyło co najmniej 547 tysięcy Wenezuelczyków. W samym pierwszym tygodniu sierpnia było ich ponad 30 tys.

Warto uświadomić sobie to w skali ludności regionu – populacja Kolumbii to ponad 49 mln, ale Ekwadoru już tylko nieco ponad 16,5 mln. Napływ takich mas imigrantów – choćby tylko w tranzycie do Peru (populacja 33 mln) – nie może zostać niezauważony. 8 sierpnia władze Ekwadoru zdecydowały się na wprowadzenie w trzech najbardziej dotkniętych prowincjach – El Oro, Carachi i Pichincha – stanu wyjątkowego. Według cytowanego przez dziennik „El Comercio” Santiago Cháveza, wiceministra ds. migracji, stan wyjątkowy ma trwać do końca miesiąca, jednak „sytuacja jest nieustannie oceniana” i, jak zapowiedziano w oficjalnym komunikacie, stan wyjątkowy może zostać przedłużony, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Według słów wiceministra, wprowadzenie stanu wyjątkowego pozwoliło na działanie Sekretariatu Zarządzania Kryzysowego i większą swobodę działania instytucji w celu zapewnienia niezbędnej opieki medycznej, wyżywienia, „zabezpieczenia w odpowiedni sposób integralności osoby ludzkiej”. Pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zostali w znacznej liczbie oddelegowani do kontroli migracyjnej, Ministerstwo Zdrowia zadeklarowało zapewnienie znacznej liczby medyków, a Ministerstwo Włączenia Ekonomicznego i Społecznego – grupy wsparcia psychologów i pracowników socjalnych, zwłaszcza dla grup szczególnie narażonych – dzieci, nastolatków i kobiet.

Reakcje państw regionu

W czwartek 23 sierpnia po południu rząd ekwadorski ogłosił, że w związku z brakiem woli rozwiązania kryzysu ekonomicznego i politycznego w Wenezueli przez rząd prezydenta Nicolasa Maduro, Ekwador występuje z ALBA (Alianza Bolivariana para los pueblos de nuestra América), organizacji gospodarczej utworzonej na podstawie porozumienia podpisanego w 2006 roku w Hawanie przez prezydenta Kuby Fidela Castro, prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza (który był inicjatorem porozumienia) i prezydenta Boliwii Evo Moralesa, mającej być przeciwwagą dla Strefy Wolnego Handlu Obu Ameryk (FTAA), powstałej z inicjatywy USA. Premier Ekwadoru José Valencia stwierdził, że rząd ekwadorski jest “sfrustrowany” brakiem woli rozwiązania kryzysu.

W celu rozwiązania problemu migracji, rządy Ekwadoru i Peru wprowadziły dla Wenezuelczyków obowiązek posiadania paszportu przy przekraczaniu granicy. Premier Peru, Néstor Popolizio, ogłosił równolegle, że jego kraj w żadnym momencie nie wstrzyma przyjmowania Wenezuelczyków, jak również nie deportuje tych, którzy znaleźli się na jego terytorium nielegalnie. W Ekwadorze po wprowadzeniu obowiązku posiadania paszportu (obowiązek został zawieszony w piątek 24 sierpnia, na 45 dni, w wyniku interwencji rzecznika praw człowieka, jednak obowiązywał przez kilka dni) dziesiątki osób przekroczyły granicę nielegalnie. Wielu z nich próbowało wcześniej uzyskać wenezuelski paszport, ale nie byli w stanie opłacić wymaganej sumy.

Jak donosi dziennik „El Universo”, policja nie dostała jednak rozkazów zatrzymywania nikogo. Nie został również wdrożony protokół deportacji. Wenezuelczycy przemieszczają się różnymi środkami transportu w stronę granicy peruwiańskiej.

Rada ministrów Ekwadoru ogłosiła w czwartek 23 sierpnia utworzenie korytarza humanitarnego w celu umożliwienia Wenezuelczykom bezpiecznej i szybkiej podróży przez terytorium państwa do Peru i dalej do Chile. Już następnego dnia podstawiono kilkadziesiąt autobusów i rozpoczęto transport z północy na południe.

Z inicjatywy rządu ekwadorskiego 17 i 18 września w stolicy kraju, Quito, odbędzie się szczyt państw Ameryki Południowej i Centralnej, poświęcony kryzysowi w Wenezueli i problemowi masowej migracji.

W marcu 2018 roku za granicą przebywało co najmniej 1 622 tys. Wenezuelczyków, co przekłada się na około 5% populacji. Według ekspertów Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji podawane przez niektóre źródła szacunki 3 do 5 milionów są zawyżone, jednak wyliczenia tej organizacji, chociażby co do Ekwadoru, są znacznie zaniżone, tak więc trudno stwierdzić, jaka jest faktyczna liczba Wenezuelczyków za granicą. Pewne jest natomiast, że wobec braku działań rządu Nicolasa Maduro rośnie ona bezustannie i nic nie wskazuje, żeby trend miał się odwrócić w najbliższym czasie.

Artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Kryzys migracyjny w Ameryce Południowej i Środkowej” znajduje się na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Mateusza Bobołowicza pt. „Kryzys migracyjny w Ameryce Południowej i Środkowej” na stronie 4 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego