Skuteczny protest / Każdy ma swoją placówkę, na której powinien walczyć o prawdę i dobro, a nie kulić ogon pod siebie

Fragment opinii Komisji Etyki TVP nt. rzeczonego programu: Publikowanie i upowszechnianie opinii w zaprezentowanym kształcie to relatywizowane przyzwolenie na używanie określeń typu „polskie obozy”.

Jadwiga Chmielowska

W regionalnej TVP Katowice próbowano nagrodzić program, w którym pada określenie „polskie obozy koncentracyjne”. Program został wyemitowany na antenie regionalnej i zgłoszony do nagrody Rady Programowej. Na szczęście protesty części jej członków okazały się skuteczne. Na kolejnym posiedzeniu nastąpi zgodne z procedurami wskazanie zwycięzcy konkursu.

Każdy ma swoją placówkę, na której powinien walczyć o prawdę i dobro, a nie kunktatorsko kulić ogon pod siebie, by się nie narazić. Poniżej fragmenty pisma adresowanego do Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego.

Składam protest w sprawie nierzetelnego wyboru przez Radę Programową programu dziennikarza TVP Katowice do nagrody RP. Uważam, że dopuszczono się szeregu naruszeń (…)

Jestem zdania, że była to próba nagrodzenia programu, który nie ma ani walorów edukacyjnych, ani (wbrew regulaminowi) nie spełnia kryteriów rzetelności, ponieważ zniekształca historię. Górnicy byli wywożeni ze Śląska na roboty do Związku Radzieckiego przez Sowietów! Na podstawie emitowanego programu można byłoby wnioskować, że winni byli temu Polacy. Taki sam wniosek dotyczy łagrów na Śląsku. W więzieniach i łagrach siedziało w tym okresie ok. 200 tys. Polaków, a na Śląsku – oprócz Niemców, śląskich folksdojczów z tzw. dwójką, także inni Ślązacy (nb. często wydawani przez swoich sąsiadów, skompromitowanych podczas wojny), m.in. również AK-owcy, powstańcy śląscy, harcerze i żołnierze niezłomni.

Pragnę dodać, że Maria Nowak, rodowita Ślązaczka, dobrze znająca z przekazów rodzinnych trudną sytuację na Śląsku po 1945 roku, podniosła argument, że taka decyzja Rady Programowej kompromituje TVP Katowice, a przede wszystkim szkodzi Ślązakom, bowiem program nie jest rzetelnym przekazem tragicznej historii mieszkańców Śląska.

Ze strony jednej z osób, głosujących za nagrodzeniem tego programu, padła propozycja, aby w ogóle nie przyznawać nagrody. Można było więc przyjąć, że wycofała swój głos. Zignorowano jednak tę sytuację.

Moim zdaniem podczas zebrania doszło do manipulacji. Trudno powiedzieć, czy zamierzonej, czy wynikłej z braku przygotowania. Jednak z decyzjami przewodniczącego nie sposób się zgodzić. Manipulacja ta wpisuje się w cały szereg nierzetelnie i tendencyjnie przygotowywanych materiałów (m.in. w programy edukacyjne przygotowywane przez Silesię Scholę, gdzie komunistyczne obozy nazywane są obozami śmierci!).

Program „Jo był ukradziony” można było obejrzeć pod linkiem: https://katowice.tvp.pl/33790022/30082017, a 3 grudnia ta strona już się nie otwierała.

Wnoszę o nieprzyznawanie obecnie tej nagrody i umożliwienie Radzie Programowej dokonania powtórnego wyboru, przemyślanego, przeprowadzonego rzetelnie, zgodnie z regulaminem – w styczniu 2018 r.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Historia jednego protestu” oraz odpowiedź na niego Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego znajdują się na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Historia jednego protestu” oraz odpowiedź na niego Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Jeżeli ktoś chce być politykiem niech będzie politykiem, a nie dziennikarzem / Witold Kołodziejski w Radiu WNET

O sytuacji na rynku medialnym i o perspektywie jego dekoncentracji mówił przewodniczący KRRiT. Zagraża pluralizmowi – gdy władza chce mieć wpływ na media i gdy media chcą mieć wpływ na władzę.

 

25 lat kończy KRRiT. W związku z tym Krzysztof Skowroński rozmawiał z jej obecnym przewodniczącym – Witoldem Kołodziejskim. W mediach ten czas to kilka epok – zauważył gość. Ustawa medialna została uchwalona 29 grudnia 1992 roku. Po czasach PRL od nowa budowała ład medialny. Wtedy właśnie powstała KRRiT. Powstały też spółki mediów publicznych oraz koncesjonowane media komercyjne. Od tamtego czasu nastąpiły ogromne zmiany technologiczne. Obecnie rynek medialny prężnie się rozwija, jest bardzo bogaty, ale z pierwotnej koncepcji tego, jak ma wyglądać, niewiele zostało. Np. nie ma silnych mediów lokalnych.

KRRiT nie ma kompetencji wpływać na procesy kapitałowe na rynku medialnym, np. nie może blokować transakcji, w wyniku których podmioty na tym rynku są przejmowane. W Europie regulatorzy tacy jak KRRiT mają tego rodzaju uprawnienia.

W Polsce jak na razie była jedna próba uregulowania kwestii dekoncentracji mediów – przypomniał Witold Kołodziejski. Skończyła się aferą Rywina, a projekt ustawy cały poszedł do kosza. Nikt potem tego tematu nie podjął. Obecnie w Ministerstwie Kultury trwają prace nad ustawą o dekoncentracji mediów. KRRiT w nich uczestniczy. To są kwestie niesłychanie trudne i wrażliwe medialnie i politycznie. „Samo podjęcie tego tematu to nakręcenie zegara w bombie. Już słyszymy jak tyka. Ja uważam, że to jest konieczne, żeby taką ustawę stworzyć”.

Przewodniczący KRRiT uchylił się od oceny tego jak obecnie działają media publiczne. Zwrócił jednak uwagę na polaryzację na medialnym, jeśli chodzi o kwestie polityczne – z jednej strony są media prywatne bezpośrednio wspierające opozycję parlamentarną, z drugiej strony media publiczne zaangażowane w obronę koalicji rządowej. Gość przytoczył też wypowiedź prezesa telewizji Jacka Kurskiego, który stwierdził, że silny przechył polityczny w jedną stronę telewizji prywatnych, usprawiedliwia aktualny styl narracji w mediach publicznych.

Krzysztof Skowroński spytał o to, czy został spełniony postulat, aby media publiczne były niezależne od polityki. Na to Witold Kołodziejski odpowiedział pytaniem, dlaczego pyta tylko o media polityczne, czy nie widzi uzależnienia od polityki również mediów prywatnych.

Są jego zdaniem dwa rodzaje zagrożeń dla pluralizmu – gdy władza chce mieć wpływ na media i gdy media chcą mieć wpływ na władzę. – Jeżeli ktoś chce być politykiem niech będzie politykiem, jeśli chce być dziennikarzem niech będzie dziennikarzem – powiedział. Uważa też, że, że najwyższy czas przyjąć rozwiązania przekonujące media publiczne i prywatne do zakopania topora wojennego.

JS

Cała rozmowa w części czwartej Poranka WNET w czwartek 28 grudnia 2017 roku.

Dlaczego Radio Hobby nadaje pomimo odebrania mu koncesji? / prof. Janusz Kawecki z KRRiT w Radiu WNET

Radio Hobby, posądzane o nadawanie rosyjskiej propagandy, nadal działa. Skomplikowaną sytuację prawną w tej sprawie przedstawił Krzysztofowi Skowrońskiemu jego gość w Poranku WNET.

Krystyna Pawłowicz: Dzień rozpoczynałam od słuchania Radia WNET na falach Radia Warszawa [VIDEO]

Mam nadzieję, że KRRiT wreszcie zrobi coś dobrego dla polskiego nadawcy – powiedziała prof. Pawłowicz. W rozmowie także o „wielkim znaku zapytania”, jakim jest polityka prezydenta po wetach.

– Dzień rozpoczynałam od słuchania Radia WNET i jestem po prostu zdumiona. Mamy przecież naszą Krajowa Radę Radiofonii i Telewizji, która miała doprowadzić do pluralizacji rynku medialnego, a w zasadzie konserwuje, betonuje dotychczasowy układ, w którym są stacje podejrzewane o nadawanie za ruskie czy niemieckie pieniądze  – powiedziała prof. Krystyna Pawłowicz, poseł PiS, członek Krajowej Rady Sądownictwa. Nie może zrozumieć, dlaczego do tej pory wnet.fm, radio, które swoją rzetelnością, a także pozytywnym podejściem spełnia potrzeby polskich słuchaczy, nie ma swojej częstotliwości. Letnie audycje nadawane z Polski, które „nie epatowały agresją i były na poziomie”, szczególnie były dla niej ważne. Zdaniem profesor korespondenci Radia WNET z całego świata przekazywali wiele ciekawych informacji, których nigdzie indziej nie można było znaleźć.

– Dziwię się, że posłowie nie ruszyli się w tej sprawie. Mam nadzieję, że ci, którzy tu przychodzili i się lansowali, pomogą – powiedziała poseł Pawłowicz, której zdaniem kooperacja Radia WNET z Radiem Warszawa pozytywnie wpływała na to drugie i bardzo je ubogacała. Zwróciła uwagę, że aktualnie w tej stacji nadawany jest program „zbliżony nawet w tytule”. – Jeśli jest coś dobrego, to nie powinno się tego niszczyć. Mam nadzieję, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wreszcie będzie mogła zrobić coś dobrego dla polskiego nadawcy.

– Po wetach prezydenta otworzył się pewien nowy rozdział, który można nazwać jednym wielkim znakiem zapytania – oceniła prof. Pawłowicz. – Pan prezydent z tego, co widzę, bardziej utożsamia się z opozycją, bo realizuje propozycje panów Kukiza i Rzymkowskiego, członka Krajowej Rady Sądownictwa, i im daje pierwszeństwo.

Jej zdaniem propozycje prezydenckie okraszone są kilkoma paciorkami obliczonymi na „zadowolenie” Kukiz’15. Natomiast propozycje włączenia czynnika społecznego do izby dyscyplinarnej sędziów oceniła jako „raczej bezsensowne”, bowiem w postępowaniach dyscyplinarnych sędziów najczęściej chodzi o bardzo subtelne naruszenia prawa i „aby je wyłapać, naprawdę dobrze trzeba to prawo znać”. Uważa, że jeśli nie mieliby tego robić inni sędziowie, to koniecznością jest wprowadzenie ławników, którzy również byliby prawnikami.

– Zgoda 3/5 posłów na wybór członka KRS jest nierealna do uzyskania – podkreśliła Krystyna Pawłowicz. – Jeśli to ma być ponadpartyjny wybór, to jest to antydemokratyczne, bo przecież ponadpartyjnie to możemy się umawiać na etapie tworzenia koalicji.(…) To jest umniejszanie znaczenia partii, która zdobyła przewagę w wyborach.

– Dlaczego członków Trybunału Konstytucyjnego wybieramy zwykłą większością głosów, a członków KRS, którzy tylko typują kandydatów, mamy wybierać większością 3/5 głosów? – pyta się prof. Pawłowicz. – W dodatku jeśli nie doszłoby do konsensusu, to prezydent sam miałby dokonać wyboru. Przecież to jest sprzeczne z konstytucją.

– Prezydent daje takie przeszkody proceduralne, abyśmy nie mogli dokonać tej reformy – oceniła rozmówczyni Poranka. Zwróciła uwagę, że prezydent popierał projekt głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. – Wielokrotnie sam podczas swoich wystąpień wyborczych mówił przecież, że „musimy tego dokonać, bo inaczej państwo nie będzie mogło funkcjonować i reformy żadnej nie przeprowadzimy”.

– Prezydent przejmując drobne kompetencje, tworzy de facto system prezydencki – powiedziała poseł. – Prezydent nie jest rządem i póki co mamy konstytucyjny system gabinetowo-prezydencki mieszany. (…) Prezydent przejmuje więcej kompetencji niż na to pozwala konstytucja, a w sprawach wymiaru sprawiedliwości po prostu pozakonstytucyjnie przejął kompetencje – bo tworzy koncepcje i zastrzega dla siebie uprawnienia personalne.

[related id=40202]Jej zdaniem „prędzej czy później reforma wymiaru sprawiedliwości będzie dokończona w Polsce”, mimo że „pan prezydent chyba już przestał nas lubić”.

Przypomniała, że głównym zadaniem KRS jest dbanie o przestrzeganie niezawisłości sędziowskiej; złożony jest z 25 osób, w tym 15 sędziów wyłanianych przez środowiska sędziowskie i 10 osób, wśród których jest pierwszy prezes SN, NSA, minister sprawiedliwości, czterech posłów i dwóch senatorów.

– Pan Budka, ten, który mówił, że w przeszłości bronili nas ci z SB, prawie w ogóle nie pojawia się na zebraniach KRS – podkreśliła Krystyna Pawłowicz.

MoRo


Obejrzyj ten wywiad również na YouTube!