Pietrzak: W Warszawie nie ma żadnych pomników polskich zwycięstw, bo przez trzy wieki rządzili nią nasi okupanci

Jan Pietrzak o znaczeniu upamiętnienia Bitwy Warszawskiej dla Polski i Polaków, trudnościach w zrobieniu tego, walce kulturowej w Polsce i wpływach okupantów.

Jan Pietrzak o postawieniu pomnika upamiętniającego stulecie zwycięstwa w bitwie warszawskiej. Rozmowy w tej sprawie były prowadzone przez kilka lat z warszawskim Ratuszem. Przewodniczący Towarzystwa Patriotycznego podkreśla, że ze strony władz miasta były to „rozmowy pozorowane”. Nie chciały dać miejsca na budowę pomnika, podczas gdy „w międzyczasie sprzedawali swe działki swym znajomym”.

Na każdym koncercie, na każdej imprezie cały czas mówiłem o tym z uporem maniaka. Bardzo się cieszę, że władze państwowe się za to zabrały.  Władze samorządowe, co pokazuje Westerplatte, często nie mają zrozumienia dla polskiej historii.

Pietrzak mówi o swoich staraniach na rzecz promocji idei postawienia pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską. Wobec braku współpracy ze strony warszawskiego magistratu powstała idea, by zlokalizować go na obszarze Wisły, która podlega nie miastu, a ministrowi środowiska. Rozmowy na temat zlokalizowania łuku triumfalnego na kładce lub bezpośrednio w rzece zostały zakłócone przez zmianę na stanowisku szefa Ministerstwa Środowiska.

20 lat trwała niepodległość. […] Niemcy nie mogli wytrzymać, że Polska była niepodległa.

Twórca kabaretu „Pod Egidą” podkreśla, że w stolicy Polski nie ma pomników upamiętniających polskie zwycięstwa, gdyż „Warszawą przez blisko trzy stulecia rządzili okupanci”, a do dzisiaj w instytucjach władzy i kultury są ich przedstawiciele. Ci zaś wolą, by Polacy płakali nad pomnikami swej martyrologii, wstydzili się swej historii, byli pokorni i pracowali spokojnie. Tymczasem upamiętnienie Bitwy Warszawskiej jest ważne, zarówno po to, by pokazać polskim dzieciom, jakie zwycięstwa Polacy odnosili, jak i po to, żeby uświadomić zagranicznych turystów i polityków, którzy o tak ważnej dla Europy batalii jak Bitwa Warszawska nawet nie słyszeli. Dodaje, iż „Pałac Kultury jest obelgą dla Polaków”, jednak nie powinniśmy mówić o jego rozbieraniu, skoro nie jesteśmy w stanie postawić pomnika. Trwa, jak mówi, wojna kulturowa między „kulturą tradycji i miłości dla bohaterów” a kulturą te wartości odrzucającą.

Krwi nie wołamy, zdobyczy nie chcemy,

Nie chcemy mordów, do łupiestw niezdolni,

Tylko odzyskać Ojczyznę pragniemy,

Tylko być wolni!

Walka o niepodległość Polski trwa już 250 lat, od czasów konfederatów barskich. Pietrzak przywołuje ich pieśń [właściwie utwór „Do Boga” St. Witwickiego i F. Lessela z 1830 r.-przyp. red.], w której śpiewają, że chcą „Tylko być wolni!”. Podkreśla, że to żądanie by „tylko” Polska była Polską, przewija się przez nasze dzieje i choć to tak skromny postulat to jego realizacja jest nad wyraz trudna. Jesteśmy bowiem wyzyskiwani przez sąsiadów od trzech stuleci.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Bar w Wielkopolsce. Romantyczny romans… Bohaterstwo i infamia / Jacek Kowalski, „Wielkopolski Kurier WNET” 46/2018

Konfederacja barska – to legenda, zarazem czarna i biała. Dla Mickiewicza historia jej zakrawała na romans: „nawet wszystkie postacie bohaterów konfederacji mają w sobie coś romansowego”.

Jacek Kowalski

Bar w Wielkopolsce. Romantyczny romans…

Konfederacja barska – to legenda, zarazem czarna i biała. Dla Mickiewicza historia jej zakrawała na romans; wieszcz mówił podczas swoich wykładów paryskich: „nawet wszystkie postacie bohaterów konfederacji mają w sobie coś romansowego, coś, co przypomina bohaterów Iliady i rycerzy średnich wieków”.

Nic dziwnego więc, że konfederacja stała się dla naszych romantyków „harfą Eola”. Jednak wbrew romantykom, wielu światłych badaczy jest dziś zdania, że dzieje barzan to tylko ciąg narodowych kompromitacji, które doprowadziły do pierwszego rozbioru Polski, a na koniec zaowocowały Targowicą. Z takich opinii wyrosła czarna legenda Baru, kształtowana zresztą już przez jego pierwszych przeciwników z kręgu króla Stanisława Augusta i przez francuskich wolnomyślicieli typu Woltera. A jednak wielki historyk i autor pomnikowej monografii konfederacji Władysław Konopczyński, mimo pełnej znajomości jej ciemnych stron, pozostawał pod jej nieprzepartym urokiem.

Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. Czytając pisma z epoki – Historię Jędrzeja Kitowicza, pamiętniki Wybickiego, czy też prace współczesnych historyków i historyków literatury, dzięki którym okres ten znamy coraz lepiej (myślę tu zwłaszcza o znakomitych pozycjach pióra Emanuela Rostworowskiego, Wacława Szczygielskiego, Jerzego Michalskiego i Janusza Maciejewskiego) – można się Barem zarówno przerazić, jak i zarazić. Tak, to prawda, w czasach konfederacji Rzeczpospolita była już w stanie rozkładu. Ale oto pojawiają się ludzie, którzy pragną coś zmienić. Wprawdzie giną, grzęzną w „polskim bagnie” albo, co gorsza, sami je tworzą – ale nie są bezczynni. Polska świadomość uległa pod ich wpływem epokowej przemianie. Świadczą o tym czyny, ale i słowa: wiersze, manifesty, satyry, pieśni, które porywają wzniosłością i dosadnością zarazem. Są znakiem budzącej się myśli i ducha, wiary w Boga, w sprawiedliwość i moc słusznej sprawy, choć i poczucia wielkiego upadku, którego aż do tej pory Polacy nie byli w pełni świadomi. A tło tych wydarzeń i tych tekstów stanowi barwny folklor szlachecki i niezwykła sztuka polska późnego baroku.

Od Baru przez Kcynię do Zdun

Przeciętny Polak wie o czasach konfederacji barskiej mało, żenująco mało. Tymczasem obfitość źródeł historycznych, w znacznej części wciąż nieopublikowanych i wciąż badanych, jest wprost oszałamiająca. Przede wszystkim zaś otaczają nas, osaczają wręcz miejsca, które widziały tamte wydarzenia, godne chwalebnej lub pouczającej pamięci. Także w Wielkopolsce.

Jak wiemy, konfederację zawiązano w Barze 29 lutego 1768 roku w intencji usunięcia z Polski wojsk rosyjskich i przywrócenia praw, które naruszył sterroryzowany przez Moskali sejm. Wydarzenia, które miały miejsce w Barze, Berdyczowie i na całym Podolu, choć trwały stosunkowo krótko (ruch barski wygasł tam wskutek ataku połączonych sił armii rosyjskiej i koronnej, a także wobec chłopskiego buntu, tzw. koliszczyzny) – okazały się początkiem lawiny. Wszędzie jak grzyby po deszczu powstawały konfederacje regionalne, powołujące się na barski przykład. W Kcyni – mieście grodowym na północ od Poznania – 5 czerwca 1768 roku (czyli jeszcze przed upadkiem Baru) zebrały się zbuntowane regularne oddziały wojska polskiego pod dowództwem porucznika chorągwi husarskiej Wojciecha Rydzyńskiego, stolnika poznańskiego. Uroczyste ogłoszenie konfederacji wielkopolskiej nastąpiło w parę dni później w miasteczku Gębice. Niestety, polska armia regularna była odzwyczajona od wojny, stanowiła raczej rezerwuar intratnych posad. Po dwóch starciach oddziały Rydzyńskiego zostały doszczętnie rozbite, prowokując przy okazji spalenie przez Moskali miasteczka Pyzdry, którego mieszkańcy zasilili szeregi barzan. Mimo klęski, wystąpienie Rydzyńskiego zapoczątkowało tę gałąź ruchu, która przez następne lata miała się okazać najżywotniejsza.

Na Litwie i na Ukrainie szlachecki zryw inicjowali przeważnie magnaci, wokół których gromadzili się ochotnicy. W Wielkopolsce, kraju średniej szlachty, bez wielkiej własności magnackiej, stało się na odwrót: to szlachta sama gromadziła się w obozie i obierała sobie przywódców. Tylko raz zdarzyło się odwrotnie.

Jakub z Ul Ostoja Ulejski

20 czerwca, w dniu, w którym upadał Bar, powstał Kraków. Po długiej i bohaterskiej obronie, w której wzięli też udział Wielkopolanie ocaleni z pogromu oddziałów Rydzyńskiego, został jednak przez Rosjan zdobyty. Mnóstwo konfederatów powędrowało na Syberię. Niektórzy powrócili po kilku latach; część pozostała na zawsze w carskim Imperium.

Wtedy jednak Wielkopolska zaczynała już stawać się teatrem wojny permanentnej. 17 lipca wystąpił na arenę dziejową Jakub z Ul Ostoja Ulejski. Był to drobny szlachcic, „szlachcic partykularny” – jak pisze ksiądz Jędrzej Kitowicz – „jednego sołtystwa w królewszczyźnie posiadacz”. Z dziesięcioma towarzyszami (wszyscy oni także wywodzili się z ubogiej szlachty) spisał w Januszkowie pod Żninem manifest o przystąpieniu do konfederacji, w którym czytamy:

Umyśliliśmy te to wszczęte przez nieprzyjaciół wolnemu narodowi szkodzące i na karki nasze godzące jarzma niewolnicze… znosić… krwią to ojczystą i życiem własnym dokonać… z wszelkim, szczęśliwie nam panującego Najjaśniejszego Króla imci Stanisława Augusta Pana naszego miłościwego, uszanowaniem.

Jak widać, niektórzy konfederaci – i to bynajmniej nie mniejszość – uznawali królewską godność Poniatowskiego i na pomazańca podnosić ręki nie zamierzali.

Nazajutrz, 18 lipca 1768 roku, Ulejski przybył do Kcyni i oblatował swój manifest „w grodzie”. W przyszłości miał dokonać wielu sławnych wyczynów: doprowadził bowiem do skonfederowania się szlachty kujawskiej i pomorskiej, i aż dwukrotnie podchodził pod mury Gdańska, obsadził też wiele miasteczek własnymi załogami. Po klęsce w Starogardzie natychmiast zebrał ocalałe z pogromu siły i zorganizował zasadzkę na powracających Rosjan. Posiał wśród nich duże zamieszanie i wziął do niewoli dwudziestu sześciu kozaków. Po kilku dniach puścił ich wolno, dając na drogę po sztuce złota i każąc powtórzyć ich dowódcom, że Polacy nie mają zwyczaju tyrańsko traktować jeńców. Ten sławny postępek Ulejskiego rozszedł się echem po całej Polsce i nawet po zagranicy. Tymczasem jednak nie było mu dane długo cieszyć się godnością regimentarską, bo 26 i 28 września, gdy rozbił Rosjan pod Lwówkiem, kładąc trupem ich dowódcę, tak zapędził się za przeciwnikiem, że stracił kontakt z własnymi siłami. Większość z nich miał odnaleźć dopiero po dwu tygodniach. Konfederaci, przekonani o śmierci swego regimentarza, 8 października w Kaliszu wybrali jego następcę. Został nim

Ignacy Skarbek Malczewski,

który długo utrzymał się na tym stanowisku. Niewątpliwie doskonały organizator, ale kiepski żołnierz, nie zyskał sympatii księdza Kitowicza: Ignacy Malczewski, starosta spławski, płochego i porywczego geniuszu człowiek, chudej i szczupłej kompleksji, a przy tych talentach, robocie przedsięwziętej przeciwnych, serca zajęczego. On to, poniekąd zdradzając zwierzchność konfederacką, zapragnął potajemnie nawiązać kontakt z dworem królewskim i godził się na zrobienie politycznego wyłomu w konfederacji. Próbował wciągnąć do tego procederu Józefa Gogolewskiego, najzdolniejszego ze swoich pułkowników. Ten odmówił, oburzony, a w rezultacie doszło do obopólnych oskarżeń o zdradę i Gogolewski… został rozstrzelany. W tym bratobójczym starciu Wielkopolska straciła najwaleczniejszego z barskich rycerzy, i nie tylko jego, bo połączony z tą aferą skandal doprowadził do rozłamu wewnątrz skonfederowanego wojska.

Izba Konsyliarska

Po zimowo-wiosennym załamaniu na przełomie 1768 i 1769 roku konfederacja znowu nabrała sił. Wojna z turecko-rosyjska sprowokowana przez dyplomatów barskich zmusiła Rosjan do wycofania z Wielkopolski części wojsk moskiewskich. W dzień świętych Piotra i Pawła, 29 czerwca, armia konfederacka zajęła Poznań. Już wkrótce na wzgórzu Przemysła swobodnie obradował zjazd całej wielkopolskiej szlachty, która gremialnie przystąpiła do konfederacji i wybrała Izbę Konsyliarską, czyli jedyny wówczas i potem – prowincjonalny rząd konfederacki.

Utworzona wkrótce potem Generalność potwierdziła i pochwaliła decyzje zjazdu poznańskiego, a rządowe gabinety mocarstw sprzyjających konfederacji odnotowały powołanie Izby z wyraźnym zadowoleniem. Rada Najwyższa konfederacji nakazała organizować na wzór Wielkopolan podobne Izby we wszystkich województwach.

Sukcesy i klęski

Konfederacja odnotowała w roku 1769 niezwykle liczne sukcesy. Konfederaci znowu opanowali Kraków, a następnie Pomorze i Polskę centralną, tworząc rodzaj kordonu, który odciął całą zachodnią połać kraju, wzdłuż linii Kraków-Częstochowa-Piotrków-Toruń. Zarazem nastąpił spory sukces polityczny: 31 października 1769 na zjeździe w Białej na Śląsku, czyli na terenie przychylnie neutralnej Austrii, został ogłoszony Akt Konfederacji Generalnej i powstał ogólnopolski rząd konfederacki, czyli tak zwana Generalność.

Niestety wszystkie te osiągnięcia były raczej wynikiem pomyślnej sytuacji międzynarodowej niż sukcesów militarnych. Gdy nastąpiła, spodziewana zresztą, ofensywa rosyjska, oddano bez walki Kraków. Małopolanie ponieśli klęskę pod Dobrą, a Malczewski, który wyprawił się na Warszawę z całkiem sporą armią Wielkopolan, został pokonany pod Błoniem podczas przeprawy przez rzekę Utratę. Wielkopolska była już tą kampanią zmęczona. Malczewski złożył regimentarstwo i udał się na Śląsk, a potem, niby zdetronizowana wielkość, zasiadł w gronie Generalności. Moskale znów zajęli Poznań. Ale dzięki kilku walecznym dowódcom i francuskiej pomocy udało się raz jeszcze podźwignąć ruch barski.

Józef Zaremba

30 maja 1770 roku Józef Zaremba, były oficer w wojsku polskim, dotąd działający bardzo „kameralnie” w sieradzkiem, został mianowany generalnym komendantem wojsk prowincji wielkopolskiej. Okazał się człowiekiem wielkich zdolności, który umiał sprawnie dowodzić niewprawnymi oddziałami i szachować wroga, nie wdając się w ryzykowne starcia. Tym samym stał się jednym z najwaleczniejszych przywódców konfederacji. Uwieczniła go sławna pieśń, słusznie zestawiając z legendarnymi Sawą i Pułaskim. Działalność Zaremby nie mogła jednak przynieść owoców bez odpowiedniej dyscypliny wśród pułkowników jego prowincji. Nieposłuszeństwo wielu pomniejszych dowódców nie było tylko skutkiem ich samowoli, gorzej – wynikało z zakulisowych rozgrywek w łonie samej Generalności. Trzeba wiedzieć, że walczyły przynajmniej dwie opcje: prokrólewska i zdecydowanie antykrólewska. Zaremba był zasadniczo prokrólewski i pragnął pojednania z monarchą, ewentualnie widział go nawet jako głowę ruchu. Natomiast Kazimierz Pułaski stał na stanowisku przeciwnym. Sam król zachowywał pewną neutralność i do czasu nie użyczał wojsk koronnych przeciwko konfederatom, nie licząc ekspedycji na Bar w 1768 roku. Teraz nawet zastanawiał się nad poparciem ruchu, zaczął opierać się naciskom ambasady rosyjskiej.

Porwanie króla i koniec konfederacji

Niestety, już wkrótce sami konfederaci mieli zablokować drogę do pojednania. Najpierw Generalność ogłosiła polski tron jako pusty, a potem, 3 listopada 1771 roku, nastąpiła próba porwania króla Stanisława Augusta jako „uzurpatora”. Król, lekko ranny, już w drodze do konfederackiego obozu zdołał przekonać swojego strażnika, niejakiego Kuźmę, żeby go uwolnił i odprowadził w bezpieczne miejsce. Nieskuteczna akcja „konfederackich komandosów” wzbudziła oburzenie zarówno w Polsce, jak i w monarchicznej Europie – gdzie potraktowano ją jako próbę królobójstwa. Rozbiór Rzeczypospolitej był już postanowiony, a dogodny pretekst właśnie się w ten sposób nastręczył. Wiosną 1772 roku trzy mocarstwa odebrały swój łup. Polacy byli kompletnie zaskoczeni. Dotąd ślepo wierzyli w przyjaźń Austrii i nawet w przychylność Prus; wydawało im się, że samo istnienie Polski jest zagwarantowane na wieki wieków, bo stanowi ona języczek u wagi we wzajemnych stosunkach państw środkowej Europy. A wojska zaborcze powoli zajmowały cały kraj – wpierw w celu uśmierzenia konfederacji.

Ustępujący przed pruską armią żołnierze Zaremby poddali się królowi Stanisławowi po otrzymaniu amnestii. Mogli zachować broń i nie krępowano ich w wyborze dalszego losu. Większość odeszła do domów, część dała się zwerbować Prusakom i Moskwie (głównie pruscy i moskiewscy dezerterzy), część przyjęła służbę w ułanach królewskich. Sam Zaremba pojechał do Warszawy, uzyskał trzygodzinną audiencję u króla i godność generał-majora; niestety wkrótce zginął w dość tajemniczym wypadku…

Tak zakończyła się długa epopeja skonfederowanej Wielkopolski. Nasza prowincja jako jedyna dała przykład organizacji prowincjonalnego rządu z podatkami, rekrutem i armią, która o mały włos zdobyłaby Warszawę. Warto powspominać…

Artykuł Jacka Kowalskiego pt. „Bar w Wielkopolsce. Romantyczny romans…” znajduje się na s. 7 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Kowalskiego pt. „Bar w Wielkopolsce. Romantyczny romans…” na s. 7 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

„Wiary świętej katolickiej własnym życiem i krwią bronić” – ślubowali konfederaci 250 lat temu w Barze na Podolu

„Legenda Baru stanie się dla narodu na przyszłość moralnym skarbem” – napisał historyk Władysław Konopczyński, a kilkadziesiąt lat później ich czyn Juliusz Słowacki utrwalił w dramacie „Ksiądz Marek”

Adam Wojnar

Chorągiew konfederatów barskich. Fot. Wikipedia

Msza święta intencji poległych za wiarę i wolność w kościele Karmelitów Bosych na Wzgórzu św. Wojciecha w Poznaniu rozpoczęła wielkopolskie obchody jubileuszowego roku 250-lecia konfederacji barskiej – pierwszego polskiego zbrojnego powstania o wolność. 29 lutego 1768 roku w Barze na Podolu szlachta zawiązała konfederację w obronie wiary i wolności.

W Wielkopolsce zaplanowano cykl debat regionalnych przybliżających idee konfederacji barskiej. Odbędą się one m.in. w Grodzisku, Jarocinie, Krotoszynie, Obornikach, Sierakowie, Międzychodzie, Skokach, Wągrowcu i Szamotułach. Zakończeniem obchodów ma być debata i koncert w TVP 3 w Poznaniu.

Ostatnia wolna elekcja w I Rzeczypospolitej w 1764 roku na tron wyniosła litewskiego stolnika Stanisława Augusta Poniatowskiego. Król był popierany przez wpływowe ugrupowanie magnackie – Familię Czartoryskich, a przede wszystkim przez carycę Rosji Katarzynę II. Wpływała ona na politykę króla przez swoich ambasadorów, spośród których najbardziej bezczelny i zuchwały był Mikołaj Repnin.

Sejm na jego rozkaz przyjął ustawę o równouprawnieniu dysydentów, czyli innowierców, co przez Polaków zostało uznane za zamach na religię katolicką. Jednocześnie zastraszeni przez carycę posłowie uchwalili tzw. prawa kardynalne, czyli gwarancje niezmienności ustroju Polski, w tym liberum veto, co pozwalało ościennym państwom na ingerowanie w sprawy kraju. Ten gwałt oraz inne moskiewskie bezprawia stały się bezpośrednią przyczyną wystąpienia zbrojnego polskich patriotów przeciw Rosji.

Po ogłoszeniu powstania stacjonujące na ziemiach polskich wojska rosyjskie na rozkaz carycy zostały natychmiast skierowane przeciw konfederatom. Pod naciskiem ambasadora Repnina król Stanisław Poniatowski wyraził zgodę, aby w tłumieniu powstania wzięły udział także wojska koronne. Słabo uzbrojone i nieliczne oddziały konfederatów stawiały armii rosyjskiej zacięty opór.

Kazimierz Pułaski, jeden z trzech synów Józefa, dowódcy powstania, przez kilka tygodni bronił nieobwarowanego Berdyczowa, a także Baru. Mimo ofiarności i męstwa, słabe siły konfederatów nie były w stanie sprostać regularnym wojskom rosyjskim. Po blisko czterech miesiącach walk zostały one rozbite, a część powstańców przekroczyła Dniestr i wycofała się na terytorium Turcji.

Po klęsce ok. 4 tysiące konfederatów zostało zesłanych w głąb Rosji na katorgę. „Legenda Baru stanie się dla narodu na przyszłość moralnym skarbem” – napisał słynny historyk Władysław Konopczyński, a kilkadziesiąt lat później ich czyn Juliusz Słowacki utrwalił w dramacie Ksiądz Marek ze słynną Pieśnią konfederatów barskich.

5 sierpnia 1772 roku Prusy, Rosja i Austria podpisały w Petersburgu pierwszy traktat rozbiorowy. W jego wyniku Rzeczpospolita straciła 30 procent terytorium i około 35 procent ludności, dodatkowo zaborcy zażądali zalegalizowania rozbioru przez Sejm polski.

Mimo klęski zawiązanej w Barze konfederacji, przeszła ona do narodowej legendy jako pierwsze zbrojne powstanie o wolność.

Cały artykuł Adama Wojnara pt. „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Wojnara pt. „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

W Barze na Podolu 250 lat temu zawiązano konfederację w obronie wiary katolickiej i niepodległości Rzeczypospolitej

Konfederaci stoczyli ponad 500 bitew i potyczek, a przez szeregi związku przewinęło się nie mniej jak 100 000 szlacheckich synów. Nie było dworu i rodu, którego przedstawiciele nie chwyciliby za oręż.

Zdzisław Janeczek

Od Sejmu Niemego 1717 r. coraz widoczniejsze było podporządkowanie Polski rosyjskiemu imperium. Reformom, wprowadzanym przez Stanisława Augusta Poniatowskiego osadzonego przez Katarzynę II na tronie w 1764 r., towarzyszyło już ostentacyjne narzucanie obcej woli przez ambasadora carycy, Mikołaja Wasiljewicza Repnina (1734–1801).

Repnin otrzymał od Katarzyny II specjalne zadanie: miał skłonić posłów, przy pomocy groźby lub obietnicy urzędów bądź jurgieltu (stałej pensji od dworu rosyjskiego), by uchwalili traktat gwarancyjny z Rosją. Pod pozorem obrony dysydentów (innowierców) wprowadził do Polski 40 000 wojsk rosyjskich.

Manewr ten miał posłużyć do zawiązania konfederacji rzekomo prześladowanych protestantów i prawosławnych oraz ugruntować w Europie obraz tolerancyjnej imperatorowej, występującej w obronie praw człowieka. Riepnin zainicjował najpierw dwie konfederacje innowiercze: słucką i toruńską, a później katolicką konfederację radomską (wszystkie w 1767 r.).

Krzyż konfederatów barskich | Fot. Mathiasrex (CC A-S 3.0, Wikipedia)

Ten traktat oznaczałby praktycznie koniec suwerenności Rzeczypospolitej. W obliczu oporu części szlachty Repnin ułożył nowy plan. Traktat gwarancyjny przegłosuje nie cały Sejm, lecz jego delegaci. Wybrał zdrajców, którzy za rosyjskie pieniądze i za urzędy zatwierdzili traktat. Posłów i senatorów, którzy najgoręcej protestowali, dotkliwie nękano. Wojska rosyjskie plądrowały ich majątki lub je bezprawnie rekwirowały. 24 II 1786 r. Rzeczpospolita podpisała z Rosją Traktat wieczystej przyjaźni, na mocy którego Korona i Wielkie Księstwo Litewskie stawały się rosyjskim protektoratem.

Realizując swoje plany, N.W. Repnin dopuścił się pogwałcenia przywileju nietykalności osobistej, porywając spod boku króla 14 października senatorów: biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka, biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja Załuskiego, hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego i jego syna Seweryna. Cudem udało się uratować przed rosyjską opresją Józefowi Wybickiemu (1747–1822), przyszłemu autorowi Pieśni Legionów Polskich we Włoszech, późniejszego polskiego hymnu narodowego, Mazurka Dąbrowskiego.

J. Wybicki na posiedzeniu 27 II 1768 r., w obecności króla i N.W. Repnina zdecydował się na zerwanie sejmu, odwołując się do zasady liberum veto. Zaprotestował przeciwko uwięzieniu senatorów i polityce rosyjskiej słowami: „Ponieważ, Książę Marszałku, nie dajesz mi głosu przeciw prawu, którego nic zmazać nie potrafi, a które posłowi wolnemu mówić pozwala na każdym sejmie, przymawiam się więc najmniej, iż gdy zwróconych na łono senatu uwięzionych senatorów i do stanu rycerskiego przywróconego nie widzę posła, nie widzę wolnego sejmu, ale widzę tylko gwałt i przemoc moskiewską, przeciwko tej więc się protestuje”.

Była to jedna z ostatnich prób pozytywnego zastosowania zasady jednomyślności. Niestety Wybicki nie zdołał pociągnąć za sobą innych posłów, gdyż izba była zbyt zastraszona obecnością rosyjskich oficerów w cywilu, którzy natychmiast rzucili się w stronę desperata, a król zaraz po jego wystąpieniu odroczył sesję.

Protest młodego posła wywołał ogólne wzburzenie na sali sejmowej i tumult (wielu uciekało z miejsca, by omyłkowo nie być porwanym) oraz odbił się szerokim echem w kraju. Poszukiwany przez Moskali Józef Wybicki kilka dni ukrywał się w Warszawie, aby nie trafić na zesłanie. Czyhano na niego wszędzie tam, gdzie mógł dopełnić wpisu, aby jego veto nabrało mocy. 5 III 1768 r. wyjechał do Piotrkowa, gdzie wprawdzie udało mu się wpisać swój manifest do akt urzędowych, jednak po jego wyjeździe wpis został wykreślony przez marszałka trybunału Konstantego Bnińskiego. Wreszcie zarejestrował go na Spiszu, w aktach kapituły spiskiej. Dopiero teraz mogły być podjęte przez patriotów kolejne kroki.

29 II 1768 r. w Barze, po uroczystym nabożeństwie w kościele karmelitańskim, Józef Pułaski wezwał wszystkich zgromadzonych do zawiązania konfederacji. Marszałkiem obwołano Michała Hieronima Krasińskiego (1712–1784), cześnika stężyckiego, podkomorzego różańskiego, posła na sejmy, rotmistrza pancernego wojska koronnego i brata biskupa kamienieckiego. Marszałkiem związku wojskowego został główny organizator – Józef Pułaski (ojciec Kazimierza), sekretarzem – Jacek Rola-Kochański.

Naczelne hasło konfederatów brzmiało „Wiara i wolność”, a w kwestiach ustrojowych połączyli się w ich szeregach konserwatyści z reformatorami. 4 III 1768 r. w Barze, w dniu św. Kazimierza, zawiązano i zaprzysiężono związek zbrojny konfederacji. Wkrótce pod komendą Generalności Konfederacji znalazło się 66 lokalnych związków na całym obszarze Rzeczypospolitej Obojga Narodów Polskiego i Litewskiego.

Do Konfederacji przystąpił także Józef Wybicki, m.in. pod wpływem wieści z domu o ekscesach wojsk rosyjskich w jego dobrach. Dowiedział się, że „ukochana matka […] ledwo z życiem w dobrach swoich uszła przed wściekłością kozaka, że wszystko było spustoszone; ja westchnąłem na to, zamiary przecie moje całe na to zwrócone były, jak się do Baru przebrać, dokąd już wojska moskiewskie i pułki królewskie ściągały”. Został więc konsyliarzem generalnym przy Jacku Rola-Kochańskim, kierującym sprawami zagranicznymi barzan. Jego głównym zadaniem były starania o pomoc dla konfederacji na dworach europejskich.

Dalsze losy konfederacji barskiej, ze szczególnym uwzględnieniem jej przebiegu na Śląsku, zostały przedstawione w artykule Zdzisława Janeczka pt. „Konfederaci barscy na Śląsku”, który w całości można przeczytać na s. 6–7 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Konfederaci barscy na Śląsku” na s. 6–7 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl