W piątek w Sądzie Miejskim w Mińsku rozpatrywano apelację ws. dziennikarek TV Biełsat Darii Czulcowej i Kaciaryny Andrejewej, skazanych na dwa lata kolonii karnej. Wnioski obrońców zostały odrzucone.
Przypomnijmy, że 18 lutego dziennikarki Biełsatu Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa zostały skazane na dwa lata pozbawienia wolności po tym, jak 15 listopada relacjonowały na żywo pokojową akcję upammętaniającą zamordowanego przez milicjantów w cywilu aktywisty Ramana Bandarenki.
Dziennikarki zostały zatrzymane podczas pacyfikacji protestu i początkowo skazane za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Następnie przeciwko nim wszczęto sprawę karną za „organizację działań rażąco naruszających porządek publiczny”.
W piątek sędziowie rozpatrujący apelację, Alona Ananicz i Piotr Arłou, po godzinnej rozprawie utrzymali wyrok sądu pierwszej instancji.
Kaciaryna i Daria nie były obecne na sali sądowej. Są osadzone w więzieniu śledczym w Żodzinie. W areszcie przebywają ponad pięć miesięcy.
Do sprawy odniósł się dziennikarz śledczy Ihar Iljasz, mąż Kaciaryny Andrejewej.
Cud się nie wydarzył. Nie miałem złudzeń. Sprawiedliwe sądy nagle się na Białorusi nie zjawiły. Sumienie nie wróciło. Ludzie wykonujący obowiązki sędziów już dawno się go pozbyli – powiedział Ihar Iljasz.
Poinformował, że przygotowywana jest skarga do Rady ONZ ds. Praw Człowieka. Obrońca Andrej Maczałau oświadczył natomiast, że zaskarży dzisiejszy wyrok w Sądzie Najwyższym Białorusi.
Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny kontynuuje rozpoczęty w ubiegłym tygodniu strajk głodowy. Jednocześnie podaje, że w kolonii karnej, w której odbywa wyrok przybywa chorych na gruźlicę.
W poniedziałek 5 kwietnia Aleksiej Nawalny poinformował, że w kolonii karnej, w której odbywa obecnie wyrok pojawia się coraz więcej przypadków gruźlicy. Jak podaje Nawalny z powodu wspomnianej choroby do szpitala trafiło już już troje spośród 15-osobowej grupy więźniów.
Komunikat ten został opublikowany w imieniu opozycjonisty na jego kontach w mediach społecznościowych. Jak podkreśla Nawalny, władze kolonii karnej próbują zataić dane o przyroście zachorowań.
Co więcej, kontynuujący od ubiegłego tygodnia głodówkę opozycjonista sam cierpi na gorączkę i silny kaszel. Mimo tych objawów Nawalny zamierza kontynuować strajk głodowy, którego celem jest dopuszczenie go do lekarza spoza kolonii karnej.
Aleksiej Nawalny od początku pobytu w kolonii karnej skarży się na zdrowotne dolegliwości. Poza bólem kręgosłupa i prawej nogi, opozycjonista wskazuje, że jest regularnie pozbawiany snu. Każdej nocy co godzinę jest budzony przez funkcjonariusza służb więziennych, który sprawdza czy uznany za „więźnia skłonnego do ucieczki” opozycjonista jest na miejscu.
2 kwietnia prorządowe rosyjskie media opublikowały materiał z kolonii karnej w Pokrowie (Obwód Włodzimierski), w której przebywa Nawalny. Wg ich narracji panują tam dobre warunki, a działacz otrzymuje odpowiednią pomoc medyczną. Zgodnie z wydanym wyrokiem Aleksiej Nawalny będzie mógł wyjść na wolność za około 2,5 roku.
O spotkaniu z Kaciaryną Andrejewą w rozmowie z białoruską redakcją Radia WNET mówił jej mąż Ihar Iliasz. Małżeństwo spotkało się w dniu ogłoszenia wyroku po raz pierwszy od trzech miesięcy.
Sąd w Mińsku skazał w czwartek dwie dziennikarki Biełsatu Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową na dwa lata pozbawienia wolności za „organizację zamieszek”. Przypomnijmy, że Reporterki zatrzymano 15 listopada, kiedy prowadziły relację online z mitingu upamiętniającego pobitego na śmierć Ramana Bandarenkę.
Poza karą więzienia, sędzia Natalla Buhuk nakazała konfiskatę sprzętu technicznego, którego dziennikarki używały w pracy, a także zniszczenie ich osobistych notatników i innych przedmiotów.
O spotkaniu z Kaciaryną Andrejewą w rozmowie z białoruską redakcją Radia WNET mówił jej mąż Ihar Iliasz. Małżeństwo spotkało się w dniu ogłoszenia wyroku po raz pierwszy od trzech miesięcy.
Pozwolono nam na to spotkanie – prawo stanowi, że po wyroku mają obowiązek umożliwić spotkanie – i rzeczywiście, zaraz po ogłoszeniu wyroku napisaliśmy podanie – ja i rodzice Kaciaryny. Dzisiaj ja spotkałem się z Kacią, jutro z nią spotkają się jej rodzice – powiedział Iliasz.
„Krąg pierwszy”
Mówił także o tym, jak przebiegało spotkanie z żoną.
Zawsze wyobrażałem sobie, że spotkanie z Kacią w więzieniu będzie podobne do tego, które zostało opisane w książce Sołżenicyna „Krąg pierwszy”. To jedna z moich ulubionych powieści i, też ironia losu, że Kacia czyta ją teraz, będąc w więzieniu. W tej książce jest bardzo wzruszający moment, kiedy bohater spotyka się ze swoją żoną w więzieniu. Ta chwila jest opisana bardzo tragicznie, bardzo dramatycznie. Myślałem, że najprawdopodobniej nasze spotkanie będzie wyglądało tak samo. (…) W rzeczywistości nic takiego się nie wydarzyło, i przez większość tego spotkania śmialiśmy się i żartowaliśmy.– relacjonował.
Wewnętrzna harmonia
Pomimo trudnych okoliczności dziennikarka jest w dobrej kondycji psychicznej.
Jej oczy naprawdę się świeciły (…) jest pewna siebie. (…) Powiedziała, że czuje wewnętrzną harmonię, ponieważ nie ma wątpliwości, że robi wszystko dobrze, jej sumienie jest czyste, a mówienie prawdy jest łatwe i przyjemne. Jest przekonana, że przeżyje to wszystko, i będzie szczęśliwa, i będziemy razem. Mogę tylko przyłączyć się do tej myśli. Jestem naprawdę bardzo, bardzo dumny z mojej żony za to, jak się trzyma w tej okropnej sytuacji – podkreślił
Haniebna sprawa
Podczas odczytywania werdyktu z sali rozpraw padały okrzyki „hańba”. Jak zaznaczył Ihar Iliasz sprawa dziennikarek ma czysto przestępczy charakter, a ludzie odpowiedzialni za wydanie wyroku nie są do końca świadomi w czym biorą udział.
Myślę, że ci ludzie, którzy zostali bezpośrednio zaangażowani w tę haniebną sprawę karną przeciwko Kaci, (…) nie rozumieli – przynajmniej na początku – za co się wzięli. Myśleli, że ta zbrodnia może jakoś przejść cicho. (…) To po raz kolejny pokazuje, w jakim stopniu ci ludzie żyją w swoim świecie, w swojej wirtualnej rzeczywistości (…) , ale myślę, że po dzisiejszym dniu zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, w co weszli.
Zapowiedział także odwołanie od wyroku.
Odwołamy się od wyroku. Nie powiem, że wiążę z tym nadzieję, wiadomo, wszystko rozumiemy. Ale tak, oczywiście, uważamy za konieczne dokonanie wszystkich procedur prawnych, ponieważ to my stoimy po stronie prawa, i dlatego musimy przejść przez wszystkie te procedury prawne.
Były ukraiński korespondent w Paryżu mówi o walce z rosyjskim wymiarem sprawiedliwości i nieludzkich warunkach w tamtejszych więzieniach.
Ukraiński dziennikarz Roman Suszczenko opowiada o swoim trzyletnim pobycie w rosyjskim więzieniu. Uwolniony został w ramach wymiany więźniów między Rosją a Ukrainą, dzięki czemu nie musi do końca odbywać wyroku 12 lat kolonii karnej. Pytany o odczucia towarzyszące mu po wyjściu na wolność mówi o szoku polegającym na tym, że umysł znajduje się jeszcze w więzieniu, podczas gdy ciało jest już poza nim. Stwierdza, że pełny powrót do harmonii jeszcze nie nastąpił.
Gość „Poranka WNET” wspomina moment aresztowania przez FSB:
To był ogromny stres, panika. Jestem zwykłym człowiekiem, nieprzygotowanym na takie sytuacje.
Ujęcie przez rosyjskie służby miało miejsce podczas spotkania dziennikarza ze znajomymi.
Roman Suszczenko mówi o przewiezieniu do aresztu ze „śmierdzącym workiem na głowie”. Wspomina swoje nieskuteczne żądania zapewnienia obecności ukraińskiego konsula w czasie składania wyjaśnień. Opowiada, że przesłuchania trwały dalej jeszcze przez cały rok:
Cały czas byłem w napięciu, przesłuchania odbywały się niespodziewanie.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada, że przedstawiciele ukraińskiej ambasady byli w stanie do niego dotrzeć dopiero po miesiącu. Mówi o przyznaniu mu przez Rosjan obrońcy z urzędu; opłacanego przez FSB w związku z czym rodzina postarała mu się zapewnić niezależnego adwokata.
Jak opowiada Roman Suszczenko, przebywał w areszcie śledczym przez dwa lata, potem odbył się jeszcze czteromiesięczny proces. Pytany o warunki panujące w areszcie, wspomina, że towarzyszyło mu 7 więźniów z różnych krajów, z tego dwóch jednocześnie. Mówi o „koszmarnych” warunkach sanitarnych panujących w areszcie.
Dziennikarz dodaje, że jego adwokat został pozbawiony licencji, pozwolono mu ponownie bronić Suszczenki dopiero pod koniec procesu. Pytany o swoją reakcje na wyrok 12 lat kolonii karnej, stwierdza:
Najpierw pomyślałem, że to straszny ciężar , te 12 lat, ale wcześniej adwokat wyznaczony z urzędu mówił mi , ze może być 20 lat, więc jak usłyszałem 12 lat, […], to była ulga.
Suszczenko dalej relacjonuje, że wraz ze swoim adwokatem złożył apelację do Sądu Najwyższego, która oczywiście została odrzucona. Mówi o „wyjętych z początku XX wieku” warunkach transportu do kolonii karnej w wagonie dla bydła. Opowiada o ciasnocie w wagonie przeznaczonym dla 6 osób, w którym umieszczono 12 ludzi. Wspomina, że warunki w kolonii były jeszcze gorsze niż w a areszcie śledczym. Opowiada o zimnym i ciasnym karcerze w którym został początkowo umieszczony. Po 11 miesiącach konsul ukraiński i adwokat wywalczyli dla niego nieco lepsze warunki bytowe.
Roman Suszczenko ponawia apel Oleha Sencowa do Zachodu o utrzymywanie sankcji przeciwko putinowskiej Rosji.
Dziennikarz pytany o swoje zawodowe plany, mówi że pracuje obecnie w Kijowie, ale liczy ze w ciągu roku będzie mógł wrócić do Paryża.
A.W.K
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.