Brytyjska Izba Gmin odrzuca we wtorek wieczorem rządowy projekt umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej

W Londynie odbędą się jeszcze dwa głosowania – dzisiaj za wyjściem z UE bez porozumienia, jutro za ewentualnym opóźnieniem Brexitu. W każdym przypadku premier będzie dążyć do złagodzenia jego skutków.

Za niewiele ponad dwa tygodnie (29 marca) Wielka Brytania wystąpi z Unii Europejskiej zgodnie z własnym wnioskiem w sprawie rozwiązania umowy stowarzyszeniowej z Brukselą. Wielomiesięczne negocjacje z unijnymi przedstawicielami nie doprowadziły do sporządzenia umowy dotyczącej Brexitu, która zadowoliłaby obie strony – Brukselę i Londyn. Głosowania w Izbie Gmin dotyczące wynegocjowanych z Unią porozumień – a łącznie z wczorajszym były dwa – każdorazowo odrzucano w głosowaniach. Nie są one korzystne dla Wielkiej Brytanii, bo koniec końców sprowadzają się do tego, że Londyn musi dalej uznawać unijne prawo i regulacje, tyle że nie ma w kwestiach podejmowanych w Unii decyzji prawa głosu. No i musi, co także bardzo boli oponentów premier Theresy May, dokładać do unijnej kasy.

Nie ma wątpliwości, że Komisja Europejska jest zainteresowana jak największym osłabieniem pozycji Londynu – nie tylko w czasie negocjacji, ale również po samym opuszczeniu Unii Europejskiej. Londyn, co nie raz wskazywali w rozmowach z mediami europejscy komisarze, ma być przykładem na to, że Unia jest mocna a opuszczanie jej będzie się wiązało z kryzysem.

We wczorajszym głosowaniu przeciwko przyjęciu przedstawionego przez Theresę May porozumienia z Unią głosowało 391 posłów. Poparło je natomiast 242 deputowanych. Różnica  149 głosów świadczy o tym, że gabinet May jest wyjątkowo słaby. Tym bardziej, że pierwsze głosowanie w tej sprawie, które miało miejsce w styczniu (stosunek 432 przeciw do 202 za) pokazało, że brytyjska premier nie może liczyć nawet na poparcie swojej macierzystej partii.

Wniosek, który zostanie jutro poddany pod głosowanie w Izbie Gmin, będzie sformułowany negatywnie. Głosujący będą głosować za odmową zgody na bezumowny Brexit.

Jeżeli Izba Gmin odrzuci ofertę opuszczenia UE bez umowy, w czwartek parlamentarzyści będą obradować nad projektem zwrócenia się do Unii Europejskiej z wnioskiem o przedłużenie regulowanego przez artykuł 50. dwuletniego procesu wyjścia ze Wspólnoty i odłożenie Brexitu. Oznaczałoby to również, że Brytyjczycy (a także mieszkający na Wyspach Polacy) będą wybierać przedstawicieli Zjednoczonego Królestwa do Parlamentu Europejskiego. Oznacza to również szereg problemów prawnych nad Tamizą.

– Unia Europejska będzie chciała wiedzieć, w jaki sposób chcemy użyć takiego odroczenia, i ta izba będzie musiała odpowiedzieć na to pytanie. Czy chce cofnąć procedurę z artykułu 50? Czy chce zorganizować drugie referendum? Czy chce wyjścia z umową, ale inną niż ta? To wybór nie do pozazdroszczenia, ale za sprawą decyzji, którą izba podjęła dzisiejszego wieczoru, musimy się teraz z nim zmierzyć – uprzedza Theresa May.

Ryszard Czarnecki: W Parlamencie Europejskim panuje jedna królowa. Nazywa się Hipokryzja

Wczoraj posłowie do Parlamentu Europejskiego odrzucili wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów o debatę o sytuacji politycznej we Francji, gdzie od czterech tygodni trwają protesty.


Autorem wniosku był Ryszard Czarnecki, który wskazuje, że wniosek trzeciej do co wielkości grupy w PE został odrzucony w głosowaniu za pomocą podniesienia ręki, a nie przy pomocy elektronicznych urządzeń, które dokładnie zapisują jak głosują posłowie. Zdaniem gościa Poranka Wnet brak zgodny na powtórzenie głosowania w formie elektronicznej, wyglądało jakby przewodniczącemu Tajaniemu zależało na tym, żeby nie było wiadomo jaką przewagą głosów wniosek został odrzucony: W uzasadnieniu podkreślałem, że właśnie przed chwilę wcześniej podobny wniosek autorstwa posłów z Frakcji Zielonych wobec Czech i premiera Babiša i w tym względzie byłoby hipokryzją, gdybyśmy nie zajęli się sytuacją we Francji – wyjaśnia polityk PiS.

W kuluarach w PE, to nie Polska jest tematem rozmów, tylko właśnie sytuacja we Francji i innych krajach, gdzie pojawiają się protesty żółtych kamizelek – podkreśla Ryszard Czarnecki.

W rozmowie Krzysztofem Skowrońskim pojawia się również kwestia perturbacji w procesie wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej: Odwołane głosowanie w Izbie Gmin, może spowodować oddalenie w czasie Brexitu. Pojawia się pytanie, co teraz zrobią zwolennicy wyjścia ze wspólnoty, kiedy opuszczenie Unii będzie się opóźniać. Wydaje się, że układ o wyjściu z UE wynegocjowany przez premier Teresę May, zostałby przez posłów odrzucony.

Posłuchaj całej rozmowy!

ŁAJ

KE: sytuacja w Katalonii wewnętrzną sprawą Hiszpanii

Sytuacja w Katalonii pozostaje wewnętrzną sprawą Hiszpanii to zdanie KE. Mimo aresztowań katalońskich polityków i rosnącej presji ze strony mediów KE nie chce zająć stanowiska w sprawie referendum.

[related id=39442]Podczas czwartkowej konferencji prasowej rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas odrzucał sugestie, jakoby władze Unii nie chciały zauważyć łamania praw Katalończyków przez rząd w Madrycie. Powtarzał, że stanowisko Komisji pozostaje niezmienne: KE respektuje konstytucję państwa hiszpańskiego. Tłumaczył jednocześnie, że Komisja Europejska nie ma kompetencji, które pozwalałyby jej podejmować w tego rodzaju sprawach jakiekolwiek działania mediacyjne.

Dziennikarze wskazywali, że ostatnie wydarzenia w Katalonii, takie jak aresztowania separatystycznych polityków czy konfiskata dokumentów niezbędnych do przeprowadzenia referendum w sprawie niepodległości tego regionu powinny wzbudzić zaniepokojenie Komisji – zwłaszcza jeśli idzie o przestrzeganie przez Madryt standardów demokratycznych. Pytali również, czy nie jest to właściwa okazja, by rozważyć wobec Madrytu zastosowanie artykułu 7 – tego samego, którego użycie KE rozważa w sprawie naruszenia praworządności i naruszenia prawa unijnego wobec Polski.

Na wszystkie te uwagi rzecznik KE odpowiadał niezmiennie, że Komisja w pełni respektuje konstytucję Hiszpanii, tak jak i wszystkie konstytucje państw członkowskich.

Kwestia stosunku Komisji Europejskiej do dążeń niepodległościowych Katalonii stała się przedmiotem gorących dyskusji w ubiegłym tygodniu, po tym gdy w trakcie telewizyjnej konferencji z internautami Jean-Claude Juncker napomknął, iż po uzyskaniu niepodległości mieszkańcy tego regionu mogliby przystąpić do Unii Europejskiej.

Dla większości Katalończyków był to wyraz poparcia dla ich dążeń. Sam szef KE oświadczył jednak, że został błędnie zrozumiany, bo chciał jedynie przypomnieć, iż po ewentualnym odseparowaniu się od Hiszpanii region ten mógłby podjąć starania o przyjęcie do Unii, ale na takich zasadach, jak wszystkie inne starające się o członkostwo kraje.

Wielu brukselskich komentatorów uważa, że obecne niewzruszone stanowisko KE jest w dużej mierze skutkiem tamtego nieporozumienia i teraz Komisja woli w ogóle nie komentować tego, co dzieje się w Katalonii, by nie posądzono jej o stronniczość.

Stanowisko to jest mile widziane w większości europejskich stolic, zwłaszcza tych krajów, gdzie wciąż jeszcze żywe są ruchy separatystyczne, np. w Belgii czy we Włoszech. Ale nie tylko – w podobnym tonie, wzywającym do poszanowania obowiązującego prawa i porządku publicznego, brzmiał komunikat rzecznika prasowego rządu w Berlinie.

W niektórych krajach i instytucjach zaczynają się jednak pojawiać głosy wyrażające poparcie dla referendum i krytyczne wobec metod, jakimi w obronie porządku konstytucyjnego posługuje się rząd Mariano Rajoya.

Szefowa Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon oświadczyła w czwartek w związku z wydarzeniami w Katalonii, że prawo do samostanowienia narodów stanowi ważną zasadę. Z kolei Ska Keller, współprzewodnicząca ugrupowania Zielonych w PE napisała na swoim Twitterze: „Represje nie stanowią rozwiązania dla problemów politycznych. Dialog i polityka powinny wziąć górę.”

Natomiast poseł do duńskiego parlamentu krajowego Nikolaj Villumsen wezwał ministra spraw zagranicznych Danii Andersa Samuelsona, by podjął działania wobec „represji państwa hiszpańskiego w Katalonii”.

W środę katalońscy eurodeputowani z Wolnego Sojuszu Europejskiego w liście do Komisji Europejskiej i posłów Parlamentu Europejskiego wezwali instytucje unijne do reakcji na ostatnie działania Madrytu, które ich zdaniem stanowią naruszenie traktatów UE oraz europejskich praw podstawowych.

Referendum niepodległościowe w Katalonii, przewidziane na 1 października, zostało uznane przez hiszpańskie władze za nielegalne. Wkrótce potem stanowisko to zostało poparte orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie. Mimo to zwolennicy niepodległości nie przerwali kampanii. W konsekwencji władze Hiszpanii aresztowały w środę separatystycznych polityków i skonfiskowały dokumenty związane z referendum; rząd przejął też bezterminowo kontrolę nad budżetem Katalonii.

PAP/MoRo

Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto: Polska może liczyć na naszą solidarność

Polska może liczyć na solidarność Węgier, a stosowanie przez Komisję Europejską podwójnych standardów wobec Polski jest nie do przyjęcia – oświadczył  Szijjarto na konferencji prasowej w Budapeszcie.

[related id=36280]-Polscy przyjaciele zawsze mogą na nas liczyć, mogą liczyć na naszą solidarność, i nie przyłożymy ręki do żadnych kroków ze strony Unii Europejskiej, które zaszkodziłyby Polsce – oznajmił Szijjarto po spotkaniu szefów dyplomacji Grupy Wyszehradzkiej i Partnerstwa Wschodniego.

Minister podkreślił, że Węgry odrzucają stosowanie przez Unię Europejską podwójnych standardów przeciwko komukolwiek.

„Niestety widzimy, że Komisja Europejska bardzo wyraźnie stosuje wobec Polski podwójne standardy. To nie do przyjęcia. Byłoby dobrze, gdyby instytucje europejskie zamiast upatrywania sobie niektórych państw członkowskich skoncentrowały się na rzeczywistych problemach” – oznajmił.

Dodał, że sytuacja w sferze bezpieczeństwa jeszcze nigdy nie była w Unii Europejskiej taka jak teraz. „Byłoby lepiej, gdyby europejskie instytucje w Brukseli zajmowały się raczej tym, jak przywrócić bezpieczeństwo Europie i Europejczykom zamiast zupełnie bezzasadnie dręczyć niektóre państwa członkowskie” – podkreślił.

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans oznajmił w czwartek, że przekazana przez polskie władze odpowiedź na rekomendacje w sprawie praworządności nie rozwiewa wątpliwości KE i że dalsze kroki wobec Polski będą zależały od decyzji kolegium unijnych komisarzy. Dodał, że Komisja Europejska jest bardzo blisko uruchomienia art 7. unijnego traktatu wobec Polski, ale uzależnia ten ruch od propozycji prezydenta Andrzeja Dudy i sytuacji sędziów Sądu Najwyższego.

PAP/MoRo

Dyskusja w PE na temat praworządności w Polsce. Eurodeputowani PiS: Jesteśmy atakowani, bo nie przyjmujemy uchodźców

Rząd PiS jest atakowany w Brukseli, bo nie zgodził się na przyjmowanie uchodźców – mówili deputowani PiS po posiedzeniu komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych PE.

„Dziś byliśmy świadkami bezprzykładnego ataku na Polskę. Chciałam podkreślić z pełną odpowiedzialnością, że Polska jest praworządnym i demokratycznym krajem, krajem proeuropejskim” – powiedziała na konferencji prasowej w Brukseli europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.

„Głównym powodem haniebnego ataku na Polskę jest to, że nie wyrażamy zgody na relokację, na przyjmowanie imigrantów” – dodała. Jej zdaniem zastanawiające jest, dlaczego Komisja Europejska, a szczególnie jej wiceszef Frans Timmermans postawił sobie za cel „tłumienie proeuropejskości w Polakach”. „Polacy to dumny naród. Nie życzy sobie, aby w taki sposób traktowano ważny kraj członkowski w UE. To ciągłe pohukiwanie na Polskę, to ciągłe pouczanie staje się naprawdę bardzo przykre” – zaznaczyła Wiśniewska.

Europosłanka przypomniała, że UE została ufundowana na wartościach chrześcijańskich. „Głównym kryzysem, z jakim powinna odważnie zmierzyć się KE i instytucje unijne, jest kryzys migracyjny” – oceniła.

Odrzucając tezę, że Polska jest niesolidarna, Jadwiga Wiśniewska wskazała, że „solidarność została zakopana na dnie Bałtyku wraz z Nord Streamem”. Jej zdaniem „po raz kolejny totalna opozycja atakuje Polskę poza granicami i jeszcze bezczelnie odwołuje się do chlubnego dziedzictwa Solidarności”.

Wiceszef PE europoseł Ryszard Czarnecki ocenił z kolei, że podczas tej kolejnej już debaty na temat Polski w Europarlamencie nie padło nic nowego, a „jedynie te same mity, półprawdy i pełne kłamstwa”.
„Rozwiązania, które proponujemy w ramach reformy tego, co do tej pory było wymiarem niesprawiedliwości, a teraz będzie wymiarem sprawiedliwości, wszystkie te rozwiązania są w prawodawstwie krajów członkowskich UE” – mówił.
Jego zdaniem, to, że KE nie protestuje przeciwko tym samym rozwiązaniom w innych krajach UE, świadczy o podwójnych standardach. Przypomniał przy tym, że w 2008 r. KE oświadczyła, że nie będzie ingerować w wymiar sprawiedliwości w naszym kraju.

Zdaniem Czarneckiego polskie władze są „solą w oku” dla wielu środowisk politycznych w Europie Zachodniej, bo udowadniają, że można prowadzić mądrą politykę imigracyjną i dbać o bezpieczeństwo własnych obywateli.

„To jest wyrzut sumienia dla różnych partii politycznych rządzących w wielu krajach Europy Zachodniej. Dzisiaj ich przedstawiciele na (posiedzeniu) tej komisji atakowali nas, ponieważ bronią własnej skóry. Bronią błędnej polityki migracyjnej, ponieważ Polska jest przykładem, że można prowadzić inną politykę” – podkreślił polityk PiS.

Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę praworządności od początku 2016 roku. W połowie lipca KE ostrzegała, że jest bliska uruchomienia dopuszczającego sankcje art. 7 traktatu unijnego w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie. Później jednak prezydent zawetował dwie z czterech kwestionowanych przez Brukselę ustaw. Nie zmieniło to nastawienia KE, która cały czas podkreśla, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności.

PE nie pierwszy raz zajmuje się Polską. W ubiegłym roku odbyło się kilka dyskusji na ten temat podczas sesji plenarnej. Sama komisja wolności obywatelskich dyskutowała o poszanowaniu państwa prawa w Polsce 22 marca.

PAP/MoRo

Ryszard Czarnecki cytuje przeciek z KE: Komisja Europejska nie uważa, żeby Polska przekroczyła cienką czerwoną linię

Jeden z urzędników unijnych przekazał mediom informację, że Komisja Europejska nie uważa, żeby Polska przekroczyła cienką czerwoną linię i w związku z tym Komisja nie będzie intensyfikować konfliktu.

[related id=36214]- Jeden z urzędników unijnych przekazał mediom informację, że Komisja Europejska nie uważa, żeby Polska przekroczyła cienką czerwoną linię i w związku z tym Komisja nie będzie intensyfikować konfliktu – powiedział Czarnecki. – Wydaje się to być efektem wczorajszego spotkania Juncker-Merkel – ocenił polski polityk.

Rozmowa jaka się odbyła między kanclerz Niemiec Angelą Merkel a szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude’em Junckerem wczoraj była owiana tajemnicą, bowiem nikt nie ujawnił szczegółów, a nawet nie było oficjalnego komunikatu w tej sprawie.

Z przecieków wynika, że nie została ona przeprowadzona po myśli Junckera i dlatego prawdopodobnie nastąpi „załagodzenie” sytuacji ws. Polski odnośnie wszczęcia procedury w sprawie łamania praworządności w Polsce. Według europosła, debata na temat Polski może być też elementem niemieckiej kampanii wyborczej.

– Dosłownie za chwilę ma nastąpić pierwsza debata telewizyjna kandydatów na kanclerza: Angeli Merkel i Martina Schulza. Schulz szereg razy Polskę atakował. Być może teraz pani kanclerz poradzili, żeby odebrać możliwość atakowania Merkel przez Schulza właśnie tym, że pani kanclerz milczy, gdy w Polsce dzieją się takie rzeczy – ocenił. Zastrzegł, że są to tylko jego domniemania.

[related id=36275]Merkel mówiła przed kilkoma dniami, że traktuje „bardzo poważnie” stanowisko KE w sprawie stanu praworządności w Polsce. Zastrzegła, że zależy jej na bardzo dobrych relacjach z Warszawą, lecz „nie może trzymać języka za zębami”. Podkreśliła, że warunkiem współpracy w ramach Unii Europejskiej jest przestrzeganie zasad praworządności, oraz zapowiedziała, że o praworządności w Polsce będzie „wyczerpująco” rozmawiała z Junckerem.

Przypomnijmy, że na temat sprzecznych informacji na temat stanowiska Angeli Merkel względem działań podjętych w sprawie Polski przez Komisję Europejską głośno było od czasu publikacji w „Der Spiegel”, który twierdził, że kanclerz Merkel nie chce poprzeć KE i późniejsze jej oświadczenie, że „nie może dalej trzymać języka za zębami i musi coś Polsce powiedzieć”.

Również wczoraj miało miejsce w Brukseli spotkanie ambasadorów państw członkowskich akredytowanych przy Komisji z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Tajanim i  Junckerem.  Było to spotkanie zamknięte dla prasy.

– Na spotkaniu tym ze strony kilku ambasadorów reprezentujących kraje Europy Zachodniej padły pytania na temat sytuacji w Polsce i Juncker wypowiadał się bardzo powściągliwie, tak aby nie zaogniać sytuacji – ujawnił Wnet.fm Czarnecki.

W dniu dzisiejszym rozpoczyna się właśnie spotkanie z Fransem Timmermansem, jak przewiduje polski polityk, nie będzie ono przebiegało w atmosferze przyjaznej dla Polski, a właśnie spraw polskich będzie dotyczyło.

MoRo

 

Manifestacja ugrupowań prawicowych przed siedzibą KE w Warszawie przeciwko ingerowaniu w wewnętrzne sprawy Polski

Manifestanci nieśli hasła: „Ręce precz od Polski”, „TAK dla Europy ojczyzn, NIE dla brukselskiej biurokracji”, „Precz z eurofaszyzmem. NSZZ „Solidarność” zapowiedziała swój protest na 16 września. 

[related id=35867]Komisja Europejska odrzuciła we wtorek stanowisko Polski mówiące, że KE nie ma prawa ingerować w polski system sądownictwa. „Ramy procedury praworządności ustalają, jak Komisja powinna zareagować, jeśli pojawią się wyraźne zagrożenia dla praworządności w państwie członkowskim. KE uważa, że jest takie zagrożenie dla praworządności w Polsce” – powiedziała we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli rzeczniczka KE Vanessa Mock.

„Komisja Europejska nie ma żadnych kompetencji dotyczących systemu sądownictwa; to przekracza jej kompetencje” – oświadczył wiceprzewodniczący Prawicy RP Marian Piłka. „Jest to kolejne wydarzenie, które organizuje wiceszef KE Frans Timmermans, które ma na celu nękać nasz kraj” – podkreślił polityk.

[related id=36054]Jak zaznaczył, KE ma prawo zwracać uwagę, jeśli są naruszane podstawowe wolności, „ale w Polsce nie są naruszane żadne wolności”. Według polityka w UE dąży się do utworzenia supermocarstwa, a Polska jest przeciwna tym dążeniom.

Prezes Unii Polityki Realnej, poseł Kukiz’15 Bartosz Jóźwiak mówił, że „nic mu o tym nie wiadomo, żeby Polska zrzekła się swojej niepodległości”. Jego zdaniem „Unię drażni to, że Polska jest na tle Europy białą plamą, krajem, w którym nie ma zamachów terrorystycznych, w którym można swobodnie wyrażać swoje opinie”.

„Jeżeli ktoś tu łamie prawa, to jest to Unia Europejska” – powiedział poseł. Jak ocenił, polityka emigracyjna UE ściągnęła do Europy „kłopoty, mordy i terroryzm”.

Tomasz Kalinowski ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości i Obozu Narodowo-Radykalnego stwierdził, że „Polska jest atakowana, bo nie chce być jedną z federacji w Unii Europejskiej”.

Manifestanci demonstrowali z hasłami: „Ręce precz od Polski”, „TAK dla Europy ojczyzn, NIE dla brukselskiej biurokracji”, „Precz z eurofaszyzmem”.

Również dzisiaj zapadła decyzja, że NSZZ „Solidarność” zorganizuje 16 września protest przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie – poinformował w środę rzecznik związku Marek Lewandowski. To reakcja na działania KE ws. obniżenia od 1 października wieku emerytalnego w Polsce.

Decyzja o zorganizowaniu pikiety zapadła podczas obrad Komisji Krajowej Związku w Lubinie (woj. dolnośląskie).

Lewandowski podkreślił w rozmowie z PAP, że protest to sygnał, że „S” nie zgadza się z działaniami KE. „To polskie władze, zgodnie z wolą społeczeństwa, podjęły decyzję ws. wieku emerytalnego, która wejdzie 1 października” – mówił Lewandowski.

„Chcemy wysłać jednoznaczny sygnał unijnym urzędnikom, że nie odpuścimy tego tematu i będziemy z tym walczyć” – dodał rzecznik „S”.

W podobnym tonie wypowiedział się w Lubinie szef „Solidarności” Piotr Duda. „Przywrócenie wieku emerytalnego to decyzja Polaków, a nie unijnych komisarzy. Ja nie głosowałem na Junckera, czy Timmermansa, tylko na Prawo i Sprawiedliwość i prezydenta Andrzeja Dudę – czytamy słowa szefa związku zacytowane na stronie internetowej „Tygodnika Solidarność”.

NSZZ „Solidarność” zwrócił się kilka tygodni temu do KE z pytaniem, czy jej wiceszef Frans Timmermans, kwestionując różny wiek sędziów przechodzących na emeryturę w nowym prawie o sądach, w ogóle kwestionuje zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce. W odpowiedzi komisarz ds. równości płci Vera Jourova i komisarz ds. socjalnych Marianne Thyssen skierowały do przewodniczącego „S” list, w którym padło stwierdzenie, że „Komisja Europejska podejmie stosowne działania w celu zapobiegania dyskryminacji ws. różnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn”.

W odpowiedzi szef „S” podkreślił, że niższy wiek emerytalny kobiet to przywilej, nie dyskryminacja. Jego zdaniem KE próbuje ingerować w suwerenne decyzje polskich obywateli.

PAP/MoRo

Profesor Piotr Wawrzyk: Komisji Europejskiej nie chodzi o obłożenie nas sankcjami, ale o zmianę władzy

Rząd polski realizuje cele, które realizują wszystkie inne kraje UE. Ten rząd jako pierwszy stara się to robić, ale dla instytucji unijnych jest to nie do zaakceptowania – powiedział prof. Wawrzyk.

Te słowa Piotra Wawrzyka, politologa, profesora nadzwyczajnego w Instytucie Europeistyki na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowyc UW, to komentarz do zapowiadanego na środę spotkania Angeli Merkel z Jean-Claude Junckerem. Według zapowiedzi szefowej niemieckiego rządu podczas jej środowego spotkania z Junckerem w Berlinie omawiana miała być m.in. kwestia praworządności w Polsce. Merkel mówiła we wtorek dziennikarzom, że zależy jej na bardzo dobrych relacjach z Warszawą, lecz w tej sprawie „nie może trzymać języka za zębami”.

„W Niemczech trwa kampania wyborcza, wchodzi ona w ostatnią fazę. Rywalizują między sobą kandydat socjaldemokratów Martin Schultz i kandydatka chadeków, czyli Angela Merkel. Kandydat socjaldemokratów jest zdecydowanym zwolennikiem nałożenia sankcji na Polskę. Mimo że Merkel w sondażach ma nad nim przewagę, to jednak walczy o każdy głos. Stąd swego rodzaju zmiana retoryki ze strony kanclerz. Wcześniej nie wypowiadała się na ten temat. Zresztą Angela Merkel słynie z ostrożności w doborze słów i w krytykowaniu innych i nie chce zaszkodzić wzajemnym relacjom, ale w tym przypadku bieżąca sytuacja wewnętrzna zmusiła ją do takich, a nie innych działań” – wskazał politolog.

Rozmówca PAP zaznaczył, że działania Komisji Europejskiej wobec Polski nie są bez przyczyny. „Zmieniło się podejście polskiego rządu do UE. Poprzednie rządy raczej stawiały na to, żeby akceptować to, co się w UE pojawiało na zasadzie +jakoś to będzie w kraju+. A teraz mamy rząd, który stara się bronić polskich interesów, niezależnie od tego, czego sprawa dotyczy. W związku z tym naraziliśmy na wstrząs UE, KE, bo nie są do tego przyzwyczajone. Dlatego starają się zmusić nas do powrotu do tego, co było” – podkreślił prof. Wawrzyk.

Dodał, że „gdybyśmy zgodzili się na przyjęcie imigrantów, to w innych kwestiach też okazałoby się, że nie mamy problemów w relacji z UE”.

„Jest jeszcze inny aspekt – polityka gospodarcza, którą prowadzi rząd. Przede wszystkim udało się obłożyć w połowie zagraniczne, a działające w Polsce banki takim podatkiem, jaki jest w innych krajach. Jednak to nie wszystkim się podoba – przede wszystkim tym bankom, które starają się wpływać na swoje rządy, aby doprowadziły do powstania takiego rządu w Polsce, który mógłby wycofać się z tego podatku” – powiedział prof. Piotr Wawrzyk.

Politolog uważa, że „nie tyle chodzi o chęć obłożenia nas sankcjami, ale o doprowadzenie do tego, żeby Polacy odsunęli się od PiS, dzięki czemu doszłoby do zmiany władzy”.

Profesor Wawrzyk wypowiedział się także nt. negatywnych wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona wobec Polski.

„Zwróćmy uwagę, że to, co mówił w kampanii negatywnego o Polsce, w jakimś stopniu dało mu zwycięstwo. On nie ma żadnych sukcesów w polityce krajowej. Jest fatalnie oceniany przez Francuzów. To nie jest polityk z krwi i kości. To jest produkt marketingu politycznego w czystej postaci. Zwykle jest tak, że jeżeli produkt jest reklamowany, a nie ma własnych walorów, to stara się podnieść swoje znaczenie przez dyskredytowanie innych, w tym przypadku Polski. O tyle jest to łatwe, że zaczął to robić w kampanii. Może być postrzegany jako konsekwentny w tym zakresie – mówił ekspert.

I kontynuował: „Druga rzecz jest taka, że działa w pewnym sensie na rzecz swoich obywateli. Gdyby udało mu się przeforsować dyrektywę o pracownikach delegowanych, to wtedy automatycznie wyeliminuje polskich pracowników i polskie firmy z rynku francuskiego, a w to miejsce wejdą firmy i pracownicy francuscy. Jestem pewny, że gdy zaczną mu się poprawiać wyniki notowań we Francji, to zmieni retorykę wobec Polski”.

„Rząd polski realizuje cele, które realizują wszystkie inne kraje UE. Przecież każdy kraj broni swoich interesów. Ten rząd jako pierwszy stara się to robić, ale dla instytucji unijnych i innych państw jest to nie do zaakceptowania” – zaznaczył prof. Wawrzyk.

PAP/MoRo

Po odrzuceniu przez KE wyjaśnień Polski w sprawie reformy sądownictwa. Ziobro: Nonszalancja i brak profesjonalizmu

KE uważa, że jest zagrożenie dla praworządności w Polsce i dlatego miesza się w wewnętrzne sprawy Polski. Po reakcji członków polskiego rządu widać, że konflikt na linii Polska – KE wciąż narasta.

„To jest o tyle zaskakujące, że to zachowanie wskazuje na pewien brak profesjonalizmu, a od Komisji Europejskiej powinniśmy oczekiwać większego profesjonalizmu, bo warto zachować pozory, że chodzi tu o sprawy merytoryczne, że chodzi o dialog, że chodzi o dyskusję. Bo dialog i dyskusja wymagają zapoznania się z argumentacją merytoryczną” – powiedział Zbigniew Ziobro.

Podkreślił, że polski rząd wysłał do KE „obszerny dokument, który zawiera bardzo różne dokumenty różnej natury” i że – jego zdaniem – „nie mógł on być merytorycznie przeanalizowany w tak krótkim czasie”. „To niemożliwe, ten pośpiech pokazuje, że tutaj chodzi o politykę i tylko politykę” – ocenił szef MS.

Dodał, że ze strony KE „mieliśmy pokaz takiej nonszalancji”.

– Szczegółowe wyjaśnienia przekazane KE, dotyczące zmian w ustroju sądów powszechnych, oraz nowe projekty ustaw o SN i KRS powinny uspokajać, a nie zaogniać sytuację – powiedział we wtorek PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański.

Szymański zaznaczył jednocześnie, że polski rząd podziela przekonanie, że „zasada praworządności jest jedną z ważnych podstaw współpracy w Unii Europejskiej”.

Wiceminister ds. europejskich odniósł się w ten sposób do stanowiska przedstawionego w Brukseli przez rzeczniczkę KE Vanessę Mock, która odrzuciła we wtorek przedstawione przez Polskę stanowisko, według którego Komisja nie ma prawa ingerować w polski system sądownictwa.

„Ramy procedury praworządności ustalają, jak Komisja powinna zareagować, jeśli pojawią się wyraźne zagrożenia dla praworządności w państwie członkowskim. KE uważa, że jest takie zagrożenie dla praworządności w Polsce” – powiedziała we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli Vanessa Mock.

Jak podkreślił wiceminister Szymański, jej wypowiedź odnosi się także do słów kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która pytana w Berlinie o ocenę sytuacji w Polsce, powiedziała we wtorek, że „Polska i praworządność to poważny temat”, oraz podkreśliła, że zasady praworządności są fundamentem i warunkiem współpracy w ramach Unii Europejskiej.

Polska przekazała w poniedziałek odpowiedź na zalecenie KE z 26 lipca w sprawie praworządności w Polsce. Dotyczyło ono czterech uchwalonych ustaw, które – zdaniem KE – mogą zwiększyć systemowe zagrożenie dla praworządności: ustawy o Sądzie Najwyższym i nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, które zostały zawetowane przez prezydenta Andrzeja Dudę, oraz już obowiązującej nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych i ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa.

Według informacji PAP rząd w swojej odpowiedzi powołuje się na przykłady rozwiązań dotyczących wymiaru sprawiedliwości w wielu innych państwach członkowskich, m.in. w Hiszpanii, Danii czy Estonii. Podaje też w wątpliwość, czy KE ma kompetencje do prowadzenia dialogu dotyczącego praworządności oraz czy może się zajmować sprawami wymiaru sprawiedliwości.

O kwestii praworządności w Polsce mają rozmawiać w środę w Berlinie kanclerz Merkel i szef KE Jean-Claude Juncker. Komisja nie chciała zdradzać szczegółów w tej sprawie, natomiast Angela Merkel powiedziała dziennikarzom, że traktuje „bardzo poważnie” stanowisko KE w tej kwestii. Zastrzegła, że zależy jej na bardzo dobrych relacjach z Warszawą, lecz „nie może trzymać języka za zębami”.

Według rozmówców PAP z Komisji Europejskiej nie jest wykluczone, że sprawa Polski będzie omawiana podczas nieformalnego, dwudniowego spotkania kolegium komisarzy, które odbędzie się w czwartek i piątek. Te doroczne powakacyjne seminaria mają przygotować KE do nowego sezonu politycznego.

Po wydaniu przez KE ostatnich zaleceń szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski zwrócił się do wiceprzewodniczącego Komisji o ich doprecyzowanie. Poprosił m.in. o wskazanie aktów prawa UE, na podstawie których Komisja ocenia wprowadzaną w Polsce reformę sądownictwa. 8 sierpnia resort dyplomacji otrzymał odpowiedź od KE, która jednak – w ocenie MSZ – „nie usunęła wszystkich wątpliwości interpretacyjnych”. Waszczykowski napisał następnie drugi list, w którym zwrócił się o ustosunkowanie się do pominiętych przez KE kwestii.

W ocenie resortu dyplomacji kolejne wyjaśnienia udzielone przez Komisję znowu nie usunęły wątpliwości interpretacyjnych dotyczących wydanych w lipcu zaleceń. Z kolei według KE wydane Polsce rekomendacje były jasne i nie wymagały wielu dodatkowych wyjaśnień.

Procedura praworządności została wszczęta wobec Polski w 2016 r. w związku ze zmianami w Trybunale Konstytucyjnym wprowadzanymi przez rządzącą większość. 19 lipca br. Komisja oznajmiła, że jest bliska uruchomienia art. 7 traktatu unijnego, dopuszczającego sankcje w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie.

PAP/MoRo

Komisja Europejska uruchomi procedurę o naruszenie praworządności w Polsce ze względu na ustawę o sądach powszechnych

Ustawa w sprawie sądów powszechnych została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, co uzasadnia rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności w momencie jej publikacji – powiedział wiceszef KE.

[related id=”32190″]Główne zastrzeżenie Komisji w odniesieniu do tej ustawy dotyczy „dyskryminacji ze względu na płeć z powodu wprowadzenia odmiennego wieku wcześniejszego przejścia na emeryturę dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) sprawujących urząd sędziowski”. Zdaniem Komisji jest to sprzeczne z art. 157 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz dyrektywą w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia i pracy. KE dała Polsce miesiąc na rozwiązanie problemów.

Komisja zamierza przedstawić również Polsce zastrzeżenie w związku z uprawnieniem ministra sprawiedliwości do weryfikacji i przedłużania kadencji prezesów sądów i sędziów, jak również do odwoływania i powoływania prezesów sądów. To uprawnienie jej zdaniem podważy niezależność polskich sądów.

W zaleceniach Komisja zwraca się też do polskich władz, by nie podejmowały żadnych działań, które doprowadziłyby do odwołania sędziów Sądu Najwyższego. Grozi to bowiem uruchomieniem art. 7 traktatu unijnego, który dopuszcza sankcje.

Jak powiedział Timmermans, KE zaleca, by polskie władze rozwiązały wszystkie zidentyfikowane problemy ws. sądownictwa w ciągu miesiąca. Timmermans ma nadzieję, „że tym razem odpowiedź (Polski na zalecenia – PAP) będzie konstruktywna i otwierająca pole do dialogu”.

[related id=”32172″]Komisja, jak mówił w środę jej wiceszef, przeanalizowała cztery ustawy dotyczące sądownictwa. Chodzi o przyjęte przez polski parlament akty prawne: ustawę o Sądzie Najwyższym, ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, ustawę o ustroju sądów powszechnych i ustawę o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.

Według Timmermansa analiza tych ustaw pokazała, że będą one miały bardzo poważny negatywny wpływ na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości w Polsce i zwiększą zagrożenie systemowe dla praworządności w Polsce.

Timmermans zaznaczył, że KE skierowała do polskich władz prośbę, żeby wstrzymać prace nad ustawami i rozpocząć dialog, jednak – jak mówił – do tego nie doszło. „Cieszymy się jednak z faktu, że prezydent Duda ogłosił decyzję w sprawie zawetowania dwóch z czterech ustaw. Niemniej fakt, że dwie ustawy zostały podpisane i że są kontynuowane prace nad pozostałymi dwoma, oznacza, że musimy zdecydowanie przedstawić nasze wątpliwości. Jest to zawarte w naszym zaleceniu” – powiedział.

Zalecenia KE skierowane do władz polskich, jak mówił jej wiceszef, są „jasne”. „Najwyższy czas, by przywrócić niezależność Trybunału Konstytucyjnego oraz wycofać przepisy reformujące sądownictwo bądź dostosować je do Konstytucji RP oraz europejskich standardów w zakresie niezależności sądownictwa. Gdy dochodzi do naruszenia prawa Unii, polskie sądy, podobnie jak sądy innych państw członkowskich, mają za zadanie zapewnić skuteczny środek ochrony prawnej. W takiej sytuacji działają one w charakterze sędziów Unii i muszą stosować się do wymogu niezależności sądów i niezawisłości sędziów zgodnie z traktatem oraz kartą praw podstawowych UE” – wskazał.

Przypomniał, że w ubiegłym tygodniu kolegium komisarzy mówiło o możliwości wykorzystania art. 7 traktatu unijnego, „jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie”. Dodał, że zalecenie KE nie uniemożliwia bezpośredniego uruchomienia tego artykułu, jeśli „nagłe pogorszenie sytuacji będzie wymagało zdecydowanych działań”. Jak zaznaczył, w swych zaleceniach KE zwraca się do polskich władz, by nie podejmowały żadnych działań, które doprowadziłyby do odwołania sędziów SN lub przeniesienia ich w stan spoczynku. „Jeśli takie działania zostaną podjęte, KE jest gotowa uruchomić art. 7 traktatu unijnego” – ostrzegł Timmermans.

[related id=”32178″]Dodał, że kolegium komisarzy KE zdecydowało też o przygotowaniu procedury o naruszenie prawa wspólnotowego. Ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych została podpisana przez prezydenta, co uzasadnia rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności w momencie jej publikacji – zaznaczył.

Dodał, że KE ma też zastrzeżenia do tego, że obecnie wiek emerytalny dla sędziów jest jednakowy dla kobiet i mężczyzn, a reforma ma wprowadzić zróżnicowanie. „To jest naruszenie art. 157 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej i dyrektywy z 2000 r. ws. równouprawnienia. Komisja Europejska uważa też, że uprawnienie ministra sprawiedliwości, by przedłużać mandat sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny lub jego uprawnienia, by mianować przewodniczących sądów, byłoby naruszeniem niezawisłości sądów” – powiedział, dodając, że nie byłoby to zgodne z przepisami Karty Praw Podstawowych i Traktatu o Unii Europejskiej.

Podkreślił, że polskie władze mogą wziąć pod uwagę zalecenia KE przy konstruowaniu reform sądownictwa w przyszłości, „by spełnić europejskie standardy niezawisłości sądownictwa”.

Dodał, że KE będzie oczekiwać teraz na reakcję polskich władz. „Cały czas jesteśmy otwarci na dialog z polskimi władzami” – powiedział.

Jak wyjaśniał, Polska, jak każdy kraj, ma prawo przeprowadzania reform swojego systemu wymiaru sprawiedliwości. „Musi jednak zadbać, by reformy te były zgodne zarówno z polską konstytucją, jak i traktatami, które Polska podpisała i ratyfikowała. Komisja zajmuje stanowisko w tej sprawie dlatego, że uważa, iż propozycje polskich władz nie są zgodne z konstytucją, przede wszystkim zaś z traktatami podpisanymi i ratyfikowanymi przez polskie władze” – dodał.

[related id=”32216″]„Pragnę podkreślić, że nie mamy żadnych zastrzeżeń do przeprowadzania reformy systemu sądownictwa, która jest być może konieczna. Nie nam to oceniać. Jest to decyzja leżąca w gestii polskiego parlamentu i rządu. Ale reformy te muszą się odbywać w ramach, i z pełnym poszanowaniem, konstytucji oraz zobowiązań wynikających z traktatów międzynarodowych, takich jak Traktat o Unii Europejskiej” – powiedział.

Timmermans był pytany przez dziennikarzy, co się stanie, jeśli Polska nie zareaguje w wyznaczonym terminie w sposób zadowalający Komisję i czy uzasadniałoby to uruchomienie art. 7.

„Mogłoby tak być. To zależy, co Polska zrobi w tym okresie. Fakt, że wysłaliśmy zalecenie, nie oznacza, że nie będziemy mogli uruchomić art. 7, jeśli sytuacja będzie tego wymagała. Powiedzieliśmy wyraźnie: jeżeli te ustawy zostaną przyjęte i doprowadzi to do zwolnienia sędziów Sądu Najwyższego, to Komisja ma prawo do powołania się na art. 7, niezależnie od tego, jaka będzie odpowiedź na zalecenie” – zaznaczył.

Wiceszefa KE pytano też, jaki jest zasadniczy przekaz Komisji Europejskiej dla polskiej opinii publicznej.

„Rozumiem, że kwestie prawne są często trudne do wytłumaczenia. Myślę jednak, że jesteśmy zmuszeni do takiego a nie innego procedowania. Kładę szczególny nacisk na to zagadnienie. Są cztery propozycje ustawodawcze, które naszym zdaniem zwiększają problematyczność przestrzegania praworządności w Polsce. Według nas nie są one zgodne z zobowiązaniami europejskimi ani z zobowiązaniami wynikającymi z polskiej konstytucji. Gdybym miał to wyjaśnić w prosty sposób, powiedziałbym tak: każdy obywatel Unii Europejskiej ma prawo do niezawisłego wymiaru sprawiedliwości. Rozdział władzy to zasada fundamentalna – nie tylko w Unii Europejskiej, ale we wszystkich innych wolnych społeczeństwach demokratycznych, opierających się na zasadach państwa prawa i konstytucji” – odpowiedział.

W komunikacie KE po konferencji Timmermansa przytoczono też słowa przewodniczącego KE Jean-Claude’a Junckera. „Komisja będzie zdecydowanie bronić zasady praworządności we wszystkich państwach członkowskich, jest ona bowiem jedną z podstawowych zasad, na jakich opiera się Unia Europejska. Niezależne sądownictwo jest niezbędnym warunkiem wstępnym członkostwa w Unii. Unia nie może zatem zaakceptować systemu, który pozwala na arbitralne usuwanie sędziów ze stanowisk. Niezależne sądy są podstawą zaufania pomiędzy państwami członkowskimi i systemami sądowymi. Jeśli rząd polski będzie nadal podejmować działania podważające niezależność sądów i praworządność w Polsce, będziemy zmuszeni uruchomić art. 7” – zapowiedział Juncker.

PAP/MoRo

Przeczytaj również:

Reforma sądownictwa w Polsce/Viktor Orban: Kampania przeciw Polsce nie powiedzie się, bo Węgry są solidarne