Szef MZS Iranu: Naszą zemstą jest wyparcie USA z Bliskiego Wschodu. Rakowski: Pekin i Teheran łączy zbieżność interesów

Od rządów szacha i rewolucji, przez atak na ambasadę USA w Teheranie i wojnę w Libanie, po zamach na Sulejmaniego. Rakowski streszcza dzieje konfliktu USA-Iran mówiąc co mogą zyskać na tym Chiny.


Gość „Kuriera w samo południe” komentuje katastrofę ukraińskiego samolotu w Teheranie. Na pytanie czy mógł nie być to przypadek stwierdza, że nie chce snuć teorii spiskowych. Przyznaje przy tym, że ajatollahowie nie kontrolują w pełni swego obszernego kraju o długich granicach lądowych i morskiej. Te ostatnie są nieszczelne, a na prowincji irańskiej słyszy o różnych separatystach lub powstańcach.

Paweł Rakowski mówi o tym, jak Iran stał się republiką islamską. Irańczycy otoczeni przez Arabów z jednej i Pakistańczyków z drugiej strony czuli się częścią Zachodu. Jednak z amerykańską obecnością gospodarczą w Iranie w czasach szacha związany był wyzysk. Rządy Pahlawich upadły w wyniku rewolucji islamskiej, którą przejęli ajatollahowie. Początkowo po rewolucji Islamska Republika utrzymywała relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Później nastąpił tzw. kryzys zakładników, w wyniku którego doszło do zajęcia przez tłum amerykańskiej ambasady. Wtedy do rąk irańskich dostały się tajne dokumenty USA, zdradzające kulisy ich gier dyplomatycznych.

Ajatollah Chomeini wybrał opcję trzeciej drogi: nie komunizm i nie kapitalizm. Chciał wprowadzić doktrynę republiki islamskiej, która miała być rządzona przez duchownych.

Po zwycięstwie rewolucji islamskiej w Iranie przez region przeszła fala antyreżimowych protestów, o inspirowanie których podejrzewano Iran. Ten chciał obalenia zastanych dyktatur i monarchii, aby zrealizować swój model ustrojowy. Tymczasem Stany Zjednoczone rządy te podtrzymywały, a monarchia Saudów, którzy są według Iranu dynastią skorumpowaną, jest jednym z najlepszych sojuszników USA. Dziennikarz komentuje odwet irański na Amerykanów.

Strzelamy, ale nie trafiamy. Strzelamy, ale nie zabijamy.

Porównuje go do akcji przeprowadzonej przez Hezbollah, gdzie Hasan Nasrallah zapowiadał odwet na Izraelu na ataki dronami, ale skutki tegoż nie okazały się szczególnie dotkliwe. Iran w otwartej wojnie przeciw USA siłą rzeczy byłby stroną słabszą.

Kwestia podstawowa jest taka, że Iran jest za silny żeby iść na bezpośredni konflikt.

Ze względu na siłę militarną Iranu i trudny, górzysty teren, także Stany Zjednoczone nie mogą sobie pozwolić na wojnę z Iranem. Tymczasem jak zauważa Rakowski, amerykański zamach naruszył perską dumę. Zyskali na tym ajatollahowie, którzy na powrót zyskali w oczach Irańczyków. Śmierć pierwszej osoby z listy najbardziej przeznaczonych do likwidacji przez Mosad nie doczekała się komentarza ze strony kraju, który na listę tą go wpisał.

Władimir Władimirowicz Putin bardzo dużo milczy, nie słychać jego opinii na ten temat. Drugą osobą milczącą jest Binjamin Netanjahu.

Nie widać reakcji ze strony prezydenta aktywnej w ostatnim czasie w regionie Rosji, który woli zajmować się historią Polski. Kasem Sulejmani,  lider Hezbollahu Hasan Nasrallah i przywódca działającego w Strefie Gazy Islamskiego Dżihadu Baha Abu al-Ata byli na liście największych wrogów Mosadu. Pierwszy i ostatni już nie żyją, ale nie widać radości z tego powodu w Izraelu. Ten ostatni musi wiedzieć „że będzie musiał się szykować na konsekwencje” amerykańskiej akcji. Tymczasem Chińczycy zadają otwarte pytanie: Co w zasadzie Amerykanie robią w Iraku?

Mohamad Dżawad Szarif powiedział, że „naszą zemstą jest wyparcie Amerykanów z Bliskiego Wschodu”.

Pekin i Teheran, jak zauważa nasz gość, łączy obecnie zbieżność interesów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

A.P.

Gen. Skrzypczak: Amerykanie są bezkarni w Iraku. Zamach na gen. Sulejmaniego może dać ISIS czas na oddech

Gen. Waldemar Skrzypczak o zamachu na Sulejmaniego, o tym czemu był on błędem i jakie mogą być jego konsekwencje, a także o swych podejrzeniach co do katastrofy ukraińskiego samolotu.


Gen. Waldemar Skrzypczak komentuje katastrofę ukraińskiego samolotu w Iranie. Zastanawia go duża liczba Kanadyjczyków (76) wśród pasażerów. Zauważa, że Amerykanie, kiedy uciekali z Iranu, to często robili to z paszportami kanadyjskimi. Stwierdza, że „nic nie wskazuje na to, że to była usterka techniczna samolotu”.  O jego katastrofie mówi, że to„nieprzypadkowe”.

Wojskowy stwierdza, że możliwe, iż spotkał kiedyś zamordowanego przez USA gen. Sulejmaniego podczas spotkania z Muktadem as-Sadrem.  Ten ostatni sporo zyskał politycznie od tamtego czasu. Jako lider irackich szyitów mógł przeforsować uchwałę parlamentu przeciwko obecności obcych wojsk w jego ojczyźnie. Jest zdecydowanie anty-amerykański- uważa wojska amerykańskie za okupanta i zorganizował przeciwko Amerykanom dwa powstania. Lepsze zdanie ma o innych członkach koalicji, takich jak Polska. Także uważa ich za okupantów, ale lepszych, takich z którymi można rozmawiać.

Gen. Skrzypczak odnosi się do słów Trumpa, który powiedział, iż jeśli Amerykanie mają się wycofać, to Irak powinien zapłacić za ich bazy:

Amerykanie mieli pieniądze na inwestycje w Iraku ze sprzedaży irackiej ropy. […] Trump nie wie co mówi.

Amerykański zamach na gen. Sulejmaniego uznaje za błąd w takim momencie i okolicznościach. Uważa, że Sulejmaniego należałoby raczej w innych okolicznościach ująć i osądzić za jego działalność. Jego likwidacja w ten sposób w jaki została przeprowadzona oznacza destabilizację regionu. Zamach wywołał „poważne zakłócenia w Iraku, w którym wszyscy byli nastawieni na zwalczanie ISIS”. Przez to Daesh, które wcale nie jest całkowicie pokonane, może teraz złapać drugi oddech. Podkreśla, że o Amerykanie przeprowadzili zamach nie uprzedzając o tym Bagdadu.

Amerykanie są bezkarni. […] W Iraku[…]  z trwogą czasem patrzyliśmy na ich działania pokazujące, że nie liczą się niczym i z nikim.

Nasz gość zauważa, że Amerykanie są zmęczeni wojną, a Donald Trump nie zdecyduje się na eskalację w czasie kampanii wyborczej. Dodaje, iż  USA traci wpływ w regionie, w którym niegdyś była bardzo silna. Tymczasem w Iraku swoje inwestycje rozwijają Chińczycy. Sami Irakijczycy chętniej witają Chińczyków jako inwestorów niż Amerykanów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prof. Rau o obecności Polski w Iraku: Żołnierz polski nigdy nie pozostawał w kraju, w którym był niemile widziany

Czy potrzeba zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego? Czy polscy żołnierze opuszczą Irak, nawet jeśli nie zrobią tego Amerykanie? Jak ocenia działania marszałka Senatu? Odpowiada prof. Zbigniew Rau.

Prof. Zbigniew Rau o eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie oraz katastrofie ukraińskiego samolotu, w którym zginęło 176 osób. Wyraża swoje współczucie w związku z tą ostatnią. Zauważa, że do katastrofy doszło w chwili, kiedy sytuacja i tak jest napięta w związku ze stosunkami irańsko-amerykańskimi. Zauważa przy tym, że Bliski Wschód jest od wielu lat regionem, gdzie krzyżuje się rywalizacja polityczna, walka ideologiczna i starcia zbrojne.

Musimy pamiętać, że samo zwołanie rady gabinetowej jest wskazaniem na to, że sytuacja jest szczególna.

Dla Polski poza kwestią irańską istotna jest także polityka historyczna Rosji. Poseł PiS podkreśla, że nasz wschodni sąsiad chce stosunki polsko-rosyjskie „oprzeć o kompletnie anty-historyczne narracje”. Rosyjski atak propagandowy Rosji na Polskę, tłumaczy sukcesami naszego państwa, które rozwija wraz z innymi państwami regionu projekt Trójmorza. W propozycji opozycji, aby zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowej nasz gość widzi działanie na rzecz podzielenia, a nie zjednoczenia Polski.

Jest to, jak rozumiem, zakładanie, że będzie to forum, które pozwoli upublicznić spór krajowy i nadać mu forum międzynarodowe.

Tymczasem „rozgrywanie sytuacji międzynarodowej na wewnętrzną korzyść, to jest to, czego oczekują nasi przeciwnicy”. Parlamentarzystom powinna wystarczyć w tej chwili Komisja Spraw Zagranicznych Sejmu, twierdzi jej przewodniczący. Komisja, która jest „parlamentarnym dopełnieniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych” zbierze się niedługo. Polityk odnosi się do kwestii obecności polski żołnierzy w Iraku.

Żołnierz polski nigdy nie pozostawał w kraju w którym był niemile widziany.

Nie wyklucza wyprowadzenia z Iraku polskiego kontyngentu jeśli taka będzie konsekwentnie wyrażona i podtrzymywana wola władz irackich. Co do możliwości wyjścia Polaków przy pozostaniu na miejscu Amerykanów, stwierdza, że to kwestia, którą ewentualnie należałoby negocjować z naszymi sojusznikami z Paktu Północnoatlantyckiego. Podkreśla, że to do czego zawsze trzeba dążyć, to „sformułowanie płaszczyzny porozumienia i jedności”. Parlamentarzysta komentuje także inicjatywy w polityce zagranicznej marszałka Senatu.

Pierwsze działania marszałka senatu można by zinterpretować jako niefortunne […]. Teraz widzimy, że jest to ciąg działań za którymi stoją przemyślenia, które mają trwały charakter. Nie można mówić o działaniach niefortunnych, tylko o szkodliwych.

Podkreśla, że prof. Tomasz Grodzki „nie ma konstytucyjnego uprawomocnienia do prowadzenia takiej polityki” w związku z czym nie może być traktowany przez swych zagranicznych partnerów wiarygodnie, a co za tym idzie należy wątpić w skuteczność jego działań. Prof. Rau podkreśla przy tym „imperatyw wewnętrznej jedności” przypominając tragiczne dla naszego kraju w skutkach czasy, kiedy „Polska była podzielona między Sasa i Lasa, a jedni i drodzy mieli zagranicznych mocodawców”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Shen o nastrojach po śmierci gen. Yi-menga: Dyskusja poświęcona jest upamiętnieniu ofiar, nie szukaniu winnych

Hanna Shen komentuje tragiczną śmierć ośmiu osób, w tym szefa sztabu generalnego Republiki Chińskiej w czwartkowej katastrofie Black Hawka. Okoliczności nie są jeszcze wyjaśnione.

Hanna Shen o śmierci szefa sztabu generalnego generała Shen Yi-minga. Zginął w katastrofie śmigłowca. Był tajwańskim patriotą i antykomunistą, który był odpowiedzialny za strategie obrony kraju przed Chinami. Szczegóły jeszcze nie są znane. Przyczyny wymienia się trzy: zła pogoda, problemy z maszyną, błąd ludzki. Jednak jak zwraca uwagę nasza korespondentka pilot był doświadczony, a maszyna to był najnowszy model. Jeden z chińskich pisarzy, żyjący w USA, wysuwa przypuszczenie, że mógłby to być zamach. Miałaby go przeprowadzić ChRL. Tragedii na Tajwanie, gdzie niebawem odbędą się wybory prezydenckie, raczej politycznie się nie wykorzystuje. Główni kandydaci na prezydenta zawiesili kampanię.

Naczelnym zaś tematem tej ostatniej jest suwerenność państwa. Wcześniej spodziewano się, że będzie nim m.in. polityka gospodarcza ubiegającej się o reelekcję prezydent Tsai Ing-wen, lecz wydarzenia w Hongkongu kazały Tajwańczykom sceptycznie spojrzeć na promowany przez Xi Jinpinga model „jedno państwo, dwa systemy”. Sprzyja to obecnie rządzącej kandydatce Demokratycznej Partia Postępowa z którą rywalizuje Han Kuo-yu z Kuomintangu

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Katastrofa lotnicza w Kazachstanie. 12 osób nie żyje, tuziny rannych

W piątek samolot z ok. setką osób na podkładzie rozbił się koło Ałmaty. Po odejściu z lotniska Fokker 100 wbił się w jeden z okolicznych domów.

Maszyna Bek Air natrafiła na problemy wkrótce po wylocie z dawnej stolicy Kazachstanu w stronę jego obecnej- Nur-Sułtanu. Samolot stracił wysokość w czasie startu i przebił się przez betonowe ogrodzenia by uderzyć w dwukondygnacyjny budynek. Jak powiedział Reutersowi wicepremier Kazachstanu, Roman Sklyar:

Komisja … ustali czy był to błąd pilota czy kwestie techniczne. Pas startowy był w doskonałym stanie.

Jedna z ocalałych zdradziła portalowi Tengrinews, że słyszała „przerażający dźwięk” zanim maszyna zaczęła tracić wysokość. Jak powiedziała:

Samolot leciał przechylony. Wszystko było tak jak na filmie: krzyki, wrzaski, płaczący ludzie.

66 osób trafiło do szpitala, część z poważnymi obrażeniami. Pierwotnie liczbę ofiar śmiertelnych szacowano na 15, by ustalić ją później na 12.

A.P.

Produkcja modelu 737 Max zawieszona przez Boeinga. 300 gospodarka: To uderzy w całą gospodarkę USA

Łącznie 346 osób zginęło w dwóch katastrofach dwóch samolotów 737 Max. Od marca 2019 samolot jest uziemiony. Produkcja tego modelu została decyzją Rady Nadzorczej zawieszona.

Miał być symbolem nowego otwarcia firmy, a kwietniu br. jego produkcja zmniejszona została  o jedną piątą, czego skutkiem są straty w wysokości kilku miliardów dolarów. Do proponowanych przez Boeing zmian do modelu 737 Max, które miałyby zapobiec awariom maszyny, amerykański urząd nadzoru, a także instytucje z innych części świata, zgłaszają kolejne wątpliwości. Tymczasem wstrzymanie produkcji tego modelu uderzy w około 600 poddostawców oraz całą gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Jak podaje portal 300 gospodarka:

Firma ma kontrakty na dostarczenie 4,5 tys. modeli samolotu przez kolejne siedem lat. Ma też już około 400 ukończonych samolotów, które czekają na parkingach firmy – to więcej, niż 383 już dostarczonych.

Właścicielem pięciu z uziemionych Boeingów jest LOT. Wcześniej zamówił on dziesięć kolejnych maszyn tego modelu. Jak poinformował LOT w cytowanym przez Onet.pl komunikacie:

Na bieżąco monitorujemy koszty wynikające z uziemienia Boeingów 737 MAX. Jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi partnerami – leasingodawcami oraz firmą Boeing i pracujemy nad rozwiązaniem problemu na drodze współpracy

A.P.

Pyza: Niezależni naukowcy zajmujący się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej wyczytali z próbek więcej niż laboranci CLKP

W 2016 Prokuratura Krajowa wznowiła śledztwo, choć można powiedzieć, że rozpoczęła je na nowo- mówił w dzisiejszym Poranku Wnet red. Pyza.


Marek Pyza, współautor głośnego tekstu pt. „A jednak był trotyl” opublikowanego w tygodniku „W Sieci” był gościem dzisiejszego Poranka Wnet. Artykuł dotyczył badań brytyjskiego laboratorium Forensic Explosives Laboratory, które  na zlecenie Prokuratury Krajowej badało, czy w próbkach pobranych z samolotu Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, są ślady materiałów wybuchowych.

– Wynik badań brytyjskich śledczych oznacza zwrot w sprawie, wyznacza pewien kierunek prac dla prokuratury. Nie przesądza o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia w Smoleńsku, ale każe bardzo poważnie rozważać okoliczność, że doszło tam do jakiejś eksplozji – podkreślił red. Marek Pyza. – Podkreślamy w tym tekście wielokrotnie, że z takich cząstkowych danych nie da się wysnuć ogólnych wniosków. Przed blisko dwoma laty do tego właśnie laboratorium zostało przekazanych ponad 200 próbek,  które w Polsce były wcześniej badane. Z tych dwustu przebadano kilkadziesiąt i na większości z nich zostały znalezione ślady materiałów wybuchowych, trotylu oraz innych substancji – mówił dziennikarz.

– W 2016 Prokuratura Krajowa wznowiła to śledztwo, a właściwie można powiedzieć, że rozpoczęła je na nowo, bo tego, co wcześniej robiła Prokuratura Wojskowa, nie można nazwać śledztwem.  Na początku tego nowego śledztwa prokuratura podpisała umowę z trzema laboratoriami zagranicznymi: w Rzymie, w Belfaście, a także w Kent w Anglii i do tegoż wysłała te 200 próbek, którymi wcześniej zajmowała się CLHP. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji  zajmowało się nimi tak, żeby nic nie wykryć (…)  Niezależni naukowcy zajmujący się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskich wyczytali więcej niż wtedy laboranci CLKP, to właśnie teraz się potwierdza – podkreślił dziennikarz.

Gość Poranka wskazał także na autora pierwszych materiałów dotyczących śladu trotylu na tupolewie.

– To jest ten sam wątek, którym jako pierwszy zajmował się Cezary Gmyz (…) wtedy chodziło o sprawę wizyty technicznej w Smoleńsku, podczas której badano fragmenty przy użyciu ręcznych spektrometrów, czyli detektorów materiałów wybuchowych, za pomocą których znaleziono ślady trotylu, nitrogliceryny i paru innych substancji. Po tamtym artykule Prokuratura Wojskowa przekonywała, że ślady te mogły pochodzić np. od pasty do butów (…). Producent tych detektorów Jan Bokszczanin podkreślał, ze nie jest to możliwe – przypomniał Pyza.

Lista wątpliwości dotyczących działalności CLKP przed 2016 roku jest wg redaktora znacznie dłuższa.

– Pan Krawczyk stał murem za swoimi podwładnymi, nawet kiedy odrzucali opinie fachowców, np. wtedy, kiedy przychodziły do CLKP poprzez prokuraturę tzw. opinie prywatne nieżyjącej już profesor chemii Krystyny Kamińskiej-Treli i Sławomira Szymańskiego z Instytutu Chemii Organicznej Polskiej Akademii Nauk. Naukowcy złożyli w imieniu pełnomocnika rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, mecenasa Piotra Pszczółkowskiego, swoje opinie do prokuratury, a ta  poprosiła CLKP, żeby się do nich odnieśli. Fachowcy z CLKP stwierdzili wtedy, że naukowcy ci się na niczym nie znają – relacjonował redaktor tygodnika „W Sieci”.

Próbki będą jeszcze badane w laboratorium w Belfaście i w Laboratorium Karabinierów w Rzymie.

– Na wyniki ostateczne tych badań poczekamy jeszcze kilka lat; czekamy już 9 lat, jak poczekamy jeszcze dwa albo trzy, to chyba nic się nie stanie – spuentował redaktor.

 

 

 

 

Birma: Szczątki wojskowego samolotu birmańskiej armii ze 116 osobami na pokładzie odnaleziono na Morzu Andamańskim

Kontakt z samolotem został utracony w 29. minucie po starcie z Myeik, skąd zabrał wojskowych i członków ich rodzin.

W środę przedstawiciel birmańskiego lotnictwa wojskowego Naing Lin Zaw powiedział agencji AFP, że szczątki samolotu odnaleziono na morzu w odległości 218 km od miasta Dawei na południowym wschodzie Birmy.

„Łączność została utracona nagle, około godziny 13.35 (9.05 czasu warszawskiego)” – poinformował chwilę wcześniej na Facebooku szef armii gen. Min Aung Klaing. Sprecyzował, że na pokładzie było 106 żołnierzy i członków rodzin, a także 14 członków załogi. Źródła lotniskowe podawały wcześniej, że na pokładzie było 116 osób. Transportował także 2,4 ton towarów.

Szczątki maszyny na morzu odnalazł jeden z okrętów biorących udział w akcji poszukiwawczej i ratowniczej przy udziale samolotów i okrętów wojennych – dodał szef armii.

Kontakt z samolotem utracono 29 minut po starcie, gdy przelatywał nad Morzem Andamańskim w pobliżu regionu Dawei. Wcześniej wystartował z miasta Myeik w południowej części kraju, gdzie znajdują się bazy wojskowe i skąd zabrał na pokład lecących do Rangunu wojskowych i ich rodziny.

„Tego typu loty są organizowane dla rodzin wojskowych dwa razy w tygodniu. Sądzimy, że doszło do wypadku z powodów technicznych, pogoda była dobra” – podało źródło na lotnisku.

Chiński samolot Y-8-200F został zakupiony w marcu 2016 roku, miał wylatanych 809 godzin. Maksymalnie może zabrać na pokład 200 osób. (PAP)

 

PAP/LK