Co się stało w Baku?! Dlaczego Lech przegrał aż tak wysoko?

Kibice Lecha Poznań/Źródło: Wikimedia

Po pierwszym meczu w Poznaniu kibice wierzyli, że Lechowi uda się wyeliminować Karabach. Mecz w Baku brutalnie sprowadził wszystkich na ziemię. Kolejorz przegrał aż 1:5 i pożegnał się z Ligą Mistrzów.

Ten rok miał należeć do Lecha Poznań. Zdobyte po 7 latach mistrzostwo Polski i to do tego na stulecie istnienia klubu. Kadra wydawałoby się silna jak nigdy, z odpowiednim poziomem rywalizacji na każdej pozycji. W Poznaniu z nadzieją i podniesioną głową patrzono więc w przyszłość. Marzono o powtórzeniu wyczyny największego krajowego rywala, Legii Warszawa, który w 2016 roku (Wojskowi świętowali wtedy stulecie istnienia) zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Legioniści mieli jednak dużą łatwiejszą przeprawę w eliminacjach. Kolejorz został od razu rzucony na głęboką wodę. Pierwszy mecz z Karabachem Agdam zakończył się jednak dobrym rezultatem dla Poznaniaków. 1:0 po bramce Mikaela Ishaka stanowiło dobry prognostyk przed rewanżem. Mecz w Baku to jednak bolesne rozczarowanie. Azerowie zmiażdżyli Poznaniaków i wybili im głowy marzenia o Lidze Mistrzów. Jakie są przyczyny tego blamażu?

Błędy bramkarza, pomyłki sędziego, bezradność zawodników z pola

Mecz zaczął się bardzo dobrze dla Kolejorza. Już w 16 sekundzie Kristoffer Velde mocnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał bramkarza gospodarzy. W 14 minucie wyrównał Kady. Obie strony miały kolejne sytuację do zdobycia gola. W 37 minucie doszło do pierwszego poważnego błędu sędziego. Zdaniem wielu, Elvin Jafarguliyev powinien wylecieć z boiska za brutalne wejście w nogi Velde. Sędzia nie zdecydował się jednak pokazać obrońcy gospodarzy czerwonej kartki. Nie była to tego wieczoru pierwsza pomyłka sędziego. Zanim jednak arbiter popełnił kolejny błąd, do jego poziomu postanowił dostosować się bramkarz Lecha Artur Rudko. W 42 minucie nierozważnie wyszedł z bramki i umożliwił Ozdobiciowi zdobycie drugiego gola. Do przerwy Lech przegrywał 1:2.
W drugiej połowie gospodarze ruszyli do jeszcze mocniejszych ataków. W 56 minucie znów dał o sobie znać duet Rudko – arbiter. Bramkarz Kolejorza odbił uderzoną przez Kady’ego z rzutu wolnego wprost pod nogi Mediny. Zawodnik Karabachu znajdował się jednak na pozycji spalonej, czego nie zauważył sędzia. Po utracie trzeciej bramki Poznaniacy stracili już chęć do walki. Azerowie skrzętnie skorzystali z niemrawej postawy przeciwników i zaaplikowali Lechowi kolejne dwie bramki.

Kadra jednak za słaba?

Po raz kolejny zrealizował się więc scenariusz, kiedy to polska drużyna nie jest należycie przygotowana mentalnie do gry o stawkę. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że niedyspozycja dnia nie jest jedyną przyczyną klęski Lecha. Eksperci są zdania, że szefostwo Kolejorza nie zadbało należycie o odpowiedni poziom kadry. Taki pogląd reprezentuje np. Dominik Piechota z redakcji Newonce Sport.

Podobnie na sprawę zapatruje się Szymon Mierzyński z redakcji sportowej Wirtualnej Polski. Podkreśla skąpstwo włodarzy Lecha, którzy pomimo zarabiania dużych sum na sprzedaży zawodników (przez ostatnie 5 lat 45 milionów euro), nie chcą inwestować w zakup wartościowych graczy. Latem z Lecha odszedł Jakub Kamiński, a w jego miejsce nie został sprowadzony gracz prezentujący przynajmniej zbliżony poziom. Skąpstwo właścicieli Lecha dało też o sobie znać w przypadku zakupy bramkarza. Artur Rudko przyszedł do Poznania na zasadzie wolnego transferu (niektórzy złośliwie twierdzą, że jego jedyną zaletą jest właśnie niska cena) i nie poradził sobie w kluczowym momencie. Kolejorz mógł kupić sprawdzonego już w polskiej lidze Frantiska Placha, pożałował jednak na sumę odstępnego. Pozycja bramkarza to zresztą od dawna pięta achillesowa poznańskiej drużyny. Ani Matus Putnocky, ani Mickey van der Hart, ani Filip Bednarek nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Jak na złość klubowa akademia potrafi wychować dobrego zawodnika na każdą pozycję, ale nie na bramkę.

Co dalej?

Kolejorza czeka teraz walka w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Porażka w Baku powinna jak najszybciej zostać zapomniana przez piłkarzy, ale musi pozostać w pamięci włodarzy. Ci ostatni muszą uświadomić sobie, że jeżeli chcą coś osiągnąć w Europie, to muszą zacząć przeznaczać na to konkretne środki. Chyba, że ich jedynym celem pozostaje zarabianie na sprzedaży utalentowanych zawodników akademii.

K.B.

Źródła: WP Sportowe Fakty, Twitter