Julia Prus, dziennikarka Polskiego Radia, była gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet. Do Sudanu pojechała na pół roku przed podziałem kraju na część południową i północną, by relacjonować tamtejsze wydarzenia. Została w Afryce siedem lat, brała m.in. udział w Peace Building Project.
Dziennikarka opowiadała o wojnie domowej w Sudanie Południowym, z powodu której kraj opuściło już 3 miliony mieszkańców. Główną przyczyną konfliktu są duże ilości surowców naturalnych – wbrew powszechnym opiniom, że tamtejsze wojny wybuchają na tle religijnym. Mechanizm tych wojen – jak twierdzi Julia Prus – jest skomplikowany i wielopoziomowy. Zaczyna się od konfliktów etnicznych, potem jest walka o władzę na terenie, gdzie występują surowce, głównie tam, gdzie są złoża złota, rafinerie i ropa naftowa, jak również niepodzielone koncesje.
Do tego dochodzi problem skorumpowanych polityków, wspieranych przez Chiny czy międzynarodowe korporacje mające swoje udziały w Europie i Stanach Zjednoczonych. Według informacji naszej rozmówczyni, największe udziały w korporacji mają obecnie Chiny i Indie. Gdzieś w tym mechanizmie pojawia się także Rosja.
Wojna toczy się również o Nil, wodę, żyzne ziemie, a także o bydło, bardzo ważne dla Sudańczyków – np. ręka prezydenckiej córki została wyceniona na 150 krów, a jedna krowa to 300-500 dolarów.
Dziennikarka mówiła także o roli, jaką w Sudanie Południowym odgrywają niosące pomoc organizacje.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.
LK