Codziennie wypowiadamy niezliczoną ilość słów. Czy doceniamy niezastąpioną rolę języka – zwłaszcza ojczystego?

Jaki wpływ atmosfera na demonstracjach wywrze na młodych ludzi i dzieci będących świadkami poniewierania ojczystego języka? Czy rozumieją jego rolę w życiu? Czy będzie im przeszkadzało jego karlenie?

Maria Czarnecka

Według Internetowej Encyklopedii PWN język, zwany inaczej językiem naturalnym, jest najbogatszym systemem semiotycznym, którym dysponuje człowiek. Innymi słowy, to system służący do przenoszenia informacji w społeczeństwie. Bez względu na szerokość geograficzną, historię, poziom PKB per capita danej społeczności, zasadniczą funkcją języka jest komunikacja. Aspekt komunikatywny to przede wszystkim podstawowa funkcja informacyjna, której zadaniem jest przekaz pozbawiony zabarwienia emocjonalnego, a także intencji wywołania u odbiorcy określonych reakcji.

Czym dla Polaków jest język polski? Encyklopedyczne ujęcie nie oddaje istoty i wagi naszego ojczystego języka. Codziennie wypowiadamy i zapisujemy niezliczoną ilość słów usystematyzowanych zgodnie z gramatycznym porządkiem.

Przekazujemy informacje, wiedzę, wyznajemy miłość, pocieszamy, wyrażamy zdziwienie, oburzenie, gniew, pytamy, żartujemy, prosimy o pomoc. Katalog pól, na których używamy języka, jest otwarty i trudno wyliczyć je wszystkie. W zależność od sytuacji dodajemy pierwiastek emocji adekwatny do kontekstu.

Komunikując się, dla zaakcentowania naszego przekazu używamy cytatów, zwrotów zaczerpniętych z literatury lub filmu, sentencji, przysłów, co jest elementem kodu kulturowego każdej społeczności. Likwidacja wykluczenia edukacyjnego, pojawienie się nowych technologii, łatwość podróżowania po najdalszych zakątkach świata wymusiły na nas słowotwórczą kreację dla nazwania nowych zjawisk, narzędzi, technologii, opisu tego, z czym spotykamy się po raz pierwszy. Jest to niekończący się proces zarówno w języku polskim, jak i w pozostałych językach świata. (…)

Germanizacja i rusyfikacja prowadzone przez zaborców w celu pozbawienia Polaków ich narodowej tożsamości, nie powiodły się, ponieważ Polacy, pomimo szykan stosowanych przez zaborców, mieli odwagę myśleć, modlić się, tworzyć po polsku i żyć po polsku. Był to najbardziej powszechny znak sprzeciwu wobec zniewolenia narodu polskiego przez Rosję, Austrię i Prusy. Język był ostoją polskości i wyrazem wolności. Spadkiem otrzymanym od przodków. Pomimo rozdarcia Polski przez trzech zaborców, podziału na odrębne porządki administracyjne, różne systemy walutowe, systemy miar oraz odmienne modele gospodarcze, język polski był symbolem wspólnoty Polaków bez względu na to, w którym zaborze żyli. (…)

Czemu służy wulgaryzacja języka polskiego?

Sięgając pamięcią do lat osiemdziesiątych, przypominam sobie język, jakiego używali funkcjonariusze służb bezpieczeństwa podczas przesłuchań. Niewybredne i obraźliwe epitety miały na celu wywołanie strachu i poniżenie przesłuchiwanych. Notabene w tamtym czasie używanie słów niecenzuralnych nie było powszechne, więc tym większe wrażenie robiło na tym, do kogo były kierowane. W przestrzeni publicznej unikano wypowiadania słów uznanych za obraźliwe.

Obecnie możemy za Cyceronem powiedzieć „O tempora, o mores” i nie będzie tu ironicznego usprawiedliwienia wulgaryzacji naszego języka. Tym bardziej, że uczestnicy manifestacji, zapamiętale wykrzykujący niecenzuralne hasła, to w dużej mierze uczennice, uczniowie, studentki i studenci. Nierzadkie były obrazy młodych matek z dziećmi. Jaki wpływ na tych młodych ludzi i dzieci wywrze atmosfera panująca na demonstracjach? Czy będąc świadkami poniewierania ojczystego języka, będą potrafili zrozumieć jego rolę w naszym życiu? A może nie będzie im przeszkadzało jego karlenie?

Jako społeczeństwo musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Czy osoby publiczne reprezentujące różne środowiska – głównie świat polityki, media – uczestniczące lub wspierające te zgromadzenia, są świadome, że identyfikują się także z tymi wulgarnymi środkami ekspresji? Czy tak powinni zachowywać się ci, którzy chcą uchodzić za elitę? Być może takie postawy niewielu już dziwią. Przecież obsceniczny i wulgarny spektakl wystawiany w Teatrze Powszechnym, godzący w pamięć o świętym Janie Pawle II, przez kilka tygodni nie schodził z afisza. Czy wulgaryzacja języka polskiego w życiu publicznym jest początkiem jego destrukcji? Kolejne pytanie: czy to działanie świadome?

Cały artykuł Marii Czarneckiej pt. „Może warto wrócić na lekcje języka polskiego?” znajduje się na s. 20 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marii Czarneckiej pt. „Może warto wrócić na lekcje języka polskiego?” na s. 20 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy polskim emigrantom zależy na przekazaniu narodowej tożsamości swoim dzieciom? Co pomaga ją zachować na emigracji?

Rodzice, którzy umniejszają rolę języka ojczystego w kraju nowego osiedlenia, wyrządzają swoim dzieciom wielką krzywdę, pozbawiając je podstawowego narzędzia zgłębiania narodowego dziedzictwa.

Jacek Wanzek

Zjawisko emigracji towarzyszy ludzkości od zarania dziejów, a jej motywy były tak różne, jak różni byli ludzie, którzy się na nią decydowali. Dziś, przy galopującej globalizacji, dostępie do tanich lotów i wciąż „kurczącym się” świecie, przemierzanie globu w poszukiwaniu lepszego życia stało się łatwo dostępne i banalnie proste. Jednak czy decyzja o emigracji nie przychodzi nam zbyt łatwo?

Co sprawia, że decydujemy się opuścić bliskie naszemu sercu rodzinne strony, nie myśląc przy tym o daleko idących tego przyszłych konsekwencjach?

Jedni powiedzą, że to względy ekonomiczne, inni, że ciekawość świata, lżejszy chleb. Bez względu na to, co nami powoduje, nie możemy zapomnieć o jednym – o korzeniach. To one konstytuują naszą tożsamość, pomagają odpowiedzieć na pozornie błahe pytania: „kim jestem?” i „dokąd zmierzam?”. Aby uzyskać tę odpowiedź, trzeba na chwilę się zatrzymać, spojrzeć wstecz i zagłębić się w… polskość. Czy polscy emigranci ową polskość w odpowiedni sposób pielęgnują? (…)

Przede wszystkim przez dbałość o język ojczysty. To on jest jednocześnie nośnikiem kultury i narzędziem, które ją kreuje i definiuje. To podstawowa wartość, która scala nas jako wspólnotę narodową. Rodzice, którzy umniejszają rolę języka ojczystego w kraju nowego osiedlenia, nie zdają sobie sprawy, jak wielką krzywdę wyrządzają swoim dzieciom, pozbawiając je podstawowego narzędzia zgłębiania narodowego dziedzictwa, mostu do szeroko rozumianej polskości. (…)

Polskę trzeba zobaczyć, ją trzeba czuć, znać, pokochać. Nieść razem z nią cały ten bagaż wszystkich pokoleń, które nie zawsze wiedziały, jak się z nią obchodzić, i którym ów bagaż czasem ciążył. Polskości nie można się wstydzić. Trzeba z niej dla siebie wykrzesać to, co najlepsze. Gdzie zatem jej szukać? Gdzie rozpocząć podróż w poszukiwaniu tożsamości? To proste – na Kresach.

Jak mówił marszałek Piłsudski: „Polska to obwarzanek: kresy urodzajne, centrum – nic”. I choć nie trzeba się z tym poglądem godzić, to jednak nie jest to stwierdzenie nie mające podstaw. Kresy bowiem to swoista kolebka polskości – kształtowanej mieczem, pługiem i piórem.

To tutaj, na wschód od rzeki Bug, formowało się to, co można określić mianem polskiej duszy. Sienkiewiczowska trylogia, arkadyjski mit, obrońcy przedmurza czy nie mająca sobie równych staropolska kuchnia – wszystko to jest wspaniałym pokłosiem polskiej obecności na wschodnich rubieżach dawnej Rzeczpospolitej. (…)

Razem z ziemiami wschodnimi II RP utraciliśmy ok. 50% naszego ówczesnego terytorium, łącznie z Wilnem i Lwowem, które wspólnie z Warszawą i Krakowem stanowiły krwiobieg polskiego życia kulturalnego. To ogromna, wielowymiarowa strata dla Polski. Zatem czy bez Kresów możemy mówić o jakiejkolwiek świadomości i tożsamości? Czy bez niej nie pozbawiamy siebie miana narodu, ograniczając się jedynie do bycia masą etniczną, którą cechuje co najwyżej patriotyzm stadionowy?

Cały artykuł Jacka Wanzeka pt. „Emigracyjna tożsamość. Droga do niej wiedzie przez Kresy” znajduje się na s. 8 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jacka Wanzeka pt. „Emigracyjna tożsamość. Droga do niej wiedzie przez Kresy” na s. 8 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego