Alfred Kassner jest nieznany i od czasów Bieruta obłożony klątwą/ Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” nr 80/2021

Alfred Kassner nasuwa porównania z Oskarem Schindlerem, Niemcem zatrudniającym Żydów. Łączy ich to, że dzięki nim wielu Żydów uniknęło śmierci, a dzieli sposób, w jaki zostali potraktowani po wojnie.

Andrzej Świdlicki

Nierozpoznany polski Schindler

Działalności wywiadowczej braci Kassnerów Alfreda i Jana, polegającej na rozpracowywaniu niemieckiego przemysłu pracującego na potrzeby machiny wojennej III Rzeszy, nie domyślił się niemiecki kontrwywiad ani Gestapo. I może w ogóle nie byłaby znana, gdyby nie to, że Alfred przyznał się do niej bezpiece, wyjaśniając okoliczności podpisania volkslisty.

Alfred-handlowiec oraz jego młodszy brat Jan (Johann), absolwent SGGW, plantator tytoniu – urodzeni w rodzinie niemieckiego buchaltera z Żyrardowa – podpisali volkslistę dla przykrywki działalności wywiadowczej na rzecz delegatury rządu RP w Budapeszcie i na jej sugestię, za wiedzą i zgodą organizacji Polska Niepodległa – jednej z grup antyhitlerowskiego podziemia, do której należał ich siostrzeniec.

W okupowanej Warszawie administrowali przejętym przez Niemców mieniem pożydowskim, w tym składem aptekarskim Arona Szpinaka, zakładem produkcji wyrobów gumowych Ballog oraz montownią i warsztatami naprawczymi norymberskiego producenta motocykli Zündapp. Jeździli do Rzeszy w sprawach handlowych, głównie zakupu surowców. Mieli tam kontakty wśród przemysłowców, co dawało im wgląd w kondycję przemysłu, zwłaszcza chemicznego i maszynowego – kluczowych gałęzi pracujących na potrzeby Wehrmachtu.

Delegaturę rządu RP w Budapeszcie informowali m.in. o zleceniach produkcji łożysk kulkowych i jej lokalizacji, przenoszonej z miejsca na miejsce z obawy przed alianckimi nalotami; o zamówieniach dla BMW w Norymberdze, zapotrzebowaniu na materiały wybuchowe i chemiczne produkowane w Troisdorfie pod Kolonią oraz miejscach ich składowania. Bracia mieli też kontakty z rezydentem kontrwywiadu w Warszawie Edmundem Koniecznym, poznanym w Berlinie, co otwierało wiele drzwi i w pracy wywiadowczej dawało dodatkowe zabezpieczenie.

Inicjatywa działalności dla polskiego wywiadu za granicą wyszła od Jana Kassnera, który we wrześniu 1939 r. dotarł na Węgry, nawiązał kontakt ze szkolnym kolegą Alfreda, Karolem Dubiczem-Pentherem, konsulem RP w Lizbonie, a ten wciągnął go do współpracy. W październiku 1939 r. Jan wrócił do Warszawy i wtajemniczył w swe plany brata i łączniczkę Stefanię Rumenową. Oprócz tych trojga o sprawie nie wiedział nikt. Po kilku latach dowiedziała się bezpieka, za co Alfred zapłacił pobytem w stalinowskim więzieniu, zsyłką do obozu pracy na Uralu i utratą zdrowia.

Aresztowano go w sierpniu 1948 roku wskutek donosu żony wspólnika, z którym poróżnił się w interesach. Postawiono mu zarzut z art. 1 par. 1 dekretu PKWN z 31. 08. 1946 r.: „Kto będąc obywatelem polskim w czasie pomiędzy 1 września 1939 a 9 maja 1945 r. zgłosił swą przynależność do narodowości niemieckiej lub uprzywilejowanej przez okupanta, podlega karze więzienia do lat dziesięciu”. Sprawę jego wpisu na listę volksdeutschów rozpatrywano trzykrotnie.

Pierwszy raz na jego życzenie, gdy wystąpił o rehabilitację. Specjalny Sąd Karny dla Okręgu Sądu Apelacyjnego w Łodzi 27. 08. 1946 r. orzekł, że „Alfred Kassner, będąc obywatelem polskim w roku 1940 w Warszawie, w czasie okupacji niemieckiej zadeklarował przynależność do narodowości niemieckiej, a uczynił to na rozkaz podziemnej organizacji polskiej walczącej z okupantem”. Rok później Warszawski Oddział Specjalnej Komisji do Walki z Nadużyciami Gospodarczymi i Szkodnictwem Gospodarczym zainteresował się jego przeszłością, badając nieprawidłowości w Spółdzielni Pracy „Przyszłość” w Radości, gdzie Kassner był dyrektorem handlowym.

Komisja wydzieliła ze sprawy materiały odnoszące się do podpisania volkslisty, przekazując je Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Ta umorzyła postępowanie uznając, że sprawa jest już rozstrzygnięta prawomocnym wyrokiem sądowym w związku z okolicznościami wykluczającymi przestępczość czynu.

W tym czasie Alfred Kassner starał się rozkręcić firmę budowlaną ze wspólnikiem Nikodemem Hryckiewiczem, którego w czasie wojny wspierał finansowo, widząc w nim obiecującego wynalazcę (opatentował wynalazek żelbetonowy). Ponieważ ciążył na nim poważny zarzut, zgodził się, by do czasu jego wyjaśnienia wspólnik jednoosobowo firmę reprezentował. Po umorzeniu sprawy chciał uporządkować stan prawny i zażądał od wspólnika sporządzenia aktu notarialnego, stwierdzającego, że mieli równe udziały. Gdy Hryckiewicz odmówił, Kassner postawił mu zarzut fałszowania wpisów buchalteryjnych i wniósł sprawę do sądu. Argumentował, że kapitał założycielski pochodził z pieniędzy pożyczonych od jego sióstr, a wspólnik nie wniósł nic.

Nie wiadomo, czy sprawa ta miała finał w sądzie, w aktach Alfreda Kassnera nie ma o tym wzmianki. Można jednak zakładać, że perspektywa sądowej przegranej lub chęć odegrania się skłoniła żonę Hryckiewicza Ludwikę do pójścia do Urzędu Bezpieczeństwa na Pradze, gdzie oświadczyła, że Kassnera nie należało rehabilitować. Sąd w Łodzi dał wiarę przekupionym świadkom.

Donosicielka zapewniła, że zna ludzi gotowych zaświadczyć, że Alfred Kassner nie był tym, za kogo się podawał. Oświadczyła, że ma on brata w Bawarii, któremu dobrze się powodzi, i oskarżyła o to, że z Warszawy spalonej po powstaniu wywoził cenne rzeczy ukryte w piwnicach, słono sobie licząc za kurs, a przy okazji się bogacąc. Kassner jeździł tam po pościel i sprzęt warszawskiego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie – organizacji charytatywnej, jedynej jawnej organizacji polskiej w Generalnej Guberni działającej za zgodą Niemców.

Kassnera aresztowano siedem miesięcy po wizycie Ludwiki Hryckiewiczowej w praskim UB, 11. 08. 1948 roku. Śledztwo trwające ponad 14 miesięcy prowadził początkowo Wydział I MBP, zajmujący się zwalczaniem szpiegostwa i likwidacją zaplecza niemieckiej władzy okupacyjnej, a następnie przejął je Departament Śledczy MBP, któremu dyrektorował Józef Różański (Goldberg). Bezpiekę najbardziej interesowały kontakty braci Kassnerów z Edmundem Koniecznym – z góry uznała, że służyły wyłącznie jemu, a bracia byli jego agentami.

Według relacji Alfreda, dziesięciokrotnie karano go karcerem, zamykając na 24 godziny nago w pomieszczeniu z zimną wodą, skąd trzykrotnie wynoszono go nieprzytomnego. Miewał halucynacje, ale nawet biciem nie zdołano go zmusić do podpisania obciążających zeznań. Dowodów przeciwko niemu nie było, a przecież trzeba było usunąć go z pola widzenia choćby po to, by nie musieć przyznawać się do błędu w aresztowaniu.

W październiku 1949 r. wydano go więc Rosjanom, wyrażając tym samym ufność w sowiecką jurysprudencję. Może w MBP liczono, że Alfred Kassner zainteresuje fachowców na Łubiance, ponieważ przebywał w cesarstwie Romanowów przed rewolucją, a po wybuchu I wojny światowej zajmował się tam likwidacją filii Kruppa.

Na Łubiance nie dano wiary, że w okresie niemieckiej okupacji Kassner wyjeżdżał do Rzeszy służbowo w celach handlowych i po dwóch tygodniach na mocy orzeczenia Kolegium Specjalnego NKWD skazano go na karę dziesięciu lat obozu pracy. We wrześniu 1955 roku powrócił do Polski z Uralu z kartą repatriacyjną 0022. Cierpiał na dusznicę bolesną i miał objawy epileptyczne. Dano mu 1000 złotych, garnitur i półbuty. Z uwagi na zły stan zdrowia i ciężką sytuację materialną otrzymał 10 tysięcy złotych jednorazowej zapomogi. ZUS wypłacił mu zaległą rentę, ale odszkodowania za polityczne represje nie otrzymał z braku ustawowego uregulowania tej kwestii. Nie wiadomo, czy ubiegał się o sądową rehabilitację. Może mu nie zależało.

Bezpieka interesowała się nim nadal, m.in. przy okazji wizyty brata Jana w Polsce w 1958 roku. Zastrzeżenia służb PRL budziło to, że na własną rękę nawiązywał kontakty handlowe z Niemcami, myśląc m.in. o eksporcie gęsiego pierza i opiece nad niemieckimi grobami. Przechwycono jego prywatny list do USA krytyczny wobec władz.

„Działalność wywiadowcza ojca stała się dla nas [jego córek] przekleństwem – pisała w czerwcu 1949 roku do Pierwszego Obywatela Bolesława Bieruta Kinga Kassnerówna. – Słowo ‘volksdeutsch’ idzie wszędzie naszym śladem jak klątwa. Wystarczy, by ktoś z podłych ludzi wspomniał o ojcu volksdeutschu, a wszelkie nasze plany na przyszłość są zniweczone”.

Do podania dołączyła listę osób, którym ojciec pomagał, skutecznie zabiegając o ich zwolnienie z Majdanka i warszawskiego getta, argumentując, że byli mu potrzebni w pożydowskich firmach, którymi zarządzał. W ten sposób ocalił Irenę Szpinak – wdowę po Aronie, którego składem aptecznym zarządzał – i żydowskiego lekarza Grossblatta. Na kierownika firmy wyrobów gumowych Ballog pod swoim zarządem wyznaczył żydowskiego inżyniera Blachera, uzyskując jego zwolnienie z warszawskiego getta wraz z córką i zięciem. Gdy z braku surowców Ballog musiał zaprzestać produkcji, Blachera z rodziną ukrył w Bojanach nad Bugiem.

Alfred Kassner zasłużył się także we wspieraniu antyhitlerowskiego ruchu oporu w okupowanej Polsce. Kassnerówna pisała Bierutowi, że woził partyzantom do lasu leki, finansując dostawę z transakcji na czarnym rynku. Na kierownika filii berlińskiej Hafty wyznaczył „Dowmunda” – ważną postać w konspiracyjnej Polsce Niepodległej. W swoich zakładach zatrudniał wyłącznie Polaków, wystawiał im fikcyjne zaświadczenia i tolerował udział w konspiracji. Tej tolerancji o mało nie przypłacił życiem, gdy w jednym z administrowanych przez niego domów przy Wiejskiej 12 wskutek nieostrożności pracowników (prawdopodobnie z krakowskiej filii Szpinaka) wykryto skład broni, o którym on sam nie wiedział.

W wyniku tej wpadki wraz z synem Tadeuszem trafił na Pawiak, gdzie syna rozstrzelano, a jego zatrzymano do dalszego śledztwa. Brat Jan zdołał go wykupić za 150 tysięcy złotych, a „Dowmund” wystarał się dla niego o fałszywą kenkartę, na którą wraz z bratem, jego żoną i teściem na krótko przed powstaniem wyjechał do Bawarii. Powrócił po jego upadku, mając w planach założenie firmy budowlanej razem z Hryckiewiczem.

Braciom Kassnerom odmówiono w PRL wojennych zasług. Alfred był represjonowany przez stalinowską polityczną policję. Jan uniknął jego losu, przenosząc się do amerykańskiej strefy okupacyjnej, ale po śmierci w 1973 roku został zdemonizowany przez dyrektora Radia Wolna Europa Jana Nowaka-Jeziorańskiego jako „esesman”, „volksdeutsch”, „agent tajnych służb PRL” i „hitlerowski zbrodniarz wojenny”.

Każda z tych etykietek jest fałszywa. Nowak nie mógł wiedzieć o jego działalności szpiegowskiej w Rzeszy, ale wiedział o zasługach dla wywiadu Armii Krajowej. Zniesławiające etykietki przyklejał nieboszczykowi, by samemu wybronić się od zarzutu pracy dla okupacyjnego urzędu skonfiskowanych Żydom nieruchomości, co Jan Kassner stwierdził w oświadczeniu notarialnym z 1970 roku.

Dlaczego braci potraktowano w PRL jak wrogów państwa? Dlaczego tak łatwo dano wiarę donosom ludziom im nieżyczliwych? Dlaczego śledztwo przeciwko Albertowi prowadzono tak, by wykazać z góry przyjętą tezę, że był agentem niemieckich władz okupacyjnych?

Przypadek urodzonych w Żyrardowie reichsdeutschów – ochotników w wojnie polsko-bolszewickiej, ludzi przedsiębiorczych, którzy podpisali volkslistę dla zyskania możliwości wywiadowczych, wspierali działalność antyhitlerowskiego ruchu oporu i wyciągali Żydów z getta – nie pasował do ówczesnych stereotypów.

I nawet dziś może się wydać nieprawdopodobny. Potraktowano ich tak a nie inaczej, bo wpisywali się w zapotrzebowanie na antypaństwowego renegata tamtych czasów.

Alfred Kassner nasuwa porównania z Oskarem Schindlerem, Niemcem zatrudniającym Żydów w fabryce naczyń emaliowanych Rekord w Krakowie. Łączy ich to, że dzięki nim wielu Żydów uniknęło śmierci, ale dzieli sposób, w jaki zostali potraktowani po wojnie.

W 1963 r. Schindlera nagrodzono tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Napisano o nim książkę Arka Schindlera, a na jej podstawie Steven Spielberg nakręcił nagrodzony siedmioma Oskarami film Lista Schindlera. Nie wypomina mu się pracy w Abwehrze, której celem było przygotowanie aneksji Sudetów. Był aresztowany przez Czechów, ale wyszedł z więzienia na mocy monachijskiego układu o rozbiorze Czechosłowacji. Następnie wstąpił do NSDAP.

W biografii Schindlera uwypukla się, że w swoich zakładach zatrudniał Żydów, choć w początkowym przynajmniej okresie robił tak głównie dlatego, że byli praktycznie darmową siłą roboczą, a dopiero w dalszej kolejności wspomina się o tym, że jego zakłady pracowały na potrzeby niemieckiej machiny wojennej i z tego powodu cieszyły się specjalnymi względami. Nic nie wskazuje, by Schindler, przeciwnie niż bracia Kassnerowie, starał się tę machinę podkopać.

O Schindlerze można powiedzieć, że jest kimś w rodzaju holocaustowego celebryty. Alfred Kassner jest nieznany i od czasów Bieruta obłożony klątwą. Jego wojennych i powojennych losów nikt nie spisał. Jego biografia nie zainteresowała nawet historyków po 1989 roku.

Możliwym wytłumaczeniem jest to, że jego akta zawierają sporo informacji o bracie Janie i nie znajdzie się ich nigdzie indziej. I są to informacje ważne, bo podważają to, co o nim napisał jeden ze świętych patronów III RP Jan Nowak, kurier z Waszyngtonu, zrzucony do Warszawy dla dopilnowania, by ustrojowa transformacja dokonała się w myśl amerykańskich instrukcji.

Apologeci Jana Nowaka, wśród nich autorytety III RP, odmalowali Jana Kassnera jako złego demona. Alfreda nie dostrzegli, być może – chcąc zaoszczędzić sobie niewdzięcznego trudu ponownego analizowania spraw okupacyjnych od dawna ustawionych i poszufladkowanych.

Więcej informacji o Alfredzie Kassnerze w: Andrzej Świdlicki, Wisielec z ulicy motyli, Wydawnictwo Borgis, Warszawa 2020, s. 179–193, 195–209.

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Nierozpoznany polski Schindler” znajduje się na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 80/2021.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Nierozpoznany polski Schindler” na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 80/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Józef Mackiewicz miał wyrazistą i wyłączną tożsamość Polaka z Litwy / Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” nr 75/2020

Mackiewicz uważał komunizm za zarazę i piętnował próby ułożenia sobie z nim stosunków nie tylko przez Armię Krajową, ale gdziekolwiek je widział: u Piłsudskiego, w Watykanie i NSZZ Solidarność.

Andrzej Świdlicki

Józef Mackiewicz, Radio Wolna Europa i SB

Józef Mackiewicz (1902–1985) miał antypatię do komunizmu, stąd zapis cenzorski w PRL był na niego szczelny. Jego twórczość stała się szerzej znana w Polsce dopiero po jego śmierci, dzięki podziemnym oficynom wydawniczym w latach osiemdziesiątych.

Pisarz mieszkał w Monachium z żoną Barbarą Toporską, żył bardzo skromnie, koniec z końcem wiązał z trudem. Bawarska stolica była też siedzibą finansowanego przez Amerykanów Radia Wolna Europa, w okresie zimnej wojny nadającego do pięciu krajów obozu moskiewskiego, w tym do Polski. Dla wywiadu PRL audycje rozgłośni były dywersyjną propagandą, a ona sama kryptoagenturą.

Wielki nieobecny na antenie Wolnej Europy

Wydawać by się mogło, że antykomunistycznego pisarza wiele łączyło ze stacją stawiającą sobie za cel przełamanie partyjnego monopolu informacji, uodpornienie Polaków na sowietyzację, walkę z cenzurą i zbliżenie emigracji z krajem. Jednak stosunek RP RWE do Józefa Mackiewicza był taki sam jak cenzury PRL.

Pisarz z żoną w monachijskim mieszkaniu. Obrazy widoczne nad ich głowami malowała Barbara Toporska.

W okresie dyrektorowania Jana Nowaka (1952–1975) kierownictwo monachijskiej rozgłośni wyróżniały trzy elementy: wojenna współpraca z Biurem Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, działalność w emigracyjnym ugrupowaniu PRW NiD (Polski Ruch Wyzwoleńczy Niepodległość i Demokracja) oraz związki z CIA w wywiadowczej operacji na Polskę z początku lat 50., stawiającej sobie za cel utworzenie w Polsce zakonspirowanego zaplecza na wypadek zbrojnego konfliktu USA z ZSRS, znanej jako Berg.

NiD był jednym z trzech polskich stronnictw emigracyjnych w Londynie finansowo wynagradzanych przez Amerykanów za współpracę w zbieraniu informacji, przerzuty sprzętu i kurierów. Z ramienia partii w taką działalność zaangażował się późniejszy zastępca Nowaka Tadeusz Żenczykowski-Zawadzki. Można zakładać, że Nowak, będący w NiDzie ważną personą, wiedział o tym i to aprobował. NiD w rozgłośni polskiej był najsilniejszą partią zrzeszającą liczną grupę redaktorów i pracowników pomocniczych, łącznie z woźnym. Berg z RWE łączył związek czasowy – rozgłośnia (pod początkową nazwą Głosu Wolnej Polski) zainaugurowała działalność w Monachium w maju 1952 r., geograficzny – Monachium i Berg są położone blisko siebie, a także związek w sensie finansowania i politycznego ośrodka dyspozycyjnego. Berg zlikwidowano w grudniu 1952 r., gdy UB wycofała się z wywiadowczej gry z Amerykanami.

Mackiewicz nie mógł do tego towarzystwa pasować: był spoza kombatanckiego klucza Armii Krajowej, nigdy nie był niczyim „agenciakiem” i nie należał do żadnej politycznej partii. Komunizm zwalczał na płaszczyźnie ideowej, a nie w ramach jakiejś organizacji z własną agendą. Przeciwnicy zwalczali pisarza po linii AK-owskiej, NiD-owskiej i amerykańsko-wywiadowczej. W tym ostatnim przypadku wskutek czyjegoś donosu Amerykanie odrzucili wniosek Mackiewicza o zatrudnienie w monachijskiej siedzibie radia Głos Ameryki, mimo dobrych rekomendacji. Był to okres maccartyzmu, gdy donos wystarczał do umieszczenia kogoś na czarnej liście.

Głównym powodem zwalczania pisarza była chęć uwiarygodnienia się rozgłośni u słuchaczy w Polsce. Rozgłośnia Polska RWE potrzebowała legendy AK, bo można było przykryć nią to, że u jej kolebki był wywiad USA, operacje wojny psychologicznej, polityczna dywersja.

Legenda AK mogła być w tym pomocna tylko, jeśli była wyrazista. Mackiewicz uważał, że AK błędnie oceniała sytuację okupowanej Polski, a jej działacze na emigracji nie powinni rościć sobie monopolu na patriotyzm. Dla pisarza Armia Krajowa była nie tylko faktycznym sojusznikiem Sowietów (podlegała rządowi RP w Londynie razem z ZSRS będącym w alianckiej koalicji antyhitlerowskiej), ale także sojusznikiem w tym sensie, że skupiając się na wrogu niemieckim, nie dostrzegła zagrożenia ze Wschodu, nie przygotowała Polaków na bolszewizm i rozbroiła ich psychicznie.

Gustaw Herling-Grudziński, Józef Mackiewicz i Barbara Toporska. Lata 50., Lago di Bolsena | Fot. Archiwum Muzeum Polskiego w Raperswilu

Działacze AK na emigracji w Wlk. Brytanii, RFN i USA: Jan Nowak (Zdzisław Jeziorański), Tadeusz Żenczykowski (Zawadzki), Józef Garliński, Stefan Korboński, Franciszek Miszczak nie polemizowali z Mackiewiczem. Koncentrowali się na dyskredytowaniu go ad personam jako rzekomego wydawcy proniemieckiej gazety w okupowanym Wilnie, za co podziemny sąd AK skazał go na karę śmierci, choć wyroku nie wykonano. Z nieprawdziwym zarzutem wyczerpująco i elokwentnie rozprawił się Włodzimierz Bolecki w Ptaszniku z Wilna.

Innym powodem zwalczania Mackiewicza przez Nowaka i jego ludzi był stosunek do komunizmu. Wolna Europa stała na gruncie jego reformowalności, Mackiewicz uważał komunizm za zarazę i piętnował próby ułożenia sobie z nim stosunków nie tylko przez Armię Krajową, ale gdziekolwiek je widział: u Piłsudskiego, w Watykanie i NSZZ „Solidarność”.

RWE i Mackiewicz różnili się też w ocenie granicy na Odrze i Nysie. Nowak chciał widzieć w niej granicę międzypaństwową, mimo iż była nieuznawana przez rządy w Bonn i Waszyngtonie. Dla pisarza bardziej liczyła się granica na Łabie oddzielająca wolny świat zachodni od komunistycznego; Odrę i Nysę traktował jak wewnętrzną granicę w ramach sowieckiego imperium.

Znaczenie dla stosunków Mackiewicz – RWE może mieć i to, że Nowak, jego współpracownicy i freelancerzy: Andrzej Pomian, J. Garliński, Aleksander Bregman, T. Żenczykowski byli członkami Rady Naczelnej NiD-u bądź Centralnego Komitetu Wykonawczego tej partii. Podpisywali się pod dokumentami programowymi głoszącymi wolnomularskie hasło „światowego państwa”.

Mackiewicz nigdy nie poczuwał się do lojalności wobec żadnego ponadnarodowego organizmu. Miał wyrazistą tożsamość Polaka z Litwy i mocne przywiązanie do niepowtarzalnych elementów składających się na lokalne odrębności.

Wywiad PRL szuka sposobu na rozgłośnię

Kluczowym okresem w historii Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa był przełom lat 60. i 70. W tym okresie wywiadowcza penetracja Monachium była najintensywniejsza. Wywiad PRL zyskał nowe możliwości działania po podpisaniu przez rządy w Warszawie i Bonn układu o unormowaniu stosunków, w którym RFN potwierdzała granicę na Odrze i Nysie. W Kongresie USA zapoczątkowano przesłuchania stawiające przyszłość finansowanych przez CIA rozgłośni pod znakiem zapytania. Do Polski ściągnięto, głównie ze względów propagandowych, pracownika działu badań i analiz RWE, Andrzeja Czechowicza.

Nie wiadomo, jak SB zorientowała się, że w życiorysie dyrektora RP RWE była biała plama z okresu hitlerowskiej okupacji, obejmująca lata 1940–1942. Być może na trop naprowadziło ją archiwum, które wraz z majątkiem przekazał UB tuż po wojnie szef BiP KG AK, płk. Jan Rzepecki.

Być może w ogólnodostępnym formularzu Nowaka, zdeponowanym w Studium Polski Podziemnej w Londynie, wywiad PRL wyczytał, że wstąpił on do AK wiosną 1941 r. Źródłem informacji o okupacyjnym życiorysie dyrektora RP RWE mógł być któryś z pracowników rozgłośni, np. Stanisław Zadrożny, w powstaniu warszawskim kierownik rozgłośni „Błyskawica”, w której Nowak redagował serwis anglojęzyczny.

W Monachium role się odwróciły – Zadrożny był podwładnym Nowaka, a ten dawał mu to odczuć. Są to tylko przypuszczenia. Faktem jest to, że z końcem lat 60. Zadrożnego zaczął podchodzić agent „Adalbert” – łódzki lekarz znający go z czasów okupacji. Namówił go na spotkanie w Salzburgu z zastępcą naczelnika wydziału VIII Dep. I MSW, płk. Zbigniewem Mikołajewskim, pozującym na PRL-owskiego dyplomatę, oferującego redaktorowi RWE pomoc w skomplikowanej sprawie rozwodowej. Dzięki poznaniu urlopowych planów Zadrożnego, z których sam się „Adalbertowi” zwierzył, SB latem 1970 r. podtopiła go na Lazurowym Wybrzeżu, gdy samotnie wypłynął daleko w morze.

Niedoszły topielec mógł wywiadowi PRL wskazać na mieszkającego w Monachium Johanna (Jana) Kassnera, w czasie wojny przedstawiciela na Generalne Gubernatorstwo firmy Zündapp, producenta motocykli dla Wehrmachtu. Brat Jana Albert w okupowanej Warszawie zarządzał pożydowskimi firmami i nieruchomościami. Obaj za wiedzą podziemia podpisali dla przykrycia listę Volksdeutschów i współpracowali z oddziałem polskiej Dwójki w Budapeszcie. Korzystając z kontaktów biznesowych w Niemczech, bracia rozpracowywali dla niej niemiecki przemysł metalowy i chemiczny. SB wiedziała o tym ze śledztwa UB przeciwko Alfredowi Kassnerowi z końca lat czterdziestych.

Barbara Szubska, Floryda 1967 | Fot. Archiwum Muzeum Polskiego w Rapperswilu

Zadrożny i jego nadzwyczaj kolorowa żona Elżbieta znali się z Janem Kassnerem towarzysko. Wywiad PRL usiłował podejść go także przez trzecią żonę, Krystynę, młodszą od niego o 32 lata. I to prawdopodobnie od niej MSW dowiedziało się o mieszkającej na Florydzie drugiej żonie Kassnera, Barbarze Szubskiej z domu Koczubej, z którą rozwiódł się w 1955 r. Jej ojciec, kniaź Bazyli, był współpracownikiem hetmana krótkotrwałego państwa ukraińskiego, Pawły Skoropadskiego. W przedwojennej Polsce jako polityczny emigrant działał wywiadowczo przeciw Sowietom, a w pierwszych latach okupacji był dyrektorem personalnym Komisarycznego Zarządu skonfiskowanych Żydom firm i nieruchomości (Kommissarische Verwaltung Sichergestellten Grundstücke).

To on, jeszcze w 1966 r., potwierdził córce, że dyrektor RP RWE Jan Nowak i komisarz okupacyjnego verwaltungu Zdzisław Jeziorański to jedna i ta sama osoba.

Szubska pamiętała Nowakowi, że obcesowo spławił ją w 1952 r., gdy starała się o pracę w rozgłośni, w czasie rozmowy kwalifikacyjnej interesując się tylko o ojcem. Doszła do wniosku, że Nowak i jej ojciec w czasie okupacji musieli mieć jakąś styczność.

Polisa ubezpieczeniowa Barbary Szubskiej

Mieszkająca na Florydzie Szubska początkowo trzymała tę wiedzę dla siebie. Do wyjścia z nią na szersze forum skłoniła ją obrona dobrego imienia Józefa Mackiewicza. Wraz z Alfonsem Jacewiczem z Meksyku w 1970 r. założyła międzynarodowe Towarzystwo Przyjaciół Twórczości Józefa Mackiewicza. Wtedy też najprawdopodobniej zwróciła na siebie uwagę wywiadu PRL.

Być może wyobrażała sobie, że jej b. mąż Jan Kassner, z którym utrzymywała poprawne stosunki, wspólnie z Mackiewiczem wezmą na siebie trud gromadzenia dowodów przeciwko Nowakowi i będą firmować akcję przeciw niemu. Namawiała pisarza na spotkanie z nim, ale nie był on zainteresowany wiedzą Kassnera o okupacyjnych zaszłościach Nowaka. Londyńskiemu wydawcy Lewej wolnej, Juliuszowi Sakowskiemu, napisał, że nie obchodzi go, co Nowak robił za czasów okupacji niemieckiej, lecz tylko to, co robi aktualnie. Stwierdził, że nie zwalczał go osobiście, lecz ideowo, za propagowanie w RWE polskiej wersji titoizmu, co nazwał z niemiecka nationalkommunizmem.

Swoim zastrzeżeniom do politycznej linii rozgłośni dał wyraz w wydanej w 1969 r. własnym sumptem broszurze Mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa. W oparciu o nią przygotował memoriał, który Szubska przetłumaczyła na angielski, usiłując zainteresować nim amerykańskich polityków.

Wskazywał w nim, że stosunek RWE do komunizmu nie odpowiadał długofalowym politycznym celom Ameryk;, twierdził, że rozgłośnia zwalczała ideowy antykomunizm, lansowała komunizm z ludzką twarzą, a jej wysoką słuchalność tłumaczył odrzuceniem komunistycznej propagandy.

Szubską oburzyła prywatna wojna Nowaka z Mackiewiczem za pieniądze amerykańskiego podatnika. Dopatrywała się jego inspiracji w nagonce na pisarza za wydane w 1969 r. w Instytucie Literackim Nie trzeba głośno mówić, której szczytowym punktem była wydana w 1971 r. nakładem Zarządu Głównego Koła AK w Londynie paszkwilancka broszura Pod pręgierzem. Zdawała sobie sprawę, że Nowak może zechcieć odegrać się na niej za antyreklamę, którą chciała rozkręcić w prasie amerykańskiej i na gruncie polonijnym. Wystarała się więc o coś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej. Namówiła byłego męża do sporządzenia notarialnego oświadczenia, które mu przygotowała w wersji roboczej w oparciu o to, co cztery lata wcześniej napisał jej ojciec.

W oświadczeniu z 22 IV 1970 Jan Kassner stwierdził, że znał braci Jeziorańskich z lat 1940–1942 jako zarządców (oberkommisar) w Komisarycznym Zarządzie pożydowskich nieruchomości w Warszawie.

W tym samym 1970 r. u Szubskiej stawił się Alex Ostoja-Starzewski, szemrana postać powiązana z tzw. Ruchem Odrodzenia Narodowego późniejszego samozwańczego prezydenta RP na uchodźstwie, Juliusza Sokolnickiego. Miał on kontakty z antykomunistyczną prawicą partii republikańskiej i niemieckimi rewizjonistami w USA. Szubska wraz z kilkoma członkami Towarzystwa Przyjaciół Twórczości Józefa Mackiewicza podpisała się pod inspirowanym przez RON międzynarodowym apelem o osądzenie zbrodni w Katyniu, wydanym z okazji jej 30. rocznicy. Dawało to Starzewskiemu pretekst do skontaktowania się z nią. Usiłował namówić ją na współpracę z ośrodkiem dokumentowania zbrodni komunistycznych, który chciał założyć, ale nie wydał się jej przekonujący.

Wynika stąd, że już w 1970 r. SB mogła wiedzieć o Nowaku bardzo dużo i szukała sposobu wprowadzenia tej wiedzy do publicznego obiegu, ale tak, by nie wyglądało to na jej robotę.

Najodpowiedniejszy do roli przekaźnika byłby S. Zadrożny – mógłby powołać się na osobistą znajomość z Nowakiem z czasów okupacji. Był jednak u progu emerytury, a w Polsce się nie widział. Zarzuty przeciwko Nowakowi byłyby także wiarygodne, gdyby wystąpił z nimi Mackiewicz. Wywiad PRL mógłby mówić, że antykomunistyczny pisarz ujawnił ciemne strony życiorysu dyrektora RP RWE w ramach rewanżu za oskarżenia go o kolaborację z Niemcami w Wilnie. Propaganda PRL odmalowałaby swoich najgroźniejszych przeciwników jako okupacyjnych „kolaborantów”, aby zdyskredytować obu. Jeśli takie były kalkulacje, to spełzły na niczym.

Służba Bezpieczeństwa mimo to nie zniechęciła się – do wystąpienia w roli przekaźnika usiłowała nakłonić Wiktora Trościankę – czołowego komentatora RP RWE, uczestnika powstania warszawskiego, skłóconego z Nowakiem, jednego z nielicznych redaktorów, którzy wyłamali się z ostracyzmu Mackiewicza.

Trościanko był uczestnikiem dwóch poufnych politycznych kontaktów władz Stronnictwa Narodowego w Londynie z wojskowym kontrwywiadem PRL, ale ani on, ani jego partia nigdy nie uważali tego za współpracę wywiadowczą. Kontakty były niemądre, ale nie agenturalne. Dlatego niespodziewana wizyta płk. Mikołajewskiego w domu Trościanki w Delii koło Alicante w sierpniu 1971 r. dla redaktora Odwrotnej strony medalu musiała być przykrym doświadczeniem. Jednak na firmowanie oskarżeń przeciw Nowakowi nie zgodził się. Stąd wściekły, świadczący o frustracji raport Mikołajewskiego ze spotkania z Trościanką, który b. szef pionu edukacyjnego IPN Paweł Machcewicz wziął za dobrą monetę.

Przełom z punktu widzenia MSW nastąpił wiosną 1972 r., gdy Starzewski ponownie stawił się u Barbary Szubskiej. Tym razem miał więcej szczęścia. Dostał kopię notarialnego oświadczenia Kassnera. Szubska udostępniła mu ją, ponieważ działając wcześniej na własną rękę, zdziałała niewiele, a on chełpił się kontaktami z wpływowymi Amerykanami. Dodatkowo Wolna Europa stała się tematem obrad Kongresu USA. Starzewski jako redaktor antykomunistycznego pisma „Washington Approach” posłał ją senatorom Williamowi Buckleyowi i Cliffordowi Case’owi, a ci przekazali Komitetowi Wolnej Europy, sprawującemu nadzór nad RWE. Jego prezes William Durkee odpisał, że życiorys Nowaka i antykomunizm RWE nie budziły zastrzeżeń. Nowak chciał procesować się ze Starzewskim, ale prawo amerykańskie nie dopuszczało zaskarżenia za to, co kto napisał w korespondencji z członkami Kongresu.

Jan Kassner, 1955 | Fot. z archiwum rodziny Kassnerów

Służba Bezpieczeństwa wzięła sobie oświadczenie Jana Kassnera z lewego numeru biuletynu wydanego przez Starzewskiego w jednym egzemplarzu. Nie mogła się jednak nim posłużyć, mając na uwadze, że Nowak mógł wytoczyć Kassnerowi sprawę o zniesławienie, a wskutek trudności dowodowych wygrać ją ze względów formalnych. Impas z punktu widzenia SB odblokowała dopiero śmierć Kassnera w czerwcu 1973 r. Z listów Szubskiej do Mackiewicza wynika, że żonie Kassnera Krystynie mogło zależeć na jej przyspieszeniu.

Sukces SB, Nowak bez zadośćuczynienia

Oświadczenie Kassnera po jego śmierci zyskało rangę przysięgi sądowej i ukazało się wiosną 1974 r. w drugim wydaniu Siedmiu trudnych lat Czechowicza. Zauważył je (bądź mu podsunięto) współpracownik katolickiego tygodnika „Rheinischer Merkur” Joachim Görlich, który o tym napisał. Gdy gazeta odmówiła przeprosin, Nowak wytoczył jej proces, zarzucając Görlichowi niewłaściwe zacytowanie oświadczenia Kassnera i inne przeinaczenia. Zrobił tak, by nie musieć tłumaczyć się z rozbieżności dat. Według Kassnera w Komisarycznym Zarządzie Nowak pracował w latach 1940–1942, podczas gdy on sam twierdził, że zatrudnił się dopiero po wstąpieniu do AK za jej wiedzą i dla przykrywki, wiosną 1941 r. Gdy sprawa obrała niekorzystny dla niego obrót, nieprzekonująco twierdził, że tylko pod przykryciem pracy w komisarycznym verwaltungu mógł dokonywać kurierskich wypraw do Londynu. Przekonywał, że nie był nadkomisarzem, ale zwykłym administratorem.

Gdy zanosiło się na to, że sprawa może zakończyć się kompromisem pozwalającym Nowakowi wyjść z twarzą, jesienią 1974 r. w publicznym obiegu pojawił się dokument. Zaświadczał, że w sierpniu 1940 r. niespełna 26-letni Zdzisław Jeziorański, czyli Jan Nowak, pod rzeczywistym nazwiskiem, z poparciem SS ubiegał się o zarząd w charakterze Treuhändera skonfiskowanej Żydom cegielni w Radzyminie, gdzie jego stryj Stanisław był burmistrzem. Dokument uwiarygadniał oświadczenie Kassnera, a zdobył go dla bezpieki podwójny agent wywiadu PRL i zachodnioniemieckiej BND, Andrzej Madejczyk. Za ten wyczyn MSW nagrodziło go złotym medalem, gdy w 1984 r. odchodził ze służby nielegała.

Nowak przegrał w obu instancjach. Nie skorzystał z okazji, by przed sądem zaprzeczyć, że był nadkomisarzem okupacyjnego Kommisarische Verwaltung.

Wprawdzie niektórzy redaktorzy RP RWE, np. Stefan Wysocki, twierdzili, że sądowa przegrana Nowaka miała wpływ na jego odejście z Monachium z końcem 1975 r., ale powody były inne: utrata parasola ochronnego CIA, reorganizacja rozgłośni, przejście na nowe zasady finansowania i nadzoru.

Józef Mackiewicz w sądowych perypetiach Nowaka nie uczestniczył. Przyjmował je do wiadomości, ale mało go interesowały. Był przeciwny zwalczaniu Nowaka z pomocą komunistycznej SB i walce z nim jego bronią. Temperował zapędy życzliwych mu ludzi szukających sposobu dopomożenia mu.

Przegrane procesy Nowaka miały ten skutek, że rozpadł się kordon sanitarny wokół pisarza. Nowak wypowiedział przyjaźń wieloletniemu zastępcy Żenczykowskiemu, gdy ten zrozumiał, że dawny towarzysz broni nadużył jego zaufania. Nadziei Nowaka nie spełnił też Korboński, który odmówił wystąpienia w roli świadka na procesie odwoławczym, nie czując się kwalifikowanym do rozstrzygania w materii procesowej. Rozeszły się drogi Nowaka i Pomiana, autora antymackiewiczowskiej broszury z 1964 r. pt. Sprawa Józefa Mackiewicza. Od Nowaka poniewczasie, ale ostro odciął się Tadeusz Nowakowski. Nowe porządki w Waszyngtonie i reorganizacja rozgłośni oznaczały, że także CIA nie mogła Nowakowi pomóc w utrzymaniu się w Monachium, ale pomocną dłoń podał mu jego polityczny guru Zbigniew Brzeziński.

Nowak-radiowiec przedzierzgnął się w Nowaka-lobbystę, by po 1989 r. stać się „wujkiem dobra rada”.

Kopał pod Mackiewiczem nawet nie dołki, ale lochy do środka ziemi, by samemu w nie wpaść, w czym jest nauka dla jego ewentualnych naśladowców i dziejowa sprawiedliwość.

Autor napisał Pięknoduchy, radiowcy, szpiedzy: Wolna Europa dla zaawansowanych (Lena 2019).

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Józef Mackiewicz, Wolna Europa i SB” znajduje się na s. 7 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Józef Mackiewicz, Wolna Europa i SB” na s. 7 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego