Bogatko: Kiedy Marksowi stawiano pomnik w Trewirze to nie było mowy, aby zaatakować go za jego rasizm

Jan Bogatko o debacie prezydenckiej, komentarzu niemieckiej prasy do kampanii wyborczej w Polsce oraz o rasizmie twórcy komunizmu naukowego i o pedofilii w Niemczech.

Niezbyt przekonujący Hołownia, zaskakujący przedstawiciele innych partii.

Jan Bogatko komentuje debatę prezydencką, którą jego zdaniem trudno nazwać debatą, gdyż był to bardziej zbiór deklaracji kandydatów, a nie wzajemne odnoszenie się do siebie. Najlepiej, jak mówi, wypadł urzędujący prezydent. Redaktor wskazuje na zaskakujący artykuł w gazecie Tagesspiegel o spadku poparcia dla Andrzeju Dudy. Według materiału ubiegający się o reelekcję prezydent będzie miał duże problemy, żeby pozostać w  pałacu prezydenckim. Gazeta zauważa, że Rafał Trzaskowski wygrał warszawskie wybory prezydenckie, dzięki wsparciu LGBT. Stwierdza, że

Wydaje się mało prawdopodobne, by nie podziękował swoim zwolennikom, którzy przyczynili się do jego zwycięstwa w poprzednich wyborach.

Nasz korespondent zwraca także uwagę na wypowiedź niemieckiego publicysty w kontekście trwającej w Europie debaty o rasizmie. Wolfram Weimer przypomina w dobie tropienia rasistów z przeszłości, że rasistą był także Karol Marks, o czym na lewicy nie chce się pamiętać.  Kiedy w Trewirze postawiono ufundowany przez ChRL pomnik niemieckiego ideologa, to nikt się na temat jego wypowiedzi o Żydach i Murzynach nie zająknął. Kolejnym tematem jaki podejmuje Bogatko jest problem wykorzystywania seksualnego dzieci w Niemczech. Przytacza oficjalne dane w tej sprawi wskazując, że dochodzi do niego „w zaciszu domowym, w szkołach, na obozach sportowych, w placówkach wychowawczych”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Lenin by lepiej nie sformułował haseł, jakie wygłaszają dziennikarze i aktywiści w mediach zjednoczonych Niemiec

Wielu Polakom wydaje się, że komunizm w Europie upadł i mamy demokrację. Tymczasem to groźny błąd! Komunizm dziś nie jest siermiężny, jak w NRD czy w PRL, lecz bogaty i przez to salonfähig.

Jan Bogatko

„Die Zeit” rzuca ostatnio hasło: „Zlikwidować więzienia!” Przypomina ono swą prostotą leninowskie „Wojna pałacom, pokój chatom” czy nieśmiertelne „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!”. Autorem hasła (i oczywiście artykułu) jest Thomas Galli. Galli nie jest dziennikarzem, lecz – co bardziej niebezpieczne – aktywistą o 15-letniej praktyce zawodowej w zakładach karnych Republiki Federalnej. (…)

Jak mówił Lenin? Dla ojca dzisiejszej liberalnej lewicy przestępcy to ofiary systemu. Tak ich też postrzega goszczący na łamach „Die Zeit” były klawisz dyplomowany. (…)

Galli opisuje straszne życie w zakładzie karnym, nie przypominające wakacji na Majorce, ba, nawet w Schwarzwaldzie! Czytelnik lewicowego tygodnika doprawdy wzrusza się dowiadując, jaki straszny los spotyka tych w zasadzie Bogu ducha winnych ludzi…

„Przeważnie młodzi mężczyźni (tylko około sześciu procent pensjonariuszy zakładów karnych to kobiety) przebywają pod kluczem, z wieloma innymi przestępcami, na niewielkiej powierzchni. Obowiązuje surowa dyscyplina. Porządek dzienny jest regulowany niemal co do minuty. Przepisy określają czas na sen, na pracę i spacer. O każdy przedmiot należy wystąpić z wnioskiem, należy przestrzegać poleceń personelu. Mimo to kwitnie w więzieniu subkultura. Przemoc i narkotyki cechują życie codzienne. Wszelkie naruszenie reguł jest karane; kara obejmować może kilkutygodniową separację od współwięźniów, czy nawet izolację, bez telewizora. Prawo do odwiedzin przysługuje więźniom tylko na niewiele godzin, a często na godzinę miesięcznie, do tego – by zapobiec przemytowi narkotyków – przez szybę. Może to być przykrym przeżyciem zwłaszcza dla dzieci więźniów – a około 100 tysięcy dzieci dotkniętych jest uwięzieniem jednego z rodziców. I jak tutaj człowiek w takiej sytuacji ma się zmienić na lepsze?”. Istny faszyzm, można powiedzieć. Dla komunisty (liberała) zawsze przestępca był ofiarą.

Jako student prawa przeglądałem akta procesowe w latach 60. XX wieku w jednym z warszawskich sądów i zapamiętałem słowa, wypowiedziane przez obrońcę gangu młodocianych przestępców, że do napadu zmusiło ich bogactwo domu, w jakim znaleźli się oni po sforsowaniu drzwi.

Już nie pamiętam kary, jaką otrzymała trójka złodziei za swe czyny, nie wiem też, czy na drogę przestępstwa wrócili, czy też nie, ale jestem przekonany, że swe działania postrzegali oni jako przejaw walki o poprawę dystrybucji majątku (znowu nieświadomie cytuję Lenina). Z zakładami karnymi jest jak z demokracją (bezprzymiotnikową): nie są one dobre, ale nie wymyślono dotąd czegoś od nich lepszego. Ale w świecie liberalnej lewicy temat ten niebawem wejdzie na wokandę – do kolejnej porażki utopii, jaką on jest. Na pewno wesprze ją niemiecki świat prawniczy, coraz szybciej dryfujący w lewo po zjednoczeniu Niemiec.

Niekiedy – ku mojemu zaskoczeniu – nawet niemieckie gazety (jak „Die Welt”) zwracają uwagę na dyskretny urok socjalizmu. (…) Komunizm nie kojarzy się w Niemczech (nie tylko wschodnich) źle: nadal wchodzi partyjna gazeta „Neues Deutschland”, której optykę przejęła większość niemieckich mediów. Tak więc dyktatura SED (Socjalistyczna Patia jedności Niemiec, wschodnioniemiecki odpowiednik PZPR) oceniania jest dziś neutralne lub zgoła pozytywnie.

30 lat po runięciu muru nie ma dziś w Niemczech żadnego poważnego polityka, który zająłby się enerdowską przeszłością, i to mimo faktu (a może dlatego?), że Niemcami rządzi od wielu lat kanclerz, znająca na wskroś reżym enerdowski. O komunizmie ani mru-mru.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Liberałowie wszystkich krajów, łączcie się!” znajduje się na s. 3 czerwcowego „Kuriera WNET” numer 72/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Liberałowie wszystkich krajów, łączcie się!” na s. 3 „Wolna Europa” czerwcowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Bogatko: „Die Welt” mówi ustami Filipa Fritza, że kryzys gospodarczy i uchodźczy nie dotyczyły Polski

Jak radzi sobie zdaniem niemieckich dziennikarzy nasz kraj z obecnym kryzysem? W jaki sposób Polska unikała dotychczasowych zagrożeń. Przegląd niemieckiej prasy przedstawia Jan Bogatko.


Jan Bogatko porównuje ton niemieckich mediów wobec Polski z wydźwiękiem ichniejszych artykułów z 1939 r. Według „Süddeutsche Zeitung” zakończył się wzrost polskiej gospodarki. Artykuł opisujący koniec tendencji wzrostowej w Polskiej gospodarce opatrzony jest zdjęciem ze Strajku Przedsiębiorców. Florian Hassel rozmawiając z polskimi przedsiębiorcami opisuje jak stracili oni na lock-downie. Tymczasem „Die Welt” pisze o naszym kraju w zupełnie innym tonie:

Raz po raz Polsce udawało się utrzymać na nogach, podczas gdy inni się potykali. Z taktyczną zdolnością i stosowną porcją szczęścia Polsce udało się stać wyjątkowo atrakcyjną dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich, do kraju płynie średnio 6 miliardów euro rocznie.

Tak pisze, cytowany przez Wirtualną Polskę, Philipp Fritz. Warszawski korespondent „Die Welt”  zauważa, że kryzys strefy euro i uchodźczy nie dotyczyły Polski. Jan Bogatko zauważa, że niemiecki dziennikarz powołuje się na opinię Marka Belki, według którego Polska dołączy do europejskiej czołówki.

Die Welt mówi ustami Filipa Fritza, kryzys gospodarczy i uchodźczy nie dotyczyły Polski.

Nasz korespondent zwraca uwagę na wyrażoną w niemieckich mediach opinię, że lepsze radzenie sobie naszego kraju z epidemią wynika z tego, że Polska jest gorzej połączona z innymi krajami i nie przyjęła uchodźców z Bliskiego Wschodu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jan Bogatko: Ks. Błachnicki zmarł kilka dni po rozmowie z Gontarczykami. W Polsce byli agenci SB pełnią ważne funkcje

Jan Bogatko o sprawie małżeństwa Gontarczyków- agentów SB infiltrujących środowisko ks. Blachnickiego w RFN, śmierci polskiego kapłana, pozycji społecznej były esbeków i o artykule nt. afery w Trójce.


Jan Bogatko informuje, że Jolantę Gontarczyk z jej mężem Andrzejem poznał w latach 80. w Carlsbergu. Socjolog wraz z mężem byli tajnymi współpracownikami Służb Bezpieczeństwa i ich celem było rozbicie środowiska działaczy „Solidarności” w RFN, zaś po poznaniu ks. Blachnickiego zajmowali się jego inwigilacją oraz infiltracją ruchu ChSWN. Nasz korespondent wspomina, że już wówczas w polskim środowisku w RFN:

Pojawiały się podejrzenia, mówiono, że Gontarczykowie mogą pracować dla polskiego wywiadu.

Wówczas jednak „łatwo było paść ofiarą podejrzeń”. Na dodatek Gontarczykowa była delegatem na RFN Rządu RP na uchodźstwie. Nasz korespondent informuje, że ks. Franciszek Blachnicki otrzymał informacje wskazujące na agenturalną działalność swych współpracowników. Odbył wówczas z nimi w tej sprawie rozmowę.

Wkrótce po rozmowie Blachnicki zmarł.

W śmierci polskiego kapłana nie dopatrzono się wówczas ingerencji osób trzecich. Jednak, jak wskazuje Bogatko, z historii innych mordów politycznych, realizowanych przez komunistyczne władze, można wnosić, że ta jednak była.

Dziś Jolanta Gontarczyk, która powróciła do pierwotnego brzmienia nazwiska swego ojca, Lange współpracuje z Rafałem Trzaskowskim. Fundacja Jolanty Lange Pro Humanum, która zajmuje się promowaniem środowisk LGBT, otrzymała ze stołecznego ratusza 1,85 mln zł.  Jak komentuje dziennikarz:

Fenomen Gontarczykowej niesamowicie ilustruje sytuację w Polsce, gdzie byli agenci SB pełnią ważne funkcje społeczne.

Mówi także o artykule na portalu rozgłośni Mitteldeutscher Rundfunk autorstwa Moniki Sieradzkiej nt. afery wokół zdjęcia piosenki Kazika Staszewskiego z pierwszego miejsca listy przebojów radiowej Trójki.

K.T./A.P.

18 października 1978. Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską. Habemus Papam!/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 71/2020

Nie spodziewałem się, że konklawe potrwa tak krótko, aczkolwiek Jana Pawła I (kard. Albina Lucianiego) wybrano w moje urodziny, zaledwie po czterech głosowaniach, przeprowadzonych tego samego dnia.

Jan Bogatko

Habemus Papam!

Październik roku 1978 był w Monachium chłodniejszy i bardziej wilgotny niż przed rokiem. W Rzymie trwało właśnie konklawe po niespodziewanej śmierci Jana Pawła I po 33 dniach pontyfikatu.

W Monachium mieszkałem przy Belgradstrasse, w dzielnicy Schwabing. Nie spodziewałem się, że konklawe potrwa tym razem tak krótko, aczkolwiek Jana Pawła I (kardynała Albina Lucianiego) wybrano w moje urodziny, zaledwie po czterech głosowaniach, przeprowadzonych tego samego dnia.

Dziennik wieczorny w TV w poniedziałek, 18 października 1978. 18:18 – biały dym nad Kaplicą Sykstyńską! Habemus Papam!

Pada nazwisko nowego papieża. Voytywa. Podobno z Polski. Kto to jest?

Kardynał Karol Wojtyła był w Niemczech raczej mało znany poza kręgami kościelnymi. W konklawe, na którym wyłoniono Jana Pawła I, miał uzyskać w jednym z głosowań zaledwie 4 głosy. Nazwisko przyszłego świętego wprowadziło w Rzymie niejednego purpurata w zakłopotanie, jak na przykład arcybiskupa Gwatemali, Maria Casariego y Aceveda, który nie zrozumiawszy nazwiska wybranego właśnie papieża, pytał zaskoczony kardynałów: „kim jest ów kardynał Bottiglia?” (nazwisko o brzmieniu podobnym do Voytywa), po włosku znaczy to tyle, co „butelka”. Tak, to on, ksiądz profesor – uświadomiłem to sobie nagle!

Media mały sensację. „Nie-Włoch papieżem”? Tak, pierwszym od 455 lat od czasu pontyfikatu Hadriana VI (papież Hadrian był Holendrem – gdzie ty stoisz dziś, Holandio?) i oczywiście pierwszym Polakiem w dziejach Kościoła (gdzie ty stoisz dziś, Polsko?). Po konklawe dowiedzieliśmy się, że kardynał Wojtyła uchodził za outsidera; faworytami byli dwaj włoscy kardynałowie: arcybiskup Genui Giuseppe Siri, postrzegany jako konserwatysta, oraz arcybiskup Florencji, postrzegany jako liberał – Giovanni Benelli. Podczas konklawe doszło do sytuacji patowej: żaden z kandydatów nie był w stanie uzyskać wymaganej większości kwalifikowanej dwóch trzecich głosów. I kiedy wydawało się, że proces utkwi w miejscu – jak podają niemieckie źródła, arcybiskup Wiednia, kardynał Franz König, miał zaproponować dobrze mu znanego Karola Wojtyłę. I tak od szóstego głosowania poparcie dla polskiego kardynała zaskakująco rosło, bowiem – jak uważają eksperci – kardynałowie spoza Włoch skoncentrowali się na nowym faworycie. A przecież – jak utrzymuje biograf papieża, Andreas Englisch,

Karol Wojtyła omal nie spóźnił się na konklawe! W dniu głosowania wybrał się bowiem po południu do rzymskiej kliniki Gemelli, by odwiedzić chorego przyjaciela, biskupa Andrzeja Marię Deskura. Do Kaplicy Sykstyńskiej tego dnia wszedł ostatni, a po zamknięciu wrót Kaplicy do środka nie wpuszcza się już nikogo!

***

Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim znalazłem się pod koniec października 1968 roku, po wyjściu z więzienia, gdzie przebywałem za udział w wydarzeniach marcowych. Mój profesor z Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, historyk państwa i prawa, wybitny znawca Kościoła, Jakub Sawicki, którego miałem zaszczyt być studentem, po pierwszej relegacji z UW za moje (niewłaściwe) zaangażowanie polityczne, ratując mnie przez grożącym mi powołaniem do jednej z karnych kompanii LWP, zaproponował mi podjęcie studiów na Wydziale Teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, bo jeszcze na ten kierunek możliwy był egzamin wstępny. Na wiadomość, że ów egzamin będzie pojutrze, zareagowałem lekkim zaskoczeniem, ale odwrotu nie było… Ku mojemu zdziwieniu dostałem po egzaminie indeks. I tak poznałem „wujka”, jak studenci KUL nazywali Karola Wojtyłę, szefa Zakładu i Katedry Etyki na Wydziale Filozofii. Niestety nie skończyłem studiów na KUL, bowiem przywrócono mnie (na krótko) w prawach studenta UW. Ale roczny pobyt w Lublinie (pierwszy z moich pobytów) wiele mnie nauczył. Najbardziej wbiły mi się w pamięć obchody 50-lecia KUL w 1968 roku z udziałem kardynała Stefana Wyszyńskiego.

***

W 1980 roku, nadal mieszkając w Monachium, byłem jako wówczas jeszcze wolny współpracownik reporterem radia Deutschlandfunk w Kolonii. Niezapomnianym przeżyciem stała się dla mnie wizyta pastoralna Ojca świętego Jana Pawła II w Bawarii. 18 listopada 1980 roku papież przybywa do bawarskiej Częstochowy, Altötting. Na Kapellplatz dziesiątki tysięcy wiernych. Z ciężkim magnetofonem reporterskim podbiegam do „papamobil” i po polsku, jakżeby inaczej, zwracam się do Jana Pawła II. Przedstawiam się i proszę Ojca świętego o błogosławieństwo dla słuchaczy, którego z chęcią udziela. Widzę pełne podziwu oczy innych reporterów i sióstr zakonnych, skierowane na mnie. Nikt z nich nie odważył się podbiec do papieża. Na miejscu dostrzegam obok Jana Pawła II gospodarza, arcybiskupa Josepha Ratzingera. Późniejszego następcę papieża-Polaka, Benedykta XVI.

Z Altötting nazajutrz, 19 listopada, Jan Paweł II przyjechał krótko po 9 rano specjalnym pociągiem do Monachium. Pogoda nie sprzyjała; typowa listopadowa, zimna mżawka towarzyszyła nabożeństwu na Theresienwiese. Jego tematem była młodzież. Po południu papież przemawiał w Sali Herkulesa Królewskiej Rezydencji do ludzi sztuki i dziennikarzy.

Bawaria była wówczas krajem umiłowania tradycji – na honorowych miejscach zasiedli przedstawiciele domu Wittelsbachów, dynastii do niedawna panującej w tym kraju. Wiem, że bardzo mnie to zdziwiło, że dopiero dalsze miejsce zajął ówczesny premier Bawarii, Franz Joseph Strauss.

Późnym popołudniem nabożeństwo w pięknie udekorowanej kwiatami monachijskiej katedrze, gdzie papieża owacyjnie, ze łzami w oczach witali zaproszeni goście, głównie ludzie starzy i upośledzeni, przy których Jan Paweł II zatrzymywał się, by zamienić kilka słów. Owacje wywołały słowa papieskiego powitania, „Grüß Gott” – „Niech będzie pochwalony”, powszechnie wypowiadane w Bawarii. „Widzę, że seniorzy równie silnie biją brawo, co i młodzi”… Na koniec papież udzielił wiernym błogosławieństwa. O pobycie Jana Pawła II w monachijskiej Frauenkirche przypomina relief na jednej z kolumn.

***

Rzym, Watykan, październik roku 1978. W ósmym głosowaniu Karol Wojtyła uzyskał decydujący wynik 99 na 111 głosów. A kiedy kardynałów zapoznano z wynikami tego głosowania, w którym ponad dwie trzecie purpuratów opowiedziało się za oddaniem kluczy do Stolicy Piotrowej biskupowi z Polski, sekretarz stanu tejże, kardynał Jean-Marie Villot, zadał metropolicie Krakowa przewidziane rytuałem pytanie: „Czy przyjmujesz dokonany przed chwilą kanonicznie wybór twojej osoby na Najwyższego Kapłana?” Wzruszony kardynał Wojtyła odpowiedział: „W duchu posłuszeństwa wobec Chrystusa, mojego Odkupiciela i Pana, w duchu zawierzenia wobec jego Matki – przyjmuję”. Czy Karol Wojtyła posłuchał podszeptu kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego, który miał podczas konklawe powiedzieć mu: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać…”? Tego się nie dowiemy. Wśród Polaków w Monachium wiadomość o polskim papieżu wywołała wielką radość; wielu z nich jakże trafnie przepowiadało teraz upadek sowieckiej dominacji w Europie.

Zaskoczeni wyborem byli niemieccy komentatorzy. Nikt nie liczył się z wyborem papieża „z bloku wschodniego”. To wydawało się niemożliwe. Mnie, stosunkowo wówczas młodemu dziennikarzowi, imponowały telefony od ekspertów, którzy chcieli się dowiedzieć czegoś o nieznanym bliżej biskupie, który teraz stanął na czele Kościoła i państwa, jakim jest Watykan. Jaki jest prywatnie? Jaki jest jego stosunek do komunistycznego państwa?

Czy jest konserwatystą (w domyśle: jak wszyscy Polacy), czy liberałem (w domyśle: jak wszyscy komuniści)?

Radość panowała także wśród dość mało katolickich Czechów w Monachium i oczywiście wśród licznej diaspory węgierskiej. Radio Wolna Europa, które mieściło się w Ogrodzie Angielskim w Monachium, miało teraz bez końca tematów na relacje i komentarze. Dla Polaków w Monachium najciekawsze były informacje o reakcjach komunistów w Warszawie.

Jakim ciosem dla sowieckich namiestników w Warszawie był wybór Karola Wojtyły na następcę Jana Pawła I, świadczy fakt, że natychmiast zwołali oni w KC PZPR specjalną naradę. Informacje z partyjnych kręgów, świadczące o konsternacji bonzów – bo oto coś, mimo gęstej agenturalnej sieci, ucieka spod kontroli SB – wywoływały radość i wiarę w pokonanie reżimu.

Zdenerwowanie komunistów było olbrzymie. Tak oto Olszewski wylewa na jasny garnitur filiżankę czarnej kawy, a Czyrek (którego to prezydent „wolnej Polski”, Jaruzelski żegnał w liście kondolencyjnym) starał się rozładować napiętą sytuację bonmotem: „ostatecznie lepszy Wojtyła jako papież tam niż jako prymas tu”. Dobrze, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak się mylił.

Oczywiście czerwona Warszawa oficjalnie wyrażała radość z powodu wyboru Karola Wojtyły na papieża. Aczkolwiek nie brakło efektów humorystycznych – w telegramie, wysłanym nazajutrz po konklawe, napisano: „Na tronie papieskim po raz pierwszy w dziejach jest syn polskiego narodu, budującego w jedności i współdziałaniu wszystkich obywateli wielkość i pomyślność swej socjalistycznej ojczyzny”.

Nie wiem, czy bez papieża-Polaka, bez jego zaangażowania na rzecz wolności udałoby się doprowadzić do upadku Imperium Zła. Oczywiście na to wydarzenie, które przybliżyło milionom ludzi w Polsce i na świecie wolność osobistą i niezależność polityczną od Kremla, złożyło się wiele przyczyn. Ale bez obecności Jana Pawła II na światowej scenie dziejów nie byłoby to tak szybko możliwe.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Habemus Papam!” znajduje się na s. 3 majowego „Kuriera WNET” numer 71/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Habemus Papam!” na s. 3 „Wolna Europa” majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Bogatko: Nie ma europejskiego superpaństwa. TK oceniają zgodność ustaw z konstytucją, nie z prawami unijnymi

Jan Bogatko o podważeniu przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny orzeczenia TSUE, kompetencjach sądu w Karlsruhe i procedurze jego wyboru.

Jan Bogatko tłumaczy, że niemiecki Trybunał Konstytucyjny mieści się w Karlsruhe, gdyż podkreśla to federalny charakter tego państwa. Zauważa, że w Holandii nie ma w ogóle TK, co nie przeszkadzało pewnemu politykowi z tego kraju oburzać się na działania polskiego rządu wobec naszego Trybunału.

Wyrok sędziów z Karlsruhe uznał, że Europejski Bank Centralny przekroczył swoje uprawnienia, skupując od 2015 roku obligacje krajów strefy euro. Po wyroku szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen rozpatruje wszczęcie postępowania przeciwko Republice Federalnej Niemiec.

Korespondent stwierdza, że dla władz UE Trybunały Konstytucyjne są raczej sądami określającymi zgodność norm państw członkowskich z prawami unijnymi niż zgodność ustaw z konstytucjami.  Tak jednak, jak stwierdza, nie jest.

Wyjaśnia, że niemiecki TK rozwiązuje spory kompetencyjne na poziomie federalnym oraz między krajami związkowymi. Wybierany jest on przez obie izby parlamenty RFN (po połowie przez Bundestag i Bundesrat).

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Przeciwnicy restrykcji: Powstaje państwo totalitarne. Bogatko: Bez Polaków niem. służba zdrowia nie mogłaby funkcjonować

Jan Bogatko o coraz częstszych demonstracjach w Niemczech, sprzeciwie wobec ograniczeń, luzowaniu tych ostatnich, problemie pracowników przygranicznych i zapotrzebowaniu na polski personel medyczny.


Jan Bogatko komentuję demonstrację, jaka miała miejsce w ostatnią sobotę w niemieckim Zgorzelcu. Manifestanci na niej i na innych wystąpieniach głoszą hasła antyrządowe. Powodem ich negatywnego stosunku do rządu jest krytyka obostrzeń.

Przeciwnicy ograniczeń i restrykcji uważają, że powstaje państwo totalitarne.

W Niemczech zaś totalitaryzm budzi określone skojarzenia. Nasz korespondent mówi, iż 80 proc. niemieckich przedsiębiorstw dotknie w tym roku kryzys gospodarczy. 20 proc. firm sądzi, że nie przetrwa do następnego roku. W największych tarapatach są firmy hotelarskie i turystyczne.

Uderzenie w branżę gastronomiczną i hotelarstwo było bardzo duże.

Do restauracji i kawiarni można już chodzić w dawnej stolicy RFN. Mieszkańcy Nadrenii Płn.-Westafalii wypełniają lokale gastronomiczne zachowując co drugie miejsce wolne. Przy stolikach nie muszą nosić maseczek, ale w drodze do toalety już tak.

Bogatko zwraca uwagę na artykuł Die Welt poświęcony pracownikom dojeżdżającym do niemieckich zakładów pracy zza wschodniej granicy. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim pracują Szczecinianie. Pracodawcy są skłonni płacić swym zagranicznym pracownikom 60 kilka euro dziennie, żeby zostali dłużej. Nie dotyczy to jednak, jak zauważa korespondent, pracowników opieki medycznej. Tymczasem:

Bez polskich lekarzy i pielęgniarek niemiecka służba zdrowia nie mogłaby funkcjonować.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Komorowski przestrzega Gowina, że powinien uważać w ciemnych zaułkach

Jan Bogatko o reakcji mediów niemieckich na porozumienie odnośnie wyborów, tym, czego dowiedział się niemiecki czytelnik, o słowach byłego Prezydenta RP i optymistycznych przewidywaniach Niemców.

Niemiecki czytelnik dowiedział się PiS jest w jakiejś koalicji rządzącej […] w której dochodzi do sporów, jak w jakiejś demokracji.

Jan Bogatko przedstawia relacje niemieckich mediów na temat naszego kraju. Niemcy są zaskoczone, że wybory korespondencyjne odbędą. Korespondent wskazuje, że wykorzystana została luka prawna do zorganizowania nowych wyborów na późniejszym terminie.

Niemieccy dziennikarze będą musieli poczekać na opinię „Gazety Wyborczej”, żeby dowiedzieć się, co o tym sądzić.

Tymczasem w wywiadzie dla portalu Onet.pl Bronisław Komorowski stwierdził: „Na miejscu Jarosława Gowina bym się po prostu w ciemnych zaułkach zawsze za siebie oglądał”. Bogatko wskazuje, że słowa takie można by kojarzyć z kimś powiązanym ze środowiskami bandyckimi, o co byłego prezydenta nie można przecież podejrzewać.

Nasze sąsiednie media chwalą kanclerz Angelę Merkel za walkę z epidemią koronawirusa. Piszą one, że „niemiecka gospodarka wyjdzie na pierwsze miejsce”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Niemcy mają dość siedzenia w domu. Władze niemieckie padły ofiarą sprytnych oszustów

Jan Bogatko o spadku poparcia dla obostrzeń w Niemczech, łamaniu zakazów, protestach na niemiecko-polskiej granicy i statystykach koronawirusa.

Niemcy mają dość siedzenia w domu, o czym pisze Spiegel.

Jan Bogatko zauważa, że u naszego zachodniego sąsiada coraz więcej osób zaczyna łamać obostrzenia. Wśród nich są też polscy mieszkańcy niemieckiej części Zgorzelca. Od Szczecina po Nysę Łużycką trwają po niemieckiej stronie granicy protesty Niemców przeciw zamknięciu granicy.

Niemniej jednak większość obywateli Niemiec nie jest za zniesieniem obostrzeń. Albowiem pragną szybko zakończyć pandemię. Niemcy zamówili 6 mln maseczek z Kenii. Jednak nie nadeszły:

Władze padły ofiarą sprytnych oszustów.

W niemieckiej prasie ostatnim czasem dużo się pisze o Polsce. Słowa naszych sąsiednich dziennikarzy nie są dla nas przychylne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: W Monachium nie odbędzie Oktoberfest. Ludzie mówią, że ta korona nie jest taka straszna

Jan Bogatko o statystykach zachorowań na Covid-19 na świecie, w Europie i Niemczech, burkach i maseczkach, krytyce ograniczeń, luzowaniu tychże i krytyce tego luzowania oraz o odwołaniu Oktoberfest.


Jan Bogatko zauważa, że w Niemczech ma miejsce bardzo dużo zgonów i rośnie liczba nowych zachorowań na koronawirusa. Mówi się przy tym o możliwym luzowaniu ograniczeń.

Ludzie mówią, że ta korona nie jest taka straszna, że gospodarka pada, prawa obywatelskie są ograniczane.

Media alarmują, że „kobiety są zagrożone”,  przy czym „nie ma informacji, ilu mężczyzn jest zagrożonych”. Korespondent stwierdza, że od 3 maja mają być kolejne ulgi, „kolejne poluzowanie niezbyt sztywnych w Niemczech zachowań”. Obecnie już wszystkie niemieckie kraje związkowe wprowadziły obowiązek zasłaniania ust. Bogatko ironizuje, że

Burka będzie modelem antykoronowym, który będzie królował na niemieckich ulicach.

Przypomina małą skuteczność nieprofesjonalnych masek i wskazuje na głosy ekspertów zauważających, że maskę po całym dniu noszenia należy wyrzucić. Gromadzą się na niej bowiem bakterie i wirusy.

W Monachium nie odbędzie Oktoberfest. Nie odbędzie się planowo we wrześniu. Ten rok może być dla turystyki skreślony.

Przeciwko luzowaniu ograniczeń wypowiedziało się Stowarzyszenie Helmholtza. Specjaliści uznają, że „sygnał w fałszywym kierunku”, który może u ludzi stworzyć wrażenie, że zagrożenie już minęło.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.