Cesarzowa Angela zniosła pięć lat temu granice. Strzeże się ich jedynie przed ukraińskimi robotnikami sezonowymi

Jednak, jak dotąd, polityka zmuszania innych państw unijnych, a zwłaszcza Polski i Węgier, do przyjmowania osadników z krajów islamskich, nie udaje się, co wyraźnie irytuje architektów nowego ładu.

Jan Bogatko

Architekci Nowego Świata mają łatwe zadanie: w gazetach zamieszczają wzruszające zdjęcia kobiet i dzieci, którym zagrażają rekiny na Morzu Śródziemnym, i tylko my możemy im przyjść na ratunek! Po tym, jak cesarzowa Angela zniosła pięć lat temu granice (strzeże się ich jedynie przed ukraińskimi robotnikami sezonowymi, ograbianymi z nielegalnie zarobionego grosza na granicy niemiecko-polskiej przez federalne służby celne, co samo w sobie jest obrzydliwym procederem), Republika Federalna wita wszystkich chętnych z listy Sorosa. Dzień, w którym powstanie Prawdziwy Europejczyk (w znaczeniu unionista), zbliża się nieubłaganie, chyba że nadzieje okażą się jednak płonne.

To już naprawdę desperacja, jeśli w Niemczech (nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu!) otwarcie i bez cienia strachu tysiące mieszkańców Republiki Federalnej podpisują petycję „Zatrzymać nową migrację!”, skierowaną do rąk ministra spraw wewnętrznych w Berlinie, Horsta Seehofera. To nieważne, czy odniesie ona pożądany przez sygnatariuszy skutek; już samo jej podpisanie jest sukcesem. Niemców oburzają państwowe premie dla bandytów z obozu „da uchodźców” w Morii na pięknej, do niedawna greckiej wyspie Lesbos, którzy na podpaleniu udostępnionych rzekomym „uchodźcom” prymitywnych wprawdzie, ale zawsze domostw, dających im dach nad głową, budują nadzieję na dotarciu do Ziemi Obiecanej, tak jak im to przyrzekła już pięć lat temu Angela Merkel.

Pamiętam zdjęcia czy nawet filmy z Węgier, gdzie na dworcach kolejowych oburzeni „uchodźcy” kopali butelki z wodą, oddane do dyspozycji spragnionych i zmęczonych wędrowców. Podziwiałem wówczas ich krzepę i siłę; przywodzili oni na myśl rycerzy proroka, uczestniczących tym razem w operacji „Ziemia Obiecana”.

Kobiety i dzieci jakoś nie rzucały się w oczy, w końcu nie pozowali oni do zdjęć niemieckiego czy francuskiego lewicowego magazynu ilustrowanego, lecz prowadzili twardą walkę o byt z węgierskim reżimem. Walkę zakończoną sukcesem, a jakże! Potem, w słynną noc sylwestrową w Kolonii nastąpił drobny zgrzyt: nadreńskie dziewczyny, ochoczo bawiące się na ulicy i nie tylko, śpiewające i śmiejące się po kilku perlistych „sektach”, lokalnej odmianie szampana, niechętnie jakoś przyjmowały wdzięki arabskich młodzianków, spragnionych seksu, który rządzi w Europie ulicami, czego dowiedzieli się w swym kraju z reklamy wycieczek w (jedną stronę) do Europy. Nie są one wcale takie znowu tanie, ale też turyści z krajów arabskich do biednych nie należą.

Biura podróży, wysyłające swych klientów za kilka tysięcy dolarów w rejs na przerdzewiałych łajbach lub pontonach, nie ryzykują w zasadzie ich życiem, bowiem zawsze, jakby na zamówienie, pojawia się na wodach Morza Śródziemnego jakiś niemiecki czy (rzadziej) francuski statek „ratowniczy” pewnej znanej organizacji międzynarodowej, podającej się za charytatywną (zbieżność w czasie i chęć niesienia bezinteresownej pomocy każe niekiedy wątpić w tę bezinteresowność)

Nazajutrz wszystkie lewicowe gazety w Niemczech (innych tu w zasadzie nie ma) zamieszczają dramatyczne relacje o walce odważnych matrosów z żywiołem, walce o życie wyczerpanych uchodźców, podając numer konta dla wpłaty niezbędnych darowizn. Dziennikom wtórują miejscowe stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. Ale ostatnio Niemcy (czy to wynik pandemii?) okazują się być jakoś mniej szczodrzy, jak do niedawna.

Czyżby zaczynali wątpić w potrzebę niesienia pomocy potrzebującym? (…)

Panią Roth z Zielonych musiały zaboleć słowa premiera Grecji, a jeszcze bardziej zapewne dotknęła ją wypowiedź ministra do spraw migracji w Atenach, Notisa Mitrakisa: „jeśli ci ludzie myślą, że mogą tutaj urządzać awantury i dostaną prawo azylu, i będą mogli wjechać do innego kraju w Europie, to mylą się. Jeśli pozwolilibyśmy na to, to zachęcilibyśmy tylko innych do naśladownictwa”.

(…) Friederich Merz, niezbyt szczęśliwy aspirant do partyjnej schedy po Angeli Merkel (chce być szefem CDU), przestrzega z kolei przed licytowaniem się, kto przyjmie najwięcej migrantów. Merz zauważa trzeźwo, mówiąc: „o ile dobrze to postrzegam, Grecja nie prosiła dotąd o przyjęcie w Unii Europejskiej uchodźców z Lesbos i skierowanie ich do innych państw unijnych”. Szef frakcji opozycyjnej, konserwatywnej partii AfD, Alexander Gauland, zwraca uwagę, że przyjęcie migrantów z Morii może wywołać powtórkę z wydarzeń z roku 2015. Jego zdaniem byłby to katastrofalny sygnał o niszczycielskiej sile działania, na co nie wolno pozwolić. Proponuje następujące europejskie (czyli unijne) rozwiązanie: UE powinna przeznaczyć środki na ochronę granic zewnętrznych i na wsparcie państw na tych granicach w misji zawracania nielegalnych migrantów.

Zagadką pozostaje fakt, dlaczego lewicowy rząd w Berlinie chce ponad głowami wszystkich (nie tylko Greków!) narzucić Unii Europejskiej swą wizję polityki imigracyjnej.

Jak dotąd polityka zmuszania innych państw unijnych, a zwłaszcza Polski i Węgier, do przyjmowania osadników z krajów islamskich, nie udaje się, co wyraźnie irytuje architektów nowego ładu. Nie dają oni jednak za wygraną i to nawet, mimo coraz bardziej wyraźnych głosów sprzeciwu (wspomnianą na początku petycję do ministra Horsta Seehofera, której sygnatariusze sprzeciwiają się przyjmowaniu migrantów z Morii, w przeciągu kilku dni podpisało ponad 20 tysięcy osób).

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Ziemia Obiecana” znajduje się na s. 3 październikowego „Kuriera WNET” numer 76/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Ziemia Obiecana na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Premier Saksonii: Słowa Katariny Barley świadczą o zapomnieniu historii i nie zwiastują nic dobrego dla Europy

Jan Bogatko o komentarzu Michaela Kretschmera do wypowiedzi Katariny Barleny wzywającej do finansowego zagłodzenia Węgier.

Jan Bogatko z najnowszymi wiadomościami z Niemiec. Nie cichną echa wypowiedzi wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katarina Barley (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec), która niedawno stwierdziła, że należy „zagłodzić finansowo Węgry”. Premier Saksonii Michael Kretschmer skrytykował wypowiedź rodaczki.

Musimy przekonywać wartościami, argumentami i debatą twarzą w twarz. Szantaż nie jest żadnym środkiem do wyboru.

Przebywający obecnie w Warszawie szef rządu graniczącego z Polską kraju związkowego zarzucił niemieckiej polityk, że zapomniała historii, a jej postawa nie zwiastuje nic dobrego dla Europy. Polityk CDU podkreślił, że odebranie środków unijnych może mieć związek jedynie z ich błędnym wydawaniem. Słowa Kretschmera spotkały się zarówno z entuzjastycznymi reakcjami, jak i z krytyką.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

II rewolucja październikowa wybuchła tym razem po cichu na tzw. Zachodzie. Przybrała ona formę pochodu ideologii LGBT

Kolejnym hitem lewicy w Niemczech jest narzucenie ideologii gender. Kiedy już kilka lat temu zapytałem syna znajomych, co miał w szkole, powiedział: „nic szczególnego, tylko wychowanie homoseksualne”.

Jan Bogatko

Lwia część społeczeństw sowieckiego świata uznała długo wyczekiwane narodziny „socjalizmu z ludzką twarzą” w Polsce (okrągły stół itd.) czy tzw. „runięcie Muru Berlińskiego” za śmierć komunizmu. Nic błędniejszego! Новая экономическая политика (nowa polityka ekonomiczna), bardziej znana jako NEP, jest tym razem znacznie głębsza i bardziej rewolucyjna niż za czasów wielkiego Lenina. Dotyczy to także z nielicznymi wyjątkami tzw. Zachodu, gdzie gospodarka zbliżyła się do leninowskich wzorców wraz z konwersją kapitalistów na New Religion, jaką jest nowa, tym razem lewicowa, ideologia górnych stu tysięcy.

Miliarder nie kojarzy się dzisiaj lewicy z cylindrem na głowie amerykańskiego kapitalisty z cygarem w zębach (jak z „Mister Twister” Samuela Marszaka), o nie! Kapitalista jeździ na rowerze z tęczową chorągiewką, nie pali, pije ziołowe herbatki i szczodrze łoży na projekty LGBT! (IKEA, Zalando).

Czy gdyby Lenin zgodził się był swego czasu na finansowanie „Prawdy” przez miejscowych kapitalistów, rewolucja seksualna tow. Kołłątaj, córki carskiego generała, prekursorki rewolucji ̛’68, nie odniosłaby aby sukcesu? Wówczas to Rosja stałaby się mocarstwem LGBT, a jej sztandar powiewałby ponad trony.

Wyznawcy New Religion, jak wszyscy neofici, są nadzwyczaj nietolerancyjni. Nawet wierzący, lecz niepraktykujący, dalecy są od okazywania zrozumienia dla starych kultur, które muszą runąć w obliczu walca tęczowej rewolucji. Zero tolerancji dla „faszystowskiej” Polski, krzyczą aktywiści LGBTQIAP+ pod ambasadą Polski w Londynie i w innych stolicach „otwartej i światłej” Europy.

Lewicowa prasa (a innej w zasadzie nie ma) w stolicach byłego demokratycznego, a dziś czerwonego Zachodu, płacze nad aresztowaniem faceta podającego się za kobietę, jakby ten fakt (podawania się za kobietę przez mężczyznę, bohatera filmów dostępnych w sieci) zwalniał go od jakiejkolwiek odpowiedzialności za cokolwiek! Dla Gabriele Lesser z berlińskiej gazety TAZ to oczywiste, że ten facet to kobieta, bo on się za taką uznaje! (…)

Dla aktywistki z lewackiej berlińskiej gazety w Polsce jest jasne, że „homofobiczna nagonka ze strony rządu, prezydenta i polskiego Kościoła katolickiego po cienkim zwycięstwie wyborczym Dudy nie skończyła się”. Rozczarowana przegraną wyborczą swego kandydata, Trzaskowskiego, Lesser histeryzuje, że teraz członków ruchu LGBT w Polsce „kryminalizuje się i zamyka w więzieniach”. Dziennikarka TAZ cytuje pewną warszawską „aktywistkę LGBT”: „Dla Margot (to ten facet podający się za kobietę, dopisek JB) najgorsze, co jej uczyniono, że sąd skierował ją na dwa miesiące do aresztu męskiego”. To dramat dla lesbijki, jaką jest Margot Sz., w cywilu Michał Sz.

Lesser nie stawia pytania, jak w areszcie kobiecym czułyby się aresztantki, gdyby posadzono z nimi biologicznego samca. Też byłyby pewnie „wielotysięczne” protesty, tylko inaczej motywowane: kiedy faszyści utworzą wreszcie areszty dla trans, bo te osoby „są prześladowane” w innych.

Kiedy dziecko trafia do przedszkola lub szkoły, to staje w obliczu następujących projektów: „Pierwsza szkoła w Kolonii planuje ubikacje unisex: szkoła podstawowa i średnia w Kolonii otrzymają takie ubikacje” (gazeta „Rheinische Post” z 25 lutego). Transwestyta (Olivia Jones) odwiedza przedszkola, by wyjaśniać dzieciom, co to takiego homoseksualizm: „chodzi o to, by pokazać dzieciom, że mężczyźni mogą kochać mężczyzn, a kobiety kobiety, i że świat się na tym nie kończy”.

W Szlezwiku-Holsztynie wprowadza się genderowy język: „matka” i „ojciec” to teraz rodzic numer jeden i dwa (czy numer dwa nie stygmatyzuje?). Przedszkolaki w Hamburgu mają zrezygnować z kostiumów Indian na karnawał: dyrekcja chce w ten sposób udaremnić powielanie stereotypów (gazeta „Rheinische Post” z 6 marca 2019). Z kolei Zieloni (ta partia walczyła w latach 80. o uznanie pedofilii za legalną orientację seksualną, czego jestem świadkiem) chcą nadać ideologii gender rangę konstytucyjną i domagają się przyznania 35 milionów euro na „narodowy plan akcji na rzecz gender”.

Kolejnym hitem lewicy w Niemczech jest narzucenie ideologii gender szkołom i wychowanie „na rzecz seksualnej różnorodności”. Kiedy już kilka lat temu zapytałem syna znajomych, odbierając go wraz z babcią z kortów, co miał dzisiaj w szkole, powiedział: „nic szczególnego, tylko wychowanie homoseksualne”. No i cel Zielonych: (Federalny Kongres Młodzieżówki): prawo do dojrzałości seksualnej od lat 14, perspektywicznie od dnia narodzin, z prawem wyboru płci. Zielona młodzieżówka wspiera aktywność antify i uważa, że lewicowy terroryzm… nie istnieje.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Pandemia LGBTitd.” znajduje się na s. 3 wrześniowego „Kuriera WNET” numer 75/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Pandemia LGBTitd.” na s. 3 „Wolna Europa” wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Bogatko: Jak się rozmawia z Niemcami o Ukrainie to odpowiadają, „ale przecież Krym był zawsze rosyjski”

Jan Bogatko o dyskusji w niemieckiej prasie wokół Nord Stream II, stosunków z Rosją i postawy Polski wobec nich.

Jan Bogatko mówi o wypowiedzi polskiego premiera dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Mateusz Morawiecki wzywa w niej do wycofania się Niemiec z projektu Nord Stream II. Korespondent zauważa, że Niemcy mają odmienną od Polaków perspektywę, co sami zresztą przyznają pisząc, że „dla Polski Rosja jest wrogiem, ale nie dla Niemiec”.

Jak się rozmawia z Niemcami o Ukrainie to odpowiadają, „ale przecież Krym był zawsze rosyjski”.

Tymczasem, jak mówi, półwysep „do Rosji zaczął należeć bardzo, bardzo późno” [za panowania Katarzyny II -przyp. red.]. W swym przeglądzie mediów niemieckich Bogatko zwraca uwagę na wypowiedzi przychylne dla Polski, zauważające, że należy zrezygnować z budowy gazociągu, gdyż

Oś Berlin-Moskwa zawsze była kosztem innych państw, które leżały i leżą między Niemcami a Rosją. Polska więcej niż raz padła już ofiarą niemiecko-rosyjskich interesów.

A.P.

Często mam wrażenie, czytając w niemieckiej prasie o sytuacji w Polsce, że przeglądam gazety z lat 30. ubiegłego wieku

A tu nagle – tytuł na łamach gazety „Deutschland Kurier”: „Patrioci wygrywają pełną napięcia bitwę wyborczą w Warszawie – Jeszcze Polska nie zginęła!” Nie cała prasa niemiecka jest lewacka!

Jan Bogatko

W Niemczech reakcje na wynik wyborów w Polsce w noc wyborczą były oszczędne. Rozczarowanie było powszechne. Po I turze wyborów prezydenckich za Odrą i Nysą mówiono, że Rafał Trzaskowski nie ma szans, nie będzie bowiem w stanie skupić przy sobie zwolenników skrajnej lewicy i skrajnej prawicy, jako że w I turze uzyskał zaledwie nieco ponad 30% głosów wobec ponad 43% prezydenta ubiegającego się o reelekcję, co przesądza o snach o zwycięstwie burmistrza Warszawy.

Niemieccy dziennikarze nie przewidzieli jednakże „elastyczności” Rafała Trzaskowskiego, który prezentował się i jako zwolennik lewicy (nie wymieniając skrótu LGBT), i zauważający „wiele wspólnego” z Konfederacją. W Niemczech taki slalom przyniósłby odmienne skutki od wywołanych w Polsce: kandydat, jako niewiarygodny, przepadłby z kretesem.

Kurtuazyjnie niemieccy komentatorzy pomijają ten zagadkowy „efekt Trzaska”, co tylko dowodzi nieznajomości mechanizmów politycznych niemieckich obserwatorów sceny politycznej w sąsiedzkiej Polsce.

To wcale nie nowość. Przypominam sobie reakcje niemieckich mediów na wybuch Solidarności czy stan wojenny: zawsze spóźnione, zawsze błędne. Potem zaczęły pojawiać się sondaże, wskazujące na wzrost poparcia dla kandydata Platformy Obywatelskiej i wraz z nimi wzrosła nadzieja na zmiany nad Wisłą (schemat: najpierw zmiana w fotelu prezydenckim, potem przedterminowe – a jakże, zwycięskie dla lewicowej koalicji – wybory do Sejmu i potem zwycięstwo socjalizmu (nowomowa: liberalizmu). Hulaj dusza, piekła nie ma!

Ultralewicowa, monachijska gazeta „Süddeutsche Zeitung” nazajutrz po wyborach (13 lipca) krzyczy: Zwycięstwo Dudy odzwierciedla rozdarcie Polski!. Oczywiście gdyby identyczną, a nawet mniejszą różnicą głosów zwyciężył Trzaskowski – idę o zakład – tytuł agitki Viktorii Großmann brzmiałby: Zwycięstwo Trzaskowskiego odzwierciedla jedność Polski. Ach, gdzie te czasy, kiedy nawet w monachijskiej „Süddeutsche Zeitung” można było znaleźć informacje, a nie propagandę! Były. Minęły… (…)

Czasem mam wrażenie, czytając o relacjach polsko-niemieckich i o sytuacji w Polsce, że przeglądam w bibliotece stare numery niemieckich gazet z lat 30. ubiegłego wieku. A tu nagle: przecieram oczy ze zdziwienia – brutalnie razi mnie tytuł na łamach gazety „Deutschland Kurier”: Patrioci wygrywają pełną napięcia bitwę wyborczą w Warszawie – Jeszcze Polska nie zginęła! Tak, wiem – „Deutschland Kurier” to nie „Bild Zeitung” i swym zasięgiem nie ogarnia całej Republiki. Otóż okazuje się, że muszę połknąć żabę: nieprawdziwe jest moje stwierdzenie, że cała niemiecka prasa jest lewacka! Otóż jest (na szczęście) „Deutschland Kurier!”

Polska prawica medialna też (w większości!) nie rozumie niemieckiej prawicy i dokleja jej lewackie łatki w rodzaju „prawicowy populizm” (konserwatywna AfD), tak samo, jak lewacka „Süddeutsche Zeitung” stara się ośmieszyć chrześcijańsko-socjalny PiS!

Tomasz M. Froelich, autor artykułu o wynikach wyborów w Polsce, zasługuje na zacytowanie: „Prezydent Trzaskowski to byłby horror, ponieważ był on kandydatem elit lewicowo-globalistycznych. Elity te przez dziesięciolecia pozbawiły całe połacie Zachodu instynktu samozachowawczego wskutek pogardy wobec tego, co jest dla niego podstawowym warunkiem: wiary chrześcijańskiej, tradycji, miłości ojczyzny, tożsamości, gospodarki rynkowej, rodziny. Ten program o uniwersalnym roszczeniu nie miał się zatrzymać u granic Polski. Ale na szczęście zatrzymał się. Na razie. Na Zachodzie wielu nie jest w stanie zrozumieć rozumowania Polaków, z których większość wybrała Dudę. Ale to raczej problem Zachodu, a nie Polski. W Polsce nadal idzie się raczej na niedzielną Mszę Świętą, niż na Christopher Street Day (Paradę LGBT). I to chyba dobrze”.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Po wyborach, przed wyborami” znajduje się na s. 3 sierpniowego „Kuriera WNET” numer 74/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Po wyborach, przed wyborami” na s. 3 „Wolna Europa” sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogatko: Friedrich Merz stawia pytanie, czy Stany Zjednoczone są firmą windykacyjną NATO

Co niemieckie media i politycy mówią na temat wycofania się części amerykańskich wojsk z RFN? Jan Bogatko o krytyce działań USA, nadziei na zmianę decyzji oraz o przewidywaniach dotyczących kryzysu.


Jan Bogatko przedstawia najnowsze trendy w prasie niemieckiej. Tematem numer jeden jest wycofaniu wojsk USA z Niemiec w ramach NATO. Niemcy są rozczarowane wycofaniem z ich kraju 11 900 amerykańskich żołnierzy. Nasz korespondent zwraca uwagę na słowa polityka CDU, możliwego przyszłego przywódcy tej formacji:

Friedrich Merz […] stawia pytanie, czy Stany Zjednoczone są firmą windykacyjną NATO.

Korespondent zauważa, że na wycofaniu się amerykańskich żołnierzy stracą miasta na nich zarabiające. Niemieccy dziennikarze bardzo krytycznie odnoszą się do działania Amerykanów. Obawiają się, że ten ruch osłabi NATO i wzmocni tym samym Rosję.

Die Welt uważa, że sprawa nie jest całkowicie przesądzona, zwłaszcza w przypadku przegranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, na którą Niemcy liczą, tak jak liczyli na wygraną Rafała Trzaskowskiego.

Bogatko mówi także o przewidywaniach dotyczących dalszego przebiegu i skutków epidemii koronawirusa.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Niemieckie media komentują przegraną kandydata KO

Jan Bogatko o tym, jak niemieckie media relacjonują przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.


Niemieckie media wskazują jak mówi Jan Bogatko, że „Polska podzielona jest na pół”. Przeciwników Zjednoczonej Prawicy nazywają one liberałami, co oznacza, jak zauważa nasz korespondent, iż są nimi poza Platformą Obywatelską także ludowcy, lewica i głosujący na Rafała Trzaskowskiego wyborcy Konfederacji. Niemieccy dziennikarze o byłym kontrkandydacie piszą jako o prezydencie Warszawy nie zauważając, że jest on też wiceprzewodniczącym Platformy.

K.T./A.P.

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Remake rewolucji październikowej trwa/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” 73/2020

Zmienia się kolor sztandaru, zmienia się hymn, zmienia się klasa, na jakiej rewolucja się zasadza, ale cel jest ten sam: przejąć władzę i zniszczyć cywilizację, a potem się sprywatyzować.

Jan Bogatko

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Czasami od reguły czyni się wyjątki. Niejako dla sprawy. Otóż w Gelsenkirchen (Zagłębie Ruhry, 260 tysięcy mieszkańców, 20% muzułmanie, tendencja rosnąca) wzniesiono pomnik prawdziwego demokraty, Włodzimierza Lenina. Ba, ojca demokracji! Wszak Józef Stalin (jego pomnika nadal w Niemczech nie ma) najlepiej zdefiniował demokrację w duchu swego Mistrza: demokracja to komunizm, reszta to faszyzm. Dlatego Mongolia była (obok ZSRS) państwem demokratycznym, a Polska faszystowskim. Ktoś spyta: a Niemcy?! Otóż Niemcy nie były państwem faszystowskim, bo jedyni faszyści w III Rzeszy to był (niecały) personel ambasady Królestwa Włoch w Berlinie. Dla Rzeszy Hitlera i Rosji Stalina to właśnie 1 Maja był największym świętem, co chętnie podkreślali obaj Wodzowie.

Otóż w Gelsenkirchen, przed gmachem Komitetu Centralnego komunistycznej partii MLPD (Marksistowsko-Leninowska Partia Niemiec), wniesiono pomnik Włodzimierza Lenina, wysoki na 2,15 metra (sam Wielki Lenin był znacznie krótszy, mierzył zaledwie metr sześćdziesiąt pięć).

Może ktoś zapyta: a czy wolno gloryfikować komunistyczną dyktaturę w Niemczech? Teoretycznie nie. Był nawet proces, lecz miejscowi funkcjonariusze sądowi wydali orzeczenie sprzyjające celom wyznawców Marksa i Lenina. To kolejny dowód na to, że Zachód jest czerwony, sądy jak i urzędy, szkoły jak i prasa, prasa jak radio i telewizja. Nie tak dawno temu w Meklemburgii i na Pomorzu Zaodrzańskim (w języku przypominającym polski określa się to nowotworkiem „Meklemburgia – Pomorze Przednie”; gdzie to Zadnie Pomorze, pytam), rewolucyjna komunistka (to w Niemczech komplement, nie obelga), niejaka Barbara Borchardt, została sędzią landowego Trybunału Konstytucyjnego. Za Genossin Borchardt głosowali też posłowie (w Niemczech jest demokracja, więc sędziów krajowych TK wybierają posłowie do Landtagu, a nie jakieś tam organizacje samorządowe sędziów) CDU, a zatem z nazwy chrześcijańscy demokraci. Wywołało to nieśmiałe protesty, równie skuteczne, co i zapewne szczere, ze strony centrali partyjnej CDU, a ściślej tzw. Unii Wartości, czyli konserwatywnego listka figowego tej dziś lewackiej partii (skrobanki, LGBT itd. in vitro i tak dalej).

W akompaniamencie rewolucyjnych pieśni, rozbrzmiewających w centrum Gelsenkirchen, czerwona płachta powoli odsłania lico Wodza Rewolucji, Ojca Imperium Gułagów. Niejednemu kręci się łza w oku! Nadburmistrz Gelsenkirchen, polityk lewicowej SPD, Frank Baranowski, protestuje. „To ciężkie do zniesienia” – mówi potomek polskich osadników w Zagłębiu Ruhry.

Oczywiście wśród protestujących przeciwko wzniesieniu pomnika architekta obozów koncentracyjnych (obelisk z odzysku, import z byłej Czechosłowacji) nie zabrakło faszystów, podkreśla niemiecka prasa. Było w obu demonstracjach aż 50 osób.

Historia skandalu jest krótka: miasto Gelsenkirchen początkowo zabroniło ustawienia pomnika ludobójcy. Lecz Wyższy Sąd Administracyjny w Nadrenii Północnej – Westfalii uchylił ten zakaz (nie tylko w Meklemburgii – na Pomorzu Zaodrzańskim są jeszcze niezawiśli sędziowie). Nadaremno władze dzielnicy Gelsenkirchen-Zachód zwracały uwagę na wydawałoby się oczywisty fakt, że „Lenin jest synonimem gwałtu, ucisku, terroru i cierpień człowieka”. Bajania faszystów! Wodza Die MLPD, Gabi Fechtner, widzi w Leninie „sprawdzonego w historii świata prekursora walki o wolność i demokrację dla mas”.

Pomnik Lenina to kolejny dowód na budowę realnego socjalizmu w Niemczech po zjednoczeniu. Poza pielgrzymami z Chińskiej Republiki Ludowej mało kto pamięta o tym, że w cesarskim rzymskim Trewirze dwa lata temu wzniesiono pomnik Karola Marksa, ojca lewicowych totalitaryzmów (z nazizmem włącznie). Statua przy placu Simeonstifftplatz jest dziełem towarzysza Wu Weishana i „wielkim darem dla wielkiego syna miasta”, jak przekonuje strona miasta Trewir. Wielki, socjalistyczny pomnik dla wielkiego, socjalistycznego kraju!

Nie jest to zresztą jedyny pomnik duchowego sprawcy fizycznej pożogi na świecie. W Chemnitz, do niedawna Karl-Marx-Stadt, straszy przechodniów po dziś dzień ponadnaturalnej wielkości pomnik capo di tutti capi, ikony czerwono-tęczowej międzynarodówki. Jego sprawcą był z kolei rosyjski rzeźbiarz żydowskiego pochodzenia, Lew Kerbel, powszechnie fetowany mistrz sztuki w służbie Stalina, przyjaciel Ericha Honeckera, wielkiego niemieckiego demokraty, zmarłego na emigracji w Chile.

Mieszkańcy Kamienicy Saskiej (tak nazywał się po polsku Chemnitz w czasach czystości języka polskiego) nazywają pomnik po prostu „łeb”. Ten „łeb” to największy na świecie monument głowy, obok głowy Lenina w Ułan-Ude, stolicy Buriacji, na Syberii.

Na odsłonięcie pomnika w roku 1971 przyjechał też do Karl-Marx-Stadt prawnuk Marksa, Robert-Jean Longuet, zmarły w Paryżu adwokat, „bojownik przeciwko kolonializmowi”.

Uroczystość odsłonięcia daru ChRL w Trewirze przypominała jak żywo podobne uroczystości w tzw. „krajach demokracji ludowej”. A więc premiera Nadrenii Palatynatu, Malu Dreyer, polityczka socjalistycznej SPD, stwierdziła przy tej okazji, że „dar z Chin postrzegam jako filar i most partnerstwa”. Nie wszyscy podzielają jej opinię. Na łamach niegdyś konserwatywnego, dziś równie lewicowego jak cała prasa niemiecka dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, znalazłem uwagę, że to nie tyle prezent dla miasta, co dla samych Chińczyków od siebie. Pomnik przeznaczony jest przede wszystkim dla turystów z ChRL, odwiedzających miasto narodzin swego świętego. Do Trewiru przyjeżdża około 50 tysięcy gości z Chin Ludowych, udając się do kamieniczki Marksów, gdzie Karol przyszedł na świat. Ale pecunia non olet! Niemcy o tym dobrze wiedzą. Christian Saehrendt z FAZ zauważa: „rzeźba Wu Weishana w Niemczech to obce ciało, przecież oba kraje nie mają pokrewnych reżimów, jak swego czasu NRD czy Związek Sowiecki”. Czyżby?

Marks made in China to pomnik imponujący. Liczy 5 i pół metra wysokości wraz z cokołem. Stoi obok rzymskiej Porta Nigra, symbolu miasta. Tu mieściła się rezydencja Konstantyna Wielkiego Czy teraz miejsce tej bramy do miasta Augusta Treverorum zajmie jako symbol grodu Karol Marks? Konstantyn i Karol Marks… Pierwszy – przyjął chrześcijaństwo. Ten drugi – postawił sobie za cel jego unicestwienie. Pierwszy przyniósł mieszkańcom ówczesnego cywilizowanego świata wolność przez odkupienie. Drugi milionom niewolę w nieludzkich, totalitarnych systemach, których był patronem. Jeszcze trwają uroczystości.

Podobnie jak w Gelsenkirchen, kamienne truchło duchowego ojca nie tylko komunizmu, ale wszystkich lewicowych dewiacji, z nazizmem włącznie, spowito w czerwone płótno. Do Trewiru na imprezę odsłonięcia pomnika Marksa przybyło ponad 200 gości z niemieckiego świata polityki.

Ale nie tylko: na liście oficjeli widnieje także przewodniczący Komisji UE, Jean-Claude Juncker oraz wiceminister urzędu propagandy Chińskiej Republiki Lodowej, towarzysz Guo Weimin. Jean-Claude Juncker nawet nie poczuł siarczystego policzka, jakim uraczył go gość z Chin w randze wiceministra, zrównany protokolarnie z Junckerem. Och, tak, tak – były, rzecz jasna, protesty, znowu jacyś faszyści chcieli zepsuć demokratom widowisko. Dla jednych pomnik to skandal, dla innych wyraz dziejowej sprawiedliwości. Marks to wielki syn miasta, powtarzają niczym zaklęcie. PEN Club Niemcy był przeciwko; powołując się nieśmiało na brak wolności słowa w ChRL. Ale to też tylko listek figowy.

I nowa, świecka tradycja: w Bazylice Trewirskiej ówczesny przewodniczący Komisji Unii Europejskiej, Jean-Claude Juncker, wygłaszając kazanie, przestrzega przed tym, by obarczać Karola Marksa odpowiedzialnością za zbrodnie komunizmu. Cytat: „Za to, że niektórzy z jego późniejszych uczniów wartości, jakie on sformułował, i słowa, jakich użył do ich opisu, użyli jako broni przeciwko innym, nie można obarczać odpowiedzialnością Karola Marksa”. W religijnym uniesieniu premiera Nadrenii-Palatynatu, Malu Dreyer (SPD), powtarza innymi słowami wypowiedź Junckera wobec tysiąca zaproszonych gości: „nie wolno obarczać go winą za zbrodnie na milionach ludzi, popełnione w XX wieku w jego imieniu”.

Związek Ofiar Komunizmu (były jakie ofiary?), Izba Pamięci Berlin-Hohenschönhausen oraz Towarzystwo na rzecz Zagrożonych Narodów wyrazili protest przeciwko uczczeniu Marksa. Także AfD przeprowadziła marsz milczenia ku czci ofiar komunizmu. Ale co tam faszyści!

Sojusz Marksistowski z udziałem komunistycznej partii Die Linke (ta boi się określenia „komunistyczna” jak diabeł wody święconej) i DKP (Niemiecka Partia Komunistyczna; taka naprawdę istnieje i wspiera m.in. Antifę) zorganizował demonstrację przeciwko kapitalizmowi i wyzyskowi.

Stuttgart, w czerwcu. Setki lewackich „przeciwników rasizmu” (lewicowa „Sueddeutsche Zeitung” określa ich mianem „imprezowiczów”) demolowały sklepy w centrum miasta. Nadburmistrz (prezydent) Stuttgartu, Fritz Kuhn (Zieloni), mówił o tragicznej niedzieli w tym mieście. SZ już wie: „przemoc to pijani faceci”. Naprawdę? Zatrzymani bandyci mają od 16 do 33 lat; to międzynarodówka o niemieckich, chorwackich, irackich, portugalskich i łotewskich paszportach. Podobno są sfrustrowani pandemią. Wielu policjantów rannych. Rewolucja bis?

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Felieton Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” znajduje się na s. 3 lipcowego „Kuriera WNET” numer 73/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogatko: Niemcy kochają dyskusję pod warunkiem, że wyraża się dokładnie tę samą opinię

Redaktor Jan Bogatko o ingerencji zagranicznych mediów w polskie wybory, materiale niemieckiej ARD o ataku polskich władz na „Die Welt” i dzienniku „Fakt”.


Redaktor Jan Bogatko uważa, że niemieckie media zawsze chciały wpływać na wybory w Polsce i nie jest to nic nowego. Na ten przykład gość Krzysztofa Skowrońskiego przytacza wczorajszy materiał zamieszczony przez niemiecki „Tagesschau”, w którym napisano, że Polska krytykuje „manipulatorskie” doniesienia medialne.

Niemcy ubóstwiają dyskusję i kochają dyskusję. Pod jednym warunkiem, że się wyraża dokładnie tę samą opinię i te same poglądy (…) A więc ARD zarzuca, że dokonano ataku na korespondenta „Die Welt”. Podnosi się, że prasa polska przypomniała o tym, jakie straszne rzeczy dzieją się w Polsce, bo prezydent ułaskawia pedofila (…) W Niemczech nikt tego nie zrozumie, bo nie ma tam zagranicznych mediów.

Korespondent podkreśla, że w Niemczech nie dopuszczono do sprzedaży niemieckiej gazety w Kolonii zagranicznemu inwestorowi. Natomiast przekaz gazety „Fakt”, który dotarł do Niemiec, o rzekomym ułaskawieniu pedofila przez prezydenta Dudę, jest podtrzymywany i tylko nieliczni czytelnicy mogli się dowiedzieć o prawdziwym przebiegu tej sprawy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Bogatko: Niemcy są za neutralnością wobec USA i flirtem z Rosją i Chinami. Niemiecką prasę nazywam powolną

Jan Bogatko o prezydencji Niemiec w Unii Europejskiej oraz o niemieckiej prasie i tym, jak opisuje ona kampanię prezydencką w Polsce.


Jan Bogatko przedstawia najnowsze wydarzenie z Niemiec. Nasz sąsiad jako kraj posiadający prezydencję w Unii Europejskiej kieruje się w stronę neutralności tej organizacji międzynarodowej wobec Stanów Zjednoczonych.

Niemcy opowiadają się za neutralnością wobec Stanów Zjednoczonych i flirtem z Rosją i Chinami.

Ponadto w niemieckiej prasie jest głośno o polskich wyborach prezydenckich. Nasi sąsiedzi nie patrzą optymistycznym wzrokiem na ich wynik. Philipp Fritz napisał artykuł w Die Welt na temat tego, że „ostatecznie zawsze wygrywają narodowi konserwatyści”. Nasz korespondent zauważa, że wcześniej dziennikarz ten pisał w duchu bardziej optymistycznym nazywają Andrzeja Dudę „zwycięzcą, który nie jest zwycięzcą”. Niemiecka prasa zauważa, że prezydent Polski zabiega o głosy „wyborców z prawicowego spektrum”, jednak już nie wspomina, że „robi to także Rafał Trzaskowski”.

Bogatko zauważa, że niemiecką prasę ocenia się  w rankingach jako najbardziej wolną na świecie. Jest ona jak mówi, faktycznie powolna, gdyż opisuje ważne wydarzenia z opóźnieniem, czego przykładem jest nie tylko „noc sylwestrowa w Kolonii”. Dzieje się tak zupełnie jakby niemieccy dziennikarze czekali przed publikacjami na „briefing w urzędzie kanclerski między kanclerz a najwybitniejszymi dziennikarzami w kraju”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.