Chmielowska: 11 listopada to dzień, w którym można było wykorzystać swoje historyczne 5 minut

Jadwiga Chmielowska opowiada o odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a także o konferencji zorganizowanej przez Centrum Edukacji Narodowej.

 

 

Dzisiaj jest dzień niepodległości. Razem z nami świętują też Litwini, bo jest to również dzień zakończenia I wojny światowej, czyli czasu, kiedy można było wykorzystać swoje historyczne 5 minut. Polsce, Litwie i krajom bałtyckim udało się zdobyć niepodległość. Ukraina miała dużą szansę, ale niestety społeczeństwo ukraińskie było tak podzielone i zdezorientowane, że nie uzyskało niepodległości – mówi Jadwiga Chmielowska.

Z okazji 11 listopada, odbyła się konferencja Centrum Edukacji Narodowej, na którą zostali zaproszeni Ukraińcy, którzy chcieli współdziałać z Polską w celu przełamywania barier. Przyjechali nie tylko działacze społeczni, ale pojawił się również profesor Kijowskiego Uniwersytetu, kierownik Katedry Komunikacji Społecznej Instytutu Dziennikarstwa, a także profesor Publicznej Akademii Zarządzania przy prezydencie Ukrainy.

Współpraca transgraniczna patriotów i ludzi zaangażowanych w politykę, czyli rozumnego działania dla dobra wspólnego, ponieważ to są środowiska, które chcą przełamać wszystkie tematy tabu. Zaaresztowano na granicy Igora Mazura. Zarzucono mu morderstwo żołnierzy rosyjskich, ponieważ walczył w Donbasie, a nawet brał udział w pierwszej wojnie gruzińskiej. Rozmówca podkreśla, że żołnierz na froncie jest po to, aby strzelać do przeciwnika. Dodaje, że jest to paranoja.

Poruszyliśmy wszystkie władze i środowiska. Paweł Bobołowicz podjął interwencje natychmiast. Dzwoniliśmy do wszystkich naszych przyjaciół. Skutkiem było to, że ambasador Ukrainy wysłał konsula generalnego do pana Mazura, z kolei państwo polskie, mimo że wczoraj była niedziela, skonsultowało się z prokuratorem – zaznacza.

Z inicjatywy ukraińskiej zaproponowano, żeby w odpowiedzi na formułę Steinmeiera, zrobić formułę Mazura. Dokładna treść tego oświadczenia zostanie umieszczona na naszym portalu.

M.N.

Polacy to nasi bracia i siostry. Pierwsi uznali naszą niepodległość. Wystąpili w naszej obronie podczas napaści Rosji

17 września, w 80. rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę, pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie wiązanki kwiatów w barwach narodowych złożyła delegacja Polaków i Ukraińców.

Jadwiga Chmielowska

Wiązankę niebiesko-żółtych kwiatów złożył kpt. Armii Ukrainy Aleksander Uszyński, a ja – biało-czerwonych. W delegacji uczestniczyli również Mariusz Patey, Anatol Kalinowski, Witold Dobrowolski, Michał Orzechowski oraz Rajmund Klonowski z Wilna.

Kpt. Aleksander Uszyński był członkiem Ukraińskiej Grupy Helsińskiej w 1988 r., jednym z najbliższych współpracowników Lewka Łukianienki. Aresztowany w 1988 r., uniknął łagru dzięki temu, że w Związku Sowieckim ruszyła już pełną parą pierestrojka.

Fot. M. Ostrowski (ze zbiorów A. Uszyńskiego)

18 września kpt. Uszyński był gościem Poranka WNET. Wspominał między innymi bitwę o lotnisko w Doniecku. – Bitwa rozpoczęła się 25 maja 2014 roku, a 28 maja, w jednym z pierwszych bojów, ja dostałem się do rosyjskiej niewoli. Wzięli mnie rosyjscy zakonspirowani wojacy, którzy kierowali separatystami z DNR. Walki trwały kilka miesięcy. 20 stycznia 2015 roku Rosjanie wysadzili budynki i zaginęło ok. 80 żołnierzy ukraińskich. Wyszedłem z niewoli w styczniu 2016 r.

Na pytanie redaktora Skowrońskiego: – Co się zmieniło po wyborze nowego prezydenta?, gość Poranka WNET odpowiedział: – Nic się specjalnie nie zmieniło. Zełenski nie jest doświadczonym politykiem. Wymieniono jeńców, ale do list wymienianych włączono marynarzy z zagarniętych statków. Trybunał międzynarodowy nakazał zwrot 3 statków i uwolnienie 24 marynarzy. Tak więc zwolniono 24 marynarzy, którzy i tak, zgodnie z prawem morskim, powinni być uwolnieni, a nie wrócili do domu zakładnicy i jeńcy wojenni, przetrzymywani w Doniecku i Rosji.

Rosjanie zabrali swoich i zdrajców Ukraińców, którzy walczyli po rosyjskiej stronie. Nam oddali ludzi, którzy nie byli w ewidencji FSB – służb specjalnych Rosji. Reszta, czyli wielu ukraińskich patriotów, dalej jest przetrzymywana, nawet w prowizorycznych więzieniach w piwnicach Doniecka.

Zapytałam naszego gościa o nastroje antypolskie, o których trąbią u nas niektóre środowiska. – W Polsce nie da się zrobić partii prorosyjskiej, ale teraz propaganda – moim zdaniem moskiewska – chce doprowadzić do utworzenia partii antyukraińskiej. – Jakie są nastroje Ukraińców-banderowców w stosunku do Polski? Czy z ich strony zagraża jakieś niebezpieczeństwo?

Aleksander Uszyński stwierdził: – U nas obecnie banderowcami nazywa się bohaterów, którzy walczyli z Sowietami. Nie widzimy żadnego niebezpieczeństwa problemów czy konfliktów z Polakami. Polacy to nasi bracia i siostry. Oni pierwsi podali nam rękę. Uznali niepodległość. Jako pierwsi wystąpili w naszej obronie podczas napaści Rosji.

Wiele czasu spędziliśmy na dyskusjach, jak sprawić, aby nasze narody poprzez edukację mogły się przeciwstawić rosyjskiej propagandzie. Zdajemy sobie sprawę, jakie zagrożenie dla świata stanowi rosyjsko-chiński imperializm. Marzenie Lenina o niesieniu komunizmu na cały kontynent i panowaniu nad światem jest nadal żywe. Narodom kochającym wolność pozostaje się jednoczyć, by zachować niepodległość swoich państw.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Polacy pierwsi podali nam rękę” można przeczytać na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Polacy pierwsi podali nam rękę” na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie uda się Kazimierzowi Kutzowi i RAŚ-owcom wmówić Ślązakom, że są ulegli, ślamazarni, a nawet dupowaci (okr. Kutza)

Polacy są narodem niebezpiecznym, bo nie niewolniczym jak Rosjanie i nie stadnym jak Niemcy. Dlatego – jako indywidualiści – jesteśmy tak niewygodni dla współczesnego neokomunizmu ogarniającego świat.

Jadwiga Chmielowska

Powstanie wywarło bardzo duży oddźwięk za granicą. Opinia publiczna wielu krajów zdała sobie sprawę z tego, że Polacy pragną przyłączenia swojej ziemi śląskiej do odzyskującej niepodległość Polski.

Pod naciskiem międzynarodowym Niemcy zmuszeni byli do wielu ustępstw. Wycofali z Górnego Śląska znienawidzony i okrutny Grenzschutz. Polacy też wyciągnęli wnioski z powstania. Zdecydowano, że następne musi być lepiej przygotowane. Zdawano sobie sprawę z tego, że jedynie dzięki walce można osiągnąć sukces.

J. Ludyga-Laskowski tak opisuje nastroje zaraz po upadku powstania: „Ludziom patrzącym na wypadki śląskie z daleka zdawało się, iż wobec nieudania się pierwszego powstania, które pochłonęło masę ofiar, i wobec terroru wywieranego przez Niemców na powstańcach, myśl walki zbrojnej straciła na Górnym Śląsku na zawsze wszelki grunt pod nogami. Lecz ci, którzy myśleli w ten sposób, nie liczyli się z jednym – z wytrwałością Ślązaków”. Nie uda się Kazimierzowi Kutzowi i RAŚ-owcom wmówić Ślązakom, że są ulegli, ślamazarni, a nawet dupowaci (określenie Kutza) i nie mają cech buntowniczych, przywódczych; że to Polacy z innych części Polski wzniecili powstanie.

Zakłamywanie historii, wymazywanie jej z programów szkolnych ma na celu likwidację narodu. Bo naród pozbawiony dumy ze swojej tradycji, historii i kultury – ginie. Ostatnio nowomowa współczesnych kosmopolitów hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” nazywa faszystowskim. Polacy są narodem niebezpiecznym, bo nie niewolniczym jak Rosjanie i nie stadnym jak Niemcy. Dlatego – jako indywidualiści i ci, którzy potrafią walczyć o godność i idee – jesteśmy tak niewygodni dla współczesnego neokomunizmu ogarniającego świat. (…)

Walki trwały do 23 sierpnia 1919 r., lecz w obliczu znacznej przewagi Niemców i braku sprawnej koordynacji działań insurgentów, Alfons Zgrzebniok musiał 26 sierpnia wydać rozkaz zakończenia działań bojowych. W odpowiedzi na wysłaną do Koalicji polską notę dyplomatyczną z prośbą o interwencję, Rada Ambasadorów postanowiła skierować na Górny Śląsk Komisję Sojuszniczą. Jej zadaniem była mediacja w sprawie zaprzestania walk zbrojnych oraz „przygotowanie Górnego Śląska do wkroczenia wojsk sojuszniczych, które miały czuwać nad przeprowadzeniem plebiscytu”. W skład Komisji Sojuszniczej dla Górnego Śląska, która 24 sierpnia 1919 r. przybyła na Śląsk, wchodzili: gen. Charles Joseph Dupont, płk. Anson Conger Goodyear z armii amerykańskiej, ppłk Titbury z armii angielskiej, mjr Vaccary z armii włoskiej oraz kpt. Poupart z armii francuskiej.

Od chwili pojawienia się Komisji na Śląsku ustały bestialskie i w zasadzie jawne mordy Polaków, nawet w biały dzień, na ulicach. W więzieniach Niemcy nadal katowali i mordowali bezbronnych powstańców i osoby podejrzane o pomoc Polakom w przygotowaniu powstania. Komisja objeżdżała przepełnione więzienia i Niemcy musieli się hamować.

(…) Niemcy wykorzystywali rozgoryczenie powstańców. Zaczęły padać propozycje autonomii dla Górnego Śląska, czyli odgrzano stare pomysły z końca XIX w., które pochodziły ze środowisk niemieckich fabrykantów i pruskich junkrów, przerażonych socjalizmem, rozwijającym się szybko w Niemczech. „Nadsyłali oni do obozów uchodźców różnych płatnych agitatorów i renegatów (wspomnieć chociażby takiego Pronobisa Alojzego, późniejszego przywódcę autonomistów Górnego Śląska), celem powiększenia niezadowolenia i szczucia na Polskę” – relacjonuje w swojej książce Jan Ludyga-Laskowski z Bytomia.

Propaganda niemiecka próbowała zrobić z powstańców bandytów. Nawet poważne dzienniki podawały szokujące wiadomości o tym, jakoby powstańcy okrutnie znęcali się nad jeńcami wziętymi do niewoli. „Pod nagłówkiem: »Polnische Greuelteten« podały następującą wiadomość: »Z rybnickiego obwodu, objętego powstaniem, dochodzą nas wiadomości o zwierzęcych zbrodniach polskich. Piszą nam: Powstańcy nie zadowalają się samem rozstrzelaniem żołnierzy Grenzschutzu, lecz pastwili się nad zwłokami i objawiali nad niemi swą wściekłość. Wziętych żołnierzy do niewoli, żywcem krzyżowano i ciężko okaleczono«. Cała powyższa wiadomość nie zawierała ani słowa prawdy. Po przybyciu na Górny Śląsk komisji Ententy, landrat rybnicki (starosta) wiadomość tę musiał odwołać”. Przykład ten podaje Jerzy Grzegorzek w swojej książce Pierwsze Powstanie Śląskie 1919 r. (…)

Członkowie Komisji Sojuszniczej zbierali relacje świadków, dokumentację fotograficzną i medyczną – dowody bestialstwa Niemców. Jeździli osobiście w teren i sami na własne oczy przekonywali się o tym, jak okrutnie postępowali Niemcy i jak potwornie kłamali w swoich przekazach medialnych. Tak więc manipulacja w mediach nie jest zjawiskiem ostatnich lat. (…)

Lata 1918–1921 to czas, w którym jedni oddawali życie, przelewali krew, harowali, oddawali swe majątki dla Ojczyzny, a inni czekali, aż mocarstwa coś Polsce dadzą, aż skapnie z pańskiego stołu jałmużna dla Polski – jak powiedział Władysław Bartoszewski – „brzydkiej panny bez posagu”.

Historia przyznała rację bohaterom, ale co z tego, jeśli teraz jest ona zakłamywana. Wkład towarzyszy broni Piłsudskiego w pomoc Ślązakom w wyzwoleniu Śląska jest zamilczany. Faworyzuje się tych, którzy dołożyli wszelkich starań, by Śląsk nie walczył. Nie mówi się o Ślązakach, bohaterach. Nie mają swoich ulic ci, którzy polegli w walce – oddali swe życie za powrót Śląska do Polski.

(…) 23 sierpnia 1919 r. w Warszawie przy ul. Wspólnej 35 rozpoczął działalność Komitet Zjednoczenia Śląska z Rzeczpospolitą Polską oraz, nieco później, Komitet Obrony Śląska. Podobne komitety powstawały w wielu miastach Polski. Cały kraj był pod wielkim wrażeniem determinacji Ślązaków. W Warszawie 29.08.1919 r. odbyły się cztery manifestacje poparcia dla Ślązaków, w których wzięło udział kilkaset tysięcy osób. Ta największa, na placu Teatralnym, zgromadziła ok.100 tys. osób. Ślązacy poczuli wielkie wsparcie całego narodu polskiego. O tym podręczniki do historii milczą. Nie uczy się tego młodzież na zajęciach edukacji regionalnej. Ślązacy nie znają swej historii. Ruch Autonomii Śląska na tym bazuje.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Następstwa I powstania śląskiego” można przeczytać na s. 4 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Następstwa I powstania śląskiego” na s. 4 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Inwestowanie w ludzi się opłaca. Ta wiara poprowadziła nas do małego, ale jednak cudu gospodarczego ostatnich 4 lat

Przestrogi związane z upadkiem małych i średnich przedsiębiorstw po podwyższeniu płacy minimalnej to syreni śpiew tych, którzy myślą, że Polska może tylko być zapleczem taniej siły roboczej w Europie.

Jadwiga Chmielowska, Mateusz Morawiecki

Ludzie związani z PO, jak np. Jerzy Buzek, niszczyli nawet nowe, wydajne kopalnie. Czy Pański rząd będzie przeciwdziałał importowi węgla z Rosji i dążył do zwiększenia wydobycia naszego?

Można powiedzieć, że konieczność importu rosyjskiego węgla to jest pułapka, którą zastawili na nas politycy niezdolni do odpowiedzialnej restrukturyzacji polskiego górnictwa. Kiedy dziś słyszę hasła naszych konkurentów politycznych o planach całkowitej likwidacji węgla w polskim miksie energetycznym w perspektywie 10–15 lat, to zadaję sobie pytanie, co ma być paliwem dla polskiej gospodarki po takim wstrząsie. Drewno? Słońce, wiatr? Bądźmy poważni. My rozpatrujemy ten problem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski.

Trzeba jasno powiedzieć: to nie rząd, lecz prywatne spółki importują węgiel z Rosji. Ale to na barkach rządu spoczywa odpowiedzialność za rozwiązanie tej sytuacji i my tej odpowiedzialności nie unikamy.

Odpowiedzią jest oczywiście konsekwentna i sprawiedliwa transformacja energetyczna, a więc strategia rozpisana na dekady. To strategia, która zabezpiecza interesy Polski i Śląska, i o którą z takim trudem walczyliśmy na forum europejskim. Realizacja tego planu pozwoli nam z jednej strony na ograniczenie importu węgla, z drugiej – na efektywne wykorzystanie rodzimych zasobów surowca, z trzeciej wreszcie – na włączanie w coraz większym stopniu do miksu energetycznego odnawialnych źródeł energii, w tym farm wiatrowych na morzu. Gwałtowne odejście od węgla wydaje się pewnie najprostszym rozwiązaniem, ale jest to też rozwiązanie najgorsze. Dlatego w naszej strategii zapisaliśmy, że do 2030 roku ok. 60% energii w Polsce będzie pochodzić z węgla. Strategia transformacyjna, jaką przyjęliśmy, jest zdecydowanie trudniejsza, ale nie ma innej drogi do zabezpieczenia interesów polskiej gospodarki i polskich pracowników. Przymierzamy się też do implementacji w Polsce energetyki jądrowej.

Kopalnia „Krupiński” została zamknięta pomimo olbrzymich pokładów węgla koksującego, który nie wchodzi w pakiet klimatyczny, nie jest objęty limitami wydobycia. Zapewne Pan wie, że przy notyfikacji pomocy publicznej w celu likwidacji mocy wydobywczych przemysłu węglowego w Polsce, nie poinformowano KE, że KWK „Krupiński” posiada bardzo bogate złoża węgla koksującego o wartości przeszło 40 mld zł, węgla, który podlega ochronie prawnej ze względu na jego umieszczenie na liście minerałów strategicznych UE?

To dla mnie wręcz niewyobrażalne, w jaki sposób można zmarnować taki potencjał. Ale faktem jest, że w latach 2007–2015, a więc w czasie rządów naszych poprzedników, kopalnia „Krupiński” przyniosła aż 8,2 mld zł strat.

Wobec takiej zapaści byliśmy niemal bezradni, a jednak dziś mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że dzięki naszej pracy dla „Krupińskiego” pojawiło się światełko w tunelu. Już teraz nakładem 50 mln zł stare budynki przechodzą proces modernizacji, a obok nich powstają nowe hale produkcyjne. Niebawem w Suszcu, gdzie zlokalizowana jest KWK „Krupiński”, ruszy produkcja maszyn dla przemysłu górniczego. Plany uwzględniają również powstanie fabryki ogniw wodorowych stosowanych w elektromobilności, a produkty uboczne procesu koksowniczego będą przetwarzane na włókna węglowe. To zapowiedź odrodzenia kopalni w Suszcu i pewien wzór modernizacyjny dla całego Śląska. (…)

Czy Polska będzie się angażować w Jedwabny Szlak w związku z zarzutami w stosunku do Chin wykorzystywania technologii do inwigilowania przestrzeni gospodarczej oraz państw i obywateli? Niebezpieczne jest też uzależnienie gospodarki polskiej od chińskich inwestycji, co już widzimy w innych państwach.

Ostrożność jest tutaj potrzebna, ale przejście obok szans, jakie stwarza współpraca z Chinami, byłoby niewskazane. Nowy Jedwabny Szlak to ogromne przedsięwzięcie i musimy zadbać, by jego realizacja stała się korzystna również dla Polski. Na szlaku handlowym łączącym Chiny i Europę Polska jest pierwszym przystankiem dla chińskiego kapitału i towarów zmierzających do Unii Europejskiej oraz ostatnim w drodze powrotnej. To niepowtarzalna szansa dla Polski na rozwój, zarówno logistyczny, jak i gospodarczy. Już dziś rozwijamy sieć zagranicznych biur handlowych w Chinach, które pomagają naszym eksporterom czynić pierwsze kroki na chińskim rynku. To solidny fundament pod przyszłą współpracę. Ale też stawiamy sprawę jasno naszym chińskim partnerom: musimy zasypywać deficyt handlowy z waszym krajem, bo ten brak nierównowagi ma czasami charakter dyskryminacyjny. Zobaczymy, jaka będzie reakcja. Jednocześnie też bierzemy pod uwagę geopolityczny wymiar tej współpracy i partnerstwo z USA. (…)

Czy tak wysokie podniesienie płacy minimalnej nie spowoduje upadku małych i średnich przedsiębiorstw?

Na tak postawione pytanie mógłbym sam odpowiedzieć pytaniem: a czy wprowadzenie programu 500+ spowodowało katastrofę finansów publicznych, jak wieszczyli nasi konkurenci? Albo, czy wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę pracy, co przywróciło godność tysiącom pracowników, doprowadziło do upadku firm, jak straszono?

Te apokaliptyczne przestrogi związane z upadkiem małych i średnich przedsiębiorstw po podwyższeniu płacy minimalnej, to syreni śpiew tych, którzy myślą, że Polskę stać tylko na to, żeby być zapleczem taniej siły roboczej w Europie.

Jeśli dziś zapytać przedsiębiorców o ich największe bolączki, to od razu usłyszymy, że jedną z nich jest niewystarczająca liczba dostępnych na rynku wykwalifikowanych pracowników. Gdzie się podziali? Znaczna część z nich wyemigrowała kilka lat temu za granicę, gdzie firmy za ich umiejętności mogły zapłacić godne pieniądze. Ten prawdziwy drenaż talentów wynikał wprost z dogmatycznego przekonania neoliberałów, że rozwój polskiej gospodarki ma być oparty na taniej sile roboczej. Dziś już dobrze wiemy, że to ścieżka, która prowadzi donikąd, dlatego proponujemy rozwiązania, które wspierają i firmy, i pracowników. By zrozumieć prorozwojowy charakter tych zmian, trzeba je rozpatrywać jako pakiet, a więc łącznie.

Z jednej więc strony mamy niższy ZUS dla przedsiębiorców, objęcie większej grupy przedsiębiorców podatkiem CIT obniżonym do poziomu 9%, a także poszerzenie grupy przedsiębiorców, którzy mogą skorzystać z ryczałtowego rozliczenia podatku PIT. Do tego wszystkiego należy jeszcze doliczyć ponad 1 mld zł na bezpośrednie wsparcie dla przedsiębiorców chcących się rozwijać w obszarze innowacyjności. To wszystko składa się na Pakiet dla przedsiębiorców, który miałem przyjemność ogłosić i podpisać niedawno w Katowicach. I dopiero na tym tle można przyjrzeć się wzrostowi płacy minimalnej jako elementowi komplementarnemu wobec Pakietu dla przedsiębiorców jako dopełnieniu wielkiego planu dla Polski.

A ten plan to nic innego jak zbudowanie polskiego państwa dobrobytu. To państwo, w którym dynamicznie rozwijających się przedsiębiorców po prostu stać na płacenie wysokich pensji dobrze wykwalifikowanym, kompetentnym i coraz bardziej produktywnym pracownikom.

Jeśli miałbym wskazać jeden główny motyw naszego sukcesu gospodarczego, to jest nim wiara w to, że inwestowanie w ludzi się opłaca. I ta wiara poprowadziła nas do małego, ale jednak cudu gospodarczego ostatnich 4 lat.

Czy obniżenie podatku PIT i CIT nie spowoduje zmniejszenia dochodów samorządów?

Myślę, że wystarczy odwołać się do liczb. W roku 2019 do kas samorządów trafi blisko 26 mld zł dochodów własnych więcej w porównaniu do roku 2015, z czego blisko 20 mld będzie pochodzić ze zwiększonych wpływów z PIT i CIT. To oznacza wzrost dochodów samorządowych o ok. 46% z podatku PIT i o 35% z podatku CIT. Nigdy w ciągu 30 lat nie było takich wzrostów przychodów dla samorządów. Proszę zauważyć, że to wszystko dzieje się w sytuacji, w której CIT dla małych i średnich przedsiębiorców już od dawna mamy obniżony z poziomu 19 do 9%. Skąd więc tak wysoki wzrost wpływów samorządów z podatków? Nikogo chyba nie zaskoczę, ale to właśnie efekt naszych działań uszczelniających, które są absolutnym fundamentem naszej polityki gospodarczej.

Udowodniliśmy, że efektywna polityka fiskalna nie ma nic wspólnego ze zwiększaniem obciążeń podatkowych. Kiedy wszyscy płacą podatki uczciwie, nie muszą być one wysokie.

A dobra koniunktura gospodarcza i konsekwentny wzrost płac będą przekładać się w kolejnych latach nawet przy niższych podatkach na wzrost dochodów samorządów. Zatem obalamy kolejny mit podnoszony przez naszych przeciwników, bo wspieramy samorządy jak nikt inny.

Cały wywiad Jadwigi Chmielowskiej z premierem Mateuszem Morawieckim pt. „Inwestujemy w ludzi dla Polski” można przeczytać na s. 1 i 2 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jadwigi Chmielowskiej z premierem Mateuszem Morawieckim pt. „Inwestujemy w ludzi dla Polski” na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie można oceniać kandydatów po wyglądzie i słowach, a jedynie po czynach. To, kogo wybierzemy, świadczy też o nas

Pamiętajmy, idąc do urn wyborczych, by nie wybierać partii, które walczą z Kościołem, gdyż on gwarantuje wolność i godność ludzką. Walka z Bogiem jest chęcią całkowitego zniewolenia człowieka.

Jadwiga Chmielowska

W październiku mamy wybory parlamentarne. Warto zastanowić się, na kogo głosujemy. Wybieramy przecież nie tylko partię, ale i konkretnego posła. Są lepsi i gorsi kandydaci na tej samej liście, bardziej pracowici lub wręcz leniwi. Pamiętajmy, że właściwe znaczenie słowa ‘polityka’ to jest ‘roztropne działanie dla dobra wspólnego’. Nie można oceniać kandydatów po wyglądzie i słowach, a jedynie po czynach. To, kogo wybierzemy, świadczy też o nas. Wielu warszawiaków i gdańszczan zwyczajnie się wstydzi. Wybory parlamentarne są o wiele ważniejsze, bo dotyczą nas wszystkich.

Pamiętajmy, że to głównie dzięki Kościołowi Polska przetrwała lata komunizmu. Modlimy się o beatyfikację kardynała Prymasa Wyszyńskiego i jego sekretarza abpa Baraniaka, aresztowanych 25 września 66 lat temu. Nie złamano ich, nie wyrzekli się wiary i polskości.

Teraz świat czeka nowe wyzwanie. Niektórzy uważają, że większe niż zimna wojna po 1945 r. Błędy polityków sprawiły, że niemal cały świat przyczynił się do budowy potęgi Chin i Rosji. Wymyślono bowiem, że jeśli pozwolimy bogacić się Chińczykom i Rosjanom, przestaną być komunistami. Ci geniusze nie czytali Marksa! Wierzyli, że otwarty rynek spowoduje zwycięstwo demokracji i prawa na całym świecie.

A przecież komunizm to nie znaczy jedynie bieda, to system, który stara się wszystko kontrolować. „Rok 1984″ Orwella powinien być lekturą obowiązkową. Narody muszą podjąć podstawową decyzję – czy chcą być niewolnikami, czy ludźmi wolnymi!

Tworzą się dwa obozy: chińsko-rosyjski i wolnego świata, skupiony wokół USA. W Waszyngtonie następuje teraz weryfikacja sojuszników. Podstawą oceny jest stosunek do Chin: czy zamierzają z nimi współpracować, czy też nie. To samo dotyczy Rosji i Iranu, czyli sojuszników tego bloku. Martwi mnie pomysł, by idea Międzymorza łączyła się z chińskim jedwabnym szlakiem, czyli „jednym pasem, jedną drogą”.

Od 2007 roku ostrzegam, że wojna się rozpoczęła od cyberataku rosyjskiego na Estonię. Niektórzy nazywają obecną formę wojen „hybrydową” To jest prawda, bo obecna broń różni się od poprzednich. Teraz są to przede wszystkim ekonomia, massmedia i informatyka, pozwalające nie tylko kontrolować człowieka, ale i wpływać na jego decyzje.

Większość wojskowych ekspertów myślała, że starcie z Chinami rozegra się na ziemi, morzu, w powietrzu lub kosmosie. Nie przewidzieli konfrontacji w cyberprzestrzeni. Nie rozumieli potęgi internetu, który może umożliwić podporządkowanie całego świata.

Zmartwił mnie wywiad red. Sakiewicza z ambasadorem Chin, opublikowany w 70 rocznicę powstania Komunistycznej Partii Chin. Chwaliła się nim ambasada na swoim portalu. Dziwi mnie postawa „Gazety Polskiej”, zwłaszcza, że 17 września br. po koncercie rozmawiałam z red. Sakiewiczem o publikacji reklam Huawei na łamach GP i GPC. Tłumaczył mi, że za GPC odpowiada nie on, a „Srebrna”. „Gazeta Polska” jest bardzo opiniotwórcza w środowiskach patriotycznych. Obawiam się, że w Polsce mało kto zna się na Chinach, krążą mity i wielu ma złudzenia. Dlatego w „Kurierze WNET” staram się publikować teksty światowej sławy ekspertów w tej dziedzinie. Przekonują mnie też Chińczycy z Hongkongu, którzy od wielu miesięcy walczą o zachowanie demokracji i wolności w tej enklawie. Pamiętam też masakrę na Placu Niebiańskiego Spokoju. Protestujących studentów popierali pekińscy robotnicy. Wtedy, w kwietniu 1989 r., żądano rozpoczęcia reform politycznych, demokratyzacji życia publicznego i rozprawy z korupcją. Sondaże wskazywały, że protesty popiera 75% mieszkańców Pekinu.

Pamiętajmy, idąc do urn wyborczych, by nie wybierać partii, które walczą z Kościołem, gdyż on gwarantuje wolność i godność ludzką. Stosunki międzyludzkie reguluje Dekalog. Walka komunistów i systemów totalitarnych z Bogiem jest chęcią całkowitego zniewolenia człowieka.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

I powstanie śląskie: Biją się za sprawę, która nam wszystkim jest droga. I nie na próżno, bo Niemcy stawiają słaby opór

Powołana pod naciskiem międzynarodowej opinii komisja niemiecka ustaliła łączną liczbę 2500 poległych, rozstrzelanych i powieszonych Polaków. Cztery razy więcej Niemcy zamordowali w wyniku represji.

Jadwiga Chmielowska

W raporcie z 18 VIII 1919 r. płk Kazimierz Łukoski „Orlicz”, dowódca 6 Pułku Strzelców Polskich, tak meldował: „O godz. 3:30 rano Niemcy zostali zaatakowani przez Polaków-Górnoślązaków, którzy byli uzbrojeni w granaty ręczne, rewolwery i własnoręcznie robione bomby. (…) Grupa Polaków-Górnoślązaków w liczbie ok. 300 przekroczyła granicę celem ściągnięcia pomocy. Nie można ich powstrzymać, mimo starań z naszej strony. Tak wielką jest u nich chęć walki. (…) Biją się w tej chwili za sprawę, która nam wszystkim z różnych względów jest tak droga. Dotychczas wszystko wskazuje na to, że na próżno się nie biją, bo jednostki niemieckie stawiają słaby opór powstańcom. (Powstańcy donoszą mi, że niektóre jednostki niemieckie, obwarowane w koszarach czy domach, nie chcą poddać się powstańcom tylko z tego powodu, ponieważ boją się zasłużonej zemsty Polaków; natomiast jednostki te gotowe poddać się, gdyby przed nimi stanęły jednostki armii regularnej). Oprócz tego powstańcy donoszą, że urzędnicy niemieckiej kolei żelaznej, mimo iż są to w przeważnej części Niemcy, sympatyzują z powstańcami i przez bierne wykonywanie rozkazów niemieckich opóźniają przesyłki transportów wojska niemieckiego zdążającego na teren walki”.

Premier Ignacy Paderewski (18.11.19 – 27.11.19), związany z NRL, w odezwie rządu polskiego przypisał wybuch powstania komunistom.

Tak też pisała w tym czasie niemiecka prasa burżuazyjna, która nie chciała międzynarodowej opinii publicznej podawać informacji o istnieniu wielkich problemów narodowościowych na Śląsku. Dopiero w drugiej fazie powstania przyznano w Warszawie, że powstaniem kieruje POW G.Śl., nie tylko znana, ale i całkowicie podporządkowana przecież obozowi narodowemu w Poznaniu (NRL). „Ludność górnośląska, prowokowana przez wystąpienia spartakowców oraz prześladowana ze strony władz i wojsk niemieckich, straciła cierpliwość” – tak po przeredagowaniu zapisano w komunikacie rządu polskiego. Nie można się temu dziwić, wszak endecja była przeciwna nie tylko strajkom, ale nawet także powstaniu wielkopolskiemu. Politycy ci chcieli czekać na decyzję mocarstw. Dziwne wydaje się takie postępowanie, bo przecież zarówno Paderewski, jak i głównie Korfanty dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że to lud śląski, a nie komuniści wywołają powstanie.

Przede wszystkim rozpoczęcie powstania w kwietniu, tak jak chciało POW, dawało największe szanse na sukces. „Wybuch powstania przed 7 maja 1919 r. – terminem przedstawienia pierwszej wersji traktatu pokojowego Niemcom, przewidującego wcielenie Górnego Śląska do Polski – rokował jeszcze szanse na sukces, ponieważ byłby stworzeniem faktu dokonanego, zgodnego jednak w zasadzie z intencjami Ententy. Tak się jednak nie stało.

Całkowitą pod tym względem odpowiedzialność ponoszą tu Komisariat NRL – przypomnijmy, że organ ten był również przeciwny wybuchowi powstania wielkopolskiego – oraz rząd polski.

Wspólnym motywem niechęci obu organów do idei ruchu zbrojnego na zachodzie była źle pojęta lojalność w stosunku do przyszłych decyzji konferencji pokojowej oraz obawa przed zradykalizowania się ruchu zbrojnego” – ocenia Franciszek Hawranek w komentarzu do książki Jana Ludygi-Laskowskiego Zarys historii trzech powstań śląskich 1919,1920,1921.

Niestety powiązanie śląskiej POW z Naczelną Radą Ludową w Poznaniu zamiast stworzenia własnego centrum politycznego i ściślejszych kontaktów, zwłaszcza politycznych, z dowództwem POW w innych regionach Polski – zemściło się. Ślepe posłuszeństwo Naczelnej Radzie Ludowej, a szczególnie Korfantemu, którego traktowano jak „niepodważalny autorytet i decydującą instancję”, nie sprzyjało podejmowaniu samodzielnych i słusznych decyzji. Zaprzepaszczono szanse na zwycięstwo.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wokół I powstania śląskiego” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wokół I powstania śląskiego” na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jeśli zostanie utrwalony promowany przez gender styl życia, dramaty i cierpienia będą większe niż po wojnie atomowej

We współczesnym ataku na chrześcijańską moralność, na dotychczasowe struktury i formy życia jest coś szatańskiego, ponieważ wszystkie jego przejawy da się utożsamić z atakiem na Boga i Dekalog.

Jadwiga Chmielowska
Czesław Ryszka

Kto z Bogiem, a kto z diabłem – to tytuł ostatniej Pana książki. (…) Pisze Pan w niej, że walka z Kościołem katolickim, czy szerzej z chrześcijaństwem, toczy się w sposób szczególny w Unii Europejskiej. Że Bruksela narzuca agresywną politykę dechrystianizacji i demoralizacji każdemu z krajów członkowskich. Dlaczego tak się dzieje?

Kardynał Robert Sarah z Watykanu, mówiąc o dzisiejszej Europie, stwierdził wprost, że Zachód umiera. „Nie rodzą się dzieci. Bóg i Jego Prawo zostało zepchnięte na margines, następuje inwazja innych kultur”. Współczesna zlaicyzowana Europa – jak uważa kard. Sarah – nie ma żadnego spoiwa, żadnej myśli przewodniej, która nakazywałaby bronić jej przed nadciągającymi zewsząd zagrożeniami. Zniewieściałe społeczeństwa, rozkładane od środka przez ideologię gender, nie są w stanie obronić świata wartości. Europa, wyrzekając się Chrystusa, oddając rządy lewakom i ateistom, spowodowała duchową pustkę, która musi być czymś wypełniona. Kardynał ostrzega: „Jeśli chrześcijanie nie przebudzą się, islam opanuje wszystko”.

To, że tak się dzieje, to w dużej mierze nasza wina. Przecież większość elit w Europie to ochrzczeni chrześcijanie. Wielu z nich ma jednak wypaczony obraz Kościoła. Np. patrzą na Kościół socjologicznie. Traktują go jak jakieś stowarzyszenie, związek, ugrupowanie, pomijając wewnętrzną istotę Kościoła, jego rzeczywistość mistyczną, nadprzyrodzoną.

Dla innych Kościół to element folkloru, zbiór swoistych obyczajów i zwyczajów świątecznych. Nawet chrzty czy śluby są przez niektórych rozumiane w ten sposób, a nie jako zjawiska sakramentalne, kościelne. Dla nich Kościół to twór ludzki. Ponadto pod wpływem liberalizmu szerzy się mniemanie, że Kościół to sfera indywidualna, prywatna poszczególnych ludzi, niejako hobby.

Stąd przekonanie, że i do jego doktryny można podejść indywidualnie. Taki ktoś, uznający się za katolika, potrafi powiedzieć z rozbrajającą ignorancją: a mnie się wydaje, że czyśćca nie ma. Często też przynależność do Kościoła traktowana bywa jako swoista ubezpieczalnia duchowa, na zasadzie: a co mi szkodzi, a nuż coś w tym jest. Ale są i tacy, dla których Kościół katolicki to śmiertelny wróg.

Skąd jednak taka walka z rodziną, z wartościami uznawanymi od zarania ludzkości, podanymi w Dekalogu?

Prof. Plinio Correa de Oliveira w książce Rewolucja i kontrrewolucja opisał kolejne fazy walki z Kościołem w ciągu ostatnich stuleci.

Pierwszą rewolucją był protestantyzm, który uderzył w porządek religijny, drugą – rewolucja francuska, która zburzyła porządek społeczno-polityczny, trzecią – komunizm, walczący z porządkiem ekonomicznym. Obecny, czwarty etap rewolucji godzi w porządek moralny oparty na rodzinie.

Różnej maści socjaliści, liberałowie, masoni, ruchy feministyczne czy gejowskie walczą dziś usilnie na wszystkie sposoby z małżeństwem złożonym z ojca-mężczyzny oraz matki-kobiety. Neguje się przyrodzoną płeć i godność człowieka, propaguje aborcję, sztuczną prokreację, legalizuje związki osób tej samej płci. Najnowszym, zmasowanym atakiem na przyrodzoną tożsamość człowieka jako mężczyzny i kobiety stała się ideologia gender, głosząca m.in. wielość płci i dowolność jej wyboru.

Nieżyjąca już siostra Łucja, wizjonerka z Fatimy, zapytana kiedyś, czy wie, w jaki sposób Bóg ukarze świat za moralny upadek, odpowiedziała: „Karą dla upadłej ludzkości za jej własne grzechy będą cierpienia i nieszczęścia. Ludzkość, odrzucając Boga i zwracając się ku grzechowi, sama ściąga na siebie nieszczęście i cierpienie. Karą będzie zatem owoc jej własnego grzechu. I dopiero na samym dnie rozpaczy ludzie uświadomią sobie, że tylko poprzez podporządkowanie się dziesięciu przykazaniom i oparciu na żarliwej wierze i miłości bliźniego – człowiek może na tej ziemi osiągnąć szczęście”.

Co pozostanie po zniszczeniu rodziny? Jakież większe nieszczęście może spotkać dziecko, które zamiast kochających matki i ojca będzie miało stale zmieniających się partnerów swych rodziców?! Gdyby doszło do utrwalenia promowanego przez gender stylu życia, kataklizmy, dramaty i cierpienia będą większe aniżeli po wojnie atomowej. Czy wtedy będzie jeszcze można odbudować małżeńską miłość i wierność, macierzyństwo i ojcostwo, zaradzić zapaści demograficznej? (…)

Jakie wnioski?

Historycznie rzecz ujmując, we wszystkich ustrojach totalitarnych zwalczano rodzinę, stąd każde dzisiaj działanie przeciw niej zapowiada nowy totalitaryzm. Obecnie wyrazem nowego totalitaryzmu jest całkowicie neutralna postawa wobec rodziny, wyjęcie jej spod ochrony, a często też promowanie innych form życia wspólnotowego, które mają na celu rozbicie naturalnej rodziny. (…)

Czy polityk-katolik powinien utożsamiać się ze swoją wiarą, czy raczej uznać, że wiara jest sprawą prywatną i należy ją pozostawić za drzwiami parlamentu?

Polityk-katolik nie może unikać prezentowania swoich osobistych przekonań, powinien promować swoje poglądy, gdzie się tylko da – podobnie zresztą, jak czynią to nieustannie ateiści i agnostycy.

Niestety, wielu polityków-katolików ulega powszechnej dziś poprawności politycznej, wg której warunkiem demokracji jest pluralizm etyczny i nieograniczona tolerancja. Tymczasem demokracja nie opiera się jedynie na formalnie pojętym systemie prawnym ani na samym udziale obywateli w politycznych wyborach, lecz – jeśli ma prawdziwie służyć człowiekowi – musi opierać się na prawidłowej koncepcji osoby ludzkiej. Konkludując, nie ma czegoś takiego jak katolickie państwo czy katolicka polityka. Natomiast są chrześcijańscy, katoliccy politycy, którzy na serio traktują politykę jako służbę człowiekowi i troskę o dobro wspólne. Można i należy swoje zaangażowanie widzieć w duchu Ewangelii, a w kwestiach ustawowych kierować się społeczną nauką Kościoła.

Nie pamiętam już, czyje to słowa, że dzisiaj niebezpieczni nie są ludzie bez wiary w Boga, ale ci wierzący, którzy patrzą na wszystko obojętnie. To z powodu naszej obojętności ludzie bez zasad w parlamentach uchwalają ustawy będące najbardziej oczywistym przejawem „kultury śmierci”, ustawy zwalczające rodzinę, uderzające w tożsamość człowieka.

Cały wywiad Jadwigi Chmielowskiej z Czesławem Ryszką pt. „Katolicy! Nie dajmy się zbałamucić” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jadwigi Chmielowskiej z Czesławem Ryszką pt. „Katolicy! Nie dajmy się zbałamucić” na s. 8 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szwedzki profesor Magnus Söderlund postuluje przełamanie „pradawnych tabu” zabraniających jedzenia ludzkiego mięsa

W szwedzkich mediach pomysł jedzenia ludzkiego mięsa jako ratunek dla ludzkości w związku ociepleniem klimatu potraktowano poważnie. Do opisu tej debaty wprowadzono nawet termin ‘przemysł ludzki’.

Jadwiga Chmielowska

Gdy rozum śpi, rozwijają się zbrodnicze ideologie. Wielu mieszkańców Europy dało sobie wmówić najróżniejsze brednie. Wszystko podbudowane niby naukowością. Mieliśmy już wypowiedzi różnych mądrali o tym, że w związkach jednopłciowych rodzi się więcej dzieci niż w heteroseksualnych. Natura, doświadczenie i rozsądek wskazują na coś zupełnie innego. Kolejną ideologią jest wpływ na zmiany klimatu jedynie człowieka. Już nie tylko głównym wrogiem jest CO2, ale samo istnienie człowieka. Bardzo się dziwiłam, kiedy nasi czytelnicy z Francji twierdzili, że teksty ze „Śląskiego Kuriera WNET” o dwutlenku węgla nie mogłyby się ukazać w tamtejszych mediach, bo poprawność polityczna tego nie dozwala. (…)

Naukowiec twierdzi, że skoro w związku ze zmianami klimatu źródeł żywności będzie w przyszłości brakowało, ludzie muszą zapoznać się z jedzeniem rzeczy, które do tej pory uważali za obrzydliwe – wśród nich ludzkiego mięsa.

Magnus Söderlund sugeruje, że łatwiejsze do akceptacji przez ogół jest spożywanie produktów pochodzących od zwierząt domowych i owadów. Jednak to ludzkie ciało było głównym tematem wykładu.

Najgorsze jest to, że szwedzkie media nie skrytykowały tej paranoi. (…) Kanibalizm jest już od wielu lat zbadany. Przytacza informację o plemieniu Fore, które mieszkało w izolacji w Papui Nowej Gwinei do lat 30. XX wieku. „Wierzyli, że jedząc swoich zmarłych, nie pozwalają, aby ich ciała zostały pochłonięte przez robaki. Doprowadziło to do epidemii choroby zwanej »kuru« lub »roześmianą śmiercią«, spowodowanej spożyciem ludzkiego mięsa”. Określenie ‘śmiejąca się śmierć’ powstało ze względu na charakterystyczne objawy, czyli gwałtowny, nieopanowany śmiech. Powszechnie wiadomo, że kuru to choroba neurodegradacyjna, należąca do encefalopatii gąbczastych. Jej przyczyną są zakaźne priony. Szerzyła się wśród plemion Papui Nowej Gwinei. Kultywowały one rytualny kanibalizm, który dziś już praktycznie nie występuje. Na szczęście – nie tylko z powodów etycznych, ale i dlatego, że do tej pory nie wynaleziono leku na choroby prionowe. (…) Ostatnia ofiara kuru zmarła w 2009 roku” – napisała amerykańska dziennikarka C. Farber.

W szwedzkich mediach pomysł jedzenia ludzkiego mięsa jako ratunek dla ludzkości w związku ociepleniem klimatu potraktowano poważnie. Do opisu tej nowej debaty wprowadzono nawet nowy termin ‘przemysł ludzki’, czyli ‘mannisko-kötts branschen’.

Czyż Niemcy w obozach koncentracyjnych nie wykorzystywali więźniów do badań i czy nie byli prekursorami „przemysłu ludzkiego”? Czy w komunistycznych Chinach nie ma „przemysłu ludzkiego”, w ramach którego pobiera się narządy od więźniów nawet na żywca?

Czy można się dziwić mieszkańcom Hongkongu, że sprzeciwiają się ekstradycji do Chin? Świat milczy i wykorzystuje importowane z ChRL „części zamienne do człowieka”. W końcu to tylko przemysł ludzki! Nikt na razie nie stawia sprawy jasno, czyli współudziału w zbrodni! Przypadki kanibalizmu zdarzały się podczas strasznego głodu na Ukrainie wywołanego przez Rosję Sowiecką (11 mln ofiar w 3 falach) i podczas oblężenia Leningradu, bo Stalin zabronił kapitulacji miasta.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Zachować człowieczeństwo” znajduje się na s. 20 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Zachować człowieczeństwo” na s. 20 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nawet w Polsce wciąż są osoby, które bronią „prawd” III Rzeszy / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 63/2019

Wiceprezydent Gdańska ośmielił się twierdzić, że II wojna światowa wybuchła, bo Polak wypowiedział złe słowo… Czyżby uwiarygadniał niemiecką prowokację w Gliwicach w przededniu wybuchu wojny?

Jadwiga Chmielowska

We wrześniu kwitną wrzosy. 80 lat temu wybuchła wojna. Sowieci z Niemcami zawarli pakt, który umożliwił Niemcom napaść 1 września na Polskę. Silny polski opór sprawił, że Hitler błagał swego przyjaciela Stalina, by wkroczył jak najszybciej; obawiał się rozpoczęcia działań zbrojnych na froncie zachodnim. Zgodnie z układem, Francja i Anglia miały najpóźniej 18 września uderzyć z zachodu na III Rzeszę. 17 września, czyli dzień przed tym terminem, Rosja Sowiecka napadła na walczącą Polskę bez wypowiedzenia wojny. Zachodni sojusznicy nie czuli się zobowiązani do rozpoczęcia działań wojennych, gdyż jak niektórzy z nich twierdzili, układ z Polską dotyczył tylko konfliktu z Niemcami.

Niemieckie i rosyjskie sojusznicze wojska okupacyjne padły sobie bratersko w ramiona. Zaczęła się eksterminacja polskiej inteligencji. Listy proskrypcyjne na Śląsku i Pomorzu były zawczasu przygotowane przez mniejszość niemiecką stanowiącą hitlerowską V kolumnę.

Na ziemiach zagarniętych przez Rosję Sowiecką wskazywaniem Polaków do rozstrzelania lub wywózki zajmowała się część mniejszości narodowych (Żydzi, Ukraińcy i Białorusini).

Goebbels upowszechnił twierdzenie „Kłamstwo wypowiedziane raz pozostaje kłamstwem, ale kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą”. Potwierdza je fakt, że wciąż są osoby, które bronią „prawd” III Rzeszy. Nawet w Polsce wiceprezydent Gdańska ośmielił się twierdzić, że II wojna światowa wybuchła, bo Polak wypowiedział złe słowo… Czyżby uwiarygadniał niemiecką prowokację w Gliwicach w przededniu wybuchu wojny? Na szczęście przez awarię nadajnika Radiostacji Gliwickiej informacja nie poszła w świat, była słyszana tylko w najbliższej okolicy.

O dziwo, nikt w Gdańsku nie zareagował, gdy ten sam wiceprezydent wziął udział składaniu hołdu Kaszubom, polskim mieszkańcom Gdańska, spędzonym w pierwszych dniach września 1939 r. do Viktoriaschule, miejsca koncentracji przed wywózką do obozu w Stutthofie i innych miejsc zagłady. Personel polskiego konsulatu, dyplomatów wydalono do neutralnych państw bałtyckich, a zwykłych pracowników-Polaków, obywateli Wolnego Miasta Gdańska, wyrzucono z mieszkań, później wysiedlono do Generalnej Guberni.

Nieznajomość historii sprawia, że przyjezdni mieszkający od lat na Kaszubach i Śląsku nie rozumieją rdzennych mieszkańców. Ci z kolei są nieufni wobec obcych i trudno się im dziwić, mają za sobą doświadczenie wielu pokoleń. Za wierność Polsce płacili, a jak nastał PRL, znowu ich tępiono. Historii po 1945 r. uczono z podręczników matki Michnika. Nic dziwnego, że dziś wierni uczniowie Goebbelsa wierzą w kłamstwa powtórzone 1000 razy.

Całkiem podobnie jak Niemcy i Sowieci postępują dzisiejsi Rosjanie. Putin kłamie i szerzy swoją propagandę. Wielu to kupuje. Nawet w Polsce nie brakuje idiotów wierzących, że Putin i Rosja obronią wiarę chrześcijańską i uchronią nas przed zgnilizną moralną Zachodu. Tymczasem Rosja realizuje plan Lenina: zanieść rosyjskie porządki aż do Lizbony. Wielu ogłupionych propagandą geostrategów i ekonomistów zerka na Chiny, licząc na ścisłą współpracę z nimi.

Przywódca Hongkongu Carrie Lam ogłosiła, że rząd formalnie wycofa skandaliczny projekt ekstradycji do Chin. Miliony mieszkańców uczestniczyły w wielomiesięcznych protestach. Zwolennicy demokracji oświadczyli, że będą nadal żądać utrzymania demokratycznych reguł pozostawionych przez Brytyjczyków i nie godzą się na chińską dyktaturę. Ze zdziwieniem odnotowałam promowanie się Huaweia na tegorocznym Forum w Krynicy.

Cały urlop spędziłam na Kaszubach, krążąc po różnych miejscowościach. Gdańsk oczekuje cuchnącego prezentu od Warszawy.

W Białogórze mikołajek nadmorski, o którym pisałam przed laty, ma się dobrze; kieruje się prawami natury, a nie ideologią, zwłaszcza LBGT.

I powstanie śląskie rozpoczęło się wbrew Korfantemu i po dwukrotnym odwołaniu przez niego terminu jego wybuchu

Śląsk oczekiwał rozwoju wypadków. Tymczasem Niemcy byli w posiadaniu największych tajemnic organizacyjnych, wskutek czego mogli wydać rozkazy, na podstawie których powstanie było skazane na zagładę.

Jadwiga Chmielowska

Nadeszło lato 1919 roku. Wojciechowi Korfantemu udało się odwołać dwa terminy wybuchu powstania. Zrobił to w ostatniej chwili, to znaczy już po wydaniu rozkazów oddziałom powstańczym we wszystkich powiatach. Z punktu widzenia militarnego największe szanse miało powstanie w kwietniu 1919 r. Znacznie gorszy był stosunek sił w czerwcu, kiedy to Korfanty przyleciał samolotem do Sosnowca wstrzymywać walki. Cofnięcie rozkazu nie dotarło do komendantów powiatowych w Koźlu, Kluczborku i Oleśnie. Tam wybuchły walki i osamotnieni powstańcy, bez wsparcia z innych powiatów, musieli się rozpierzchnąć. Część z nich osiadła w obozach uchodźców na terytorium Polski, tuż przy granicy ze Śląskiem – w Sosnowcu i Piotrowicach.

Niemcy dostali dowód, że pomimo surowych przepisów stanu oblężenia – stanu wojennego, aresztowań – Ślązacy są gotowi i są w stanie wywołać powstanie.

W Bytomiu Główny Komitet Wykonawczy z Józefem Grzegorzkiem na czele podjął uchwałę wzywającą Dowództwo Główne POW G.Śl. do wydania rozkazu powstania: „Obecni na zebraniu w dniu 11 sierpnia 1919 r. w Bytomiu komendanci powiatowi i grono wybitniejszych funkcjonariuszy POW G.Śl., ze względu na straszny terror ze strony niemieckiej żądają od Gł. Komendy POW w Strumieniu, ażeby wydała rozkaz rozpoczęcia powstania. W razie niepodzielenia tego zdania przez Główną Komendę POW G.Śl., zebranie uchwala, ażeby rozwiązać organizację”.

W związku z tym, że należało tę uchwałę dostarczyć natychmiast do Strumienia, dwaj kurierzy – Stanisław Mastalerz i Szczepan Lortz – jeszcze tego samego dnia udali się do Strumienia. Alfonsa Zgrzebnioka tam nie było, ale w jego zastępstwie Jan Wyglenda zorganizował odprawę sztabu. Przyjęto do wiadomości tekst uchwały, ale nie chciano nawet słyszeć o jej wykonaniu. Zwołano odprawę wszystkich komendantów powiatowych na 15 VIII 1919 r. Wtedy nastąpiła zdrada. Niemcy wysłali na granicę swoich agentów.

„Dnia 15 sierpnia 1919 r., a więc w momencie najkrytyczniejszym, Niemcy zaaresztowali na granicy polsko-śląskiej, na szosie z Pawłowic do Strumienia, Jana Januszczyka z Szopienic, Wilhelma Fojcika i Fryderyka Reischa z Katowic oraz Karola Góreckiego z Markowic. Byli oni w drodze do Strumienia, dokąd ich zawezwano na posiedzenie” – napisał Jan Ludyga-Laskowski w swojej książce Zarys historii trzech Powstań Śląskich 1919, 1920, 1921. Następnego dnia Niemcy przechwycili kurierów z meldunkami. Franciszek Gajdzik wiózł rozkazy dla powiatów rybnickiego, zabrskiego i gliwickiego, Ludwik Mikołajec dla pszczyńskiego, a Szczepanik dla kluczborskiego, oleskiego, lublinieckiego i tarnogórskiego. Rozkaz brzmiał: „Do komendanta powiatu… Dla wyświetlenia sytuacji, jaka powstała w Bytomiu, zwołujemy we wtorek dnia 18 sierpnia 1919 r. o godz. 2.00 po południu wszystkich komendantów i podkomendnych na zebranie do Strumienia. Podpisano: Gł. Dowódca POW G.Śl. w.z. (-) Wyglenda”. Dowódca Alfons Zgrzebniok był wtedy nadal w podróży służbowej.

Po aresztowaniu kurierów do więzienia trafili też Janusz Hager i Jan Pyka, komendanci powiatów zabrskiego i gliwickiego.

Po zatrzymaniu przez Niemców szefa sztabu Józefa Buły oraz szefa całej organizacji śląskiej POW Józefa Grzegorzka, kurierów i kilku komendantów powiatowych, zarówno wśród pozostających na wolności członków sztabu w Strumieniu, jak i Komitetu Wykonawczego zapanował chaos.

„W ręce Niemców dostały się materiały dotyczące POW Górnego Śląska, m.in. stany liczebne. Aresztowanie to było najprawdopodobniej wynikiem zdrady” – na podstawie materiałów Wyglendy („Traugutta”) i archiwów stwierdziła w swej książce Zyta Zarzycka. Szef sztabu J. Buła miał przy sobie rozkazy zakazujące rozpoczynania jakichkolwiek walk. Niemcy się nimi posłużyli podczas powstania, wysyłając podstawionych kurierów.

Komendant posterunku policji w Katowicach Horing tak napisał w swoim raporcie: „Z powodu ujęcia jednej części podkomendnych i rzeczoznawców z Górnego Śląska, zaproszonych na posiedzenie POW do Strumienia – i przez to, że jedna część zaproszeń została przez nas przejęta – zebranie w dniu 15 VIII 1919 r. w Strumieniu nie doszło do skutku i dlatego porozsyłano naprędce, jeszcze w dniu 15 bm., zaproszenia na drugie zebranie, wyznaczone na dzień 18 bm. Jak wynika z treści nowych zaproszeń i z zeznań oskarżonych, na zebraniu tym szef sztabu Buła – który dnia 10 bm. wyjechał do Warszawy, skąd wrócił 15 bm. – zakomunikować miał ważne wiadomości. (…) Oczekiwane są dalsze aresztowania powiatowych komendantów POW przez wojskowe posterunki policyjne. Donoszą, iż 18 bm. ogłoszony będzie na Górnym Śląsku »stan doraźny« z zarządzeniem, że każdy spotkany z bronią w ręku zostanie rozstrzelany”. (…)

Oddział zbrojny 40 powstańców z Maksymilianem Iksalem na czele po przekroczeniu granicy miał nie tylko unieszkodliwić Grenzschutz, ale i na polach pomiędzy Skrbeńskiem a Gołkowicami zdetonować minę, aby dać sygnał do wybuchu powstania dla dwu powiatów – rybnickiego i pszczyńskiego.

Pod budynkiem dworskim w Gołkowicach powstańcy pod dowództwem Jana Salamona stoczyli bój. Niemcy się poddali. Zginęło 2 powstańców: Fr. Panus i Fr. Sernik oraz 6 Niemców. Jeńców odstawiono do Cieszyna. Pomimo, że wg pierwotnych planów oddział Iksala miał wziąć udział w zdobywaniu Wodzisławia, wycofał się do Piotrowic – na terytorium Polski. Iksal zniknął; po kilku dniach w Warszawie prosił o pomoc dla powstania. (…)

Niestety wysiłki ludu górnośląskiego nie były skoordynowane. Wieść o wybuchu powstania w powiecie pszczyńskim rozeszła się lotem błyskawicy i 17 sierpnia 1919 r. cały Śląsk oczekiwał rozwoju dalszych wypadków. Tymczasem Niemcy byli w posiadaniu największych tajemnic organizacyjnych, wskutek czego mogli wydać rozkazy, na podstawie których powstanie było skazane na zagładę” – tak relacjonuje cytowany już Jan Ludyga-Laskowski. (…)

W Lipinach dzięki dopływowi oddziałów powstańczych z okolicznych miejscowości toczono też walki z 150-osobowym oddziałem Grenzschutzu, który stacjonował we dworze w Piaśnikach. Zgrupowaniem powstańczym w Lipinach dowodził Antoni Czajor.

W Szopienicach doszło do ostrych walk, ale powstańcy wykazali się też przebiegłością. Dowódca kompanii szopienickiej Piotr Łyszczak poszedł do komendy Grenzschutzu i kazał zameldować kapitanowi, że delegacja kopalni „Giesche” chce z nim porozmawiać w ważnej sprawie. W rozmowie powstańcy zażądali poddania się żołnierzy i opuszczenia Szopienic. Dowódca Grenzschutzu odesłał ich do majora w Mysłowicach, gdyż tylko on mógł podjąć decyzję. Delegacja udała się więc pod eskortą żołnierzy do komendanta w Mysłowicach. Ten odmówił poddania się. Fortel się nie udał, ale delegacja spokojnie wróciła do oddziału.

Doszło do walk. Niemcy poddali się dopiero, gdy powstańcy zagrozili wysadzeniem „domu sypialnego” Grenzschutzu. Zdobyto 100 karabinów, 7 kulomiotów i olbrzymi zapas amunicji. Jeńców odstawiono do obozu. „Szopieniccy ludzie złożyli dowody wielkiego męstwa, wytrzymałości i karności żołnierskiej – i stali się bohaterami” – tak zanotował w swojej książce Józef Grzegorzek.

Henryk Miękina zjednoczył pod swoim dowództwem kompanię z Bogucic i z Dąbrówki Małej. Jego podkomendni strącili niemiecki samolot zwiadowczy. Wzięli załogę do niewoli, a maszynę obrzucili granatami.

W Nikiszowcu komendantem oddziału POW był Feliks Marszalski, a jego zastępcą – Teodor Chrószcz. Marszalski znikł z Nikiszowca już 12 godzin przed wybuchem powstania, więc dowództwo objął Chrószcz. Strzały w pobliskim Janowie były sygnałem do rozpoczęcia walk. Niestety w składnicy broni była tylko jedna fuzja myśliwska, jeden rewolwer i jeden teszyng (strzela ślepakami). Teodor Chrószcz, mimo że zaszokowany pustym składem, jednak postanowił walczyć. Około godziny 3 nad ranem przybył z Janowa uzbrojony patrol powstańczy. Chrószcz poprosił o oddanie salw z karabinów. Grenzschutz natychmiast uciekł z domu sypialnego na plac drzewny, zajmując pozycje pomiędzy szybem kopalni a strażą pożarną. Mieszkańcy Nikiszowca zaczęli się gromadzić przed familokami. Niemcy wysłali patrole wojskowe, które wzywały gapiów okrzykami „Ferster zu, Strasse frei!” (okna zamknąć, ulice opuścić). Kula dosięgła podoficera Grenzschutzu i patrole niemieckie natychmiast się wycofały. O 6 rano rada zakładowa kopalni „Giesche”, sygnałami alarmowymi zwołała wiec przed strażą pożarną. Na czele tej rady stali komuniści – dwaj bracia Szwedowie. Dowódca kompanii Grenzschutzu w stopniu porucznika oświadczył, że chce przemówić. Obiecał, że jeśli ludzie wrócą do domów, on wycofa się z Nikiszowca. Chrószcz wyraził zgodę pod warunkiem oddania broni. Powstańcy zdobyli w ten sposób 100 karabinów, dwa lekkie i dwa ciężkie karabiny maszynowe, 200 granatów ręcznych i olbrzymi zapas amunicji.

Pierwotna wersja tekstu została opublikowana w niewychodzącej już „Gazecie Śląskiej”.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wybuch I powstania śląskiego” znajduje się na s. 15 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wybuch I powstania śląskiego” na s. 3 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego