Odchodzi pokolenie pamiętające II wojnę światową, żołnierzy AK, podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego

Doczekali się wolnej Polski, ale nie uhonorowania, na jakie zasłużyli. III RP, w przeciwieństwie do II RP, nie zadbała o ich spokojny byt. Bardzo często nieznani byli nawet w najbliższym otoczeniu.

Jadwiga Chmielowska

W środę 11 kwietnia 2018 r. zmarł Włodzimierz Kapczyński. Urodził się 22 stycznia 1929 r. w Sosnowcu. Choć notka biograficzna Encyklopedii Solidarności o tym nie wspomina, wiem, że jako kilkunastoletni chłopak był żołnierzem AK. Wiele godzin spędzaliśmy w Zarządzie Regionu Solidarności, gdzie opowiadał o początkach konspiracji na Śląsku. Najpierw powstała organizacja Orzeł Biały, potem Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) i AK. Warto wspomnieć, że w Sosnowcu bardzo silna była od początku Gwardia Ludowa Polskiej Partii Socjalistycznej. Potem, gdy komuniści ukradli nazwę i stworzyli swoją Gwardię Ludową, ta z PPS zmieniła nazwę na Gwardia Ludowa WRN. Konia z rzędem temu, kto się w tym połapał, więc polscy patrioci z PPS przyłączyli się do AK.

Po wojnie w 1956 r. Włodzimierz Kapczyński skończył elitarne Technikum Energetyczne w Sosnowcu.

W 1947 r. zorganizował grupę: Związek Walki z Komunizmem. Takich grup młodzieżowych w obecnym województwie śląskim było bardzo dużo. Rodzice siedzieli w powojennych komunistycznych łagrach bądź byli wywiezieni na roboty do Związku Sowieckiego.

Liczy się, że około 150 tys. górników znalazło się w Donbasie i innych kopalniach ZSRR.W 1948 r. Włodzimierz Kapczyński został aresztowany. Wojskowy Sąd Rejonowy w Katowicach skazał go na 7 lat. Rozpoczęła się jego tułaczka po więzieniach w Sosnowcu-Radosze, Wronkach, Potulicach, Raciborzu, a w końcu trafił do Obozu Pracy Więźniów w Jelczu. Na mocy amnestii wyszedł na wolność w 1953 r. (…)

Włodzimierz Kapczyński. Fot. z archiwum rodzinnego

We wrześniu 1980 r. zaangażował się w budowę struktur NSZZ Solidarność. Warto tutaj wspomnieć, że zakłady związane z Hutą Katowice jako pierwsze organizowały niezależne samorządne związki zawodowe, a niektóre z nich prowadziły nawet strajki, wspierając Hutę Katowice, która strajkowała już od 28 sierpnia. Włodzimierz Kapczyński był Przewodniczącym Komisji Zakładowej Solidarności w Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego Budostal-4, działającej na terenie Huty Katowice w Dąbrowie Górniczej.

Komisja ta wchodziła w skład MKZ Katowice, jednego z najbardziej niepokornych, antykomunistycznych i niepodległościowych regionów w Polsce. Przewodniczącym Zarządu Regionu był Andrzej Rozpłochowski, a wiceprzewodniczącym Jacek Jagiełka, były współpracownik Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). W. Kapczyński był delegatem na I i II Walne Zebranie Delegatów Solidarności Województwa Katowickiego, członkiem Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność, delegatem na I Krajowy Zjazd Delegatów związku.

Jako członek Zarządu Regionu sprawował nadzór nad poligrafią. Pracował bowiem w pionie informacji, którym kierował wiceprzewodniczący Andrzej Gorczyca. W 1981 r. zaangażował się w działalność Związku Solidarności Polskich Kombatantów. Współtworzył też Związek Więźniów Politycznych PRL. To właśnie w czasach Pierwszej Solidarności zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy oboje członkami Zarządu Regionu i pracowaliśmy w tym samym pionie informacji – on zajmował się drukiem, a ja kolportażem i łącznością.

W stanie wojennym został internowany. Po wyjściu na wolność zaangażował się w działalność podziemnych struktur śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Był m.in. członkiem Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność (RKW) i organizował podziemną poligrafię. W warunkach konspiracji nasze drogi się nieco rozeszły. Ja kierowałam powstałą wcześniej strukturą Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Regionu. Śląsko-Dąbrowskiego. Byłam jedynym członkiem Zarządu Regionu, który nie dał się internować i był poszukiwany listem gończym. Nie chcieliśmy też komunizmu z ludzką twarzą. Byliśmy, jak cała niepodległościówka, przeciwni obradom w Magdalence i przy okrągłym stole. Struktura RKK kierowana przez Jerzego Buzka nas ledwie tolerowała. (…)

Z dokumentów IPN wynika, że UB rozpracowywał go jeszcze jako ucznia technikum. Od 26 X 1953 do 16 II 1955 rozpracowywał go MUBP Sosnowiec. SB zajmowała się Kapczyńskim w latach 1984–1989 w V-1 MUSW w Dąbrowie Górniczej w ramach SOR krypt. Jędrek.

W 2007 r. Włodzimierz Kapczyński otrzymał z rąk Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskigo Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a Prezydent Andrzej Duda w 2016 r. przyznał Mu Krzyż Wolności i Solidarności.

Jego pogrzeb odbył się 16 kwietnia 2018 r. w kaplicy cmentarnej parafii pod wezwaniem św. Tomasza w Będzinie. Spoczął na cmentarzu parafialnym na wzgórzu zamku w Będzinie.

Całe wspomnienie Jadwigi Chmielowskiej o Włodzimierzu Kapczyńskim znajduje się na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wspomnienie Jadwigi Chmielowskiej o Włodzimierzu Kapczyńskim na s. 2 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

 

Znów mamy dwa plemiona w naszym narodzie – patriotów i targowiczan / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 47/2018

Kolejne pokolenie zmaga się z wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Głupota, chciwość, kompleksy i duchowa tchórzliwość sprawiają, że targowiczanie są wśród nas, gotowi szkalować swoich i służyć obcym.

Jadwiga Chmielowska

Początek maja obfituje w święta narodowe. 2 maja to nie tylko święto flagi, ale i Trzeciego Powstania Śląskiego. Wybuchło w nocy z 2 na 3 maja 1921 r. Ten bohaterski zryw pozwolił na przyłączenie Śląska do Polski, co umożliwiło szybkie uprzemysłowienie kraju. 3 Maja to dzień dumy. Uchwalenie pierwszej w Europie konstytucji. Śpiewamy „Witaj, majowa jutrzenko”…

Maj to miesiąc sławienia Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Od tysiąca lat towarzyszy Ona naszemu narodowi w glorii i smutkach. Nie pozwoliła nam zginąć. W hymnie śpiewamy „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. Kolejne pokolenia zmagają się z licznymi wrogami zewnętrznymi i co gorsza, wewnętrznymi. Ludzka głupota, chciwość, kompleksy i duchowa tchórzliwość sprawiają, że targowiczanie są zawsze wśród nas. Zawsze gotowi szkalować własny naród i służyć obcym.

Zdrada elit w 1989 r. doprowadziła do apatii większość społeczeństwa. Wielu nie wierzy, by działanie coś zmieniło. Ludzie sprawni, wykształceni są w III RP odsuwani i niedopuszczani do funkcji nie tylko politycznych. Mianowanie na stanowiska decyzyjne ludzi nieodpowiednich mści się. Nie jest zmieniony średni szczebel zarządzania. Nie tylko w ministerstwach, gdzie dyrektorzy departamentów sprawują faktyczną władzę i są głównymi hamulcowymi.

Niestety pokolenie lat 50, 60. jest stracone. Tylko jednostki nie uległy deformacji komunizmu mentalnego. Czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie dali sobie wmówić ciepłą wodę w kranie i grillowanie jako cele w życiu. Młode pokolenie, nie tylko w Polsce, już wie, że uległo wielkiej „ściemie”.

Stąd wzrastające poparcie dla polityków spoza układu i obecnego establishmentu. Szkoda, że ulegają znów mirażom i wpadają w ręce prorosyjskich ugrupowań. Tak stało się we Włoszech i Austrii. We Francji i Niemczech też prorosyjskie ugrupowania rosną w siłę.

W Polsce działają i są promowani publicyści mający na celu zniechęcać Polaków do Amerykanów i oswajać z myślą o szlachetności Rosji. Jest to, moim zdaniem, syzyfowa praca, ale jakiś czas funkcjonować mogą w naszym narodzie dwa plemiona, jak za czasów targowicy i konfederacji barskiej.

Schlesierzy, zwani czasem ślązakowcami, próbują już od niemal 30 lat podzielić Ślązaków. Choć RAŚ-owcy dokonali marszu przez instytucje, zwłaszcza kultury i nauki, wciąż cieszą się małym poparciem mieszkańców Śląska. Są hałaśliwi i obsadzają newralgiczne stanowiska, usiłując metodą faktów dokonanych zmieniać rzeczywistość. Żerują też na nieuctwie i lenistwie władz.

Warto wiedzieć, że schlesierzy są też posłami, i to nawet z PiS i Kukiz’15, nie mówiąc o PO. Konieczne jest aktywne wsparcie państwa dla polskich środowisk na Śląsku. Musi być prowadzona uczciwa edukacja regionalna.

Cieszy poprawa stosunków polsko-litewskich. Ukraina wciąż walczy z agresją rosyjską. Na Krymie trwają prześladowania, jak to pod okupacją. Dobrze, że świat nie zapomina. W Armenii po wielkich protestach udało się zmusić dyktatora prorosyjskiego do dymisji. Rosja znów pokazała swoje oblicze, po otruciu Skripala. Wojna w Syrii trwa. Polonia w USA walczy z antypolską ustawą 447. Wszystkim interesującym się geopolityką polecam „Geopolityczny Tygiel” dra Jerzego Targalskiego w TV Republika, dostępny też na youtube. Porządkuje wiedzę i przeciwdziała dezinformacji.

Piękna pogoda majowa zachęca do spacerów, a obcowanie z przyrodą zawsze sprzyja refleksji.

Z kaplic i kościołów dobiega stara, piękna pieśń maryjna „Chwalcie łąki umajone”…

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

Sprawą życia wiecznego jest trwanie przy prawdzie – to pokazał nam Jezus / Jadwiga Chmielowska, „Kurier WNET” 46/2018

Jezus dla prawdy poszedł na krzyż. Nie zaparł się jej dla świętego spokoju, przywilejów, a nawet ratowania życia. Niech Zmartwychwstały chroni nas od tchórzostwa i uczucia pogardy dla ludzi.

Jadwiga Chmielowska

Kraj tryumfującego kłamstwa to Polska, w której przyszło nam żyć. W III RP nikt niczego nie sprawdza, nikt niczego nie może – szklany sufit i szklane ściany dookoła. Wyłączone myślenie, a włączone emocje, żądze i prywata. Postawa „nieważne co, tylko kto mówi” sprawia, że społeczeństwa narażone są na dezinformację. Byle złotousty demagog może wszystko, bo udaje mu się niemal wszystkich wyprowadzić na manowce. Kreowane są nowe medialne i moralne autorytety. Ostatni przykład to opisana przez red. Muchę z portalu niezalezna.pl sprawa Fundacji „SOS dla życia” ks. Jegierskiego. Nawet nie wiadomo, czy księdza, bo to trzeba sprawdzić w Kanadzie. Polski Episkopat nie zna takiego księdza, gdyż nie jest w jego jurysdykcji. Dziennikarze też niczego nie sprawdzili osobiście. Nawet śledczy, za jakiego się uważa Witold Gadowski, w swoich cotygodniowych komentarzach na Youtube zachęcał do wspierania wspomnianej Fundacji. Na ten informacyjny szum dali się nabrać nawet prezydenci Panamy i RP.

Mam pytanie do służb specjalnych: czym się zajmujecie, gdzie ochrona kontrwywiadowcza? W Polsce każdy może się legendować jak chce? Tworzone są w ten sposób łże-autorytety, a historia pisana na nowo.

Ilość kombatantów lawinowo rośnie i to nieważne, że nikt ich z konspiracji nie pamięta. 400 zł jest nie do pogardzenia. Ciekawe, ile będzie procesów o wyłudzenia i poświadceanie nieprawdy. Na razie sędziowie są nieprzewidywalni, a ich wyroki przeczą logice. Procesy sądowe mają zamknąć usta niewygodnym. Natomiast kłamstwa, pomówienia w tzw. szeptance, a nawet fałszowane życiorysy królują, bo przecież nikt niczego nie weryfikuje.

Część osób myśli, że jeśli sami nie kradną, nie gwałcą i nie rabują, to i nikt na całym świecie tego nie robi. Oceniają np. Rosję wg własnej siatki pojęć, która jest całkowicie nieprzydatna dla zrozumienia zjawiska.

Inni mają świadomość przedszkolanki, która pragnie, by wszystkie dzieci ją lubiły. Próbując pozyskać przychylność ogółu, karmią nawet swoich wrogów, którzy rosną w siłę. Dziennikarze niezależni są naciskani i zastraszani. Najniebezpieczniejsze dla Polski jest to, że rządzą w niej koterie, a nawet mafie polityczo-biznesowe, czyli układy lokalne. Niektórzy politycy nawet próbują wymóc na dziennikarzach nieporuszanie pewnych tematów. Postawa „zwieramy szyki – naszych biją” osłabia kontrolę władzy przez wyborców.

Zaniepokoiły mnie zapisy w nowej ordynacji wyborczej, które moim zdaniem ułatwiają fałszerstwa. Po co przeźroczyste urny, skoro głosy będą w kopertach, nawet po kilka sztuk. Wprowadzono też poprawianie źle oddanego głosu itp., ale o tym napiszę w przyszłym miesiącu. Ilość legislacyjnych bubli przeraża.

Królujące kłamstwo i lenistwo w dochodzeniu do prawdy sprawia, że liczba osób, do których mam pełne zaufanie, spadła w skali kraju do 5. Oczywiście nie chodzi tu o podejrzenia o niecne czyny. Jedynie o tej piątce wiem, że zawsze przekazuje fakty, czyli informacje sprawdzone, oddziela je od swoich przypuszczeń i opinii oraz nie kieruje się emocjami. Nie ulega wpływom.

Bo mnie nie interesuje, kto kogo „lubi i nie lubi”. Ważne są czyny, a nie złotouste dyrdymały.

Jedynie prawda zasługuje na uwagę. Jak istotne jest trwanie przy niej, pokazał nam Jezus. Poszedł dla niej na krzyż. Nie zaparł się jej dla świętego spokoju, przywilejów, a nawet ratowania życia.

Niech Zmartwychwstały chroni nas od tchórzostwa i uczucia pogardy dla ludzi. Gardzić można czynami, złem, grzechem, ale nigdy bliźnim.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

 

Trwa wojna. Dominuje tzw. narracja, która ma skłócać narody / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 45/2018

Różnice w oglądzie sytuacji z wielu stron powinny przybliżać do prawdy. Kłamstwo jest zawsze orężem służącym złu. Osoby przyłapane na kłamstwie, oszustwie powinny stracić wiarygodność raz na zawsze.

Jadwiga Chmielowska

To nie narracje, nie dewiacje – to najprawdziwsza wojna. Dezintegracja następuje przez sianie fałszywych informacji i kreowanie takichże autorytetów. Obce agentury zakładają stowarzyszenia – zawsze o bardzo patriotycznych nazwach. Stare, skorumpowane struktury dokonują liftingu w KRS-ach tak, by nikt nie skojarzył ich z całym podłym bagażem historycznym. To nie przekaz historyczny jest dominujący, ale tzw. narracja, mająca skłócać narody.

Z logicznego punktu widzenia świadomość różnych narodów na temat tych samych wydarzeń nie może się różnić. Coś się bowiem wydarzyło albo nie wydarzyło. Jednakże wyniki badań przyczyn i skutków tych wydarzeń, a potem ich interpretacje mogą być różne. Te właśnie różnice w oglądzie sytuacji z wielu stron powinny pozwalać na przybliżanie się do prawdy. Podstawą komunikacji między ludźmi jest ustalenie potrzeb, oczekiwań i wymiana poglądów. Przekazywanie kłamstwa jest stratą czasu. Kłamstwo jest zawsze orężem służącym złu. Osoby przyłapane na kłamstwie, oszustwie powinny stracić wiarygodność raz na zawsze.

W dezinformacyjnej zawierusze może dojść do głoszenia poglądów niezgodnych ze stanem faktycznym. Wtedy konieczne jest szczere wyjaśnianie nieporozumień, a nie obrażanie się, przypisywanie innym złych intencji, wyobrażanie sobie tego, czego nie ma. Natomiast wręcz zbrodnią jest obłaskawianie wrogów, próby przekupywania ich – czy to stanowiskami, czy mamienie przyjaźnią. Takie postawy prowadzą zawsze do jednego – wzmacniania i rozszerzania się zła.

Jakże potrzeba narodom ludzi, którzy nie znają lęku, mówią prawdę, logicznie myślą i nie są uzależnieni od uznania otoczenia, a do każdego zadania podchodzą poważnie i realizują je do końca, do sukcesu!

Jakże potrzebni są tacy w czasach, gdy sądy skazują dziennikarzy za ujawnianie niewygodnej prawdy. Ostatni wyrok w Gdańsku tworzy precedens, że nie liczą się fakty, ale dobre samopoczucie polityka.

Jak więc zwykły obywatel ma odróżnić prawdę od kłamstwa? Jak odróżnić patriotyczne stowarzyszenie od rosyjskiej agentury?

Od lat rozniecany jest konflikt polsko-ukraiński. Ostatnio przybrał na sile po Majdanie, gdy Rosja zdała sobie sprawę, że może raz na zawsze stracić Ukrainę, więc robi wszystko, aby nie dopuścić do jej współpracy z Polską. Wiatrowycz z INP Ukrainy ma olbrzymie zasługi w zaostrzaniu stosunków z Polską. Z kolei „polscy” narodowcy, sterowani z Moskwy, protestują przeciw marszom ku czci żołnierzy Atamana Petlury, którzy walczyli ramię w ramię z żołnierzami Marszałka Piłsudskiego, ratując Polskę przed bolszewicką nawałą.

A teraz drobny przykład na to, do czego może posunąć się Rosja, i to na oczach całego świata: Na początku lutego tego roku Polacy (osoby z polskim obywatelstwem) usiłowali spalić węgierski lokal na Ukrainie podczas konfliktu o szkoły węgierskie. Ci sami Polacy walczyli wcześniej w Donbasie, usiłując dla Putina zdobyć Donieck i Ługańsk. Zniszczenie lokalu węgierskiego miało być przypisane Ukraińcom. Nie udało się, bo, jak widać, Ukraińcy nie są tacy głupi, by dać się wciągnąć w intrygę Putina.

Ten przykład ataku na budynek Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej w Użhorodzie powinien ostrzec wszystkich Polaków przed rosyjskimi prowokacjami. Czas „pożytecznych idiotów” już minął. Teraz każdy z nich musi wiedzieć, że będzie postrzegany jako rosyjski agent. Zabawy się skończyły. Wojna trwa.

Artykuł wstępny Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej znajduje się na 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej na s. 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Zaczynam współczuć Żydom. Wypuścili w świat demony antysemityzmu/ Jadwiga Chmielowska, dodatek do „Kuriera WNET” 44/2017

Kilka lat temu w Krakowie głośna była sprawa obezwładnienia przez żydowskich ochroniarzy młodzieży izraelskiej polskiego Żyda, kiedy w swoim rodzinnym mieście szedł do synagogi. Rzucono nim o bruk.

Jadwiga Chmielowska

Żydzi – nakręcona spirala

„Pan nie boi się jechać z żoną do Polski?” – pytali młodzi Żydzi starego Żyda z Będzina, który co roku przyjeżdżał z żoną do sanatorium w Ustroniu. Był przerażony nakręcającą się antypolską propagandą. Znał Polaków i dzięki nim uratował się podczas wojny.

Na stałe mieszkał w Izraelu. Poznałam go, kiedy jeszcze pracowałam w TVP Katowice i jeden z programów z cyklu LOSY poświęciłam będzińskim Żydom.

Będzin to było w zasadzie żydowskie miasto. Osiedli tam przed wiekami u stóp zamku z czasów Kazimierza Wielkiego. W powstaniu styczniowym już w pierwszych dniach zebrali 10 tysięcy rubli, za które kupili skóry i zlecili szycie kożuchów dla oddziału powstańców krawcom, których zaangażowali z terenu należącego do Prus, czyli Śląska, głównie z Mysłowic. W tym czasie Zagłębie było w rękach powstańczych.

Wielu Żydów współpracowało z PPS-em, oczywiście z frakcją Józefa Piłsudskiego. I znowu – to w Zagłębiu właśnie największe sukcesy odniosła rewolucja wzniecona w 1905 r. na rozkaz przyszłego marszałka.

Gdy Niemcy w pierwszych dniach września 1939 r. podpalili synagogę mieszczącą się w Będzinie na podzamczu, kilkuset Żydów wydostało się z niej i schroniło w kościele po drugiej stronie ulicy. Proboszcz zamknął kościół, odczekał wiele godzin i przeprowadził uciekinierów przez ogrody i przyzamkowy park poza miasto. Uratował przeszło 300 Żydów. Dziś informuje o tym tablica i pomnik postawiony przez wdzięcznych Żydów z Izraela.

O tym właśnie zdarzeniu zrobiłam program dokumentalny. Byłam zaskoczona, kiedy Żyd z Izraela, który dowiedział się o tym od znajomych z USA, przyjechał, by mi podziękować i prosić katowicką TVP o kopię mojego programu. Przyjeżdżał potem jeszcze kilka razy i to właśnie on ostrzegał przed polityką historyczną Izraela. Dziwił się, że polski rząd nie reaguje, kiedy młodzież żydowska, przyjeżdżająca do Polski zwiedzać obozy zagłady, jest izolowana od Polaków przez żydowskich ochroniarzy, jakby za każdym rogiem czaił się wróg czyhający na ich życie.

Kilka lat temu w Krakowie głośna była sprawa obezwładnienia przez żydowskich ochroniarzy młodzieży izraelskiej polskiego Żyda, kiedy w swoim rodzinnym mieście szedł do synagogi. Rzucono nim o bruk. Nie mógł pogodzić się z tym, że izraelscy Żydzi nie pozwolili mu spokojnie się pomodlić się w synagodze. Nagłośnił cały incydent w prasie. I to również nie dało polskim władzom do myślenia. Wręcz przeciwnie, ograniczano przecież nauczanie historii w polskich szkołach. Czyżby chodziło o to, aby Polacy nie byli dumni z postaw swoich przodków?

W II RP rozwijał się ruch syjonistyczny. Żydzi marzyli o własnym państwie. Polskie wojsko im w tym pomagało. Prowadziło szkolenie Betaru, żydowskiej organizacji paramilitarnej, mającej w przyszłości stworzyć armię dla przyszłego państwa Izrael. To właśnie członkowie Betaru walczyli w powstaniu w warszawskim gettcie.

Członkowie bojówki Betaru w Szydłowcu ok. 1932 r. | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Pamiętam opowieści ojca o czasach studenckich w przedwojennej Polsce. Był kadetem w podchorążówce i miał wielu kolegów Żydów. Razem chodzili na imprezy, randki, grali w karty. Gdy wybuchła Wojna Sześciodniowa w 1967 r., ojciec był spokojny – Żydzi mają świetnych dowódców i pogonią Arabów. Wtedy Polacy powszechnie kibicowali Żydom, bo Arabom sprzyjali Sowieci, a Żydzi byli przecież „nasi”. Wielu Polaków miało w Izraelu swoich sąsiadów i znajomych sprzed wojny.

Niestety do II RP dotarły echa zachodniej propagandy antysemickiej. Środowiska endeckie w tym przodowały. W niektórych uczelniach było getto ławkowe, polegające na tym, że Żydzi siedzieli osobno. Ideologowie endeccy podnosili zarzut nadreprezentacji Żydów w niektórych zawodach – medycynie, prawie, handlu. W małych miasteczkach zdarzało się, że rozwydrzona młodzież obcinała żydowskim sąsiadom pejsy i wybiła kilka szyb. Przeważnie kończyło się to laniem w domu.

I jak w czasie wojny z bolszewikami Żydzi wspierali Polaków, tak w okresie międzywojennym zwłaszcza młoda żydowska biedota była podatna na komunistyczne hasła. To też powodowało niechęć Polaków. Oczywiście większość (zwłaszcza bogatych i wykształconych) Żydów nie chciała mieć nic wspólnego z komunizmem.

W 1933 r. Hitler doszedł do władzy. W Europie Zachodniej wielu intelektualistów i polityków podziwiało nową władzę w Berlinie. Jedynie Polacy byli przezorni. W 1934 r. Piłsudski proponował Francji wojnę prewencyjną z III Rzeszą. W ciągu kilku tygodni rozprawiono by się z nazizmem – czyli narodowym socjalizmem – i uratowano miliony istnień ludzkich.

Tymczasem na oczach świata Niemcy zaczęli eksterminację Żydów. Początki były może umiarkowane, ale milczenie opinii publicznej i rządów państw europejskich ich rozzuchwaliło. Od konfiskat majątków przeszli do izolowania w obozach koncentracyjnych. Powstały one na terenie całych Niemiec. Ich budowania Hitler uczył się od Stalina. Pierwsze łagry zbudowano bowiem jeszcze za Lenina.

Żydzi niemieccy w końcu zdali sobie sprawę z tego, że nie są to chwilowe prześladowania, ale eksterminacja narodu. Niemcy sprawdzali pochodzenie do trzeciego pokolenia. Represje dotknęły też oficerów i żołnierzy żydowskiego pochodzenia w Wehrmachcie. Hitler potrzebował pieniędzy na wojnę, więc miały one pochodzić z majątków zrabowanych Żydom. Bogatsi próbowali się wykupić. Ratować życie. Pozwolono im na kupno biletów na statki. Aby dostać się na pokład „St. Louis”, zmierzającego na Kubę, uchodźcy musieli zapłacić 800 marek za bilet w I klasie i 600 marek za II klasę. Do tego dochodziła „opłata dodatkowa” – 230 marek. Dla wielu Żydów, ograbianych od kilku lat przez władze Niemiec, były to ostatnie oszczędności.

Kapitan Schroeder negocjuje z urzędnikami belgijskimi przyjęcie pasażerów St. Louis w Antwerpii | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Chcieli ratować życie. W Hawanie mieli czekać na zgodę na wjazd do USA. Wykupili też wizy za 150 $ – był to warunek turystycznego pobytu na Kubie. Niemcy pozwolili Żydom zabrać ze sobą jedynie po 10 marek na osobę, co stanowiło równowartość tylko 4 $. Tymczasem prezydent Kuby zmienił przepisy emigracyjne. Zezwolenia na wjazd turystyczny zostały anulowane. Cudzoziemcy, aby znaleźć się na terytorium Kuby, musieli mieć zgodę rządu i wpłacić po 500 $. Na nic zdały się interwencje prasy i opinii publicznej. Ambasador USA nie naciskał na władze Kuby, aby pomogły uchodźcom. Na ląd zeszło jedynie dwadzieścia kilka osób dzięki pomocy finansowej rodzin i znajomych. Dwie popełniły samobójstwo. Pozostali z 937 pasażerów (7 osób nie było narodowości żydowskiej) pozostało na statku.

Kapitan Gustav Schröder, który nie był zwolennikiem Hitlera, postanowił pomóc swoim pasażerom. Wiedział, że w Niemczech czeka ich śmierć. Podpłynął do wybrzeży Florydy. Statek został zatrzymany przez amerykańską straż graniczną. „Żydowscy historycy – Ted Falcon i David Blatner – napisali, że Amerykanie oddali nawet ostrzegawczą salwę w powietrze. Co ciekawe, Żydzi początkowo przywitali amerykańskie jednostki owacjami. Machali do marynarzy. Uznali bowiem, że przybyli im na pomoc i chcą eskortować niemiecki liniowiec, aby bezpiecznie zawinął do jednego z amerykańskich portów” – podaje w swoim artykule (Stany Zjednoczone nie przyjęły żydowskich uchodźców z III Rzeszy) Piotr Zychowicz na łamach „Historia do Rzeczy”.

Do prezydenta Franklina Delano Roosevelta trafił ze statku telegram: „Bardzo pilne. Zwracamy się ponownie o pomoc dla pasażerów statku St Louis. Panie Prezydencie, proszę pomóc 900 osobom, wśród których ponad 400 to kobiety i dzieci”. Nie było odpowiedzi na ten apel, choć sekretarz stanu – Cordell Hull i sekretarz skarbu Henry Morgenthau – interweniowali. Prezydent Roosevelt pozostał nieugięty.

W Kanadzie grupa duchownych i naukowców próbowała nakłonić premiera do przyjęcia uchodźców. Niestety, William Lyon Mackenzie King wolał posłuchać swoich antysemickich doradców. Kapitan Schröder jako Niemiec wiedział, co czeka jego pasażerów, gdy wrócą do Hamburga. Postanowił zawinąć do Wielkiej Brytanii. Był nawet skłonny rozbić statek, aby zmusić Anglików do przyjęcia rozbitków. Na szczęście udało mu się wynegocjować przyjęcie uchodźców. Statek 17 czerwca zawinął do Antwerpii. Bardzo niechętnie Wielka Brytania przyjęła 288 osób, Holandia 181, Francja 224, Belgia 214. Większość z tych, którzy rok później znaleźli się pod okupacją niemiecką, trafiła do obozów zagłady i do komór gazowych. Z 619 przeżyło jedynie 365 osób.

Amerykańscy Żydzi edukację w sprawach Holokaustu powinni zacząć od własnego społeczeństwa: jak kunktatorstwo ich prezydenta Roosevelta (tłumaczył się kryzysem, bezrobociem i nieznajomością angielskiego i dużą ilością kobiet, starców i dzieci wśród uchodźców) oraz brak należytego nacisku wpływowej diaspory żydowskiej w USA doprowadziły do tragedii. Pomimo że żydowscy uchodźcy napisali do niego wstrząsającą prośbę o łaskę, Franklin Delano Roosevelt uznał ich za „element niepożądany”.

Współpraca Niemiec i ZSRR trwała wiele lat przed wojną. Rosja sowiecka udostępniała poligony armii niemieckiej, gdyż zgodnie z traktatem Niemcy nie mogły nie tylko posiadać niektórych rodzajów broni, ale i prowadzić manewrów. Stalin pomagał Hitlerowi. Pakt Ribbentrop-Mołotow nie był więc przypadkiem. We wrześniu 1939 r. postanowili razem napaść na Polskę. Stalin był ostrożniejszy. Wkroczył dopiero 17 września, gdy miał pewność, że armia francuska pozostanie w okopach i nie przyjdzie Polsce z pomocą.

Kwitła przyjaźń niemiecko-rosyjska. Po moście przez rzekę odgradzającą tereny zajęte przez Niemców i Rosjan można było jakiś czas za zgodą władz okupacyjnych przechodzić z jednej strony na drugą. Nie wolno było rozmawiać, więc mijający się Polacy stukali się po głowach, pokazując na migi, co myślą. Wielu Żydom udało się przejść na stronę sowiecką, by trafić później do łagrów na Syberii. Ci, którzy przeżyli, wyszli z gen. Andersem. Menachem Begin, późniejszy premier Izraela (1977–83), wspomina w swojej książce „Białe noce” nie tylko gehennę rosyjskiej okupacji i sowieckich łagrów, ale i rozmowy z generałem Andersem.

Kiedy kilkuset Żydów postanowiło zdezerterować w Palestynie z polskich szeregów, by stworzyć armię żydowską mającą w przyszłości wywalczyć niepodległość, generał Anders miał odpowiedzieć: „Zgody na dezercję wydać nie mogę, ale nikt was szukał nie będzie”. Oznaczało to w praktyce, że Żydzi nie musieli obawiać się sądu polowego za dezercję. Tak powstały kadry przyszłej izraelskiej armii i wywiadu. Byli obywatele Polski, Żydzi, oficerowie przedwojennej „Dwójki”, tworzyli służby wywiadowcze Izraela – w tym Mossad.

Pod okupacją sowiecką Żydzi zachowywali się różnie. Tak samo zresztą jak Polacy. Trafne jest określenie, że Niemcy mordowali ciało, a Rosjanie ciało i duszę. Byli Polacy, którzy szli na współpracę z NKWD i wydawali znajomych, byli też Żydzi, którzy pomagali instalować się bolszewickiej władzy i robili spisy Polaków do aresztowań i wywózki.

Utkwiło mi w pamięci wspomnienie mojej matki. Opowiadała, że pewien Żyd, aby ją chronić, przepisał przez noc księgi rachunkowe sklepu, aby ukryć zwiększone zakupy na wesele. Szedł w zaparte, że moja mama jest panną, ale drugi Żyd jak najbardziej potwierdzał wesele. Tak samo ksiądz – jeden wydał metrykę panieńską, a drugi miał pretensję, że ma potwierdzić nieprawdę. Nie mieściła mu się w głowie odpowiedź, że dokument potrzebny jest dla ratowania życia, a nie do kolejnego zamążpójścia.

Moja mama w lutym 1939 r. wyszła za mąż za kpt. „Dwójki” Edwarda Szaniawskiego. Został on przez NKWD aresztowany już we wrześniu 1939 r. i osadzony w obozie w Ostaszkowie, gdzie go Sowieci zamordowali w kwietniu 1940 roku. Mama jako jego żona trafiłaby na Syberię. Musiała się najpierw ukrywać, a potem, gdy okazało się, że przyjaźń niemiecko-rosyjska kwitnie na dobre, mogła jako panna niemieckiego pochodzenia czuć się w miarę bezpieczna. Udało się jej nawet wyjść z więzienia NKWD.

Zaraz po wkroczeniu Niemców została znowu aresztowana jako pierwsza w Stanisławowie. I tym razem się jej udało. Nie dość, że opuściła więzienie, to jeszcze dostała skierowanie do Arbeitsamtu (biuro pracy) w Stanisławowie. Natychmiast skontaktowała się z nią AK. Razem z lekarzem odraczali przymusowe roboty Polakom i ratowali Żydów.

Trzeba wiedzieć, że wielu Ukraińców chciało dobrowolnie jechać na roboty do Niemiec. Żydzi dostawali od AK dokumenty ukraińskie i mama wysyłała ich na roboty w głąb Niemiec. Musiała jedynie pilnować, aby znający się Żydzi nie wylądowali w tej samej miejscowości. Wpadka jednego pociągnęłaby kolejnych. Nie wiem, czy ocalali w ten sposób pamiętają, kto ich uratował. Wtedy nazywała się Jadwiga Szaniawska.

Po jakimś czasie Niemcy domagali się formalnego przyjęcia przez mamę volkslisty. AK wydała jej rozkaz, ale mama odmówiła, twierdząc, że woli być rozstrzelana przez nich, niż zamordowana przez własnego ojca, który nie przyjął reichslisty, czyli Niemca czystego pochodzenia. Dziadek miał nałożony przez Niemców areszt domowy w Bohorodczanach. Nie zniósł ciągłych szykan i zmarł nagle w 1943 roku.

Po rezygnacji z pracy w Arbeitsamcie mama została skierowana na pocztę. Tam zajmowała się korespondencją kierowaną do Gestapo. Była zaszokowana ilością donosów. Większość niszczyła. Wszystkie donosy na Żydów były dostarczane do AK. Decyzją Rządu Polskiego w Londynie szmalcownicy, czyli ci, którzy wydawali Żydów, byli przez sąd skazywani na karę śmierci. Te wyroki były zawsze wykonywane. Za wydanie Niemcom przez obywateli polskich na śmierć Polaka, Żyda czy Ukraińca – kara mogła być tylko jedna. Za „zwykłą” współpracę z Niemcami karano ostracyzmem, goleniem głów itp.

Mama do końca życia miała wyrzuty sumienia z powodu spotykanego na ulicy w Stanisławowie Żyda – lekarza. Nosił opaskę, był bardzo podobny do jej męża, więc chciała mu dać dokumenty Edwarda Szaniawskiego. Bała się jednak, czy mu tym nie zaszkodzi, bo na podstawie dokumentów, jakie mieli Niemcy od NKWD, lepiej dla niego było być Żydem niż oficerem „Dwójki”. Potem przestała go widywać. Nie wiedziała, czy trafił do getta, czy uciekł, nie pamiętała nawet, jak się nazywał.

Kolejną opowieść o ukrywaniu Żydów usłyszałam od ciotki. Mieszkała w Świdrze. Miała olbrzymią willę, w której dwie piwnice przeznaczyła dla dwóch dużych rodzin żydowskich. Z polecenia AK organizowała dla Niemców popijawy, gry w karty. Pozwalało jej to usprawiedliwić zwiększone zakupy żywności.

Jedna rodzina zachorowała na tyfus. Ciotka ściągała zaufanych lekarzy, kupowała leki, niestety – większość nie przeżyła. Został tylko syn, wtedy dwudziestoletni chłopak. Całe szczęście, bo po wojnie ta druga rodzina, która przetrwała w całości, oskarżyła ciotkę, że widocznie skończyły się pieniądze i się tamtych pozbyła. Chłopak zaświadczył, że przychodzili lekarze, dostawali leki, że ciotka codziennie gotowała rosoły, jajka i mięso i poniosła olbrzymie koszty, aby ich ratować.

Polskie władze w Londynie przekazywały aliantom dokładne informacje o tym, co dzieje się w obozach koncentracyjnych. Dostarczano szczegółowe plany, rozmieszczenie baraków, komór gazowych, krematoriów. Najdokładniejszy raport opracował rotmistrz Pilecki. Wcześniej alarmowali kolejni kurierzy. Alianci twierdzili, że to „polskie wymysły”, bo niemożliwe, aby naród Goethego był tak bestialski.

Szmul Mordechaj Zygielbojm | Fot. Wikipedia

Szmul Mordechaj Zygielbojm, polityk Bundu, sekretarz generalny Sekcji Żydowskiej Centralnej Komisji Związków Zawodowych, redaktor pisma „Arbeiter Fragen”, radny Warszawy i Łodzi, był od 1942 r. członkiem Rady Narodowej Rzeczpospolitej w Londynie – uznanego w całym świecie odpowiednika parlamentu Polski. W 1940 r. centralna organizacja Bundu wysłała go z okupowanej Polski na Zachód, aby tam przedstawił sytuację Żydów pod okupacją. Został zatrzymany na granicy belgijsko-niemieckiej. Uratował go wtedy Paul Spaak, późniejszy premier Belgii.

W Londynie, w powołanym przez Prezydenta RP substytucie sejmu, zasiadał nie tylko Zygielbojm. Drugim przedstawicielem społeczności żydowskiej był reprezentant syjonistów Ignacy Schwarzbart. Obaj zajmowali się zbieraniem informacji o trwającym na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką Holokauście Żydów. Raporty pochodziły nie tylko od polskiego podziemia, ale i organizacji żydowskich: Bundu (jego kierownictwo nazwało się Centralnym Komitetem Ruchu Żydowskich Mas Pracujących) i Żydowskiego Komitetu Narodowego. Przekazywano je następnie do Światowego Kongresu Żydów i Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego. Zygielbojm liczył na wykorzystanie wpływów i pieniędzy tych potężnych organizacji. Chodziło o wywieranie nacisku na rządy alianckie w celu pomocy polskim Żydom. Zawsze mógł liczyć na wsparcie Premiera RP Władysława Sikorskiego. Nikogo jednak wśród światowych organizacji żydowskich los Żydów, mordowanych bestialsko przez Niemców, nie obchodził. Efektów starań Zygielbojma nie było.

W 1942 roku, w swojej książce Stop Them Now. German Mass Murder of Jews in Poland, ten przywódca narodu żydowskiego napisał: „W tym miejscu muszę wspomnieć, że ludność polska udziela wszelkiej możliwej pomocy i współczucia dla Żydów. Solidarność polskiej ludności ma dwa aspekty: po pierwsze jest to wspólne cierpienie, a po drugie wspólna walka przeciwko nieludzkiemu okupantowi. Walka z prześladowcami jest ciągła, wytrwała, w konspiracji i toczy się nawet w getcie, w warunkach tak strasznych i nieludzkich, że są one trudne do opisania lub do wyobrażenia. (…) Ludność żydowska i polska pozostaje w stałym kontakcie, wymieniając prasę, informacje i rozkazy. Mury getta nie oddzieliły w rzeczywistości ludności żydowskiej od Polaków. Polskie i żydowskie społeczeństwo wciąż walczy razem o wspólny cel, tak jak walczyło przez wiele lat w przeszłości”.

Przeglądając książkę K. Mórawskiego Kartki z dziejów Żydów warszawskich, można znaleźć notatkę z 20 kwietnia 1943 r. przesłaną z walczącego getta przez Żydowski Komitet Narodowy i Bund do Londynu:

„Ludność Warszawy śledzi walkę z podziwem i wyraźną życzliwością dla walczącego getta. Zażądajcie od Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, by zwiedził również getta i obozy śmierci w Oświęcimiu, Treblince, Bełżcu, Sobiborze i inne obozy koncentracyjne w Polsce”.

28 kwietnia 1943 r. powstańcy z getta wysłali kolejną depeszę: „Natychmiastowej, skutecznej pomocy może teraz udzielić potęga aliantów. Imieniem milionów już pomordowanych Żydów, imieniem obecnie palonych i masakrowanych, imieniem heroicznie walczących i nas wszystkich na śmierć skazanych, wołamy wobec świata: Niech już teraz, a nie w mrokach przyszłości, dokona się potężny odwet aliantów na krwiożerczym wrogu – w sposób powszechnie jako rewanż zrozumiały. Niech najbliżsi nasi sprzymierzeńcy uzmysłowią sobie nareszcie rozmiary odpowiedzialności wobec bezprzykładnej, nad całym narodem popełnionej zbrodni hitlerowskiej, której tragiczny epilog teraz się odbywa. Niech bohaterski, wyjątkowy w dziejach zryw straceńców getta pobudzi wreszcie świat do czynów na miarę wielkości chwili”.

List pożegnalny Szmula Zygielbojma | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Świat milczał dalej! Szmul Mordechaj Zygielbojm nie wytrzymał i popełnił 13 maja 1943 r. samobójstwo. W liście pożegnalnym napisał między innymi: „Nie mogę pozostać w spokoju. Nie mogę żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. Nie było mi sądzonym zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich i do ich grobów masowych. Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciw bierności, z którą świat przygląda się i dopuszcza zagłady ludu żydowskiego”.

Teraz dzieci i wnuki winnych obojętności próbują zwalić na Polaków odpowiedzialność za los Żydów w okupowanej Polsce, jedyny naród, który tak masowo ratował Żydów i który nie poszedł z Niemcami na żadną współpracę. Jak napisał dziennikarz „Jerusalem Post” – tylko dwa narody spośród okupowanych w Europie nie stworzyły formacji Waffen SS i ich obywatele nie walczyli w żadnych oddziałach przy boku Niemiec. Są to Polacy i Serbowie.

W latach 90. rozmawiałam z Ireną Lasotą o roku 1968. Zapytałam ją, co jako uczestniczka wydarzeń marcowych sądzi o opinii, którą wyniosłam z domu:

Gomułka skorzystał z nagonki Rosji sowieckiej na Izrael. Po wojnie w 1967 r. z Arabami Sowieci rozpętali nagonkę na syjonistów. Trzeba pamiętać, że w PZPR trwała walka pomiędzy frakcjami. Za nacjonalistyczne odchylenia Gomułka siedział w więzieniu. Teraz mógł za zgodą Moskwy pozbyć się „syjonistów”, czyli różnych Bermanów, komunistów żydowskiego pochodzenia, którzy go do tego więzienia wsadzili. Rej wodził Moczar i Jaruzelski, który robił czystkę w wojsku. To w tym gronie powstało później stowarzyszenie „Grunwald”.

Jak zwykle oberwało się też porządnym ludziom, opozycji antykomunistycznej. Usuwani z uczelni profesorowie zwolnili miejsca tzw. docentom marcowym. To właśnie ci „mierni, ale wierni”, awansowani na docentów i profesorów, odpowiadają za opłakany stan polskiego szkolnictwa wyższego.

Oczywiście wielu Żydów bardzo przeżywało to szaleństwo partyjnych towarzyszy Gomułki. Byli też i tacy, którzy cieszyli się z możliwości wyjazdu. W PRL-u otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. Pamiętam, jak Żyd, który naprawiał nam lodówkę i często z ojcem dyskutował, przybiegł z ciekawą propozycją: „Panie Tadeuszu, pomogę panu zostać Żydem. Ja i moi kuzynowie poświadczymy, że jest pan naszym krewnym po matce i dostanie pan paszport. Nikt nie każe panu jechać do Izraela. Wyrwie się pan na wolność!” Ojciec z propozycji nie skorzystał. Odpowiedział, że tu trzeba walczyć o wolną Polskę. Irena Lasota potwierdziła, że moi rodzice dobrze to rozgryźli.

Z przerażeniem odnotowuję antysemickie działania niektórych władz Izraela. Szkodzą własnemu narodowi. Budują antysemityzm. Prof. Dora Kacnelson z Drohobycza zamieszkała na starość w Krakowie. Na którymś spotkaniu z Michnikiem została wyzwana od antysemitek. Nie wytrzymała i odpowiedziała: Co? Ja, Dora Kacnelson – antysemitką? Mój ojciec w Bundzie współpracował z Piłsudskim, a stryj był współtwórcą państwa Izrael i ja mam być antysemitką?! Michnik nie jest chyba Żydem, bo jest na to za głupi! Już wiem, kto i jak tworzy antysemityzm w Polsce!

Pani ambasador Izraela przy pomniku Obrońców Getta Warszawskiego, mówiąc o ludziach pomagającym Żydom, wspomniała Karskiego i Bartoszewskiego. Ciekawe, że zapomniała o rotmistrzu Pileckim i Zofii Kossak-Szczuckiej, najważniejszej postaci Żegoty, która strukturę wymyśliła i była jej główną organizatorką. Bartoszewski jakoś nigdy nie był mi w stanie wytłumaczyć, jak to się stało, że ze względu na stan zdrowia opuścił Auschwitz. Ja słyszałam tylko o takich, którym to się udało, ale przez komin krematorium.

Pani ambasador w wywiadzie stwierdziła, że znowelizowana ustawa o IPN nie jest potrzebna, gdyż w Izraelu wszyscy wiedzą o tym, że obozy nie były polskie. Pani ambasador nie wie, czy kłamie w żywe oczy?

Tymczasem jeden z ważniejszych polityków Izraela, kandydat na premiera – Jair Lapid parę dni temu wyraził swoje zdanie na ten temat: „Całkowicie potępiam nowe polskie prawo, które próbuje zaprzeczyć polskiej odpowiedzialności za Holokaust. Ta zbrodnia została zapoczątkowana w Niemczech, ale setki tysięcy spośród Żydów, którzy zostali zamordowani, nawet nie spotkało niemieckiego żołnierza. Polskie obozy śmierci były i żadne prawo tego nie zmieni”.

Cóż może wiedzieć przeciętny obywatel Izraela, który był na wycieczce w Polsce, gdzie pokazywano mu obozy i przestrzegano przed ponoć niebezpiecznymi kontaktami z tubylcami? Piotr Hlebowicz był świadkiem, jak w Krakowie wykręcono ręce człowiekowi tylko za to, że szedł za grupą młodzieży żydowskiej.

Oby chęć zysku i błyszczące srebrniki nie zmąciły rozumu narodowi wybranemu! Bóg był dla Was łaskawy – po tysiącach lat macie znowu własne państwo. Pomogli wam w tym Polacy i wychowywani w Polsce od setek lat Żydzi, którzy nauczyli się kochać przede wszystkim wolność.

A tak na marginesie, trzeba się przyjrzeć, kiedy ten antypolonizm w środowiskach żydowskich rozkwitł: czy aby nie po wypuszczeniu masowym Żydów ze Związku Sowieckiego w końcówce lat 70. i w latach 80. XX wieku? Ciekawe, czy Żydzi to byli, czy KGB-iści?

Tak czy inaczej, zaczynam współczuć Żydom. Puszka Pandory została otwarta. Wypuścili na świat demony antysemityzmu.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Żydzi – nakręcona spirala” znajduje się na s. 1–2 dodatku „Polacy i Żydzi” do lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Żydzi – nakręcona spirala” na s. 2 dodatku „Polacy i Żydzi” do lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Skuteczny protest / Każdy ma swoją placówkę, na której powinien walczyć o prawdę i dobro, a nie kulić ogon pod siebie

Fragment opinii Komisji Etyki TVP nt. rzeczonego programu: Publikowanie i upowszechnianie opinii w zaprezentowanym kształcie to relatywizowane przyzwolenie na używanie określeń typu „polskie obozy”.

Jadwiga Chmielowska

W regionalnej TVP Katowice próbowano nagrodzić program, w którym pada określenie „polskie obozy koncentracyjne”. Program został wyemitowany na antenie regionalnej i zgłoszony do nagrody Rady Programowej. Na szczęście protesty części jej członków okazały się skuteczne. Na kolejnym posiedzeniu nastąpi zgodne z procedurami wskazanie zwycięzcy konkursu.

Każdy ma swoją placówkę, na której powinien walczyć o prawdę i dobro, a nie kunktatorsko kulić ogon pod siebie, by się nie narazić. Poniżej fragmenty pisma adresowanego do Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego.

Składam protest w sprawie nierzetelnego wyboru przez Radę Programową programu dziennikarza TVP Katowice do nagrody RP. Uważam, że dopuszczono się szeregu naruszeń (…)

Jestem zdania, że była to próba nagrodzenia programu, który nie ma ani walorów edukacyjnych, ani (wbrew regulaminowi) nie spełnia kryteriów rzetelności, ponieważ zniekształca historię. Górnicy byli wywożeni ze Śląska na roboty do Związku Radzieckiego przez Sowietów! Na podstawie emitowanego programu można byłoby wnioskować, że winni byli temu Polacy. Taki sam wniosek dotyczy łagrów na Śląsku. W więzieniach i łagrach siedziało w tym okresie ok. 200 tys. Polaków, a na Śląsku – oprócz Niemców, śląskich folksdojczów z tzw. dwójką, także inni Ślązacy (nb. często wydawani przez swoich sąsiadów, skompromitowanych podczas wojny), m.in. również AK-owcy, powstańcy śląscy, harcerze i żołnierze niezłomni.

Pragnę dodać, że Maria Nowak, rodowita Ślązaczka, dobrze znająca z przekazów rodzinnych trudną sytuację na Śląsku po 1945 roku, podniosła argument, że taka decyzja Rady Programowej kompromituje TVP Katowice, a przede wszystkim szkodzi Ślązakom, bowiem program nie jest rzetelnym przekazem tragicznej historii mieszkańców Śląska.

Ze strony jednej z osób, głosujących za nagrodzeniem tego programu, padła propozycja, aby w ogóle nie przyznawać nagrody. Można było więc przyjąć, że wycofała swój głos. Zignorowano jednak tę sytuację.

Moim zdaniem podczas zebrania doszło do manipulacji. Trudno powiedzieć, czy zamierzonej, czy wynikłej z braku przygotowania. Jednak z decyzjami przewodniczącego nie sposób się zgodzić. Manipulacja ta wpisuje się w cały szereg nierzetelnie i tendencyjnie przygotowywanych materiałów (m.in. w programy edukacyjne przygotowywane przez Silesię Scholę, gdzie komunistyczne obozy nazywane są obozami śmierci!).

Program „Jo był ukradziony” można było obejrzeć pod linkiem: https://katowice.tvp.pl/33790022/30082017, a 3 grudnia ta strona już się nie otwierała.

Wnoszę o nieprzyznawanie obecnie tej nagrody i umożliwienie Radzie Programowej dokonania powtórnego wyboru, przemyślanego, przeprowadzonego rzetelnie, zgodnie z regulaminem – w styczniu 2018 r.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Historia jednego protestu” oraz odpowiedź na niego Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego znajdują się na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Historia jednego protestu” oraz odpowiedź na niego Prezesa TVP SA Jacka Kurskiego na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Kłamcy dokonują zbrodni na pamięci ofiar i kręcą bicz na siebie / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 44/2017

Hannah Arendt pisała: „akt oskarżenia [Eichmanna] oparty był na tym, co przecierpieli Żydzi, nie zaś na tym, co popełnił Eichmann”. Czyżby przestrzegała przed instrumentalnym traktowaniem Holokaustu?

Jadwiga Chmielowska

Rodzi się kolejny totalitaryzm. Wykorzystanie haseł poprawności politycznej i zamykanie dyskusji jest kolejną próbą wprowadzenia władzy absolutnej. Świadczy o tym także etykietowanie. Przykleić łatkę i traktować schematycznie. Znamienita filozofka XX w. Hannah Arendt twierdziła, że do totalitaryzmu prowadzi „Przymierze motłochu (wykorzenionych mas) z kapitałem oraz plemiennym nacjonalizmem i rasizmem”. Totalitaryzmy z kolei, próbując narzucić bezwzględne posłuszeństwo, przyczyniały się do złamania podstawowej zasady polityki – rozumnego działania dla dobra wspólnego.

Arendt głosiła, że „nie ma czegoś takiego, jak posłuszeństwo w sprawach moralnych i politycznych”. Twierdziła również, że „z punktu widzenia polityki prawda ma charakter despotyczny. Jest zatem znienawidzona przez despotów, słusznie obawiających się konkurencji ze strony siły przymusu, której nie mogą sobie podporządkować”. Dlatego tak ważna jest wiedza i sprawdzanie informacji.

Każdy człowiek pragnie prawdy i sprawiedliwości. Dla Hanny Arendt prawda, jej poszukiwanie, dochodzenie do niej jest podstawowym prawem człowieka. Pisała nawet, że dążenie do prawdy jest podstawową cechą stanowiącą o człowieczeństwie. Uważała, że „prawda była największym wrogiem totalitaryzmów, a człowiek samodzielnie myślący był największym zagrożeniem”.

Twierdziła, że reżim komunistyczny jest tak samo zbrodniczy jak nazizm, a wraz z totalitaryzmem nastąpiło zerwanie ciągłości tradycji.

Człowiek staje się wyalienowany, znikają więzi rodzinne i przyjacielskie. A zatarcie więzi międzyludzkich powoduje, że ludzie mogą być łatwo manipulowani przez rządzących, a w szczególności media, które są w końcu środkami masowego przekazu. Zdaniem Arendt „manipulacja ta odbywa się na dwa sposoby: pochlebianie i uwodzenie”.

Najłatwiej wprowadzić totalitaryzm w społeczeństwach, w których zanikły wspólne normy zbiorowe. Hannah Arendt twierdzi, że główną cechą „człowieka masowego” jest całkowite, dobrowolne wyalienowanie, które, jej zdaniem, charakteryzuje społeczeństwo nowoczesne.

Hannah Arendt była Niemką żydowskiego pochodzenia. Dla niej rok 1933 (wybór Hitlera), „to nie tylko błąd Niemiec, to samobójstwo Niemiec. Samobójstwo intelektualne i moralne, odpowiedzialne za zbrodnie”. Dlatego nigdy nie chciała wrócić do Niemiec. Twierdziła, że „naród niemiecki skończył się”.

Hannah Arendt była obserwatorką procesu Adolfa Eichmanna. W 1963 r. wydała książkę Eichmann w Jerozolimie. Napisała, że „akt oskarżenia oparty był (…) na tym, co przecierpieli Żydzi, nie zaś na tym, co popełnił Eichmann”. Czyżby przestrzegała przed instrumentalnym traktowaniem Holokaustu? Wspomniała również o roli, jaką w zagładzie Żydów odegrała część elit żydowskich zasiadająca w Judenratach. Do czasu procesu Eichmanna w Izraelu ostrożnie podchodzono do „ocalałych z Holokaustu”. Sprawdzano okoliczności, w jakich przetrwali. Czy to ocalenie nie wiązało się z wydawaniem innych na śmierć…

H. Arendt pisała: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii”; „O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano”. Do obozów.

Arendt, podobnie jak John Sack, amerykański Żyd piszący o komunistycznych zbrodniach dokonywanych przez Żydów, była krytykowana przez środowiska żydowskie. Twierdziła zawsze, że „prawdy nie można instrumentalizować i upolityczniać”. Pozostała wierna swoim ideałom.

Wszyscy, którzy kłamią, dokonują zbrodni wobec pamięci milionów ofiar i sami kręcą bicz na siebie.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej znajduje się na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Słowo jest skuteczniejsze od pocisków. Tej broni bali się komuniści / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 43/2017

Któż nie chciał wierzyć, że oto zwyciężyliśmy? Musiało minąć prawie 30 lat, by mistyfikacja wyszła na jaw! Ulegliśmy jako społeczeństwo wojnie propagandowej, prowadzonej mistrzowsko przez komunistów.

Jadwiga Chmielowska

W tym roku będziemy obchodzić 100-lecie odzyskania niepodległości. Dokonało tego pokolenie moich dziadków, bo pokolenie moich rodziców, niestety, przegrało wojnę. W 1945 r. Polska stała się strefą okupacyjną Rosji sowieckiej. Mojemu pokoleniu udało się znów odzyskać niepodległość.

Niestety Polacy w większości dali się oszukać przez spektakl „okrągłego stołu”. Bo któż nie chciał wierzyć, że oto zwyciężyliśmy? Musiało minąć prawie 30 lat, by ta mistyfikacja wyszła na jaw! Ulegliśmy jako społeczeństwo wojnie propagandowej, prowadzonej mistrzowsko przez komunistów.

Jak wykorzystywano propagandę do porażania przeciwnika, odbierania mu woli walki, można zobaczyć w starym filmie Wzgórze Pork Chop. Warto też zapoznać się z antypolskimi agitkami, uzasadniającymi napaść wojsk sowieckich na Polskę we wrześniu 1939 r.

W III RP, w której przyszło nam żyć, toczy się wojna. Wojna o umysły. Słowo jest skuteczniejsze od pocisków. AK wydawała biuletyny czytane przez setki tysięcy Polaków. Tej broni lękali się komuniści, likwidując podziemne drukarnie. Bali się prawdy i niezależnej myśli.

Ukrywałam się prawie 9 lat, aby udowodnić, że bezpieka nie jest wszechmocna i wie tylko tyle, ile jej szpicle doniosą. Odniosłam zwycięstwo. Nie dałam się aresztować, ale to nowej, okrągłostołowej władzy było nie na rękę. Skazano mnie na zamilczenie, tak jak tysiące przyzwoitych ludzi walczących o niepodległą Polskę. Byliśmy niewygodni, bo niesterowalni.

„Kto kontroluje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością; kto kontroluje teraźniejszość, w tego rękach jest przeszłość” – przestrzegał George Orwell (Rok 1984).

Poziom nauczania w szkołach jest tak niski, że nawet Hitler o takim ograniczaniu wiedzy Polaków nie marzył. Historii młode pokolenie nie zna. Próbuje na własną rękę poznawać fakty i tu znów natrafia na manipulację. Nikt nie panuje nad rzetelnym przekazem wiedzy. Nikt niczego nie sprawdza. Najsilniej prowadzona jest propaganda antyukraińska. „Akcja Wisła”, zbrodnicza nie tylko w stosunku do Ukraińców, ale i Polaków, zyskała obrońców.

W Wikipedii, ba!, nawet na stronach BIP zamieszczane są fikcyjne życiorysy. Sądy też niczego nie weryfikują, nie ustalają prawdy, a i same mają problem z czytaniem czy pisaniem ze zrozumieniem. A pojęcie związku przyczynowo-skutkowego jest poza zasięgiem intelektualnym większości sędziów.

Status kombatancki dostają osoby, które nigdy nie współpracowały z podziemiem. Są stowarzyszenia, które zajmują się uwiarygadnianiem często nawet działaczy PZPR.

Nikt poważnie nie traktuje faktów. Politycy (sami o tym mówią) kierują się emocjami, kto kogo lubi, a nie koniecznością realizacji celu. Agentura hula bez przeszkód. Ilość portali internetowych realizujących politykę rosyjską przekroczyła już trzecią dziesiątkę.

Agentami nie są jedynie starcy pamiętający współpracę z KGB (ci to raczej agenci wpływu, jeśli się udało ich zainstalować na wysokich szczeblach władzy), ale młodzi, najgroźniejsi agenci, którzy za drobne pieniądze realizują zamówienia obcych. Wdzierają się do różnych redakcji, a z nich wyrzuceni, od razu znajdują następne, by wpływać na opinię publiczną w interesie mocodawców.

W interesie Rosji, ale i Niemców jest pogłębianie podziałów między Polakami. Ten rów wykopany jest również w rodzinach. Pamiętajmy, że przede wszystkim jesteśmy Polakami i że tylko zjednoczony naród jest w stanie obronić państwo.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej znajduje się na s. 1 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET” Jadwigi Chmielowskiej na s. 1 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Targowiczanie powinni być przestrogą dla Polaków. Czyż obecnie nie mamy rodaków widzących w Putinie zbawcę ludzkości?

Polacy mają zdrowy rozsądek i łatwo wyczuwają różne fałsze. Są odporni na zgubne ideologie. Ulegają im jedynie niedouczeni pseudointelektualiści, świetnie pełniąc rolę pożytecznych idiotów.

Jadwiga Chmielowska

„Naród, który traci pamięć, przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium” – twierdził Marszałek Piłsudski i dodawał: „Ten, kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani ma prawo do przyszłości”.

Tylko II RP cieszyła się wolnością. Udało się scalić ziemie trzech zaborów i przez 16 lat spokoju (1922–1938) zbudować państwo, rozbudować przemysł, wprowadzić obowiązek szkolny. Ci, którzy wywalczyli Polskę po 123 latach, próbowali ją budować, lecz znaleźli się też tacy, którzy myśleli tylko o sobie.

Nie dziwię się, że Piłsudski dokonał przewrotu: wielu polityków małpowało targowiczan, kierując się bardziej prywatą niż dobrem wspólnym. Znów Komendant tłumaczył: „I staję do walki, tak jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści”.

Czy teraz nie mamy powtórki z historii? Mierni, ale wierni, polerujący klamki u decydentów, „milaski” wszelakie, by tylko dorwać posadę i się urządzić…

Niestety od 1939 roku Polska była pod okupacją, tylko okupanci się zmieniali. W 1989, gdy nastał moment, gdy można było wyrwać się na wolność, znowu znaleźli się targowiczanie. Tym razem twierdzili, że Polacy mają im zaufać, bo tylko oni wiedzą, co robić. I tak zamiast budować III RP, zbudowano PRL-bis. Czy dziś, gdy naród się ocknął, zrozumiał w swojej większości, jak został oszukany – uda mu się przepędzić dorobkiewiczów, nieudaczników i potakiewiczów? (…)

Piłsudski mówił wprost: „Słabość ma zawsze jedną konsekwencję – zamiłowanie do wielkich słów bez treści”. Innym razem dodał: „Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli”.

Józef Mackiewicz głosił, „że tylko prawda jest ciekawa” – a ja dodaję, że reszta to strata czasu. Niestety niektóre postacie otacza jedynie legenda i gdy ona pryśnie jak bańka mydlana, okazuje się, że król jest nagi…

Warto studiować spuściznę twórcy niepodległości. Czyż nie są po 100 latach aktualne wciąż jego słowa: „Podczas kryzysów strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym!”.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Po pierwsze wolność” znajduje się na s. 5 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Po pierwsze wolność” na s. 5 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Tym, co decydowało o identyfikacji z Rzeczpospolitą dla jej mieszkańców, było umiłowanie wolności i swobód obywatelskich

Naród polski odradza się jak feniks z popiołów. Z tej tradycji Rzeczpospolitej czerpie wiele narodów. Widać to w konsekwencji, z jaką walczą o swoją tożsamość i niepodległość Litwini i Ukraińcy.

Jadwiga Chmielowska

[W I Rzeczpospolitej] żyli zgodnie Rusini, Litwini, Ormianie, Żydzi, Niemcy, Tatarzy i Polacy, czyli katolicy, żydzi, protestanci, prawosławni, muzułmanie. Panowała tolerancja w prawdziwym tego słowa znaczeniu – właśnie tolerancja, a nie aprobata.

Od połowy XIV wieku przybywali do Polski Żydzi wypędzani z kolejnych państw Europy, począwszy od Niemiec (1346 r.), następnie między innymi z Francji, Austrii, skończywszy na Hiszpanii (1492) i Portugalii (1497). Nawet gdy formalnie Rzeczpospolita była pod zaborami w końcu XIX w., to właśnie na jej ziemie uciekali Żydzi przed pogromami z Kijowa i Moskwy.

Rzeczpospolita była też azylem dla prześladowanych luteranów. Pierwszym dokumentem prawnym gwarantującym swobody i pokój między różnowiercami w Rzeczpospolitej był akt konfederacji warszawskiej uchwalony na pierwszym sejmie konwokacyjnym w Warszawie w 1573 roku. (…)

Sytuacja prawna kobiet w Rzeczpospolitej była całkowicie odmienna niż w wielu krajach europejskich. Pod wieloma względami były traktowane na równi z mężczyznami. Przede wszystkim miały prawo do dziedziczenia. Jeśli nie było męskiego potomka, majątek przechodził w ręce kobiety, a nie, jak w wielu innych krajach europejskich, dalszego krewnego – byle był mężczyzną.

W Polsce, zgodnie z prawem dynastycznym, kobieta mogła dziedziczyć nawet koronę. Tak się stało w wypadku Jadwigi Andegaweńskiej, córki Ludwika Węgierskiego. Miało to miejsce już w XIV wieku, w roku 1384. (…)

Kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze zaraz po odzyskaniu suwerenności, dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z 28 listopada 1918 roku. W wyborach do pierwszego sejmu ustawodawczego (1919–1922) uzyskały 8 mandatów, a w III kadencji (1930–1935) 15 mandatów poselskich i 4 mandaty senatorskie. (…)

Idea prometeizmu – walki „za naszą i waszą wolność” – jest też związana z Polską. (…) Polacy walczyli o wolność wielu krajów: Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski o USA, generałowie Józef Bem, Józef Wysocki i Henryk Dembiński o Węgry, w rządach Republiki Ludowej Krymu zaś premierem był gen. Maciej Sulkiewicz, polski Tatar, który jako szef sztabu wojsk azerskich zginął pod Baku. W wojnie rosyjsko-fińskiej (1939–40) brało udział po stronie fińskiej ośmiu polskich ochotników. (…)

Rzeczpospolita była pierwszą unią, w której narody żyły w wolności, a klasy społeczne nie były zamknięte. Każdy, kto gotów był walczyć za wolność, otrzymywał szlachectwo. Króla się obierało w wolnych wyborach, a o ustroju państwa decydowały konstytucje (pakty). (…)

Jak nasi przodkowie podejmowali zbrojne wysiłki, aby zrzucić jarzmo niewoli, tak my – obywatele dawnej I i II Rzeczpospolitej – Polacy, Litwini, Białorusini i Ukraińcy – musimy odrzucić urazy, którymi karmi nas wróg. Wróg naszej wolności. Mamy niepodległe państwa, musimy je utrzymać. Pamiętajmy, że gdy byliśmy razem, gdy nasze armie się wspierały, nikt nie był w stanie naszej wolności zagrozić. (…)

Abyśmy się zjednoczyli we wspólnej sprawie, niezbędne są: odrzucenie kompleksów, wiedza historyczna, mądrość i rozsądek, a przede wszystkim wzajemne zrozumienie i przebaczenie. Wtedy nikt nie będzie w stanie nas poróżnić i utrzymamy tak drogą nam wolność – Litwini, Rusini i Koroniarze. A dzięki nam i inne narody.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wiedza + prawda = wolność” znajduje się na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wiedza + prawda = wolność” na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego