Jeśli Al-Baghdadi naprawdę nie żyje, to jego następcą prawdopodobnie będzie oficer z armii z czasów Saddama Husajna

Od tygodnia krążą wieści, że samozwańczy kalif ISIS Al-Baghdadi zginął w rosyjskim bombardowaniu. Irackie media rozważają, kto będzie jego następcą. Ktokolwiek to będzie, nie ogłosi się kalifem.

Czytaj więcej:Ajatollah Ali Khamenei: to Amerykanie stworzyli ISIS! Nigdy nie wolno wierzyć swoim wrogom. Iran nie podda się terrorowi

[related id=”24070″]Rosyjskich informacji w sprawie śmierci Abu Bakr Al-Baghdadiego nie potwierdzają Amerykanie. Według ekspertów zajmujących się salafickimi organizacjami terrorystycznymi, nie jest pewne czy następcą Al-Baghdadiego będzie Iyad Al-Obaidi, czy Ayad Al-Jumaili, byli oficerowie armii Saddama Husajna.

Obaidi, który ma około pięćdziesięciu lat, był ministrem wojny. Jumaili jest po czterdziestce i jest szefem tajnych służb kalifatu. W kwietniu telewizja iracka informowała o śmierci Jumailiego, ale to się nie potwierdziło.

Obydwaj włączyli się do sunnickiej rewolty w Iraku w 2003, kiedy to po inwazji amerykańskiej szyici przejęli rządy w Iraku.

[related id=”11200″]Zdaniem komentatora portalu Iraqinews, Jumaili uważa Obaidiego za wyższego w hierarchii, w związku z czym nie jest pewne, kto i na jakich zasadach przejmie władzę. Być może rządzić będą wspólnie.

Baghdadi ogłosił się kalifem w 2014 roku. Jednak jest bardzo mało prawdopodobne, aby Jumaili lub Obaidi uczynił to samo. Brakuje im bowiem wykształcenia religijnego, a dodatkowo terytorium ISIS się kurczy.

Związku z brakiem religijnego wykształcenia, następcy Al-Baghdadiego będzie przysługiwać raczej tytuł emira, a więc księcia.

źródło: iraqinews

Czytaj więcej:ISIS wydało list gończy za kilkoma swoimi bojownikami, którzy uciekli z Mosulu do Syrii. Zarzut – dezercja

Amerykanie zapewniają Ankarę: po zniszczeniu Państwa Islamskiego odbierzemy Kurdom uzbrojenie i broń, które im daliśmy

Amerykański sekretarz obrony Jim Mattis w liście do tureckiego szefa MON Fikri Isika zapowiedział, że Waszyngton traktuje sojusz z Kurdami jedynie w wymiarze „taktycznym” i skończy się on po wojnie.

Czytaj więcej:USA: Donald Trump zatwierdził dostawy broni dla kurdyjskich oddziałów Ludowych Jednostek Samoobrony w Syrii

Turecki portal gazety „Hurriyet Ddaily News” cytuje treść listu, w którym Waszyngton uspokaja Turcję w związku z amerykańską pomocą syryjskim Kurdom z organizacji YPG. YPG uważana jest przez Turcję za organizację terrorystyczną powiązaną z PKK. Kurdowie, oprócz formacji szyickich walczących w Iraku i Syrii, nie są posądzani o czerpanie korzyści z istnienia ISIS – w przeciwieństwie do Ankary i Waszyngtonu.

[related id=”24560″]Mattis miał uspokajać Isika, że broń amerykańska, która trafiła do Kurdów, nie będzie wykorzystana przeciwko Turkom w przewidywanym dalszym etapie wojny na Bliskim Wschodzie. Zdaniem części ekspertów, Turcja będzie zmuszona do zaatakowania i wyparcia Kurdów z północnej Syrii.

Amerykański sekretarz obrony miał napisać, że Waszyngton jest zmuszony do współpracy z YPG, żeby pokonać ISIS w Syrii. Mattis dodał również, że Syryjska Armia Demokratyczna (SDF), której stan kadrowy jest zdominowany przez bojowników YPG, po zdobyciu Rakki, stolicy kalifatu, zostanie rozbrojona i przekształcona w armię arabską. Samą Rakkę mają kontrolować Arabowie – dodał Amerykanin.

Pentagon 30 maja ogłosił, że rozpoczął zbrojenie Syryjskiej Armii Demokratycznej, w skład której wchodzi kurdyjska YPG (ponad 80% stanu SDF), co wywołało głębokie zaniepokojenie Turcji, która uważa, że to podważa jej bezpieczeństwo narodowe.

źródło: hurriyetdailynews

Czytaj więcej: Jaka będzie przyszłość stolicy kalifatu? Kurdowie chcą włączyć Rakkę do swojego autonomicznego względem Damaszku obszaru

Napastnik z Pól Elizejskich poprzysiągł wierność przywódcy Państwa Islamskiego Abu Bakrowi al-Bagdadiemu

Zamachowiec, który w poniedziałek próbował dokonać ataku na Polach Elizejskich, złożył przed zamachem hołd przywódcy organizacji terrorystycznej Państwo Islamskie (IS) Abu Bakrowi al-Bagdadiemu.

Wynika to z listu-testamentu, jaki Adam Djaziri 31-letni zamachowiec zostawił swojemu szwagrowi.

W korespondencji tej dżihadysta zwierza się z „podwójnej gry”, jaką prowadził, by z myślą o ataku terrorystycznym zgromadzić znaczący arsenał broni pod pretekstem uprawiania strzelectwa sportowego.

Wcześniej we wtorek źródła zbliżone do śledztwa przekazały, że 31-latek miał w domu na przedmieściach Paryża dziewięć sztuk broni, w tym pistolety Sig-Sauer 9 mm i Glock 9mm oraz karabin typu kałasznikow.

Djaziri ze względu na swoją radykalizację figurował od 2015 roku w tzw. kartotece S, w której znajdują się dane islamskich radykałów mieszkających we Francji. Nigdy nie został skazany. Miał pozwolenie na broń, ponieważ uprawiał strzelectwo sportowe.

Włoska agencja Ansa podała, że napastnik, który zginął podczas ataku, to Adam Lotfi Djaziri, urodzony we Francji w 1985 roku; był synem Tunezyjczyka Mohameda Djaziriego, a matka mężczyzny to Edfij Paflantic. Ansa twierdzi, że matka jest Polką.

Według włoskiej agencji mężczyzna był znany tunezyjskim służbom specjalnym, które w 2013 roku ostrzegły przed nim Francuzów. Media tunezyjskie utrzymują, że Djaziri często wracał do Tunezji i kontaktował się z radykalnymi środowiskami islamskimi.

W poniedziałek na Polach Elizejskich w Paryżu kierowany przez Djaziriego samochód osobowy uderzył w radiowóz żandarmerii, a następnie stanął w płomieniach, nie powodując ofiar. Ciężko ranny napastnik zmarł. W samochodzie znaleziono broń, amunicję i butlę z gazem. Dochodzenie prowadzi paryska prokuratura ds. antyterroryzmu.

PAP/MoRo

Irańska Gwardia Rewolucyjna ostrzelała rakietami pozycję Państwa Islamskiego. Ali Khamenei: Spoliczkujemy naszych wrogów

Pozycje ISIS w Deir Az Zor we wschodniej Syrii zostały ostrzelane rakietowo przez Iran w ramach odwetu za zamachy na parlament i meczet w Teheranie 7 czerwca. W wyniku ataku ISIS zginęło 18 osób.

Czytaj więcej: Irańska Gwardia Rewolucyjna wydała komunikat, w którym twierdzi, że za zamachami stoi Arabia Saudyjska oraz USA

Wedle oświadczenia elitarnej Gwardii Rewolucyjnej, rakiety średniego zasięgu zostały wystrzelone z zachodnich prowincji Kermanasz i z irańskiego Kurdystanu. Wielu terrorystów zginęło, a ich broń została zniszczona.

[related id=”24908″]Powołana w 1979 jako „żelazna pięść” ajatollaha Chomeiniego Irańska Gwardia Rewolucyjna zapowiedziała na swojej stronie oficjalnej, że rozlew niewinnej krwi nie pozostanie bez odpowiedzi. Słowa te skierowane były do salafickich formacji, z którymi Iran wraz ze swoimi sojusznikami od 2012 walczy na śmierć i życie w Iraku oraz w Syrii. Wedle bardzo niepewnych danych ponad 2000 żołnierzy z formacji zginęło w walkach z ISIS i Al-Nusrą.

Naczelny przywódca Islamskiej Republiki Iranu, ajatollah Ali Khamenei zapowiedział, że Iran zamierza „spoliczkować” swoich wrogów. Kilka godzin po tych słowach pociski poleciały na Dier Az Zor, strategiczny obszar na pograniczu Syrii i Iraku, uznawany przez wielu ekspertów, za „matecznik” Państwa Islamskiego.

Portal Al-Jazeera zastanawia się nad tą niecodzienną reakcją Iranu. Teheran wspierał szyickich bojowników pieniędzmi, wyszkoleniem i sprzętem, lecz do tej pory nigdy bezpośrednio nie atakował żadnego kraju. Jak na realizację zapowiedzi odwetu zareagują Arabia Saudyjska, USA i Izrael? – pytają media z Kataru.

[related id=”25059″]Teheran obarczył Arabię Saudyjską bezpośrednią odpowiedzialnością za zamachy 7 czerwca.

Rzecznik „żelaznej pięści” z Teheranu, gen. Ramezan Sharif zapowiedział, że kolejne ataki na Iran spotkają się z jeszcze większymi i poważniejszymi odpowiedziami ze strony Teheranu. Przesłaniem naszego ostrzału Deir Az Zor jest to, żeby sponsorzy salafizmu nigdy nie próbowali podważyć naszego bezpieczeństwa – powiedział Sharif. – Wedle naszego wywiadu, nasze rakiety zniszczyły ważne bazy terrorystów w Syrii – dodał.

źródło: presstv, al jazeera

Czytaj więcej: Al Jazeera wspomina o żołnierzach Andersa i Polakach uratowanych w Iranie. Historia Heleny Stelmach, mieszkanki Iranu

Ajatollah Ali Khamenei: to Amerykanie stworzyli ISIS! Nigdy nie wolno wierzyć swoim wrogom. Iran nie podda się terrorowi

Najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu ajatollah Ali Khamenei zarzucił Amerykanom stworzenie potwora o nazwie „Państwo Islamskie” i jak stwierdził, Waszyngton tylko imituje walkę z ISIS.

Czytaj więcej: Iran: Liczba zabitych w dwóch środowych zamachach w Teheranie wzrosła do 13. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie

– Wy, Amerykanie, i wasi agenci jesteście źródłem niestabilności na Bliskim Wschodzie. Kto stworzył Państwo Islamskie? Ameryka! Twierdzenia Ameryki, że walczy przeciwko ISIS, są kłamstwem – mówił irański przywódca na zamkniętym posiedzeniu irańskich struktur bezpieczeństwa, o czym donosi Al-Jazeera, powołując się na oficjalny portal Khameneiego.

[related id=”16448″]Irański przywódca dodał również, że Iran nie rozważa normalizacji stosunków z Amerykanami, zerwanych po ataku na amerykańską ambasadę w Teheranie w 1979 roku:

– Rząd amerykański jest przeciwko niepodległemu Iranowi. Oni mają problem z istnieniem Islamskiej Republiki Iranu. Większość naszych sporów z nimi nie może być rozwiązanych – powiedział następca Chomeiniego, po czym dodał, że Ameryka jest państwem terrorystycznym, które wspiera terroryzm i przez to nie możemy unormować relacji z takim krajem.

Czytaj więcej: Jerzy Haszczyński: Może dojść do zmiany układu geopolitycznego na Bliskim Wschodzie. Katar coraz bliżej Iranu

[related id=”9097″]Zdaniem komentatorów Al-Jazeery jest to poważny cios w politykę prezydenta Hassana Rouhaniego, który bronił układu nuklearnego z Waszyngtonem, wynegocjowanego za prezydentury Baracka Obamy  i podpisanego w 2015 roku. Wielu w Iranie oczekiwało, że ocieplenie na linii Stany Zjednoczone – Iran zaowocuje normalizacją stosunków w przyszłości.

Natomiast irański portal presstv cytuje kolejną wypowiedz ajatollaha Alego Khamaneiego, który publicznie wyraził wątpliwości, czy Amerykanie rzeczywiście walczą z ISIS:

– Jest kłamstwem stwierdzanie, że powstała koalicja przeciwko ISIS. Amerykanie są tylko przeciwko niekontrolowanym przez nich frakcjom oraz zwalczają tych, którzy naprawdę walczą z Daesh – Iran, Syrię Asada i szyicki Hezbollah. Po czym ajatollah zaznaczył, że to jest niedorzeczne, aby USA stały u boku plemiennych oraz średniowiecznych Saudów i pouczały o prawach człowieka i demokracji, zarazem oskarżając Iran, który jest przykładem demokracji.

Najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu przestrzegał przed tym, aby wierzyć swoim wrogom, a więc Amerykanom. Zaznaczył, że dla Waszyngtonu problemem nie są prawa człowieka czy też sprawa irańskiego programu atomowego, ale istnienie Islamskiej Republiki, wspierającej sprawę palestyńską, której Iran nigdy nie opuści.

źródło:al-jazeera,presstv

Czytaj więcej:Al Jazeera wspomina o żołnierzach Andersa i Polakach uratowanych w Iranie. Historia Heleny Stelmach, mieszkanki Iranu

Państwo Islamskie (IS) wzywa swych zwolenników do organizowania zamachów w USA, Europie, Australii i Rosji

IS wzywa też do przeprowadzenia ataków w Iraku, Syrii, Iranie i na Filipinach podczas świętego miesiąca muzułmanów ramadanu, który rozpoczął się pod koniec maja, a dobiegnie końca około 25 czerwca.

Informację podał Reuters, cytując nagraną wypowiedź rzecznika IS. Wiarygodność tego nagrania nie jest jeszcze potwierdzona.

Wiadomość została zamieszczona w sieci przy użyciu szyfrującej aplikacji Telegram. Nagrał ją najprawdopodobniej rzecznik IS Abu al-Hasan al-Muhadżer.[related id=”23163″]

„O wy, lwy Mosulu, Rakki i Tall Afar, niech Bóg pobłogosławi waszą czystą broń i promienne twarze i walkę z tymi, którzy odrzucają (prawdę) i z apostatami” – głosi nagranie. „Odrzucający” to pogardliwy termin, jakim sunnici określają szyitów.

„Do braci w wierze w Europie, Ameryce, Rosji, Australii i wszędzie. Bracia w waszych krajach postąpili słusznie, więc potraktujcie ich jak wzór (do naśladowania) i róbcie to, co oni robili” – mówi rzecznik IS, który pogratulował też sprawcom zamachów na parlament Iranu oraz mauzoleum ajatollaha Chomeiniego w Teheranie.

Al-Muhadżer dodaje, że Iran jest teraz „słabszy nić pajęcza sieć”, i wzywa do organizowania kolejnych ataków w tym kraju.

PAP/LK

Syryjska telewizja państwowa: w nalotach koalicji zginął samozwańczy lider Państwa Islamskiego Abu Bakr al-Baghdadi

Przywódca Daesh, samozwańczy kalif Abu Bakr al-Baghdadi, zginął w nalocie na Ar-Rakkę – informuje syryjska telewizja państwowa. Informacji nie potwierdzają w swoich przekazach terroryści ani koalicja.

Wiadomo, że ostatni nalot międzynarodowej koalicji pod wodzą USA na Ar-Rakkę (miasto w północnej Syrii – red.) miał miejsce w sobotę 10 czerwca. Wiadomość tę potwierdziła agencja informacyjna Amak, która ma związek z terrorystami. Według syryjskiej państwowej telewizji to właśnie w wyniku tego ataku zginąć miał przywódca Daesh.

Abu Bakr al-Baghdadi był początkowo przywódcą sunnickiej organizacji terrorystycznej Państwo Islamskie w Iraku i Lewancie (ISIL), a kiedy jej nazwę zmieniono na Państwo Islamskie, został jego samozwańczym kalifem. W momencie inwazji amerykańskiej na Irak al-Baghdadi był imamem w jednym z meczetów w Samarze. Uważa się, że jeszcze za rządów Saddama Husajna należał do radykalnej organizacji islamskiej.

Inne źródła podają, że był on przez cztery lata przetrzymywany przez Amerykanów w Camp Bucca i tam jego poglądy się zradykalizowały. Według jeszcze innych informacji al-Baghdadi został członkiem al-Kaidy krótko po wybuchu wojny amerykańsko-irackiej i służył pod rozkazami Abu Musaba az-Zarkawiego, początkowo zajmując się przerzucaniem przez granicę zagranicznych bojowników islamskich, następnie zaś został samozwańczym emirem Rawy. Tam miał zasłynąć z brutalności jako przewodniczący założonego przez siebie sądu szariackiego i inicjator publicznych egzekucji osób podejrzewanych o wspieranie wojsk amerykańskich.

Już wcześniej pojawiały się informacje o śmierci al-Baghdadiego. Pierwsza z nich pojawiła się 14 czerwca 2016 roku, kiedy związana z Daesh agencja informacyjna podała, że kalif poniósł śmierć podczas amerykańskiego nalotu. Podczas bitwy o Mosul w listopadzie 2016 opublikowano jednak jego wezwanie do kontynuowania wojny przeciwko „niewiernym” w prowincji Niniwa, a także do organizacji zamachów terrorystycznych w Arabii Saudyjskiej i Turcji.
mirror.co.uk, wprost.pl/MoRo

Filipiny/Siły USA włączają się do walk z brutalnymi dżihadystami w Marawi, m.in. traktującymi cywilów jak żywe tarcze

Amerykańskie siły specjalne włączyły się poprzez techniczne wsparcie do walk na południu Filipin z dżihadystamii z ugrupowania Maute, powiązanego z islamistyczną organizacją zbrojną Abu Sajaf.

„Amerykanie nie walczą, a dostarczają techniczne wsparcie” – powiedział rzecznik filipińskiej armii płk Jo-Ar Herrera na konferencji prasowej w Marawi. Ambasada USA potwierdziła wsparcie dla oddziałów filipińskich, lecz nie podała szczegółów.

Media podały w piątek, że samolot rozpoznawczy P3 Orion krążył nad miastem Marawi.

[related id=”16961″]

Płk Herrera poinformował również, że w walkach z islamistami, którzy częściowo kontrolują miasto, zginęło w piątek 13 filipińskich żołnierzy. Od rozpoczęcia 23 maja walk o Marawi zginęło łącznie 58 żołnierzy, 138 dżihadystów i 20 cywilów.

Dodał, że w zajętej przez dżihadystów części miasta przebywa 500-1000 cywilów. Część z nich jest traktowana jak „żywe tarcze”. Inni, ukryci w domach, pozbawieni są bieżącej wody, prądu i jedzenia.

Rebelianci z Marawi należą do grupy Maute, która zdaniem rządu jest powiązana z islamistami z ugrupowania Abu Sajaf. Złożyło ono przysięgę wierności Państwu Islamskiemu, znane jest z brutalnych działań, szczególnie wobec cudzoziemców, m.in. z zamachów bombowych, wymuszeń i porwań dla okupu. Od lat 70. XX wieku chce przekształcić południe Filipin w kalifat.

PAP/JN

Generał Roman Polko w „Popołudniu Wnet”: Musimy oczyścić Europę z islamskich terrorystów, dzielnicę po dzielnicy

Były dowódca GROM-u podkreślał, że NATO powinno aktywnie włączyć się w zwalczanie terrorystów. Szczególnie w państwach członkowskich w Europie, gdzie do tej pory nie prowadzono skutecznych działań.

– Mamy w Europie wielu ekstremistów islamskich, to jest orientalny islam, który nawet nie ma zamiaru przyjmować kultury europejskiej czy asymilować się. Czasami musi być gorzej, aby było lepiej. [related id=22817]Stanowcze przeciwstawienie się temu, co się dzieje w Europie, i próba oczyszczenia z ekstremistów Wielkiej Brytanii powoduje, że ilość zamachów wzrosła – podkreślił generał Roman Polko, odnosząc się do ostatniej serii zamachów terrorystycznych na Wyspach Brytyjskich. W sobotę doszło do kolejnych ataków terrorystycznych na moście London Bridge i targu Borough Market. W ich wyniku zginęło siedem osób.

Zdaniem gościa „Popołudnia Wnet” Sojusz Północnoatlantycki nie dość skutecznie zwalcza islamski terroryzm.

– Ostatni szczyt NATO trochę zawiódł. Mamy bardzo wiele nowych zagrożeń, od tych płynących z cyberprzestrzeni przez zagrożenia hybrydowe po terroryzm. NATO nie może powiedzieć, że przystępujemy do koalicji, ale działań nie będziemy prowadzić. To powoduje, że NATO staje się papierowym tygrysem. Poszczególne państwa walczą z Państwem Islamskim, Sojusz jako taki – nie. To jest decyzja niezrozumiała – podkreślił generał.

Zdaniem Romana Polko, czas na radykalną rozprawę z islamistami, tak aby tereny państw NATO przestały być wylęgarnią zamachowców.

Trzeba przestać chować głowę w piasek i po prostu oczyścić teren, który w ramach NATO powinien być chroniony. Czyli tereny państw sojuszu, który powinien być oczyszczony ze wszelkich przejawów terrorystów. Trzeba oczyścić całe dzielnice, które są siedzibą islamistów.

Zdaniem byłego dowódcy GROM nie ma możliwości, aby w obecnej sytuacji skutecznie zweryfikować osoby przybywające do Unii. – Teraz zastanawiamy się, czy granice Unii są chronione, skoro może przyjeżdżać w zasadzie kto chce. Podawać dowolne, wymyślone dane. Przekazywać dowody tożsamości następnym imigrantom. W rzeczywistości nie kontrolujemy tego, kto wjeżdża do Europy – zaznaczył Roman Polko.

Z gościem „Popołudnia Wnet” rozmawialiśmy również o możliwości reformy polskiej armii oraz o Koncepcji Obronnej RP, przedstawionej pod koniec maja przez Ministerstwo Obrony Narodowej.

ŁAJ

Wielka Brytania: Państwo Islamskie przyznało się do zamachu w Londynie – poinformowała o tym agencja Amak

Informacja, że „za zamachem stali bojownicy z lokalnych struktur Państwa Islamskiego”, została potwierdzona przez amerykańskie centrum monitoringu działalności dżihadystów w internecie SITE.

Państwo Islamskie przyznało się do przeprowadzenia w sobotę zamachu w Londynie. Oświadczenie IS w tej sprawie opublikowała w niedzielę związana z dżihadystami agencja Amak. W wyniku zamachu zginęło co najmniej siedem osób, a 48 zostało rannych.

Na razie nie są znane personalia sprawców sobotniego ataku. Londyńska policja metropolitalna poinformowała w niedzielę, że poda dane osobowe zamachowców „tak szybko, jak to będzie możliwe operacyjnie”. Trwa rewizja w czterech mieszkaniach – dodano w komunikacie dotyczącym tej sprawy.

Aresztowano łącznie 12 osób. Jedna została wypuszczona jako nie mająca nic wspólnego ze sprawą, ale czterech mężczyzn i siedem kobiet wciąż pozostaje w areszcie.

Atak rozpoczął się w sobotę o godz. 21.58 czasu lokalnego (22.58 czasu polskiego), kiedy wypożyczony biały samochód dostawczy renault, jadący z północnej strony Tamizy na południe, wjechał na chodnik i w grupę ludzi. Trzej mężczyźni opuścili następnie pojazd, atakując kolejne osoby przy użyciu noży i przemieszczając się w stronę targu Borough Market.

Drogę terrorystom zagrodziło ośmiu uzbrojonych policjantów; oddali oni serię 50 strzałów, które śmiertelnie raniły trzech napastników.

Do zamachu doszło na zaledwie cztery dni przed czwartkowymi wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii. Kampanię wyborczą zawieszono w niedzielę, ale zostanie wznowiona w poniedziałek.

[related id=”22766″ side=”left”]

Sobotni atak to trzeci poważny incydent terrorystyczny w Wielkiej Brytanii na przestrzeni trzech miesięcy.

W marcu br. w zamachu na Westminster Bridge w Londynie zginęło sześć osób, a 49 zostało rannych. 22 maja doszło do ataku w Manchesterze, gdzie po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu wejścia do hali. 22 osoby zginęły, a ponad 120 zostało rannych.

Wśród ofiar śmiertelnych sobotniego zamachu terrorystycznego w Londynie znaleźli się także obywatele Francji, Niemiec i Kanady.

Le Drian powiedział w niedzielę, że siedmiu obywateli francuskich rannych w zamachu przebywa w szpitalu; czterech z nich odniosło ciężkie obrażenia. Nie ustalono losów jeszcze jednego Francuza.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Lothar de Maiziere poinformował, że wśród ok. 50 rannych w londyńskim zamachu jest dwóch obywateli niemieckich. Według niemieckiego MSZ stan jednej z tych osób jest ciężki.

PAP/LK