Irlandia – „Jamajka Europy” – radiowe spotkania Roberta Kawki z Polakami mieszkającymi na Szmaragdowej Wyspie

Od kiedy powiększyłem grono imigrantów w Irlandii, bardzo żywiołowo reaguję na wszelkie wypowiedzi dotyczące naszego życia –
i bycia – na obczyźnie. Czuję więź ze wszystkimi emigrantami – Polakami.

Ta więź dotyczy wszystkich Polaków, „bez względu na to, gdzie żyją i jak wykuwają swoje marzenia na jawie”.

Moje częste poirytowanie budzi nieomylność w ferowaniu wyroków tych osób, które wiedzą „na pewno”. Niestety owa „wiedza” nie zawsze poparta jest wnikliwymi badaniami czy obserwacjami imigracji w jej naturalnym środowisku, czyli na Szmaragdowej Wyspie.

 

„Nie widzieć, a wiedzieć” – oto sztuka!

Do tego grona zaliczam profesor Krystynę Iglicką, specjalistkę od imigracji zarobkowej z Centrum Stosunków Międzynarodowych, i Bohdana Wasilewskiego, profesora psychiatrii, dyrektora Instytutu Psychosomatycznego. W polonijnych mediach na Wyspie wiele lat temu wielkim echem odbił się wywiad Agnieszki Chrzanowskiej z profesorem Wasilewskim, który ukazał się na łamach  pisma „Style i Charaktery”.

Profesor Wasilewski we wspomnianym wywiadzie przeprowadza „duchową sekcję zwłok” polskiego emigranta. W opinii profesora stan polskich emigrantów nie jest najlepszy. Czytając całość wywiadu, odnosi się wrażenie, że emigracja generalnie jest czymś złym, ponieważ „wszystko odwraca się przeciwko emigrantowi” (bez względu na to, czy wróci do kraju, czy pozostanie za granicą). To oczywiście moja krótka ocena tegoż wywiadu. Oto smakowity cytat:

„Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych – dlaczego się nie udało, dlaczego nic nie osiągnąłeś, dlaczego nie wykorzystałeś swojej szansy? Z daleka można podtrzymywać tę fikcję, że nie jest tak źle, ale po powrocie wszystko runie, dlatego odkłada się powrót o jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden”.

Natychmiast, w mgnieniu oka, na usta ciśnie się pytanie, jak należy rozumieć sformułowanie: „osoby, którym w jakimś stopniu się powiodło”? Zarobienie odpowiedniej kwoty pieniędzy, w sytuacji, gdy ktoś sobie to zakładał przed wyjazdem, bez wątpienia należy uznać za pełny sukces tej osoby wedle zasady Juliusza Cezara „veni, vidi, vici”.

Stwierdzenie „w jakimś stopniu” należy zmienić w twierdzące „w istocie”, „rzeczywiście” odniosły sukces.
Ciężko zgodzić się także ze sformułowaniem profesora Wasilewskiego, że powrót z emigracji odkładają ci, którzy „ponieśli porażkę – wstydzą się przed samym sobą, przed otoczeniem, boją się konfrontacji z rzeczywistością. Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych”.

Życie na emigracji to typowa szkoła przetrwania. Emigranci są zdani sami na siebie. Z dala od bliskich, od grona przyjaciół, korzeni, tradycji i obyczajowości rodzimej. Przy dużym szczęściu pociechą staje się paczka zgranych przyjaciół. Gdy coś nie wychodzi, większość wraca do kraju albo stara się znaleźć pracę w innym miejscu.
Swoją wiedzę czerpię z rozmów z naszymi rodakami z Irlandii, z licznych kontaktów mailowych z czytelnikami portalu wyspa.ie, miesięcznika „Wyspa”, tygodnika „Kurier Polski” (których byłem wydawcą i redaktorem naczelnym), gośćmi i rozmówcami radiowego programu Polska Tygodniówka NEAR FM, wreszcie obserwacji własnych.

 

Paweł Kondoł wraz z córką Sophie. Był to pierwszy rozmówca Roberta Kawki. Polak, który odniósł i odnosi sukcesy zawodowe w Irlandii. Zdjęcie z albumu rodzinnego.

 

Tym bardziej cieszą mnie postawy naukowców, badaczy, dziennikarzy i reporterów, ba! – nawet polityków, którzy swoje zdanie na temat Polaków w Irlandii opierają na własnych doświadczeniach, zebranych na Wyspie. Tak stało się z Robertem Kawką, dziennikarzem radiowym znanym z polskich anten już od ponad 20 lat. Wiosną 2017 roku z mikrofonem i magnetofonem po prostu przyjechał do szmaragdowej Irlandii, którą w towarzystwie wiceszefowej Polskiej Macierzy Szkolnej Agnieszki Grocholi objechał wzdłuż i wszerz.

Paweł Kondoł podczas wywiadu z Robertem Kawką w swoim domu w Tuam.

Robert Kawka spotykał się z polskimi rodzinami, które zdecydowały się wprowadzać maksymę „Sky is the limits!” w prastarej Hibernii, bo tak za czasów św. Patryka nazywano ten uroczy zakątek. Nasz radiowiec na Wyspie zarejestrował ponad sześć godzin materiału, z którego powstał reportaż „Jamajka Europy”.

W mojej opinii, dziennikarza z ponad 25-letnim doświadczeniem i 12-letnim stażem w Irlandii w charakterze Polaka-imigranta, to znakomity reportaż, który szczerze i naturalnie, z wszystkimi niuansami, pokazuje naszych rodaków w trakcie stawania się świadomymi imigrantami. Dla mnie ważne jest to, że temat Polski jako toposu miejsca, ale i jako stanu umysłu pojawia się w rozmowach, które przeprowadził Robert Kawka.

Dorota Połatyńska i Adam Strupiechowski, mieszkający w Cork. Oboje zrealizowali w Irlandii swoje marzenia: Adam zrobił kurs spadochronowy i skacze, Dorota uczy polskie dzieci.

Irlandzka radiowa premiera reportażu „Jamajka Europy” Roberta Kawki miała miejsce 21 czerwca w dublińskiej rozgłośnie NEAR FM 90,3, w programie „Polska Tygodniówka”. Dwa dni później (23 czerwca) reportaż został dwukrotnie wyemitowany w radiu WNET Krzysztofa Skowrońskiego.

 

Katarzyna Koch i Stella Praska. Mama z córką. Stella sama nauczyła się języka polskiego. Jak mówi mama – jest wielką polską patriotką. Zdjęcie z albumu rodzinnego.

Rozmowy z polskimi Irlandczykami

 

– Swój reportaż nazwał pan „Jamajka Europy”. Dlaczego?

Robert Kawka: Irlandia jest „Jamajką Europy” ze swoim luzem i uśmiechem, krajem zrealizowanych marzeń, szczęśliwych rodzin, tęskniących za dziadkami i Polską dzieci, krajem, gdzie życie toczy się spokojnie i nawet pralka pierze wolniej – to w olbrzymim skrócie wynika z rozmów przeprowadzonych przeze mnie z polskimi emigrantami mieszkającymi na Zielonej Wyspie.

Patrycja Lentowszczyk-Cichocka wraz z rodziną. Patrycja jest, bądź już była, zaangażowana w tworzenie i w nauczanie w polonijnej szkole w Clonmel. Zdjęcie z albumu rodzinnego.

 

– Jak to się stało, że trafił pan z reporterskim sprzętem na Szmaragdową Wyspę?

– Do Irlandii zaprosiła mnie Agnieszka Grochola, która ogarnia w tym kraju polską edukację. Wysłała mi w styczniu link z informacją, że Senat organizuje konkurs dla dziennikarzy, którzy opowiedzą o życiu polskiej rodziny za granicą. Postanowiłem wrócić do zarzuconej kilka lat temu pracy reportera i pod koniec marca wylądowałem w Shannon. Agnieszka zapewniła mi gościnę w swoim domu w Tuam, wyżywienie, rozmówców i transport.

– Ciężko było namówić do zwierzeń polskie rodziny. Z reporterskiego doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa.

– Do rozmów ze mną zgłosiło się dziesięć polskich rodzin. W kilku przypadkach rozmawiałem z całą rodziną, a parę razy zdarzyło się, że miałem okazję porozmawiać jedynie z jednym z domowników, ponieważ pozostali w tym czasie byli w pracy. Przez dziesięć dni jeździliśmy po Irlandii. Odwiedziłem Galway, Cork, Clonmel, Dublin, Carlow. No i oczywiście Tuam.

 

Agnieszka i Szymon Jakóbczykowie, polonijni działacze społeczni, mieszkańcy Galway. Zdjęcie: Agnieszka Grochola.

 

– Jak przebiegały nagrania i ile trwały?

– Nagrania zazwyczaj trwały około 20 minut, jednak w kilku przypadkach 40, a nawet 50 minut! Ja wymachiwałem mikrofonem, a Agnieszka Grochola robiła zdjęcia. Po nagraniu rozmowy trwały dalej, podejmowani byliśmy kawą, polskim żurkiem, świeżo upieczonymi pączkami, a nawet piwem. Rozmówcy odpowiadali szczerze, z entuzjazmem, który powoli zaczął i mnie się udzielać. Wysyłali mi potem swoje zdjęcia z rodzinnych albumów. Podkładałem je później w odpowiednim programie pod obrobiony radiowy wywiad, robiąc Slideshow, który jest swoistą rodzinną kroniką każdej z tych rodzin na emigracji. Bo każda rodzina ma teraz swój profil zdjęciowo-dźwiękowy.

 

Joanna Zalech, Tomasz Ciężki i ich córka Zosia. Asia jest jedną z dyrektorek polskiej szkoły w Galway i produkuje pamiątki z Irlandii. Tomek kręci filmy. Zdjęcie z albumu rodzinnego.

 

– Wkrótce te profile wraz z reportażami z Irlandii („Jamajka Europy” – reportaże: o tym, jak Polacy w Irlandii spędzają Święta Wielkanocne; o edukacji polonijnej; o niesamowitej rodzinie, która przeniosła się do Irlandii z miłości do tego kraju oraz jego kultury i muzyki) –  zostaną opublikowane na powstającej właśnie mojej stronie internetowej – kawka.media.pl

 – Jak reportaż został przyjęty przez badaczy i nauczycieli akademickich?

– Jedną z osób, do których trafił reportaż, była profesor z Uniwersytetu Łódzkiego Renata Szczepanik, która obejrzała i wysłuchała „Jamajkę Europy” w wersji Slideshow. Oto co napisała mi w mailu, po obejrzeniu i wysłuchaniu:

„Film to piękna afirmacja emigrantów (…) zrobiłeś z nich pozytywnych bohaterów, bez nadęcia i niepotrzebnych ckliwości. Ładny sentymentalizm wobec Polski – ale taki racjonalny (…) Widać bowiem, że lubią to miejsce, jest dla nich ważne, że nie jest tylko miejscem „dla chleba”. Pięknie ukazany szacunek i pozytywny respekt wobec Irlandii jako kraju, jej geografii i kultury. (…) Ogólnie – film jest bardzo dobry, spójny, przemyślany, stanowi logiczną całość – jest to taka rekonstrukcja procesu stawania sie Polakiem w Irlandii, nie emigrantem – oni nie mają piętna emigranta (i to jest fajne), wręcz przeciwnie – afirmują swój wybór życiowy i Polaków w Irlandii, mówią o wewnętrznej odwadze i sile. Piękne to jest”.

 

Bogna Truszczyńska -Griffin wraz z mężem Jimmym Griffinem w piekarni i kawiarni na głównej ulicy w Galway. Miejsce to to dziedzictwo rodu Griffinów – słynnych piekarzy z Galway.

Pięknie pokazane jest to, że zmieniają się, jak się rodzi dziecko – ta potrzeba „korzeni” się odzywa, ale bez nadęcia, bez nacjonalizmów – naprawdę cudownie i mądrze o tym mówią. (…) Podsumowując – pięknie zrekonstruowana historia Polaków w Irlandii, od pierwszych dni, radzenia sobie z lękiem i niepewnością, pokonywania barier, w tym komunikacyjnej (świetny fragment filmu), po rozwój, życie rodzinne i stosunek do Polski, a potem te myśli o ewentualnym powrocie. I każdy z bohaterów ma swoją wyraźną osobowość. Super”.

 

Tam moja Ojczyzna, gdzie leży mój kapelusz

Oczywiście lepiej jest mieszkać w swoim rodzinnym kraju i mieć wolną głowę od trosk. Cudownie byłoby, aby każdy Polak czuł się w Polsce jak u siebie, był otoczony przyjaznymi urzędami i wcielającymi w życie nowe, lepsze prawo (dla wszystkich) parlamentarzystami. To oczywiście marzenia.

 

Bartosz Kotulski – kierowca i fotograf. Mieszkaniec Galway.

Nie zapominajmy także, że migracje towarzyszą ludzkości od początku jej istnienia. Każdy człowiek stara się żyć tam, gdzie jest mu po prostu lepiej. Od niego też zależy, co ze swoim imigranckim życiem zrobi. Wolność duszy, serca i migracji! Prawdziwy wysyp emigrantów nastąpił po rozszerzeniu Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku, kiedy to Irlandia, obok Szwecji i Wielkiej Brytanii, otworzyła swój rynek pracy. Irlandię zalała fala imigrantów, przede wszystkim Polaków.

Rodzina Madejków (nie w komplecie) – Aneta, Mirek i mała Hania. Mieszkają w Tuam. Zdjęcie – Agnieszka Grochola

Jaka jest Polonia, każdy widzi, ma ona swoje plusy i minusy. Zdawać by się mogło, że to tylko kwestia czasu, kiedy Irlandczycy przestaną lubić nas, Polaków na Wyspie. Jest, dzięki Bogu, inaczej, czego dowodem i przykładem jest reportaż Roberta Kawki „Jamajka Europy”, a także fakt, że oficjalnie Polaków w Irlandii, trzynaście lat po akcesji, jest ponad 160 tysięcy, choć wiemy, że to dane nieco zaniżone.

 

Tomasz Wybranowski

Fot. Agnieszka Grochola.

 

Rodzina Madejków z Tuam. Dzieci i własny dom w Irlandii – to spełnienie ich marzeń. Zdjęcie z albumu rodzinnego.

Wielkanoc – Czas dojrzenia – Czas olśnienia – Pora przebudzenia

Nasi przodkowie umartwiali się o wiele więcej niż my. W średniowieczu przez prawie dwieście dni w roku obowiązywał post. Dlatego nie narzekajmy na te klika dni wyrzeczeń i duchowego wyciszenia.

Od Środy Popielcowej chrześcijanie na całym świecie przygotowują się na zgorzknienie śmierci i cud Zmartwychwstania Prawdziwego Syna Bożego. Dzięki temu Wielkanoc uważana jest za najważniejszą uroczystość religii, która wywodzi się z dziedzictwa Nowego Przymierza.

 

/…/ Światło wyobrażone znalazło swoje schronienie
Ono czeka nadejścia prawdziwego światła
Poczekam
Zbyt powoli słowa przechodzą przez lustro
tak zwanej normalności /…/

 

Hic et nunc, owo przyziemne tu i teraz niewoli i łudzi mnogością informacji i pokus. Trudno w tym wszystkim o wyciszenie i chwilę nabożnej kontemplacji. Ale w te święta należy na nowo odnaleźć w sobie siłę, aby przezwyciężać grzechy zaniechania. Wreszcie odnaleźć nowy punkt odniesienia do życia, do działania, do poprawy. Tak ducha, jak i ciała.

Nasi przodkowie pościli i umartwiali się o wiele ofiarniej i szczerzej niż my. W średniowieczu, w ciągu roku przez prawie dwieście dni obowiązywał post. Dlatego nie narzekajmy z powodu tych kliku dni umartwień i duchowego wyciszenia.

 

/…/ Tam mój początek
i wieczne niespełnienie
Drzewo wiedzy
Mojej ułomności …
Szepnął
– Wykonało się…
Skłonił głowę /…/

Świąteczne praźródło

„A było to pierwszego dnia po szabacie bardzo wczesnym rankiem, kiedy jeszcze było ciemno. Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu.”
(J 20, 1).

Od prawie dwudziestu wieków głoszona jest ta wielka i wspaniała nowina. Jezusa już tam nie było. Zatryumfował nad śmiercią! Zmartwychwstał! Po posępnym poście i elegijnym czasie Wielkiego Tygodnia, zbliżają się pogodne, pełne radości i łask Zmartwychwstałego święta Wielkanocne.

Wypada tutaj przypomnieć postać papieża Grzegorza Wielkiego, który nazywał je w VI w. „Solemnitas Solemnitatum” – „Uroczystością Uroczystości”.

Także dla nas, dla Polaków, czas świąt Wielkiej Nocy to okres tryumfu dobra nad złem, prawa nad oszustwem, wreszcie ducha nad substancją małości i blichtru doczesności.

 

/…/ Włożyłem lilię do boku Jego
i w ciało wjechał aortą życia
pociąg
brnący przez bezkres mych białek
nawet tam gdzie myślą
boję się grzeszyć /…/

Wielkanoc jest świętem ruchomym. Powodem jest tradycja i oddanie historycznego tła wydarzeń. Ewangeliści donoszą, że Jezus Chrystus powstał z grobu w nocy z soboty na niedzielę. Niewykonalne jest jednak precyzyjne ustalenie daty tego najważniejszego dla chrześcijan i całej ludzkości, gdy mowa o teologii zbawienia, faktu. A stąd już tylko krok do wielu nieporozumień, nie tylko teologicznych.

Od Nicei soborowej po Karola Wielkiego

Tym zagadnieniem zajął się Sobór Nicejski, który obradował w 325 r. Po wielu debatach i waśniach ustalono wreszcie, że chrześcijańska Pascha przypadać będzie w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca, licząc od wiosennego zrównania dnia z nocą.

 

/…/ Twarze i miejsca były bezimienne
Rachunek sumienia dokonał się
Choć kwiaty grzechów jeszcze nie posiane /…/

Niby wszystko proste i klarowne, tyle tylko, że dokument końcowy Soboru Nicejskiego nie zawiera informacji na temat… obowiązującej daty zrównania wiosennego. Jak można sobie wyobrazić, to niedopatrzenie pociągnęło ze sobą dalsze niejasności, trwające aż do przełomu wieków VII i VIII. Jedni uczeni ustalali czas wiosennej równonocy na dzień 18 marca. Pozostali upierali się przy 21 marca, zaś jeszcze inni wskazywali na dzień 25 marca.

Wreszcie św. Beda Czcigodny i władca Karol Wielki, najważniejszy monarcha tamtych czasów, ustalili rozstrzygającą wersję. Od tamtej pory granica zimy i wiosny to 21 marca.

Wielkanoc obchodzona jest, od początku VIII w. po dziś dzień, w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Dodajmy, że najwcześniejszy możliwy termin Wielkanocy przypada na 22 marca (zdarzyło się to ostatnio w 1818 r., a ponownie zdarzy się w 2285 r.), zaś najpóźniejszy możliwy termin to 25 kwietnia (ostatnio w 1943 r., ponownie w 2038 r).

 

Front kościoła Ojców Kapucynów, pod wezwaniem St. Mary of the Angels, przy Church Street w Dublinie

 

Sama godzina Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa spowita jest Bożą tajemnicą. Ku czci i chwale tego osłoniętego mrokami wydarzenia w całej Polsce obchodzi się Mszę rezurekcyjną. 

Polska szczodrobliwość nie tylko od święta

Podobnie jak Święta Bożego Narodzenia, tak i Wielkanoc mają wiele wspólnych cech. Te cechy podkreślają nasz wspólnotowy charakter, naszą polską życzliwość i dogłębną religijność, dzięki której wiara i obyczaj uzupełniają się nawzajem.

 

 

Jak podczas kolacji Wigilijnej przełamujemy się białym opłatkiem, tak podczas śniadania Wielkanocnego dzielimy się święconym jajkiem. Ten gest przypomina nam pradawne chrześcijańskie agapy, czyli uczty bezinteresownej miłości bliźniego. Niemiecki badacz i antropolog K. Bockenheim o Polakach wypowiadał się w superlatywach, podobnie jak sto lat wcześniej czynił to znany filozof i niemiecki myśliciel Johann Gottfried Herder.

„Gościnność to niemal znak firmowy Polski. Prawdą jest, że stanowiła zarówno obyczaj słowiański, jak i należała do obowiązków chrześcijanina. Przyjęcie pod dach podróżnego, nakarmienie wędrowca było naturalnym odruchem. W kraju pokrytym lasami, mającym słabo rozwiniętą sieć dróg, przemieszczano się mozolnie i człowiek podróżujący bez żywności, akcesoriów kuchennych i noclegowych daleko by bez pomocy bliźnich nie zajechał”. (K. Bockenheim)

Poetycko o Wielkanocy

Na koniec tego  krótkiego tekstu przytoczę fragment zapomnianego wiersza Marii Konopnickiej, która „ucząc bawiła” pokolenia młodych Polaków:

/…/ Na Wielkanoc
do każdego domu,
dzisiaj wcześnie rano-
zając przyniósł smakołyki.
Wiadomo – Wielkanoc!
Ale pamiętajcie –
czas spędzając mile.
Jakie mamy teraz święto?
Zastanów się chwilę
i pomyślcie o tym.
Nim zacznie się zabawa,
że zmartwychwstał Jezus Chrystus!
A to najważniejsza sprawa.

 

Tekst, zdjęcia i podpisy pod fotografiami (m.in. fragmenty wierszy „Requiem” i „Nieznośne przeczucie – wstęp do Nocnego Czuwania” –  Tomasz Wybranowski

 

 

W Wielki Piątek – Good Friday – w Irlandii wszystkie bary, puby i restauracje serwujące alkohol są zamknięte. W żadnym sklepie nie można kupić alkoholu. Prohibicja trwa do godzin południowych dnia następnego.

 

Premiera „Pasji” Teatru Polskiego w Limerick

Limerick to trzecie, co do wielkości, skupisko Polaków w Irlandii. To ważny punkt na kulturalnej mapie Wyspy.   W Limerick działa od 2012 r. Teatr Polski, który powstał z inicjatywy aktora i reżysera Andrzeja Dudka. Najpierw zespół prezentował spektakle dla polskich dzieci na Wyspie. Teraz nadszedł czas na wielkie widowisko, którego premierę zaplanowano na 8 kwietnia, w anturażu niezwykłej światyni – St. Mary’s Cathedral.   Przed tegorocznym Triduum Paschalnym, Polski Teatr przygotował spektakl, […]

'Passion In Limerick” poleca Związek Pisarzy Katolickich.

Zaproszenie na premierę spektaklu Teatru Polskiego z Limerick, na spektakl „Passion In Limerick”.
Program spektaklu.
Andrzej Dudek, reżyser i autor scenariusza „Passion In Limerick”.

Limerick to trzecie, co do wielkości, skupisko Polaków w Irlandii. To ważny punkt na kulturalnej mapie Wyspy.

 

W Limerick działa od 2012 r. Teatr Polski, który powstał z inicjatywy aktora i reżysera Andrzeja Dudka. Najpierw zespół prezentował spektakle dla polskich dzieci na Wyspie. Teraz nadszedł czas na wielkie widowisko, którego premierę zaplanowano na 8 kwietnia, w anturażu niezwykłej światyni – St. Mary’s Cathedral.

 

Przed tegorocznym Triduum Paschalnym, Polski Teatr przygotował spektakl, który odwołuje się do średniowiecznych przedstawień Męki i Zmartwychwstania Chrystusa. Zamysł reżysera jest skromny w formie, ale głębszy w treści i bardziej nasycony grą i osobowością aktorów:

– To coś na kształt teatru ubogiego, prostego w formie i surowego w przekazie, granego na bliskim kontakcie z widzem – kameralne, intymne przedstawienie, w którym aktorzy otoczeni byliby widownią na niewielkiej przestrzeni. – mówi Andrzej Dudek.

 

The Passion In Limerick

 

Przy użyciu prostych scenicznych znaków i gestów psychologicznych, wykonawcy zbudują klimat, który oddziaływać będzie na emocje widza, w taki sposób by wiele rzeczy mógł sam odnieść do siebie. Misterium Męki Pańskiej, w ujęciu scenicznym Polskiego Teatru z Limerick, to opowieść o człowieku, o jego kondycji we współczesnym świecie, opowiedziana przez określonych ludzi w konkretnym miejscu i czasie, czyli mieście Limerick w Irlandii.

 

Cantate Deo

 

Ważną zbiorową postacią spektaklu jest Chór Cantate Deo. Nazwa „Cantate Deo”, oznacza z łaciny „śpiewajcie Bogu”. Chór składa sie z głosów męskich i damskich. Prawie trzydziestoosobowym zespołem śpiewaków i muzyków opiekuje się dyrygentka Anna Banko Szumacher. Cantate Deo wykonuje pieśni nie tylko w języku polskim, ale także po angielsku, łacinie i irlandzkim.

Więcej o spektaklu, w najnowszym wydaniu miesięcznika „Kurier WNET“.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy z Andrzejem Dudkiem, reżyserem i autorem scenariusza spektaklu „Passion In Limerick“. Spektakl poleca Związek Pisarzy Katolickich.

Tomasz Wybranowski

 

W spektaklu udział biorą:
Polski Teatr w Limerick:
– Aleksandra Styka
– Katarzyna Parchyta
– Patrycja Kowalczyk
– Paulina Kara
– Monika Habrych
– Monika Marendowska
– Bożena Kutko – Kipka
– Teresa Wernik – Skalska
– Adrian Szejka
– Oskar Dolata
– Sylwester Dyndał.

Chór Cantate Deo:
– Ewa Żak-Dyndał
– Ewa Wolińska
– Aleksandra Budzyńska
– Alicja Rogal
– Aleksandra Mirek- Rogowska
– Barbara Borowska
– Monika Barabasz – Życinska
– Sylwia Janke – Krygier
– Elżbieta Panfil
– Anna Szczęsna
– Marta Slavik
– Dorota Kumik
– Bartek Hałabuza
– Krystian Życiński
– Андрiй Лецин
– Daniel Lasota
– Dawid Rogowski

Goście specjalni:
– Femke van der Kooij
– Rosemary Heredos
– Justin Osih
– Evgeny Pichugin
– Michelle L. O’Connor
– Meaghan Haughian
– Donal Mac Concatha

Kierownictwo muzyczne:
Anna Bańko – Szumacher
Ruch sceniczny:
Marta Komarnicka – Dudek

Scenografia i kostiumy:
Polski Teatr w Limerick

Kierownictwo techniczne:
Waldemar Szumacher.

Produkcja:
Anna Bańko – Szumacher
Lidia Żeglińska
Monika Habrych
Monika Janke – Mydlekova
Sylwia Janke – Krygier

Scenariusz i reżyseria:
Andrzej Dudek.