O próbie odwołania Hanny Zdanowskiej, nieporządku w zarządzaniu miastem, braku perspektyw dla młodych w Łodzi i spadku zainteresowania mediami lokalnymi.
Gość „Popołudnia WNET” Zbigniew Natkański – prezes łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, komentuje obecną sytuację polityczną w Łodzi. Podjęto kolejną próbę odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej ze stanowiska. Przyczyną jest niezadowolenie spowodowane brakiem wypełnienia obietnic wyborczych.
W łodzi wrze, z tego względu, że powstał komitet referendalny, który chce odwołać panią prezydent Hannę Zdanowską i jego zadaniem jest zebranie odpowiedniej liczby podpisów, żeby to referendum się odbyło – powiedział Zbigniew Natkański.
Będzie to trzecia próba odwołania prezydent Zdanowskiej ze stanowiska. Aby referendum mogło się odbyć, musi zostać zebrana odpowiednia liczba podpisów. Ze względu na sezon wakacyjny może się to okazać trudne. Zła organizacja robót drogowych i nieaktualne informacje o nich, przyczyniają się do wzrostu niezadowolenia społecznego.
Nie da się tutaj jeździć z tego względu, że codziennie zaskakują nas drogowcy, którzy remontują daną ulicę, te informacje które ukazują się w internecie nie zawsze są aktualne – poinformował Zbigniew Natkański.
Zarówno zwolennicy obecnej prezydent jak i jej przeciwnicy działają bardzo aktywnie w internecie. Hanna Zdanowska, która wygrała wybory z dużą przewagą, nie będzie łatwo zmusić do odejścia. Natkański zaznaczył, że największym sukcesem prezydent, jest wygrywanie wyborów i przypisywanie sobie cudzych zasług.
Największym jej sukcesem jest, że potrafiła swój program sprzedać mieszkańcom (…) omamić mieszkańców, zaczarować mieszkańców, że wszystko co robi jest jej zasługą. A czasami jest tak, że władze samorządowe przypisują sobie zasługi, które są efektem działania samorządu województwa, władz państwowych i tak dalej – powiedział Zbigniew Natkański.
Za największą porażkę prezydent Hanny Zdanowskiej, Natkański uważa to, że nie potrafiła zatrzymać młodych ludzi w mieście, ani sprowadzić nowych mieszkańców. Zagraniczne, nowoczesne inwestycje, takie jak chociażby ta związana z Dellem nie poprawiają sytuacji, ponieważ pracują w nich głównie osoby spoza Unii Europejskiej.
Te nowe inwestycje, które robi kapitał zagraniczny w Łodzi, polegają na tym, że w tych zakładach pracy pracują obcokrajowcy. (…) takie firmy typu Whirlpool, Gillette (…) zatrudniają ludzi głównie spoza naszego obszaru, spoza Unii Europejskiej. Czyli to są Ukraińcy, mieszkańcy Białorusi i mieszkańcy krajów azjatyckich – powiedział Zbigniew Natkański.
W łódzkich mediach, zdaniem Zbigniewa Natkańskiego, notuje się raczej spadek zainteresowania mediami publicznymi. Radiom prywatnym idzie lepiej. Prasa lokalna notuje stały spadek poczytności, pomimo zmian w dyrekcji nie zmieniła się ani treść ani szata graficzna.
Największy Polski port znów się rozbudowuje. Nowa inwestycja zwiększy prawie o połowę potencjał przeładunkowy portu w Gdańsku.
Ruszyła trzecia faza rozbudowy portu w Gdańsku. Premier Mateusz Morawiecki odwiedził w poniedziałek będący w trzeciej fazie rozbudowy port w Gdańsku. Podkreślił, że rozbudowa portu niesie ze sobą zwiększenie dobrze płatnych miejsc pracy i uniezależnienie się Polski od kapitału zagranicznego. Przetarg na budowę nowego terminala wygrała firma DCT Gdańsk S. A. Dzięki wartej około 2 mld złotych inwestycji, Polska ma szansę zostać największym portem przeładunkowym tej części Europy.
To bardzo duża szansa dla Polski – powiedział premier.
Budowa nowego terminala Baltic Hub 3 umożliwiającego zwiększenie możliwości przeładunkowych portu o 1,5 mln TAU ma ruszyć w drugiej połowie 2022 roku. Inwestycja ma na celu zwiększenie możliwości przeładunkowych z obecnych 3 mln 20-sto stopowych kontenerów do 4,5 mln kontenerów rocznie. Rozbudowa ma też umożliwić zbudowanie potężnej sieci przeładunkowej, obejmującej drogi, kolej i szlaki morskie i postawić Polskę w centrum zainteresowania.
Trzeci etap rozbudowy portu (…) doprowadzi do zwiększenia potencjału przeładunkowego i zwiększenia zainteresowania Polską jako hubem logistycznym tej części Europy – powiedział Premier
Obecnie w porcie w Gdańsku przeładowywanych jest 50 mln ton towarów rocznie. Nowy terminal ma zostać oddany do użytku już w 2024 roku. Dzięki planowanej rozbudowie Polska ma szansę konkurować z najlepszymi.
Główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego o tym, jak wygląda w Polskim Ładzie wsparcie dla inwestycji samorządowych oraz o większej roli państwa w gospodarce w czasie pandemii.
Polski Ład jest przede wszystkim programem inwestycyjnym.
Mateusz Walewski zauważa, że inwestycje samorządowe zawsze rosły wtedy, gdy był szczyt wykorzystania środków unijnych. W czasie pandemii nastąpił spadek dochodów własnych samorządów.
Walewski zauważa, że priorytetowe projekty otrzymują największe wsparcie. Wyjaśnia, w jaki sposób samorządy otrzymują wsparcie. Samorząd składa aplikację, która podlega ocenie Banku Gospodarstwa Krajowego. Z promesą wstępną (od 85 do 95 proc. przewidywanej wartości inwestycji) samorząd ogłasza przetarg.
Po przetargu jest kolejna jest kolejna promesy, już nie wstępna, tylko taka właściwa.
Promesa nie może być większa od tego, co samorząd przewidział. Zwycięski wykonawca stara się o sfinansowanie inwestycji w banku.
Mechanizm jest prosty, ale rynkowy.
Zauważa, że w czasie pandemii mamy wzrost myślenia w kategorii zwiększonej roli państwa w gospodarce.
Generalnie na świecie mamy podążanie w stronę większej roli państwa.
Stany Zjednoczone zapowiadają program inwestycji infrastrukturalnych.
Grupa Orlen zamierza wybudować w Ostrołęce nowoczesną elektrownię gazowo-parową, bazującą na technologii Stanów Zjednoczonych. Amerykański dyplomata gratuluje Polsce.
PKN Orlen zamierza wybudować nową elektrownię gazową w Ostrołęce. Należąca do grupy Orlen spółka celowa Energi CCGT Ostrołęka podpisała już aneks do dotychczasowej umowy, zakładający zmianę technologii zakładu z węglowej na gazowo-parową. Jak podkreśla prezes Orlen, Daniel Obajtek, ma być to istotny krok w kierunku transformacji systemu energetycznego na rozwiązania przyjazne środowisku. Szef spółki stwierdził również, że nowa inwestycja powinna być opłacalna biznesowo, a także przyczynić się zapewnienia stabilizacji cen energii elektrycznej na polskim rynku:
W strategii Orlen2030 zakładamy nie tylko wzrost mocy odnawialnych źródeł energii do poziomu przeszło 2,5 gigawatów, ale także osiągnięcie 2 gigawatów mocy w elektrowniach gazowych – komentował Daniel Obajtek.
Aneks do kontraktu na budowę elektrowni Ostrołęka C został podpisany w piątek. Dokument zakłada m.in. zamianę bloku na węgiel na blok parowo-gazowy o mocy 745 MW o wartości ok. 2,5 mld zł. Jak podkreśla Grupa Orlen:
Projekt węglowy został zamknięty i rozliczony bez kar – informuje spółka.
Co więcej, podczas konferencji prasowej w Ostrołęce w ubiegłym tygodniu prezes Orlenu zaznaczył, że „od budowy elektrowni gazowej w Ostrołęce nie ma odwrotu” a „decyzja zapadła”. Ponadto, Daniel Obajtek akcentował również korzystny charakter kontraktu, który wpłynął na ostateczną decyzje o podjęciu się inwestycji:
Mamy prawo wycofywać się z inwestycji, których rentowność jest zagrożona, i kontynuować inne, korzystne – mówił Daniel Obajtek.
Spółka Orlen wskazuje, że projekt elektrowni w Ostrołęce jest inspirowany technologią Stanów Zjednoczonych. Do sprawy nawiązał m.in. chargé d’affaires ambasady USA w Polsce, Bix Aliu. Dyplomata pogratulował Polsce i Orlenowi na Twitterze: Gratuluję GE Polska i PKN Orlen! Dzięki wynegocjowanemu porozumieniu powstanie w Ostrołęce elektrownia gazowa najnowszej generacji. Cieszę się, że technologie firm z USA pomagają Polsce osiągać cele związane z czystą energią – czytamy we wpisie.
Gratuluję @GE_Polska i @PKNOrlen! Dzięki wynegocjowanemu porozumieniu powstanie w Ostrołęce elektrownia gazowa najnowszej generacji. Cieszę się, że technologie firm z USA pomagają Polsce osiągać cele związane z czystą energią.
W nowym „Poranku WNET” minister finansów, funduszy i polityki regionalnej, Tadeusz Kościński, mówi m.in. o tym skąd Polska weźmie pieniądze na realizację Nowego Ładu.
[related id=145018 side=left]W porannej audycji Tadeusz Kościński mówi o tym, skąd Polska weźmie pieniądze na realizację Nowego Ładu. Według ministra program ma być finansowany ze zwiększonych wpływów z podatku PIT i CIT:
Nie planujemy ani podwyższać podatków ani ciąć kosztów. Chcemy rozkręcić gospodarkę, a jeśli ona będzie rosła i my będziemy więcej kupować – będą też większe przychody z podatku VAT. Więcej osób będzie też pracować, więc dojdą do tego jeszcze wpływy z PIT i CIT.
Jak komentuje minister finansów – rząd chce, aby zmiany były neutralne dla osób zarabiających między 6 a 11 tys. zł. Na nowym Ładzie skorzystać za to mają osoby otrzymujące miesięczne wynagrodzenie poniżej 6 tys.:
Koncepcja jest taka, żeby dla tych co zarabiają ok. 6-11 tys. zmiany te były kompletnie neutralne. Korzyść za to będzie dla tych, którzy zarabiają do 6 tys. Ci, zarabiający powyżej 12 tys. będą dopłacać – zaznacza minister Tadeusz Kościński.
Minister podkreśla, że poprzez utworzone w 2020 r. poduszki finansowe Polska nie będzie się borykać z niekorzystnym deficytem budżetowym w tym roku. Kościński nie jest zwolennikiem wycofania gotówki z rynku:
Tak jak w ostatnim roku skorzystaliśmy z okazji żeby zbudować poduszkę finansową, w ostatnim miesiącu stworzyliśmy różne rezerwy – komentuje polityk.
Rozmówca Magdaleny Uchaniuk przybliża również część tegorocznej strategii Ministerswa Finansów. Tadeusz Kościński podkreśla dużą rolę tzw. „poduszek finansowych”, czyli rezerw:
Nie wykluczam, że w tym roku będzie bardzo podobnie, (…) że deficytu nie będziemy wykorzystywać na finanse publiczne, a raczej tworzyć rezerwy. Te pieniądze wejdą w rezerwę w tym roku, ale nie będziemy wydawać w tym roku. Będziemy wydawać później.
Robert Zapotoczny o inwestowaniu w siebie oraz zaletach lokowania kapitału w złoto.
Wiedza i umiejętności są czymś takim, czego nam nikt nie zabierze.
Robert Zapotoczny zauważa, że nabywanie nowych umiejętności „zaprzepaszcza starzenie”. Stanowi to o majętności. Póki potrafimy się przekwalifikowywać żyjemy. Prezes PFR Portal PPK wspomina jak w 2001 r. dowiedział się, że jego znajomy odkłada pieniądze w postaci złotych monet. Zdziwił się wówczas, że ktoś jeszcze inwestuje w tak staroświecki sposób.
Po 20 latach nabieram szacunku do siwego włosa doświadczenia.
Z czasem jednak przekonał się do inwestowania w złoto. Obecnie uncja złota kosztuje 1900-2000 dolarów. Ten król metali ma kilka zalet.
Złoto jest policzalne, jest ileś go na świecie. Nie można go w żaden sposób dodrukować.
Wydobycie cennego kruszcu można zwiększyć, ale jak mówi nasz gość, nie wpłynie to znacząco na jego ogólną ilość na świecie. Złoto ze względu na swoje antybakteryjne właściwości stosowane jest często w stomatologii. Przez większość dziejów stanowiło ono obiekt pożądania i sposób tezauryzacji majątku. Rozmówca Anny Popek przyznaje przy tym, że
Były też okresy w historii, gdy złoto ekstremalnie traciło na wartości.
Chodzi o czasy, gdy stopy procentowe były wyższe, a gospodarki były stymulowane. Dodaje, że inwestowanie w złoto nie rozwiązuje wszystkich problemów. Metal nie wypłaci nam dywidendy.
Robert Zapotoczny o tym, czy warto inwestować w nieruchomości i w jakie najbardziej.
Jak ocenia Robert Zapotoczny, dużo racji jest w tym, że mieszkanie to najlepszy sposób lokaty kapitału. Mieszkania stanowią atrakcyjny obiekt do inwestowania. Wynika to z niedostatku mieszkań na rynku. Odnosi się do kupowania mieszkań poza granicami naszego kraju. Doglądanie takiego majątku jest kłopotliwe. Do tego
Często za granicą mamy do czynienia z podatkiem katastralnym.
Prezes PFR Portal PPK wskazuje, że do nie tak dawno w Polsce było dużo siły roboczej na rynku i mało kapitału. Wraz z przybywaniem majątku można się spodziewać jego opodatkowania.
Do niedawna w Polsce bardzo wysoko opodatkowana była praca, a praktycznie nie był opodatkowany kapitał.
Rozmówca Anny Popek zauważa, że w obecnej sytuacji pandemicznej trudniej z wynajmowaniem innym mieszkania. Hotele i kurorty nie działają, a koszty stałe pozostają. Ciekawą opcją są działki rekreacyjne.
Pandemia napędza popyt na tego rodzaju nieruchomości jak działki rekreacyjne […]. Będą one bardzo atrakcyjnym obiektem inwestowania.
Premier Mateusz Morawiecki oraz minister finansów Tadeusz Kościński podczas poniedziałkowej konferencji przedstawili nowe informacje o strategii budżetowej rządu i walce z epidemią koronawirusa
Mateusz Morawiecki mówiąc o Umowie Partnerstwa z Unią Europejską, która obejmuje 76 mld euro na lata 2021-2027, podkreślił, że to historyczne środki.
Choć są to największe w historii środki europejskie, to my do tych środków dodajemy 60% środków budżetu krajowego. W Nowym Ładzie chcemy rozpocząć szereg projektów inwestycyjnych i rozwojowych w gminach, finansowanych głównie ze środków krajowych – wskazywał premier.
🇪🇺 Konsultacje społeczne Umowy Partnerstwa – planu inwestowania funduszy unijnych i krajowych od 18 stycznia do 22 lutego.
Dzisiaj przystępujemy do konsultacji i do inwestowania ogromnych środków, które w ostatnich miesiącach wynegocjowaliśmy w Brukseli. To dodatkowe fundusze, które chcemy przeznaczyć przede wszystkim na odbudowę po epidemii – dodał.
Wszelkie fundusze, które zostaną przyznane Polsce muszą zostać maksymalnie wykorzystane.
Te środki powinny być zaangażowane w najlepszy możliwy sposób dla ochrony gospodarki, ochrony i tworzenia nowych miejsc pracy, żeby młodzi ludzie mogli znaleźć tutaj pracę bez konieczności migrowania. Chcemy zebrać opinie poszczególnych regionów.
Szef rządu wskazywał na dziedziny inwestycji.
To przede wszystkim infrastruktura, innowacje, ochrona środowiska, ochrona służby zdrowia. Uwzględniamy w podziale środków poziom zamożności regionów, badania i rozwój, które są możliwe tam do wykonania.
Podkreślił także znaczenie zrównoważonego rozwoju.
Dojrzeliśmy do tego, żeby rozwój gospodarczy był zrównoważony i charakteryzował się wysoką jakością. Ten potencjał przekuwamy na strategiczne działanie. Umowa partnerstwa sprawi, że dobre efekty negocjacji unijnych pozostaną z nami na dekady
Prezydent Centrum im. Adama Smitha przestrzega przed konsekwencjami nadmiernej ingerencji państwa w gospodarkę i podwyższania podatków w dobie recesji.
Dr Andrzej Sadowski mówi o wielkich planach inwestycyjnych polskiego rządu. Przypomina, że w II RP „socjalistyczny” rozmach doprowadził państwo do niewypłacalności.
To historyczny przykład działań rozbrajających kraj.
Zamiast budować wielką elektrownie atomową, należy wyposażyć Polskę w sieć małych elektrowni dostarczających energię lojalnie.
Ekonomista ubolewa nad tym, że rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadza w dobie recesji coraz więcej podatków:
Znacząco przekroczyliśmy już optimum opodatkowania polskiego przedsiębiorcy.
W opinii dr Sadowskiego zadłużenie związane z kryzysem państwo powinno wziąć na siebie, gdyż będzie to bezpieczniejsze od zadłużania obywateli:
Funkcjonujący mechanizm pomocowy jest mechanizmem zniszczenia. Rząd ma prostą możliwość uruchomienia rezerw finansowych. Jest nim likwidacja szkodliwych przepisów, przez które przedsiębiorcy tracą 70 mld zł rocznie.
Niestety, polski system podatkowy jest skonstruowany w taki sposób, że najbardziej obciąża konsumenta. Gość „Kuriera w samo południe” wyraża opinię, że aktualnie powinno się raczej uprościć system i obniżyć stawki podatkowe.
Przy zwiększaniu ciężarów z obecnej sytuacji wyjdziemy dużo później. Poza tym istnieją dowody na to, że nieograniczone podwyższanie podatków nie oznacza nieograniczonego wzrostu wpływów.
Dr Sadowski wskazuje, że rząd w wielu dziedzinach nie jest w stanie zastąpić obywateli i ich aktywności.
Tzw. przedsiębiorcze państwo jest nieuczciwą konkurencją dla tych, którzy na codzień pracują na nasz dobrobyt. Błędne poglądy na ekonomię przyniosły więcej szkód niż jakiekolwiek wojny.
Rozmówca Adriana Kowarzyka odnosi się do koncepcji „wielkiego resetu” w światowej gospodarce. Ocenia, że sprowadzi się on do kradzieży majątków obywateli na bardzo dużą skalę:
Aż nie chcę myśleć, o ile lat cofniemy się w rozwoju społecznym.
Bank centralny, posiadający więcej złota, będzie miał więcej atutów w ręku. To jakby dobieranie kart w grze. Ekspozycja na złoto utrzymuje się raz większa, raz mniejsza, ale nigdy nie spada do zera.
Łukasz Jankowski, Krzysztof Kolany
Co można wywróżyć ze złota?
O surowcu, który przez tysiąclecia był synonimem bogactwa i jego miernikiem, czyli o złocie, z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, rozmawia Łukasz Jankowski.
Jak złoto, ten odwieczny miernik bogactwa, a także wartości danej waluty, zachowuje się w czasie koronakryzysu?
Złoto jest po prostu pieniądzem. Jest nim od jakichś pięciu tysięcy lat i gdy na rynkach trwoga, inwestorzy lecą do złota – które jako jedyne nie generuje ryzyka kredytowego, które po prostu nie może zbankrutować w przeciwieństwie do całej reszty. Jeśli chodzi o ceny, to rok temu mieliśmy złoto mniej więcej po półtora tysiąca dolarów, czyli poniżej sześciu tysięcy złotych za uncję. Później nastąpił pierwszy rajd, bo w tym szalonym roku już w styczniu mieliśmy mieć wojnę z Iranem, więc złoto drożało. Znów zaczęło drożeć, gdy koronakryzys zaczął się wylewać poza Chiny.
W marcu, w czasie największego załamania na rynkach finansowych, kursy kontraktów terminowych na złoto bardzo mocno spadły. Ale nie dlatego, że ludzie nie chcieli złota, bo bardzo chcieli, tylko nie mogli kupić w sklepach, u dilerów, bo go nie było; ale dlatego, że wyprzedawano kontrakty terminowe na złoto, ponieważ inwestorzy na Wall Street potrzebowali płynności, aby pospłacać swoje kredyty. Złoto spadło, ale bardzo szybko się odbiło. Drugi rajd mieliśmy w lipcu; dolarowe notowania złota wzrosły do przeszło 2000 $ dolarów za uncję i w ten sposób został pobity nominalny rekord wszechczasów z 2011 roku. Potem mieliśmy korektę, a od miesiąca na rynku złota praktycznie nic się nie dzieje – cena się stabilizuje wokół 1900 $ dolarów za uncję przy stosunkowo niewielkiej zmienności. Mamy ciszę i spokój od kilku tygodni.
Przeciętny konsument nie myśli o swoim złotym pierścionku czy obrączce jako o pieniądzu. A decydenci, prezesi wielkich banków – czy uznają złoto za ostateczną, prawdziwą walutę?
Rzeczywiście od pół wieku złoto jakby wykluczono z systemu finansowego. Od 50 lat po raz pierwszy w historii system monetarny obywa się bez złota sensu stricto, ale ono wciąż jest. Wciąż w skarbcach banków centralnych kurzy się te bodajże 30 000 ton złota i w ostatniej dekadzie banki centralne się z nim przeprosiły.
To znaczy, banki centralne z Zachodu przestały złoto wyprzedawać, a banki centralne, powiedzmy, z szeroko pojętego Wschodu, zaczęły to złoto kupować. Rekordowy pod tym względem był zeszły rok. Między innymi Polska praktycznie podwoiła swoje rezerwy, kupując jakieś sto dwadzieścia parę ton złota. Ale od trzech, czterech miesięcy banki centralne przestały skupować i sprzedawać złoto.
W jakim celu robiono te zakupy i kto kupował najwięcej złota w ostatnich latach?
W ostatnich latach prym wiedli pod tym względem, oczywiście, Chińczycy. Przy czym nikt rozsądny nie ufa chińskim statystykom, bo Chiny potrafią powiedzieć: tak przy okazji; właśnie zwiększyliśmy nasze rezerwy o kilkaset ton złota. To nieprawda, że to stało się nagle; oni je kupowali latami i raptem to ujawnili. Tak więc przede wszystkim Chiny, Rosja, Turcja, w Europie Polska. Oczywiście Polska to zupełnie inna liga niż Chiny, ale w relacji do wielkości naszych rezerw to były znaczne zakupy.
W ostatnim czasie złoto kupują przede wszystkim inwestorzy, przy czym nie w postaci małych sztabek i monet bulionowych, czyli wielkości uncji. Wielkie fundusze ETF od początku tego roku kupiły ponad tysiąc ton złota. To jest absolutny rekord, już teraz prawie dwukrotne przekroczono rekordy z lat 2008 czy 2016. Inwestorzy z Zachodu, także ci detaliczni, skoro nie mogli kupić, przynajmniej w marcu, tych złotych monet u dilera, bo ich po prostu nie było, to kupili sobie wirtualnie, przez rachunek maklerski jednostkę ETF-a, a taki ETF kupił sobie za to wielką, trzydziestodwukilową sztabę, taką London Good Delivery. Tak więc jest potężne ssanie na złoto ze strony inwestorów z Zachodu.
Czy prywatni inwestorzy kupują realny kruszec, czy papier? Jak wygląda fizyczny obrót złotem? Sztabki przepływają przez oceany z jednego do drugiego banku, czy zmieniają się tylko zapisy księgowe?
Inwestorzy kupują zarówno złoto fizyczne, jak i tzw. złoto papierowe.
Kupno złota fizycznego to jedna z najprostszych operacji na rynku finansowym. Po prostu idzie się do dilera, powiedzmy do sklepu ze złotem inwestycyjnym, wykłada na stół gotówkę, chowa monetę do kieszeni, gotówka zostaje w kasie sprzedającego. Inwestor może sobie to złoto schować gdzieś w domu, w sejfie, gdzie chce.
Natomiast na rynku finansowym złoto kupują, jak już wspomniałem, wielkie fundusze inwestycyjne exchange traded fund, czyli pasywne fundusze, które za wpłacone pieniądze kupują złoto i nic więcej. W ich przypadku to są inne sztaby – wielkie, takie, jak na filmach historycznych – i to złoto sobie leży w jakimś skarbcu w Nowym Jorku, Londynie czy Zurychu i jest tylko przeksięgowywane, że sztaba zmieniła właściciela. Ona sobie dalej spoczywa w skarbcu, ale na papierze, a właściwie w pamięci komputera zapisane jest, że taki a taki fundusz jest właścicielem tej sztabki, a z kolei udziały, czy też jednostki tego funduszu posiadają inne fundusze czy inwestorzy indywidualni.
Fundusze w ostatnich latach najlepiej zarabiały na nietypowych opcjach finansowych, na nietypowych ofertach na giełdach, na zakładach, na różnego typu mechanizmach. Teraz przynajmniej część tych funduszy uznała, że jednak złoto jest najlepszym towarem.
Myślę, że finansiści nie rozumują w ten sposób. Oni po prostu doszli do wniosku, że warto zwiększyć alokację w złocie – jeżeli alokacja w złocie była zero, to, powiedzmy, weszli za jeden, dwa procent. Nie pomyśleli nagle: olaboga, wszystko się zawali, to ja kupuję za wszystko złoto! Duże fundusze zwiększyły zaangażowanie właśnie w złoto nie z powodu obaw, że zawali się system finansowy, chociaż może u niektórych zarządzających takie myśli się pojawiły, ale raczej dlatego, że prawdopodobnie w ciągu najbliższych kilku lat polityka monetarna banków centralnych będzie bardzo sprzyjała wzrostom cen złota.
Czy to znaczy, że banki centralne będą drukować pieniądze?
W dużym uproszeniu tak. Jedna rzecz to tzw. ilościowe poluzowanie, czyli te wszystkie programy, mówiąc potocznie, dodruku pieniądza. Jednak w tej chwili liczy się, moim zdaniem, najbardziej perspektywa utrzymania realnie ujemnych długoterminowych stóp procentowych przez lata. Przyzwyczailiśmy się na Zachodzie, że główna stopa procentowa wynosi zero lub nawet poniżej zera, ale takiego poziomu zeszły rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych. Do niedawna w Stanach Zjednoczone realne i nominalne oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich było rzędu jednego, dwóch, trzech procent.
W marcu zeszło do poniżej 1%, a inflacja wyniosła koło 2%. W związku z tym właściciel takich obligacji ma niemalże gwarantowaną stratę w ujęciu realnym w dniu wykupu, więc może stwierdzić: po co mi ta obligacja? Kupię sztabkę złota, która też mi, co prawda, odsetek nie przyniesie, ale jest szansa, że za dziesięć lat będzie ona warta więcej niż teraz.
Kto jest bardziej aktywny na rynku złota, kto więcej kupuje: banki centralne Chin, Turcji, Rosji i innych państw, czy wielkie, prywatne fundusze?
Dane za lipiec i sierpień świadczą, że banki centralne wycofały się z rynku złota. Ale już od dziesięciu lat rola banków centralnych na rynku złota nie jest decydująca. Od roku 2011 banki centralne kupowały między 400–600; w poprzednim roku 670 ton złota, podczas gdy rynek złota fizycznego w skali świata to jest 4,5–5 tys. ton złota. Natomiast tylko w tym roku ETF-y kupiły już ponad 1000 ton, więc mniej więcej tyle, ile banki centralne przez ostatnie dwa lata. A więc zdecydowanie większa jest aktywność po stronie inwestorów prywatnych, ale nie zapominajmy o dominującym, przynajmniej współcześnie, komponencie popytu na złoto, czyli popycie na wyroby jubilerskie, który w pierwszej połowie roku się po prostu załamał, spadając o 46% względem tego samego okresu roku poprzedniego.
Wygląda więc na to, że fundusze weszły na miejsce ludzi, którzy normalnie kupowali złoto, ale z powodu lockdownu nie mogli tego zrobić, bo raz, że było zamknięte, a dwa – często nie mieli za co.
Podobno Chiny w ostatnim czasie skokowo kupują złoto, chociaż raportują to w we właściwy sobie sposób i trudno tym informacjom do końca wierzyć…
To jest tak zwana uczciwość z chińską specyfiką.
Są głosy, że ruchy Chin na rynku złota mają windować chińską walutę na światowym rynku walutowym i przygotować jej niezależność od dolara opartą na własnych, solidnych, dużych rezerwach złota.
Takie głosy się pojawiają tak naprawdę od wielu lat. Ostatnio wręcz trochę przycichły, ponieważ Chiny od połowy ubiegłego roku w ogóle nie raportują przyrostu cen złota. Ja uważam, że władze Chin przygotowują się do bardzo poważnej rozgrywki pod tytułem „reset światowego systemu finansowego”. Mało kto z finansistów to przyzna otwarcie, ale narasta przekonanie, że system petrodolara, który tak naprawdę jest – w dużym uproszczeniu – dolarem wymienialnym na ropę naftową, dotarł do ściany i w ramach jakiegoś poważniejszego kryzysu trzeba go będzie zreformować; raczej szybciej niż później. Może w ramach nowego ładu monetarnego złoto wróci do systemu i będzie budowało zaufanie do nowego pieniądza; np. w postaci jakichś globalnych jednostek rozrachunkowych. I bank centralny, posiadający więcej złota, będzie miał więcej atutów w ręku. To jakby dobieranie kart w grze, w ramach resetu systemu, który nam nieszczęśliwie panuje.
Czy na podstawie sygnałów, które wysyła złoto, można przewidzieć przyszłość gospodarczą? Czy małym i średnim inwestorom pomogą one poruszać się na rynku?
Kurs złota można by przyrównać do magicznej kuli, ale ja bym tej złotej kuli nie zawierzał. Kiedy kurs złota rośnie, pokazuje, że coś jest nie tak, ale co – okazuje się dopiero później. Portfel, którym obraca inwestor, powinien być po prostu przygotowany na każde warunki. Ekspozycja na złoto utrzymuje się raz większa, raz mniejsza, ale nigdy nie spada do zera. Jednak absolutnie nie namawiam do tego, żeby wszystko sprzedać i zamienić na złoto. Byłoby to bardzo ryzykowne także dlatego, że uniemożliwiłoby zarabianie na czymkolwiek innym. Uważam, że rozsądny inwestor trzyma w złocie pewną część swojego portfela, a całą resztę ma zainwestowaną jednak w tak zwany papier.
Wywiad Łukasza Jankowskiego z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, pt. „Co można wywróżyć ze złota?”, znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Łukasza Jankowskiego z z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, pt. „Co można wywróżyć ze złota?”, na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.