Nasza Najjaśniejsza i Niepodległa pośród wszystkich narodów – 103. rocznica Odzyskania Niepodległości

Niech nikogo nie mierzi i nie razi ten patetyczny tytuł. Gdy uświadomimy sobie rangę wydarzeń z listopada sprzed 103 lat, żaden patos i żadne słowa nie oddadzą wiernie nastroju tamtych dni.

My, Polacy, jesteśmy (być może) wielce wyjątkowym narodem! Dlaczego? – zapyta mnie ktoś patrząc na to, co dzieje się na naszej wschodniej granicy i spozierając na „niezłomnych” posłów opozycji. A dlatego, że w tylko w nam właściwy sobie sposób, powiedzmy wprost: warcholski i sarmacki! – wolność najpierw utraciliśmy,  aby potem ze wszystkich sił i wszelkimi dostępnymi środkami ją odzyskać.

Drogi wyboiste ku wolności

Do wymarzonej niezawisłości prowadziło wiele trudnych i skomplikowanych dróg. Musiały upłynąć 123 lata, aby Rzeczpospolita znowu zaistniała jako podmiot prawa międzynarodowego.

W międzyczasie do grobu zeszło kilka pokoleń, które widziały na własne oczy nadzieje i tragedie związane z kolejnymi zrywami niepodległościowymi: Insurekcją Tadeusza Kościuszki, epopeją Napoleona ze złamanymi nadziejami i sumami bajońskimi, Powstaniem Listopadowym, Wiosną Ludów i wreszcie Powstaniem Styczniowym i pachnącymi rewolucją wydarzeniami 1905 roku.

Po pierwsze: uderzyć się w pierś!

W ostatnich dniach Wielkiej Wojny wskrzeszenie niepodległej Polski było nie tylko nieomal wyznaniem wiary Polaków, lecz także uważano je za pewnik historyczny. Widziano w nim przywrócenie słusznego i sprawiedliwego stanu rzeczy, zniweczonego przez bezprawie i gwałt, jakim były rozbiory.

Jednocześnie w społeczeństwie polskim powszechne było pragnienie tożsame z pewnością, że odrodzone państwo wprowadzi w życie zasady sprawiedliwości społecznej.

U progu niepodległego bytu istniały trzy pozytywne czynniki psychologiczne umożliwiające odbudowę państwowości. Po pierwsze, powszechna wiara w szansę odbudowy wolnej Polski i wola niepodległości. Po drugie, uznanie prawa Polski do niepodległości przez zwycięskie mocarstwa i przyznanie jej miejsca sojusznika w obozie alianckim. I wreszcie –

pewność i wola, że gdy tylko nadejdzie odpowiednia chwila, stworzona zostanie suwerenna polska władza i odrodzi się wojsko polskie.

Józef Piłsudski w Kielcach, w otoczeniu swoich „kadrowców” z POW

Ostatnie dziesięciolecie XIX wieku możemy nazwać – za Stefanem Żeromskim – „snem o szpadzie”. Okres ten przyniósł odrodzenie dążeń niepodległościowych.

Polska Partia Socjalistyczna i Narodowa Demokracja były głównymi stronnictwami rozwijającymi dwie koncepcje walki o niepodległość.

W pierwszych latach XX wieku odżyła myśl o potrzebie stworzenia własnego wojska do przyszłej walki z Rosją, głównym zaborcą ziem polskich. W ciągu krótkiego czasu poprzedzającego wybuch I wojny światowej rozwinął się (głównie w Galicji) młodzieżowy ruch paramilitarny.

Przywódcą najaktywniejszej jego części był Józef Piłsudski, działacz PPS i w czasie rewolucji 1905-1907 twórca Organizacji Bojowej PPS. W 1908 r. z inicjatywy m.in. młodych współpracowników OB PPS utworzono tajny Związek Walki Czynnej.

Józef Piłsudski poparł ideę odradzającego się państwa polskiego

Ignacy Daszyński i Józef Piłsudski

Kiedy 11 listopada 1918 r. kończyła się wojna światowa, na ziemiach polskich istniało kilka ośrodków władzy.

W Warszawie urzędowała Rada Regencyjna powołana przez okupantów w 1917 roku.

W Krakowie i zachodniej Galicji władzę przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. W oswobodzonym Lublinie działał rząd ludowy Ignacego Daszyńskiego.

Mimo istnienia tych ośrodków polskiej władzy, powrót Piłsudskiego z więzienia w Magdeburgu 10 listopada w zasadniczy sposób zmienił sytuację.

 

Zaczęło się rozbrajanie Niemców w Warszawie i innych miejscowościach.

Józef Piłsudski w ciągu kilku dni zdołał zapanować nad lokalnymi inicjatywami i stworzył władzę powstającego państwa.

Podporządkowała mu się Rada Regencyjna i rząd Daszyńskiego, uznała jego zwierzchnictwo Polska Komisja Likwidacyjna.

16 listopada Piłsudski w telegramach rozesłanych do wielu rządów notyfikował powstanie państwa polskiego. 18 listopada powołał rząd Jędrzeja Moraczewskiego, którego władza rozciągała się na Kongresówkę i zachodnią Galicję, czyli ziemie uwolnione już spod obcego panowania. Od 22 listopada Piłsudski nosił tytuł Tymczasowego Naczelnika Państwa. Był także wodzem naczelnym.

Polska nam wybuchła” napisał poeta Wierzyński

Ignacy Paderewski. Bez niego, bez Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego nie mielibyśmy wolnej Polski w 1918 roku.

 

W tym pierwszym parotygodniowym okresie istnienia państwa dokonano w miarę bezkonfliktowego usunięcia wojska niemieckiego z Polski, stworzone zostały podstawy jednolitej administracji, złagodzone sprzeczności polityczne i klasowe, wprowadzone reformy społeczne, w tym ośmiogodzinny dzień pracy, nawiązano pierwsze kontakty międzynarodowe.

Z żołnierzy armii zaborczych, legionistów, peowiaków, dowborczyków, a później też hallerczyków i Wielkopolan oraz napływających licznie ochotników i poborowych, stworzono jednolitą armię polską.

Wstępny okres budowania państwa kończyły: sformowanie rządu Ignacego Paderewskiego 16 stycznia, wybory parlamentarne 26 stycznia oraz otwarcie Sejmu Ustawodawczego 10 lutego 1919 roku.

Mimo zaistniałej dramatycznej sytuacji gospodarczej i demograficznej w narodzie polskim panowało powszechne przekonanie o niezwykłości dziejących się wydarzeń.

Wspomnienia weteranów Ziemi Chełmskiej i Krasnystawskiej

Mój nieżyjący kolega, dziennikarz i poeta Mariusz Kargul napisał, że w tych

„gorących dniach listopada 1918 dominowały uczucia serdeczności i braterstwa, które brały górę nad myśleniem roszczeniowym i chęcią odwetu”.

Mariusz Kargul przywołał także słowa jednego ze świadków tamtych przełomowych chwil – Franciszka Żurka (aktywnego działacza POW na terenie powiatu krasnostawskiego):

„Ojczyzna to przede wszystkim naród, a potem państwo: bez narodu nie ma państwa!” – mawiał jeden z architektów wolnej i niepodległej Polski – Roman Dmowski.

„Wierzono, że dlatego tylko bezrolny nie miał ziemi, głodny – chleba, spełniający obowiązki społeczne – praw, łaknący wiedzy – oświaty, że Polską rządzili dotąd obcy, jej wrogowie. Wierzono, że teraz, w Polsce niepodległej, wszystko zło zostanie naprawione, że nic nie stanie na przeszkodzie ku temu; w każdym Polaku upatrywano brata, sługę sprawiedliwości społecznej i politycznej”.

To rozbudzenie się uczuć braterskich sprawiło, co podkreśla Franciszek Żurek, że

„wszelacy szpicle, służący przedtem wiernie Austriakom, i krzywdziciele rozmaitego rodzaju, uniknęli kary. W całym powiecie nie było w owym czasie ani jednej ofiary zemsty. Największa radość i najgłębsza wiara były udziałem peowiaków – to przecież właśnie oni umożliwili przyjście momentu, kiedy wolna Polska naprawi wszelkie krzywdy społeczne”.

Cześć i chwała Bohaterom, dzięki którym dzisiaj możemy świętować 103 rocznicę Wolnej Polski! I jeszcze jedno piękne Polski i zacni Polacy – bracia: MUREM ZA POLSKIM MUNDUREM w czasie próby!

 

Tomasz Wybranowski

 

Dariusz Bonisławski: Chcieliśmy przypomnieć o tych, którzy w swych lokalnych środowiskach polonijnych mieli sukcesy

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota polska” o akcji „Jest nas 60 milionów”, patriotyzmie Polonii i jej wybitnych członkach oraz o pomocy dla polonijnych szkół w dobie epidemii koronawirusa.

Dariusz Bonisławski wskazuje, że patriotyzm dla Polonii pozostaje ponad sporami politycznymi. Polonia jest zgodna, że „na Polskę trzeba patrzeć jako na matkę, a nie na miejsce sporów ideowych”.

Cała liczna grupa osób, która zajmuje w podręcznikach czołowe miejsca wywodzi się ze środowisk polonijnych.

Jan Matejko, Polonia | Fot. domena publiczna, Wikipedia

Prezes Wspólnoty Polskiej, pan Dariusz Bonisławski przytacza chwalebne przykłady takich wielkich Polaków i Polek jak Ignacy Jan Paderewski, czy Maria Skłodowska-Curie. Potrzeba przypomnieć także lokalnie zasłużonych przedstawicieli Polonii, także z tej najnowszej Polonii po roku 2004.

Służyć temu ma kampania „Jest nas 60 milionów”. Jej celem jest także pomoc rozrzuconym po świecie Polakom poznać ich ojczyznę. Twórca i koordynator Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli zaznacza, że trzeba dpowiadać na potrzeby uczniów, którzy chcą uczyć się polskiego i wspierać nauczycieli, którzy mogą to robić.

Dostrzegamy ogromną rolę oświaty polskiej poza granicami kraju.

Wskazuje, że istnieje wielka liczba szkół niepublicznych, które należy wspierać. Jak wygląda akcja pomocy polonijnym szkołom w czasie koronawirusa? Prowadzone są webinaria. Nie zastępują one jednak spotkań na żywo:

Tęsknię za tymi kontaktami, które pozwalały budować społeczność przez kontakty bezpośrednie.

Wielu dyrektorów stacjonarnych placówek, w których działały przed padnemią weekendowe szkoły polonijne wypowiedziało im umowę. Obecnie część szkół polonijnych działa on-line, część hybrydowo, część normalnie, ale sytuacja wszystkich jest niełatwa.  Dariusz Bonisławski zwraca uwagę na to, że potrzebna jest pogłębiona diagnoza stanu mediów polonijnych. Należy się zastanowić czego oczekują od nich ich odbiorcy. Potrzebna jest mapa potrzeb odbiorców mediów polonijnych. Zdradza, że chętnie słucha Radia WNET:

To radio nowoczesne, ale też głęboko zanurzone w tym, co dotyczy Polaków.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prof. Żaryn: Paderewski i Dmowski to dwie postacie szalenie ważne w związku z odzyskaniem niepodległości [VIDEO]

Prof. Jan Żaryn o błędnej prezentacji i interpretacji dziejów, twardej polityce a ludzkiej tragedii i o potrzebie przypomnienia dziedzictwa obozu narodowego i nurtu katolicyzmu społecznego.

Współczesna twarda polityka okazała się dużo ważniejsza i przykryła tragedię, która się działa w czasie wojny, a tym, który przykrywał był Instytut Jad Waszem.

Prof. Jan Żaryn komentuje przeprosiny Jad Waszem za historyczne błędy podczas Światowego Forum Holokaustu, które odbyło się 23 stycznia w Jerozolimie. Żydowski instytut podczas wydarzenia przedstawił m.in. mapę, która wskazywała, iż druga wojna światowa rozpoczęła się w 1942 roku. Stwierdza, że „błędy merytoryczne były oczywiste” i wynikały one „z ignorancji lub totalnej niechęci żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom polskim”. Dodaje, że:

W różnych ważnych instytucjach dochodzi do błędnej prezentacji dziejów i błędnej ich interpretacji.

Podkreśla, że potrzebny jest „bardzo otwarty, ale jednocześnie twardy dialog z ważnymi środowiskami żydowskimi”, który powinien uświadomić Żydom niezwykłość Polaków na tle innych narodów Europy w czasie II wojny światowej. Sądzi, że „Żydzi prędzej czy później to zaakceptują i powiedzą”. Historyk opowiada także o powstaniu Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I. J. Paderewskiego, który będzie prowadził.

To dwie postacie szalenie ważne w związku z odzyskaniem niepodległości […] To także fundamenty pokolenia niepokornych i są to postacie, które wiążą się […] z dwoma wielkimi nurtami naszej spuścizny – nurt narodowy i chadecki.

Prof. Żaryn otrzymuje wiele smsów i maili wyrażających entuzjazm wobec kierowanej przez niego inicjatywy. Wiele z nich pochodzi od młodzieży związanej ze środowiskiem narodowym. Naszego gościa cieszy poparcie ze strony młodych narodowców.  Także bowiem działalności „młodej polskiej inteligencji, Młodzieży Wszechpolskiej, Studentów dla Rzeczypospolitej, piłsudczyków, socjalistów niepodległościowych” poświęcony będzie Instytut. Obecnie trwają poszukiwania miejsca, gdzie instytut mógłby działać.  IDMN rozpoczyna pracę: tworzy dwa słowniki: działaczy obozu narodowego i ludzi związanych z ruchem katolicyzmu społecznego. Tym dwóm nurtom poświęcony ma być bowiem Instytut. Jak podkreśla prof. Żaryn. „ugrupowania obozu narodowego i katolicyzm społeczny” nie były ze sobą w idealnej zgodzie, lecz „były ze sobą w dyskusji na najważniejsze tematy”. Jego zdaniem „warto te dyskusje przypomnieć”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Nawrot: Chciałbym przypomnieć polski wkład w historię produkcji wina

Co będzie można zobaczyć w muzeum wina i co z winem łączy Ignacego Paderewskiego i Mikołaja Kopernika? Odpowiada Krzysztof Nawrot, właściciel winnicy Nawrot.

Krzysztof Nawrot o założonej przez siebie winnicy, którą stworzył z pasji. Chociaż firma znajduje się w Mechelinkach, to jego wino produkowane jest w Zielonej Górze.

Historia miasta zaczyna się w 1150 r., Pierwsze winorośle do Zielonej Góry przywieźli Flamandowie, potem mały lodowiec przeszedł przez Europę, winnice poupadały, zaczęły się odtwarzać w XVIII i XIX w.

Gość „Poranka WNET” mówi książce poświęconej historii winiarstwa w Zielonej Górze od początku aż do czasów współczesnych. Sam, w tej pracy zbiorowej, zajmował się niemieckim okresem miasta. Mówi również o tworzonym przez jego przedsiębiorstwo muzeum wina. Ma się tam znaleźć między innymi kolekcja nietuzinkowych butelek po winach. Najcenniejsza butelka w jego zbiorze jest ukłonem w stronę polskiego wielkiego uczonego – Mikołaja Kopernika. Została ona produkowana przez kalifornijską winnicę założoną przez Amerykanina polskiego pochodzenia, Warrena Winiarskiego. Urodzony w Chicago, Winiarski wyjechał do Kalifornii, gdzie kupił własną parcelę. Butelka ze zbioru Nawrota została wyprodukowana 30 lat później, jako jedna z 32 certyfikowanych butelek.

Staram się zajmować bardziej historią. Po to powstało muzeum, które ma przybliżać Polakom polski wkład w dzieje winiarstwa. […] Ignacy Paderewski posiadał w Kalifornii 2 tys. ha ziemi, na których uprawiał również winorośl.

Gość „Poranka WNET” opowiada również ciekawostki z historii wina. Wspomina m.in. o winnicach pierwszego premiera II Rzeczypospolitej, którego portret spogląda na mające powstać muzeum. Jak mówi, te winnice istnieją do dzisiaj, a obecnie odbywają się tam festiwale Paderewskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Roman Dmowski to jeden z tych Polaków wielkiego formatu, których powinniśmy umieć dobrze „sprzedać” na zachodzie Europy

Żeby Polska odzyskała niepodległość, miała dostęp do morza, Wielkopolskę, Śląsk – Niemcy muszą wojnę przegrać. I to było kanoniczne zdanie, które prowadziło Dmowskiego przez meandry lat 1914–17.

Jan Żaryn

Roman Dmowski, niepodległość i idea Międzymorza

Gdybyśmy potrafili dobrze sprzedać Romana Dmowskiego na zachodzie Europy, w stulecie traktatu wersalskiego, czyli w czerwcu 1919 roku, moglibyśmy pokazać Europie, że byli Polacy, którzy wskazywali możliwość takiego zabezpieczenia fundamentu pokoju europejskiego, żeby Europa nie stała się świadkiem i ofiarą takich tragedii jak spotkanie z dwoma totalitaryzmami i II wojna światowa.

Roman Dmowski wpisał się w dzieło odbudowy Niepodległej w dwóch wymiarach. Pierwszy wymiar, dziś mniej zauważany, to jest prowadzenie długofalowej, czynnej polityki, której celem było unarodowienie wspólnoty tak, by warstwy ludowe stały się częścią tego wielkiego dziedzictwa, któremu na imię Polska – mimo iż nie posiadaliśmy wówczas własnego państwa.

Co więcej, państwa imperialne, które nas pochłonęły 100 lat wcześniej, były zainteresowane, by warstwy ludowe depolonizować albo wręcz rusyfikować bądź germanizować. I taka była główna idea powstania Ligi Narodowej w 1893 roku – przeciwstawienie się tej rzeczywistości zewnętrznej, a jednocześnie unarodowienie mas. Jej głównym patronem, przywódcą, liderem i myślicielem był właśnie Roman Dmowski.

Stworzył potężną strukturę organizacyjną. W 1905 roku liczyła ona około czterystu osób. Można powiedzieć, że zbierała polską elitę z trzech zaborów, ze wszystkich możliwych grup społecznych.

Odnajdziemy tam kapłanów i ziemian, Wincentego Witosa i Wojciecha Korfantego, a więc ludzi, których słusznie kojarzymy z warstwą chłopską i robotniczą śląską. Odnajdziemy tam bardzo wielu inteligentów wielkomiejskich, takich, jakim mimo pochodzenia drobnoszlacheckiego i mieszczańskiego stał się sam Roman Dmowski, jak Jan Ludwik Popławski czy Zygmunt Balicki – to ta trójka najbardziej znana – i odnajdziemy tam też autorytet, z którego oni wyrastali, czyli Zygmunta Miłkowskiego, pułkownika powstania styczniowego. Powstanie bardzo mocno wpłynęło na Pokolenie Niepokornych – i jako pamięć o tragicznym wydarzeniu, i przekonanie, że celem działania publicznego musi być odzyskanie przez Polskę niepodległości.

I to jest to długie trwanie, które wiąże się z dwoma podstawowymi terminami: wszechpolskość i wszechstanowość. Czyli nie ma trzech polityk polskich, tylko jest jedna, niepodległościowa, realizowana w trzech zaborach. I nie ma żadnej warstwy społecznej, która by mogła mieć wyższe racje swojego istnienia. Racją nadrzędną jest dobro narodu, czyli wspólnoty, która we wzajemnych relacjach między grupami społecznymi ma wytwarzać solidarność jako wartość podtrzymującą i tworzącą wspólnotę narodową.

Z tym dorobkiem Dmowski wchodzi w I wojnę światową. Do tej wojny jako konfliktu międzynarodowego intelektualnie przygotowywał się co najmniej od 1905 roku. Wydarzenia rewolucji 1905 roku obnażyły pewną rzeczywistość polityczną, społeczną i międzynarodową. Efektem analizy tej rzeczywistości była książka, którą wydał ostatecznie w 1908 roku – Niemcy, Rosja i kwestia polska. Zawarł w niej trzy podstawowe myśli dotyczące kondycji międzynarodowej sprawy polskiej. A przypomnijmy, że sprawy polskiej wówczas nie było. Ona była wewnętrzną sprawą trzech zaborców i żaden nie był zainteresowany, żeby ją uaktywniać i w ten sposób strzelać sobie w plecy.

Dmowski uznał, że dojdzie do konfliktu zbrojnego między Niemcami a Austro-Węgrami z jednej strony a Rosją i państwami zachodnimi z drugiej. I że ten konflikt siłą rzeczy uruchomi sprawę polską jako jedną z najważniejszych.

W rozmowie w salonie angielskim w 1917 roku na pytanie jednego z angielskich profesorów „Dlaczego sprawa takiego narodku tworzy taki szum?” Dmowski odpowie, że to nie jest kwestia jednego z „narodków” europejskich, tylko kwestia wielkiego narodu, od której będzie zależał los całego kontynentu.

I rzeczywiście z taką perspektywą wchodzi Dmowski już w czas I wojny światowej – że kwestia polska będzie musiała stać się kwestią międzynarodową. Czyli ta polityka czynna wraz z wielkim dorobkiem 900-letniego istnienia I Rzeczypospolitej w polskiej pamięci wytworzy takie zjawisko w przestrzeni międzynarodowej, że nie da się tego zatrzeć. Także zaborcy będą musieli się do faktu istnienia narodu polskiego odnieść w momencie, kiedy wybuchnie wojna.

To był pierwszy, kanoniczny punkt zawarty w jego książce. Drugi jest taki, że Niemcy są groźniejsi cywilizacyjnie i kulturowo, zagrażają naszej niepodległości bardziej niż Rosjanie, którzy są słabsi cywilizacyjnie. A w związku z tym trzeci postulat: że pierwszym etapem, na który powinniśmy się przygotować, jest zjednoczenie ziem polskich pod berłem carskim. To zjednoczenie będzie początkiem odzyskiwania niepodległości.

Potem, gdy wybuchnie wojna, Dmowski będzie błyskawicznie reagować na pojawianie się nowych zmiennych, związanych z przebiegiem działań wojennych. Jego przygotowanie intelektualne pozwoli mu rozumieć tę rzeczywistość w sposób może nie idealny, ale na pewno wyjątkowo celny. Dlatego też stanie się przywódcą całej orientacji, którą można nazwać orientacją prorosyjską, proentencką. Orientacją związaną z następującym zdaniem fundamentalnym: żeby Polska odzyskała niepodległość, miała dostęp do morza, Wielkopolskę, Śląsk – a to wszystko jest synonimem suwerenności – Niemcy muszą wojnę przegrać. I to było kanoniczne zdanie, które prowadziło go przez meandry lat 1914–17. Już w 1917 roku było wiadomo, że jego koncepcja wygrała. Przyjęta przez Dmowskiego w książce z 1908 roku analiza wywołała daleko idące sprzeciwy samych zwolenników narodowej demokracji, Ligi Narodowej.

W naszej tradycji XIX-wiecznej ewidentnie istniał najwyższy wróg – Rosja. Przeciwko niemu występowali insurekcjoniści z pokolenia na pokolenie, a także ci, którzy razem z Dmowskim konspirowali w Lidze Narodowej. I teraz on nagle ujawnia plan, w którym trzeba zapomnieć o niechęci do Rosji po to, żeby Polska odzyskała niepodległość.

Było to trudne, zwłaszcza dla nosicieli tradycji insurekcyjnych, którzy byli związani przede wszystkim z nurtem PPS-owskim. Mam na myśli oczywiście Józefa Piłsudskiego, ale także np. konserwatystów galicyjskich, przyzwyczajonych, że to zabór austriacki wypracował najlepsze warunki życia dla Polski i Polaków. Tu elita urzędnicza, elita oświatowa i uniwersytecka, czyli inteligencja polska, jest i może się kształcić dzięki autonomii. To jest ten naturalny – zdaniem przede wszystkim konserwatystów galicyjskich – przyczółek, z którego wyrośnie przyszła Polska. Zatem trzeba iść z Austrią.

I jedni, i drudzy, jak się okazało, nie rozumieli kwestii zasadniczej. Mianowicie zwolennicy projektów austriackich zupełnie nie zrozumieli niczego z geopolityki. To znaczy tego, że Austria nie jest w ogóle suwerenną stroną tego konfliktu, tylko służy projektowi Mitteleuropy dyktowanemu przez Niemców. Ten projekt wygrał w Europie Środkowo-Wschodniej w pewnym momencie wojny. W lutym i marcu 1918 roku, gdy Niemcy podyktowali Rosji bolszewickiej pokój brzeski i ujawnili swoje plany, Austro-Węgry w tych planach nie istniały jako podmiot o statusie mocarstwa. Jedynym mocarstwem gospodarczym, wszechświatowym, które miało funkcjonować na bazie istnienia Mitteleuropy, były Niemcy. Europa Środkowa była Niemcom potrzebna do tego, by mieć bezpośredni kontakt z Turcją, a przez Turcję jako swojego sojusznika – z całą sferą kolonialną, gdzie starali się rywalizować z Francją i Anglią. A zatem tutaj podmiot był jeden: Niemcy.

Niepodległościowa strona proaustriacka bardzo długo nie rozumiała, że wobec tych planów niemieckich zwycięstwo Niemiec przyniesie Polakom jedynie złudę niepodległości. Najszybciej zorientował się w tym Józef Piłsudski, który w 1917 roku postanowił zbuntować wojsko, by nie składało przysięgi.

Ze współpracownika strony niemiecko-austriackiej stał się ofiarą niemieckiego reżimu imperialnego i został uwięziony, co stało się dla niego osobiście i dla jego formacji niewątpliwym plusem. Jako ostatni zbuntuje się generał Józef Haller, który w 1918 roku, na wieść o traktatach brzeskich, wyprowadzi swoją brygadę, choć niezbyt szczęśliwie, ze szczęk austriacko-niemieckich, z próbą przejścia na drugą stronę frontu, czyli po stronie rosyjskiej. Jemu samemu udało się ocalić z tego niełatwego zadania i przenieść przez Murmańsk aż do Francji, żeby tam stanąć na czele Błękitnej Armii i zostać dowódcą z ramienia Komitetu Narodowego Polskiego, któremu przewodził prezes Roman Dmowski.

Frakcja prorosyjska, czyli właśnie orientacja Romana Dmowskiego, nie rozumiała, bo chyba nie mogła, że sprawy aż tak pozytywnie się potoczą z punktu widzenia ich orientacji. Dmowski w 1914 r. zakładał, że Rosja w łączności z Anglią i Francją zwycięży i że ziemie polskie zostaną zjednoczone pod berłem carskim. Czyli pod berłem państwa, które jako zwycięskie – podobnie jak Niemcy, gdyby zwyciężyły – nie będzie zainteresowane oddaniem zakresu swojej suwerenności ani terytoriów, które do niej należały. A zatem można było liczyć na zjednoczenie ziem polskich, ale na pewno nie zdobycie suwerenności. To nie było do przewidzenia w 1914 roku. W momencie, kiedy w 1915 roku Rosja zaczyna bardzo wyraźnie przegrywać, wojska austriackie i przede wszystkim niemieckie wchodzą na terytorium Królestwa Polskiego i zajmują Warszawę, potem następne ziemie na wschodzie. Rosja carska ma coraz większe problemy wewnętrzne, które owocują wybuchem dwóch kolejnych rewolucji 1917 roku. Tego zjawiska, jako nadzwyczaj pożądanego, nikt 1914 roku przewidzieć nie mógł; Dmowski oczywiście też.

Natomiast w 1915 roku, kiedy ruszyła ta lawina, działacze jego orientacji w Petersburgu natychmiast, w ciągu miesiąca podejmują decyzję o wyjeździe na Zachód. Już jesienią 1915 roku Dmowski objeżdża wszystkie najważniejsze miejsca, także polskie, jak Vevey Sienkiewicza i Morges Paderewskiego; jedzie do Lozanny do Erazma Piltza. Dojeżdża oczywiście wcześniej do Londynu, do Paryża, żeby zorientować się, jak te państwa, sojusznicze wobec Rosji, można by zaktywizować na rzecz sprawy polskiej.

Już na początku 1916 roku składa memoriał, w którym stawia sprawę niepodległości Polski jako warunek sine qua non pokoju powojennego.

Zostaje bardzo szybko sprowadzony na ziemię, ponieważ protest ambasad rosyjskich jest jednoznaczny – sprawa polska jest wewnętrzną sprawą rosyjską. Francja i Anglia, jeśli chcą honorować swojego sojusznika, muszą sprawę polską traktować wyłącznie w taki sposób. To jest oczywiście czytelny szantaż Rosji, która będzie Francję i Anglię szantażowała ewentualnością podpisania separatystycznego pokoju z Niemcami, czyli ze stroną, która zdaniem Dmowskiego musi przegrać.

Tak rozumiana geopolityka prowadzi Dmowskiego do bardzo ścisłego sojuszu z Ignacym Janem Paderewskim, który stał się członkiem Komitetu Narodowego Polskiego i w imieniu tego środowiska, ze względu na swoją wyjątkową pozycję w Stanach Zjednoczonych, rozpoczął politykę propolską na tamtym terenie.

Stany Zjednoczone były miejscem bardzo ostrych walk dyplomatycznych między stronami europejskiego konfliktu. Miały pozycję neutralną, ale Paderewski i Dmowski bardzo szybko odkryli, że administracja prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona chciała zachęcić własne społeczeństwo i środowiska biznesowe do tego, żeby Stany Zjednoczone włączyły się do wojny. Jednak w demokratycznym porządku amerykańskim trzeba społeczeństwo do tego przekonać. Wilson przekonał Kongres amerykański w słynnej mowie ze stycznia 1917 roku. Fragment przemówienia Wilsona był oparty na notatce Ignacego Jana Paderewskiego, który wprowadził sprawę polską do tego przemówienia.

Stany Zjednoczone weszły do wojny wiosną 1917 roku. Równocześnie po rewolucji rosyjskiej Rząd Tymczasowy uznał prawo do samostanowienia Polaków. W aspiracjach późniejszej białej Rosji ta suwerenność Polska miała być ograniczona do przymusowej przyjaźni z Rosją, ale rosyjski rząd rewolucji lutowej poszedł dalej niż carska Rosja. Sprawa Polska stała się umiędzynarodowienia także dzięki Niemcom, po akcie 5 listopada 1916 roku.

W perspektywie projektu Dmowskiego i Paderewskiego sytuacja wyglądała w tym momencie tak, że Francja i Wielka Brytania nie były poddane już tylko szantażowi rosyjskiemu, zresztą coraz słabszemu, ponieważ Rosja mogła im coraz mniej zaproponować. Miały nowego sojusznika – Stany Zjednoczone, które wprowadzały tzw. 14-punktowy plan Wilsona, gdzie w 13. punkcie sprawa polska jest zapisana jako cel wojny: odzyskanie przez Polskę niepodległości z wolnym dostępem do morza. To już nie był wybór strony rosyjskiej czy polskiej. Bo oczywiście Polacy nie mieli do zaproponowania nic, co by przyspieszyło zwycięstwo Francji i Anglii. Ale Stany Zjednoczone miały do zaproponowania wszystko.

Polityka Dmowskiego i Paderewskiego oparcia się o Francję i Anglię, a jednocześnie wyzwolenia w Stanach Zjednoczonych pragnienia stworzenia sprawiedliwego pokoju na terenie Europy, zaowocowała także pewnym fenomenem – powołaniem Armii Polskiej, czyli Błękitnej Armii, przez prezydenta Francji w czerwcu 1917 roku, przez państwo francuskie, pod dowództwem francuskim. Główną stroną, z którą państwo francuskie negocjowało powołanie tejże armii, była rewolucyjna Rosja – żeby armia ta nie stała się powodem konfliktu dzielącego Anglię i Francję z Rosją. Polityka Dmowskiego polegała na tym, żeby wykorzystać Paderewskiego, jego pozycję w Stanach Zjednoczonych, żeby do tej armii zaczęli napływać ochotnicy z Ameryki Północnej.

To fenomen, że prezydent państwa biorącego udział w wojnie godzi się na to, żeby jego obywatele weszli do armii, która nie będzie podlegała temu państwu. Nie było świecie innego dyplomaty, któremu się udało czegoś takiego dokonać. Na dodatek dyplomaty państwa, którego nie ma.

Jest to oczywiście olbrzymia zasługa Paderewskiego, ale także cierpliwości negocjacyjnej Dmowskiego, od sierpnia 1917 roku prezesa Komitetu Narodowego Polskiego. Dmowski krok po kroku zdobywał przyczółki, co polegało np. na tym, że on się obraził, że armia powołana przez Francję nie znalazła się od razu pod polskim dowództwem; nie na to, że nie będzie początkowo podlegała Komitetowi Narodowemu Polskiemu. On się cieszył, że Francja uznała Komitet Narodowy Polski jako oficjalną reprezentację przyszłego państwa polskiego. Następnym krokiem miało być, żeby ta armia polska powstająca u boku armii francuskiej stawała się coraz bardziej podległa Komitetowi Narodowemu Polskiemu.

Stany Zjednoczone i Francja musiały się dogadać, bo tworzyły de facto układ pozwalający na zasilanie Błękitnej Armii przez ochotników ze Stanów Zjednoczonych. Kiedy armia ta liczyła ponad 50 tysięcy żołnierzy i oficerów, na dodatek wyposażonych w najlepsze uzbrojenie ówczesnego świata, czyli uzbrojenie francuskie (broń, artylerię i lotnictwo), dopiero w tym momencie – jak pisze Dmowski w swojej pracy, w najlepszym momencie – generał Haller znalazł się na terenie Francji. U boku Romana Dmowskiego nie było innego dowódcy o takim doświadczeniu, któremu można było tę armię przekazać. Kiedy Haller się zgłosił, natychmiast został przyjęty do Komitetu Narodowego Polskiego i przez Romana Dmowskiego mianowany generałem i naczelnym wodzem wojsk polskich. Francja przekazała mu wojsko istniejące już od ponad roku, niektóre formacje już walczące i w stu procentach gotowe do oddania stronie polskiej.

To są dwa fenomeny polityki Dmowskiego – wykorzystanie potencjału USA i utworzenie polskiej armii, która w 1919 r. trafiła do Polski i stała się jednym z najważniejszych składników jednoczącego się wojska polskiego, dzięki któremu wygraliśmy wojnę 1920 roku.

I trzecia bardzo ważna zasługa polityki Dmowskiego: nie tylko znał świetnie języki francuski i angielski, co pozwalało mu na przebywanie w salonach politycznych elity angielskiej i francuskiej, ale także rozumiał geopolitykę, czego najmocniejszym dowodem jest jego memoriał z lipca 1917 roku. Ten memoriał, dotyczący uporządkowania Europy Środkowo-Wschodniej, jest odpowiedzią Dmowskiego dla Francji i Wielkiej Brytanii na politykę niemiecką. Co zrobić, żeby nie tylko nie doprowadzić do utworzenia Mitteleuropy w wersji niemieckiej, czyli w wersji pokoju brzeskiego – o którym on jeszcze wiedzieć nie mógł, bo pokój brzeski nastąpił kilka miesięcy później – ale w to miejsce wprowadzić zjawisko Międzymorza, które dzisiaj jest nam też bliskie i znajome, między Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem. Międzymorze ustanowiłoby sojusz gospodarczy między Europą Środkową a dwiema potęgami: Anglią i Francją, jako przeciwwaga trzeciej potęgi europejskiej, jaką pozostaną po wojnie nawet ograniczone terytorialnie Niemcy. Ten memoriał dał również impuls polityce francuskiej lat następnych, aż do 1921 roku, czyli do podpisania z Polską umowy wojskowej i politycznej.

Wielka Polska miała być gwarantem uporządkowania Europy Środkowo-Wschodniej, gwarantem jedności wartości z Francją i Anglią, czyli wartości demokratycznych, które podzielały także Stany Zjednoczone; a jednocześnie silna Polska była ważnym elementem suwerenności państw Europy Środkowej, nie zdominowanych ani przez Rosję, ani przez Niemcy.

Dzięki temu, że Gdańsk i Triest według planów Dmowskiego pozostały w rękach narodów Europy Środkowej, mieliśmy dwa okna na świat gospodarczy, przez Morze Bałtyckie i Morze Śródziemne, które dały Francji, Anglii i nam także możliwość komunikowania się ekonomicznego jako przeciwwaga sojuszu niemiecko-tureckiego, dalej stanowiącego dla Francji i Wielkiej Brytanii przeszkodę w panowaniu. I w tym się mieściła też zasada równowagi. Dmowski podkreślał, że zachowanie równowagi spowoduje, że żadna ze stron nie będzie zainteresowana burzeniem ładu europejskiego.

Dmowski nie został na Zachodzie do końca wysłuchany. Gdybyśmy go potrafili dzisiaj dobrze sprzedać na zachodzie Europy, w stulecie traktatu wersalskiego, czyli w czerwcu 1919 roku, moglibyśmy pokazać Europie, że byli Polacy, którzy wskazywali możliwość takiego zabezpieczenia fundamentu pokoju europejskiego, żeby Europa nie stała się świadkiem i ofiarą takich tragedii jak spotkanie z dwoma totalitaryzmami i II wojna światowa. I że warto w związku z tym, także stulecie traktatu wersalskiego, by państwa europejskie Zachodu, które traktują Europę Środkową przedmiotowo, zrozumiały, że jesteśmy jednym kontynentem, który powinien budować równowagę właśnie w duchu memoriału Romana Dmowskiego, oczywiście przy wszystkich różnicach, jakie dzisiaj istnieją na terenie Unii Europejskiej. Te różnice nie są aż takie wielkie, bo nadal problemem, który najmocniej nas dotyka, jest dominacja Niemiec nad Unią Europejską.

Opracowała Luiza Komorowska.

Artykuł Jana Żaryna pt. „Roman Dmowski, niepodległość i idea Międzymorza” znajduje się na s. 8 i 9 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Jana Żaryna pt. „Roman Dmowski, niepodległość i idea Międzymorza” na s. 8 i 9 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nasza Najjaśniejsza i Niepodległa pośród wszystkich narodów – 99. rocznica Odzyskania Niepodległości

Niech nikogo nie mierzi i nie razi ten patetyczny tytuł. Gdy uświadomimy sobie rangę wydarzeń z listopada 99 lat temu, żaden patos i żadne słowa nie oddadzą wiernie nastroju tamtych dni.

My, Polacy, jesteśmy być może wielce wyjątkowym narodem przez to, że w tylko w nam właściwy (powiedzmy wprost – warcholski!) sposób wolność najpierw utraciliśmy, a potem ze wszystkich sił – i wszelkimi dostępnymi środkami – po bohatersku staraliśmy się ją odzyskać.

Drogi wyboiste ku wolności

Do wymarzonej niezawisłości prowadziło wiele trudnych i skomplikowanych dróg. Musiały upłynąć 123 lata, aby Rzeczpospolita znowu zaistniała jako podmiot prawa międzynarodowego. W międzyczasie do grobu zeszło kilka pokoleń, które widziały na własne oczy nadzieje i tragedie związane z kolejnymi zrywami niepodległościowymi: Insurekcją Tadeusza Kościuszki, epopeją Napoleona ze złamanymi nadziejami i sumami bajońskimi, Powstaniem Listopadowym, Wiosną Ludów i wreszcie Powstaniem Styczniowym i pachnącymi rewolucją wydarzeniami 1905 roku.

Po pierwsze: uderzyć się w pierś!

W ostatnich dniach Wielkiej Wojny wskrzeszenie niepodległej Polski było nie tylko nieomal wyznaniem wiary Polaków, lecz także uważano je za pewnik historyczny. Widziano w nim przywrócenie słusznego i sprawiedliwego stanu rzeczy, zniweczonego przez bezprawie i gwałt, jakim były rozbiory. Jednocześnie w społeczeństwie polskim powszechne było pragnienie i wręcz pewność, że odrodzone państwo wprowadzi w życie zasady sprawiedliwości społecznej.

U progu niepodległego bytu istniały trzy pozytywne czynniki psychologiczne umożliwiające odbudowę państwowości. Po pierwsze – powszechna wiara w szansę odbudowy wolnej Polski i wola niepodległości. Po drugie – uznanie prawa Polski do niepodległości przez zwycięskie mocarstwa i przyznanie jej miejsca sojusznika w obozie alianckim. I wreszcie – pewność i wola, że gdy tylko nadejdzie odpowiednia chwila, stworzona zostanie suwerenna polska władza i odrodzi się wojsko polskie.

Józef Piłsudski w Kielcach, w otoczeniu swoich „kadrowców” z POW

Ostatnie dziesięciolecie XIX wieku możemy nazwać – za Stefanem Żeromskim – „snem o szpadzie”. Okres ten przyniósł odrodzenie dążeń niepodległościowych. Polska Partia Socjalistyczna i Narodowa Demokracja były głównymi stronnictwami rozwijającymi dwie koncepcje walki o niepodległość.

W pierwszych latach XX wieku odżyła myśl o potrzebie stworzenia własnego wojska do przyszłej walki z Rosją, głównym zaborcą ziem polskich. W ciągu krótkiego czasu poprzedzającego wybuch I wojny światowej rozwinął się (głównie w Galicji) młodzieżowy ruch paramilitarny.

Przywódcą najaktywniejszej jego części był Józef Piłsudski, działacz PPS i w czasie rewolucji 1905-1907 twórca Organizacji Bojowej PPS. W 1908 r. z inicjatywy m.in. młodych współpracowników OB PPS utworzono tajny Związek Walki Czynnej.

Piłsudski poparł inicjatywę

Ignacy Daszyński i Józef Piłsudski

odradzającego się państwa. W Warszawie urzędowała Rada Regencyjna powołana przez okupantów w 1917 r. W Krakowie i zachodniej Galicji władzę przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. W oswobodzonym Lublinie działał rząd ludowy Ignacego Daszyńskiego.

Kiedy 11 listopada 1918 r. kończyła się wojna światowa, na ziemiach polskich istniało kilka ośrodków władzy.

Mimo istnienia tych ośrodków polskiej władzy, powrót Piłsudskiego z więzienia w Magdeburgu 10 listopada w zasadniczy sposób zmienił sytuację.

Zaczęło się rozbrajanie Niemców w Warszawie i innych miejscowościach. Piłsudski w ciągu kilku dni zdołał zapanować nad lokalnymi inicjatywami i stworzył władzę powstającego państwa. Podporządkowała mu się Rada Regencyjna i rząd Daszyńskiego, uznała jego zwierzchnictwo Polska Komisja Likwidacyjna.

16 listopada Piłsudski w telegramach rozesłanych do wielu rządów notyfikował powstanie państwa polskiego, a 18 listopada powołał rząd Jędrzeja Moraczewskiego, którego władza rozciągała się na Kongresówkę i zachodnią Galicję, czyli ziemie uwolnione już spod obcego panowania. Od 22 listopada Piłsudski nosił tytuł Tymczasowego Naczelnika Państwa. Był także wodzem naczelnym.

Polska nam wybuchła” napisał poeta Wierzyński

Ignacy Paderewski. Bez niego, bez Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego nie mielibyśmy wolnej Polski w 1918 roku.

W tym pierwszym parotygodniowym okresie istnienia państwa dokonano w miarę bezkonfliktowego usunięcia wojska niemieckiego z Polski, stworzone zostały podstawy jednolitej administracji, złagodzone sprzeczności polityczne i klasowe, wprowadzone reformy społeczne, w tym ośmiogodzinny dzień pracy, nawiązano pierwsze kontakty międzynarodowe. Z żołnierzy armii zaborczych, legionistów, peowiaków, dowborczyków, a później też hallerczyków i Wielkopolan oraz napływających licznie ochotników i poborowych, stworzono jednolitą armię polską.

Wstępny okres budowania państwa kończyły: sformowanie rządu Ignacego Paderewskiego 16 stycznia, wybory parlamentarne 26 stycznia oraz otwarcie Sejmu Ustawodawczego 10 lutego 1919 roku.

Mimo zaistniałej dramatycznej sytuacji gospodarczej i demograficznej w narodzie polskim panowało powszechne przekonanie o niezwykłości dziejących się wydarzeń.

Wspomnienia weteranów Ziemi Chełmskiej i Krasnystawskiej

Mój nieżyjący kolega, dziennikarz i poeta Mariusz Kargul napisał, że w tych „gorących dniach listopada 1918 dominowały uczucia serdeczności i braterstwa, które brały górę nad myśleniem roszczeniowym i chęcią odwetu”.

Mariusz Kargul przywołał także słowa jednego ze świadków tamtych przełomowych chwil – Franciszka Żurka (aktywnego działacza POW na terenie powiatu krasnostawskiego):

„Ojczyzna to przede wszystkim naród, a potem państwo: bez narodu nie ma państwa!” – mawiał jeden z architektów wolnej i niepodległej Polski – Roman Dmowski.

„Wierzono, że dlatego tylko bezrolny nie miał ziemi, głodny – chleba, spełniający obowiązki społeczne – praw, łaknący wiedzy – oświaty, że Polską rządzili dotąd obcy, jej wrogowie. Wierzono, że teraz, w Polsce niepodległej, wszystko zło zostanie naprawione, że nic nie stanie na przeszkodzie ku temu; w każdym Polaku upatrywano brata, sługę sprawiedliwości społecznej i politycznej”.

To rozbudzenie się uczuć braterskich sprawiło, co podkreśla Franciszek Żurek, że

„wszelacy szpicle, służący przedtem wiernie Austriakom, i krzywdziciele rozmaitego rodzaju, uniknęli kary. W całym powiecie nie było w owym czasie ani jednej ofiary zemsty. Największa radość i najgłębsza wiara były udziałem peowiaków – to przecież właśnie oni umożliwili przyjście momentu, kiedy wolna Polska naprawi wszelkie krzywdy społeczne”.

Cześć i chwała Bohaterom, dzięki którym dzisiaj możemy świętować 99 rocznicę Wolnej Polski!

 

Tomasz Wybranowski