Oczywiście niewola ta nie będzie oznaczać jednakowej pozycji nas wszystkich. Zgodnie z hierarchią każdego totalitaryzmu, zostaniemy podzieleni na kategorie. Na niewolników wyższego i niższego rzędu. Zwolennicy Jacka Bartosiaka, odrzucający fanaberie wartości duchowych w imię determinizmu geograficznego i skuteczności technologicznej, mogą liczyć na kategorię niewolników wyjątkowo uprzywilejowanych. Zapewne znajdą się na czerwonej liście w chińskim systemie kontroli społecznej, w odróżnieniu ode mnie. Trafię z pewnością na listę czarną za sam życiorys. I mam nadzieję spotkać na niej wielu z Was.
To tyle tytułem wstępu i odpowiedzi wyznawcom Jacka Bartosiaka, którzy napadli na mnie po felietonie sprzed dwóch tygodni. A teraz już na poważnie.
Żadne imperium ani nawet pomniejsze państwo nie powstało w imię geografii.
Jedyne, co decydowało o powstaniu i wzroście, to wyższa idea – wspólne wartości, do których ludzie zamieszkujący dane terytorium mogli się odwołać. To dlatego próba wskazania geografii jako kryterium determinującego i decydującego jest humorystyczna i absurdalna. I nie boję się jej tak nazwać. A próba takiego właśnie uzasadnienia polityki zagranicznej zawsze będzie wygodna jedynie dla wrogów wolności; zewnętrznych i wewnętrznych.
Zarazem żadne imperium nie upadło przez geografię. Każde z nich upadło przez problemy wewnętrzne, zwykle wadliwe stosunki społeczne, zwichnięte wskutek posłużenia się „lewarem” zagranicy przez wpływowych obywateli przeciwko własnym współobywatelom i własnemu państwu. Zawsze upadek ten poprzedzony był zerwaniem więzi obywatelskich spajających państwo jedną ideą. Tak działo się w Rzymie, gdzie lewar (jedno ze słów-kluczy Bartosiaka) zagranicy wywindował w kosmos bogactwo nielicznych, kosztem ogromnych rzesz obywateli rzymskich, żołnierzy-rolników. Ale wcześniej przecież zaimportowano obcych bogów dla uzasadnienia tej nierówności. Po zaniku tkanki społecznej w postaci zwykłych obywateli, któż miał bronić Rzymu? Barbarzyńcy, którzy przybyli go splądrować?
To samo spotkało największe Imperium Wolności w naszej części świata, jakim była I Rzeczpospolita, do której idei wolności wynikłej z chrześcijaństwa odwołuje się przecież nasze środowisko, środowisko mediów Wnet. Dopiero zaimportowanie w roku 1569 do tkanki społecznej państwa (Korony), tworzonej przez drobną i średnią szlachtę, ruskich magnatów z ich niewyobrażalnym bogactwem wynikłym z dobrych ziem i nędzy poddanych, zwichnęło strukturę społeczną państwa. Bo rozszerzyliśmy geograficznie państwo o Wołyń, Kijów i Podole, ale zarazem utraciliśmy siłę obywatelskiej odpowiedzialności za państwo, jaką gwarantowała drobna i średnia szlachta od roku 1505. I ta zmiana stała się podstawową przyczyną późniejszego upadku państwa.
Dlaczego od samego początku Stany Zjednoczone cieszą się niekłamaną sympatią Polaków? Z jednego powodu: ucieleśniają odwieczną polską ideę państwa wolnych obywateli.
To idea wolności wynikająca z chrześcijaństwa stworzyła Stany Zjednoczone. Ta sama idea, która kiedyś była lepiszczem I Rzeczypospolitej. To dlatego widzimy czynniki wewnętrzne zagrażające samej istocie wolności obywatelskiej i w konsekwencji sile amerykańskiego państwa. A tym samym również naszej pozycji. I nie potrzeba tu studiów MBA, żeby tę prostą zależność dostrzec.
Jak każde państwo tworzone przez wolnych obywateli, a nie despotyczną władzę, również USA muszą się z tym wyzwaniem zmierzyć. Z wyzwaniem ogromnego i narastającego rozwarstwienia społecznego. Stale powiększającego się bogactwa rozmaitych Billów Gatesów kosztem ubożenia szerokich warstw społecznych. Już wspominałem, zatem powtórzę: to globalizacja jest główną i jedyną przyczyną takiego stanu rzeczy. Możliwości zewnętrzne wykorzystywane przez korporacje do budowania własnej pozycji kosztem zwykłych obywateli i samego państwa. Bo dla możnych tego świata, żyjących w starożytnym Rzymie, dawnej Polsce czy współczesnych Stanach Zjednoczonych, własne państwo to za mało. Co najwyżej mogą się nim posłużyć do realizacji własnych prywatnych celów. I chować pod jego parasol jedynie dla ochrony prywatnych interesów.
Nie wymagajmy zarazem od amerykańskich magnatów refleksji, że po osłabieniu państwa w wyniku ich prywatnych żądz i interesów, ich własna pozycja również ulegnie drastycznemu osłabieniu. Tylko dzięki potędze Ameryki mogą dzisiaj dyktować warunki całemu światu. Chronieni siłą i prawem USA. Gdy Stany Zjednoczone upadną (oby nie), komunistyczna chińska despocja wykończy ich jedną administracyjną decyzją. Bez przeciwwagi w postaci USA już nie będzie musiała dzielić się zyskiem nawet z największą korporacją zachodniego świata. A z istoty rzeczy każda korporacja będzie mogła wystawić do boju jedynie własne korpo-wojsko. Silne wobec innych konkurencyjnych korporacji, ale nie wobec totalitarnego państwa.
Dlatego, co unaocznił obecny pandemiczny kryzys, tak ważna jest dziś odbudowa potęgi Stanów Zjednoczonych jako państwa obywatelskiej wolności gwarantującego wolność w całym świecie. Istotowo ważna również dla odbudowy potęgi Rzeczypospolitej – niepodległego państwa wolnych obywateli. Położonego tam, gdzie leży. Ale o tym następnym razem.