Wdrażany program 4 rewolucji przemysłowej niesie uzasadnione obawy o dehumanizację ludzkiego bytowania w wielu wymiarach

Skoro w czwartej rewolucji ma następować systematyczne sprzęganie człowieka z maszyną (machine-human interaction), to ów człowiek, dotąd naturalny, musi się upodobnić w jakimś stopniu do maszyny.

Teresa Grabińska

Ludzkość znajduje się na etapie niedawno rozpoczętej 4 rewolucji przemysłowej (Industry 4.0), którą charakteryzują: powszechna automatyzacja; IoT (Internet of Things), czyli tworzenie sieci połączeń między różnymi obiektami za pośrednictwem komunikacji w Internecie lub w innej sieci; tworzenie inteligentnego środowiska pracy i życia, integrującego wytwory sztucznej inteligencji z człowiekiem; nowe modele prowadzenia biznesu w postaci tzw. smart factories, wyposażonych w systemy interoperacyjne, pracujące na wielkich bazach danych (big data), zdolne w sposób ciągły modelować proces wytwarzania i go ulepszać, usprawniać; itp.

Wdrażany program 4 rewolucji przemysłowej niesie uzasadnione obawy o dehumanizację ludzkiego bytowania w wielu wymiarach. Toteż jako panaceum już teraz planuje się szybkie przejście do etapu 5 rewolucji przemysłowej (Industry 5.0), który ma się skupić na współpracy ludzi i maszyn. Ma być w nim położony nacisk nie – jak w poprzednim etapie – na maszynach, lecz na „unikalnym twórczym potencjale istoty ludzkiej”.

Proces dehumanizacji środowiska życia człowieka niewątpliwie postępuje, ale też zapowiadany i już częściowo realizowany jest proces przekształcania samego człowieka, tj. ulepszanie (enhancement) tzw. człowieka naturalnego do kolejno bionizowanych i cyborgizowanych postaci transczłowieka (vide eseje w „Kurierze WNET’ nr 81, 86, 89).

Zresztą, skoro w 4 rewolucji ma następować systematyczne sprzęganie człowieka z maszyną (machine-human interaction), to ów człowiek, dotąd naturalny, musi się upodobnić w jakimś stopniu do maszyny. Dlatego nie do końca zrozumiały jest manifest humanizacji technicyzowanego środowiska w duchu Industry 5.0.

Do czego ma się ono z kolei upodobnić? Do społeczności ludzi naturalnych, z przywróceniem relacji między różnego rodzaju tworami ludzkimi, antropoidalnymi i sztucznymi, symulujących więzi międzyludzkie w tradycyjnych społecznościach? Czyżby chodziło o odwrócenie procesu technologizacji wszystkiego co naturalne, jak głoszą propagatorzy idei 5.0 Industry? Nie wydaje się to realne, tym bardziej że ich celem jest uzyskanie takiej równowagi, aby sprzężenie maszyna-człowiek dawało jeszcze większe korzyści. Cel utylitarny (vide esej w „Kurierze WNET” nr 76) jest jasno postawiony, a niepokój budzi to, czym i dla czyjej korzyści owa zagadkowa humanizacja ma się objawić.

Przyszłościowy program humanizacji stechnicyzowanego świata (trans)ludzkiej egzystencji wyrażany jest za pomocą swoistych słownych sformułowań brzmiących jak zaklęcia: niech ludzie współpracują z robotami (co prawda nie wiadomo, w jakiej postaci techno-biologicznej mieliby być owi ludzie), nie zaś stają się przedmiotem działań robotów lub są przez nie powszechnie zastępowani; niech powstają koboty (cobots), czyli roboty ukierunkowane na współpracę z ludźmi! (…)

Zaprzeczenie humanizmowi religijnemu otwiera drogę transhumanizmowi oraz niepohamowanej technicyzacji człowieka i jego otoczenia, a w konsekwencji – pełnej niejasności i sprzeczności humanizacji, jak w projekcie Industry 5.0. I znów naprzeciw wychodzi personalizm z jego koncepcją humanizmu chrześcijańskiego, którego rzecznikiem był Jan Paweł II (1920–2005), a który jest skierowany do szerszego kręgu niż katolicki. W swoim Przesłaniu do uczestników Zgromadzenia Plenarnego Papieskiej Rady ds. Kultury, 18–20.11.1999 r. głosił, że „[c]hrześcijański humanizm może połączyć najlepsze zdobycze nauki i techniki dla najwyższego szczęścia człowieka. Jednocześnie zażegnuje on niebezpieczeństwa godzące w jego godność osoby posiadającej prawa i obowiązki, oraz w samo jego istnienie, tak poważnie dziś zagrożone, od chwili poczęcia aż po naturalny kres ziemskiej egzystencji.

W istocie, jeśli człowiek prowadzi życie godne osoby dzięki kulturze, to nie istnieje kultura prawdziwie humanistyczna poza kulturą człowieka, przeżywaną przez człowieka i dla człowieka, to znaczy kulturą każdego człowieka i wszystkich ludzi”. (…)

Druga połowa XX w. dla jednych stała się refleksją nad kondycją człowieka uzbrojonego w nowe technologie, opracowane na bazie rozwijanych nauk przyrody nieożywionej, które pozwoliły mu w obu wojnach światowych na nieporównywalne z niczym w dziejach mordowanie milionami swych pobratymców. Dla innych, wprzęgniętych w arkana technokultury, ten sam czas stał się jeszcze bardziej dynamicznym okresem rozwoju nauk fizycznych, a następnie przede wszystkim biologicznych, który sam w sobie jest amoralny, lecz w świecie skomercjalizowanym i zantagonizowanym politycznie i społecznie jego wytwory stają się coraz bardziej powszechnym narzędziem odczłowieczania i denaturalizacji warunków życia. Coraz dokładniejsze rozpoznanie praw biologii organizmów staje się asumptem do brutalnej ingerencji w podstawy życia organizmów, w tym ludzkich.

George Weigel w artykule Ocalić „Gaudium et spes”. Nowy humanizm Jana Pawła II stwierdza, że w tytułowej konstytucji duszpasterskiej w krytyce tzw. człowieka współczesnego nie przewidziano: gwałtownego rozwoju nauk biomedycznych, dominacji utylitaryzmu, zmian profilu rodziny, sieciowej komunikacji globalnej, wielu nowych trendów społecznych itd.

Nie przewidziano, że wszystkie nowe osiągnięcia ludzkiej myśli przyspieszą formowanie człowieka według ponowoczesnego wzoru. Nie przewidziano, że „niczym kulturowe tsunami, w świat Zachodu uderzy nowy gnostycyzm głoszący radykalną plastyczność natury ludzkiej i że w mariażu z rewolucją biotechnologiczną będącą̨ skutkiem nowej genetyki zaproponuje on remake kondycji człowieka na drodze przemysłowego tworzenia (lub przetwarzania) istot ludzkich”.

Dlatego tym bardziej, co także podkreśla Weigel, należy docenić doniosłość ochrony i obrony człowieka, podjętej przez Karola Wojtyłę już na Soborze Watykańskim II w rozwijanym przez niego personalizmie, a potem w nauczaniu papieskim. W obliczu katastrofy myśli humanistycznej, która oderwana od technokultury przyczyniła się do hekatomby XX w., za Jacquesem Maritainem (1882–1973) podjął budowę humanizmu integralnego. Jednak „nowy humanizm” Wojtyły ma szerszą (trojaką) podstawę, którą syntetycznie przedstawia Weigel.

Po pierwsze od „św. Jana od Krzyża Karol Wojtyła zaczerpnął pogląd, że cechą dystynktywną bytu ludzkiego jest wnętrze człowieka, którego korzenie sięgają̨ początku wszelkiego bytu – Boga”.

Ten zwrot ku człowiekowi, wykonany inaczej niż w kartezjańskim dualizmie, tj. jak personalizmie, nadbudowanym na odrzuconej przez ideologów humanizmu renesansowego scholastycznym tomizmie, jest właściwą racją uświęcenia ludzkiego bytu.

Po drugie, to właśnie na filozofii św. Tomasza z Akwinu (1225–1274), odrzuconej przez renesansowych humanistów, Wojtyła w dziele Osoba i czyn stworzył antropologię personalistyczną (osoby ludzkiej jako jedni psychofizycznej), w której uwydatnił znaczenie człowieczego doświadczenia w czynie (vide esej w „Kurierze WNET” nr 73). Pozwala ono odkrywać zarówno porządek moralny, jak i kosmiczny (w sensie starogreckim) świata. Przekracza tym pesymizmy: Immanuela Kanta (1724–1804)) i Davida Hume’a (1711–1776).

Po trzecie, to myśl fenomenologów, a zwłaszcza Maxa Schelera (1874–1928) pozwoliła Wojtyle wzbogacić nieco twardy racjonalizm człowieka Arystotelesa (384–322 przed Chr.) i Tomasza o sferę emocjonalną, która uczestniczy w odkrywaniu prawd moralnych i metafizycznych, w Tomaszowym splocie rozumu i woli.

W encyklice Fides et ratio Jan Paweł pisał: „W perspektywie tych głębokich dążeń [obrony godności człowieka i głoszenia Ewangelii], wpisanych przez Boga w ludzką naturę, jaśniejsze staje się też ludzkie i zarazem humanizujące znaczenie słowa Bożego.

Dzięki pośrednictwu filozofii, która stała się też prawdziwą mądrością, człowiek współczesny będzie się mógł przekonać, że tym bardziej jest człowiekiem, im bardziej otwiera się na Chrystusa, zawierzając Ewangelii”.

Cały artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Humanizacja w duchu Industry 5.0” znajduje się na s. 15 lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Humanizacja w duchu Industry 5.0” na s. 15 lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022

Margueritte: Ruch „żółtych kamizelek” miał zapewnić Francji republikę w marszu, a na razie jest to marsz ku przepaści

– Ruch „żółtych kamizelek” nie jest problemem Francji. Gdy Macron kandydował na prezydenta, obiecał prowadzenie i lewicowej, i prawicowej polityki. Jak widać, poniósł klęskę – mówi Bernard Margueritte

Bernard Margueritte, francuski dziennikarz, komentuje mające miejsce we wtorek kolejne demonstracje ruchu „żółtych kamizelek”, podczas których na ulice Francji wyszło 300 tysięcy ludzi.

„Można mieć wątpliwości co do tego, co Macron właściwie chce zrobić, bo mieliśmy mieć republikę w marszu, a na razie jest to marsz ku przepaści”.

Gość Poranka informuje, że w najbliższym czasie przez dwa miesiące trwać będą narodowe konsultacje w postaci wielkich spotkań z obywatelami. Dziennikarz pozostaje jednak sceptyczny co do ich rezultatów. Obawia się, że prezydent Francji będzie kontynuował swoją politykę, jeszcze bardziej szkodząc państwu.

„To nie jest problem Francji, szczerze mówiąc. Macron kiedy był kandydatem to wyczuł to, bo mówił że będzie prowadził politykę zarówno prawicową, jak i lewicową. Zawsze mówił >>a jednocześnie z jednej strony, a jednocześnie z drugiej strony<<, jak słynne >>za i nawet przeciw<<”. 

Margueritte jednego ze źródeł ruchu „żółtych kamizelek” upatruje w neoliberalnej polityce brukselskiej, przez którą bogatsi pomnażają swoje majątki, a liczba osób niemogących dotrwać do końca miesiąca wzrasta. We Francji w skład drugiej grupy wchodzi obecnie połowa ludności. Kolejnym powodem wybuchu masowych protestów jest również ogromny upadek demokracji w tym kraju.

Recepty na rozwiązanie problemów społecznych nad Sekwaną dziennikarz upatruje w powrocie do nauki papieża Jana Pawła II, który postulował politykę szacunku dla godności człowieka w każdym wymiarze. Gość Poranka stwierdza, że obecnie nikt nie jest w stanie wyartykułować nowej wizji humanizmu, pomimo faktu, że wszyscy na ten krok czekają. Zaznacza, iż nie jest to jedynie problem Europy, wskazując na postać stojącego na straży wartości Donalda Trumpa.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.