Prof Jan Żaryn: nie wolno stać po stronie gangsterów likwidujących polską pamięć

Gościem „Poranka Wnet” jest prof. Jan Żaryn – historyk, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, który mówi o 40. rocznicy wydarzeń w kopalni „Wujek” w Katowicach.

Prof. Jan Żaryn mówi o 40. rocznicy wydarzeń w kopalni „Wujek” w Katowicach. Józef, Krzysztof, Joachim, Ryszard, Bogusław, Andrzej, Jan, Zbigniew i Zenon – to oni zginęli w czasie krwawej pacyfikacji kopalni. Była to największa tragedia stanu wojennego – ogień otwarto do nie spodziewających się tego górników.

Według relacji i świadectw seria ognia trwała do 40 minut.

Pracownicy kopalni postanowili się jednak postawić korzystając z tego, co mieli do dyspozycji na terenie zakładu.

Górnicy bronili się używając tego, co mieli pod ręką na terenie kopalni.

Niedługo po tych tragicznych wydarzeniach to właśnie górnicy – nie zaś służby komunistyczne – zostali postawieni w stan oskarżenia. Mimo tak długiej serii nadużyć zadośćuczynienia za śmierć dziewiątki osób nie udało się wypłacić.

Ci, którzy zostali oskarżeni to nie zomowcy, tylko właśnie górnicy. To oni byli tymi, którzy publicznie stali się oprawcami.

Prof. Żarnym komentuje również kontrowersje wokół zmiany nazwy Ronda Dmowskiego na Rondo Praw Kobiet – uważa, że jest to zamach na polską pamięć narodową.

Nie wolno stać po stronie gangsterów likwidujących polską pamięć.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Miesiąc „Solidarności” w Radiu Wnet. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: do dziś odczuwamy skutki komunizmu

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, dawny działacz antykomunistyczny oraz przewodniczący Fundacji im. Brata Alberta, w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w ramach Miesiąca „Solidarności” w Radiu Wnet.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski opowiada o historii i dziedzictwie „Solidarności” oraz o prowadzonej przez siebie Fundacji im. Brata Alberta, założonej w 1987 roku.

Ideał solidarności, oparta o katolicką naukę społeczna mówi, że trzeba wzajemnie się wspierać i to wspieranie realizuje nasza fundacja – Fundacja im. Brata Alberta.

Fundacja ma na celu pomoc osobom z niepełnosprawnością intelektualną oraz problemami natury psychicznej.

Prowadzimy w tej chwili 35 ośrodków dla osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz problemami psychicznymi.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego uważa, że mimo upływu ponad 3 dekad w dalszym ciągu odczuwamy wpływ dawnych rządów komunistycznych.

To się nie skończyło w 89 roku, do dziś mamy skutki komunizmu oraz innych negatywnych zjawisk.

Dawny działacz antykomunistyczny podkreśla także znaczenie nauk św. Jana Pawła II, które jest jego zdaniem aktualne po dziś dzień, lecz trzeba czynić je przystępnymi dla młodego pokolenia.

Myślę, że nauczanie Jana Pawła II jest aktualne, ale trzeba je przypominać młodemu pokoleniu. Ważne jest, żeby mówić do niego językiem, który jest zrozumiały.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

LX. rocznica wydarzeń w Gliwicacach. Wierni bronili usuwanego przez władze krzyża. Rozmowa z drem Bogusławem Traczem.

O premierze książki „W obronie krzyża. Protest w Gliwicach w 1960 roku” (wydanej przez Muzeum w Gliwicach i IPN), z jej współautorem – doktorem Bogusławem Traczem rozmawia Tomasz Wybranowski.

Najnowsza wspólna publikacja Muzeum w Gliwicach i Instytutu Pamięci Narodowej przybliża wydarzenia sprzed lat 60. W piątek, 24 czerwca 1960 r. doszło w Gliwicach do wystąpień wiernych w obronie usuwanego krzyża przy kościele franciszkanów. W wyniku interwencji sił milicyjnych rozproszono tłum i zatrzymano 37 protestujących.

Gliwicki protest, w którym wzięło udział ponad tysiąc osób, był najliczniejszym wystąpieniem przeciwko władzom PRL na terenie województwa katowickiego pomiędzy wydarzeniami Października 1956 r. a Marcowymi roku 1968. Po 60 latach opracowanie autorstwa dwóch historyków Adama Dziuroka i Bogusława Tracza, przybliża te wydarzenia, które w okresie PRL zostały skazane na totalne zapomnienie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Bogusławem Traczem:

 

W oparciu o rozległą  kwerendę archiwalną oraz relacje świadków i członków rodzin uczestników protestu postaraliśmy się nie tylko zrekonstruowaować wydarzenia do których doszło przed sześćdziesięciu laty, 24 czerwca 1960 r. w Gliwicach, ale również wkomponować je w szeroki kontekst historyczny, na tle całej epoki. Szczególnym chcieliśmy uwzględnić  napięte stosunki pomiędzy państwem a Kościołem w okresie gomułkowskiej tak zwanej „małej stabilizacji”. – powiedział na antenie Radia WNET dr Bogusław Tracz.

 

W 1960 r. gwałtowne protesty odnotowano w obronie krzyża w Krakowie – Nowej Hucie (kwiecień), Domu Katolickiego w Zielonej Górze (maj) oraz krzyża w Gliwicach (czerwiec). Zajścia gliwickie związane były, podobnie jak w Nowej Hucie, z dążeniami do budowy nowej świątyni.

Wyrazem determinacji w tych zabiegach było postawienie krzyża na trwałym fundamencie jako jednego z ołtarzy na procesję Bożego Ciała. Ulokowano go na działce, która miała być przeznaczona na budowę kościoła. Widoczny symbol wiary katolickiej ustawiony na przykościelnym placu okazał się być solą w oku komunistycznych włodarzy miasta.

Krzyż miał zniknąć. Usunięto go w piątek 24 czerwca 1960 r. przed południem w asyście milicji. Akcji tej, w istocie świętokradczej, próbowali przeszkodzić zarówno zakonnicy, jak i sami parafianie. Milicja użyła siły. W ruch poszły milicyjne pałki. Zatrzymano pierwsze osoby. Kiedy koło miejsca, w którym stał krzyż, zaczęli gromadzić się ludzie.

Kiedy wieczorem po nabożeństwie na miejscu usuniętego krzyża zapalono świece i rozpoczęto modlitwę przebłagalną, rzeszę modlących się ludzi potraktowano jako „nielegalne zgromadzenie antypaństwowe”. Do ich rozpędzenia skierowano dwa plutony MO i ZOMO.  Gliwicki protest, w którym wzięło udział ok. tysiąca osób, był najliczniejszym wystąpieniem przeciwko władzom PRL na terenie województwa katowickiego pomiędzy Październikiem 1956 r. a Marcem 1968 r.

Książka „W obronie krzyża. Protest w Gliwicach w 1960 roku” (wydana przez Muzeum w Gliwicach i IPN) pióra Adama Dziuroka i Bogusława Tracza, składa się z dwóch części: opisowej i dokumentacyjnej.

Dr Bogusław Tracz. Fot. arch. własne.

 

Bogusław Tracz jest historykiem, doktorem nauk humanistycznych, wieloletnim pracownikiem naukowym w Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach (najpierw w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej, zaś obecnie w Oddziałowym Biurze Badań Historycznych IPN). Znany jest z opublikowanych samodzielnie monografii, jak „Rok ostatni – rok pierwszy. Gliwice 1945”, czy „Hippiesi, kudłacze, chwasty. Hipisi w Polsce w latach 1967-1975”.

Doktor Bogusław Tracz jest również redaktorem kilku tomów pokonferencyjnych i zbiorowych a także autorem kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych.

Jak piszą recenzenci, doktor Bogusław Tracz ma bardzo rzadką w dzisiejszej historiografii zdolność łączenia potoczystej, przystępnej dla każdego czytelnika narracji z nienagannym warsztatem historycznym. 

Przypomnę, że mój gość jest także autorem książki „Gliwice. Biografia miasta” (2018 rok), której wydawcą jest Muzeum w Gliwicach.

opracował: Tomasz Wybranowski

 

 

 

Czerwiec ’56: Poszedł nad Wartą i tam dostał taki wp…dol, że normalnie nie było fragmentu zdrowego ciała

Mój ojciec tego dnia przyszedł do domu pobity – wspomina robotnik pracujący dziś w poznańskich Zakładach im. Hipolita Cegielskiego, fabryce od której „wszystko się zaczęło” w czerwcu 56 roku.

– W 56 roku miałem cztery lata i byłem normalnie wtedy na św. Wojciechu i widziałem to wszystko na własne oczy – wspomina zatrzymany przed wejściem do Zakładów Cegielskiego robotnik, pytany o tamte tragiczne dla miasta chwile. Tego roku jego siostry jechały właśnie na kolonie 28 czerwca dlatego rodzice wzięli również jego do miasta.

[related id=”26648″] -Tam gdzie mieszkam, wtedy wieczorem wojsko się przemieszczało, pamiętam do dziś patrole policyjne w Poznaniu – mówi wspominając wydarzenia sprzed 61 lat. Jak twierdzi, historia zawsze go interesowała, a o czerwcu pamiętał i będzie pamiętać, tak jak pozostali jego koledzy z pracy.

– A mój ojciec wtedy przyjechał do domu pobity – włączył się drugi z rozmówców, który „na Cegielskim przepracował 51 lat”. Wspominał, że jego ojciec 28 czerwca 1956 roku wracał do domu, bo wówczas pracował na tramwajach pod Mosiną.

Zobaczył ruskie wojsko, czołgi  i zdecydował, że pójdzie nad Wartą i „tam dostał od żołnierzy taki wpierdol, że normalnie nie było fragmentu  zdrowego ciała”. Gdy to mówił drżał mu głos. Widać było, że jest bardzo poruszony.

Na szczęście, wówczas ojciec opowiadającego nam o swych przeżyciach z tego okresu, „był młody i wygoił się”.”Wszyscy płakaliśmy w domu”, baliśmy się, że różnie może to być…

MoRo