Emil Menem: jeżeli chodzi o media w Libanie, to są po prostu słabe

Mnogość gazet, początki telewizji oraz irackie i libijskie wpływy. Libański dziennikarz o rynku medialnych w swym kraju.

Emil Menem wyjaśnia, że latach 60-70 w Libanie była pełna wolność mediów. Codziennie wychodziły setki różnych tytułów.

To był czas jeszcze kiedy telewizja nie była czymś najważniejszym w mediach.

W Libanie byli dziennikarze nie tylko arabsko-, ale także angielsko- i francuskojęzyczni. Wśród nich byli także rdzenni Libańczycy. Dziennikarze byli podzieleni na grupę związaną z partiami politycznymi i na tych, dla których Liban to było za mało.

Ten rynek był za mały stąd też ta otwartość mediów libańskich przede wszystkim na cały region arabski.

Niektórzy dziennikarze byli wynagradzani przez obce państwa: Irak i Libię. Nowy okres dla dziennikarstwa libańskiego rozpoczął się wraz z wojną domową. Wówczas wyrasta duża rola telewizji.

Jeżeli chodzi o media w Libanie, to są po prostu słabe.

Dziennikarz podkreśla, że Hezbollah nie jest partią libańską. Choć członkami Partii Boga są Libańczycy, to powstała ona w Iranie, przy wsparciu tamtejszych władz.

Jeżeli jest wpływ z zewnątrz, nie można mówić o żadnej wolności.

Krytycy Hezbollahu, szczególnie szyiccy, a więc z grupy, do której odwołuje się Partia Boga, są represjonowani. Z represjami spotykają się dziennikarze, którze chcieliby powiedzieć coś niewygodnego o ugrupowaniu Hasana Nasrallaha.

Beni Ganz: Izrael znalazł się w momencie, gdy konieczne staje się przedsięwzięcie działań zbrojnych wobec Iranu

Niemieckie okręty na Morzu Południowochińskim, rozmowy amerykańsko-filipińskie oraz atak na tankowiec na Morzy Arabskim i wymiana ognia Izraela z Hezbollahem. Albert Świdziński z Weekly Brief.

2 sierpnia z portu w Wilhelmshaven wypłynęła fregaty „Bayern” na misję w regionie Indo-Pacyfiku.  Albert Świdziński zauważa, że od dawna mówi się o wysłaniu niemieckich okrętów na Morze Południowochińskie. Mają one nie wpływać na wody terytorialne ChRL, czyli 12 mil od lądu i od „jakichkolwiek formacji i wysp na Morzu Południowochińskim, co do których Pekin rości sobie pretensje”. Przed wpłynięciem na Morze Południowochińskie będzie miała miejsce wizyta w Szanghaju.

Jeżeli jednak Niemcy liczyli, że ich przebiegu klan zadowolenie Amerykanów przy jednoczesnym puszczenie oka do Chińczyków pozwoli im dalej wygodnie siedzieć na płocie to troszkę się przeliczyli.

Chińskie MSZ stwierdziło, że cele Niemców są zbyt niejasne, by podjąć teraz decyzję ws. wizyty w Szanghaju.

W zeszłym tygodniu Lloyd Austin, sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych spotkał się z prezydentem Rodrigiem Dutertem. Szef filipińskiego MON poinformował po spotkaniu, że Filipiny nie wycofają się z umowy Visiting Forces Agreement. Jak zauważa dyrektor analiz w Strategy&Future.

Jeżeli doszłoby do wycofania się VFA w Polsce właściwie niemożliwe stałoby się stacjonowanie wojsk USA na Filipinach.

Manila w lutym wystosowała list stwierdzającą wolę wypowiedzenia porozumienia. Filipiński rząd odkładał jednak ostateczną decyzję w tej sprawie, stawiając nowe warunki.

Tymczasem 29 lipca na Morzu Arabskim doszło do ataku na tankowiec Mercer Street firmy Zodiac Maritime należącej do izraelskiego miliardera  Ejala Ofera. Zaatakowany przy użyciu zdalnie sterowanego drona tankowiec znajdował się on 86 mil morskich od omańskiego portu Duqm.

Tel Awiw niemal natychmiast oskarżył Iran. Minister obrony Izraela Beni Ganz stwierdził, że jego kraj znalazł się w momencie, gdy konieczne staje się przedsięwzięcie działań zbrojnych wobec Iranu.

Z kolei w środę z terytorium Libanu przeprowadzono atak na Izrael, który nań odpowiedział. Hezbollah w odpowiedzi powtórnie ostrzelał państwo żydowskie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rocznica wybuchu w Bejrucie. Gajowy: gdyby nie silosy na zboże zniszczone zostałoby całe miasto, a nie jedna trzecia

Gospodarz „Studia Bejrut” o tragedii, jaka miała rok temu w bejruckim porcie oraz o Hezbollahu.

Kazimierz Gajowy wspomina wybuch w bejruckim porcie z 6 sierpnia 2020 r. Jak mówi, zniszczenia w mieście były ogromne.

Wszystko było wyprute tak jakby wybebeszone.

Gajowy wskazuje, że w zeszłorocznym wybuchu w Bejrucie zginęło 200 osób, a więc zaskakująco mało, jak na skalę eksplozji. Wynikało to z tego, że miał on miejsce już po godzinach szczytu, gdy nie było korków na ulicach. Jednocześnie silosy na zboże ochroniły większość miasta.

Zauważa, że w Libanie każdy, kto powie coś przeciw Hezbollahowi szufladkowany jest jako proizraelski.

Hezbollah, żeby w ogóle istnieć potrzebuje Izraela.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!


A.P.

Kazimierz Gajowy: spotkanie Biden-Putin zostało nazwane przez niektórych libańskich dziennikarzy drugą Jałtą

Korespondent Radia WNET w Libanie o spotkaniu Joe Bidena i Władimira Putina z perspektywy libańskiej i ultimatum postawionym władzom Libanu.

Aż dziw, że jest tak małe zainteresowanie w mediach libańskim tym szczytem i wizytą Joe Bidena w Europie.

Kazimierz Gajowy mówi, że Libańczycy nie interesują się zbytnio tournée Joego Bidena po Europie. Wynika to, jak sądzi, z faktu, że sprawy Bliskiego Wschodu nie będą centrum uwagi rozmów amerykańskiego prezydenta. Co najwyżej z zaciekawieniem oczekują środowego spotkania prezydenta USA z Władimirem Putinem, prezydentem Rosji.

Zostało to spotkanie nazwane przez niektórych dziennikarzy Jałtą 2. Widać, że co do Bliskiego Wschodu przewagę ma pan Putin.

Zdaniem obserwatorów prezydent Rosji będzie zabiegał o złagodzenie sankcji nałożonych na Syrię. Korespondent Radia WNET w Libanie przypomina, że Liban po wybuchu w Bejrucie był odwiedził prezydent Francji Emmanuel Macron. Stawiał on wówczas libańskim politykom warunki, jakie muszą spełnić, aby otrzymać pomoc.

Te wszystkie ultimatum stawiane przez prezydenta Francji mają żadne wrażenie.

Warunkiem pomocy międzynarodowej jest wyeliminowanie z libańskiej polityki rządzącego de facto Hezbollahu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rakowski: Hamas wrócił do międzynarodowej polityki i już nie można tego ukrywać

Czy Netanjahu pożegna się z fotelem premiera? Bliskowschodni korespondent Radia WNET o syryjskich wyborach prezydenckich, izraelskich przetasowaniach politycznych i propagandowym zwycięstwie Hamasu.

Paweł Rakowski komentuje wybory prezydenckie w Syrii, które według oficjalnych danych wygrał Baszar Al-Asad z wynikiem 95,1 proc. głosów. W mediach pokazywano jak zniszczone w czasie wojny domowej miasta są odbudowywane.

Syryjczycy wyszli na ulice i mieli czas radości.

Cypr i arabscy sąsiedzi Egiptu przywracają stosunki dyplomatyczne z Syrią uznając administrację Baszara Al-Asada, którego odejścia wcześniej żądali. Jak zauważa Rakowski, przy okazji świętowania zwycięstwo przez Asada,

Widzieliśmy wiele różnych hołdów wiernopoddańczych różnych elit religijnych m.in. Kościołów chrześcijańskich, które tam składały życzenia nie tylko z Syrii. Patriarcha prawosławny Jerozolimy też złożył życzenia Baszarowi Al-Asadowi.

W ten sposób umacnia się, nie do końca prawdziwy, obraz syryjskiej głowy państwa jako obrońcy chrześcijan.

Obserwatorzy zwracają uwagę na to, że na tych testach, które były odbył w Damaszku, w Homs, Hama, Tartus nie zabrakło np. wielkich gwiazd muzyki arabskiej.

W przebiegu wyborów syryjskich nie było nic zaskakującego, czego nie można powiedzieć o sytuacji wewnętrznej Izraela. Naftali Bennett postanowił powołać nowy rząd koalicyjny, w którym nie będzie miejsca dla jego dawnego politycznego protektora, Binjamina Netanjahu.

Widzimy, że szykuje się wielka koalicja rządu sprzeczności narodowej, bo tak już bywa nazywany.

Jak wskazuje bliskowschodni korespondent Radia WNET, wbrew ostatniemu kryzysowi w stosunkach między żydowskimi a arabskimi obywatelami Izraela, formuje się (centro)prawicowy blok z udziałem Arabów ze Zjednoczonej Listy Arabskiej (Ra’am).

Rozmówca Jaśminy Nowak wskazuje na zapowiedź powrotu amerykańskiego konsulatu do Jerozolimy, którą wygłosił  amerykański sekretarz stanu Anthony Blinken. Oznacza to cofnięcie decyzji Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady USA do Jerozolimy.

Świat arabski uznaje jednoznacznie, że Izrael przegrał.

Według krajów arabskich ostatnią konfrontację Hamas-Izrael wygrał ten pierwszy. Odniósł on propagandowy sukces pokazując swoją siłę militarną. Mocno zbombardowany został Tel-Awiw. Hamas zyskuje poparcie we wschodniej Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu.

Hamas wrócił do międzynarodowej polityki i już nie można tego ukrywać.

Dotąd Hamas uchodził za słabszego kuzyna Hezbollahu, z którym Tel-Awiw nie chciał rozmawiać. Rakowski podkreśla, że celem Hamasu nie jest wolna Palestyna, ale światowy dżihad.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rakowski: od strony propagandowej eskalację izraelsko-palestyńską wygrywa Hamas

Bliskowschodni korespondent Radia WNET mówi o rokowaniach izraelsko-palestyńskich pod auspicjami Egiptu. Opisuje rolę Iranu w tym konflikcie.

W ciągu 48 godzin może nastąpić izraelsko-palestyński rozejm.  Premier Izraela Netanjahu twierdzi jednak, że do tego nie dojdzie.

Paweł Rakowski mówi o negocjacjach między Hamasem a władzami Izraela. W rokowaniach pośredniczy Egipt.

Od strony propagandowej eskalację wygrywa Hamas. Wrócił na salony. […] Będzie mógł rozmawiać z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmoudem Abbasem z pozycji siły.

Wojsko izraelskie nie osiągnęło w trakcie obecnej odsłony konfliktu żadnego z istotnych celów.

[related id=144920 side=left]Ekspert nie wyklucza, że uda się osiągnąć trwałe zawieszenie broni.  Negocjacje nie będą jednak łatwe, jedną z najbardziej spornych kwestii jest status Jerozolimy.

Jeżeli dojdzie do rozejmu, ulica arabska odczyta to jako zwycięstwo.

Jak dodaje korespondent, dla Egiptu pośredniczenie w negocjacjach izraelsko-palestyńskim jest szansą na zyskanie prestiżu. Gość „Kuriera w samo południe” zauważa, że m.in. Arabia Saudyjska odcięła się w ostatnim czasie od sprawy palestyńskiej.  Odnotowuje ponadto wzrost wpływów irańskich w regionie. Teheran dostarczył Hamasowi uzbrojenie do walki z Izraelem.

Saudowie są zwolennikami koncepcji Waszyngtonu, która zakłada spełnienie postulatów umiarkowanych środowisk izraelskich i palestyńskich.

Z terytorium Libanu wystrzelono rakiety w kierunku Izraela. Stoją za tym stacjonujące tam ugrupowania palestyńskie i Hezbollah.

Za działania Hezbollahu bezpośrednio odpowiada Iran. Hezbollah nie może samodzielnie podejmować działań antyizraelskich.

Paweł Rakowski wskazuje, że Liban może stać się ofiarą izraelsko-irańskiej konfrontacji.

Kraj cedru może spłonąć w imię obcych interesów. W Libanie nikt z Izraelem wojować nie chce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Kazimierz Gajowy: W Libanie wiszą plakaty Władimira Putina. Biden jest postrzegany jako miękki polityk

Kazimierz Gajowy o zmianach politycznych na Bliskim Wschodzie, umacnianiu się Rosji w regionie i słabnięciu pozycji Stanów Zjednoczonych oraz o sytuacji w Izraelu i odmrożeniu turystyki w Libanie.

Kazimierz Gajowy mówi, że gorąco jest w bliskowschodniej polityce. Dawniej zwaśnione kraje odnawiają wzajemne stosunki. Egipt odnawia stosunki z Turcją, po tym jak w 2013 r. obecny prezydent Abd al-Fattah as-Sisi obalił swojego poprzednika Muhammada Mursiego, ze wspieranego przez Ankarę Bractwa Muzułmańskiego. Podobnie Arabia Saudyjska z Syrią. W tej ostatniej wbrew oczekiwaniom niektórych utrzymał się przy władzy prezydent  Baszar Al-Asad. Nie podzielił on losu  Muammara Kaddafiego. Asadowi pomogła słaba polityka Stanów Zjednoczonych i zdecydowana Rosji na Bliskim Wschodzie. We Władimirze Putinie część Libańczyków, jak mówi nasz korespondent, widzi zbawiciela.

Biden jest postrzegany jako miękki polityk.

Gajowy stwierdza, że obecna sytuacja w Izraelu sprzyja Hezbollahowi. Brak wewnętrznej stabilizacji w tym pierwszym daje oddech Partii Boga. W maju będzie funkcjonować w Libanie turystyka, świecka i pielgrzymkowa, na co czeka wielu Libańczyków.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rakowski: Syria jest w olbrzymim impasie politycznym. Zamiast liberalizacji systemu są czystki

Paweł Rakowski o dekadzie wojny w Syrii: początku rządów Baszszara al-Asada, etapach konfliktu i obecnym impasie.


Paweł Rakowski podsumowuje dziesięć lat wojny domowej w Syrii. Przypomina, że  w 2000 r. Baszszar al-Asad odziedziczył władzę pod swym ojcu Hafizie. Pierwotnie następcą miał być jego starszy brat Basil, jednak ten zginął w wypadku samochodowym.

On tak właściwie rozpoczął proces liberalizacji Syrii.

Po ojcu Hafizie młody Baszszar odziedziczył państwo zacofane pod względem technologii i edukacji, pozbawione de facto wsparcia międzynarodowego. Na dodatek

Skostniały aparat [władzy] nie życzył sobie żadnych zmian.

W 2003 r. miała miejsce inwazja amerykańska na Irak, która spowodowała konflikt szyicko-sunnicki. Trzy lata później Hezbollah pobił Izrael w Libanie.

W 2007 r. doszło do bardzo kompromitującego dla Asada wydarzenia, czyli Izrael zbombardowało reaktor atomowy syryjski.

Zastój ekonomiczny potęgował niezadowolenie społeczne, które wybuchło wraz z arabską wiosną. Rakowski zauważa, że pierwszą reakcją prezydenta Syrii na antyrządowe protesty było zniesienie stanu wojennego. W ten sposób, według komentatorów,

Asad pokazał, że jest słaby, bo jego ojciec kiedy miał kiedy była podobna sytuacja w mieście Hama w 82 roku, zrównał to miasto z ziemią- czterdzieści tysięcy ludzi zginęło od razu.

Obecnie w Syrii trwa polityczny impas. Dziennikarz przypomina etapy syryjskiego konfliktu. Na początku mówiono o tym, że Asada trzeba usunąć.

Później do całego konfliktu weszli islamiści okazało się że Asad nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać.

Następnie Rosjanie, Iran i Hezbollah wyzwalali razem z armią syryjską terytoria opanowane przez islamistów. Teraz zaś, jak mówi Rakowski, „po tych dwóch trzech latach ludzie zaczynają znowu  się buntować”. Zaznacza, że Asad w ogóle nie myśli o reformie systemu, ponieważ albo nie może, albo nie umie. Zamiast liberalizacji systemu są kolejne czystki. Dochodzi do tego kryzys gospodarczy. Rozmówca Jasminy Nowak zauważa, że Baszszara mógłby zastąpić któryś z jego braci, gdyby tylko ten się na to zgodził. Wskazuje, iż

Jeżeli Asada nie będzie, to alawitów też nie będzie.

Sunniccy radykałowie nie ukrywają, że zamierzają oczyścić Syrię z szyitów. Gra się toczy więc o życie dwóch milionów ludzi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Kazimierz Gajowy: W Libanie muzułmanie chcieliby przegranej Trumpa, a chrześcijanie wiążą nadzieje z jego reelekcją

Wybory nic nie zmienią? Kazimierz Gajowy o postrzeganiu amerykańskich wyborów przez kraje Bliskiego Wschodu, oświadczeniach Iranu i Hezbollahu oraz komentarzach arabskich dziennikarzy.

Na Bliskim Wschodzie panuje przekonanie, że wszystko zależy od wyborów w Stanach Zjednoczonych.

Kazimierz Gajowy  wskazuje, że przez ostatnie miesiące kraje arabskie czekają na wynik wyborów, ponieważ polityka zagraniczna USA w dużej mierze koncentruje się na tym regionie. W Libanie sympatie wobec kandydatów dzielą się według kryteriów religijnych.

Część muzułmańska życzyłaby sobie, aby Trump przegrał, podczas gdy chrześcijanie wiążą nadzieje z reelekcją Donalda Trumpa.

Ali Chamenei, irański Najwyższy Przywódca zapowiedział, że wynik wyborów nie wpłynie na kierunek polityki zagranicznej Islamskiej Republiki. Podobnie Hezbollah podkreśla, że nie zależnie kto, by wygrał, Stany pozostają „Wielkim Szatanem”. Dziennikarze arabscy oceniają, że Trump jest lepszy, bo jest już znany. Wygasił on wiele konfliktów, choć w przeciwieństwie do poprzednika nie dostał Pokojowej Nagrody Nobla. Zwraca się przy tym uwagę, iż urzędujący prezydent amerykański chce oddać 70 procent palestyńskich terytoriów w ręce Izreala.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jastrzębski: na Bliskim Wschodzie i w Afryce Płn. Macron dba przede wszystkim o francuskie interesy

Emmanuel Macron epatuje ,,sprawiedliwym gniewem”, grozi skorumpowanym libańskim politykom palcem, otacza opieką iracki sektor energetyczny, wzmacnia grecką obronność – wszystko na przekór Ankarze.

Al-Jazeera

  1. Al-Kadhimi gości u Macrona i dyskutuje o walce z terroryzmem i odbudowie Iraku

Prezydent Francji Emmanuel Macron przyjął w poniedziałek premiera Iraku Mustafę Al-Kadhimiego  wraz z delegacją w Pałacu Elizejskim.

Al-Kadhimi zdążył już odbyć rozmowę z premierem Jeanem Castex, podczas której rozpatrywali sposoby rozwinięcia relacji dwustronnej i pogłębienia ich w sektorze gospodarczym i inwestycyjnym oraz sektorze bezpieczeństwa i zdrowia.

Al-Kadhimi wskazał na istotę wzmocnienia współpracy pomiędzy oboma krajami w licznych sektorach. Iracki polityk podkreślił, że jego kraj chce nawiązywać trwałe relacje dyplomatyczne z państwami świata w oparciu o wspólne korzyści.

Ze swojej strony, Castex podkreślił gotowość Francji do wsparcia Iraku na zróżnicowanych polach.

Co istotne, podczas spotkania podpisano trzy listy intencyjne dotyczące sektorów transportu, rolnictwa i edukacji.

Paryż jest pierwszym przystankiem na europejskiej trasie Al-Kadhimiego. Iracki premier ma zawitać również w Brytanii i Niemczech. Jest to pierwsza podróż Al-Kadhimiego do Europy od czasu objęcia urzędu w maju.

Na początku zeszłego miesiąca Macron odwiedził Bagdad, gdzie rozmawiał z Al-Kadhimim o współpracy w sektorze energetycznym i współdziałaniu przy projekcie jądrowym, który pozwoliłby na przezwyciężenie problemu niedoboru prądu w Iraku. Poruszono wtedy również temat współpracy wojskowej w walce z Państwem Islamskim i francuskiego wsparcia dla programu budowy metro w Bagdadzie. Rozmawiano także o realizacji programów naukowych, kulturowych, humanitarnych i zdrowotnych. Macron podkreślił wtedy, że Francja wspiera starania Al-Kadhimiego we wzmacnianiu irackiej suwerenności i utrzymaniu broni w rękach państwa.


Komentarz: w ostatnich miesiącach Francja znacząco zaktywizowała się na Bliskim Wschodzie, a przykładami takiego wzmożonego działania są wizyty jej Prezydenta Emmanuela Macrona. Podczas wizyty w Bagdadzie, ustalono, że projekt nuklearny będzie realizowany pod auspicjami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej ONZ, co przyczyni się do stworzenia miejsc pracy i poprawi sytuację energetyczną kraju. Wiadomo jednak, że z każdą inwestycją zwiększa się obecność i wpływ inwestora w danej przestrzeni fizycznej. Zwiększa się też jego troska o warunki, w jakich przedsięwzięcie się rozwija, a także oczekiwania, że gospodarz będzie tę inwestycję chronić. Właśnie takie troski zmotywowały Macrona do zbesztania libańskich elit politycznych za ich skorumpowanie i nieudolne próby uzdrowienia libańskiego państwa, jednak o tym powiem za chwilę. Pierwej Irak, Irak i jego ropa, a może właściwie ropa Autonomicznego Regionu Kurdystanu zwanego Irackim Kurdystanem. Francja już od jakiegoś czasu zakorzeniła się w irackim przemyśle naftowym. Wszak to francuska firma Total posiada 22,5 procent udziału w konsorcjum zarządzającym polem naftowym w Halfaya, a także 18 procent udziału w bloku eksploracyjnym w regionie Kurdystanu.

Skoro już mowa o ropie, to Total zaangażowany jest w poszukiwanie gazu na wodach na południe od Cypru. A żeby pilnować swoich interesów na wyspie od dawna rozdartej pomiędzy Europę a Turcję, Paryż zdecydował się umieścić na greckiej części wyspy swoje oddziały, dwa myśliwce, a także jednostki marynarki wojennej, które wszak wzięły udział w ćwiczeniach razem z Polemiko Naftiko, to jest grecką marynarką wojenną patetycznie zwaną po angielsku “Hellenic Navy”.

Te bogate w złoża nautralne wody graniczą z Libanem, gdzie Prezydent Macron rozpoczął swój bliskowschodni tour tuż po tragicznym wybuchu saletry amonowej w bejruckim porcie. Po drugiej wizycie, pod koniec września i również w Libanie, Macron w typowym dla siebie kogucim stylu oskarżył elity polityczne o ,,zdradę” wobec ich obietnic – obietnic utworzenia nowego, skutecznego rządu. Prezydent Macron powiedział ponadto, że jest „zawstydzony” libańskimi przywódcami, którzy „przedkładają partyjne i partykularne interesy nad ogólne dobro państwa”. Macron ostrzegł wspierany przez Iran szyicki Hezbollah, mówiąc, że „nie jest on tak potężny, jak mu się zdaje i że musi uwzględniać interesy wszystkich Libańczyków”. Francuski prezydent dał libańskiej klasie politycznej cztery do sześciu tygodni na wdrożenie jego planu naprawy państwa.

Zachowanie Macrona w Libanie ma moim zdanie na celu przede wszystkim wzmocnienie jego pozycji politycznej we Francji, jak i w Libanie, a także przedstawienie Francji jako praworządnego protektora swojego dawnego bliskowschodniego, przedwojennego mandatu. Wiadomym jest, że kultura libańska zawiera w sobie elementy kultury francuskiej. Przed uzyskaniem niepodległości Liban był francuskim mandatem. I choć może protekcjonalna postawa Macrona wobec dawnych ziem zależnych może podobać się niektórym francuskim wyborcom śniącym o przywróceniu dawnej, twardej, francuskiej władzy zagranicznej, to wątpię, aby tego typu postawa przekonała przeciwników Macrona, a tym bardziej Libańczyków.

Z innej strony, gniew francuskiego lidera może istotnie być realnym ostrzeżeniem dla libańskiej oligarchii, która musi się liczyć z gospodarczymi reperkusjami. Wszak w Libanie funkcjonuje około 100 francuskich firm i to w tak kluczowych i zróżnicowanych sektorach jak spożywczo-rolniczy, detaliczny, finansowy, a nawet w przemyśle naftowym. Zdrada, o której mówi Macron, jest zatem zdradą tak wobec libańskich obywateli, jak i wobec, jeśli nie przede wszystkim, wobec francuskich firm i francuskich interesów w Libanie, którym destabilizacja i chaos społeczno-polityczny na pewno nie sprzyjają.

A słabe państwa na obrzeżach mocnych bytów politycznych stanowią źródło kłopotów dla tychże silniejszych. Problemem dla Francji jest więc Libia, a właściwie niekontrolowana migracja ubogiej ludności afrykańskiej do Europy, a tym samym do Francji. Paryż chciał uszczelnić libijskie granice, wspierając Marszałka Chalifę Haftara oraz jego Libijską Armię Narodową (LNA), widząc w Haftarze silnorękiego kacyka mogącego opanować bogaty w ropę kraj. Czyniąc to, Francja sprzeciwiła się Turcji popierającej uznany przez ONZ Rząd Zgody Narodowej w Trypolisie, rząd, w którego składzie są osoby sympatyzujące z Bractwem Muzułmańskim, rząd zatrudniający syryjskich najemników – weteranów wojny domowej w Syrii. Jeśli istotnie Prezydentowi Recepowi Erdoganowi udałoby się doprowadzić do unifikacji Libii pod rządem Trypolisu, to jest dyktatem Ankary, to wspomniana już wcześniej francuska firma Total będzie mogła pożegnać się z udziałami w libijskiej ropie.

Można lubić lub nie lubić Emmanuela Macrona za jego zadziorny charakter, ale to właśnie on pozwala zapełnić realną próżnię politycznej kompetencji na Bliskim Wschodzie, próżnię która powstała w wyniku wycofania się amerykanów oraz znużenia walkami starych pretendentów do regionalnej hegemonii, to jest Iranu, Turcji, Arabii Saudyjskiej czy nawet odległych mocarstw takich jak Chiny oraz Rosja. Macron występuje z pozycji obrońcy wartości i praw ludności Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. On, a więc i Francja, są nośnikami jakości i cnót europejskich oraz potencjału stabilizującego.

Burzę wywołały niedawno słowa Macrona o „światowym kryzysie islamu”. W tej wypowiedzi z początku października francuski prezydent dał wyraz swemu sceptycyzmowi wobec imigracji muzułmańskiej, aczkolwiek nie bezpośrednio. Zapowiedział natomiast reformy mające wzmocnić sekularyzm we Francji przeciw „islamistycznemu separatyzmowi”. Jednak zarówno Macron jak i wielu Francuzów wie, że podstawowym działaniem w walce z islamistycznym ekstremizmem jest uszczelnienie granicy europejsko-bliskowschodniej i europejsko-afrykańskiej. To jednak nie leży w interesie Erdogana. Bliski Wschód i Afryka Północna to ogromna szansa dla Emmanuela Macrona i francuskich interesów. Jest to tak wielka szansa jak i wielkie zagrożenie.


 

Konto Twitter Białoruskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

  1. Białoruś wysyła Egiptowi traktory

Białoruś i Egipt rozwijają współpracę przemysłową i rolniczą. Białoruskie traktory Belarus-921T po raz pierwszy zostały dostarczone do Egiptu. Maszyny zostały dodatkowo zmodyfikowane, aby mogły funkcjonować w bardzo gorącym klimacie, napisało białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

 

Reuters

1. Bashar Al-Assad wyłącza osoby o niskich zarobkach spod podatku od dochodu

Prezydent Syrii Bashar Al-Assad wyłączył kolejne osoby o niskich zarobkach spod podatku od dochodu, poinformował gabinet prezydencki. Taki ruch jest podyktowany amerykańskimi sankcjami i trwającą niemal dekadę wojną.

Od środy osoby zarabiające poniżej 50 tys. funtów syryjskich, to jest poniżej 40 dolarów, na miesiąc. Przed wprowadzeniem ulgi jedynie osoby zarabiające poniżej 15 tys. funtów syryjskich były zwolnione z podatku od dochodu.

W osobnym dekrecie, Prezydent Al-Assad uiścił jednorazową opłatę wysokości 50 tys. funtów syryjskich dla wszystkich pracowników instytucji państwowych i wojska. Emerytowani pracownicy publiczni dostali natomiast 40 tys.

 

Al-Arabiya

  1. Izraelska delegacja przybywa do Sudanu w poszukiwaniu normalizacji stosunków

Izraelska delegacja odbyła wizytę w Sudanie, której celem była normalizacja stosunków izraelsko-sudańskich, poinformowała Al-Arabiya powołując się na izraelskie Kan radio. Oczekuje się przełomu we wspomnianych relacjach oraz ocieplenia stosunków Izraela z kolejnym państwem muzułmańskim i poniekąd także arabskim.

Izraelski Minister Wywiadu Eli Cohen powiedział izraelskiemu Channel 13 News, że wierzy, iż „Izrael jest bardzo blisko normalizacji stosunków z Sudanem”.

Kan radio nie udzieliło żadnych dodatkowych informacji na temat rozmów w Chartumie. Biuro Premiera Benjamina Netanyahu oraz Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odmówiło dalszego komentarza.

 

Al-Hurra

1. Belgijski minister imigracji irackiego pochodzenia zabiera głos w kwestii deportacji irakijczyków

Belgijski Minister Imigracji irackiego pochodzenia Sammy Mahdi powiedział, że przypisywane mu wypowiedzi, jakoby chciał deportować irackich imigrantów, nie odzwierciedlają dokładnego znaczenia jego słów. Minister podkreślił, że Belgia nie deportuje kogokolwiek „komu groziłaby śmierć” w wyniku takiej decyzji.

W wywiadzie dla portalu “Irfa’ Sautak” (“Raise Your Voice) Mahdi podkreślił, że mówiąc o deportacji nie miał na myśli konkretnej nacji, a raczej każdego imigranta przebywającego w Belgii nielegalnie.

Stwierdzenie ministra wywołało reakcje pośród arabskich wokalistów, którzy uznali je za szokujące „ponieważ ojciec belgijskiego ministra jest imigrantem i uchodźcą.”