Ewa Andruszkiewicz: Lokatorzy kamienic, które komisja zwróciła miastu, mają wrażenie, że wpadli z deszczu pod rynnę

Pani prezydent mówi „to jest teatr”, czym daje wskazówkę – „chłopaki, nie martwcie się, to jest tylko chwila, jeszcze swoje interesy zrobimy” – mówi mieszkanka sprywatyzowanej kamienicy.

[related id=36140]- Przedwczoraj była euforia z powodu zwrotu kamienicy przez komisję weryfikującą reprywatyzację – powiedziała Ewa Andruszkiewicz. Niestety, ten euforyczny nastrój skończył się w dniu wczorajszym, bowiem okazało się, że bandycka reprywatyzacja i wszelkie nieprawidłowości i bezprawie, jakie są z tym związane, „w dalszym ciągu się toczą”.  – Wczoraj sąd orzekł, że Alicja Fliszkiewicz ma płacić czynsz, który narzuca jej kobieta, która za 150 tysięcy złotych od lewych spadkobierców kupiła dwie kamienice w Warszawie.

Pani Andruszkiewicz ocenia, jako osoba zajmująca się reprywatyzowanymi nieruchomościami w Warszawie, że wszelkie procedury rozpoczęte przez tę „wielką właścicielkę” prowadzą do jednego –
do eksmisji. Przyznaje, że nie jest to wina Komisji Weryfikacyjnej, ale, jak widać, z jej postanowień nikt biorący udział w tym procederze nic sobie nie robi.

-Ta banda, która się uwłaszczyła na naszej własności, dalej działa sobie w najlepsze – powiedziała Ewa Andruszkiewicz. – Oni się po prostu z tego śmieją. Pani prezydent mówi, „to jest teatr”, czym daje wskazówkę – „chłopaki, nie martwcie się, to jest tylko chwila, jeszcze swoje interesy zrobimy”.

– Komisja weryfikująca reprywatyzację w Warszawie zabrała nieruchomość jednej mafii i komu oddała? Drugiej mafii – oceniła pani Andruszkiewicz. – I teraz nie wiem, która jest groźniejsza, bo ci, co są w Ratuszu, są niby tacy grzeczni i tacy bardzo mili, ale obawiam się, że to właśnie oni nakręcali to wszystko i we współpracy z nimi dochodziło do przejmowania tych nieruchomości. Kto tu jest szefem, tego nie wiem.

[related id=38746]Ewa Andruszkiewicz reprezentująca stronę społeczną w Komisji Weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji stwierdziła, że ma poczucie, że lokatorzy „wpadli z deszczu pod rynnę”, a każda reprywatyzacja, która miała miejsce w Warszawie, kosztowała życie przynajmniej jedną osobę. W dodatku, mimo że Komisja Weryfikacyjna uchyla kolejne decyzje władz miasta, to okazuje się, że w żaden sposób nie zmienia to działań prawnych i pozaprawnych osób, spółek itd., które władają przejętymi kamienicami.

Poseł Piotr Kaleta przyznał, że Komisja Weryfikacyjna nie jest w stanie z dnia na dzień zmienić praktyk w Warszawie ze względu na lata zaniedbań, zaniechań i bezczynności państwa wobec krzywdy ludzkiej. Ma nadzieję, że mieszkańcy Warszawy wreszcie wybiorą władze w wyborach samorządowych, które będą pilnowały interesu miasta i jego mieszkańców, a nie interesu pewnej „grupy interesu”.

– Uwierzę, że prace tej komisji nie poszły na marne, jeżeli Ania Kryńska powróci tu, do tego mieszkania, i będzie ono wyglądało tak, jak wyglądało, gdy je opuszczała – powiedziała Andruszkiewicz. Przypomniała tu historię eksmitowanej Anny Kryńskiej, którą robotnicy firmy władającej tą nieruchomością chcieli wynieść „na prześcieradłach z mieszkania”.

Ewa Andruszkiewicz sama jest mieszkanką kamienicy zreprywatyzowanej i dopiero po czterech latach zorientowała się, że ma do czynienia nie ze spadkobiercami tej nieruchomości, ale „z bardzo groźną mafią”. Od stycznia 2009 roku jest działaczką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów i „stara się trzymać rękę na pulsie”. Przyznaje,
że była obserwatorem tysięcy tragedii ludzkich z powodu reprywatyzacji.

-Właściwie to w każdej zwróconej kamienicy ktoś umierał na „reprywatyzację” – podkreśla Andruszkiewicz.

[related id=38913]W rozmowie również o kolejnej warszawskiej ukradzionej nieruchomości, której „właściciel psychopata” robi z siebie ofiarę.

MoRo

Cały Poranek WNET

Wywiad z Ewą Andruszkiewicz w części siódmej Poranka WNET

Ewa Andruszkiewicz – reprezentant strony społecznej w Komisji do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa.

Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz prowadziła z urzędnikami wielogodzinne rozmowy na temat poszczególnych reprywatyzacji?

Poranek WNET / 30 czerwca – Komisja ds. weryfikacji „dzikiej reprywatyzacji” przesłuchiwała b. dyrektora Marcina Bajkę, który o reprywatyzacji wie wszystko. O przesłuchaniu opowiada radny Oskar Hejka.

W czasie podróży „W 80 dni dookoła Polski” Radio WNET nie przestaje śledzić bieżących wydarzeń. Wczoraj komisja ds. weryfikacji tzw. dzikiej reprywatyzacji w Warszawie przesłuchiwała Marcina Bajkę. O tym przesłuchaniu Krzysztof Skowroński rozmawiał dziś z Oskarem Hejką, warszawskim radnym Prawa i Sprawiedliwości i członkiem Rady Społecznej, działającej przy komisji weryfikacyjnej.

Marcin Bajko był dyrektorem Biura Gospodarowania Nieruchomościami w urzędzie miejskim w Warszawie, które zajmowało się reprywatyzacją. Dyrektor nie wydawał decyzji administracyjnych, gdyż nie miał pełnomocnictwa do tego od prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Decyzje wydawali jego zastępcy. Marcin Bajko został zwolniony po tym, jak zaczęło się dużo mówić o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji w Warszawie. [related id=”26366″]

Oskar Hejka powiedział, że Marcin Bajko jest osobą, która wie wszystko o reprywatyzacji w Warszawie, w tym o tzw. dzikiej reprywatyzacji. Jako dyrektor BGN przez wiele lat zarządzał tym procesem.

Według Oskara Hejki zeznania byłego dyrektora BGN ujawniają dwie bardzo istotne kwestie. Pani prezydent miała mieć pełną wiedzę na temat przebiegu reprywatyzacji. Wiedziała, co i komu się zwraca. Uczestniczyła w wielogodzinnych rozmowach z Marcinem Bajką, w których omawiali konkretne przypadki (co, komu i na jakich zasadach się zwraca). Nieprawdziwe są więc wcześniejsze zapewnienia Hanny Gronkiewicz-Waltz, że nie interesowała się reprywatyzacją, a zajmowali się tym jedynie urzędnicy za to odpowiedzialni.

Drugim „newsem” (jak to określił gość Radia WNET) było to, jaką politykę edukacyjną prowadziła prezydent Warszawy. Miała powiedzieć Marcinowi Bajce, że w Śródmieściu Warszawy nie powinno być szkół. Prawdopodobnie uzasadniała to ceną gruntów. Jeśli wartość nieruchomości, w której znajduje się szkoła, przekracza określoną kwotę, to – jej zdaniem – szkoła powinna zostać przeniesiona gdzieś indziej. Dlatego właśnie gimnazjum na Twardej zostało przeniesione, co ułatwiło późniejszą reprywatyzację.[related id=”27101″]

Hanna Gronkiewicz-Waltz nie pojawiła się przed komisją. Tłumaczy to na dwa sposoby. Najpierw tym, że komisja jest niekonstytucyjna. Następnie tym, że ma miejsce dualizm kompetencyjny w sprawie reprywatyzacji. Otóż zajmuje się nią komisja weryfikacyjna oraz urząd miasta. Oskar Hejka zwrócił tu uwagę, że sama prezydent doprowadziła do powstania tego dualizmu, gdyż wznowiła postępowania w sprawie decyzji reprywatyzacyjnych, aby właśnie móc się na niego powołać.

Oskar Hejka nie chciał mówić o szczegółach reprywatyzacji, z którymi miał możliwość zapoznać się, mając dostęp do akt postępowań administracyjnych. Związany jest bowiem tajemnicą. Ogólną informacją, którą może podać, jest to, że w aktach przewija się wiele ciekawych nazwisk, w tym związanych z minionym ustrojem.

Wygląda na to, że w Warszawie funkcjonował – jak to nazwał gość Radia Wnet – przemysł czy też biznes reprywatyzacyjny, który doprowadził do „rozkradzenia połowy miasta”. Był on bardzo dokładnie przygotowywany przez wiele lat. Dlatego teraz tak trudno go zwalczyć.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET? Rozmowa z Oskarem Hejką jest w części pierwszej audycji.

JS

Afera reprywatyzacyjna/zeznanie świadka: „Była grupa ludzi, która traktowała reprywatyzację biznesowo”

W warszawskim ratuszu miało istnieć swego rodzaju nieformalne ciało, zespół koordynujący sprawy reprywatyzacji, podejmujący decyzje. Bardzo duża była siła oddziaływania tzw. handlarzy roszczeń.

Krzysztof Śledziewski – były urzędnik stołecznego ratusza – był w poniedziałek pierwszym świadkiem komisji. Zeznawał w sprawie dotyczącej nieruchomości przy Twardej 8 i 10. W efekcie reprywatyzacji z działki na Śródmieściu, musiało przenieść się (na Mokotów) jedno ze stołecznych gimnazjów. Przyznał, że pozostaje w sporze sądowym z władzami miasta po tym, jak został zwolniony z ratusza, od którego żąda odszkodowania.

Podczas przesłuchania powiedział, że 90 procent decyzji reprywatyzacyjnych w ratuszu było wydawanych dla prawowitych spadkobierców ludzi, którzy np. zginęli w Katyniu lub byli represjonowani w czasach PRL,”ale była też grupa ludzi, która traktowała reprywatyzację biznesowo”. Wiedzieć mieli o tym wszyscy, którzy widzieli dokumenty.

[related id=”2980″]

„Tzw. góra, w naszym [tj. urzędników] przekonaniu – prezydent i zastępcy – wymagała wydawania ok. 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie”. Każdy urzędnik miał  przygotować dwie decyzje zwrotowe w miesiącu, przy czym nigdy nie osiągnięto tego poziomu. Polecania te były wydawane ustnie lub mailowo.

Decyzje reprywatyzacyjne zapadały na poziomie szefa Biura Gospodarki Nieruchomości lub prezydent miasta. Pełnomocnictwa do wydawania decyzji reprywatyzacyjnych mieli wicedyrektorzy BGN. Świadek twierdził, że nie zna przypadku, by decyzje takie podpisywała osobiście prezydent Gronkiewicz-Waltz lub wiceprezydent. Zaznaczył jednak, że prezydent przez pewien okres – między 2010, a 2014 r. – osobiście nadzorowała BGN.

Krzysztof Śledziewski spotkał się z co najmniej jedną sytuacją, w której prezydent Warszawy życzyła sobie zmiany decyzji BGN. Chodzi o nieruchomość u zbiegu al. Solidarności i Towarowej w Warszawie, co do której Hanna Gronkiewicz-Waltz miała wyrazić niezadowolenie, że Biuro wydało decyzję odmowną. Według tego, co świadek wie z z drugiej ręki, dyrektor BGN miał usłyszeć od prezydent Warszawy: „zawiodłam się na panu”.

W czasie drugiej kadencji prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz miała sobie zażyczyć, żeby skserowano dla niej akta, dotyczące kamienicy przy ul. Noakowskiego 16. Prawa do części tej nieruchomości uzyskała jej rodzina.

Wykonanie decyzji o wydaniu nieruchomości należało do kierownik Gertrudy Jakubczyk-Furman (odmówiła zeznań przed komisją, za co została ukarana 3 tys. zł grzywny) oraz do jednego z upoważnionych radców prawnych ratusza. Według niego „w sprawach wątpliwych pani kierownik na pewno radziła się wyżej, nie wiem, dyrektora czy może jeszcze wyżej”.

Według Krzysztofa Śledziewskiego, przełożeni „niejednokrotnie zwracali w celu dokonania korekt projekty decyzji”, ale takie korekty nie zmieniały istoty decyzji, bo jej treść już na początku oznajmiała urzędnikom naczelniczka Gertruda Jakubczyk-Furman. [related id=”2234″ side=”left”]

W ratuszu istniało swego rodzaju nieformalne ciało, zespół koordynujący sprawy reprywatyzacji, podejmujący decyzje. Zapytany przez szefa komisji Patryka Jakiego, czy to „układ”, odparł, że to zbyt daleko posunięte określenie.

Świadek zeznał też, że częstym gościem w urzędzie był Maciej Marcinkowski (przez media nazwany „handlarzem roszczeń”, przed komisję wezwany w związku z reprywatyzacją nieruchomości Twarda 8/12). Miał się denerwować, gdy coś szło nie po jego myśli.

Miał twierdzić, że nie ma problemu, aby w razie potrzeby wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy zł dla prasy. „Mówił, że gdyby chciał, to by został dyrektorem biura w mieście”. Zdaniem Krzysztofa Śledziewskiego, „na pewno jego zachowanie w urzędzie było inne niż innych stron”.

– Wiadomo, że siła oddziaływania wszelkiego rodzaju handlarzy roszczeń była w mojej ocenie dużo silniejsza na urząd niż pojedynczego, dajmy na to, Kowalskiego, Lewandowskiego czy Nowaka – stwierdził świadek.

Według niego, Twarda 8 i 10 to był jedyny przypadek, że przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej Rada Warszawy przeniosła szkołę w inne miejsce. Miasto musiało posiadać wiedzę, że w sprawie występują nieznani spadkobiercy, ale nie było żadnych opinii prawnych w tej sprawie.

„Ratusz woli zwracać niż wypłacać odszkodowanie” – taka zasada miała obowiązywać w BGN. Jej wykonanie po 2010 r. „ruszyło szerszą falą”.

Odpowiadając na jedno z pytań, Śledziewski oświadczył, że nie otrzymywał od przełożonych informacji, by „miasto podejmowało efektywne działania celem obrony majątku miasta”.

Po tym, gdy w ręce wiceszefa BGN trafiła jedna z reprywatyzowanych nieruchomości, wszyscy pracownicy biura zostali zobowiązani do złożenia oświadczenia, czy mają jakieś roszczenia do nieruchomości.

Szeregowi pracownicy BGN przejmowali się losem wyrzucanych lokatorów z przejętych kamienic. „Mówiliśmy im, że mogą zaskarżać decyzję nowych właścicieli; oni z tego czasem korzystali”. [related id=”26179″]

Według świadka, w całej sprawie miasto mogło zrobić dużo więcej niż zrobiło.

Posiedzenie komisji rozpoczął spór z pełnomocnikiem Macieja Marcinkowskiego, mecenasem Markiem Gromelskim. Oświadczył on, że jego klient deklaruje wolę współpracy z komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, ale obaj uważają, że komisja działa wbrew konstytucji i narusza zasadę trójpodziału władzy, a te okoliczności będą w przyszłości podawać w wątpliwość jej rozstrzygnięcia.

Według mec. Gromelskiego istnieje też „daleko idąca wątpliwość” dotycząca sytuacją prawnej jego klienta, który jest jednocześnie podejrzanym w śledztwie w sprawie tzw. dzikiej reprywatyzacji oraz stroną przed komisją. – Ten stan prawny jest stanem nie do zniesienia dla podstawowych praw pana Marcinkowskiego. Jego status podejrzanego w śledztwie ogranicza lub eliminuje większość lub wszystkie jego prawa. Jako podejrzany jest zobowiązany do zachowania tajemnicy śledztwa – i zarówno on, jak i ja jako jego obrońca nie wiemy, jaki jest zakres tej tajemnicy i czy on jej nie naruszy – stwierdził Gromelski.

Szef komisji Patryk Jaki nie zgodził się z tymi argumentami. Mec. Gromelski wniósł o wyłączenie z poniedziałkowych obrad Jakiego, bo – jak uzasadniał – w tendencyjny sposób prowadzi on obrady. Wniosek został oddalony.

Na poniedziałkowe posiedzenie komisji nie stawił się nikt w imieniu Miasta Stołecznego Warszawy jako reprezentanta Skarbu Państwa, będącego stroną postępowania administracyjnego toczącego się przed komisją.

Po zakończeniu przesłuchania pierwszego świadka Patryk Jaki ocenił, że pokazało ono, dlaczego prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz tak bardzo boi się stawić przed komisją. – Pani prezydent wiele razy mówiła, że nic nie wiedziała o tych sytuacjach, a dziś się okazuje, że już pierwszy urzędnik mówi, że nie tyle wiedziała, ile nawet ingerowała. To jest szokujące. To pokazuje, że komisja ma sens – powiedział minister dziennikarzom w przerwie prac komisji.

Zapytany, czy prezydent Warszawy będzie doprowadzona siłą przed komisję, odparł, że „raczej nie”.

PAP/JS

27-29 czerwca – pierwsze rozprawy komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Pierwsze decyzje komisji zapadną w lipcu

Na 27, 28 i 29 czerwca wyznaczono pierwsze rozprawy komisji weryfikacyjnej, która ma zbadać sprawy nieruchomości przy ul. Twardej 8 i Twardej 10 – zapowiedział przewodniczący komisji Patryk Jaki.

Patryk Jaki ujawnił, że w sprawie obu tych nieruchomości komisja wezwie m.in. prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, stołecznych urzędników, a także osoby, które mają już postawione prokuratorskie zarzuty w związku z reprywatyzacją stołecznych nieruchomości.

[related id=”21668″]

W poniedziałek odbyło się pierwsze – niejawne dla mediów – posiedzenie komisji w pełnym składzie. Po jego zakończeniu Patryk Jaki poinformował o wszczęciu postępowań rozpoznawczych komisji w sprawach nieruchomości: Twarda 8, Twarda 10, Sienna 29, Zielna 7, Złota 17 i Złota 19, Chmielna 50 i Noakowskiego 16. Komisja wszczęła też postępowanie sprawdzające w sprawie nieruchomości przy Nabielaka 9. Komisja złożyła już wnioski do sądu o zabezpieczenia na księgach wieczystych – by uniemożliwić obrót tymi nieruchomościami do czasu decyzji komisji.

– Planujemy, że pierwsze rozprawy dotyczące nieruchomości przy ulicy Twardej 8 i Twardej 10 odbędą się 28, 29 i 30 czerwca. Po tym zostanie zamknięte postępowanie administracyjne, strony będą miały czas na złożenie uwag, następnie zostanie wydana decyzja – powiedział Patryk Jaki. W międzyczasie  będą toczyły się postępowania dotyczące innych nieruchomości. – Przewiduję, że pierwsze „twarde” decyzje zostaną podjęte w lipcu. A z czasem, mam nadzieję, że tych decyzji będzie zapadało więcej” – dodał.

– Komisja postanowiła wezwać w charakterze strony na pierwszą rozprawę ws. nieruchomości przy ulicy Twardej 10: Macieja M. oraz prezydenta miasta stołecznego Warszawy panią Hannę Gronkiewicz-Waltz – poinformował przewodniczący. W charakterze świadków w tej sprawie komisja wezwie – jako urzędników miasta stołecznego Warszawy – Jerzego M., Marcina Bajko, Gertrudę Jakubczyk-Furman, Krzysztofa Śledziewskiego oraz – występujących jako pełnomocnicy – Andrzeja M., Tomasza Ż., a także kurator Grażynę K.

[related id=”6012″ side=”left”]

Na rozprawie ws. nieruchomości przy Twardej 8 zostaną wezwani jako strony: Maciej Antoni M. i prezydent Warszawy oraz świadkowie – jako urzędnicy miasta – Jerzy M., Marcin Bajko (b. szef biura gospodarki nieruchomościami Ratusza), Jakubczyk-Furman, Śledziewski, a także – występujący jako pełnomocnicy – Artur Bobrowski, Marcin Kosiorkiewicz i Tomasz Ż., a także kurator spadku Grażyna K. oraz domniemana spadkobierczyni, pominięta w ustalaniu udziału w spadku.

Szef komisji liczy na to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zmieni zdanie i stawi się przed komisją.

– Argumenty, które przedstawia pani prezydent, są – w mojej ocenie – delikatnie mówiąc, niewystarczające. Komisja z udziałem przedstawiciela PO gwarantuje, że prawa pani prezydent zostaną dochowane, tzn. pozwolimy na swobodną wypowiedź – powiedział. Nas interesuje tylko ta wiedza, która ma charakter publiczny. Nas nie interesują sprawy prywatne pani prezydent – dodał Jaki. Według niego, „pani prezydent bardzo się boi stanąć przed tą komisją i odpowiedzieć na pytania, które – uważam – byłyby dla niej co najmniej trudne”.

Pytany, jakie konsekwencje mogą czekać tych, którzy nie stawią się na wezwanie komisji, Jaki odparł, że najpierw będzie to kara finansowa, a potem – nawet odpowiedzialność karna według artykułu Kodeksu karnego mówiącego np. o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Dodał, że jest też możliwość zwrócenia się do prokuratury „z prośbą o pomoc”. „Nie chciałbym żadnego z tych instrumentów stosować” – zaznaczył.

[related id=”124″]

Pytany, czy Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie wzywana do każdej sprawy, Jaki odparł: – Jedno wezwanie na razie wystarczy, jeśli pani prezydent wyczerpująco odpowie na pytania (Adres Noakowskiego 16 to nieruchomość, którą odzyskał m.in. mąż Gronkiewicz-Waltz – PAP).

Patryk Jaki dodał, że Ratusz zaczął już przekazywać komisji dokumenty w sprawach reprywatyzacyjnych.

– Uznajemy pewną ciągłość urzędu i nie koncentrujemy się na tym, kto w danym momencie był prezydentem miasta st. Warszawy, ale na tym, by wyjaśnić sprawy dotyczące konkretnej nieruchomości – mówił Jaki. Dodał, że pierwsza decyzja ws. nieruchomości przy Nabielaka 9 była podjęta w 2006 r. (mieszkała tam Jolanta Brzeska, działaczka ruchu lokatorskiego, ofiara niewyjaśnionego do dziś morderstwa – PAP).

Potwierdzając, że część wezwanych osób przebywa dziś w areszcie jako podejrzani (m.in. ws. Twardej 8 i 10, skąd w wyniku reprywatyzacji musiało się przenieść jedno z najlepszych stołecznych gimnazjów – PAP), Jaki powiedział, że komisja zwróci się do prokuratury o przewiezienie ich do miejsca obrad komisji w gmachu resortu sprawiedliwości.

Przewodniczący komisji ocenił, że podczas jej prac „na razie widać dobry duch współpracy w wyjaśnianiu skandalicznych reprywatyzacji, które miały miejsce w Warszawie”. – Mam nadzieję, że tak będzie dalej – dodał. Ujawnił też, że decyzje praktycznie co do wszystkich nieruchomości, które zbada komisja, zostały podjęte jednogłośnie.

Według Patryka Jakiego, przy ustalaniu pierwszych spraw dla komisji wzięto pod uwagę praktycznie wszystkie kryteria ich doboru, zgłaszane przez członków komisji, czyli: uprawdopodobnienie błędów przy decyzjach; wiedza o danej sprawie, zagrożenie przedawnieniem lub zbyciem. Komisja będzie udoskonalać te kryteria.

Patryk Jaki powiedział, że na wyznaczenie pierwszych nieruchomości do zbadania nie miała wpływu Rada Społeczna – organ doradczy komisji. – Rada Społeczna zgłosiła kilka wniosków, ale były one jeszcze nieuporządkowane i nie spełniały warunków formalnych. Jeżeli te wnioski w przyszłości będą spełniały warunki formalne, to nawet na następnym posiedzeniu komisja będzie miała obowiązek rozpatrzeć wnioski – dodał szef komisji.

Podkreślił, że komisja jest ograniczona kodeksem postępowania administracyjnego i musi dochować wszelkich terminów, a także dochować staranności, by móc swe decyzje obronić w sądzie.

– Dlatego w pierwszej kolejności będziemy się koncentrowali (…) na tym, by może podjąć mniej decyzji, ale by były one zapięte na naprawdę ostatni guzik, po to, żeby w wyższych instancjach pewien charakter orzeczeń utworzył doktrynę, która w przyszłości pozwoli nam szybciej rozpatrywać takie sprawy – oświadczył.

Komisja ma badać zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Może utrzymać w mocy decyzję reprywatyzacyjną (uznać słuszność zwrotu nieruchomości), albo uchylić ją i podjąć decyzję merytoryczną, która pozwoli odebrać bezprawnie pozyskaną nieruchomość. Będzie też mogła uchylić decyzję reprywatyzacyjną i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi, który ją wydał, wraz z wiążącymi wskazaniami co do dalszego postępowania.

Komisja może stwierdzać wydanie decyzji reprywatyzacyjnej z naruszeniem prawa, jeśli wywołała ona nieodwracalne skutki prawne. Wtedy może nałożyć na osobę, która skorzystała na wydaniu decyzji, obowiązek zwrotu nienależnego świadczenia w wysokości odpowiadającej wartości bezprawnie przejętej nieruchomości.

Komisja może wstrzymywać postępowania innych organów, np. sądów, oraz wpisywać w księgach wieczystych ostrzeżenia o toczącym się postępowaniu. Może też przyznawać od miasta Warszawy odszkodowania lub zadośćuczynienia lokatorom, jeśli nieprawidłowości reprywatyzacyjne spowodowały pogorszenie ich sytuacji materialnej.

PAP/JN

Jan Śpiewak: Po decyzji sądu o zatrzymaniu Jakuba R. Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna podać się do dymisji

– Pogrzebana jest jakaś platforma zarządzania cała aglomeracją, ale nie w ten sposób żeby zamieniać całą aglomerację w jedno miasto – powiedział w Południu Wnet Jan Śpiewak radny m. st. Warszawy

W Południu Wnet do planów stworzenia z Warszawy oraz przyległych 33 gmin jednej metropolii, z jednym prezydentem, przedstawionych przez Prawo i Sprawiedliwość odniósł się Jan Śpiewak rady dzielnicy śródmieście ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze

Powód jest polityczny. Chodzi o to żeby PiS zwiększyło swoje szanse na wygranie wyborów samorządowych w Warszawie – podkreślił Jan Śpiewak dodając jednocześnie, że – ta ustawa ma również dobre strony bo potrzebne jest ciało, które będzie zarządzało cała aglomeracją, bo Warszawa nie kończy się na rogatkach.

Zdaniem gościa Południa Wnet element koordynacji w projektowaniu rozwoju Warszawy i gmin ościennych jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju całej aglomeracji – Mamy sytuacje, że gminy ościenne zamieniają grunty rolne na tereny budowlane, gdzie powstają osiedla w zupełnie niekontrolowany sposób, gdzie nie ma komunikacji, nie ma szkół, nie ma często nawet kanalizacji. Ci mieszkańcy są w całości uzależnieni od Warszawy. To jest patologia życia samorządowego, gdzie każda gmina prowadzi własną politykę rozwojową – podkreślił Jan Śpiewak.

Projekt PiS zakłada, że miasto stołeczne Warszawa przyjmie charakter jednostki samorządu terytorialnego o charakterze metropolitalnym. Jego zasięg obejmie 33 gminy, w tym gminę Warszawa oraz gminy: Błonie, Brwinów, Góra Kalwaria, Grodzisk Mazowiecki, Halinów, Izabelin, Jabłonna, Józefów, Karczew, Kobyłka, Konstancin-Jeziorna, Legionowo, Lesznowola, Łomianki, Marki, Michałowice, Milanówek, Nadarzyn, Nieporęt, Otwock, Ożarów Mazowiecki, Piaseczno, Piastów, Pruszków, Raszyn, Stare Babice, Sulejówek, Wiązowna, Wieliszew, Wołomin, Ząbki, Zielonka.

Projekt zakłada, że miasto stołeczne Warszawa przejmie od obecnego m.st. Warszawy zadania wynikające ze stołecznego charakteru miasta, podaje Polska Agencja Prasowa.

Projekt ustawy metropolitalnej przedstawiony przez PiS zakłada, że Warszawie przysługiwać będzie uprawnienie stanowienia aktów prawa miejscowego takich jak statut m.st. Warszawy. Statut ma opisywać sprawy wewnętrznego ustroju oraz organizacji i trybu pracy organów m.st. Warszawy.

Leader stowarzyszenia Miasto Jest Nasze odniósł się również do zatrzymań i decyzji sądu o nałożeniu aresztu tymczasowego na osoby zamieszane w proceder tzw. „dzikiej reprywatyzacji” na terenie Warszawy – Jeśli sąd przychyli się do wniosku o areszt to znaczy, że prokuratura dysponuje bardzo twardymi dowodami, które wskazują na korupcję i działania grupy przestępczej. (…) Decyzję, które dotyczyły losu mieszkańców Warszawy wszy, właśnie wydawał Jakub R. To była jedna osoba upoważniona przez Prezydent Warszawy do zwracania nieruchomości. Hanna Gronkiewicz-Walt powinna podać się do dymisji.

ŁAJ/PAP