Czy chcemy przejść do historii jako naród, który się sprzedał?/ Maria Salzman, „Śląski Kurier WNET” nr 72/2020

Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin?

Maria Salzman

Rachunek sumienia narodu

Czas przypomnieć – ewaluować – nasze wartości jako narodu, jako Polaków.

Jesteśmy u progu epoki nowej technologii, a niektórzy twierdzą, że nastała epoka orwellowska.

W ciągu ostatnich 100 lat w trzech wojnach i w czasach PRL Polacy oddawali życie, broniąc wartości, wiary, honoru, tracili dorobek całych pokoleń, nie podpisując list, by nie stać się rękoma reżimu, rękoma zła. Dziedzictwo, które przekazali, to honor, prawość, lojalność, niezłomność w swojej wierze.

W tym roku mija setna rocznica Cudu nad Wisłą, bitwy, w której – by bronić własnych wartości, wiary, Polaków i całej Europy przed bolszewikami, przed czerwoną zarazą – Polacy gotowi byli oddać swoje życie na froncie. Towarzyszyła temu głęboka wiara i modlitwa. Jak pisze biuro prasowe Jasnej Góry: „W sercu Kościoła i Narodu, na Jasnej Górze, modlitewne napięcie osiąga swoje szczytowe natężenia w nowennie błagalno-pokutnej rozpoczętej 7 sierpnia 1920 r. Liczba wiernych była tak wielka, że nabożeństwo przeniesiono z bazyliki pod Szczyt. Tysiące ludzi leżało krzyżem na wielkim placu przed Jasną Górą, błagając Matkę Bożą Królową Polski o wstawiennictwo i ratunek dla Ojczyzny”. Stwórca daje mądrość i jasność umysłu.

Co się teraz stało z moją ukochaną Polską, że mamy zwrot o 180 stopni? Jeszcze w tym roku dumnie głosi się, że jesteśmy liderami 16+1 (obecnie 17+1) projektu komunistycznego reżimu Chin, polegającego na ekspansji militarnej, złapaniu państw w pułapkę długu i zwiększaniu wpływów, własności, strategicznych portów, dróg i transportu na świecie.

Rozumiem, że wiele krajów mogło się nabrać na piękne słowa i olbrzymie sumy obiecywanych pieniędzy na nieznanych warunkach umowy. Ale przecież Polacy pamiętają but reżimów. Pamiętają fantastyczne drogi i koleje budowane przez Hitlera, po których później jechał sprzęt wojskowy, by zniwelować Polskę i wyeliminować Polaków. Przecież pamiętamy, że komuniści nigdy nie napadali, lecz zawsze „wyzwalali” od agresorów, od niewoli, od ciemiężycieli… Tak dobrze im to uwalnianie szło, że dziesiątki milionów wyzwolili z ciał ludzkich i posłali do Nieba. Obecnie, zamiast bronić ignoranckiego Zachodu, polski rząd, zaślepiony pieniędzmi, którymi sypią Chiny, elektronicznymi gadżetami, pięknymi słowami chwalącymi i obiecującymi, że bez wysiłku Polska stanie się supermocarstwem, z dumą głosi, że jesteśmy bramą do Europy dla komunistycznego reżimu Chin. Polski rząd podpisuje, ale nie wiem o żadnej partii w Polsce, która by się sprzeciwiała i nawoływała do potępienia Komunistycznej Partii Chin i jej wpływów w Polsce.

Jak to się stało, że cały świat budował gospodarkę reżimu Chin? Jak to się stało, że właśnie Polacy nie ostrzegali Zachodu, że teoria ekonomiczna mówiąca, że bogactwo ekonomiczne doprowadzi do demokracji Chińską Republikę Ludową, to bzdura, bo jak demokracja może istnieć bez wartości?

Reżim Chin, zdjąwszy mundurki Mao i ubierając się u Armaniego, nie zmienił swojej natury. Przeciwnie, zastrzyk zachodniego kapitału umożliwił mu stworzenie wyrafinowanej masowej technologii inwigilacji, ciemiężenia i zabijania swoich obywateli. Liczne organizacje rządowe i pozarządowe na świecie, takie jak Amnesty International i Human Rights Watch oraz coroczny raport Departamentu Stanu USA o przestrzeganiu praw człowieka ogłaszały, że Chiny są państwem, gdzie popełniane jest najwięcej zbrodni – od prześladowania osób zabiegających o demokrację do prześladowania ludzi wiary. W 1999 r. Jiang Zemin – ówczesny pierwszy sekretarz KPCh – (bo w Chinach nadal tylko ona ma władzę) na walnym zgromadzeniu, takim, jakie Polacy znają z czasów Związku Sowieckiego, oświadczył, że „prawda, życzliwość i cierpliwość nie są zgodne z zasadami partii komunistycznej, w związku z czym są nielegalne, a ludzi, którzy je kultywują, należy wyeliminować fizycznie, finansowo i zrujnować ich reputację”. To akurat odnosiło się głównie do bardzo ówcześnie popularnej i promowanej nawet przez ministerstwo zdrowia, starożytnej chińskiej praktyki samodoskonalenia – Falun Gong (Falun Dafa), podobnej do Taj Chi. Nastąpiło to, co sami Chińczycy określali jako kampania rangi rewolucji kulturalnej, w której przed laty, jak w szaleńczym transie, mordowano ludzi kultury i niszczono wszystkich i wszystko, zgodnie z głoszonym sloganem „4 starych”: stare idee, starą kulturę, stare zwyczaje i stare nawyki.

Zastanawiałam się wtedy, jak można zdelegalizować zasady moralne? Na jakiej podstawie można współpracować ekonomicznie z kimś, kto nie ma zasad, tradycji?

Przecież świat stanie się okropny. Teraz zbieramy tego żniwo. Temat zbrodni KPCh został już szeroko opisany i szacuje się, że w czasie rewolucji kulturalnej i w innych kampaniach politycznych reżimu zginęło od 60 do 100 milionów ludzi. A tu jeszcze na progu nowego tysiąclecia 24 h na dobę, dzień w dzień, we wszystkich mediach prowadzona była kampania oczerniania, szykanowania zasad i osób praktykujących Falun Gong (proszę cierpliwie czekać dalej, aż to dotknie nas wszystkich!). Około 100 milionów ludzi (tak mówiły statystyki podane przez reżim chiński) wówczas praktykowało Falun Gong w samych Chinach. Każdy miał rodzinę, był pracodawcą lub miał pracodawców. Nocami ludzi aresztowano, na pokazowych przesłuchaniach skazywano na 16 lat więzienia, bez wyroków zsyłano do obozów pracy (z których ludzie nie wychodzą żywi, jak np. z obozu Masanija), na resocjalizację – czyli pranie mózgu. Majątki konfiskowano, dzieci nie mogły chodzić do szkoły.

Tak do tego czasu również prześladowano osoby, które chciały wierzyć w Boga: chrześcijan z tzw. kościołów domowych, buddystów, Tybetańczyków, muzułmanów i zwłaszcza chrześcijan – ludzi, którzy nie chcieli przynależeć do Ludowego Kościoła Katolickiego, w którym można czcić Boga, ale pierwszy sekretarz – jest nad Boga, a na ołtarzu zamiast świętych widnieje duży wizerunek Pierwszego Sekretarza. Ale dopiero stopień brutalności specjalnego biura 610, stworzonego do prześladowania praktykujących Falun Gong, zszokował świat, bo kampania szykanowania i oczerniania ich była niespotykana nie tylko w Chinach, ale i na świecie. Przedstawiciele KPCh rozdawali materiały i książki pełne sfabrykowanych informacji na spotkaniach ONZ i w swoich ambasadach we wszystkich krajach. Instytucje Kościoła katolickiego, międzynarodowe, pozarządowe i rządowe krajów demokratycznych, zaalarmowane sytuacją praktykujących Falun Gong na całym świecie, podjęły dochodzenia. Wszystkie jednoznacznie wykazały, że jest to bezpodstawna propaganda nienawiści i oczerniania, a praktyka jest prawa i szlachetna. W maju 2002 r. Święty Jan Paweł II błogosławił Falun Dafa na całym świecie. W krajach Zachodu jednogłośnie przyjęto wiele rezolucji potępiających reżim chiński za prześladowania Falun Gong i wszystkich innych więźniów sumienia. W tym roku podniesiono flagi na Kapitolu Stanów Zjednoczonych na cześć pana Li, twórcy tej praktyki, a pochwałę ujęto w słowach: „Dziedzictwo, które Pan przekazuje, będzie wzruszać i napawać odwagą kolejne pokolenia przywódców na całym świecie”.

W 2006 r. opublikowano raport „Krwawe żniwo” o grabieży za pieniądze i na zamówienie organów od żywych ludzi – sankcjonowaną przez władze. Chińczycy od tysiącleci wiedzieli, że medytacja poprawia stan zdrowia, a nowoczesna medycyna dopiero w ostatnich dekadach to potwierdziła. Tu chciałam zwrócić uwagę, że wielu biznesom lub rządom nie przeszkadzała wiedza o zbrodniach na ludziach, których sposób medytacji był nieznany, więc reżim szlifował swoje praktyki, szkolił swoich lekarzy transplantologii na uniwersytetach medycznych świata (również w Polsce).

Ze wzrostem technologii grabież organów w Chinach stała się branżą wartą 9 miliardów USD rocznie (wyrok niezależnego trybunału można przeczytać tutaj https://chinatribunal.com/).

Dlaczego Polacy nie byli pierwsi, domagając się zaprzestania tych praktyk? Zostało to przyjęte przez reżim jednoznacznie: „jeśli nie opowiadacie się za wartościami uniwersalnymi, to i nie będziecie się opowiadać za swoją wiarą ani wartościami wolnościowymi”.

Teraz jest to systemowo nakazana procedura eliminowania nie tylko praktykujących Falun Gong, ale i chrześcijan, buddystów, Ujgurów-muzułmanów.

Wraz z piorunującym rozwojem technologii w ostatnich 5 latach KPCh używa technologii sztucznej inteligencji do rozpoznawania twarzy, mikroemocji; zbiera wszystkie dane przepływające przez intranet – internet wewnętrzny Chin, a od 2017 r., zgodnie z ustawą, wszystkie informacje znajdujące się na urządzeniach firm chińskich lub przepływające przez nie (styki, routery, telefony, komputery, anteny 5G…), jak i urządzeniach firm zagranicznych znajdujących się na terenie Chin (serwery chmury), mają być dostępne dla reżimu chińskiego. System oceni obywateli za wszystko, co robią lub czego nie robią (nie piją – źle, bo mogą być wierzący; piją za dużo – też źle, bo są nieproduktywni), z kim się spotykają, a wszystko jest nagrywane milionem urządzeń znajdujących na 984 m2, czyli na niecałej 1/10 ha, który obsługuje jedna antena chińskiego 5G. Jak ta najnowsza technologia jest używana do gnębienia demokracji, można zobaczyć w ostatnich miesiącach w Hongkongu, gdzie nawet maski noszone przez studentów nie wystarczyły, by ich chronić przed zidentyfikowaniem i wyeliminowaniem w klasyczny dla reżimu, brutalny sposób.

Mogę zrozumieć naiwność czy głupotę ludzi w krajach, które nie doznały reżimu komunistycznego, które nie znają siły propagandy i niszczenia „wrogów narodu”. Ale my, Polacy?

Pamiętamy pokazowy proces sądowy ks. Popiełuszki. Pamiętamy, że III Rzesza była potęgą ekonomiczną swoich czasów. Pamiętamy, że wielkie firmy światowe dopracowywały efektywność zabijania w niemieckich obozach hitlerowskich, że wbrew ostrzeżeniom i informacjom, co naprawdę się tam dzieje, inwestowały i zarabiały. Pamiętamy, jak pięknie się nabrał Czerwony Krzyż, wizytując pokazowy niemiecki obóz hitlerowski. Pamiętamy, że za dostarczanie informacji lub współpracę z reżimami były większe lub mniejsze, ale korzyści. Pamiętamy, że elity komunistyczne żyły w luksusie w porównaniu z resztą społeczeństwa, a to, że luksus kiedyś wyglądał zupełnie inaczej niż teraz, nie znaczy, że system się zmienił.

Teraz na topie jest temat 5G. Warto pamiętać, że 70% patentów i standardów komercyjnie dostępnego 5G jest chińskich. Gdy zachodni świat rozwijał technologie 3G i 4G, Chiny postanowiły zdominować 5G. Ale to nie jest kolejny krok technologii komórkowej: antena 4G obsługuje około 2000 urządzeń na 984 m2, a antena 5G – 1 milion! Tak, to usprawni przepływ danych do użytku prywatnego, ale nie po to jest. Jest po to, aby urządzenia się ze sobą komunikowały – samoprowadzące się samochody, wszystkie kamery, mikrofony – te z naszych telewizorów i telefonów również – aby ich dane były analizowane przez sztuczną inteligencję. Taki otwarty system, gdzie operator i firmy, z których korzystamy, miały prawo do naszych danych, funkcjonuje w krajach demokratycznych. Facebook, Amazon, a obecnie większość firm istniejących w sieci, włącznie z medialnymi, używają sztucznej inteligencji do zbierania i analizowania wszystkich danych – tych z naszego ekranu, jak i tych nagranych przez mikrofony, kamery czy różne aplikacje. Te dane są sprzedawane do analizy, bo firmy mają lepsze wyniki sprzedaży, precyzyjnie określając klienta. A ten otwarty, zbierający wszystko o wszystkich system, jest używany w jedynym słusznym celu przez władze ChRL.

Znane jest, że Chiny mają 100-letni plan przejęcia świata do roku 2049 i że do tej pory wykorzystywały i wykorzystują każdą okazję w tym kierunku.

Została opublikowana na ten temat książka Unrestricted Warfare (tłum. wykorzystujące wszystko działania wojenne). Biorąc to wszystko pod uwagę, używanie urządzeń firm chińskich – Huawei, ZTE, Xiaomi – powinno być co najmniej podejrzane. Pytam, dlaczego to Stany Zjednoczone obudziły się pierwsze, choć co prawda z ręką w nocniku? Dlaczego to nie Polska trąbiła o niebezpieczeństwie, że zbieranie informacji i chińska współpraca w ich wymianie z Rosją stanowi śmiertelne zagrożenie dla Polski? Dlaczego to konserwatywny prezydent Stanów Zjednoczonych (warto pamiętać, że i Obama, i Hillary Clinton byli uczniami i wyznawcami Saula Alinsky’ego, znanego amerykańskiego komunisty żydowskiego pochodzenia) zwraca uwagę Polakom na zagrożenie z Chin i chce wzmocnić sojusz, uniezależnić Polskę od wpływów reżimu?

Dlaczego polski rząd podpisał umowę o współpracy szkoły Policji w Szczytnie ze słynnymi ze swojej „prawości i humanitaryzmu” służbami ChRL, których ostatnie akcje mogliśmy oglądać na prodemokratycznych studentach w Hongkongu? Dlaczego nie mówi się, że Chiny to reżim? Dlaczego ani razu publicznie polski rząd nie zaapelował o zaprzestanie chociaż prześladowań katolików, chrześcijan, jeśli już nie chce się wypowiadać o prześladowaniach kultur tradycyjnych dla Chin? Dlaczego wyrocznią stały się źródła chińskie? Co znaczy wielowektorowość – to, że raz się ma wartości, a raz nie, że raz jesteśmy ramieniem reżimu, a innym razem – państwem demokratycznym? Dlaczego nadal ludzie wierzą bardziej chińskiej propagandzie, że Falun Gong to coś podejrzanego, a nie używają rozumu, uwzględniając fakt, że praktykujący Falun Gong na świecie to przekrój całego społeczeństwa, że Jan Paweł II nawoływał do zaprzestania prześladowań Falun Gong? Jak można zdelegalizować zasady moralne: prawdy, miłosierdzia i cierpliwości, jak również te „4 stare”, niszczone za czasów Mao? Czego można oczekiwać od reżimu, który zdelegalizował i usunął takie wartości?

Faustowskie umowy, dające chwilowe zyski, nie są dobrem dla Polski. Eliminując wartości z polityki, umów, ekonomii, stajemy się gorsi niż ci inwestujący w Hitlera, bo my doznaliśmy tej krzywdy, znamy tę historię i mamy wiedzę.

Jak można kontynuować współpracę z reżimem, gdy demokratyczni sojusznicy oferują nam swoją technologię wojskową, zapisaną na 19. stronie Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, technologię 5G, która całkowicie zapewnia prywatność danych użytkownika w stopniu wręcz dla nas niepojętym? Dlaczego wprowadzony przez Plus system 5G jest kompatybilny tylko z urządzeniami producentów chińskich, którzy są wykluczeni lub uznani za instytucje służb nieprzyjaznego kraju? Firma oferująca te urządzenia raczej nie dba o bezpieczeństwo danych swoich klientów. Dlaczego Chiny są uważane za sojusznika Polski, pomimo że sojusznikami ChRL są Rosja, Korea Północna i Iran? Dlaczego, wbrew powszechnie publikowanym na Zachodzie powyższym informacjom, w Polsce ufa się bardziej propagandzie chińskiej? Dlaczego, wbrew temu, że koronawirus pochodzi z ChRL i już ponad 100 krajów domaga się pociągnięcia KPCh do odpowiedzialności za szkody śmiertelne i ekonomiczne, Polska się do nich nie przyłącza? Dlaczego, wbrew znanym danym, że wirus ten utrzymuje się na powierzchniach, zwłaszcza plastikowych, nawet powyżej 3 dni, zamawiamy dostarczany samolotem sprzęt ochronny z Chin, i to z Wuhan? Dlaczego, wbrew informacjom z innych krajów o felerności chińskich produktów ochronnych i testów, nadal zamawiamy je z Chin? Czy to nie jest marnowanie polskich funduszy i narażanie naszego personelu medycznego?

Dlaczego nie wzmacnia się czynem hasła „Kupuję u polskich producentów”? Cały amerykański łańcuch dostaw bezpieczeństwa narodowego i, jak się okazało, medyczny też, zależy od Chin… Polski również.

Dlaczego obecny prezydent USA nakazał przeprowadzenie fabryk z powrotem do Stanów i kupuje rodzime towary? Polska też nie jest w stanie produkować sama leków, bo większość składników pochodzi z Chin, nie mówiąc już o tych szkodliwych. Który przemysł w Polsce lub w krajach demokratycznych jest w pełni zdolny do niezależnego funkcjonowania?

Jakie wartości przyświecają decydentom? Czy one naprawdę służą interesom Polaków? Czy naprawdę chcemy przejść do historii jako naród, który nie poddał się najeżdżającym nas reżimom, natomiast się im sprzedał? Może w tej tragicznej chwili pandemii powinniśmy znaleźć czas na szczerą modlitwę, pokutę, wyznanie win i wyrzeczenie się żądz pychy i władzy, natychmiastowego zbicia majątku. Czas modlić się o to, by Bóg dał nam szansę pójść prawą drogą, dał mądrość rozróżniania dobra od zła, odwagę, by potępić zło i wspierać dobro, by zaprzestać siać waśnie. Bóg jest miłosierny. Zostaniemy osądzeni przez historię za to, po której stronie stanęliśmy. Słuchajmy naszych sumień i zbierajmy informacje z różnych źródeł. Wiele instytucji medialnych i naukowych zostało zinfiltrowanych, przekupionych, ale niezależne informacje jeszcze są dostępne w internecie.

Uważam, że stosowne jest w 100 rocznicę urodzin Świętego Jana Pawła II przytoczyć znane na całym świecie słowa, wypowiedziane za czasów PRL:

„Nie lękajcie się. Miejcie odwagę, odwagę wiary!”.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” znajduje się na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Marii Salzman pt. „Rachunek sumienia narodu” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dziennikarstwo propagandowe osiąga swe wyżyny, a media nie doszły jeszcze do porozumienia co do tego, czym są fake newsy

Cały arsenał broni służącej manipulacji można dostrzec wysiłkach medialnych KPCh na rzecz kształtowania opinii publicznej w Chinach i poza ich granicami na temat praktyki duchowej Falun Gong.

Peter Zhang

Królestwo fake newsów

Studium kampanii propagandowej Pekinu przeciwko Falun Gong

W trakcie toczącej się w Stanach Zjednoczonych debaty na temat tak zwanych fake newsów amerykańskie media nie doszły jeszcze do żadnego konsensusu odnośnie do tego, co stanowi „fake newsy”. Burzliwa debata trwa.

Dziennikarstwo propagandowe osiąga swoje wyżyny i jest to stan wysoce niepokojący. Krytycy twierdzą jednak, że wciąż dają się słyszeć różne głosy w naszym otwartym społeczeństwie, szczególnie na platformach mediów społecznościowych. Brakuje jednak pewności, czy przeciętny Amerykanin potrafi odróżnić prawdziwe wiadomości od fałszywych i błędnych. Jak zauważył Francuz Alexis de Tocqueville, który żył półtora wieku temu (1805–1859), Nie znam żadnego kraju, w którym jest tak mało niezależności umysłu i prawdziwej wolności dyskusji, jak w Ameryce.

Najbardziej palącym problemem jest jednak zagraniczna propaganda wywierająca wpływ na amerykański naród. Mimo wszystkich nagłówków prasowych o wtrącaniu się Rosji w nasze wybory, to Chiny, subtelnie i potajemnie, wiodą w tym prym. Fake newsy w Chińskiej Republice Ludowej nie są czymś nowym; stanowią one część życia 1,4 mld Chińczyków. Idąc śladem dawnego Związku Radzieckiego, Komunistyczna Partia Chin powołała w maju 1924 roku własne Ministerstwo Propagandy, którego działalność została zawieszona na okres burzliwej rewolucji kulturalnej 1966–1976 i wznowiona w październiku 1977 roku. Dziś ministerstwo nie tylko zmonopolizowało fale radiowe i drukowane treści, lecz także internet. Wszystko to w celu kontrolowania umysłów, a dokładniej rzecz biorąc, przekształcenia mas w ofiary syndromu sztokholmskiego. W wysiłkach podejmowanych przez KPCh, których celem jest kształtowanie opinii publicznej w Chinach i poza ich granicami na temat praktyki duchowej Falun Gong, można dostrzec cały arsenał broni służącej manipulacji za pośrednictwem mediów – co stanowi praktyczne studium przypadku fake newsów w ich najbardziej ekstremalnej formie.

Początkowo KPCh wychwalała Falun Gong

Spośród wszystkich kampanii medialnych prowadzonych przez KPCh atak na praktykę Falun Gong, znaną również pod nazwą Falun Dafa, był najbardziej napastliwy i przypominający propagandową krucjatę z czasów rewolucji kulturalnej. Zakorzenione w buddyjskich tradycjach Falun Gong zostało po raz pierwszy upublicznione przez jego założyciela pana Li Hongzhi podczas serii wykładów w 1992 roku i składa się z dwóch głównych części: zestawu pięciu ćwiczeń medytacyjnych oraz zasad prawdy, życzliwości i cierpliwości. Podobnie jak w buddyjskim systemie wierzeń, praktyka ta polega na przestrzeganiu przez praktykujących norm moralnych oraz na regularnym wykonywaniu ćwiczeń, dzięki czemu mogą oni osiągnąć samospełnienie i oświecenie.

Początkowo KPCh wykorzystywała państwowe media do propagowania Falun Gong ze względu na korzyści zdrowotne i poprawę moralności społeczeństwa.

Wśród lepiej znanych mediów, które wkładały sporo wysiłku w te działania, były: China Central TV (w 1993 i 1998), „People’s Public Security Newspaper” (w 1993), „Qigong & Science Journal” (w 1993), „Beijing Daily” (w 1996 i 1998), „Medicine & Health Newspaper” (w 1997) oraz Hong Kong TV (w 1998). 24 listopada 1998 roku Shanghai TV (STV) wyemitowała materiał filmowy przedstawiający lokalnych mieszkańców wykonujących w parku ćwiczenia Falun Gong i podała: Dziś rano prawie 10 000 praktykujących Falun Gong pojawiło się, aby wykonać ćwiczenia […] Na chwilę obecną Falun Gong ma prowadzone przez wolontariuszy punkty ćwiczeń w całym kraju, wliczając w to Hongkong, Makao, Tajwan, a także Europę, Amerykę Północną, Australię i inne kraje azjatyckie. Około 100 mln ludzi praktykuje Falun Dafa.

Przywództwo z Pekinu staje się wrogie

Początkowo Komunistycznej Partii Chin podobało się Falun Gong – jako system ochrony zdrowia. Według artykułu opublikowanego w „US News & World” z lutego 1999 roku, urzędnik wysokiego szczebla z Chińskiej Komisji Sportu powiedział: Falun Gong i inne rodzaje qigong mogą każdemu zaoszczędzić 1000 juanów rocznie na kosztach leczenia. Jeśli 100 mln ludzi to praktykuje, to rocznie na opłatach medycznych zostaje zaoszczędzonych 100 mld juanów (14,9 mld dolarów). Premier Zhu Rongji jest bardzo szczęśliwy z tego powodu. Kraj może teraz wykorzystać te pieniądze na inne cele.

Sinolodzy wyraźnie zaznaczyli, że KPCh uważała bardzo szybki wzrost popularności Falun Gong za zaskakujący, a dodatkowo działo się to praktycznie tuż pod jej nosem. Jiang Zemin, ówczesny przywódca partii, uważał ten wzrost popularności za zagrożenie egzystencjalne. Przecież Chiny jako państwo komunistyczne nie mogą sobie pozwolić na istnienie niezależnej organizacji, chyba że partia sprawowałaby nad nią kontrolę. Ponadto buddyjskie nakazy Falun Gong dotyczące prawdy, życzliwości i cierpliwości stały w sprzeczności z doktrynami KPCh: ateizmem, walką klas i rewolucją poprzez użycie siły.

Mao Zedong, założyciel KPCh, zauważył, że „co siedem lub osiem lat” należy przeprowadzać kampanie polityczne. Dlaczego? Prawdziwym powodem jest to, że partia regularnie potrzebuje nowego wroga, aby raz za razem ożywiać orwellowskie społeczeństwo, które partia kształtuje.

Wszystkie reżimy komunistyczne mają trzy wspólne cechy: 1. rządzenie przy użyciu przemocy i strachu, 2. kontrola informacji, 3. kontrola umysłów poprzez ideologię komunistyczną. Taktyka mediów KPCh obejmuje: zniesławianie, manipulację informacjami, oszustwa i cenzurę.

20 lipca 1999 roku Jiang ogłosił swoją decyzję o wykorzenieniu Falun Gong. Trzy miesiące wcześniej – 25 kwietnia – około 10 000 praktykujących wzięło udział w publicznym apelu przed Zhongnanhai, siedzibą centrali KPCh w Pekinie, aby zawnioskować o prawne uznanie i ochronę. Niestety Jiang pozostał niewzruszony. Założył podobny do gestapo departament omijający wymiar sądownictwa – Biuro 610, aby kierowało ogólnokrajową kampanią prześladowań przeciwko Falun Gong. W tym samym czasie, gdy dokonywano masowych aresztowań praktykujących, wszystkie formy państwowej machiny propagandowej zaczęły prowadzić „wojnę w living roomie” przeciwko Falun Gong i jego założycielowi. Zwyczajne półgodzinne wiadomości w CCTV zostały przekształcone w godzinne wydania specjalne demonizujące Falun Gong, odwracające wcześniejsze pozytywne komentarze, jakie wypowiedziano na temat tej praktyki medytacyjnej. Biuro 610 wydało szereg dekretów nakazujących wszystkim grupom społecznym, w tym instytucjom edukacyjnym od szkół podstawowych po uniwersytety, wzięcie udziału w tak zwanej kampanii „antykultowej”.

Aby oczernić Falun Gong, nazywając go kultem, Ministerstwo Propagandy wymyśliło 1400 „przypadków samobójstw”, obarczając za nie winą Falun Gong. W rzeczywistości zostały one popełnione przez osoby, które nie praktykowały tej dyscypliny.

Wieloletni obserwatorzy z Chin stwierdzili, że ta sztuczka była zarówno podła, jak i wręcz niewiarygodna. Po pierwsze, Falun Gong, podobnie jak inne buddyjskie wyznania, zakazuje wszelkich form zabijania, w tym samobójstw. Po drugie, Falun Gong istniało od 1992 roku i w międzyczasie nie zgłoszono w Chinach ani jednego przypadku samobójstwa popełnionego przez osoby ćwiczące Falun Gong, aż nagle po rozpoczęciu represji w lipcu 1999 roku Ministerstwo Propagandy wydało komunikat informujący o tych rzekomych przypadkach. Po trzecie, Falun Gong jest praktykowane w ponad 70 krajach na całym świecie i do tej pory poza Chinami nie odnotowano żadnego przypadku samobójstwa.

Inscenizacja samobójstw na placu Tiananmen

Najbardziej znaną historią jest, być może, tak zwany incydent samospalenia na placu Tiananmen z 23 stycznia 2001 roku, który, zdaniem niektórych zachodnich dziennikarzy, został zainscenizowany przez chińskie władze. Podczas gdy Ministerstwo Propagandy KPCh twierdziło, że pięciu praktykujących Falun Gong próbowało „wstąpić do nieba” poprzez samopodpalenie na placu Tiananmen, społeczność międzynarodowa uznała to twierdzenie za sprzeczne z faktami.

Jedynie państwowe media miały możliwość przeprowadzenia wywiadu z domniemanymi „ofiarami Falun Gong”, podczas gdy prasa międzynarodowa, w tym członkowie rodzin ofiar, nie mogli się z nimi skontaktować. Ministerstwo Propagandy nakazało wszystkim swoim mediom umieścić ten incydent w nagłówkach wiadomości.

W „The Washington Post” opublikowano reportaż śledczy „Human Fire Ignites Chinese Mystery” („Trawiący ludzi ogień podpala chińską tajemnicę”) z 4 lutego 2001 roku, w którym opisano jedną z rzekomych ofiar, kobietę o imieniu Liu Chunling. Miała ona „pracować w nocnym klubie [i] brać pieniądze za dotrzymywanie towarzystwa mężczyznom” – co było zachowaniem bardzo odbiegającym od moralnych standardów praktykujących Falun Gong. Ponadto żaden z jej sąsiadów nigdy nie widział, żeby ćwiczyła Falun Gong. Jeszcze bardziej upokarzająca dla władz Pekinu była sytuacja, gdy obecna na miejscu w trakcie wydarzenia producentka CNN zwróciła uwagę, iż nie widziała żadnych dzieci wśród pięciu osób, które dokonały samopodpalenia, podczas gdy wszystkie chińskie media państwowe donosiły, że była wśród nich 12-letnia Liu Siying.

KPCh wznosi zaporę internetową

Aby powstrzymać masy przed dostępem do prawdziwych wiadomości, KPCh wzmocniła swoją cenzurę internetu od roku 2000, tworząc największy na świecie system zapór sieciowych w ramach projektu „Złota Tarcza”.

Nic dziwnego, że wszystkie strony internetowe związane z Falun Gong są tam zablokowane i nawet na stronie MIT w jednym miejscu założono blokadę, ponieważ znajdują się tam informacje o klubie Falun Gong na MIT.

Badania przeprowadzone na Harvardzie w 2016 roku ujawniły, że chiński rząd od dawna podejrzewany jest o zatrudnianie aż dwóch milionów osób do potajemnego umieszczania ogromnej liczby anonimowych komentarzy i innych kłamliwych treści w potoku prawdziwych postów w mediach społecznościowych, tak jakby były prawdziwymi opiniami zwykłych ludzi. […] Szacujemy, że rząd produkuje i publikuje w mediach społecznościowych 448 mln komentarzy rocznie. Ci internetowi komentatorzy są nazywani „partią 50 centów” (The 50 cent part), ponieważ rzekomo dostają 50 centów za każdy post. Ich zadaniem jest podżeganie do nienawiści, szerzenie dezinformacji i promowanie państwowej propagandy przeciwko Falun Gong.

Chociaż stosowana przez KPCh polityka prześladowań nie uległa zmianie, Pekin zaprzestał w ostatnich latach kampanii medialnej przeciwko Falun Gong. Specjaliści z Chin zauważyli, że propaganda Pekinu przeciwko Falun Gong zawiodła zarówno w kraju, jak i za granicą z powodu łamania przez reżim praw człowieka wobec praktykujących Falun Gong.

Trwająca od 1999 roku straszliwa grabież organów od przetrzymywanych w więzieniach praktykujących Falun Gong, którą media zaczęły ujawniać w 2006 roku, zaszkodziła KPCh szczególnie w szerzeniu jej propagandy przeciwko Falun Gong.

Z czasem działania podejmowane przez Pekin w zakresie wywierania wpływu za pośrednictwem zagranicznych środków masowego przekazu osiągnęły jednak nowy poziom. Oprócz głównych mediów, takich jak „China Daily” (zagraniczne wydanie „People’s Daily”) i CCTV-4 (zagraniczny kanał telewizji CCTV), Chiny są w trakcie realizacji planu otwarcia 1000 Instytutów Konfucjusza na całym świecie do 2020 roku.

Władze kanadyjskiego Uniwersytetu McMastera musiały w 2013 roku zamknąć działający u nich Instytut Konfucjusza z powodu dyskryminacji, jakiej dopuszczono się w przypadku Sonii Zhao, nauczycielki zatrudnionej w 2010 roku, która musiała podpisać umowę zawierającą klauzulę zakazującą jej praktykowania Falun Gong. W zeszłym roku Departament Sprawiedliwości USA, starając się przeciwdziałać operacjom wywierania wpływu przez zagranicę, nakazał Xinhua News Agency i China Global Television Network (dawniej CCTV International), dwóm największym pekińskim firmom medialnym w Ameryce, aby zarejestrowały się jako zagraniczni agenci lub lobbyści.

Podczas gdy pekińskie media cieszą się wolnością głoszenia treści komunistycznych na całym świecie, w Chinach zachodnie media są silnie cenzurowane. Google, Facebook, Twitter, YouTube i wiele innych popularnych stron internetowych jest w Chinach zablokowanych. Jednak chińskie media państwowe mogą mieć konta na Facebooku i Twitterze, aby promować swój program państwa jednopartyjnego.

Co gorsza, niektóre zachodnie firmy technologiczne dobrowolnie podpisały tzw. samodyscyplinującą obietnicę współpracy z pekińskim urzędem cenzury. Dokonują autocenzury, aby filtrować wrażliwe politycznie słowa, takie jak Falun Gong i masakra na placu Tiananmen w 1989 roku.

Obecnie na przykład Apple Inc. obsługuje konta iCloud chińskich użytkowników w centrum danych w Chinach, twierdząc, że przestrzega obowiązujących w tamtym miejscu przepisów. Daje to Wielkiemu Bratu w Chinach łatwy dostęp do informacji tamtych użytkowników.

Jak pisał George Orwell w książce Rok 1984: „Jeśli myśl psuje język, język może również zepsuć myśl”. Media pełnią w społeczeństwie komunistycznym rolę narzędzia propagandy służącego kontroli umysłów. Kiedy Pekin ma wolną rękę w rozpowszechnianiu na całym świecie wiadomości usprawiedliwiających cenzurę i ucisk, to nadwątla tym nasze człowieczeństwo, niewinni ludzie mogą dać się zwieść i przyjąć te wyrachowane kłamstwa za prawdę.

Tym, czego świat potrzebuje teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, są prawdziwe informacje i prawo do wolności sumienia, ekspresji oraz zrzeszania się. Poeta i uczony John Milton wyraził to najlepiej w odezwie skierowanej w 1644 roku do angielskiego parlamentu, później wydanej w formie traktatu Areopagitica: „Przed wszystkimi innymi wolnościami dajcie mi wolność poznawania, wypowiadania się i prowadzenia dysput w zgodzie z własnym sumieniem”.

Peter Zhang zajmuje się ekonomią polityczną Chin i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, ukończył także Harvard Kennedy School. Oryginalna, angielska wersja tekstu została opublikowana w „The Epoch Times” 26.02 br. Tłum.: polska redakcja „The Epoch Times”.

Artykuł Petera Zhanga pt. „Królestwo fake newsów” znajduje się na s. 5 majowego „Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Petera Zhanga pt. „Królestwo fake newsów” na s. 5 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego