Carlos Sainz wygrał swój pierwszy wyścig w F1. Czy możemy spodziewać się po nim czegoś więcej?

Carlos Sainz, fot.: XaviYuahanda (wikipedia.org), CC BY-SA 4.0

Przed dziesiątą rundą tegorocznych Mistrzostw Świata F1 nikt nie spodziewał się wygranej Carlosa Sainza. W tym, przeciętnym w jego wykonaniu, sezonie, Sainz wywalczył swój pierwszy tryumf w Formule 1.

Na początek – Verstappen

Karierę w F1 rozpoczął u boku Maxa Verstappena. Był to rok 2015. Zarówno Carlos, jak i przyszły Mistrz Świata, debiutowali w królowej motorsportu. Bez wątpienia od razu trafił na trudnego przeciwnika. Mimo, iż wszyscy doceniali talent Hiszpana – syna dwukrotnego Rajdowego Mistrza Świata – to media skupiały się na Maksie. Holender przebojem przebił się do stawki Formuły 1, a żaden komentator tego sportu nie mógł nie wspomnieć o tym, że ten chłopak zrobił to w wieku zaledwie siedemnastu lat (dziś, po zmianie przepisów, Verstappen nie mógłby rozpocząć przygody z F1 przed skończeniem osiemnastego roku życia).

Carlos Sainz Jr 2015 Malaysia FP3 2
Carlos Sainz Jr. podczas GP Malezji 2015, fot.: Morio (wikipedia.org)

W walce Carlosa z Maksem, podczas ich występów w Toro Rosso (siostrzany, słabszy zespół koncernu Red Bull (dziś funkcjonuje pod nazwą AlphaTauri)), lepszy okazał się ten drugi, ale Carlos miał swoje argumenty – w kwalifikacjach Hiszpan regularnie pokonywał Verstappena. O trzy lata starszy Hiszpan był kierowcą bardziej opanowanym, lecz brakowało mu błysku.

Taka opinia nie opuszczała Carlosa przez całe kolejne lata. Max szybko został wynagrodzony angażem do pierwszej ekipy Red Bulla, dla której wygrał już w swoim pierwszym starcie – GP Hiszpanii 2016. Sainzowi przyszło zmierzyć się z rozgoryczonym po degradacji z Red Bulla Daniiłem Kwiatem. Hiszpan był górą, jednak jego rywal był daleki od życiowej formy.

Czytaj także:

Pogmatwane losy transferu Roberta Lewandowskiego

Nasz bohater, nie chcąc tkwić w zespole juniorskim, zdecydował się na mariaż z Renault. Tam rywalizował z Nico Hulkenbergiem. Niemiec, w teorii, był niemal lustrzanym odbiciem Sainza – kierowcą konkurencyjnym, ale jednak tzw. rzemieślnikiem. W ostatecznym rozrachunku Carlos w „generalce” przegrał z „Hulkiem”.

Drogę utarł mu Alonso

Kiedy fani Formuły 1 mieli pełne prawo myśleć o Sainzu w kategoriach kierowcy skazanego na określenie „solidny, ale poza tym, to niewiele”, nastąpił przełom. Po sezonie 2018, rodak, a zarazem idol Carlosa, wielki Fernando Alonso, zawiesza karierę, a jego fotel w McLarenie zajmuje Sainz.

Samochody legendarnego zespołu z Woking nabierają tempa i, z silnikami Renault pod maską, ekipa odkłada w niepamięć koszmarne lata współpracy z Hondą. Carlos Sainz ma u swego boku debiutującego Lando Norrisa. Sainz spełnia oczekiwania zespołu – jako kierowca bardziej doświadczony prowadzi stajnie McLarena i oba sezony (2019, 2020) kończy na szóstym miejscu, za każdym razem wyprzedzając wschodzącą gwiazdę – młodego Lando.

W 2020 roku Carlos, wykorzystując szansę, jaką stworzyły jemu problemach faworytów, do ostatnich metrów bije się o zwycięstwo w Grand Prix Włoch. Wtedy, na słynnej Monzie, usilnie próbuje wyprzedzić Pierre’a Gasly’ego, jednak to Francuz (w bolidzie AlphyTauri…) staje na najwyższym stopniu podium.

Czytaj także:

Historyczna decyzja PLS – siatkarski klub ze Lwowa dołączy do rozgrywek polskiej ligi

Po siedmiu latach starań

Na upragniony tryumf w wyścigu Hiszpan musiał poczekać jeszcze dwa lata. Ten lipcowy weekend na Silverstone to kwintesencja talentu Hiszpana. Ten, już jako kierowca Ferrari, wygrywa kwalifikacje – pierwszy raz w karierze zdobywa pole position. Dojrzały, opanowany kierowca zawsze ma potencjał, by skoncentrować się na jednym okrążeniu i odebrać szansę tym bardziej impulsywnym. Sobota była deszczowa, a jazda po mokrej nawierzchni to kolejny atut Hiszpana.

Do wygranej w wyścigu potrzeba jednak czegoś więcej. W niedzielę Carlos Sainz pokazał lwi pazur co najmniej dwa razy. Przy restarcie wyścigu stoczył zacięty bój z dobrze mu znanym Verstappenem. Mimo gorszego startu, Hiszpan, dzięki agresywnej, ale przepisowej jeździe, z pojedynku z Mistrzem Świata wyszedł obronną ręką. Następnie dał się poznać jako kierowca, który potrafi walczyć o swoje także na innej płaszczyźnie – podążając za swoim zespołowym partnerem, Charles’em Leclerkiem, nie chciał, zgodnie z instrukcjami swojego inżyniera wyścigowego, spowalniać trzeciego Hamiltona, lecz jechać swój wyścig.

Z pewnością Hiszpanowi dopisało szczęście, gdyż podczas neutralizacji Ferrari podjęło mało zrozumiałą decyzję o nieściąganiu do boksu lidera wyścigu (Leclerca). Tym samym Carlos, na nowych, świeżych oponach, dopadł Monakijczyka i sięgnął po długo wyczekiwaną wiktorię.

Wnioski odnośnie do Sainza są następujące – ma tempo kwalifikacyjne, potrafi walczyć o swoje w wyścigu, ale w niedzielę Charles Leclerc wciąż jest od niego szybszy. Monakijczyk udowodnił swój kunszt, mimo uszkodzeń przedniego skrzydła, dysponował dobrym tempem i to on pozostaje tym kierowcą, który ma dać tifosi upragniony, długo wyczekiwany tytuł. Legendarna Scuderia Ferrari czeka na Mistrzostwo Świata Kierowców F1 od 2007 roku (tytuł zdobył wówczas Kimi Räikkönen).

Kamil Kowalik

 

Klasyfikacja Mistrzostw Świata Formuły 1 po 10 z 22 wyścigów:

1. Max Verstappen (Red Bull Racing) 181 pkt.
2. Sergio Perez (Red Bull Racing) 147 pkt.
3. Charles Leclerc (Scuderia Ferrari) 138 pkt.
4. Carlos Sainz (Scuderia Ferrari) 127 pkt.
5. George Russell (Mercedes) 111 pkt.
6. Lewis Hamilton (Mercedes) 93 pkt.
7. Lando Norris (McLaren) 58 pkt.
8. Valtteri Bottas (Alfa Romeo) 46 pkt.

Zobacz także:

Porozmawiajmy o sporcie – 03.07.2022 r.