Jest pan autorem książek-reportaży o tematyce kryminalnej. Wielokrotnie opisywał Pan polskie mafie. Czy zetknał się pan wcześniej z Piotrem Kapuścińskim „Brodą”, który ostatnio znów próbował wypłynąć – tym razem medialnie?
Red. Janusz Szostak: Tak, spotkałem się z nim wcześniej. Opisałem go nie raz. W Polsce działał jako oszust, genralnie budował swoją pozycję na czymś, co w gwarze mafijnej nazywane jest „farmazon”, był właścicielem zakładu fryzjerskiego. Szukał powiązań w świecie polityki. Mówił o tym, że zna się z Grzegorzem Schetyną, jednym z liderów PO i Mirosławem Drzewieckim, byłym ministrem w rządzie PO. Do dziś twierdzi, że kochankiem jego żony, tymczasem prawda jest taka, że ukradł jej 1000 dolarów. Żona Drzewieckiego rzeczywiście przyznawała się do tej znajomości – choć mówiła, że bywał wyłącznie gościem jej lokalu i podawał się wówczas za policjanta, czy agenta służb specjalnych. Z czasem zaczał się ze mną kontaktować i opowiadać o tym, jak wyglądała kryminalna Polska. Przysyłał mi dużo różnych materiałów, niektóre wydawały się wiarygodne. Spotkaliśmy się również tuż przed ostatnim Sylwestrem.
Spotkaliście się w Medyce, bo przecież „Broda” wyjechał z Polski – jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym i musi się ukrywać. Teraz mieszka na Ukrainie…
Tak, rzeczywiście chciałem się z nim spotkać. Również po to, żeby pokazać, jak łatwo jest znaleźć osobę, która się ukrywa, bo przecież list gończy jest faktem. Przyjechał po mnie na przejście graniczne w Medyce, ale jestem przekonany, że wcześniej spotkał się z kiś innym, komu próbował sprzedać swoje materiały. Jestem przekonany, że to właśnie tego dnia dogadał się ze Zbigniewem Stonogą, który później wyemitował w internecie nagranie z nim.
I tak wybierałem się z żoną do Lwowa, więc spotkanie na przejściu granicznym wydawało mi się jak najbardziej uzasadnione. „Broda” czekał w samochodzie – to był jakiś stary grat z lat 80., choć przez całą niemal drogę opowiadał o tym, że jego mercedes jest u wulkanizatora, bo właśnie spadł śnieg a on nie zdążył wymienić opon. Brzmiało to wiarygodnie, choć dzisiaj mam wątpliwości. Na miejscu zawiózł nas do hotelu – nawet pomógł wnieść walizki. Niestety również okradł nas. Wychodził z pokoju załatwiać nam żelazko, wracał, znów wychodził, ostrzegał, że musimy uważać, zamykać pokój na klucz, bo tu rzekomo kradną. I rzeczywiście, kiedy wyszedł okazało się, że z portfela zniknęły rówież nasze pieniądze. Mieliśmy się spotkać tego samego dnia wieczorem, ale już straciłem z nim kontakt. Nie pojawił się na kolacji, nie udało się go odnaleźć. Mówił, że jedzie jeszcze raz na przejście graniczne, spotkać się z kimś. Jeste przekonany, że spotykał się z kimś od Stonogi, od którego udało mu się wyciągnąć pieniądze za rzekome rewelacje.
Pan mu nie chciał zapłacić, to szukał dalej, a pana okradł…
Ja z zasady nie płacę swoim informatorom. „Broda” opowiadał, że załatwił Patrycji Koteckiej pracę w TVP, to brzmiało zupełnie niewiarygodnie, łącznie z tym, że twierdził że ma jej kompromitujące zdjęcia, które były zdjęciami ściągniętymi gdzieś z intrnetu. Po kilku dniach okazało się, że kupił to od niego Stonoga.
To zachowanie pokazuje, że „Broda” jest nędzarzem, cokolwiek by o sobie opowiadał. A mówi dużo – a to, że mieszka w Kijowie, a to że mieszka w Ałma-Acie, gdzie jest właścicielem jakiegoś dobrze proseprującego klubu. Zupełne bajki, bo tak naprawdę zaszył się w mieścinie pod Lwowem. Na domiar złego dał się Stonodze nagrać i ujawnił swój wizerunek, który starał się dotychczas chronić.
Za co „Broda” z taką pasją rzuca się na obecne Ministerstwo Sprawiedliwości i rodzinę szefa resortu?
Twierdzi, że chodzi o to, że obecna władza chciała go postawić przed sejmową komisją nadzwyczajną mającą zajmować się finansowaniem Platformy Obywatelskiej przez mafię pruszkowską. Nie chciał brać – jak mówił – udziału w takim cyrku. A miał do już ścigać za to minister Mariusz Kamiński. Wyjechał i twierdzi, że wywiózł z Polski całą masę dokumentów. Że jest lepszy od Kiszczaka i ma materiały na wszystkich. Że zdeponował je wszystkie w Kalinigradzie.
Myśli pan, że istnieją te materiały?
Myślę, że nie istnieją. To bardzo przebiegły oszust. Oni się kierują zupełnie innymi zasadami, niż my. Zapowiadał w nagraniach Stonogi, że ujawni kolejne rewelacyjne materiały, dokumenty. Nic z tego się nie wydarzyło, bo – jak sądzę – nie ma żadnych materiałów i dokumentów. Po prostu chciał od Stonogi pieniądze. No i chciał jakiejś tam zemsty na Ziobrze, na wymiarze sprawiedliwości.
pp