Stefanik: Napastnik, który zamordował nauczyciela mógł się inspirować popularnym islamistą, tworzącym w Internecie

Zbigniew Stefanik o islamizmie nad Sekwaną i propozycjach walki z nim w kontekście zamachu na nauczyciela WOS, Samuela Paty’ego.

80 manifestacji zgromadziło około 50 tysięcy osób. […]  Manifestacje odbyły się w całej Francji- poparcia dla nauczycieli, jak i również przeciwko nienawiści, w obronie wolności słowa i państwa świeckiego

Zbigniew Stefanik zwraca uwagę, że Republika żyje sprawą zamordowania nauczyciela, który pokazywał na lekcji karykatury Mahometa swym uczniom. Jeden z tych ostatnich, 18- latek pochodzenia czeczeńskiego odciął Samuelowi Paty’emu głowę. Abdoulach A. został zastrzelony przez policję niedługo po swej zbrodni.

Wczoraj wieczorem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapowiedziało deportację ponad 60 osób- cudzoziemców przebywających nad Sekwaną oskarżonych również o działalność na rzecz radykalnego islamu.

MSW zapowiada wzmocnienie o kolejne ustawy pakietu ustaw ws. walki z zagrożeniem islamistycznym. tymczasem politycy prawicy odcinają się od manifestacji podkreślając, że potrzebne są konkretne działania, nie symboliczne gesty. Jak zauważa korespondent mediów polskich we Francji

Mamy do czynienia z największymi działaniami od 1995 roku, czyli od zamachów na stację metra w Paryżu.

Stefanik zauważa, że uczeń, który zamordował własnego nauczyciela prawdopodobnie zainspirował się publikacjami internetowymi jednego z islamistycznych publicystów, który wzywał do ukarania pedagoga za obrażanie Proroka. W związku z tym władze francuskie będą musiały zająć się problemem internetowej agitacji.

Pojawia się pytanie czy można opanować ten teren wirtualny, w taki sposób, aby nie dochodziło do inspirowania młodych ludzi, którzy często, nierzadko zaburzeniu, dają się ponieść pewnej ideologii i dokonują zbrodni.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Repetowicz: Białoruś przesyłała rakiety Azerbejdżanowi. Wejście Turcji na Górny Kazukaz powoduje, że może wejść też Iran

Witold Repetowicz o tym, czemu konflikt w Górskim Karabachu nie jest wojną zastępczą między Rosją i Turcją oraz o postawie Kremla wobec konfliktu i ofiarach walk.


Witold Repetowicz przedstawia sytuację w stolicy separatystycznej Republiki Górskiego Karabachu. Stepanakert jest wyludniony- większość kobiet i dzieci wyjechało. Dziennikarz, że w konflikt na Kaukazie zaangażowany jest nasz wschodni sąsiad:

Białoruś jest członkiem Organizacji Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego. Przesyłała rakiety Polonez Azerbejdżanowi. […] Ormianie mają do tego bardzo negatywny stosunek.

Wsparcie Łukaszenki dla Azerbejdżanu potwierdza fakt, że w konflikt ten nie angażuje się Rosja. Ta bowiem mogłaby łatwo wpłynąć na niego, by przestał sprzedawać broń Baku. Tymczasem ze strony Rosji nie ma żadnego wsparcia, choćby w postaci sprzedaży broni, dla jej armeńskich sojuszników. Przed obecną ofensywą Azerbejdżanu Moskwa sprzedawała broń obu państwom.

Mówienie, że jest to konflikt zastępczy między Turcją a Rosją jest jakimś totalnym nieporozumieniem. Rosja nie jest zaangażowana w ten konflikt ani militarnie, ani nawet politycznie nie wyraziła swego jednoznacznego poparcia dla strony ormiańskiej.

Celem Kremla jest sprowadzenie do Górskiego Karabachu swych sił pokojowych, na co sami Ormianie się nie zgadzają. Baku szuka wsparcia nie tylko w Moskwie, ale też w Waszyngtonie, Paryżu, czy Atenach.

Wejście Turcji na Górny Kaukaz całkiem zmienia układankę, powoduje, że w każdej chwili może wejść także Iran.

Dziennikarz wskazuje, że nie można rozłączać tego, co się dzieje na Morzu Śródziemnym, z wydarzeniami na Kaukazie. Łączy je bowiem turecki ekspansjonizm.

Jest ogromna liczba zniszczeń, jeśli chodzi o domy i sklepy. To jest bardzo brutalna wojna, z dużą ilością ofiar.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Stefanik: Ostatnie pięć lat we Francji to wręcz niekończący się stan wyjątkowy. Rządzący zarządzają tak kryzysami

Zbigniew Stefanik o sytuacji epidemicznej we Francji, debacie nad stosowaniem stanów nadzwyczajnych, nowej aplikacji rządowej i obawach z nią związanych oraz o możliwości twardego brexitu.

Zbigniew Stefanik przypomina, że francuski rząd zapowiadał w lipcu dodatkowe 5 tys. łóżek na oddziałach intensywnej terapii. Tych jednak nie ma. Aktualne jest pytanie co dalej. Prezydent Francji wykluczał wcześniej możliwość powrotu do zamknięcia całego kraju.

Francja zdaje się jest tym krajem, który stawia czoła największej fali Covidu całej Unii Europejskiej. Pytanie, czy faktycznie dojdzie do lock down na skalę krajową.

Korespondent mediów polskich we Francjach zwraca uwagę na trwającą debatę francuskich prawników wokół tego, czy w ich kraju stan nadzwyczajny nie jest nadużywany. Wprowadzany był on bowiem wielokrotnie od czasu zamachów sprzed pięciu lat. Pewne rozwiązania mogłyby bowiem zostać wprowadzone drogą ustawową bez uciekania się do takiego ograniczania swobód obywatelskich.

Ostatnie pięć lat we Francji to wydaje się wręcz niekończący się stan wyjątkowy. Właściwie każdy kryzys powoduje, iż rządzący nad Sekwaną po prostu wykorzystują ten instrument , aby zarządzać tym kryzysem.

Czy jest zgodne z państwem demokratycznym?- pyta się Stefanik. Odnosi się do sytuacji w systemie opieki zdrowotnej. Lekarze protestują nad Sekwaną już dwa lata. Rządzący próbują załagodzić sytuację przez oferowanie premii i dopłat, jednak, jak wskazuje rozmówca Jana Olendzkiego, nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o rozwiązania systemowe. Tych zaś rząd nie ma. Konflikt będzie narastał dopóki medycy nie będą musieli się skupić w pełni na walce z SARS-CoV-2.

Stefanik wskazuje na kontrowersje związane z aplikacją rządową, która ma pomagać w walce z koronawirusem. Pierwsza wersja programu nie sprawdziła się. Jej druga wersja ma wejść w życie 22 października. Wśród Francuzów istnieje obawa, czy przekazywane w ramach niej dane wrażliwe będą bezpieczne.

Korporacje takie jak Microsoft będą miały dostęp do najwrażliwszych danych Francuzów.

Nie wiadomo, czy po pandemii do danych medycznych nie zyskają dostępu banki i firmy ubezpieczeniowe. Dziennikarz mówi także o negocjacjach w związku z brexitem. Francuzi nie sądzą, by perspektywa twardego brexitu była realna, lecz widzą w zachowaniu Brytyjczyków grę.

Francja nie obawia się hard brexitu i trudno sobie wyobrazić żeby miało do niego dojść.

A.P.

 

Ryszard Czarnecki o słowach Katariny Barley: Chodzi o interesy, przesunięcie miliardów euro z krajów nowej UE

Ryszard Czarnecki o rekonstrukcji rządu, współpracy między prezesem PiS a prezydentem oraz o rozgrywce w UE i „zagłodzeniu finansowym” Węgier.

Ideą, która legła u podstaw tej rekonstrukcji było zmniejszenie liczby resortów, zdynamizowanie rządu przyspieszenie decyzji polityczno-administracyjnych.

Ryszard Czarnecki potwierdza, że rekonstrukcja rządu, jeśli chodzi o ministrów, jest już za nami. Nie opóźni jej choroba ministra-elekta Przemysława Czarnka. Roszady dotyczące wiceministrów i niższych stanowisk jeszcze trwają. Pozycję wicepremiera Kaczyńskiego w nowym rządzie porównuje do tej jaką miał w sanacyjnych rządach Józef Piłsudski jako Minister Spraw Wojskowych.

Polityk opowiada na pytanie o współpracę między wicepremierem Kaczyńskim a prezydentem Dudą. Podkreśla, że prezes PiS jest bardzo pragmatyczny, co jest przyczyną jego sukcesu politycznego. Dobra współpraca prezydenta z rządem jest zaś kluczem do historycznej trzeciej kadencji Zjednoczonej Prawicy.

Wiem jedno, że w Pałacu Prezydenckim jest też głębokie przekonanie, że po prostu w interesie głowy państwa jest bliska współpraca z rządem.

Europoseł PiS przypomina kulisy swego odwołania z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego za wypowiedź wobec europosłanki Róży von Thun und Hohenstein odnosząc się do obecnych żądań odwołania Katariny Barley za jej wypowiedź w której żądała „finansowego zagłodzenia”  Węgier.

Jak wskazuje polityk, Polska, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Malta to kraje, które są na celowniku Brukseli. Nie zwraca się jednocześnie na przypadki łamania prawa przez rządzących we Francji i Hiszpanii.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Stefanik: We Francji funkcjonuje prawo silniejszego. Wystarczająco silnych obostrzenia sanitarne nie dotyczą

Zbigniew Stefanik o sytuacji epidemicznej we Francji, decyzjach władz, krytyce reżimu sanitarnego, arbitralności zarządzeń i niespełnionych obietnicach.

 

Francja jest obecnie czwartym na świecie państwie pod względem zarażenia Covidem. […] Francja stawia już czoło drugiej fali pandemii.

Zbigniew Stefanik przypomina zapowiedzi francuskiego premiera, który deklarował w lipcu, że przed drugą falą pandemii francuskiego oddziały intensywnej terapii będą mieć do dyspozycji 10 tys. łóżek. Tymczasem jest jedynie połowa tego. Jednocześnie istnieje ryzyko, że łóżek tych i tak nie będzie mieć kto obsługiwać.

Korespondent informuje, że w strefie najniższego alertu znajduje się 53 departamentów. Dwa francuskie departamenty znajdują się w strefie najwyższego alertu, których stolicami są Marsylia i Paryż. Są tam zamknięte bary, ale otwarte restauracje, co zdaniem części Francuzów jest decyzją całkowicie arbitralną:

Wydaje się więc, że we Francji funkcjonuje tak naprawdę prawo silniejszego. Jeśli ktoś jest w stanie ukonstytuować wystarczająco silny kolektyw, to obostrzenia nie muszą go dotyczyć.

Francuskie władze tłumaczą, że w restauracjach obowiązują wzmocnione protokoły sanitarne, a w barach nie. Tymczasem decyzje rządu nie są konsultowane z samorządowcami, wbrew wcześniejszym zapowiedziom. Tak było w przypadku zamknięcia marsylskich barów.

Biznes ma duże kłopoty, ponieważ trudno tak naprawdę planować jakąś długotrwałą strategię, bo obostrzenia zmieniają się  z dnia na dzień z tygodnia na tydzień. W ogóle nie wiadomo jaki departament będzie następny.

Na dodatek mówi się o epidemii grypy. Wśród Francuzów rosną podziały- ludzie, którzy boją się koronawirusa umacniają się w swym strachu, a ci, którzy nie wierzą w pandemię- w swej niewierze. Jest to więc drażliwy temat. Ludzie zastanawiają się, jak skuteczne są maseczki, które obecnie trzeba nosić już niemal wszędzie.

Francuzi maseczki noszą choćby dlatego, że nie każdego stać na 135 euro mandatu.

Przeciwko brakowi możliwości pracy protestują artyści, właściciele barów i restauratorzy.

Posłuchaj całej rozmowy już temat!

A.P.

 

Kredyty są dzisiaj tanie, co wynika z nadmiaru pieniędzy, które bankierzy mogą produkować dosłownie z niczego

Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.

Piotr Witt

W ruletce wysokość wygranej pociąga, lecz prawdopodobieństwo straty jest 36 razy większe. Od kasyna bardziej niebezpieczna jest tylko spekulacja giełdowa. Ale i tutaj istnieją recepty niezawodne. Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.

Dla tych, co nie są Rotszyldami, pozostają inwestycje w akcje. Do niedawna istniały walory murowane. Dawały ogromny dochód i były całkowicie pewne, bo murowane. (…)

I oto teraz, po powrocie z wakacji odkrywam informację, której nie znajdziecie na pierwszych stronach gazet. Ani nawet na drugich. Ani – zwłaszcza – w raporcie notariuszy i handlarzy nieruchomości, który wymownie zachęca do kupna. „Pożyczajcie na krechę! Nigdy kredyt nie był równie tani!” (…)

Obecna taniość kredytu wynika głównie z nadmiaru pieniędzy. Bankierzy mogą je wyprodukować w dowolnych ilościach, gdyż produkują z niczego. Profesor Allais nazwał ich fałszerzami pieniędzy. Dotąd napiętnowane przez uczonego fałszerstwo funkcjonowało doskonale. Młodzi oddawali się w niewolę bankom na 35–45 lat. Małżeństwo, które cztery lata temu nabyło mieszkanie wartości miliona, dzisiaj miałoby z tego pewnie 20% zarobku. Tyle, że mieszkanie należy wciąż do banku, chyba że bank zdążył się go pozbyć.

Marszand Leonce Rosenberg w latach 1920. sprzedawał malarstwo nowoczesne drogą ogłoszeń w prasie: „Obraz, który kupujesz dzisiaj, za tydzień będzie droższy o 25%”. Nie trzeba było oglądać dzieła ani uczyć się dobrego gustu. Anonse inwestorów mieszkaniowych późniejsze o sto lat dziwnie przypominają tamte sprzed Wielkiego Kryzysu. (…)

Bernard Arnault powiększył swoje imperium luksusu, zakupując amerykańską świątynię zbytku Tiffany za 15 mld €. Dla damy LVMH – w sukience letniej od Diora-Dioraura (6500 €) albo w półkrótkiej (6900 €) i bieliźnie (biustonosz 980, majteczki 880), pachnącej legendarnym „Shalimar” Guerlaina, w sandałkach od Yvesa Saint-Laurenta 695 albo 995, skarpetki 350, body 1550, dodatki, akcesoria (torebka-kuferek 4050) – prawdziwym luksusem jest dyskretna bransoletka od Tiffany’ego – 53 000 €.

Ale tu także wiele się zmieniło. Oficjalnie mówi się, że Minister SZ, Jean-Yves Le Drian, wymusił na panu Arnault’cie odstąpienie od transakcji w imię wojny handlowej ze Stanami. Francja zamierza ściągnąć zaległe podatki od amerykańskich gigantów informatyki i dystrybucji, więc prezydent Trump zapowiedział w odwecie obłożenie dodatkowym wysokim cłem francuskich towarów luksusowych. To cios w tradycję. Już przecież damy lekkich obyczajów sprowadzały frou-frou z Paryża do westernowych salonów, na udrękę dzielnych żon kowbojów.

Tiffany wykopał tomahawk i zaskarżył pana Arnaulta o złamanie umowy. Pan A. odpowiedział pozwem o oszustwo i odgraża się, ze wygra przed sądem w Delaware. Ale wiemy, komu zazwyczaj przyznaje rację sąd amerykański w sprawie przeciwko cudzoziemcowi. Za rozsypany puder zapłaci pewnie państwo francuskie, czyli podatnik. (…)

Wścibscy dziennikarze ujawnili, że obroty LVMH na świecie zmalały o 70% i końca tego krwotoku nie widać. Więc winne nie jest oszustwo, ale spadek popytu. Chodzi naprawdę o ciężką forsę. W gotówce transakcja na 15 mld € przedstawiałaby dwie i pół tony banknotów po 500 €.

A może zaczęły się sprawdzać przewidywania profesora Allaisa, który za stan rzeczy winił „obrońców ideologii nadmiernie uproszczonej i destrukcyjnej, heroldów gigantycznej mistyfikacji”?

Cały artykuł „Krach?!” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w październikowym „Kurierze WNET” nr 76/2020, s. 1 i 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Krach?!” na s. 1 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Konflikt na Kaukazie Płd. Grzegorz Kuczyński: To, co jest najważniejsze to mocne wejście Turcji do gry

Grzegorz Kuczyński o konflikcie między Azerbejdżanem a Armenią w Górskim Karabachu, zaangażowaniu Rosji i Turcji.


Grzegorz Kuczyński wskazuje na militarną politykę Turcji w Syrii, Libii i na Morzu Śródziemnym. Południowy Kaukaz jest kolejnym regionem, w którym Ankara rywalizuje z Moskwą. Ta ostatnia dotychczas tam dominowała. Nasz gość przypomina, że w latach 90. Rosja mocno pomogła Armenii wygrać wojnę z Azerbejdżanem.

To, co jest najważniejsze to mocne wejście do tej gry Turcji.

Nasz gość wskazuje na zwiększenie zakupów tureckich z kierunku Azerbejdżanu.  Jest on więc konkurentem dla Rosji w zakresie energetycznym. Bliskości Ankary z Baku sprzyja fakt, iż Turcy i Azerowie to narodu turkijskie. O ile jednak Turcja angażuje się w jednoznaczny sposób po stronie Baku, to Rosja nie popiera tak zdecydowanie Erywania. Kreml bowiem mimo sojuszu wojskowego z Armenią współpracuje także z jej sąsiadem.

Ekspert ds. rosyjskich tłumaczy również stanowczą postawę Francji wobec Turcji. Wskazuje na dużą ormiańską diasporę mieszkającą nad Sekwaną i nad Potomakiem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Mirosław Matyja: Szwajcaria musi ograniczyć napływ imigrantów z UE. Kraj dobrze znosi kryzys wywołany pandemią

Koronawirus w Szwajcarii jest sprawą medyczną, a nie polityczną – zapewnia ekonomista i politolog.


Profesor Mirosław Matyja komentuje odrzucenie przez Szwajcarów w referendum pomysłu ograniczenia swobodnego przepływu osób z UE:

Szwajcaria ma problem z imigrantami z Niemiec, Austrii i Francji. W związku z ich napływem rosną m.in. ceny mieszkań. Zaczyna też brakować infrastruktury.

Za redukcją swobodnego przepływu osób zagłosowało 38% uczestników referendum. Zdaniem ekonomisty:

Władze muszą wyjść naprzeciw tej części społeczeństwa.

Gość „Poranka WNET” mówi o silnym uzależnieniu gospodarczym Szwajcarii od UE.  Omawia również sytuację epidemiczną kraju. Noszenie maseczek jest zalecane, nie obowiązują jednak żadne kary za ich nienoszenie. Nikt nie ma zamiaru wprowadzać obowiązkowych szczepień:

Koronawirus jest tutaj sprawą medyczną, a nie polityczną.

Jak dodaje rozmówca Magdaleny Uchaniuk, w Szwajcarii zawieszono wdrażanie technologii 5G. Ekspert wskazuje również, że kryzys w Szwajcarii przebiega łagodnie. Dzięki pomocy państwa nie doszło do masowych zwolnień:

Prognozowano spadek PKB 0 7%, prawdopodobnie będzie to „tylko” 4-5%.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Bault: W Marsylii i na Gwadelupie musiały się zamknąć wszystkie restauracje. Poziom zadłużenia Francji wynosi 115 proc.

Olivier Bault o stanie pandemicznym we Francji, przesiadaniu się Francuzów na rowery, zadłużeniu Republiki i odbudowie katedry Notre Dame.


Liczba nowych zakażonych koronawirusem nad Sekwaną jest bardzo wysoka- informuje Olivier Bault. Codziennie jest nowych chorych powyżej 12 tys. Z tego powodu rząd  wprowadzana lokalne ograniczenia.

W Marsylii i na Gwadelupie wczoraj od północy musiały się zamknąć wszystkie restauracje, bary. W wielu miastach zamknięto kluby sportowe.

Obywatele są niezadowoleni z działań władzy. Krytykują obostrzenia jako nieprzemyślane. Pandemia wpływa na stan gospodarczy państwa. Poziom zadłużenia Francji wynosi już 115 proc., czyli mniej więcej tyle ile Włochy kilka lat temu. Dziennikarz zauważa, że obecnie

We Francji jest lepsza sytuacja niż w Hiszpanii, ale gorsza niż w wielu innych krajach.

Tymczasem Francuzi zaczęli masowo jeździć rowerami zamiast komunikacją miejską. Trend ten zgodny jest z polityką socjalistycznej mer Paryża Anne Hidalgo, która dąży do ograniczenia liczby aut w centrum. Na razie jej polityka skutkuje głównie większymi korkami.

Dziennikarz pochodzący z Francji opowiada również o odbudowie katedry Notre Dame w Paryżu. Dach ma być odtworzony tą samą metodą i tymi samymi materiałami, co w średniowieczu. Podobnie ma być w przypadku XIX-wiecznej wieży, która runęła podczas pożaru 15 kwietnia 2019 r.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

20-latka była więziona, bita i gwałcona przez 3 godziny. Rzekomy sprawca nie może być deportowany

Aresztowany ws. gwałtu na 20-letniej studentce Erjan I. miał wcześniej wyroki ws. napaści seksualnych. Nie może jednak zostać wydalony z Francji, bo żadne państwo nie przyznaje się do niego.

W Angers (Maine-et-Loire) w poniedziałek 31 sierpnia ok. 19.30 do mieszkania 20-letniej studentki wdarł się mężczyzna, który przez kolejne trzy godziny bił ją, dusił i gwałcił. Po opuszczeniu mieszkania przez napastnika kobieta udała się na komisariat policji. Następnego dnia zatrzymany został Erjan I. Pomocą w identyfikacji był tatuaż, jaki według zeznań ofiary posiadał sprawca. Zatrzymany trzydziestokilkulatek, jak informuje Le Figaro, był wcześniej co najmniej sześciokrotnie skazywany na kary od trzech do sześciu miesięcy więzienia za włamania, napaści, ekshibicjonizm i napaści seksualne, w tym na osobę niepełnosprawną w Szpitalu Uniwersyteckim w Angers. W 2018 i w 2019 r. otrzymał on po zakazie pobytu na francuskim terytorium.

[related id=123095 side=right] Władze francuskie nie mogą jednak deportować deklarującego się jako obywatela Kosowa imigranta. Kosowo bowiem nie uznaje go za swojego obywatela. Nieposiadający oficjalnych dokumentów Erjan I. twierdzi, że urodził się w 1987 r. w Jugosławii. Za swego obywatela nie uznają go także Serbia i Macedonia.

A.P.