Zuzanna Jurczak obchodzi dzisiaj swoje urodziny!

Popularna Sanah kończy dzisiaj 24 lata. W tym wpisie przypominamy osiągnięcia oraz momenty utalentowanej wokalistki na antenie Radia WNET.

Pomimo tak młodego wieku piosenki artystki, regularnie goszczą na listach największych przebojów. W 2020 roku, na 57. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu była nominowana do 5 różnych nagród, z których aż 4 wygrała.

Na antenie Radia WNET odbyła się premiera piosenki, który zapewnił Sanah ogromny sukces, chodzi o utwór „No sory”. Singiel nawiązuje do płyty, która ukazała się w maju 2020 roku.

[related id= 111597 side=right]Na temat samego albumu „Królowa dram” piosenkarka również wypowiadała się w naszej audycji. Najważniejszym wątkiem tej rozmowy jest fakt, że krążek traktuje głównie o nieszczęśliwej miłości. Można by było kolokwialnie powiedzieć, że jest to temat „oklepany”. Natomiast w tym przypadku tak nie jest.
Całościowe brzmienie albumu jest pełne oryginalność, najwspanialsza w tym wszystko jest unikatowa barwa artystki, która dotąd nie była tak bardzo spotykana na polskiej scenie muzycznej.

Sanah ma swój styl i konsekwentnie go pielęgnuje, wznosząc się na kolejne wyżyny – jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie ona w stanie zdobywać najwyższe szczyty.

Na koniec warto przypomnieć słowa Tomasza Wybranowskiego, który wziął Zuzannę w obronę, kiedy po 57. Festiwalu w Opolu, coraz częściej zaczęły pojawiać się zarzuty pod jej adresem m.in. za nieśmiałość

Taki jest jej sposób ekspresji. Ale jej piosenki są o czymś, różnią się od tego, co jest serwowane od rana do wieczora w większości stacji.

[related id=124177 side=right]
Jeszcze raz chcielibyśmy życzyć naszej utalentowanej Sanah sukcesów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.

K.J.

Mirosław Bielawski specjalnie dla Radia WNET o najpiękniejszej polskiej piosence rockowej o miłości. Tomasz Wybranowski

Zespół Bank był jednym z najważniejszych zespołów w latach 80. XX wieku. Powstał w 1980 roku w Środzie Śląskiej a jego pierwszym wokalistą miał być legendarny Ryszard Riedel, późniejszy głos Dżemu.

Pierwszy, bo klasyczny skład formacji Bank stworzyli muzycygrający w wielu grupach rockowych nie tylko Wrocławia, ale Warszawy i Poznania. W rolach głównych Piotr Iskrowicz (gitara), Mirosław Gral (gitara), Roman Iskrowicz (bas),  Marek Biliński (instrumenty klawiszowe) i Krzysztof Krzyśków (perkusja).

Wokalistą miał być Ryszard Riedel, ale jego bluesowemu sercu nie przypadł do gustu w pełni hard – rockowy rozmach i riffy Banku. Przypomniano sobie wtedy o niezwykłym wokaliście formacji Romuald & Roman. I tak oto Mirosław Bielawski zasilił ten niezwykły band!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Mirosławem Bielawskim:

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego opowiadał o początkach grupy i drodze na festiwal opolski, oraz największe muzyczne wydarzenia w Polsce na początku lat 80. XX wieku. Wspólnie z grupą Bank nagrał 5 płyt.

Mirosław Bielawski wspomina początki zespołu Bank i drodze na  Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, gdzie formacja wystąpiła w 1981 r.

Słońce grzało strasznie, na scenie było jak w ukropie, ale koncert wyszedł rewelacyjnie, jak na tamte czasy.

Mirosław Bielawski / Fot. Facebook

 

Gość Tomasza Wybranowskiego sięga w dalszej części rozmowy do spotkań z Markiem Jackowskim, liderem grupy Maanam.

Wspomina także początek stanu wojennego i zatrzymaniach, rewizjach ZOMO, kiedy grupa Bank była w trasie koncertowej w Warszawie.

Wokalista supergrupy Bank wspominał także bardzo emocjonalnie wspólny koncert Banku z Republiką i Grzegorzem Ciechowskim na stadionie Cracovii.

Każdy z nas przekazywał publiczności szczerze to, co w nim buzowało. Przekazywaliśmy nasze szczere emocje i miłość do muzyki!

Tomasz Wybranowski przypomniał, że Bank wydał w 200o r. album „Gdzie mieszka czas”, który – jak stwierdził – został skrzywdzony przez środowisko krytyków i dziennikarzy w niezasłużonych recenzjach z niskimi notami.

W finale programu Mirosław Bielawski zapowiedział – jak twierdzi Tomasz Wybranowski:

Najpiękniejszą i najdoskonalszą polską rockową piosenkę wszech czasów o miłości.

„Powiedz mi coś o sobie” jest perłą na albumie „Jestem panem świata” z roku 1981. W sieci Radia WNET przez cały rok wspominać będziemy ten album. Powodem jest jubileusz czterdziestolecia premiery tej niezwykłej płyty!

Mirosław Bielawski powróci w Muzycznej Polskiej Tygodniówce już w marcu. – zapowiedział Tomasz Wybranowski, dyrektor muzyczny Radia WNET.

 

Koncert wspomnieniowy dla śp. Romualda Lipki bez Budki Suflera? Wdowa po artyście dowiedziała się o koncercie z mediów.

Mieczysław Jurecki mówi, że nikt muzyków Budki Suflera na koncert „Cisza jak ta – muzyka Romualda Lipki” nie zaprosił.

Muzycy jednej z legend polskiego rocka – Budki Suflera – zadecydowali się zakończyć działalność. Zespół na początku marca 2014 wyruszył w pożegnalną trasę koncertową, która trwała do grudnia 2014 roku. Było to zarazem tournée z okazji 40-lecia działalności formacji. Na ostatnie koncerty Budki Suflera zostali zaproszeni liczni artyści. 

W październiku 2014 roku Budka Suflera zagrała wspaniały koncert w The Academy, w samym sercu Dublina. Oto co napisałem w pewnej recenzji:

Musiałem odczekać kilka dni, aby z perspektywy czasu napisać recenzję tego niezwykłego koncertu. Po 40 latach nieustannej obecności na estradach Polski, Europy i świata, serią koncertów „A po nocy przychodzi dzień” Budka Suflera żegna się z publicznością rozsianą na całym globie, także w Irlandii. Budka Suflera to jakość i klasa sama w sobie na polskiej muzycznej scenie.

Budka Suflera w roku1975. Fot Leslaw Sagan, ze zbiorów grupy Budka Suflera.

 

Wydawało się, że Budka Suflera zakończyła karierę na zawsze. Ale oto Krzysztof Cugowski zaczał koncertować i spiewać piosenki z repertuaru Budki. Zaskoczony sytuacją Romuald Lipko skrzyknął Tomasza Zeliszewskiego i Mieczysława Jureckiego i … ruszyli w trasę po całej Polsce w 2019 roku.

Budka Suflera wydała aż 15 albumów studyjnych. Ostatni z nich – „Zawsze czegoś brak” – ukazał się w październiku 2009 roku. Największą popularność Budka zdobyła krążkami „Nic nie boli tak jak życie” oraz „Bal wszystkich świętych”. Najchętniej jednak sięga się po pierwsze płyty zespołu – „Cień wielkiej góry” oraz „Przechodniem byłem między wami”. Budka Suflera powstała w 1974 roku.

W trakcie wszystkich lat na scenie zespołowi udało się sprzedać miliony płyt oraz nagrać przeboje takie jak m.in.: „Takie tango”, „Jest taki samotny dom” oraz „Wszyscy święci balują w niebie”.

Trzon zespołu, oprócz Krzysztofa Cugowskiego, stanowili Romuald Lipko oraz Tomasz Zeliszewski. Długie lata w zespole spędził mój gość Mieczysław Jurecki.

Śmierć Romualda Lipko i opolski koncert ku jego czci…

Pod koniec sierpnia gruchnęła wieść, że muzycy Budki Suflera mają żal, że

nie wystąpią w koncercie pamięci Romualda Lipki w Opolu. „Świeży” (bo zaledwie od niespełna kilku tygodni) dyrektor artystyczny festiwalu Marek Sierocki dementował te słowa twierdząc, że „to muzycy odrzucili zaproszenie”.

Oliwy do ognia dolał komentarz Centrum Informacji TVP:

Pan Zeliszewski oczekiwał, że będzie to koncert z utworami, które Romuald Lipko napisał dla Budki Suflera. Twórcy koncertu postanowili jednak uczcić pamięć Romualda Lipki poprzez zaprezentowanie całej twórczości tego wyjątkowego artysty, a nie tylko utworów, które stworzył dla Budki Suflera. Ta koncepcja nie spodobała się członkom zespołu, którzy odmówili występu tego wieczoru na deskach amfiteatru opolskiego -brzmi komunikat Centrum Informacji TVP. Znalazła się w nim także informacja, że obaj członkowie zespołu mieli być „honorowymi gośćmi” koncertu.

Na takie dictum i zespół Budka Suflera zabrał głos:

W obliczu ostatnich doniesień i wypowiedzi medialnych z całą stanowczością potwierdzamy, że na opolski koncert „Cisza, jak ta”, poświęcony pamięci Romualda Lipko nigdy nie zaproszono ani nie brano pod uwagę udziału Budki Suflera – zespołu, z którym związany był On przez całe swoje artystyczne życie, z którym zmagając się z chorobą zagrał swe ostatnie koncerty, i który wypełniając Jego wolę nadal kontynuuje działalność. Marek Sierocki ponad tydzień temu w rozmowie telefonicznej poinformował nas, że jako nowy dyrektor tej imprezy potwierdza nieobecność Budki Suflera na tym koncercie. Oznajmił także, iż on tego zmienić nie może, bo nie ma odpowiednich kompetencji. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się stało. Na osłodę zaproponował nam (Tomaszowi Zeliszewskiemu i Mieczysławowi Jureckiemu) akompaniament do utworu „Jolka, Jolka pamiętasz”. Nie mogąc wyjść na scenę jako Budka Suflera, podziękowaliśmy Panu Sierockiemu za propozycję. Wracając pamięcią do marca, to znany nam reżyser Bolesław Pawica, na początku tego miesiąca nie miał nawet szansy nas zaprosić bo, jak wynikało z rozmowy, ani on, ani nikt nie znał jeszcze wtedy żadnych konkretów na temat tego festiwalu. Zapytał nas tylko, czy jeśli festiwal w tym roku się odbędzie, to czy może on liczyć na naszą współpracę. Zapewniliśmy go, że tak. Pragniemy aby powyższe wyjaśnienia zakończyły tę dyskusję, gdyż jest naszą zgodną wolą, aby z nami, czy bez nas koncert upamiętniający Romka był jak najwspanialszy. Z pozdrowieniami Mieczysław Jurecki i Tomasz Zeliszewski

Tutaj do wysluchania cały program z udziałem Mieczysława Jureckiego:

 

Mieczysław Jurecki / Fot. Ja Fryta, Wikipedia

Mieczysław Jurecki w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” wytłumaczył niejasności wokół sprawy udziału Budki Suflera w koncercie upamiętniającym śp. Romualda Lipko podczas tegorocznego festiwalu w Opolu.

Niezależnie od tego, kto co wypisuje w gazetach, nas na festiwal w Opolu nie zaproszono.

Muzyk dodał, że wdowa po śp. Romualdzie Lipko o koncercie dowiedziała się z mediów, a posiada wszystkie prawa do twórczości zmarłego męża. W opinii muzyka na imprezach podobnych do festiwalu w Opolu bardziej liczy się oprawa niż treść:

Gdzie w czymś takim odnalazł by się zespół Pink Floyd, czy Carlos Santana?

Mieczysław Jurecki zapowiada, że zespół Budka Suflera zorganizuje własny koncert ku czci śp. Romualda Lipki. Ubolewa nad tym, że często polski odbiorca nie wie, czego słucha:

Niejednokrotnie chciałbym pójść do sklepu kupić płytę i nie wiem jaką. Przecież nie zanucę sprzedawcy…

Gość Tomasza Wybranowskiego stwierdza, że:

Kiedyś piosenki, które tworzono, zostawały z nami na lata. Dzisiaj jest taki przerób, że nikt nie jest w stanie tego słuchać. Płytę nagrać może każdy. Zdobyć krążek można za darmo, a to co jest darmowe, nie ma wartości.

Mieczysław Jurecki mówi o powstającej nowej płycie Budki Suflera. Pierwszy singiel zostanie zaprezentowany 15 września.

Umówiliśmy się z wydawcą, że zagramy potem jeszcze dwie kolejne płyty.

Gitarzysta wspomina występ na pogrzebie Romualda Lipki. Czlonkowie zespołu wykonali utwór „Czas ołowiu”:

Nigdy wcześniej nie grałem z tak ściśniętym gardłem. Felicjan Andrzejczak musiał wręcz wziąć środki uspokajające, aby zaśpiewać naszemu przyjacielu po raz ostatni.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Mieczysławem Jureckim:

 

Ryszard Makowski: Udany festiwal bez recenzji tłem dla „atmosferki” i wyników oglądalności

Hejt, którym został obłożony koncert Jana Pietrzaka, jest bardzo niesprawiedliwy – ocenił satyryk. Zastanawia się, na ile festiwalowi w Opolu zaszkodziła „atmosferka” robiona przez wiadomą gazetę.

Gościem Poranka WNET był satyryk Ryszard Makowski, który wystąpił w ostatnią sobotę na  benefisie Jana Pietrzaka, jaki odbył się pod wiele znaczącym tytułem „Z PRL-u do Polski” podczas Festiwalu Piosenki w Opolu.

– Festiwal był według mnie udany, co prawda był nieudany pogodowo – powiedział. – Podziwiam wszystkie te osoby, które przy tak niesprzyjających meteorologicznie warunkach zdecydowały się jednak zasiąść na widowni.

Zwrócił uwagę, że dookoła tegorocznego Opola narosła tzw. „atmosferka” robiona przez „wiadomą gazetę” i to odbiło się w jakiś sposób na odbiorze festiwalu. Dlatego większość nie zastanawiała się nad poziomem artystycznym imprezy tylko nad sprawami drugorzędnymi – np. czy ławki były zapełnione, czy była oglądalność.

– Przede wszystkim powinna być jakaś ocena artystyczna tego, co się tam działo na scenie, która została zepchnięta na tę przepychankę ideologiczną – ocenił satyryk. Jego zdaniem przesunięcie festiwalu z czerwca na wrzesień sprawiło, że festiwal ucierpiał na tym zwłaszcza z powodu tragicznej pogody, jaka była w ubiegłą sobotę w Opolu.

Występ Jana Pietrzaka na scenie opolskiego festiwalu nazwał „ogromnym wydarzeniem”, a jego koncert –
„historycznym”. Benefis został zepchnięty na dalszy plan przez media, a był to, obok koncertu Maryli Rodowicz, bardzo ważny punkt opolskiego festiwalu. Ubolewał nad tym, że Polskie Radio już nie transmituje opolskich koncertów i z rozrzewnieniem wspominał czasy, gdy jadąc na wakacje z rodzicami, jako dziecko słuchał transmisji na żywo.

– Hejt, którym został obłożony koncert Jana Pietrzaka, jest bardzo niesprawiedliwy – ocenił Makowski. Podkreślił, że było bardzo dużo wykonawców, którzy w ogóle nie są związani z polityką, a zostali zaszufladkowani „jako ci, co przyszli występować z tym 'złym’ Janem Pietrzakiem na PiS-owskim festiwalu, dla tego 'złego’ prezesa Kurskiego”. – Sprowadzenie tego wszystkiego do takiej przepychanki opolskiej jest charakterystyczne dla kultury „niezależnej”.

Jego zdaniem to, co się kryje pod hasłem owej „kultury niezależnej”, to nic innego, jak „złodziejstwo symboli przez pewną grupę mocno wspieraną przez pewną gazetę i telewizję”, a która „powie, co trzeba zrobić, by się do tego nurtu kultury zapisać” – podśmiewał się satyryk.

– Nigdy się nigdzie nie zapisywałem, więc nie jestem pewien, czy jestem niezależny – żartował Makowski. Zwrócił uwagę, że do tego samego nurtu należy Komitet Obrony Demokracji, który powstał w państwie, w którym demokracja ma się najlepiej od lat.

– Koncert Maryli Rodowicz bez wątpienia był wydarzeniem – ocenił gość Poranka. – Artystką na pewno jest wybitną i zawsze potrafiła zrobić coś, co miało spore znaczenie.

[related id=38671] W audycji również o Unii Europejskiej i kompromitujących się co jakiś czas jej komisarzach, zwłaszcza w kontekście ochrony polskiej przyrody (która jest najlepiej zadbana na świecie), a także o tym, dlaczego Unia może robić „tydzień francuski w niemieckim Lidlu”.

Wywiad z satyrykiem Ryszardem Makowskim w części drugiej Poranka WNET

Cały Poranek WNET

MoRo

Ryszard Makowski polski satyryk i muzyk, były członek Kabaretu OT.TO i programu TVP3 Studio YaYo, występował także gościnnie z Kabaretem Pod Egidą.

Dzień 24 z 80./ Poranek Wnet/ OPOLE/Małgorzata Wilkos o festiwalu: antyrządowa histeria opanowała środowiska artystyczne

Większość tych, którzy jeszcze kilka tygodni temu bojkotowali festiwal, potwierdziła już swój udział we wrześniu. Dzięki porozumieniu między miastem a TVP polska piosenka znów zagości w amfiteatrze.

Gościem Antoniego Opalińskiego w Poranku Radia Wnet była pani Małgorzata Wilkos, radna miasta Opole, rodowita opolanka. Od 2016 roku wiceprzewodnicząca Rady Miasta Opole.

Pani Wilkos zapytana o scenę polityczną Opola stwierdziła, że Opole tak jak większa cześć zachodniej Polski głosuje na ugrupowania lewicowe i centrowe. Porównała miejscową scenę polityczną do wrocławskiej i gdańskiej. Jej zdaniem obecnie Opole znajduje się w specyficznej sytuacji spowodowanej zmianą granic miasta, która nastąpiła 1 stycznia 2017 roku. To z tego powodu Rada Miasta powiększyła się o nowych radnych, wybranych jako przedstawiciele miejscowości, które włączono w obręb miasta. Do końca kadencji samorządu pozostaną oni radnymi Opola.

Ostatnio przeprowadzone badania opinii publicznej pokazują, że coraz więcej mieszkańców jest zadowolonych ze zmiany, bowiem rok temu, gdy podejmowano decyzję o rozszerzeniu granic Opola, miała miejsca fala protestów mieszkańców okolicznych gmin. [related id=21012]

– Sam pomysł spotkał się z protestami zwłaszcza w gminie Dobrzeń Wielki, która do niedawna była jedną z najbardziej zamożnych gmin w Polsce. Gmina Dobrzeń Wielki jest znana z tego, że wiszą w niej polsko-niemieckie tablice informacyjne. Tym, co dodatkowo rozpaliło spór, było to, że w wyniku zmian Elektrownia Opole znalazła się obrębie miasta. Wiele razy pisano w prasie, że wójt tej gminy zarabiał rocznie o 30 tys. zł więcej niż prezydent miasta wojewódzkiego Opola z 700-milionowym budżetem.

Powiększenie granic Opola wpłynęło na kształt okręgów wyborczych w taki sposób, że gminy dające dodatkowe mandaty radnych sejmiku mniejszości niemieckiej zostały włączone do Opola. W efekcie mniejszość niemiecka straci mandaty do sejmiku. Chociaż przedstawiciele mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie deklarują, że są lojalnymi obywatelami RP, daje się wyczuć narastanie konfliktu.

– W tych okolicznych gminach jest duży procent mniejszości niemieckiej, która bardzo mocno protestowała przeciwko poszerzeniu Opola, bo w ostatnich wyborach parlamentarnych padło tutaj ok. 1000 głosów na listę mniejszości niemieckiej – powiedziała Małgorzata Wilkos. Podkreśliła także, że włączenie w obręb miasta wielu miejscowości było zabiegiem ściśle ekonomicznym, a zmniejszenie wpływu politycznego mniejszości niemieckiej jest tylko skutkiem ubocznym.

[related id=31450]

Zdaniem radnej był to zabieg konieczny, mający kluczowe znaczenie dla rozwoju Opola, województwa opolskiego i całego regionu. Miasto położone między dwoma wielkim aglomeracjami – Wrocławiem i Katowicami – od lat traciło mieszkańców i inwestorów, a pusta przez lata strefa ekonomiczna dopiero teraz zaczyna się wypełniać.

W tym roku zrobiło się głośno o Opolu w związku z kontrowersjami wokół organizacji Opolskiego Festiwalu Piosenki.

– Większość tych, którzy jeszcze parę tygodni temu festiwal bojkotowali, potwierdziła już swój udział we wrześniu. Więc myślę, że to jakaś chwilowa antyrządowa histeria opanowała środowiska artystyczne –  oceniła Małgorzata Wilkos. Wyraziła też radość, że ostatecznie doszło do porozumienia między miastem a Telewizją Polską co do organizacji festiwalu. Odbędzie się on między 15 a 17 września.Jej zdaniem jest to korzystne zarówno dla miasta, które w tym roku obchodzi 800-lecie lokacji, jak i dla samego festiwalu. Problemy zrodziło zachowanie warszawskich artystów, którzy z powodów politycznych postanowili zbojkotować tegoroczne wydarzenie.

MW, MoRo

Całej audycji możesz posłuchać tutaj.

Goście Poranka Wnet „nie będą płakać po Opolu”. Festiwal ten to tani peerelowski blichtr i synonim obciachu

Piotr Jegliński i Piotr Gociek w Poranku Wnet opowiedzieli o najnowszych książkach i skomentowali zamieszanie wokół festiwalu w Opolu, który być może się nie odbędzie lub zostanie przeniesiony.

Dzień po ósmej rocznicy powstania Radia Wnet i dzień przed jubileuszowym Jarmarkiem Wnet Krzysztof Skowroński rozmawiał w Poranku Wnet z Piotrem Jeglińskim i z Piotrem Goćkiem, sympatykami Radia Wnet.

Piotr Jegliński, właściciel wydawnictwa Editions Spotkania, opowiedział o osobie księdza Józefa Kuczyńskiego, którego wspomnienia „Między parafią a łagrem” właśnie zostały wydane.

Ksiądz Marcin Czermiński był postacią nieodłącznie związaną z polskimi Kresami i ich trudną historią w XX wieku. Był proboszczem parafii na Wołyniu w Szumbarze i w Dederkałach (na pograniczu Wołynia i Podola). W czasie rzezi wołyńskiej zorganizował samoobronę, która skutecznie obroniła wieś przed atakami banderowców, za co otrzymał od AK Krzyż Walecznych. Następnie został z Polakami w Związku Sowieckim i trafił do łagru w Kazachstanie, gdzie spędził 17 lat. W 1977 r. jedyny raz odwiedził powojenną Polskę. Pozostawił wtedy wspomnienia, część zapisaną, część nagraną. One właśnie zostały teraz wydane w bardzo pięknej formie, z wieloma zdjęciami. Ksiądz Marcin Czermiński zmarł w 1992 r.

Piotr Gociek, który – jak powiedział – czuje się częścią historii Radia Wnet, ponieważ prowadził Poranki, mówił o swojej najnowszej książce „Kreta subiektywnie” – dzienniku z podróży, połączonym z refleksjami historycznymi.

Na Kretę sprowadziła go między innymi osoba księdza Andrzeja Jermińskiego, który pod koniec XIX wieku trafił tam jako duszpasterz polskich żołnierzy w armii carskiej, która stacjonowała wtedy na Krecie. Piotr Giociek powiedział, że książka ta jest nie tylko o historii, o muzeach, czy o tym, gdzie szukać samochodu do wynajęcia, ale jest listem miłosnym do Krety.

W rozmowie nie mogło zabraknąć aktualnych wątków politycznych. Piotr Jegliński powiedział, że nic go w dzisiejszej polityce nie uderza. Wszystko się powtarza, jedni na drugich coś tam mówią. To wszystko jest po prostu nudne.

Piotr Gociek skomentował kontrowersje wokół festiwalu w Opolu. Dla niego festiwal ten zawsze zawsze kojarzył się z tanim peerelowskim blichtrem i był synonimem obciachu. Dlatego wymyślił hasło „Nie będę płakał po Opolu”.

Zwrócił uwagę, że wielu spośród piosenkarzy, którzy odmawiają uczestnictwa w festiwalu albo ostro komentują zamieszania wokół niego, występowało w Opolu w czasach komunistycznych. Wtedy nie przeszkadzała im cenzura czy wydarzenia z marca 1968 r.

Wielu spośród artystów bojkotujących Opole, zdaniem Piotra Goćka, dało się niepotrzebnie wciągnąć w grę polityczną lub uległo presji środowiskowej, zwłaszcza ci, którzy mieli w tym roku debiutować. A ci, którzy zrobili to, jak Andrzej Piaseczny, dla kolegów, powinni zmienić kolegów.

Obaj goście zapraszają na jutrzejszy Jarmark Wnet.

JS