Niemcy, Francja, korporacje międzynarodowe prą do federalizacji Europy. Komu i dlaczego zależy na Europie imperialnej?

Niejasne jest, dlaczego dotychczasowa koncepcja integracji przestała być wystarczająca i miałaby zostać zastąpiona powołaniem do życia hegemona, marginalizującego rolę państw narodowych.

Bogdan Miedziński

Dynamika przemian zachodzących w Europie (upadek bloku sowieckiego, rozszerzenie Unii Europejskiej, wielkie migracje, Brexit, głębokie przekształcenia kulturowe) sprawiła, że dominanta rozważań nad przyszłością naszego kontynentu przesunęła się z obszaru będącego domeną futurologów do świata polityki. Spośród deklaracji politycznych dotyczących tej kwestii za najbardziej miarodajną wypada uznać Białą Księgę w sprawie przyszłości Europy zaprezentowaną przez Przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera w marcu 2017 r. podczas szczytu w Rzymie. Spośród przedstawionych w niej scenariuszy wyróżnia się piąty, ostatni. W debacie publicznej przyjęło się określać go jako scenariusz federalizacji UE. Jego realizacja oznaczałaby naciśnięcie pedału gazu integracji europejskiej „do dechy”. (…)

Intencje zawarte w tych deklaracjach są wyraźnie: federalizacja Europy to zadanie dla współczesnego pokolenia mieszkańców tego kontynentu. Treść tego zadania można odnaleźć w przywołanym przez Białą Księgę Manifeście z Ventotene. Stwierdza się w nim:

Już teraz należy kłaść fundamenty ruchu będącego w stanie zmobilizować wszystkie siły do stworzenia nowego organizmu, który będzie największą kreacją, całkowicie nową w dziejach Europy; w celu ustanowienia stabilnego państwa federalnego z europejskimi siłami zbrojnymi zamiast armii narodowych; złamania autonomii ekonomicznej będącej szkieletem reżimów totalitarnych; który będzie miał wystarczające środki, aby zapewnić realizację wspólnego porządku przez poszczególne państwa, jednocześnie gwarantując każdemu z nich autonomię, potrzebną do swobodnego wyrażania i rozwoju życia politycznego zgodnie z indywidualnymi cechami różnych narodów.

Niedwuznacznym potwierdzeniem powyższych intencji jest wypowiedź Angeli Merkel, na konferencji „Globalizacja parlamentarna i suwerenność narodowa”, zorganizowanej w listopadzie 2018 r. przez Fundację Konrada Adenauera. Obwieściła ona tam ni mniej, ni więcej, że państwa narodowe powinny być obecnie gotowe do oddania suwerenności na rzecz UE. (…)

Przewodniczący Jean-Claude Juncker w wywiadzie dla dziennika „La Repubblica”, dla uzasadnienia koncepcji federalizacji posługuje się następującym przykładem: „Wystarczy iść na cmentarz wojenny, by zdać sobie sprawę z tego, jaka jest alternatywa dla jedności europejskiej”. Trudno o bardziej niefortunną, a zarazem przewrotną argumentację.

Czyżby Przewodniczący Juncker nie zauważył, że trwającego już prawie 3/4 wieku względnego pokoju w Europie nie zawdzięczamy bynajmniej jedności europejskiej, ale brutalnej równowadze sił wielkich mocarstw?

(…) Zwolennicy federalizacji jako drugą z kolei ważną przesłankę federalizacji wskazują względy gospodarcze, które często przyjmują postać postulatu przeciwdziałania marginalizacji ekonomicznej Europy, wyrażającej się spadkiem jej udziału w światowym PKB. Istotnie, UE jest dziś najwolniej rozwijającym się regionem świata: Według danych Eurostatu i World Banku średnia dynamika PKB w okresie 2006–2016 w grupach krajów UE(19) wyniosła 0,7%, w grupie UE(28) – 0,88%, zaś w USA – 1,33%, a dla całej gospodarki światowej – 2,44%.

Postulat przeciwdziałania marginalizacji rodzi oczywiste pytanie, w jakiż to sposób federalizacja miałaby spowodować gwałtownie przyśpieszenie tempa wzrostu unijnego PKB. W szczególności, jakim cudem zapowiadana przez entuzjastów federalizacji dalsza harmonizacja polityk gospodarczych, ograniczająca przecież możliwość osiągania przez poszczególne kraje członkowskie UE przewag konkurencyjnych, pobudzi tak hołubioną w dokumentach unijnych innowacyjność? Dobrym przykładem na faktycznie odwrotne działanie coraz bardziej złowieszczo brzmiącego hasła harmonizacji polityk gospodarczych jest przepychana przez kolejne instancje UE dyrektywa przewozowa. W kolejce czeka dyrektywa unijna o podobnym działaniu, której przedmiotem jest walka z dumpingiem socjalnym.

Nawiasem mówiąc, uzasadnianie federalizacji UE potrzebą przeciwdziałania spadkowi jej udziału w światowym PKB trąci hipokryzją. Przecież Unia zalicza się do regionów o najwyższym dobrobycie w skali całego świata. A zatem utrzymanie (albo zwiększenie) udziału unijnego PKB w PKB światowym oznaczać musiałoby nieuchronne zamrożenie (albo pogłębienie) obecnej przewagi zamożnych krajów europejskich nad krajami biedniejszymi. Czyżby realizacja tak celebrowanego przez europejskie elity postulatu wzrostu zrównoważonego ma wyglądać właśnie w ten sposób, że biedni stają się jeszcze biedniejsi, a bogaci – jeszcze bogatsi? (…)

Głównymi beneficjentami federalizacji byłyby państwa, które mają wystarczającą masę krytyczną do tego, żeby w sfederowanej Unii dominować, ale zbyt małe, aby samodzielnie odegrać rolę mocarstw światowych: Niemcy i do pewnego stopnia Francja.

(…) Idea federalizacji nie ma wśród rządów państw unijnych zbyt wielu zwolenników. Tym niemniej hołduje jej niewątpliwie sama KE, a ponadto uwodzi ona znaczącą część elit wielu krajów członkowskich. Niebywale wpływową siłą napierającą na federalizację są także międzynarodowe korporacje, którym marginalizacja roli państwa narodowego jako podstawy ładu politycznego w Europie, byłaby bardzo na rękę. (…)

Wiele symptomów świadczy o tym, że federalizacja UE jest realizowana już dziś. Na razie wprowadzana jest metodą małych kroków, poprzez wymuszanie na krajach członkowskich podporządkowywania się kolejnym regulacjom, nie mieszczącym się w ramach postanowień traktatowych.

Dobitnym przykładem takiego procederu jest narzucanie Polsce regulacji prawnych metodą pytań prejudykalnych kierowanych do TSUE. Na przypadek ten należy patrzeć jako na testowanie możliwości forsowania na szerszą skalę rozwiązań znacznie donioślejszych dla porządku prawnego krajów członkowskich, aniżeli kwestie związane z wiekiem emerytalnym sędziów. Skoro bowiem w doktrynie zdaje się zwyciężać pogląd o bezwzględnej wyższości prawa unijnego nad prawem krajowym, to nie byłoby, być może, przeszkód, aby metodą pytań prejudykalnych kierowanych do TSUE, przy życzliwości Parlamentu Europejskiego, wybieranego głosami 20% elektoratu, zmieniać także na „lepsze” nie tylko przepisy ustawowe, ale także postanowienia konstytucji krajów członkowskich. Podobną rolę w narzucaniu krajom członkowskim relacji podporządkowania będzie spełniać znajdujący się w toku uzgodnień mechanizm uzależniający dotacje unijne od praworządności.

Cały artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Federalizacja. Komu potrzebna jest Europa imperialna?” znajduje się na s. 14 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Bogdana Miedzińskiego pt. „Federalizacja. Komu potrzebna jest Europa imperialna?” na s. 14 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego