Antoni Macierewicz: Chiny są pomocnikiem Rosji. To nie one decydują o nowym kształcie bloku wschodniego [VIDEO]

Wszystkie kraje południowoamerykańskie poza Boliwią, Kubą i Meksykiem opowiedziały się za Juanem Guaido – tak wydarzenia w Wenezueli komentuje w Poranku WNET Antoni Macierewicz, b. szef MON.


Gość Poranka WNET, były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przypomina o powiązaniach polskich i rosyjskich komunistycznych służb specjalnych z Wenezuelą oraz coraz częstszym kierowaniu wzroku krajów Ameryki Łacińskiej na Stany Zjednoczone. Macierewicz zauważa, że wszystkie kraje południowoamerykańskie poza Boliwią, Kubą i Meksykiem opowiedziały się za Juanem Guaido.

– To jest zupełne novum – mówi minister. – Kraje z tego regionu były do tej pory głęboko podzielone, wiele z nich było nastawione bardzo niechętnie wobec USA, przez co ulegały wpływom komunistycznej propagandy. Teraz to się zmieniło i komunistyczna Wenezuela jest izolowana.

Macierewicz odnosi się także do zarzutów o spadku bogactwa podczas rządów Chaveza i Maduro. „to było bogactwo wyspowe; metropolia opływała w dostatki, zaś prowincja pozostawała biedna”, sugeruje, że większe znaczenie niż ekonomiczne miały kwestia gospodarcze.

Były szef MON opowiada również o zbliżającej się konferencji międzynarodowej w Warszawie dotyczącej Bliskiego Wschodu. Jednym z zarzutów ze strony Iranu jest brak zaproszeń dla przedstawicieli tego kraju.

– Irańczyków zaproszono, jednak nie skorzystali oni z tej okazji – broni organizatorów Antoni Macierewicz. – To mnie nie dziwi, ponieważ w ciągu ostatnich lat Iran związał się z Rosją ze względu na antyamerykanizm kraju Putina. Nie możemy spoglądać na dzisiejszy Iran z paradygmatu czasów nowożytnych. Nie możemy traktować Iranu Ajatollachów jako następcy Iranu Safawidów.

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

mf

Kłamstwo zakorzeniło się w relacjach międzyludzkich. Jego sukces jest powtarzanym przez wieki sukcesem demona w raju

Argument może opierać się na niezaprzeczalnych faktach, ale jeśli jest używany do zranienia drugiego i zdyskredytowania go w oczach innych, choćby wydawało się to słuszne, nie ma w sobie prawdy.

Ojciec Święty Franciszek

»Prawda was wyzwoli« (J 8, 32). Fake news a dziennikarstwo pokoju

Fake newsy stały się codziennością współczesnego dziennikarstwa. Zadomowiły się w nim tak mocno, że stały się nawet tematem tegorocznego orędzia Ojca Świętego Franciszka na 52. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Nosi ono tytuł „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Fake newsy a dziennikarstwo pokoju i zostało ogłoszone w dniu liturgicznego wspomnienia św. Franciszka Salezego, 24 stycznia w Watykanie. Czym są fake newsy i co nam o nich mówi Papież?

Drodzy Bracia i Siostry,

W Bożym zamyśle ludzka komunikacja jest istotnym sposobem, aby żyć w komunii.

Istota ludzka, będąca obrazem i podobieństwem Stwórcy, zdolna jest do wyrażania i dzielenia się tym, co prawdziwe, dobre, piękne. Potrafi opowiedzieć o swoim doświadczeniu i świecie oraz budować w ten sposób pamięć i zrozumienie wydarzeń. Ale człowiek, jeśli podąża za swoim zarozumiałym egoizmem, może również w sposób wypaczony wykorzystywać zdolność komunikacji, jak to ukazują od samego początku wydarzenia biblijne Kaina i Abla oraz wieży Babel (por. Rdz 4,1–16; 11,1–9).

Wypaczenie prawdy jest typowym objawem tego zakłócenia, zarówno na płaszczyźnie indywidualnej, jak i zbiorowej. Natomiast dochowując wierności logice Boga, komunikacja staje się miejscem wyrażania własnej odpowiedzialności w poszukiwaniu prawdy i budowaniu dobra. Dzisiaj, w sytuacji coraz szybszej komunikacji oraz w obrębie systemu cyfrowego, jesteśmy świadkami zjawiska „fałszywych wiadomości”, tak zwanych fake newsów: zachęca nas ono do refleksji i zasugerowało mi poświęcenie tego orędzia tematowi prawdy, podobnie jak to uczynili już wiele razy moi poprzednicy, począwszy od Pawła VI (por. Orędzie 1972: Środki masowego przekazu w służbie prawdy). Chciałbym w ten sposób przyczynić się do wspólnego starania o zapobieganie rozpowszechnianiu fałszywych wiadomości oraz do odkrycia na nowo wartości zawodu dziennikarskiego, a także osobistej odpowiedzialności wszystkich za przekazywanie prawdy.

Co jest fałszywe w „fałszywych wiadomościach”?

Fake news’ to termin omawiany i przedmiot debaty. Zasadniczo dotyczy dezinformacji rozpowszechnianej w internecie lub w mediach tradycyjnych. Wyrażenie to odnosi się zatem do bezpodstawnej informacji, opartej na nieistniejących lub zniekształconych danych i zmierzającej do oszukania, a nawet manipulowania czytelnikiem. Ich rozpowszechnianie może odpowiadać pożądanym celom, wpływać na decyzje polityczne i sprzyjać korzyściom ekonomicznym.

Skuteczność fake newsów wynika przede wszystkim z ich charakteru mimetycznego, to jest zdolności, by wydawały się prawdopodobnymi. Po drugie, wiadomości te, fałszywe, ale prawdopodobne, są podchwytliwe, w tym sensie, że potrafią przyciągać uwagę adresatów, opierając się na stereotypach i uprzedzeniach rozpowszechnionych w strukturze społecznej, wykorzystując emocje, które można łatwo i niezwłocznie rozbudzić, takie jak lęk, pogarda, gniew i frustracja. Ich rozpowszechnienie może liczyć na manipulacyjne wykorzystywanie sieci społecznościowych oraz logiki, która gwarantuje im funkcjonowanie: w ten sposób treści, chociaż pozbawione podstaw, zyskują taką widzialność, że nawet wiarygodnym zaprzeczeniom z trudem udaje się zredukować ich szkody.

Trudność ujawnienia i wykorzenienia fake newsów spowodowana jest też faktem, że ludzie często wchodzą w interakcje w obrębie jednorodnych i nieprzeniknionych dla innych perspektyw i opinii środowisk cyfrowych. Wynikiem tej logiki dezinformacji jest to, że zamiast zdrowej konfrontacji z innymi źródłami informacji, co mogłoby pozytywnie podać w wątpliwość uprzedzenia i otworzyć na konstruktywny dialog, grozi nam stanie się mimowolnymi sprawcami rozpowszechniania opinii stronniczych i nieuzasadnionych.

Dramat dezinformacji polega na dyskredytowaniu drugiego, przedstawianiu go jako wroga, aż po demonizację, która może podżegać do konfliktów. Informacje fałszywe ujawniają w ten sposób obecność postaw, które są jednocześnie nietolerancyjne i przewrażliwione, z jedynym skutkiem, że arogancja i nienawiść mogą się rozprzestrzeniać. Do tego ostatecznie prowadzi kłamstwo.

Jak je możemy rozpoznać?

Nikt z nas nie może zwalniać się z odpowiedzialności za przeciwdziałanie tym fałszerstwom. Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ dezinformacja często opiera się na zróżnicowanym dyskursie, umyślnie pokrętnym i subtelnie wprowadzającym w błąd, a czasami wykorzystującym wyrafinowane mechanizmy. Dlatego też bardzo godne pochwały są inicjatywy edukacyjne, które pozwalają nauczyć się, jak czytać i oceniać kontekst komunikacyjny, ucząc, by nie być nieświadomymi propagatorami dezinformacji, ale przyczyniać się do jej odkrycia. Równie godne pochwały są inicjatywy instytucjonalne i prawne, starające się określić regulacje mające na celu powstrzymywanie tego zjawiska, a także podejmowane przez firmy technologiczne i medialne, służące określeniu nowych kryteriów dla weryfikacji tożsamości jednostek, które kryją się za milionami profili cyfrowych.

Ale zapobieganie i wskazanie mechanizmów dezinformacji wymaga również głębokiego i starannego rozeznania.

Trzeba bowiem zdemaskować to, co można określić jako „logikę węża”, zdolnego wszędzie do maskowania się i ukąszenia. Jest to strategia stosowana przez węża „podstępnego”, o którym mowa w Księdze Rodzaju, a który u zarania ludzkości stał się twórcą pierwszego „fake newsa” (por. Rdz 3,1-15). Doprowadził on do tragicznych konsekwencji grzechu, którego wynikiem było następnie pierwsze bratobójstwo (por. Rdz 4), a także inne niezliczone formy zła przeciwko Bogu, bliźniemu, społeczeństwu i stworzeniu. Strategią tego sprytnego „ojca kłamstwa” (J 8, 44) jest właśnie mimesis, pełzające i niebezpieczne uwodzenie, które znajduje drogę w sercu człowieka poprzez fałszywe i kuszące argumentacje.

W opisie grzechu pierworodnego kusiciel podchodzi do kobiety, udając przyjaciela zainteresowanego jej dobrem, i zaczyna swoją mowę od stwierdzenia prawdziwego, ale tylko częściowo: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” (Rdz 3, 1). W istocie to, co Bóg powiedział Adamowi, nie było zakazem jedzenia z wszystkich drzew, lecz tylko z jednego: „Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść” (Rdz 2, 17). Kobieta, odpowiadając, wyjaśniła to wężowi, ale dała się oczarować jego prowokacji: „O owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli” (Rdz 3,2). Ta odpowiedź wie coś o legalizmie i pesymizmie: nadając wiarygodność fałszerzowi, dając się oczarować jego ustawieniu faktów, kobieta zostaje sprowadzona na manowce. Zatem najpierw zwraca uwagę na jego zapewnienie: „Na pewno nie umrzecie!” (w. 4).

Następnie dekonstrukcja kusiciela nabiera pozorów wiarygodności: „Wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (w. 5). Wreszcie dochodzimy do podważenia ojcowskiego zalecenia Boga, które zmierzało ku dobru, aby pójść za uwodzicielską pokusą nieprzyjaciela. „Niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy” (w. 6).

Ten biblijny epizod ujawnia zatem istotny dla naszego dyskursu fakt: żadna dezinformacja nie jest nieszkodliwa; wręcz przeciwnie, ufanie temu, co fałszywe, powoduje szkodliwe następstwa. Nawet pozornie niewielkie zniekształcenie prawdy może mieć groźne skutki.

W grę wchodzi bowiem nasza chciwość. Fake newsy stają się często wirusowe, to znaczy rozprzestrzeniają się w szybki i trudny do powstrzymania sposób, nie ze względu na logikę dzielenia się, która charakteryzuje media społecznościowe, ile raczej ze względu na ich oparcie w nienasyconej chciwości, która łatwo rozpala się w człowieku. Same ekonomiczne i oportunistyczne motywacje dezinformacji mają swoje korzenie w żądzy władzy, posiadania i używania życia, która w ostatecznym rachunku czyni nas ofiarami oszustwa znacznie bardziej tragicznego niż każdy jego pojedynczy przejaw: zła, które przechodzi od fałszu do fałszu, aby nam skraść wolność serca. Właśnie dlatego wychowywanie do prawdy oznacza wychowywanie do rozeznawania, do oceniania i rozważania pragnień i skłonności, które poruszają się w nas, abyśmy nie byli pozbawieni dobra, „łapiąc się” na każdą pokusę.

„Prawda was wyzwoli” (J 8,32)

Ciągłe skażenie oszukańczym językiem kończy się bowiem zaciemnieniem wnętrza człowieka.

Dostojewski napisał coś niezwykłego w tym względzie: „Ten, kto łże przed samym sobą i słucha własnych łgarstw, doprowadza się do tego, że już żadnej prawdy ni w sobie, ni wokół siebie nie znajduje i traci w końcu szacunek do siebie i do innych. Nie szanując nikogo, kochać przestaje, a żeby, nie znając miłości, zająć się czymś i rozerwać, oddaje się żądzom i prymitywnym rozkoszom i osiąga stan całkowitego zbydlęcenia w rozpuście swej, a wszystko to z łgarstwa względem innych ludzi i samego siebie” (Bracia Karamazow, II, 2).

Jak się zatem bronić? Najbardziej radykalne antidotum na wirus fałszu, to dać się oczyścić przez prawdę. W wizji chrześcijańskiej prawda nie jest wyłącznie rzeczywistością pojęciową, która dotyczy osądu rzeczy, określając je jako prawdziwe lub fałszywe. Prawda to nie tylko wydobywanie na światło rzeczy mrocznych, „odsłanianie rzeczywistości”, jak to określa starożytny grecki termin ‘aletheia’ (od a-lethès, ‘nie ukryte’); prawda prowadzi do myślenia. Prawda ma związek z całym życiem.

W Biblii niesie ona ze sobą znaczenie wsparcia, solidności, zaufania, jak sugeruje to rdzeń „aman”, z którego pochodzi również liturgiczne Amen. Prawdą jest to, na czym można się oprzeć, aby nie upaść. W tym sensie relacyjnym, jedynym prawdziwie wiarygodnym i godnym zaufania, na którego można liczyć, czyli „prawdziwym”, jest Bóg żyjący. Oto stwierdzenie Jezusa: „Ja jestem prawdą” (J 14, 6). Zatem człowiek znajduje i odkrywa na nowo prawdę, kiedy doświadcza jej w sobie jako wierność i niezawodność tego, kto go kocha. Tylko to wyzwala człowieka: „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32).

Wyzwolenie z fałszu i poszukiwanie relacji: oto dwa składniki, których nie może zabraknąć, aby nasze słowa i nasze gesty były prawdziwe, autentyczne i wiarygodne. Aby rozpoznać prawdę, należy przemyśleć to, co wspiera jedność i promuje dobro, a także to, co – przeciwnie – zmierza do izolowania, dzielenia i przeciwstawiania jednych drugim.

Nie zyskuje się zatem rzeczywiście prawdy, gdy jest narzucona jako coś zewnętrznego i bezosobowego; wypływa ona natomiast ze swobodnych relacji między ludźmi, we wzajemnym wysłuchaniu siebie. Co więcej, nigdy nie przestajemy szukać prawdy, ponieważ coś fałszywego może zawsze się wkraść, nawet kiedy mówimy rzeczy prawdziwe.

Bezsprzeczny argument może rzeczywiście opierać się na niezaprzeczalnych faktach, ale jeśli jest używany do zranienia drugiego i zdyskredytowania go w oczach innych, niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się to słuszne, nie ma w sobie prawdy. Prawdę sformułowań możemy rozpoznać po owocach: czy budzą polemikę, podżegają do podziałów, tchną rezygnację lub – przeciwnie – prowadzą do świadomej i dojrzałej refleksji, konstruktywnego dialogu, do pożytecznej działalności.

Pokój jest wiadomością prawdziwą

Najlepszym antidotum na fałsz nie są strategie, ale ludzie: osoby wolne od chciwości, które są gotowe do wysłuchania i poprzez trud szczerego dialogu pozwalają wyłonić się prawdzie; osoby pociągnięte dobrem, biorące na siebie odpowiedzialność za używanie języka. Jeśli drogą wyjścia z rozprzestrzeniania się dezinformacji jest odpowiedzialność, to szczególnie zaangażowany jest ten, kto z urzędu jest zobowiązany do bycia odpowiedzialnym za informowanie, czyli dziennikarz, strażnik wiadomości. We współczesnym świecie nie tylko wykonuje on pracę, ale prawdziwą i w pełnym tego słowa znaczeniu misję.

W szale wieści i wirze gorących tematów jego zadaniem jest przypominanie, że w centrum wiadomości nie jest szybkość w jej nadaniu i wpływ na odbiorców, ale osoby. Informowanie to formowanie i ma ono coś wspólnego z życiem ludzi. Z tego powodu poprawność źródeł i strzeżenie komunikacji są prawdziwymi procesami rozwoju dobra, które rodzą zaufanie i otwierają drogi jedności i pokoju.

Chciałbym zatem skierować zachętę do krzewienia dziennikarstwa pokoju. Nie rozumiem przez to wyrażenie dziennikarstwa „dobrodusznego”, zaprzeczającego istnieniu poważnych problemów i przyjmującego ckliwe tony. Mam na myśli, przeciwnie, dziennikarstwo bez udawania, wrogie fałszom, sloganom dla efektu i spektakularnym deklaracjom. Dziennikarstwo uprawiane przez osoby dla osób, pojmujące siebie jako służba wszystkim ludziom, zwłaszcza tym stanowiącym większość na świecie, którzy nie mają głosu; dziennikarstwo, które nie spalałoby wiadomości, ale angażowałoby się w poszukiwanie prawdziwych przyczyn konfliktów, aby sprzyjać ich dogłębnemu zrozumieniu i przezwyciężaniu przez rozpoczęcie korzystnych procesów; dziennikarstwo zaangażowane we wskazywanie rozwiązań alternatywnych dla eskalacji wrzasku i przemocy słownej.

Dlatego też, zainspirowani modlitwą franciszkańską, moglibyśmy zwrócić się do Tego, który jest uosobieniem Prawdy:

O Panie, uczyń nas narzędziami Twojego pokoju,
Spraw, abyśmy rozpoznawali zło, które wkrada się w przekaz nie tworzący jedności.
Uczyń nas zdolnymi do usunięcia trucizny z naszych osądów. Pomóż nam mówić o innych jako o braciach i siostrach.
Ty jesteś wierny i godny zaufania; spraw, aby nasze słowa były ziarnami dobra dla świata:
abyśmy tam, gdzie zgiełk, trwali w wysłuchiwaniu;
gdzie zamęt, rozbudzali harmonię;
gdzie dwuznaczność, wnosili jasność;
tam, gdzie wykluczenie, zanosili dzielenie się;
gdzie pogoń za sensacją, byli wstrzemięźliwi;
gdzie powierzchowność, zadawali prawdziwe pytania;
tam, gdzie uprzedzenia, budzili zaufanie;
gdzie agresja, wnosili szacunek;
gdzie fałsz, przynosili prawdę. Amen.

 

Fake newsy to forma przekazywania informacji, która opiera się na celowej dezinformacji lub oszustwie, rozprzestrzeniana poprzez drukowane i nadawcze serwisy informacyjne, media elektroniczne czy serwisy społecznościowe. Informacje te są pisane i publikowane w celu wprowadzenia w błąd, albo w celu uzyskania finansowych lub politycznych korzyści. Często stosują chwytliwe nagłówki w celu zwrócenia możliwie dużej uwagi.

Termin ‘fake news to neologizm, w języku angielskim dosłownie znaczący ‘fałszywe wiadomości’. Odnosi się on do informacji, które nie mają pokrycia rzeczywistości, jednak mimo to są przedstawiane jako prawdziwe w wiadomościach bądź portalach społecznościowych. Ważną rolę pełni tu intencja nadawcy. W niektórych przypadkach domniemany fake news może być w rzeczywistości jedynie satyrą, wykorzystującą przesadne i nierealistyczne motywy, przeznaczoną tylko do rozrywki, a nie wprowadzenia w błąd. Fake newsy mogą także stanowić narzędzie propagandy.

Wpływ fake newsów na współczesne życie publiczne jest zjawiskiem ogólnoświatowym. Są one często rozprzestrzeniane za pomocą specjalnie stworzonych stron internetowych (ang. fake news websites), które, aby zdobyć zaufanie, tworzą przyciągające uwagę tytuły, często podszywając się pod powszechnie znane źródła informacji. Aktualnie możliwości wprowadzania opinii publicznej w błąd zwiększyły się znacznie poprzez szerokie wykorzystanie mediów społecznościowych. Jedną ze stron, które ułatwiły rozprzestrzenianie się fake newsów, stał się Facebook, jak również Twitter.

Źródło: Wikipedia, dostęp 29.01.18

Orędzie Ojca Świętego Franciszka na 52. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu „»Prawda was wyzwoli« (J 8, 32). Fake newsy a dziennikarstwo pokoju” znajduje się na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Orędzie Ojca Świętego Franciszka na 52. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu „»Prawda was wyzwoli« (J 8, 32). Fake news a dziennikarstwo pokoju” na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Anatomia fake newsa w praktyce. Krótka impresja Krzysztofa Skowrońskiego na temat informacji portalu Gazeta.pl

„Gazeta Wyborcza” zechciała wesprzeć swoim autorytetem głowę Kościoła katolickiego. Jej portal potwierdził prawdziwość słów papieża o logice węża, stosując tę metodę do ataku na Radio WNET i SDP.

Na stronie głównej portalu Gazeta.pl można znaleźć dzisiaj informację zatytułowaną:
SZEF RADIA WNET I SDP PROMOWAŁ NACJONALISTÓW?

Klikamy i tytuł się zmienia. Odpowiedź jest jednak twierdząca:
MEDIUM SZEFA SDP PROMOWAŁO NACJONALISTYCZNY ZESPÓŁ. TERAZ STOWARZYSZENIE STAWIA ZARZUTY TVN

By ułatwić pracę kolegom z „Wyborczej”, proponuję następujące zmiany w tytule:

Wariant trzeci:
MEDIUM FINANSOWANEGO PRZEZ PIS SZEFA SDP PROMOWAŁO NACJONALISTYCZNY ZESPÓŁ. TERAZ SDP ATAKUJE TVN

Wariant czwarty:
OPŁACANE PRZEZ PIS MEDIA WNET PROMUJĄ FASZYSTÓW. PREZES SDP W OBRONIE NEONAZISTÓW ATAKUJE TVN

Wariant piąty:
SZEF SDP WSPIERA NEONAZISTÓW I ATAKUJE TVN

Wariant szósty:
SKOWROŃSKI (PREZES SDP FINANSOWANY PRZEZ PIS) WSPIERA NEONAZISTÓW I ATAKUJE WOLNE MEDIA

Wariant siódmy:
SKOWROŃSKI ZA PIENIĄDZE PIS-U PROMUJE FASZYSTÓW I ATAKUJE WOLNE MEDIA

Wariant ósmy:
ATAK NA WOLNE MEDIA FINANSOWANY PRZEZ PIS. SDP BRONI POLSKICH NAZISTÓW

Jaka jest prawda?

Po pierwsze, serwis www.radiownet.pl był portalem społecznościowym, na którym może publikować każdy, tak jak na Facebooku. Strona jest nadal aktywna jako archiwum. Nie znajdziemy na niej jednak artykułu, o którym pisze „Wyborcza”. Prawdopodobnie usunął go jego autor, jeden z tysięcy użytkowników, którzy zarejestrowali się na portalu z możliwością samodzielnego publikowania, biorąc tym samym odpowiedzialność za własne słowa. Tak jak na Facebooku. Zgodnie z regulaminem.

Po drugie, autor opisywanego artykułu nigdy nie był pracownikiem Radia WNET, jak to twierdzi Niezależne Centrum Analiz Ruchów Neofaszystowskich i Ksenofobicznych. Centrum to na swojej stronie zamieściło odnośnik do przywołanego artykułu, i wydaje się on być jedynym źródłem do informacji kolportowanej przez posła Nowoczesnej, autora materiału Superwizjera, „Wyborczą” itd. itp.

Po trzecie, tytuł „Wyborczej” wprowadza czytelników w błąd, ponieważ pytania zadane redaktorowi naczelnemu TVN24 sformułował Zarząd Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, autonomicznego w stosunku do Zarządu Głównego SDP, którego jestem prezesem.

W sumie powstał klasyczny „fake news” i typowa, opisywana przez Ojca św. Franciszka logika węża: udaje, oszukuje i kąsa.

„Kurier WNET” 39/2017, Paweł Bobołowicz: Nie ma wątpliwości, że Polska jest obiektem rosyjskiej wojny informacyjnej

Trzeba nauczyć się poruszać w świecie informacji, tak by skutecznie ją odróżniać od kłamstwa, dezinformacji i manipulacji. Stale też trzeba też poszukiwać nowych mechanizmów obrony.

Paweł Bobołowicz

Fake news – amunicja w wojnie informacyjnej

Nieprawdziwe informacje w mediach pojawiały się od samego początku ich istnienia. Od początku starano się także media wykorzystywać do rozpowszechnienia zmanipulowanych informacji. Przez lata powstały jednak też mechanizmy, które temu miały zapobiegać.

Dziennikarska rzetelność miała być gwarancją weryfikowania informacji w niezależnych źródłach. Publikowanie nieprawdziwych informacji mogło też skutkować konsekwencjami prawnymi. Jednak te wszystkie mechanizmy wykazują swoją słabość w obliczu wojny propagandowej, w której fake news, u nas nazwany po prostu fejkiem, stał się codziennym elementem przestrzeni medialnej. Niewątpliwie sprzyjają temu media społecznościowe, poprzez które właściwie można rozpowszechniać wszystko bez większej obawy o jakąkolwiek odpowiedzialność. Rzetelność została zastąpiona szybkością podania informacji – a wiadomo, że jak się człowiek spieszy… W dodatku twórcy fake news często dysponują zdecydowanie lepszym zapleczem organizacyjnym, finansowym niż redakcje powołane do pokazywania prawdy o świecie.

Fejk

Fake news to oczywiście fałszywa informacja, ale termin ten zaczął też być bardzo pojemny. Fejk bowiem intuicyjnie zaczął oznaczać nie tylko kłamstwo, ale też specjalnie spreparowaną informację, w domyśle będącą elementem jakiejś większej operacji. Fake news ma charakter agresywny, zaczepny. Czasami może też mieć charakter dezinformacyjny, wprowadzający chaos, a może czasem też jest elementem badania reakcji, szybkości i kanałów rozprzestrzeniania się informacji, jej skuteczności.

Taką rolę na przykład mogą pełnić co jakiś czas pojawiające się w sieciach informacje o rzekomych zgonach znanych osób. Informacje są przygotowane profesjonalnie, sprawiają wrażenie wiarygodnych. Szybko trafiają na profile osób, które „podają je dalej”. Z mediów społecznościowych czasem przenoszą się nawet do mainstreamu. Może to wyglądać na makabryczny żart, chociaż ciężko jest wykluczyć, że nie o czarny humor w tym chodzi. To doskonały materiał do analizy kanałów informacyjnych, szybkości rozchodzenia się informacji, a właściwie dezinformacji, naszej podatności na manipulację, analizy mechanizmów, które mają nas chronić przed fałszem.

„Fake news” jest jednak przede wszystkim niebezpiecznym narzędziem wojny informacyjnej. Dziś już nie ma wątpliwości, że wykorzystywanym na bardzo szeroką skalę przez Federację Rosyjską. Nie ma też wątpliwości, że jedną z najbardziej narażonych na zmasowany atak fejków państw jest Ukraina. Nic też dziwnego, że to tam powstały mechanizmy obrony przed „fake news”.

Ponad trzy lata temu ukraińscy eksperci dziennikarze stworzyli projekt Stop Fake, który ma identyfikować mechanizmy, demaskować kłamstwa, a tym samym przeciwdziałać rosyjskiej wojnie informacyjnej. Dzisiaj projekt funkcjonuje w 11 krajach, od czerwca br., dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pod patronatem Stowarzyszeniem Dziennikarzy polskich zaczęła funkcjonować również polska edycja Stop Fake. Nie ma bowiem wątpliwości, że również Polska jest obiektem rosyjskiej wojny informacyjnej, a relacje polsko-ukraińskie są jej jednym z najaktywniejszych placów boju.

W tej wojnie wykorzystywane są problemy historyczne i bieżące wydarzenia. Często się je miesza. Celem bez wątpienia jest osłabianie procesu współpracy Polski i Ukrainy, a wręcz wzbudzanie wzajemnej niechęci i nienawiści. Rosja liczy również na dyskredytację naszych krajów w oczach naszych partnerów. Kłamstwa służą też budowaniu negatywnych wizerunków naszych krajów w społeczeństwie rosyjskim.

Jednym z łatwiejszych i stale wykorzystywanych pól do tworzenia fejków są wzajemne historyczne relacje Polski i Ukrainy. Trudno nie powiązać faktów nagromadzenia komentarzy dotyczących „banderyzmu”, „banderyzacji” od czasów rewolucji na Majdanie z rosyjską agresją przeciwko Ukrainie.

Ten temat tak skutecznie zalewał polski internet, że w ciągu kilku miesięcy faktycznie udało się skutecznie przestraszyć Polaków rzekomo w lawinowy sposób postępującą „banderyzacją” Ukrainy, która miałaby być dowodem na „antypolskość” środowisk wywodzących się z „Majdanu”. Niektórzy temu ulegali nieświadomie, a inni sprytnie zaczęli na obawach grać i je podgrzewać, widząc w tym też polityczny interes.

Paweł Kukiz wspierał ukraińską rewolucję, śpiewając na kijowskim Majdanie i nie przeszkadzało mu, że wokół powiewały czerwono-czarne flagi, a obok głównej sceny wisiał plakat Stepana Bandery – chociaż chyba miał wtedy wiedzę, co te symbole i nazwisko oznaczają. Chwilę później już jednak straszył banderowską Ukrainą i krytykował władze w Kijowie za rzekomy nacjonalizm. Co ciekawe, zapominając, podobnie jak i wielu innych krytyków, że prezydent P. Poroszenko, czy też były premier A. Jaceniuk i obecny W. Hrojsman to osoby, które łatwiej wpisać w typowo „platformerski” nurt liberalny (małym dowodem tego niech będą takie persony polskiej liberalnej polityki, które znalazły schronienie na Ukrainie, jak L. Balcerowicz, J. Miller, S. Nowak, a na stałe miejsce, jakby tylko chciał, mógłby też liczyć Donald Tusk – zresztą kto wie, jaka przyszłość go czeka) niż powiązać z jakimkolwiek odcieniem nacjonalizmu.

Tak czy inaczej, dziś nie ulega wątpliwości, że sprawy sporów historycznych uległy rozlaniu i są obecne w reakcjach obydwu społeczeństw, a pojęcie „banderyzacji” jest mocno przywiązane do wszelkich dyskusji o relacjach Polski i Ukrainy. Nic dziwnego, że właśnie ten trop z chęcią wykorzystuje rosyjska machina propagandowa.

Potrafi go też wpisywać w kontekst współczesnych wydarzeń, nawet tych nie mających nic wspólnego z relacjami Polski i Ukrainy. Wystarczy do prawdy dodać trochę kłamstwa.

FEJK: pobita ukraińska uczennica

13 maja br. polską opinię publiczną zszokowała informacja o pobiciu w Gdańsku 14-letniej dziewczyny przez jej cztery koleżanki. Napastniczki biły, kopały po głowie i wyzywały ofiarę. Całe wydarzenie zostało zarejestrowane na telefonach komórkowych i udostępnione na jednym z serwisów społecznościowych. Jako możliwy motyw napaści na czternastolatkę wskazywano zazdrość koleżanki, której to ofiara miała odbić chłopaka. Brutalność napadu oraz fakt, że czynu tego dokonano na oczach kilkudziesięciu osób, z których nikt nie zareagował, wzburzyły opinię publiczną. Policja szybko zatrzymała dwie napastniczki, do szkoły została skierowana kontrola z kuratorium. Wszystkie osoby biorące bezpośredni udział w wydarzeniu były Polakami.

Bez względu na to, jak straszne było to wydarzenie, trudno jest sobie jednak wyobrazić, by mogło mieć ono cokolwiek wspólnego z relacjami polsko-ukraińskimi. A jednak właśnie to wydarzenie stało się pretekstem do stworzenia fejka, który bardzo szybko został spopularyzowany na rosyjskojęzycznych portalach, z których przeniknął do ukraińskiego obszaru informacyjnego.

Trzy dni po opisaniu wydarzenia w polskich mediach kilka ukraińskich agencji zamieściło informację o rzekomym pobiciu ukraińskiej uczennicy w Gdańsku, opatrując artykuły podobnymi nagłówkami: „A masz, ty banderowska kurwo – w polskiej szkole pobito Ukrainkę”. Bazą do tych artykułów są materiały dotyczące pobicia nastolatki w Gdańsku. Większość artykułów zawiera nawet przekierowanie do filmu dostępnego w sieci i faktycznego opisu wydarzenia na jednym z serwisów społecznościowych. Jednak opis wydarzenia w artykułach został już „ubarwiony” o element narodowościowy – ofiara, wbrew faktom, miałaby być Ukrainką, a dodanie zacytowanego w tytule zdania miało, oprócz kontekstu narodowościowego, wskazywać na polsko-ukraiński spór historyczny.

Dla twórców tego fejka nie miało znaczenia, że w załączonym materiale takie zdanie nie padło – dobrze się domyślali, że redaktorzy nie będą tego sprawdzać. Zresztą musieliby znać język polski, a przede wszystkim wykazać się rzetelnością i spróbować zweryfikować podaną informację. Tym bardziej wiadomo, że nie sprawdzą tego czytelnicy – szczególnie ci, którzy byli grupą celową takiej fałszywej informacji.

Fejk do ukraińskiego internetu dostał się m.in. z portalu politobzor.net. Autorka Oksana Wołgina w swoim tekście zamieszcza zarówno autentyczny film, a nawet fragment materiału TVP INFO, w którym oczywiście nie ma mowy o tym, że ofiarą rzekomo była Ukrainka. Ale w artykule Wołginy taka informacja się znajduje, podobnie jak i słowa o „banderowskiej k…”. Podobna informacja była dystrybuowana na wielu lokalnych, już ukraińskich forach internetowych, platformach blogowych. Po wielokrotnym powtórzeniu tej informacji w rożnych miejscach ukraińskiego internetu fejkowi w końcu uległy nawet duże, znane ukraińskie agencje informacyjne.

Fejk jednak w ukraińskich sieciach szybko wykryła profesor Marta Kowal z Uniwersytetu Gdańskiego. Podążając za jej wskazaniami, nasza redakcja zwróciła się do ukraińskich mediów z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Ukraińskie agencje wycofały się z rozpowszechniania spreparowanej informacji, niektóre w to miejsce wstawiły artykuły uprzedzające o fejku (nie wspominając jednak, że same brały też udział w jego rozpowszechnianiu).

Niestety pomimo naszych próśb redakcje nie ujawniły nam, skąd pozyskały fałszywą informację. Być może łatwiej pozwoliłoby to zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości. Nie ulega jednak wątpliwości, że żadna z publikujących ten materiał agencji nie spróbowała go zweryfikować.

Oczywiście zanim fejk został usunięty, wywołał falę oburzenia i komentarzy przeciwko pobiciu nastoletniej, rzekomo ukraińskiej uczennicy. Na wielu rosyjskich stronach ten materiał jest wciąż dostępny właśnie w tej zafałszowanej formie.

Eksperci Stop Fake zwracają uwagę, że podobny mechanizm został wykorzystany w 2016 roku. W fińskim mieście Imatra przestępca zastrzelił z broni myśliwskiej trzy kobiety – przewodniczącą rady miejskiej oraz dwie dziennikarki – wszystkie były Finkami. Wydarzenie było szeroko komentowane w mediach, podobnie jak pobicie nastolatki w Gdańsku. Jednak prorosyjski profil na Twitterze rozpowszechniał informację, że w fińskim miasteczku zamordowano Rosjanki, a ambasada FR oraz FSB rzekomo miały się domagać szczegółowego śledztwa w tej sprawie. Policja fińska natychmiast to sprostowała, a kłamstwo i mechanizm jego rozpowszechniania został zdemaskowany przez ekspertkę do spraw walki informacyjnej z Sił Obrony Finlandii Sarę Jantunen.

FEJK: wizy dla Ukraińców

Pod koniec maja br., na kilka dni przed zniesieniem dla Ukraińców obowiązku wizowego do krajów UE, na platformie blogowej popularnego rosyjsko- i ukraińskojęzycznego medium pojawił się wpis o rzekomym zakazie wjazdu do Polski dla uczestników ATO (ukraińskiej operacji antyterrorystycznej przeciwko tzw. separatystom). Wpis był opatrzony screenem tweeta pozorującego autentyczny wpis Ministerstwa Spraw zagranicznych RP i opatrzonego zdjęciem wiceminister Renaty Szczęch.

Polski zespół Stop Fake zwrócił się do MSZ RP z prośbą o komentarz, a ten nie pozostawiał wątpliwości: […] informacja rozpowszechniana w mediach rosyjsko- i ukraińskojęzycznych jest nieprawdziwa i nosi charakter prowokacji. Zbiega się ona z terminem wprowadzenia dla obywateli Ukrainy ruchu bezwizowego z Unią Europejską. Można się domyślać, że jej celem jest wywołanie zaniepokojenia w społeczeństwie ukraińskim.

Rzecznik MSZ RP stwierdził: „Na anglojęzycznym koncie Twitter polskiego MSZ nigdy nie został zamieszczony wpis z wypowiedzią wiceminister Renaty Szczęch, który umieszczono w artykule. Pani wiceminister nigdy nie wypowiedziała takich słów”.

Akcja faktycznie wpisywała się w cały szereg fałszywych informacji przy okazji wprowadzenia dla Ukraińców ruchu bezwizowego do krajów UE. To wydarzenie na Ukrainie było przedstawiane przecież jako sukces, ważny element procesu eurointegracji, sukces obecnie rządzącej Ukrainą ekipy. Jego dezawuowanie miało doprowadzić do przekonania, że „Europa nie chce Ukrainy”, a wskazywanie na weteranów ukraińskiej walki o niepodległość jako tych, którzy nie mogą wjechać do Europy, zrównywało ich z terrorystami. Świadczyło również o rzekomym nieakceptowaniu przez UE ukraińskiej wojny obronnej – oczywiście znów generując też element wrogości pomiędzy Polakami i Ukraińcami.

Co ciekawe, ten temat powrócił w drugiej połowie sierpnia br., tym razem już w wypowiedzi ukraińskiego polityka Wadyma Rabinowycza. To były członek Partii Regionów, silnie związany ze starym układem oligarchicznym, jednoznacznie demonstrujący prorosyjskie sympatie. Pomimo tego, że Polska już zdementowała fałszywe informacje, Rabinowicz stwierdził, że Ukraińcy, którzy walczyli w ATO, będą musieli ukryć ten fakt przy wjeździe do Polski. Rabinowicz do swojej wypowiedzi włączył jeszcze wątki historyczne i współczesne:

Udało nam się z naszego europejskiego przyjaciela zrobić niemal wroga. Gloryfikacja UPA, która w Polsce jest postrzegana z wrogością, stawia nas po drugiej stronie barykady. Jeśli wcześniej Polska była krajem wspierającym Ukrainę, to teraz już tak nie jest. Pomimo faktu, że Warszawa wydała Ukraińcom już 1,2 miliona wiz roboczych, a nasi ludzie zalewają ich rynek pracy, podejście do „gastarbeiterów” wciąż się pogarsza.

Wizowy fejk, wzbogacony o nowe wątki, znów wrócił do życia. Tym razem jednak to wypowiedź ukraińskiego polityka powtórzyły rosyjskie media. Równocześnie zresztą pojawiła się ona m.in. na bałkańskiej odnodze serwisu „Komsomolskiej Prawdy”, a także na anglojęzycznym serwisie separatystów z Donbasu.

FEJK: polski ambasador chce federalizacji Ukrainy

Celem rosyjskiej propagandy stał się też ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło. Szczególną pożywką dla prorosyjskich mediów stał się jego wywiad dla ukraińskiego tygodnika „Fokus” pod tytułem „Za wolność naszą i waszą”. Ambasador zaprezentował w nim stanowisko, że miński i normandzki format negocjacji, w ramach których rozwiązywany jest kryzys w Donbasie, przeżywa kryzys i należy zastanowić się nad innymi sposobami postępowania w tej sprawie. Ambasador przypomniał, że konflikt jugosłowiański rozwiązano dzięki interwencji zarówno NATO, jak i USA. Jan Piekło zastrzegł jednak, że: „włączenie NATO do sprawy rozwiązania konfliktu na Donbasie może doprowadzić do jeszcze większej konfrontacji”.

Rosyjskie media całkowicie jednak wypaczyły wypowiedź polskiego ambasadora, opierając ją na wygodnym dla rosyjskiej propagandy skojarzeniu: „NATO-Jugosławia-Donbas”. W rosyjskich mediach stwierdzono, że polski ambasador chce podziału Ukrainy na kształt Jugosławii i oczekuje interwencji Amerykanów. Tak spreparowane wnioski znalazły się między innymi na portalu „ukraina.ru”. Warto dodać, że element rzekomego domagania się przez Polskę podziału Ukrainy stale powraca, ale nie tylko w rosyjskiej propagandzie – także w części mediów związanych z ukraińską partią „Swoboda”.

Straszenie podziałem Ukrainy oczywiście ma na celu wywołanie negatywnych reakcji Ukraińców wobec Polaków. W tym kontekście coraz częściej pojawiają się fejki o rzekomych polskich chęciach „odbicia kresów wschodnich”. Niestety w ten przekaz łatwo dają się wmontować faktyczne wypowiedzi i działania niektórych polskich skrajnych środowisk. Nie ulega jednak wątpliwości, że są one sprzeczne z polityką polskich władz.

Świadome manipulowanie wypowiedziami polskiego ambasadora, powszechnie uznawanego za orędownika bliskiej współpracy Polski i Ukrainy i otwartego krytyka agresywnej polityki Rosji, ma prowadzić również do jego dyskredytacji, a przynajmniej osłabienia jego pozycji.

W tym fejku trudno też nie zauważyć wręcz szarlatańskiej przewrotności: to przecież Federacja Rosyjska wspiera pomysły federacyjne na Ukrainie, a jednoznacznie popierają je także ukraińskie siły polityczne o jawnie prorosyjskich sympatiach. Przypisywanie takich poglądów polskiemu ambasadorowi zakrawa na oczywistą głupotę, jednak siła fejków jest potężna i to, co powinno wydawać się oczywiste, w świecie współczesnych mediów takim już nie jest.

Jednym z największych problemów ukraińskiej przestrzeni medialnej i jej podatności na rosyjskie kłamstwa jest wzajemne się jej przenikanie z rosyjską przestrzenią informacyjną. Sprzyja temu powszechność używania języka rosyjskiego, rosyjska, czy też mieszana własność mediów.

Na Ukrainie, w krytycznej sytuacji państwa praktycznie poddanego rosyjskiej agresji, zdecydowano się też na kroki administracyjne, które zablokowały poważne kanały informacyjne, wykorzystywane do szerzenia dezinformacji i znajdujące się wyłączne pod rosyjską kontrolą. Taką decyzją było zakazanie działania na terenie Ukrainy rosyjskich sieci i serwisów społecznościowych. Jednak Rosja dobrze sobie daje radę z wykorzystywaniem mediów w innych krajach. Powyższe przykłady wyraźnie wskazują na podatność mediów ukraińskich. Jednak nasz kraj też jest narażony na niebezpieczeństwo.

W Polsce nigdy nie odegrały znaczącej roli rosyjskie sieci społecznościowe, ale jednak rosyjskie media są obecne na naszym rynku i – co najbardziej dziwne – coraz częściej sięgają do nich osoby, które powinny potrafić rozróżniać prawdę od kłamstwa.

Jest też wiele mediów, które choć nie manifestują prorosyjskości, wpisują się w rosyjską narrację, szczególnie w odniesieniu do relacji z Ukrainą, ale też do sposobu informowania o NATO, czy też UE.

Niektóre z fejków „przedostają” się ze wschodu, inne powstają u nas na miejscu. Niektórzy nasi współobywatele bez zażenowania jeżdżą do Moskwy i biorą udział w rosyjskiej machinie dezinformacyjnej. Stają się stałymi gośćmi rosyjskich mediów, gdzie grają z góry ustalone role – nawet wcielając się w rzekomych polskich patriotów, o ile jest to akurat potrzebne do realizacji jakiegoś rosyjskiego projektu. Są współtwórcami fejków na potrzeby wewnętrzne i zewnętrzne Rosji.

W wojnie z fejkami niewątpliwie największą rolę odgrywa szybkość reakcji i pokazywanie mechanizmów manipulacji. Walka z kłamstwem, dezinformacją, manipulacją wymaga też współpracy i korzystania z doświadczeń.

Opisane przykłady fejków zostały zdiagnozowane dzięki właśnie takiej platformie wymiany doświadczeń i wzajemnej współpracy, jaką jest Stop Fake. Program posiada własną, wielojęzyczną stronę internetową www.stopfake.org i profile w sieciach społecznościowych. Tam też można dowiedzieć się, jak dzięki ogólnie dostępnym narzędziom internetowym można rozpoznać fałszywe zdjęcie, film, czy jak ustalić pierwsze źródło podanej dalej informacji.

Niestety nie ma co liczyć na to, że wojna informacyjna szybko się skończy. A jej amunicją są fake news. Dlatego też trzeba nauczyć się poruszać w świecie informacji, tak by skutecznie ją odróżniać od kłamstwa, dezinformacji i manipulacji. Stale też trzeba też poszukiwać nowych mechanizmów obrony i nie uda się to bez wsparcia państwa i jego narzędzi.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Fake news – amunicja w wojnie informacyjnej” znajduje się na s. 13 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Fake news – amunicja w wojnie informacyjnej” na s. 13 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Fake newsy” są powszechnie używanym przez Rosjan narzędziem w walce informacyjnej, propagandzie i zwyczajnym kłamstwie

Ze względu na bezpieczeństwo kraju, władze Ukrainy rozszerzyły listę osób narodowości rosyjskiej i rosyjskich firm – m.in. o popularne rosyjskie serwisy internetowe – które są objęte sankcją blokady.

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet z Ukrainy, komentował ostatnią decyzję władz Ukrainy, dotyczącą m.in blokowania rosyjskich stron internetowych.

Jak powiedział, władze Ukrainy rozszerzyły listę osób fizycznych i firm w Rosji oraz firm z rosyjskim kapitałem, które są objęte sankcjami. Znalazły się na niej popularne na Ukrainie serwisy internetowe, takie jak Yandex, Mail.ru, Odnoklassniki oraz VKontakte. Dostęp do tych serwisów ma być zablokowany do 1 czerwca tego roku. Mają się tym zająć odpowiednie struktury, w tym Służba bezpieczeństwa Ukrainy. Prezydent Petro Poroszenko podpisał dzisiaj odpowiedni dekret, a listę osób i podmiotów opracowała w kwietniu ukraińska Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.

Według Pawła Bobołowicza, dzisiejsza decyzja wywołała wiele kontrowersji. Część środowisk uznaje ją za oczywistą i bardzo dobrą, ale są też tacy, którzy uważają, że sankcje nie powinny uderzać w Ukraińców (jako korzystających z rosyjskich portali) ani ograniczać swobody internetu itd.

Dziennikarz przypomniał, że Ukraina już wcześniej objęła sankcjami rosyjskie media. Prawie rok temu Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wprowadził sankcje wobec 17 przedstawicieli czołowych mediów rosyjskich, którzy – według władz w Kijowie – zagrażają bezpieczeństwu państwa. Restrykcje objęły m.in. szefów telewizji Pierwyj Kanał, agencji TASS i telewizji RT. Teraz na liście objętych sankcjami znalazły się jeszcze telewizja Zwiezda, TVC i agencja Rossiya Segodnya (Sputnik), która w Polsce ma się dobrze.

Paweł Bobołowicz stwierdził, że  fake news to stały element wojny informacyjnej. Dziś pojawił się taki fake news w największych ukraińskich agencjach. Agencja Unian podała, że w Polsce doszło do brutalnego pobicia „prawdopodobnie” ukraińskiej uczennicy (chodzi o sytuację pobicia nastolatki w Gdańsku).

Natomiast inny portal podał już, że doszło do pobicia dziewczyny dlatego, że była Ukrainką, a napastnicy oskarżali ją o powiązania z ideologią banderyzmu. Źródłem tej informacji był rosyjski portal, który jako pierwszy ogłosił tę informację, nadając jej charakter konfliktu etnicznego pomiędzy Polakami a Ukraińcami.

LK