Platynowa „10” najważniejszych albumów muzycznych roku 2020. Laury dla grupy Świetliki. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W Radiu WNET niezależny ranking wydawnictw muzycznych roku – jak zwykle – bez podziału na style i gatunki. Piosenki z każdej z wyróżnionych płyt na dłużej gościły (i goszczą) na antenie Radia WNET.

Tutaj do wysłuchania program z prezentacją platynowej dziesiątki najważniejszych albumów roku 2020 w opinii redakcji muzycznej Radia WNET:

 

10. Peja/Slums Attack/Magiera: “Czarny Album” – hip – hop / RPS Enterteyment

Przyznam, że oczekiwanie na album Peji działo się w moim przypadku na szczególnych prawach. Ryszard Andrzejewski, znany jako Peja, wiarus hip – hopu z Poznania krążkiem „Black Album” wniósł bardzo wiele na polską scenę rapową.

Klimat oldschoolowej szkoły rapu sprawdził się. Nie wszystkim, czytając szereg recenzji, przypadły do gustu nagrania z Igim i Multim.

Próba jednak została podjęta o walkę o rząd dusz młodszych słuchaczy. Z drugiej strony wiemy zaś, że wszystkich się nie zadowoli.

Takie nagrania jak „Najlepszą Obroną Jest Atak”,  „Czarny Psalm” czy “Wejście Smoka” to znakomity rap a uliczne wersy podszyte doświadczeniem życiowym i zmysłem obserwacji Peji zapadają w pamięć.

Słowa uznania dla gości ze świata – Big Shug i Smoothe Da Hustler, oraz naszego klasyka – Lukasyno. „Pomniki” to najważniejsze nagranie w zestawie z kapitalnym udziałem Ero. Liczę na to, że Peja i Magiera zaskoczą nas jeszcze nie raz wspólną produkcją.

 

   9. Sanah: „Królowa dram” – indie pop; electro – pop / Magic Records

Nieszczęśliwa miłość, rzeki wylanych łez – słyszeliśmy to tyle razy, prawda? Jednak nie w ten sposób… Smutek i jednocześnie nadzieja, wyrażone zarówno tekstami, jak i unikatowym wokalem roztaczają aurę tajemniczości.

 

Nieśmiała Sanah, czyli Zuzanna Jurczak, dojrzewa z każdą nową produkcją. Premierowy krążek „Królowa Dram” jest jednocześnie zastawem nagrań, których można się było spodziewać w warstwie lirycznej, jak i przyjętej art popowej konwencji, jednakże zaskoczył na plus.

Urokliwe i barwnie zaśpiewane historie tworzą świetne połączenie z warstwą muzyczną.

Już pierwszy utwór z płyty o zaskakującej nazwie “Początek” wprowadza nas w melancholijny klimat z przygrywającą wiolonczelą, która będzie powracać w reszcie utworów, podobnie jak hipnotyzujące pianino.

Utworów takich jak „Szampan”, „Oto ocała ja” czy „Melodia” nikomu przedstawiać nie trzeba, to już są to niekwestionowane hity.

Cała płyta „Królowa dram” miała swoją prapremierę na antenie Radia WNET na tydzień za sprawą Adriana Kowarzyka w obecności samej Sanah. „Królowa dram” przyniosła Sanah tytuł księżniczki polskiego popu. Drżyjcie królowe!

 

      8. EABS: “Discipline Of Sun Ra” – jazz / Astigmatic Record

Herman Poole Blount, czarnoskóry jazzowy pianista, nie był szczególnie popularny w Polsce i kultowym, czy powszechnie podziwianym nie można go nazwać. Sun Ra jednakże, jak i jego muzyka i wrażliwość (dziwna, pokręcona, niepokorna, ale zostająca w sercu) wypaliły wielkie znamiona na sercach muzyków.

 

Ukochali go sobie Wrocławianie z grupy dla mnie absolutnie magicznej – EABS. Electro – Acoustic Beat Sessions (bo takie jest rozwinięcie skrótu EABS) zyskał sławę i fanów nie tylko w Polsce dzięki kompletnie nowym, jak na polskie możliwości (i wrażliwości) podejście do jazzu i jego spuścizny.

EABS nabiera w żagle już nie wiatru, ale huraganu, gdzie współgra na albumie mozaika jazzowych stylów i klimatów. Oto mamy postbop, jazzrock, ale i psychodelię. Jest drone i space rock a nawet spirituals – jazz, aby nie zapomnieć o free – jazzie.

Od otwierającego „Brainville”, przez „Instellar Low Ways”, gdzie słyszymy wsamplowany głos samego idola Sun Ra, po wieczorne i kołyszące do snu „UFO” soulowo-hip hopowej perełki muzyka płynie. Wyróżnić trzeba także „The Lady with the Golden Stockings (The Golden Lady)”, gdzie przez zapętloną melodię saksofonu znowu słyszymy głos protektora albumu wypowiadający monotonnie: I am Sun Ra.

Kolejny znakomity album EABS! Trzy lata temu ogłosiłem płytą roku „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”. Rok temu „Slavic Spirit” znalazło się na drugim miejscu zestawienia najlepszych albumów roku 2019, w oczach redakcji muzycznej Radia WNET przed rokiem)

 

7. Francis Tuan: „Let’s Pretend” – pop rock, funk & soul

Fryderyk Nguyen, lider formacji Katedra, mimo że ma około trzydziestu lat, to jest już jednym z najważniejszych wykonawców na polskiej scenie muzycznej. Ma w sobie charyzmę i talent, i nieuchwytne COŚ! Udowodnił to z grupą Katedra (albumy „Zapraszamy na łąki” i „Człowiek za dużo myślący”) i solo kryjąc się pod pseudonimem Francis Tuan. Towarzyszą mu basistka Ajda Wyglądacz i Katedralny perkusista Paweł Drygas.

Co o albumie z miejsca VII naszego zestawienia sądzi Sławomir Orwat, szef i prowadzący Listę Polskich Przebojów Radia WNET Poliszczart? Poczytajcie:

 

„Kompozycje z krążka Let’s pretend najbardziej (choć nie tylko) inspirowane są stylistyką początku lat 80-tych, kiedy to muzyka popularna posiadała najwyższą jakość.

Uważny słuchacz doszuka się na tym wydawnictwie także disco lat 70-tych, a także mieszankę indie rocka sprzed dekady połączoną ze współczesnym graniem alternatywnym.

Nie brak tam również elementów popu współczesnego, muzyki psychodelicznej oraz folk rocka i muzyki wietnamskiej, z którą lider formacji jest związany rodzinnie.

Po okresie fascynacji latami 60-tymi, co słychać na albumach Katedry, Fryderyk popłynął w pełną przygód podróż do krainy aranżacyjnych pomysłów Quincy Jonesa i Davida Paicha. Czy ta nagła zmiana sprawdziła się?

Pomimo mojego braku obiektywizmu do twórczości Fryderyka z nieukrywaną satysfakcją przyznaję, że tak. Dzięki nowemu wcieleniu artysta objawił się nam też jako autor dobrych anglojęzycznych tekstów a także jako wokalista sięgając do zupełnie innych barw i technik, jak choćby po popularny w końcówce lat 70-ych falset. – napisał Sławomir Orwat, twórcy i prowadzący Listę Poliszczart.

Jednak tym, co przykleja uszy do tych dźwięków najbardziej jest niezwykle pozytywny vibe, który niczym czarodziejski pył powoduje u słuchacza nieskrępowane poczucie weekendowego nastroju i niegasnącej nadziei na skuteczny reset zmęczonego całotygodniową walką o byt umysłu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Fryderykiem Nguyen A.K.A. Francisem Tuan: 

 

  6. Bartas Szymoniak: „Wojownik z miłości” – beatrock / Out Production

Krążek “Wojownik z miłości” to trzecia solowa płyta Bartasa Szymoniaka. Bartas idzie drogą, którą zapoczątkował na poprzedniej płycie „Alarm”. Beatrock, poezja i światło, tak charakteryzuję ten album. Tym razem Bartas podarował nam dziewięć wartościowych, pełnych emocji i uczuć nagrań.

 

Na płycie oprócz autorskich tekstów Szymoniaka słyszymy także oryginalne i bardziej niż odkrywcze interpretacje wierszy Bolesława Leśmiana.

„Texas” jaśnieje radością istnienia miłości, zaś „Ludzie” to świeża, niczym zroszona trawa ze zbiorku Leśmiana „Łąka” wzorcowa poetycka piosenka.

Tutaj jeszcze jedna uwaga. Aby tworzyć znakomitą muzykę nie trzeba mieć wielkiego elektrycznego składu, z baterią gitar i mocną sekcją.

Bartas Szymoniak tworzy gamę melodii, gąszcze rytmów i dźwiękowe przeszkadzajki jedynie (ale AŻ) swoim głosem. Najważniejszym instrument na płycie oprócz gitary Michała Parzymięso to ponownie głos Bartasa.

Bazą dziewięciu kompozycji na albumie „Wojownik z miłości” jest poszerzona i udoskonalona odmiana beatboxu, która polega na zastąpieniu baterii partii wielu instrumentów, dźwiękami wyczarowywanymi rezonatorami mowy Bartasa Szymoniaka. Swoją drogą powinien to opatentować! To znakomita płyta, która – gdy mowa o nagraniu tytułowym – w tych czasach zarazy daje ludziom i miłość, i światło, i potrzebę dzielenia się tym, co najważniejsze. Sobą bez żadnych złudnych fetyszy.

 

Tutaj rozmowa z Bartasem Szymoniakiem:

 

             5. Natalia Świerczyńska: „O północy” – dream pop / MTJ

Jak powtarza Natalia Świerczyńska, muzyka i dźwięki wypełniają jej cały świat. Po udanym muzycznym romansie z ikoną piosenki Frankiem Sinatrą, w 2020 roku Natalia wydała solowy album. Klisze rozmów z jej babcią o jej przeżyciach z czasów II Wojny Światowej, trwoga, strach i afirmacja za wszelką cenę życia, przeniknęły do jej najgłębszych i najbardziej osobistych załomów serca i duszy.

 

Te piosenki opowiadają nie tylko o marzeniach czy tęsknotach, ale przede wszystkim o pragnieniu wolności i chęci życia młodej dziewczyny, której przyszło żyć na Kresach Wschodnich w czasach II Wojny Światowej.

To absolutnie przewartościowało w tamtych tragicznych czasach jej świat.

Z zestawu nagrań wyróżniam „Na świętego Jana”, piękne wspomnienie nocy świętojańskiej. „Przepaść” to najcięższy utwór z całej płyty „O północy”, który jako jedyny wprost opowiada o wojnie, dokładnie o tym, jak NKWD ścigało jej babcię a ona wielokrotnie myślała podczas ucieczki, że to już koniec: „karabin mam przy skroni, umieram”

– Pisząc teksty piosenek do tej płyty, czułam, że jestem do babci bardzo podobna. – wyznaje Natalia Świerzyńska.

Natalia Świerczyńska jest mistrzynią techniki wokalnej. Album „O północy” to wielkie oddanie uczuć, znakomite aranże oraz liryki dające słuchaczowi obraz artystki o wielkim talencie muzycznym, wrażliwości i głębi.

W finale dodam, że zdarzenia z życia babci Natalii Świerczyńskiej spisała znakomita pisarka Hanna Krall a Natalia postanowiła, że wplecie je w swoje teksty piosenek i stworzy z nich swą pierwszą płytę. Płytę znakomitą.

 

Tutaj rozmowa z autorką albumu „O północy” Natalią Świerczyńską:

 

4. Mgły: „Samotna podróż do Arkadii” – dream pop / space rock / Wytwórnia Mgły

Już obwoluta albumu grupy Mgły programuje nasze zmysły. Spojrzałem na okładkę i pierwszym skojarzeniem była „jesień” i mimowolne żegnanie się z latem oczekując pierwszych chłodów, cienistości i mgieł.

 

Z niepokojem oczekiwałem całości zakomponowanej (jak mi się jawiło) w letniej dream popowej polewie oczekiwań porywów serc i lipcowo – sierpniowych zdarzeń, nieco odrealnionych od szarych ciągów zdarzeń zwykłych dni.

Okazało się inaczej, z czego bardziej niż się cieszę. O czym za chwilę…

24 kwietnia 2020 przyniósł premierę „Samotnej podróży do Arkadii”. Od pierwszego taktu, od pierwszej rozśpiewanej wyliczanki miesięcy w „Tess” (trochę jak u mistrza Śliwonika, tylko zestaw miesięcy inny) porzuciłem letnie pejzaże na rzecz dystyngowanych dam: jesieni i nostalgii. A tej melancholii w trzynastu nagraniach umieszczonych na płycie jest więcej niż moc.

Muzycznie też dzieje się wiele. Ale owo „dzianie się” w strukturze jest nieśpiesznie, bez fajerwerków na siłę i utartych schematów. Analogowe klawisze wtapiają się w wiolonczelę i wianki wysmakowanych orkiestracji (trąbka i flugelhorn), jak w cudownym i wyszukanym nagraniu „Smutna piosenka”. Dopełnieniem jest głos Ewy Wyszyńskiej, który przykuwa uwagę słuchacza i zatapia go w półśnie.

Oniryczność dream popu, z domieszką space rocka i triphopowego nastroju łowi słuchacza na błogą smycz. Baśniowa i poetycka to płyta. Urzeka i daje poczucie wytchnienia od wielości znaków zapytania, co też przyniosą nam kolejne fale czasu.

Finalny utwór „Inaczej” z transową perkusją, analogowo – moogową wycieczką (do innej muzycznej Arkadii) daje wielką zachętę do tego, aby czekać na drugi album grupy Mgły. To prawdziwe i najważniejsze odkrycie muzyczne roku 2020 – grupa Mgły!

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Wyszyńską i Piotrem Grudzińskim:

 

 3. Half Light: “(Nie)Pokój wolności” – electro – rock / Audio Anatomy

 

Toruńska electro-rockowa grupa Half Light to równolatek Radia WNET. Wspólnie antenowo rok temu obchodziliśmy dziesięciolecie istnienia. To ważny zespół na muzycznej mapie polski.

Powstał z konfiguracji energetycznej dwóch muzycznych kręgów, wokalisty i autora tekstów Krzysztofa Janiszewskiego i klawiszowca Piotra Skrzypczyka. By w pełni tworzyć muzyczny gwiazdozbiór do składu dołączył gitarzysta Krzysztof Marciniak.

3 lutego tego roku i ukazał się kolejny album „(Nie)pokój Wolności”. Na płycie możemy wysłuchać 11 kompozycji electro-prog-rockowych, które tworzą idealny i przystający do „świata w czasach zarazy” koncept album.

 

„(Nie)pokój Wolności” w warstwie lirycznej opiera się na wszechstronnej i wyczerpującej interpretacji prozy George’a Orwella, choć ja odnajduję i echa powieści Roberta Musila „Człowiek bez właściwości”.

Ale aktualna aura polityczna, społeczna i mentalna w kraju i na świecie była koronnym motywem do nagrania tego albumu.

Płyty dodam pełnej cierpienia zwyczajnego, szarego człowieka, który musi zmagać się z ustawicznym poszanowaniem narzucanych reguł, inwigilacją, wreszcie brakiem intymności oraz koniecznością wyboru by być „z nami lub przeciw wam”.

Bez końca szukamy w sercu i społecznych relacjach owego „pokoju wolności”, w którym chcemy być wreszcie sobą i kultywować własne wartości. Niestety takich niemal utopijnych miejsc na ziemi jest coraz mniej.

Half Light

Muzykę skomponował cały zespól w składzie: Piotr Skrzypczyk, Krzysztof Marciniak, Krzysztof Janiszewski. Niezwykłe metafory napisał Krzysztof Janiszewski, także głos Half Light.

Krzysztof wyrasta na sukcesora poetycko – muzycznych wizji innego mieszkańca Torunia – Grzegorza Ciechowskiego. Janiszewski znakomicie czuje sprawy społeczne i ostateczne („2+2” zaśpiewane z nerwowym rytmem, oddającym niepokój dzisiejszego świata), ale i pięknie pisze o uczuciach z erotyzmem delikatnym w tle (cudowne „Istnieję”, czy psalmowy „Kochajmy się”).

Muzycznie też niekonwencjonalnie. Obok siebie mamy motywy electro i nowej fali, rock progresywny i sythpop, wreszcie ambient łagodzący industrialne źródła. To także płyta gitarzysty Krzysztofa Marciniaka, który – jak mawiam – wreszcie w pełni pokazał swój talent.

Cały album znakomity, równy i ani na jotę nienudzący. Teraz w głowie mam „Departament Zbędnych Słów”, motoryczne a’la Republika „3 minuty nienawiści” i emocjonujący w swoim bezsenności „Pokój Wolności”. Ten krążek trzeba mieć na półce i koniecznie poznać. Przetrwa dziesięciolecia!

 

2. Julia Marcell: „Skull Echo” – pop / Mystic Production

 

 

Album Julii Marcell, który podarował nam styczeń i zima 2020 roku,  jest dla mnie i objawieniem, i muzycznym ukontentowaniem.

To lek na tęsknoty i kolejna znakomita płyta artystki, która ma coś ważnego do zakomunikowania światu. Światu, który w pędzie i ekstazie wielkiego hedonistycznego dobrostanu totalnie nie zastanawia się, gdzie zmierza.

„Echo czaszki” / „Skull Echo” wybija z tego marazmu i bezwolności myśli i uczuć. Wreszcie dodam, że to najdojrzalsza płyta Julii Marcell, a teksty celnie i boleśnie dają świadectwo stanu cywilizacji oraz coraz bardziej samotnych ludzi. Jest to bolesne, bo prawda często boli i nie znosi czegoś w pół taktu, w zawieszeniu Bo półprawd nie ma. Po prostu nie ma!

„Skull Echo” to jedenaście obrazów współczesności, która zarozumiale niczego się nie lęka, ale wciska w ramy samotności, tęsknoty i nie – Miłości. Tekstowo to najdojrzalsza płyta Julii Marcell. Wszystkie liryki są dojrzałe i niezwykłe. A kluczem i kamieniem węgielnym zrozumienia całego zbioru jest nagranie „Domy ze szkła”. Ten song jest ABSOLUTNIE doskonałe! To dzieło sztuki!

/…/ Domy na domach i w domach ze szkła

Widoki z okien spowija mgła

Domy na domach i w domach ze szkła

W zbrojonych trumienkach się sypia do cna /…/

Julia Marcell zmierzyła się na „Skull Echo” z wielkimi tematami i mocami. To samotność, absolut i perspektywa jednostkowa. Zależało jej na tym, aby pisać jak najprościej. Wszystkie wymyślne metafory i zabawy słowem bardzo szybko wypadały, po jednym dniu.

Jak powiedziała w rozmowie ze mną na natenie Radia WNET tuż po premierze, dążyła do takiego stanu, gdzie mogła w miarę prostych słowach, bardzo szczerze pisać, o czym myśli, co czuje na te właśnie tematy.

– I to długo trwało, było bardzo trudne. Często chodziłam z jednym tekstem kilka miesięcy, zmagając się z nim. Była jeszcze oczywiście kwestia muzyki. Bo muzyka powstała jako pierwsza i bardzo szybko. – powiedziała Julia Marcell.

To album, przy który wzruszamy się, uśmiechamy i smucimy. Ale przede wszystkim wspólnie smakujemy drogi ku odpowiedziom na nurtujące współczesne kwestie, nie tylko egzystencjalne. Ku dobru i światłu!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Marcell:

 

1. Świetliki: „Wake Me Up Before You F..k Me” – muzyka alternatywna / Karrot Kommando

 

To się nazywa z wielkim rozmachem i artystyczną gracją uczcić ćwierćwiecze muzycznego debiutu. 25 lat po wydaniu albumu „Ogród koncentracyjny” Marcin Świetlicki, Grzegorz Dyduch, Tomasz Radziszewski, Marek Piotrowicz (od roku 1992 w zespole), oraz Michał Wandzilak i jedyny kobiecy rodzynek w zespole, znakomita wiolonczelistka Zuzanna Iwańska wydali na świat album doskonały!

W zgodnej opinii redakcji muzycznej Radia WNET to album roku 2020!

“Wake Me Up Before You F..k Me” to zestaw muzycznych poezji, który opowiada o świecie i ludziach z perspektywy narracyjnego off’u. Oto świat, który zdaje się nie mieć końca, zasklepiony w niedokończonym i coraz bardziej przypadkowym ruchu, wciąż trwa. Ale my, ludzie jesteśmy w stanie zniewolenia, chocholej nieważkości i nie chcemy otwierać bliźniemu swoich drzwi. Nieważne czy do domu, czy do serca.

Katastrofista, znakomity poeta Marcin Świetlicki wreszcie doczekał się wigilii końca świata, który zaznaliśmy przed zarazą. A wieścił to od dawna, od początku… Stało się bowiem to, co przewidział w wierszu „Wiersz bez światła”:

/…/A więc światło umarło, Wiele martwych świateł
leży przede mną, w tym bezkształtnym mroku.

Co ciekawe, album został nagrany przed czasem pandemii. Ot, wielkość prawdziwego poety rodem z podlubelskiego miasteczka Piaski, z adresem w Krakowie!

Na nowej płycie Świetlików znajdziemy wiele oksymoronów. Obok pewności siebie, czasem arogancji a na pewno dezynwoltury odnajdujemy delikatność, spokój, obycie i uspokojenie. “Wake Me Up Before You F..k Me” koi i płynie. Bo poezja najlepsza i dobra muzyka płynąć musi nie tylko z głośników, ale przede wszystkim przepływać przez serca, dusze i ducha narodu. Tego narodu!

Płynie, choć nie liczy na to, że stanie się sztuką dla mas. Świetliki nie szukają zwolenników i wyznawców. Oni szukają kogoś kto posłucha i … pomyśli. Z dala od zgiełku, z dala od mód i celebryckich fajansów, z dala od rzezi eterowych i reklamowych opakowanych g…

„Wake Me Up Before You F..k Me” to diapozytyw dwóch ich wcześniejszych albumów “Cacy cacy fleischmaschine” (1996) i budzącej u mnie grozę „Sromoty” (2013). Jest kameralnie, kontemplacyjnie minimalistycznie, bo mniej – jak mawiają mistrzowie – znaczy więcej. A mistrzem jest Świetlicki. I Świetliki są mistrzami. Niczego nie muszą, czasami ewentualnie coś chcą uczynić. I czynią to genialnie.

Wszystkie nagrania są genialne. Czy to otwierający „Jimi Czeczen”, czy z metaforami Gałczyńskiego „Ulica Szarlatanów”, albo szczery do bólu a traktujący o sprzedajności i braku moralnej bazy „O wojnie”, oraz przez mój hymn (od kwietnia tego roku) „Sierpień w mieście” wszystko niezwykłe, choć proste jest.

I zachwyca ten zbiór. Marcinie Świetlicki! Zaprawdę powiadam Ci, że dzięki tej płycie miasto Kraków jest już Twoje!

A co poeta i muzycy mieli na myśli? – jeśli kto ciekawy, odsyłam do zamykającego nagrania „Info Track”, gdzie wujo Grzenio nieco (z naciskiem na owo „nieco”) oświeci.

Tomasz Wybranowski

współpraca: Sławomir Orwat & Adrian Kowarzyk

 

 

Najlepsze i najważniejsze polskie albumy muzyczne roku 2019. Złota Piętnastka Radia WNET. Zaprasza Tomasz Wybranowski

W naszym subiektywnym, radiowym zestawieniu dziś najlepsza „15” polskich płyty roku 2019. Nasza lista powstała bez podziału na style i gatunki muzyczne. Obok siebie electronic, jazz, rock, metal i pop

Kolejny rok wylądował w lamusie pamięci. W muzyce, szczególnie polskiej, 2019 był jednym z najlepszych od prawie dekady. W naszym WNETowym subiektywnym zestawieniu „51” albumów bez podziału na style i gatunki a teraz już cała lista, z najlepszą platynową piętnastką.

Nagrania z każdej płyty gościły na antenie Radia WNET. Pamiętajcie proszę, że „Radio WNET to muzyka warta słuchania.”

                                                                                                     Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do odsłuchania program z nagraniami finałowej, najlepszej „15” ubiegłego roku. Poniżej przedstawiam całą listę najważniejszych dla nas polskich muzycznych wydawnictw 2019 roku i recenzje albumów od miejsca 15. do diamentowej pozycji „No 1”.

 

 

51. Fisz, Emade, Tworzywo: „Radar” (Wydawnoctwo Agora)

50. Michał Kowalonek: „O miłości w czasach powstania” (Polskie Radio) – rock

49. Ryszard Makowski: „Ryszard Makowski (album)” – (Polskie Radio) – piosenka / pop 

48. No More Jokes: „A ludzie się patrzą…” (Sonic Records) – rock / alternative metal

47. Kwiat Jabłoni: „Niemożliwe” (Wydawnictwo Agora) – folk

46. Blauka: „Miniatura” (Duża Wytwórnia) – rock / vintage / indie

45. Król: „Nieumiarkowania” (ART2) – electronic / rock

44. Amarok: „Storm” (On-Art) – ambient / rock progresywny / electronic

43. Konrad Kucz i Ola Bilińska: „Kucz/Bilińska” (MTJ) – avant – pop / dream pop

42. Michał Bajor: „Kolor Cafe” (Sony Music) – pop

41. Ladaco: „Pierwsze primo” (Ladaco Record) – post – rock / electronic

 

 

40. Pola Chobot & Adam Baran: „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży?” (FONOBO)

39. MJUT: „Kurz i krew” (MTJ)

38. 8 lat w Tybecie: „Betonu nie spalą” (Musicom) – rock

37. Trzynasta W Samo Południe: „II” (Góra Muzyki) – hard rock / rock

36. Bandonegro: „¡Hola Astor!” (SJ Records) – tango / jazz / fussion

35. Organic Noises: „Organic Noises (album)” (Lynx Music) – etno / world / art rock

34. Marek Napiórkowski: „Hipokamp” (Wydawnictwo Agora) – jazz / blues jazz

33. Endorphine:  „Return To The Roots” (własne wydanie) – electronic / el – music

32. Mery Spolsky: „Dekalog Spolsky” (Kayax Production) – pop / electropop

31. Misia Furtak: „Co przyjdzie” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / dream pop

30. Kobranocka: „My i Oni” (Soliton) – rock

 

 

29. O.S.T.R.: „Instrukcja obsługi świrów” (Asfalt Records) – hip hop / hiplife

28. De Łindows: „Nie wszystko złoto” (Lou & Rocked Boys) – rock / punk rock

27. Madrugada: „Sombra” (wydawnictwo własne) – muzyka świata / flamenco / folk

26. Happysad: „Rekordowo Letnie Lato” (Mystic Production) – rock / pop rock

25. Dom Zły: „Rytuał” (Evil House) – post – metal / black metal

24. Mikromusic: „Z dolnej półki” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / avant – pop / jazz

23. Patti Yang Group: „War On Love” (Requiem Records) – trip hop / electronic

22. Terrific Sunday: „Młodość” (Wydawnictwo Agora) – alternatywa / rock

21. Lipali: „Mosty, Rzeki, Ludzie” (PRESSCOM) – hard rock

20. Jamal: „Czarny motyl” (Wydawnictwo Agora) – rock

19. Sabina: „Lepidoptera” (e – Muzyka) – electro – pop / dream pop

18. Sorry Boys: „Miłość” (Mystic Production) – pop

17.  Lion Spheperd: „III” (Universal Music Polska) – rock progresywny / art rock

16. VooVoo: „Za niebawem” (Wydawnictwo Agora) – rock alternatywny

 

 

                                      ZŁOTA PIĘTNASTKA NAJLEPSZYCH PŁYT 2019 

 

15. Batushka: „Hospodi” (Metal Blade Records) – black metal

Muzycznie „Hospodi” to znakomita kontynuacja albumu „Litourgiya”. W tym miejscu ani słowa o prawnych przepychankach między Krzysztofem Drabikowskim a Bartłomiejem Krysiukiem. „Hospodi” to dzieło tego ostatniego. Album to black metal na światowym poziomie, który z prawosławną liturgią pogrzebową i wschodnią obrzędowością tworzy niepowtarzalny klimat.

Dziesięć nagrań, z urzekającym wstępem „Wozglas” przenosi nas w świat obrzędów dziadów i wschodniej mistyki prawosławnej na przecięciu życia i śmierci. Bartek Krysiuk wskrzesza i chroni tę wschodnią, funeralną tradycję przed zapomnieniem (przejmująca „Polunosznica”). Arcydzieło metalowe roku!


14. PRO8L3M: „Widmo” (RHW Records) – hip hop

Kolejny popis Steeza i Oscara, który bardziej rozśpiewany niż na poprzednich wydawnictwach. Apokaliptyczna wizja czasu ostatecznego wpleciona w rytmy dancehallowe a czasem dub – ambientu. Ale to wciąż hip hop, który szczerze opowiada o świecie i o człowieku „z wyrokiem naszego czasu”. Wyróżniam nagrania „Interpol” i „To nie był film” z gościnnym udziałem Artura Rojka.


13. Maja Kleszcz: „Osiecka De Luxe” (Mystic Production) – piosenka aktorka / jazz

Zdawać się mogło, że metafory Agnieszki Osieckiej doczekały się już dawno ostatecznej muzycznej i mistrzowskiej oprawy. Ale oto Maja Kleszcze i Wojtek Krzak wyczarowali bardziej niż niezwykły klimat z tekstami królowej polskiej piosenki. Jest tu kawiarniany blues, przedwojenny swing i korzenny jazz.

Niby wszystko znane, ale jakże świeże i porywające. W akustycznych aranżacjach zyskują dla mnie osobiście „Nim wstanie dzień” (niegdyś Edmund Fetting), „Uciekaj moje serce” (ach ta trąbka) i „Wielka woda”.


12. Piotr Baron: „Wodecki Jazz” (Agencja Muzyczna Polskiego Radia) – jazz

Jeśli jest ktoś ze słuchaczek i słuchaczy Radia WNET, kto obawia się jazzu, to album „Wodecki Jazz” Piotra Barona będzie znakomitą inicjacją. Piotr Baron, znakomity saksofonista połączył lekkość i przebojowość melodii Zbigniewa Wodeckiego z jazzowym klimatem.

Niektóre aranżacje są przewrotne, jak dla przykładu w „Izoldzie”, z rapowym fragmentem. „Panny mego dziadka” z przepiękną gitarą Gabriela Niedzieli i „Lubię wracać tam, gdzie byłem” to wyciskacze łez i bilet do lat dzieciństwa. Cudny album.


11. Kwiaty: „Kwiaty (album)” (wydawnictwo własne) – shoegaze / post – rock

Nie ukrywam, że trójmiejski kwartet Kwiaty to objawienie (jedno z pięciu) w mijającym roku. Muzycznie sporo shoegazowych brzmień, odcieni rocka przypominających lata 90. i dużo dobrych melodii przełamanych czasami punkującą rebelią pachnącą manchesterskim brzmieniem („Honda”).

Trzy najlepsze nagrania, to pachnące macierzanką i fiołkami rozmarzone „Na wydmach”, „Czarne porzeczki” i „Mleczne dziewczęta, chłopaki kwiaty”. To płyta do rozmarzenia, która powinna wybuchać w głowach (i sercach) słuchaczy w przełamaniu wiosny i każdego lata. Nagranie „Koniec wakacji” to mój faworyt, który mógłby być ozdobą każdej składanki wytwórni 4AD. Głos Mai Andrzejewskiej koi i zachwyca. Czekam na drugą ich płytę, aby zapoznać się z resztą zielnikowych barw i zapachów.

 

Patron zestawienia albumów roku 2019

 


 

10. Kali & Magiera: „Chudy Chłopak” (Ganja Mafia Label) – hip hop

/…/ Ciągle budzą mnie koszmary /Nocne mary, szatan się dobijał / Ale czuwał anioł stróż, dał mi poczuć, że przełamię lód / Przyjdzie dzień, gdy przełamie lód / Stanie za mną lud / Póki co, stoję tutaj sam, chudy chłopak /…/

„Chudy chłopak” powrót do platynowego jak mawiam, old scholowego czasu w polskim hip hopie… O jakieś dwadzieścia lat). To osobiste teksty Kalego ze znakomitą szatą muzyczną Magiera (White House). Same komplementy cisną się na usta, gdy piszę o tym krążku.

Czternaście nagrań tworzy spoistą i dopracowaną do najmniejszego detalu płytę. Ten bardziej niż osobisty pamiętnik Kalego, w formie szczerej spowiedzi, może posłużyć w dzisiejszych czasach za przewodnik dla rodziców, którzy w tym pośpiesznym i gnającym nie wiadomo dokąd świecie, szukają kluczy by zrozumieć własne dzieci.


 

9. Enchanted Hunters: „Dwunasty Dom” (Latarnia) – synthpop

Magdalena Gajdzica i Małgorzata Penkalla wymyśliły, nagrały i wysłały w świat arcydzieło z pogranicza pachnącego latami 80. synth – popu z odrobiną dream popu. Siłą albumu jest bajkowy, lekko odrealniony klimat, który od otwierającego utworu „Fraktale”, przez singlowy „Plan działania” po finał w postaci nagrań „Burza” (ten bit 4/4) i „Neptun” nie wypuszcza tak jak proza Marquzea czytelnika, zadziwionego szczerze i uśmiechniętego (także szczerze) słuchacza spoza muzycznej orbity „Dwóch księżyców”.

Pomysły i nagrania na album twórczynie zbierały kilka lat. Warto było, bo to jeden z najważniejszych albumów electro i synthpopu przynajmniej ostatnich dziesięciu lat. To zestaw świeżych, melodyjnych i pozytywnie energetycznych piosenek. Lekarz od stanów duszy i nastrojów powinien ją przepisywać na wszelkie depresje i stany malkontenctwa. Jeszcze jedno. Ta płyta porywa do tańca. Okazuje się, że ze znanych dźwiękowych składników i kilku wiekowych można wyczarować absolutnie niezwykłą historię o „Dwunastu domach” w dziesięciu piosenkowych podrozdziałach. Przepiękna płyta!


 

8. Leszek Możdżer: „Ikar. Legenda Mietka Kosza” (Wydawnictwo Agora) – jazz / muzyka filmowa

Z filmem Macieja Pieprzycy, podobnie jak i ze ścieżką dźwiękową wyczarowaną przez geniusza fortepianu Leszka Możdżera mam więź bardziej niż osobistą. To topos miejsca, który łączy mnie i Mieczysława Kosza.

Obaj jesteśmy synami Zamojszczyzny, obaj wpleceni w ten roztoczański krajobraz gdzieś na peryferiach Tomaszowa Lubelskiego. Zresztą w filmie jest taka sekwencja, kiedy o kolorach tego niezwykłego miejsca mówi tytułowy bohater Mietek Kosz, w którego wcielił się Dawid Ogrodnik. Dał on od siebie aktorsko za dużo i nie zostawił widzowi zbyt wielkiego marginesu do stworzenia swojego wizerunku Mietka Kosza, niewidomego geniuszu jazzowych improwizacji, który nie chciał zoperować oczu by nie stracić słuchu. Niezwykłe…

Ale największą bohaterką filmu jest muzyka. Sukcesem Leszka Możdżera jest to, że muzyka Kosza zabrzmiała w pełni. A zadanie nie było łatwe, bowiem jak oddzielić muzykę – bohaterkę od muzyki – ilustrującej? Leszek Możdżer to udźwignął. Jak zwykle. To jego film tak naprawdę. Na ścieżce dźwiękowej dwadzieścia osiem nagrań. A każde cudowne. A każde obrazkowe i kolorowe nawet, gdy… zamkniecie oczy.


7. Sokół: „Wojtek Sokół” (Prosto) – hip hop

Informacja, że legenda polskiego hip hopu, która od prawie dwudziestu trzech lat jest jego fundamentem, wydaje wreszcie pełnowymiarowy debiut fonograficzny była jedną z tych najważniejszych z kategorii muzyka w roku 2019!

Sokół to już szacowny czterdziestolatek. Na jego debiucie nie ma szaleństwa i kaskad flow. Króluje mądre słowo oprawione w bity na światowym poziomie. Ale o słowie.

Niemało lirycznych przenośni znajdziemy na płycie, które recenzujące nasze „tu i teraz” eksponują osobę twórcy i opowiadacza. Lat 40 to dużo i mało rapuje w „Pluszowym”:

„Jestem za stary na wyjścia z nimi, kminisz? / Za młody duchem na wyjścia z dorosłymi. /…/ Nowy hip hop to pluszowy człowiek z blizną./…/

Otwierająca „Hybryda”, „Pomyłka” i „Skażony” i „Nie Da Na Da” to produkcje najwyższych lotów. Pobrzmiewa w nich nuta rozliczeń ze sobą i światem. Jest też ton Sokoła – moralizatora.

Ktoś powie, że to wszystko już było. Zgadza się. Było już od czasu Bena Akiby, ale te czternaście nagrań na płycie tekstowo wypadają lśniąco i świeżo na tle hip hopowego światka w Rzeczpospolitej. Ale jest Kali, jest Bisz, i jest – na szczęście – Sokół, który mimo mnogości zajęć i profesji (autor testów, raper, producent, dziennikarz, właściciel wytwórni płytowej, głos z audiobooków) wciąż ma serce do poetyckich zaklęć. A te rymy składa zdecydowanie do treści.  Na płycie znajdujemy jeszcze nieco romantycznego, choć mrocznego mistycyzmu.


6. Administratorr: „Czy” (Marmolada Records) – rock alternatywny

Bartosz Marmol powrócił na rockowo – alternatywne pole bitwy. Odstawił (pewnie na chwilę) człon electro i wydał trzeci album jako Administratorr. Przede wszystkim słuchanie krążka „Czy” daje dużo radości i poczucia lekkości.

Czasami, z powodu tekstów właśnie, jest to Kunderowska nieznośna lekkość bytu. Ironia, czasami podszyta groteską wbija w nas („Autozdrada A4”, czy „Folia”) szpileczki znaków czasu. Wtedy z letargu codzienności i tanecznych pląsów (bo wciąż słuchamy kolejnych piosenek z „Czy”) budzi się nasza refleksja i dystans. Okazuje się, że przez rzeczy z pozoru małe możemy dostrzec, to co wielkie i ważne („Ostatnia cząstka” i „Na Ukrainie szybkiej jak dźwięk”).

Bartosz Marmol po raz kolejny pokazuje talent kompozytorski. Każda z piosenek na płycie to pozbawiona rutyny i schematu inna opowieść dźwiękami. Jest nowa fala, sporo alternatywy i ducha post punka czy elementów electro rocka, ale wszystko gitarowo. To także zasługa producentów albumu i magii miejsca studia Serakos.

„Czy” to jazda obowiązkowa absolutnie dla każdego. Osobiście czekam na kolejny krążek z piosenkami o Warszawie, w duecie z Lesławem.


5. Stonerror: „Widow in Black” (My Shit in Your Coffee / Liverecords) – stoner rock

„Widow in Black” to jedna z najlepszych rockowych płyt dekady. I nie piszę tego na wyrost. Poszukiwanie w teraźniejszym tyglu rocka uroku i czaru kilku odpowiednio zestawionych ze sobą dźwięków jest bardzo trudne i często trąci banałem. Ale niczego banalnego nie znajdziemy na drugim krążku ekipy z Krakowa.

To stonerowe granie Stonerror przepuszcza przez swój pryzmat. Nie będę tutaj cytował skojarzeń, które nasunęły mi się po pierwszym przesłuchaniu albumu. To niepotrzebne. Stoner skojarzony z punkiem, mroczną psychodelią i melodycznością piosenkową? Trzy razy tak!

Jarosław Daniel, Jacek Malczewski, Łukasz Mazur i Maciej Ołownia wiedząc o tym, że mając w repertuarze ograniczone środki rockowego wyrazu, należy je łączyć w sposób zaskakujący, wbrew utartym recepturom i schematom. „Widow in Black” to ciężkie granie, wręcz duszne, ale zaskakująco świeże i oczyszczające. Okazuje się, że nawiązanie w tytule do pewnej płyty i nagrania „numer cztery” ojców stonerowego grania Kyuss to tylko zasłona dymna. Bo dostajemy znacznie więcej niż tylko interpretacje i nawiązania. A nagranie tytułowe, gdyby powstało na początku lat 90. Byłoby hymnem niepokornej młodzieży ze Seattle.

Do mocnych momentów zaliczę „Domesday Call”, punkująca galopada z niezwykłym tekstem Jacka Malczewskiego, gdzie mesjasz Jezus podczas nadejścia Apokalipsy … już nie odbiera telefonu. Stone®ockowe petardy to otwierający „Ships on Fire” z odniesieniami do legendarnego filmu Ridleya Scotta i instrumentalny, nieco zmierzchowy, przypominający schyłek twórczości The Doors „Asteroid Fields”. Stonerror stworzyli płytę doskonałą.


4. Noże: “Gniew” (FONOBO) – rock alternatywny

Na takie płyty czeka się latami. O tym, że warto czekać i wierzyć przekonuje debiut fonograficzny grupy Noże. Ze skrawków pogłosów zimnej fali, przebrzmiałej burzy psychodelii i materii klautrocka post zespół wykuwa absolutnie nową muzyczną jakość, która (wierzę w to mocno) objawi się na ich drugim albumie.

Ta oryginalność, mimo wielu nawiązania do wielu gatunków, każe na Noże zwrócić baczniejszą uwagę. „Gniew” utrzymuje w napięciu od pierwszego dźwięku i słowa na płycie. Znajdziemy na niej mrok i tajemnice, gniew i tkliwość, wreszcie moc afirmacji życia skojarzoną z bojaźnią i lękiem nocy.

Karol Kruczek, śpiewający basista, jest autorem wszystkich tekstów. Jego język jest przepełniony (to nie zarzut) metaforami i charakterystycznymi strukturami językowymi, które – mimo odmienności od tego, co spotykamy w tekstach „hitów” głównego nurtu – zapadają w rytm serca i głowy.  Wiersze te intrygująco korelują z muzyką tworząc konsekwentną muzyczną powieść, która liczy dziesięć rozdziałów (od tytułowego „Gniewu” kończąc na nagraniu „Nowe Dynasy”).

Balladowy, wydelikacony song „Zbrodnie” to dla mnie osobiście kandydat do miana najlepszej piosenki roku. W przypadku „Gniewu” muzyka, teksty, projekt graficzny i dobra praca wytwórni FONOBO tworzy znakomitą całość. Kruczek, Biedziak, Jasieński i Hendzel. Radzę zapamiętać te nazwiska.


 

3.  Limboski: “Ucieczka Saula” (PolskieRadio) – avant – pop / rock alternatywny

Michał Augustyniak i jego zespół Limboski obdarowali nas albumem przesyconym klimatem berlińskiego avant – popu z lat 70. i 80. Tam Michał szukał natchnienia i uspokojenia. Atmosferze Berlina ulegali David Bowie, Iggy Pop, Lou Reed, U2 czy Nick Cave.

Często mawiam na antenie Radia WNET, że Michał Augustyniak to jeden z nielicznych w Polsce śpiewających poetów – filozofów. Dużo emocji, jeszcze więcej refleksji nasuwa się po przesłuchaniu „Ucieczki Saula”, którą przyrównuję do znakomitej powieści Alejo Carpentiera „Powrót do źródeł czasu”.

Samotność i oddech wieczny czasu tworzą z tej płyty moralitet o człowieku, któremu zdaje się, iż „zawsze jest jeszcze trochę czasu”. Ta naiwność skarcona jest w najlepszym nagraniu na albumie „Kino nocne”:

/…/ kupiłaś to mieszkanie a w nim jest klatka z ptakiem /co śpiewa jak kochanek
kochana zapłać raty / że były inne plany / lecz było tyle pracy / wcale nie na starość, młodość trzeba spłacić / minęła wam we dwoje / wspomnienia nienajlepsze / do krwi się dotarliście na kwadratowym metrze /…/

Ten fragment to czysta poezja i diagnoza współczesnego życia Polek i Polaków, których opuszczają ostatnie marzenia. Album nasączony jest elektroniką, która wzmacnia przekaz przenośni. Muzycznych eksperymentów jest więcej i zamiast razić przydają twórcy nowego charakteru. I mimo, że może mniej gitarowo, to wciąż Limboski daje do myślenia, bo „Na statku”:

/…/ gdzie ten chłopak bawi się nożem / i patrzą jak kaleczy palce / odkrywa świat/ marzy o bajce, wadzi się z Bogiem.”


2. EABS: „Slavic Spirits” (Astigmatic Records) – jazz / jazz nowoczesny

W dublińskim „Tower Records” lubię patrzeć, kiedy młodzież i studenci kupują winyle z jazzem. Odrodzenie jazzu ma się dobrze. Przykładem tego, z rodzimego podwórka, jest kolejna płyta EABS. Od pierwszego przesłuchania miałem powtórkę z lekcji odczuć i wrażeń, gdy po raz pierwszy przesłuchałem debiut Lao Che „Gusła”. Ową płytę Spiętego i nowy konceptualny zestaw liderów nowej szkoły polskiego jazzu EABS łączy temat słowiańszczyzny i jej mitologii.

Dwa lata temu ogłosiłem płytą roku „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”. Minęły dwa lata i EABS znowu daje nam podarunek niezwykły. Tyle, że tym razem to w całośći autorski materiał Marka Pędziwiatra i przyjaciół, którym towarzyszy niezwykły saksofonowy renegat jazzu – jak mawiają o nim na Wyspach – Tenderlonious.

Niespełna czterdzieści pięć minut muzyki co chwila zadaje nam pytania, za czym my Polacy tak naprawdę tęsknimy? Skąd ta melancholia, której pełno na płycie? Czy nie doskwiera nam owa biała plama sprzed lat 60. wieku X? …

„Slavic Spirits” to także jazzowo – mistyczna opowieść o rytmie, który współcześnie zaburzamy. I tutaj dochodzimy do czasów słowiańszczyzny, kiedy rytm życia odmierzały pory roku, czas dnia i części nocy. Od „Ciemności” podążamy ku „Ślęży” („Ślęża (Mgła)” i „Ślęża”), boskiej góry w czasach przedchrześcijańskich, aby w finale przeżyć „Przywitanie Słońca”. Polecam i gwarantuję dreszcze, z wiedzą o dawnych czasach dwuwiary i słowiańskich duchów opowiedzianych tylko dźwiękami.


 

Nr 1. Marek Dyjak: „Piękny instalator” (Agora) – piosenka autorska / avant – pop / jazz

Ta płyta ukoronowała bardzo dobry muzycznie rok 2019. O Marku Dyjaku ciężko mi pisać i opowiadać, bo znamy się bardzo dobrze, jeszcze z czasów lubelskich. Jego życie i dotykanie śmierci, twórczość i poetyckość, wreszcie bohemizm artystyczny i ciepło to tematy nie tylko na film fabularny o nim, ale cały serial. Ale uznałem ten krążek albumem roku nie z powodu naszej znajomości. O nie!

 

Styczniową porą Marek Dyjak podarował nam krążek „Gintrowski” a w listopadzie sprezentował najlepszy album roku „Piękny instalator”, z ponadczasowym tekstem lubelskiego barda i poety Jana Kondraka. Od pierwszego, tytułowego nagrania (gdzie Vienio zamiast rapować to śpiewa), po niezwykły duet z Renatą Przemyk („Wielka”) obcujemy z wielką sztuką. A przecież jeszcze „Miriam”, ten najpiękniejszy moment płyty znany w filmu „Jasminum”, z nowym tekstem Roberta Kasprzyckiego, a „Bez” gdzie odnajduję echo poezji Broniewskiego, a przejmująca „Warszawo”, a…                               Dość!!! Zamiast to czytać, to po prostu posłuchajcie tej płyty.

                          Tomasz Wybranowski

współpraca: Katarzyna Sudak i Sławomir Orwat

wsparcie medialne: Bogdan Feręc

 

Patron zestawienia albumów roku 2019

 

                                   Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, najpierw przeczytajcie, a potem po prostu będziecie musieli posłuchać tych płyt!

Wszystkie 50 albumów zostanie omówione w programie Studio 37 (14:00 – 16:00) na antenie Radia 26 i 31 XII. Będzie też można posłuchać nagrań najlepszych pięćdziesięciu polskich płyt roku 2019.

Tomasz Wybranowski

Kolejny rok za nami. W muzyce był to rok jeden z najlepszych od prawie dekady. W moim subiektywnym zestawieniu dwudziestka płyt bez podziału na style i gatunki. Dodam, że nagrania z każdego albumu gościły na antenie Radia WNET. Bo Radio WNET to muzyka warta słuchania. 

13. Maja Kleszcz: Osiecka De Luxe (Mystic Production) – piosenka aktorska/jazz.

Zdawać się mogło, że metafory Agnieszki Osieckiej doczekały się już dawno ostatecznej muzycznej i mistrzowskiej oprawy. Ale oto Maja Kleszcz i Wojtek Krzak wyczarowali bardziej niż niezwykły klimat z tekstami królowej polskiej piosenki.

Jest tu kawiarniany blues, przedwojenny swing i korzenny jazz. Niby wszystko znane, ale jakże świeże i porywające. W akustycznych aranżacjach zyskują dla mnie osobiście Nim wstanie dzień (niegdyś Edmund Fetting), Uciekaj moje serce (ach, ta trąbka) i Wielka woda.

12. Piotr Baron: Wodecki Jazz (Agencja Muzyczna Polskiego Radia) – jazz.

Jeśli ktoś z czytelników „Kurier WNET” obawia się jazzu, to album Wodecki Jazz Piotra Barona będzie znakomitą inicjacją. Piotr Baron, znakomity saksofonista, połączył lekkość i przebojowość melodii Zbigniewa Wodeckiego z jazzowym klimatem. Niektóre aranżacje są przewrotne, jak dla przykładu w Izoldzie, z rapowym fragmentem. Panny mego dziadka z przepiękną gitarą Gabriela Niedzieli i Lubię wracać tam, gdzie byłem to wyciskacze łez i bilet do lat dzieciństwa. Cudny album.

11. Kwiaty: Kwiaty (album) (wydawnictwo własne) – shoegaze/post-rock.

Nie ukrywam, że trójmiejski kwartet Kwiaty to objawienie (jedno z pięciu) w mijającym roku. Muzycznie sporo shoegazowych brzmień, odcieni rocka przypominających lata 90. i dużo dobrych melodii przełamanych czasami punkującą rebelią pachnącą manchesterskim brzmieniem (Honda).

Trzy najlepsze nagrania to pachnące macierzanką i fiołkami rozmarzone Na wydmach, Czarne porzeczki i Mleczne dziewczęta, chłopaki kwiaty. To płyta do rozmarzenia, która powinna wybuchać w głowach (i sercach) słuchaczy w przełamaniu wiosny i każdego lata.

Nagranie Koniec wakacji to mój faworyt, który mógłby być ozdobą każdej składanki wytwórni 4AD. Głos Mai Andrzejewskiej koi i zachwyca. Czekam na drugą ich płytę, aby zapoznać się z resztą zielnikowych barw i zapachów. (…)

10. Kali & Magiera: „Chudy Chłopak” (Ganja Mafia Label) – hip hop

/…/ Ciągle budzą mnie koszmary /Nocne mary, szatan się dobijał / Ale czuwał anioł stróż, dał mi poczuć, że przełamię lód / Przyjdzie dzień, gdy przełamie lód / Stanie za mną lud / Póki co, stoję tutaj sam, chudy chłopak /…/

„Chudy chłopak” powrót do platynowego jak mawiam, old scholowego czasu w polskim hip hopie (…o jakieś dwadzieścia lat). Album to osobiste teksty Kalego ze znakomitą szatą muzyczną Magiery (White House). Same komplementy cisną się na usta, gdy piszę o tym krążku.

Czternaście nagrań tworzy spoistą i dopracowaną do najmniejszego detalu płytę. Ten bardziej niż osobisty pamiętnik Kalego, w formie szczerej spowiedzi, może posłużyć w dzisiejszych czasach za przewodnik dla rodziców, którzy w tym pośpiesznym i gnającym nie wiadomo dokąd świecie, szukają kluczy by zrozumieć własne dzieci.

Najważniejsze (dla mnie) nagrania z płyty, obok tytułowego „Chudy Chłopak”, to „Hamlet” i „Poza światem”, gdzie pojawił się O.S.T.R.

9. Enchanted Hunters: Dwunasty Dom (Latarnia) – synth pop.

Magdalena Gajdzica i Małgorzata Penkalla wymyśliły, nagrały i wysłały w świat arcydzieło z pogranicza pachnącego latami 80. synth popu z odrobiną dream popu.

Siłą albumu jest bajkowy, lekko odrealniony klimat, który od otwierającego utworu Fraktale przez singlowy Plan działania po finał w postaci nagrań Burza (ten bit 4/4) i Neptun nie wypuszcza słuchacza – tak jak proza Marquzea czytelnika – zadziwionego szczerze i uśmiechniętego (także szczerze) poza muzyczną orbitę Dwóch księżyców. Pomysły i nagrania na album twórczynie zbierały kilka lat. Warto było, bo to jeden z najważniejszych albumów electro i synth popu przynajmniej ostatnich dziesięciu lat.

To zestaw świeżych, melodyjnych i pozytywnie energetycznych piosenek. Lekarz od stanów duszy i nastrojów powinien ją przepisywać na wszelkie depresje i stany malkontenctwa. Jeszcze jedno. Ta płyta porywa do tańca.

Okazuje się, że ze znanych i kilkuwiekowych dźwiękowych składników można wyczarować absolutnie niezwykłą historię o Dwunastu domach w dziesięciu piosenkowych podrozdziałach. Przepiękna płyta!

8. Leszek Możdżer: Ikar. Legenda Mietka Kosza (Wydawnictwo Agora) – jazz/muzyka filmowa.

Z filmem Macieja Pieprzycy, podobnie jak i ze ścieżką dźwiękową wyczarowaną przez geniusza fortepianu Leszka Możdżera, mam więź bardziej niż osobistą. To topos miejsca, który łączy mnie i Mieczysława Kosza. Obaj jesteśmy synami Zamojszczyzny, obaj wpleceni w ten roztoczański krajobraz gdzieś na peryferiach Tomaszowa Lubelskiego. Zresztą w filmie jest taka sekwencja, kiedy o kolorach tego niezwykłego miejsca mówi tytułowy bohater Mietek Kosz, w którego wcielił się Dawid Ogrodnik. Dał on od siebie aktorsko za dużo i nie zostawił widzowi zbyt wielkiego marginesu do stworzenia swojego wizerunku Mietka Kosza, niewidomego geniusza jazzowych improwizacji, który nie chciał zoperować oczu, by nie stracić słuchu. Niezwykłe…

Ale największą bohaterką filmu jest muzyka. Sukcesem Leszka Możdżera jest to, że muzyka Kosza zabrzmiała w pełni. A zadanie nie było łatwe, bowiem jak oddzielić muzykę-bohaterkę od muzyki ilustrującej? Leszek Możdżer to udźwignął. Jak zwykle. To jego film tak naprawdę. Na ścieżce dźwiękowej dwadzieścia osiem nagrań. A każde cudowne. A każde obrazkowe i kolorowe nawet, gdy… zamkniecie oczy. (…)

2. EABS: Slavic Spirits (Astigmatic Records) – jazz/jazz nowoczesny.

W dublińskim Tower Records lubię patrzeć, kiedy młodzież i studenci kupują winyle z jazzem. Odrodzenie jazzu ma się dobrze. Przykładem tego, z rodzimego podwórka, jest kolejna płyta EABS. Od pierwszego przesłuchania miałem powtórkę z lekcji odczuć i wrażeń, gdy po raz pierwszy przesłuchałem debiut Lao Che Gusła. Ową płytę Spiętego i nowy konceptualny zestaw liderów nowej szkoły polskiego jazzu EABS łączy temat słowiańszczyzny i jej mitologii.

Dwa lata temu ogłosiłem płytą roku Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda). Minęły dwa lata i EABS znowu daje nam podarunek niezwykły. Tyle, że tym razem to w całości autorski materiał Marka Pędziwiatra i przyjaciół, którym towarzyszy niezwykły saksofonowy renegat jazzu – jak mawiają o nim na Wyspach – Tenderlonious.

Niespełna czterdzieści pięć minut muzyki co chwila zadaje nam pytania, za czym my, Polacy, tak naprawdę tęsknimy? Skąd ta melancholia, której pełno na płycie? Czy nie doskwiera nam owa biała plama sprzed lat 60. wieku X?…

Slavic Spirits to także jazzowo-mistyczna opowieść o rytmie, który współcześnie zaburzamy. I tutaj dochodzimy do czasów Słowiańszczyzny, kiedy rytm życia odmierzały pory roku, czas dnia i części nocy. Od Ciemności podążamy ku Ślęży (Ślęża (Mgła) i Ślęża), boskiej góry w czasach przedchrześcijańskich, aby w finale przeżyć Przywitanie Słońca. Polecam i gwarantuję dreszcze, z wiedzą o dawnych czasach dwuwiary i słowiańskich duchów opowiedzianych tylko dźwiękami.

Nr 1. Marek Dyjak: Piękny instalator (Wydawnictwo Agora) – piosenka autorska/avant-pop/jazz.

Ta płyta ukoronowała bardzo dobry muzycznie rok 2019. O Marku Dyjaku ciężko mi pisać i opowiadać, bo znamy się bardzo dobrze, jeszcze z czasów lubelskich. Jego życie i dotykanie śmierci, twórczość i poetyckość, wreszcie bohemizm artystyczny i ciepło to tematy nie tylko na film fabularny o nim, ale cały serial. Ale uznałem ten krążek albumem roku nie z powodu naszej znajomości. O nie! Styczniową porą Marek Dyjak podarował nam krążek Gintrowski, a w listopadzie sprezentował najlepszy album roku Piękny instalator, z ponadczasowym tekstem lubelskiego barda i poety Jana Kondraka.

Od pierwszego, tytułowego nagrania (gdzie Vienio zamiast rapować, śpiewa), po niezwykły duet z Renatą Przemyk (Wielka) obcujemy z wielką sztuką. A przecież jeszcze Miriam, ten najpiękniejszy moment płyty, znany w filmu Jasminum, z nowym tekstem Roberta Kasprzyckiego; a Bez, gdzie odnajduję echo poezji Broniewskiego, a przejmująca Warszawo, a…

Cały artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Najlepsze 20 polskich albumów 2019 roku” znajduje się na s. 16 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Najlepsze 20 polskich albumów 2019 roku” na s. 16 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego