Radiowy hołd dla Tomasz Beksińskiego [*] w XIX. rocznicę Jego odejścia – Cienie W Jaskini – Tomasza Wybranowskiego

Od 24 grudnia 1999 moje Wigilie mają słodko – gorzki smak. Zawsze w studiu radiowym, o tej porze świątecznej, wspominam Tomasza Beksińskiego, bez którego bardziej niż pusto w polskim radiowym eterze.

Ten program poświęcam osobie Tomasza Beksińskiego. Gdyby nie On, wielki On – Nauczyciel Doskonały dźwięków i metafor, nie byłoby wielkiej rzeszy słuchaczy, których nauczył słuchać sercem. Jako dziennikarz radiowy wymykał się schematom i sztampie.

 

Dzięki Tomaszowi Beksińskiemu, synowi wielkiego malarza Zdzisława, w sercach setek tyięcy Polaków, jest wrażliwość, która srebrzy się dobrymi dźwiękami, poezją i empatią dla tych, którzy chcą czuć więcej, głębiej i mocniej wciąż.

 

Tomasz Beksiński (1958 – 1999) – legenda za życia. Którz nie słuchał „Romantyków Muzyki Rockowej” z II Programu Polskiego Radia, „Na Rockową Nutę”, tuż przed północą w radiowej Jedynce, by skończyć na „Wieczorach z płytą kompaktową” – II Pr. Polskiego Radia i „Trójce Pod Księżycem”. A felietony w miesięczniku Tylko Rock, „Opowieści z krypty”?

A tłumaczenia niesamowitych filmów ze stajni „Monthy Pytona” , a saga o Jamesie Bondzie, bo jak mawiał „kinematografia zaczyna się i kończy na Bondach”. A „Kobieta – Wąż” / „Raptile”, a „Lokator” Polańskiego – w jego tłumaczeniach nabierały nowej jakości. On był i stał się już na zawsze częścią tych filmów.

Tomasz Wybranowski

Cienie W Jaskini – opowieść XXI i XXIII – czekają na Słuchaczy [dwa podcasty z 17 listopada 2018 i 01 grudnia 2018

Muzyka dla wrażliwców i sporo metafor. Prawie już 19 lat po odejściu Tomasza Beksińskiego TA MUZYKA znowu w eterze. Zawsze w zapętleniu i oddechu czerni, gdzieś między sobotą a niedzielą, w Radiu WNET

 

 

 

 

 

 

CIENIE W JASKINI, zawsze w zawieszeniu między sobotą a niedzielą. Fot. Tomasz Szustek.

 

ŚMIERĆ NA BIS

Budzi mnie w nocy głód

Z wielkiej kuchni życia porywam

Garnek zupy rzeczywistości

Kalafior niewykorzystanych szans i nadziei

Smakuje jak popiół…

Marchew metafor wypłukał wrzątek zwątpienia…

Panicznie boję się zaczerpnąć głębiej

Z dna niewiadomego nie chcę wydobyć

Kęsów metodyki mięsa

 

Jem pośpiesznie, przełykam jak złodziej

Nie zastanawiając się nad spożywanym

Paliwem na kolejne godziny…

 

Cisza. Powietrze śpi. Podobnie zapach strachu…

Kurtyna nieba szczelna i światłoodporna

Smak kalafiora popielcowy powraca

 

Zastanawiam się co czuł Judasz

Kiedy zdradzał Chrystusa…

Deszcz nie obmywał w ogrodzie oliwnym

Spoconych myśli krążących jak ćmy

Wokół oczu wszech wiedzy

 

Ta sama scena rozgrywa się gdzieś we mnie

Ptaka radości i prostoty dosięga śrut strachu

Próbuję przefrunąć kolejny dzień na skrzydłach tętna…

 

Śmiertelny sen o nieśmiertelności

I wielkiej salaterce sałaty spenetrowanych alegorii

Przerywa skrzypliwy kaszel ściennego zegara…

 

… już piąta… to jeszcze nie dziś… jeszcze nie…

 

Tomasz Wybranowski, z tomu „Nocne Czuwanie” [2012]