Wielkie manifestacje na Białorusi, są liczne zatrzymania. Wśród aresztowanych jest sześcioro dziennikarzy Biełsatu.

Najważniejsza jest manifestacja w Mińsku. Postawa władz zdecydowanie się w ostatnich dniach zaostrzyła – mówił w rozmowie z Radiem Wnet Aleksy Dzikawicki, wiceszef Biełsat TV.

O co najmniej kilkuset osobach, w tym reporterach, zatrzymanych w sobotę podczas protestu w Mińsku, informują przedstawiciele niezależnych białoruskich mediów. Na ulicach miasta widziano też wielką liczbę milicjantów.

Kilkadziesiąt wypełnionych ludźmi więźniarek widziałem na własne oczy; myślę, że można mówić bez przesady o zatrzymaniu co najmniej kilkuset osób – powiedział PAP Waler Kalinouski, dziennikarz Radia Swaboda, jeden z reporterów tej stacji, którzy prowadzili relację z sobotniej akcji protestu.

O co najmniej kilkuset zatrzymanych informują w sobotę także redakcje innych niezależnych mediów, m.in. „Biełorusskije Nowosti” i telewizja Biełsat.

Jako „nadzwyczaj dużą” Kalinouski ocenił również liczbę wysłanych na ulicę milicjantów, w tym funkcjonariuszy oddziałów specjalnych OMON, którzy byli wyposażeni w tarcze i pałki, a według niektórych doniesień także uzbrojeni. – To samo można powiedzieć o ilości sprzętu. W swojej ponad 20-letniej pracy reportera taką liczbę więźniarek, polewaczek i innych wozów milicyjnych widziałem może kilka razy – ocenił Kalinouski.

O zatrzymaniu swoich reporterów (sześć osób) poinformowały m.in. Biełsat, portal TUT.by, agencja informacyjna BiełaPAN. Początkowo dziennikarzy nie zatrzymywano i jako jedynych wpuszczano na miejsce zbiórki uczestników nieuzgodnionego z władzami protestu. W późniejszej fazie, gdy doszło do spontanicznych protestów na różnych odcinkach Prospektu Niezależności w Mińsku, reporterów zatrzymywano razem z demonstrantami.

W przeddzień manifestacji rozmawialiśmy z zastępcą szefowej Biełsat TV, Aleksym Dzikawickim.


25 marca obchodzone jest na Białorusi, chociaż nieuznawane przez władze, święto narodowe – Dzień Wolności, upamiętniający utworzenie w 1918 r., na mocy traktatu brzeskiego, Białoruskiej Republiki Ludowej. Na ten dzień przewidziano demonstracje na niespotykaną w epoce prezydenta Łukaszenki skalę.

[related id=”8291″]

Na Białorusi od kilku tygodni trwają niepokoje społeczne, bezpośrednio związane z wprowadzeniem tzw. „dekretu o darmozjadach”, czyli podatku dla osób, które przepracowały mniej niż 183 dni w minionym roku. Jest to obciążenie szczególnie dotkliwe dla licznej grupy osób, które w poszukiwaniu lepiej płatnych zajęć jeździły do Rosji.
– Władze robią wszystko, żeby zastraszyć ludzi. Główne ulice i place w Mińsku są patrolowane przez uzbrojonych w karabiny maszynowe milicjantów. Ciągle trwają zatrzymania działaczy – mówił Radiu Wnet Aleksy Dzikawicki.
– Nie wiadomo, gdzie znajduje się lider jutrzejszego protestu, czyli Mikałaj Statkiewicz. Ma wyłączony telefon, mało tego – z jego telefonu rozsyłane są powiadomienia, żeby nikt na tę akcję nie przychodził – kontynuował Aleksy Dzikawicki.