Adam Pietrzak: Opieka zdrowotna trzyma się na taśmie i gumie do żucia. Pacjenci zalegają w obszarze oddziału ratunkowego

Jak działa polska opieka zdrowotna w dobie koronawirusa? Adam Maciej Pietrzak o brakach kadrowych, pracy w wielu miejscach naraz, działaniu dyspozytorni i wąskim gardle izby przyjęć.


Adam Maciej Pietrzak przypomina, iż od kilkunastu lat w Polsce mamy „system opieki zdrowotnej”, a nie „służbę zdrowia”. Wskazuje, że tym bardziej nie mamy do czynienia ze służbą, iż personel medyczny zatrudniony jest na kontraktach ludzi prywatnie zatrudnionych jako własne działalności gospodarczej. Dzięki takiej formie zatrudnienia

Mogą pracować po cztery dyżury po kolei, wypracowywać  to, co ratuje nam sytuację, czyli te 400 do 500 godzin w miesiącu.

Pracownicy muszą pracować na poziomie 300-400 godzin, żeby spiąć kadrowo działanie szpitali. Mimo to są olbrzymie braki kadrowe. W wyniku choroby jednego pracownika brakuje go w kilku miejscach. Na czym trzyma się system opieki zdrowotnej? Na srebrnej taśmie i gumie do żucia- ironizuje nasz gość.

Ciesze się, że w wielu województwach przetrwały dyspozytornie lokalne.

Nasz gość tłumaczy, że na głowie dyspozytorów jest wykombinowanie, gdzie przyjąć pacjenta, dla którego nie ma miejsca w jednym szpitalu. Lokalni dyspozytorzy lepiej znają warunki w swojej okolicy niż ci na ogólnowojewódzcy.

Wydłużyły się procedury szpitalne.

Lekarz ratunkowy wyjaśnia również, dlaczego wielu pacjentów musi czekać długie godziny aż zostanie przyjęty przez szpital. Problemem jest wąskie gardło izby przyjęć wynikające z braku odpowiedniej liczby lekarzy.

Nie ma co zrobić z pacjentami zalegającymi w obszarze szpitalnego oddziału ratunkowego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.