Audycja specjalna‒ Ewa Kubasiewicz ‒ prowadzi Tadeusz M. Płużański

Tadeusz M. Płużański rozmawia z opozycjonistką czasów stanu wojennego Ewą Kubasiewicz, o jej wyroku- najwyższym wydanym w tym czasie, grupie Andrzeja Gwiazdy, Lechu Wałęsie i o nieosądzonych sędziach.

Ewa Kubasiewicz o swojej działalności opozycyjnej w czasie stanu wojennego, ze którą została skazana na rekordowe 10 lat więzienia. Mówi, że wysokość wyroku zaskoczyła ją, „ale nie aż tak bardzo”. Spodziewała się 8 lat, zwłaszcza, że prokurator zażądał 9. Była ona pracownikiem wyższej szkoły morskiej w Gdyni, gdzie założyła wraz z innymi pracownikami związek zawodowy, na czele którego stanął docent Mikołaj Kostecki, pierwszy rektor demokratycznie wybrany w PRL-u. Zauważa, że szkoła miała charakter paramilitarny i „nas tam cały czas straszono, że nie będę sądzona, tak jakbym pracowała na politechnice albo innej uczelni”.

W ramach działalności solidarnościowej, „związałam się z Andrzejem i Anną Gwiazdami i należałam do ścisłego >>gwiazdozbioru<<”. Stwierdza, że „nie byliśmy żadnymi ekstremistami”, lecz chcieli realizacji postulatów „S”. Krytykuje ówczesną postawę Lecha Wałęsy, który zarządzał strukturami niedemokratycznie i autorytarnie- wymuszał zmianę głosowań, które mu się nie podobały wywierając presje przez sugestie, że odejdzie, a „na Zachodzie nie zrozumieją co się stało i nie będzie żadnej pomocy”.

Opozycjonistka mówi o kulisach swojego wyroku i o sędziach, którzy do wydali. Zauważa, że wyrok zapadł już wcześniej. Przypomina, że sędziowie sądzący ją i innych opozycjonistów w czasie Stanu Wojennego nie ponieśli odpowiedzialności za swoje zbrodnie sądowe. Przypomina, że „bardzo wielu ludzi zginęło w tym czasie”.  Tymczasem „nigdy nie było żadnej lustracji w sądownictwie, nie zrobiliśmy tego, co zrobiono w Niemczech”.

Kubasiewicz opowiada o zatrzymaniach swoich braci i innych członków swojej rodziny, którzy także prowadzili działalność opozycyjną. Stwierdza, że jej rodzina była przez władze szczególnie obserwowana, gdyż jej ojciec w czasie II wś. był w grupie Franciszka Witaszka. Po wyjściu z więzienia w 1983 opozycjonistka zaangażowała się w działalność „Solidarności” Walczącej, do której rekrutował ją matematyk Andrzej Zarach. Została ona wysłana na Zachód, bo potrzebny ktoś, kto skoordynowałby działania i wytłumaczył tam ludziom, czym jest ich organizacja.