Jezus wciąż jest natchnieniem. Nie ma w historii żadnej innej postaci, która daje inspirację miliardom ludzi. Łaska miłości, dar nadziei i przyrzeczenie odkupienia nie omija także muzyków rockowych.
Często piosenki, które znamy i nucimy powstały z myślą o Zbawicielu. Tylko my o tym nie wiemy. Nie wiemy? A może nie chcemy wiedzieć albo nie chcemy się wsłuchać baczniej w wyśpiewane metafory.
Mnóstwo znakomitych nagrań często wyszło spod piór i strun muzyków, którym w życiu codziennym bardziej niż daleko od chrześcijańskiej tradycji. Ale czy aby do końca?
Okazuje się, że wciąż w muzyce rozrywkowej a i rockowej jest miejsce na wiarę i na Jezusa! W czasie Wielkiego Postu w moich programach w cyklu „Cienie w jaskini” prezentuję nagrania, które są modlitwami do Boga i bezpośrednimi zwrotami do Jezusa.
Tomasz Wybranowski
Tutaj do wysłuchania cały program „Cienie W Jaskini – Jezus”:
Te wyzwania ducha nie zawsze są uniżone i proste w odbiorze, ale zdecydowanie cechuje je prawda i szczerość. I jeszcze jedno – poruszają serca, nie tylko w wielkim tygodniu!
Wyobraźmy sobie Jerozolimę prawie dwa tysiące lat temu. Zmierzchało, ale nocne niebo nad Palestyną rozświetlały bladawe promienie księżyca. Następnego dnia Żydzi mieli spożyć Paschę. W tym czasie Jezus i apostołowie przekraczali potok Cedron. Kierowali się wprost do ogrodu Getsemani, który był oddalony od wieczernika o jakieś pół godziny drogi. Ale nie było już z nimi Judasza.
Moc muzycznych przykładów
Któż nie zna trzeciego albumu Lenny’ego Kravitza i rockowej, tytułowej błyskawicy na otwarcie. Piosenka opowiada o Jezusie Chrystusie i o wyborze, jaki Bóg stawia przed każdym z ludzi. Czy podążymy za Nim? Czy pozostaniemy głusi? Sam Lenny jest chrześcijaninem i otwarcie mówi o swojej wierze i ufności w Boga.
„Czy Bóg to tylko myśl w twej głowie, czy część ciebie? Czy Chrystus to tylko imię, które przeczytałeś w księdze, gdy byłeś młody? – śpiewa Lenny.
15 lat temu zespół płocka formacja Lao Che wydała płytę„Gospel”. Do dziś to wciąż pasjonujący zestaw najdojrzalszych opowieści o teraźniejszych relacjach między człowiekiem a Bogiem.
Spięty zwraca naszą uwagę nie na dewocjonalia i odpustowość, ale przeczucie niewyrażalnego absolutu Boga.
Bono w Red Rocks Amphitheatre, Denver 1983. Fot. z witryny u2.com
Oto gwiazdorzy z U2, którzy muzycznie trochę dołuję od ponad dekady. Ale wróćmy myślami do albumu „Achtung Baby” z 1991 roku. Znajdziemy tam nagranie „Until The End Of The World”. To nie błaha piosenka, jak może się dawać nam, o zdradach na różnych poziomach.
Bono ukazuje te sytuacje przez przedstawienie ostatniej wieczerzy z perspektywy Judasza. Jest w niej żal z powodu zdrady przyjaciela i wyrzuty sumienia, które doprowadziły Judasza, jedną z najtragiczniejszych i przeklętych postaci Nowego Testamentu do samobójstwa. U2 nie unika wyrażania wiary w muzyce, którą tworzy.
Ale z drugiej strony była to zdrada, która rozpoczęła wydarzenia, które wspominamy w tajemnicy Triduum Paschalnego. Jest to opowieść o niespełnionych nadziejach, nienawiści, kłamstwie i zdradzie. Opowieść o najgorszych postawach, z których – jak naucza Kościół – wypłynęło największe w historii dobro.
Dezerter, koncert w dublińskim klubie Village. Marzec 2011. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37 Dublin
Dezerter o Jezusie
Piosenkę o Jezusie nagrała kultowa punk – rockowa formacja Dezerter. Słowa perkusisty grupy Krzysztofa Grabowskiego z albumu „Ziemia jest płaska” (1998) stawiają konkretne pytania i to nie tylko przed ludźmi wierzącymi.
Jak nauczałby Jezus Gdyby żył w naszych czasach?
Czy prowadziłby odczyty Na śródmiejskich placach?
Czy miałby program w radiu Albo show w telewizji?
Czy chciałby iść do wojska? Czy ufałby policji?
Jaki rodzaj śmierci Jezusowi by zadano?
Czy umarłby na krześle Czy też by go rozstrzelano?
Jaki symbol męczeństwa Swojego zbawcy
Na złotych łańcuszkach nosiliby wyznawcy?
Czy dziś bylibyśmy Judaszami czy stali się bardziej św. Piotrem, co trzykrotnie wyrzeka się i zapiera? Ta piosenka grupy Dezerter wzbudza we mnie pytanie, czy zdrada Judasza była konieczna do zbawienia.
Wiem, że ta kwestia dzieli teologów do dziś, a oni nie są w stanie bezsprzecznie rozstrzygnąć. Ale słuchając Dezertera i wspominając scenę z Poncjuszem Piłatem, Barabaszem i tłumem mieszkańców Jerozolimy pojawia się problem wolnej woli i planu Boga. Przecież istniała na pewno perspektywa, aby zbawienie przyszło na świat w inny sposób. Niekoniecznie przez Judasza. Ale to nie on sam odpowiada za śmierć Jezusa.
Sanhedryn cały czas szukał fałszywych oskarżeń przeciwko Jezusowi, ale to Piłat i Herod nie mieli odwagi oprotestować wyroku śmierci. To tak naprawdę lud Jerozolimy wolał Barabasza.
Ozzy Osbourne w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski
Black Sabbath śpiewają o Jezusie! Zdziwieni???
Myślałeś kiedyś o swej duszy − czy można ją uratować?
A może sądzisz, że po śmierci po prostu zostajesz we własnym grobie
Czy Bóg to tylko myśl w twej głowie, czy też część ciebie?
Czy Chrystus to tylko imię, które wyczytałeś w książce, kiedy byłeś młody?
/…/ Cóż, ja ujrzałem prawdę, tak, zobaczyłem światło i zmieniłem się
I będę gotów, gdy będziesz samotny i przerażony u kresu naszych dni
Czy to możliwe, żebyś się bał? Co powiedzieliby twoi przyjaciele
Gdyby wiedzieli, że wierzysz w Boga w niebie?
Powinni zrozumieć zanim skrytykują
Że Bóg to jedyna droga do miłości
Ile razy cięgi zbierałem, że na antenie Wnet prezentuję grupę Black Sabbath. Jak na ironię bowiem w tym opisie „Cieni w jaskini – opowieści o Jezusie”, Black Sabbath dla wszystkich „znawców rocka i muzyki” kojarzony się ze złym i szatanem. Kropka! Z bólem piszę i smutkiem, że większość ludzi ignoruje to, że
Ozzy Osbourne na ogół poprzez treści swych piosenek chwali Boga i podkreśla, że szatan został pobity.
Nagranie „After Forever” z doskonałej trzeciej płyty grupy „Master of Reality” (1971 rok) ma święcie wyraźny i prosty przekaz. Ozzy Osbourne hard – rockowe rekolekcje wierzącym. Chce, aby byli oni w pełni przeświadczeni o swojej wiarze nawet w czasach prześladowań i szykan. Warto to znieść, bowiem jak śpiewa:
W związku z pojawiającymi się jeszcze od czasu do czasu, mniej lub bardziej kąśliwymi uwagami, że mainstream u nas rządzi, świadomie i z premedytacją przytoczymy dziś kilka wypowiedzi byłych wojowników o wolność i jakość w rockowej muzyce. Pokażemy również ich trudne początki. „My naprawdę długo terminowaliśmy” Katarzyna Nosowska wspomina swoje początki: Dostałam kiedyś […]
W związku z pojawiającymi się jeszcze od czasu do czasu, mniej lub bardziej kąśliwymi uwagami, że mainstream u nas rządzi, świadomie i z premedytacją przytoczymy dziś kilka wypowiedzi byłych wojowników o wolność i jakość w rockowej muzyce. Pokażemy również ich trudne początki.
„My naprawdę długo terminowaliśmy”
Katarzyna Nosowska wspomina swoje początki: Dostałam kiedyś od Darka Krzywańskiego, który był mózgiem i założycielem Kafla wszystkie nasze stare nagrania. Jak na tamte czasy, to było naprawdę coś, tym bardziej, że ten jego sprzęt sami „na garbie” wnosiliśmy do pociągów i przewoziliśmy na koncerty. Godzinami staliśmy na dworcu w Czerwonce, aby załapać się na pociąg z przesiadkami i dostać się z powrotem do Szczecina. To nie było tak, że nagle postanowiłam śpiewać i nagle wszystko stało się cudowne. My naprawdę długo terminowaliśmy w warunkach, które były niezłą szkołą życia, jakże często urągających etosowi artysty. Trzeba było po prostu zacisnąć zęby i napierać.
Katarzyna Nosowska. Foto: Monika S. Jakubowska.
-Wydaje mi się, że młodzieży w tych czasach jest tak ciężko, ponieważ oni nie mają tej zaprawy. Tak to widzę. Pragną sukcesu i wydaje im się, że łatwo jest być dziś tak zwaną gwiazdą. Czasy są takie, że ci ludzie są bardzo zagubieni. Myślę, że miesza im się w głowach lista priorytetów. My nigdy nie chcieliśmy być gwiazdami. Ja zawsze chciałam śpiewać” – powiedziała przed laty Kasia Nosowska, która wraz z powstałą w roku 1992 formacją Hey genialnym utworem „2015” już po raz czwarty wdrapała się na sam szczyt naszej Listy.
Nieznośna lepkość… cenzury
W roku 1983 legendarna punkowa załoga Dezerter maszerowała Ku przyszłości, z cenzurą na karku, która niczym rakieta SS-20 (pierwotna nazwa Dezertera z roku 1981) na oczach całego społeczeństwa bez pardonu unicestwiała legalnie wydany przez nich singiel.
Robert „Robal” Matera, frontman kultowego Dezertera. Foto: Artur Grzanka.
Krzysztof Grabowski wspomina ten fragment biografii następująco:
„Sytuacja do dziś jest niejasna. Po wydaniu pierwszego nakładu (ok. 35 tys. egz.) pojawiła się potrzeba dodruku, ponieważ płyta sprzedawała się błyskawicznie. Niestety dodruk nigdy nie miał miejsca. Jest kilka wersji tej sprawy.
Jedna to ta, że kazano zmielić następny nakład oraz, że nie wydano zgody na dostawę plastiku do tłuczni… ale nikt nie chce się przyznać, jak było na prawdę…”.
Jak widać centralnie sterowane niszczenie młodych buntowników z Warszawy nie zabiło w nich ducha.
20 kwietnia 2018, czyli prawie 40 lat po powstaniu SS-20 ich „Paradoks” zajął 9 miejsce na Liście Polskich Przebojów WNET Polisz Czart.
Metody Stasi, czyli… niszczenie taśm
U progu rockowego bumu, jaki w roku 1982 odnotowano na ziemiach polskich, hymn mojego pokolenia zatytułowany „Przeżyj to sam”, w atmosferze politycznego skandalu, po dwóch dniach emisji w programie III Polskiego Radia zdjęto z anteny, a Grzegorz Stróżniak po 30 latach od tych gorących chwil powiedział:
„Wówczas wiedziałem tylko tyle, że piosenkę wycofano z anteny. Zmarły niedawno autor tekstu Andrzej Sobczak, wspominając tamten czas, opowiedział mi kilka szczegółów, których wtedy nie znałem i nie zdawałem sobie sprawy z tego co się wokół tej piosenki działo. Wersję tę poznałem dopiero 27 lat od tamtych wydarzeń. Według Andrzeja Sobczaka podobno ktoś wpadł wtedy do studia Trójki i w atmosferze złości niszczył taśmy z tym nagraniem. Piosenka promowała się krótko i – o ironio losu – jest dziś najbardziej popularną kompozycją Lombardu.”
Grzegorz Stróżniak, lider grupy Lombard. Fotografia z archiwum zespołu.
Pomimo tak trudnych początków legendarnej kapeli z Wielkopolski ich utwór „Szara ulica” głosami słuchaczy zdobył 10 pozycję w 47 Notowaniu Listy Polisz Czart.
Muzyczne rzemiosło amatorsko-hobbystyczne zwane Kultem
„Myślę, że taką bardzo dobrą szkołą dla mnie – powiedział mi jakiś czas temu Kazik Staszewski – było to, że myśmy działali te pierwsze 10, 12 lat na zasadach zupełnie amatorsko-hobbystycznych. Do 1990 roku nie przypuszczałem, że będzie to jakieś moje konkretne zajęcie, wobec czego, nie miałem żadnego ciśnienia na to, żeby zaistnieć gdzieś w radio, czy w telewizji.
Kazik „Kazelot” Staszewski, polskie muzyczne dobro narodowe. Foto: Monika S. Jakubowska.
– Mieliśmy możliwość zagrania paru koncertów, potem było ich trochę więcej i to było dla nas najważniejsze, a pieniądze… sam wiesz, jakie wtedy pieniądze były. Ludzie udawali, że pracują, a oni udawali, że im płacą. Wobec czego, kiedy znaleźliśmy się w sytuacji, że to już była praca, z której w jakiś sposób mogliśmy się utrzymać, to po pierwsze byliśmy na tyle mądrzy, żeby wiedzieć, kto w tej polskiej branży muzycznej jest kim i z kim się można zadawać, a z kim nie. Potem mieliśmy już konkretny i dość mocny kręgosłup oraz świadomość tego, co chcemy robić i w tym nas ta nowa rzeczywistość ekonomiczna zastała. Myślę, że w jakiś sposób to nas ukształtowało, a poza tym ludzie widzieli, co robimy”.
Pomimo tak przedziwnie niemedialnych początków Kultu w roku 1982, zespół ten w ostatnim wydaniu naszej Listy kawałkiem „Opowiadam się za miłością” zdobył tym razem zaszczytne 2 miejsce.
Mięta do książek
„Zacząłem pisać teksty jeszcze w liceum – wspomina Muniek Staszczyk – Miałem bardzo dobrego polonistę śp. pana Mariana Kucharskiego. Tak zwany Maniek – nasz wychowawca w liceum w Częstochowie, w czwartym ogólniaku, o którym jest piosenka T. Love „IV Liceum”. Był świetnym polonistą. Dosyć srogi facet i mocno – że tak powiem – „trzymał za jaja”.
Zygmunt „Muniek” Staszczyk, założyciel, tekściarz i wokalista T.Love. Foto: Monika S. Jakubowska.
Byłem dosyć niesforny, natomiast z polskiego udało mi się napisać najlepszą maturę w szkole i to właśnie dzięki niemu i mojemu ojcu, który we mnie jako u dzieciaka wzbudził taką miętę – miłość do książek. Pisać zacząłem na fali punka, który ośmielił mnie tym, że zespoły równolatków w tamtych czasach opowiadały o tym, co sami widzą i o tym jakie mają problemy. Sytuacja w Polsce była wtedy o tyle ciekawa, że naprawdę na naszych oczach zmieniała się rzeczywistość”.
Jak więc można w powyższej wypowiedzi wyczytać i co niedawno potwierdził także we wspomnieniu o swoim niedawno zmarłym Poloniście, profesorowi Adolfowi Czeredereckiemu, Tomasz Wybranowski, byli niegdyś tacy wychowawcy młodego pokolenia, którzy miłością do literatury potrafili zarażać w czasach, kiedy czytało się jeszcze oryginalne dzieła zamiast ich marnej jakości streszczeń.
W ostatni piątek „Marta Joanna od aniołów” powstałej w roku 1982 grupy T. Love zajęła w „47” notowaniu Polisz Czart pozycję 11.
Kiedyś muzyka coś dla ludzi znaczyła
„Kiedyś chodziło się codziennie do klubu, bo codziennie ktoś grał, a muzyka była formą komunikowania się z ludźmi, miała charakter bardzo bliski i coś dla tych ludzi znaczyła – opowiada wczorajszy jubilat Wojciech Waglewski – W tej chwili cała muzyka jest traktowana tak, jak traktuje się muzykę popową. Fajnie jest się przy niej nakręcić, fajnie sobie przy niej poskakać, a potem w poniedziałek idzie się zapieprzać na kupno nowej komórki, nowych spodni i butów i tyle i tak to życie wygląda. Także nie wierzę w to nie tylko w Polsce.
Wojciech Waglewski, od ponad czterdziestu lat filar polskiej muzyki. Foto: Adam Pańczuk.
Nie wierzę, aby na świecie pojawił się jakiś artysta, który byłby w stanie zmienić tę całą agresję. Ten powrót agresji nie jest przecież cechą tylko polską w tej chwili. Ta agresja zaczyna kipieć powoli. To nie są czasy, w których muzyka ma coś do powiedzenia tym bardziej, że polityka ma w tej chwili trzy razy większą moc rażenia, niż w czasach Marleya. Ma Internet i wszechogarniającą mnóstwo ludzi telewizję, Wtedy telewizja nic nie znaczyła, a Internetu nie było. Internet inwigiluje dziś wszystkich na każdym kroku i fałszuje facebooki. Te papierowe fałszywki w stanie wojennym były niczym wobec tego, że dziś całe portale internetowe się fałszuje, podrabia i wysyła jakieś śmieci. Jakie to jest zupełnie inne pole rażenia, inne instrumenty, inna technika i inne połacie mózgu są atakowane, więc to se ne vrati”.
Przedwczoraj „Słowa pożegnania” powstałej w roku 1985 grupy Voo Voo na liście Radia WNET zajęły 5 miejsce.
Początki naszej muzyki? To była to wielka przygoda
„Powiem szczerze, że jeśli chodzi o stronę muzyczną całego przedsięwzięcia i tego, co wtedy się działo, niewiele pamiętam – wspomina rok 1989 i krążek Miejsce, którego wszyscy szukamy… zespołu She, gdzie wówczas grał lider Illusion Tomasz „Lipa” Lipnicki.
Illusion w pełnej krasie. Drugi od lewej, Tomek „Lipa” Lipnicki. Foto: archiwum zespołu.
-Pamiętam raczej tylko emocjonalne sprawy, jakieś personalne zdarzenia, jakieś fragmenty nagrań, fragmenty imprezy i fragmenty tego, cośmy wtedy tam robili. Nie mogę za bardzo powiedzieć o tym, jak powstawała muzyka, bo nawet nie pamiętam gdzie, kiedy i jak myśmy ją tworzyli. Pamiętam, że prawdopodobnie część materiału powstała w Domu Kultury Cebulka w Brzeźnie, a część gdzieś „po domu” i wiesz… była to wielka przygoda i raczej tak utkwiło mi to w pamięci niż jako jakieś dokonanie muzyczne”.
W ostatnim notowaniu naszej zabawy Lipa wraz ze swoim legendarnym Illusion nagranie „Kto jest winien” umieścił na zaszczytnym 14 miejscu.
Spełnieni (po wielu latach pracy) Instrumentaliści
„To była taka spontaniczna sytuacja, Dimon, Denat i ja siedzieliśmy w studio i nagrywaliśmy płytę Koli – Szemrany, a już w tym momencie mieliśmy drugi projekt czyli Lao Che. Pomyśleliśmy, że można by nagrać jakąś piosenkę, więc reszta chłopaków dojechała do studia i przez noc skomponowaliśmy w studiu zupełnie nowy utwór. Dimon, Denat i ja poznaliśmy się przy okazji zakładania zespołu Koli. Każdy z nas grał na jakichś instrumentach, a tego w Koli nie było ze względu na taki para hip hopowy profil kapeli.”
Hubert „Spiety” Dobaczewski, głos, muzyka i metafory Lao Che. Foto: Monika S. Jakubowska.
-Pomyśleliśmy więc, że dobrze byłoby jeszcze założyć grupę, gdzie moglibyśmy się spełniać jako instrumentaliści i tak powstało Lao Che” – tak wspomina Hubert „Spięty” Dobaczewski, gitarzysta i wokalista powstałej w 1999 roku grupy Lao Che początki tej zacnej formacji, która utworem „Nie raj” w 47 Notowaniu naszej Listy zajęła medalowe 3 miejsce.
Jesteśmy postpinkfloydowi
„Na jednym z koncertów w Niemczech – wspomina Mariusz Duda z Riverside– znajomy dziennikarz przyniósł nam najnowszy numer magazynu Eclipse, gdzie pięknie rozrysowana była tabelka z różnymi stylami muzycznymi, jakie się narodziły. Było to delikatnie mówiąc trochę zwariowane, ale pocieszył mnie fakt, że zespół Riverside nie został zakwalifikowany do rocka neoprogresywnego, w którym znajdowały się Pendragon, IQ i inne tego typu zespoły, tylko nazwano nas „Art and Prog”.
Mariusz Duda, wokalista i basista grupy Riverside. Foto: Sławomir Orwat.
-Gdzieś tam na górze tabeli był Pink Floyd i odniesienie, że to co my gramy, ma także coś wspólnego z tym co określono jako „Art”, czyli że jesteśmy postpinkfloydowi, że to co gramy to bardziej emocjonalne kompozycje, niż granie w stylu Dream Theater”.
Ś.P. Piotr Grudziński, gitarzysta i kompozytor Riverside. Foto; archiwum Sławomira Orwata.
Nieodżałowany, przedwcześnie zmarły genialny gitarzysta tej formacji Piotr Grudziński dodał: „Teksty Mariusza wspaniale pasują do naszej muzyki. Są trochę zawikłane, nie do końca dopowiedziane, a słuchacz ma wolność ich interpretacji. Nie dają one pełnego obrazu i każdy może sobie indywidualnie historię dopowiedzieć”.
W ostatni piątek „The Depth Of Self Delusion” znanej dziś na całym niemal świecie polskiej grupy Riverside osiągnął na Liście Polisz Czart lokatę 17.
Strzały w ryj, po których krew leci do dzisiaj
„Beatlesi, pierwsza fala punk rocka, Clash, Sex Pistols. Był to dla mnie bardzo potężny kop – opowiada lider zespołu Strachy Na Lachy – Krzysztof „Grabaż” Grabowski – Na pewno Ian Curtis i Joy Division. Sporo mam tu do zawdzięczenia nie tylko Beatlesom, ale i całej muzyce lat sześćdziesiątych. Uważam, że wszystko, co powstało ciekawego, wymyślono właśnie wtedy. To wtedy powstały najbardziej cenne i znaczące dzieła, oczywiście jeśli mówimy o kanonie rocka.
Krzysztof „Grabaż” Grabowski, z „ezoterycznego Poznania”, wokalista i poeta formacji Strachy Na Lachy i Pidżama Porno. Foto: Marek Jamroz.
-Ostatnim twórcą, który kupił mnie całego i w którym zanurzyłem się, był Manu Chao, jeśli chodzi o prowadzenie orkiestry i kontakt z publicznością. Mniej się może zgadzam z tym, o czym on śpiewał, bo już jestem za stary na takie rzeczy, natomiast artystycznie wywarł na mnie kolosalne wrażenie. Trudno też nie wspomnieć o polskich muzykach z lat osiemdziesiątych. To był dla mnie bezpośredni impuls do tego, aby samemu się tym zająć. Były to kapele, które tworzyli moi rówieśnicy i było widać i słychać, że umiejętności wirtuozerskich nie ma tam żadnych, ale za to jest ogromna energia i prawda, na którą dałem się nabrać i uznałem ją za swoją. Kazik Staszewski, Muniek Staszczyk, Grzesiek Każmierczak z Variete, WC i teksty Jaromira Krajewskiego, Dezerter. To były takie strzały w ryj, po których krew praktycznie leci do dzisiaj. Bez tego polskiego akcentu i wywołania tego bezpośrednio, nie było by mnie”.
Przedwczoraj Strachy zaznaczyły swoją obecność w Polisz Czart aż dwukrotnie – „Obłąkany obłok” – 8 i „Co się z nami stało” – 13.
Ja znam swoich odbiorców
„Ja znam swoich odbiorców, spotykam się z tymi osobami po koncertach i zazwyczaj chwilę rozmawiamy – mówi Mela Koteluk – Tworzymy swego rodzaju zjawisko socjologiczne, bardzo fascynujące, bo na nasze koncerty przychodzą ludzie w bardzo różnym wieku i jest to poważny przekrój pokoleniowy.
Malwina „Mela” Koteluk. Foto: Artur Grzanka.
-Od dzieciaków, które stoją z rodzicami pod sceną w ochronnych słuchawkach na uszach, poprzez gimnazjalistów, licealistów, studentów, wartkich trzydziestolatków, aż po seniorów i całe rodziny. To prawdziwa różnorodność, której wspólnym mianownikiem są wrażliwi, bystrzy, ciekawi słuchacze”.
W 47 Notowaniu Listy Polskich Przebojów WNET Polisz Czart „spadochronowa” „Melodia ulotna”Meli uplasowała się na miejscu 6.
Powrót do historii? Ale dlaczego???…
W związku z pojawiającymi się jeszcze od czasu do czasu mniej lub bardziej kąśliwymi uwagami, że mainstream u nas rządzi, świadomie i z premedytacją przytoczyłem dziś kilka wypowiedzi byłych wojowników o wolność i jakość w rockowej muzyce oraz pokazałem ich trudne początki, a poniższe zestawienie, które specjalnie na dziś przygotowałem (w przypadku solistów jest to rok wydania ich pierwszego albumu) niechaj będzie dowodem na to, że nasz PoliszCzartowy mainstream rodził się na przestrzeni aż 50 lat jakże często w bólach reżimowej cenzury (Lombard, Dezerter) i z ciężarem sprzętu na plecach nastoletniej Kasi Nosowskiej.
Taka bowiem różnica czasowa dzieli moment powstania niemieckiej grupy Scorpions (od 2003 roku z polskim basistą Pawłem Mąciwodą w składzie) oraz wydanie debiutanckiej płyty Korteza. Jaki z tego wniosek drodzy pretendenci do naszego TOP20?
I Ty także możesz zostać naszym mainstreamowcem i wcale nie musisz być przez to muzycznie kojarzony ani z panem Zenkiem, ani z innymi Bayerami, a kto po przeczytaniu powyższych fragmentów życiorysów ma do naszego TOP20 jeszcze jakieś zastrzeżenia, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Scorpions 1965
Turbo 1980
Dezerter 1981
Lombard 1981
Kult 1982
T. Love 1982
Voo Voo 1985
Farben Lehre 1986
Hey 1992
Illusion 1992
Lao Che 1999
Riverside 2001
Strachy Na Lachy 2002
Mikromusic 2002
Gaba Kulka 2003
Mela Koteluk 2012
Kazik i Kwartet Proforma 2012
Organek 2013
Kortez 2015
I jeszcze w Post Scriptum
ps. Wszystkie powyżej przytoczone wypowiedzi artystów naszego TOP20 pochodzą z wywiadów, jakie przeprowadziłem z nimi na przestrzeni ostatnich 9 lat. Słowa Meli Koteluk to fragment rozmowy Marka Jamroza z roku 2015.
Sławomir Orwat
współpraca: Tomasz Wybranowski
A oto pierwsza „50” 47.wydania Listy Polskich Przebojów WNET – PoliszCzart
1 5 +4 17 Hey – 2015
2 4 +2 17 Kult – Opowiadam się za miłością
3 8 +5 5 Lao Che – Nie raj
4 12 +8 17 Organek – Mississippi w ogniu
5 9 +4 13 Voo Voo – Słowa pożegnania
6 14 +8 14 Mela Koteluk – Melodia ulotna
7 11 +4 2 Kazik i Kwartet Proforma – Gdybym miał kogoś
8 3 -5 3 Strachy Na Lachy – Obłąkany obłok
9 7 -2 11 Dezerter – Paradoks
10 24 +14 3 Lombard – Szara Ulica
11 17 +6 12 T. Love – Marta Joanna od Aniołów
12 26 +14 10 Mikromusic – Synu
13 2 -11 13 Strachy Na Lachy – Co się z nami stało
14 6 -8 2 Illusion – Kto jest winien
15 21 +6 8 Kortez – Pierwsza
16 10 -6 17 Farben Lehre – Wolność
17 16 -1 12 Riverside – The Depth Of Self Delusion
28 23 -5 11 Marek Andrzejewski – Ballada o Czarnym Wtorku
29 13 -16 14 Sztywny Pal Azji – Luxtorpeda
30 50 +20 12 Paweł Domagała – Opowiem Ci o mnie
31 31 – 17 Janusz Radek – Nie mów, że dotyk
32 – – N Marek Andrzejewski – Hasztagi
33 34 -1 17 Old Breakout – Modlitwa
34 19 -15 4 Ga-Ga Zielone Żabki – Jak wygląda prawdziwe życie
35 47 +12 2 Szymon Wydra & Carpe Diem – Płyń
36 37 +1 11 Gienek Loska Band – Pieśń emigranta
37 25 -12 8 Closterkeller – Kolorowa Magdalena
38 – – N YAVENIRIE – Something Is Coming
39 32 -7 13 Hetman – Czarny chleb i czarna kawa
40 27 -13 14 Kabanos feat. Zacier – Balony
41 – – N Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane – Kamienie
41 – – N Dogs Head – Other Side
42 48 +6 16 Joa Kołaczkowska & Blues Flowers – Blues o
43 42 -1 7 Mirek Czyżykiewicz – Wieniczka
44 – – N Open Blues – Musisz pamiętać
45 44 -1 6 Zdrowa Woda – Ciechociński blues
46 – – N Dziady Kazimierskie – Wetrna Hora
47 – – N VernissagE – Jestem Słońcem
48 46 -2 2 El Grey – We Are Bound
49 – – N Normalsi – Nie pozwól mi
49 – – N Cochise – Pain Of God
50 29 -21 2 Shakin Dudi – Anonimowy abstynent
Zaś w całym 47 katalogu głosów odbiorców Listy Polskich Przebojów WNET PoliszCzart , bo to przecież Wy głosujecie, „52” nagrania po polsku i za przyczyną polskich twórców.
Lista PoliszCzart w Radiu WNET – ZAPRASZAMY NA NASZ PORTAL wnet.fm a tutaj link, do wszystkich nagrań z Listy, które możecie obejrzeć (i wysłuchać) w naszym kanale YouTube. Przygotował, jak zwykle, ten zestaw Lech Rustecki:
38 wydanie Listy PoliszCzart było notowaniem w nastroju świątecznym. Po jednonotowaniowym hip-hopowym szaleństwie, na Liście prawie wszystkie klocki układanki powracają grzecznie na swoje miejsce.
Dlaczego prawie? W polskim krajobrazie muzycznym pojawił się niedawno projekt Skołowani, który swój debiut w postaci albumu Wieczny chłopiec zaznaczył u nas od razu bardzo konkretnie. Skołowanych można śmiało nazwać supergrupą.
Jak bowiem określić zjawisko artystyczne, do którego twórcy zaprosili w charakterze gości takich muzyków, jak doskonale znana słuchaczom Polisz Czart zdobywczyni trzeciego miejsca z września 2015 wykonująca wówczas jazzową interpretację „Litle Wing” Jimi Hendrixa Asia Czajkowska-Zoń, Anthimos Apostolis (SBB), Sławek Małecki i Marek Modrzejewski z zespołu Zdrowa Woda, Jacek Gazda (Easy Rider, Hokus, grupa Niemen), Aleksander Górny (Hokus), Krzysztof Toczko i Mikołaj Toczko (pARTyzant), Jarosław Tioskow (Kasa Chorych), Przemysław Łosoś i Igor Nowicki z zespołu Open Blues, Przemek Gronkowski (Storytellers) oraz od lat dobrze mi znany Henryk Chyła (Stara Szkoła).
Na wspomnianym krążku znajduje się m.in. utwór „Skacz z głową”, który przestrzega przed brawurowymi skokami do wody i opowiada o konsekwencjach takich zachowań. Założycielami zespołu są Jerzy Szymański oraz Krzysztof Sieradzki, którzy pomimo własnej niepełnosprawności, na co dzień zajmują się usprawnianiem osób z dysfunkcjami narządu ruchu, w tym głównie osób po urazach rdzenia kręgowego.
O czym traktuje nasz najnowszy numer 1? „Kolęda przemyślenia” – jak mówi sam autor tekstu Jerzy Szymański powstała po to, by w tym szczególnym okresie świąteczno-noworocznym odnieść się do tego wszystkiego, co nas otacza, zwolnić nieco tempo życia i pomyśleć o tym, co jeszcze jest przed nami i porozmawiać o ważnych sprawach. W kolędzie zagrali wspomniani Przemek Łosoś i Heniu Chyłą, a na wokalu wystąpił znakomity frontman Zdrowej Wody – Marek Modrzejewski, z którym niejedną rozmowę w cztery oczy odbyłem, a te najważniejsze – myślę – dopiero przed nami.
Aby dopełnić prezentacji, dodam jeszcze, że autorem muzyki naszej zwycięskiej ballady jest Adam Majewski, a technicznie zrealizował ją Robert Biaduń. Album wydał label Darka Kowalskiego HRPP Records z Torunia.
Powrót Herosów
Na liście znów zaroiło się od wielkich nazw. Kult, Strachy Na Lachy, Hey, Scorpions, Sztywny Pal Azji, Voo Voo, Organek, Mela Koteluk i T. Love to dowody na to, że równowaga w przyrodzie istnieje, a wielkość wyżej wymienionych firm nie wzięła się znikąd i choć najnowsze krążki jednych jak Sztywny Pal Azji powalają na kolana, a innych jak T. Love już nieco mniej, wszyscy razem zapisali się złotym literami w historii polskiej muzyki rozrywkowej, a niemiecki gigant hard rocka z polskim basistą Pawłem Mąciwodą nawet do dziedzictwa światowego.
Mela Koteluk, zdecydowanie lepsza od Florence + Machine, jak twierdzą prowadzący i autorzy Listę Polskich Przebojów WNET Poliszczart.
Oddzielnie chcę tu wymienić dwóch herosów polskiego punk rocka – Dezerter (niezwykłe nagranie z krążka „Większy zjada mniejszego”) i Farben Lehre, które na dobre zadomowiły się na czołowych pozycjach naszych ostatnich zestawień, a swoją niekwestionowaną hegemonię wśród punkowych załóg potwierdziły i tym razem.
Nie odmówię sobie wyrażenia satysfakcji, że jest w TOP20 także miejsce dla nas… tych, co z różnych powodów wyjechali z Ojczyzny. „Pieśń Emigranta” w wykonaniu Gienka Loski przyprawia mnie o dreszcze od wielu lat i będzie to czynić nawet wówczas, kiedy kiedyś TAM powrócę… o czym w pewnym sensie mówi „Kenopsja” pARTyzanta, z obecności której na Liście PoliszCzart cieszę się ogromnie.
Metafory mają się dobrze
Krainę Łagodności zostawiłem sobie na koniec. Dlaczego? Bo nasza PoliszCzartowa muzyka z kręgu liryki i głębokich metafor coraz bardziej poszerza teren działania i jednocześnie coraz wyraziściej ustalają się nam szyldy i nazwiska, które poczuły z naszą Listą związek tak silny i na tyle osobisty, że pobyt w naszym TOP 20 uznały za bardzo znaczącą sferę swojego życia artystycznego, z czym nam – autorom jest niezwykle miło i radośnie.
Agnieszka Truszczyńska
Oczywiście po raz drugi z rzędu z dwoma piosenkami pojawił się gigant sceny poetyckiej – Marek Andrzejewski z Lublina, co cieszy bardzo, a tym razem uczynił to w towarzystwie znakomitych Janusza Radka i Agnieszki Truszczyńskiej oraz… naszej dumy narodowej – formacji Old Breakout złożonej z muzyków, którzy pamiętają nieodżałowanego Tadeusza Nalepę, a swoją nieustającą działalnością pokazują młodemu pokoleniu gdzie narodził się polski blues i o Kim w tym temacie nigdy zapomnieć nie można. No i kolędowy debiut utalentowanej pianistki i wokalistki ze Śląska – Olgi Szmidt.
Tym razem jednak (nie po raz pierwszy na naszej Liście) dał znać o sobie na wysokim trzecim miejscu interesujący szyld poetycko – muzyczny istniejący gdzieś w czasoprzestrzeni pomiędzy Londynem i Inowrocławiem Remi & Falko, czyli poeta Wiesław Fałkowski z Polski oraz kompozytor, gitarzysta i wokalista Remi Juśkiewicz z UK.
Ja jestem Twój Oksymoron
Moją Metaforą jesteś Ty,
A ta piosenka jest o tym,
Jak piękny może być Świat…
Wiesław Fałkowski
Pierwsza „50” Listy PoliszCzart – wydanie 38 (5 stycznia 2018)
Prowadzenie: Tomasz Wybranowski & Sławomir Orwat
1 – – N Skołowani – Kolęda Przemyślenia
2 7 +5 8 Kult – Opowiadam się za miłością
3 50 +47 3 Remi & Falko – Metafora i oksymoron
4 10 +6 4 Strachy Na Lachy – Co się z nami stało
5 15 +10 8 Hey – 2015
6 32 +26 4 Scorpions – Tainted Love
7 22 +15 2 pARTyzant – Kenopsja
8 16 +8 5 Sztywny Pal Azji – Luxtorpeda
9 37 +29 5 Voo Voo – Słowa pożegnania
10 20 +10 7 Organek – Mississippi w ogniu
11 18 +7 8 Marek Andrzejewski – Kiedykolwiek
12 21 +9 9 Janusz Radek – Nie mów, że dotyk
13 30 +17 5 Mela Koteluk – Melodia ulotna
14 25 +11 2 Dezerter – Paradoks
15 50 +35 2 Gienek Loska Band – Pieśń emigranta NAJWYŻSZY
16 41 +25 10 Agnieszka Truszczyńska – Niekochanie
17 36 +19 4 T. Love – Marta Joanna od Aniołów
18 48 +30 8 Old Breakout – Modlitwa II NAJWYŻSZY AWANS
19 23 +4 8 Farben Lehre – Wolność
20 14 -6 2 Marek Andrzejewski – Ballada o Czarnym Wtorku
21 – – N Remi & Falko – Świąteczna Piosenka
22 48 +26 4 Kasia Moś – Charlene
23 34 +9 6 Katedra – Kiedy zgasło serce
24 28 +4 3 Paweł Domagała – Opowiem Ci o mnie
25 – – N Olga Szmidt – Funabre
26 27 +1 4 Paweł Szymański – Mija czas
27 19 -8 4 Hetman – Czarny chleb i czarna kawa
28 47 +19 7 Joa Kołaczkowska & Blues Flowers – Blues o Zenonie L.
29 46 +17 2 Piotr Selim – W rytmie bolera
30 44 +14 8 Natalia Świtała – In The Arms Of The Angel
31 – – N Eltron John – Since
32 45 +13 4 Piotr Woźniak – Tango Mortale
33 43 +10 2 Agnieszka Truszczyńska – The Morning
34 31 -3 10 Piotr Selim – Specjalista od wzruszeń
35 29 -6 3 Riverside – The Depth Of Self Delusion
36 – – N Stara Szkoła – Krwawa jatka
37 39 +2 5 Kabanos feat. Zacier – Balony
38 42 +4 8 Jan Kondrak – Za nic do dodania
39 41 +2 2 Lubelska Federacja Bardów – Kowalski jako taki
42 5 -37 2 L.U.C ft. K. Prońko, K2, Mesajah – W związku z tym 2N.S.
43 – – N Stara Rzeka – My Only Child
43 – – N oFF KulturA – Dla siebie stworzeni
44 40 -4 6 Ceti – I Know
45 – – N Julia Marcell – Tarantino
46 38 -6 3 Scream Maker – Cisza
47 33 -14 5 Quo Vadis – Quo Vadis II
48 – – N Izabela Szafrańska – Dona Dona (Eng)
48 – – N Gypsy Tree – Unnecessary toy
49 26 -23 2 Janusz Radek – Manekin start
50 – – N Caroline Baran – Jezus Malusieńki
50 13 -37 2 Vixen – Falala II NAJWYŻSZY SPADEK ex equo
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.