Piotr Krupa-Lubański: Wymyśliliśmy dziesięć kryteriów, aby oceniać polityka lub urzędnika

Piotr Krupa-Lubański – fundacja Demok./ fot. Wnet

„Chcielibyśmy, aby każdy kto płaci podatki w tym kraju (…) miał możliwość oceniania wszystkich naszych polityków, wszystkich naszych urzędników” – mówi Piotr Krupa-Lubański z fundacji Demok.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Więcej informacji o możliwości wsparcia fundacji Demok: www.demok-zbiorka.pl

Zobacz także:

Marcin Makowski: nie ma wyraźnego proniemieckiego zwrotu w polityce Waszyngtonu

 

 

Marta Wilczyńska: Musimy przywracać w Polsce dobre modele zarządzania oparte o demokrację bezpośrednią

O idei e-parlamentu opartej na zasadach demokracji bezpośredniej, mówi Marta Wilczyńska – obywatelka, piewca wolności.

Marta Wilczyńska (na fotografii), aktywistka, wolnościowiec, artystka i mam, oraz artystka i świadoma siebie oobywatelka podkreślała w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim, że duże znaczenie na kreowanie rzeczywistości ma to, w jaki sposób myślimy nie tylko o świecie w którym przyszło nam żyć, ale i o nas samych.

Marta Wilczyńska. Fot. i kolaż żbiory własne.

Pomysł e-parlamentu jest oparty na idei demokracji bezpośredniej. Ta ogólnopolska inicjatywa edukacyjno-społeczna ma za zadanie zmienić podejście do rządzenia i wykreowanie nowych modeli.

Teraz mamy do czynienia z partiokracją. Jest to taka sytuacja, gdzie zwykły obywatel nie może brać udziału praktycznie w niczym. Ani w głosowaniu ani w referendum. Nie mamy takich narzędzi jak np. weto obywatelskie  – tłumaczy Marta Wilczyńska.

Aby przeciwdziałać sytuacji w której obywatel nie ma wpływu na rządy powstała oddolna, społeczna inicjatywa e-parlamentu. Model rządzenia oparty jest na rozwiązaniach plemiennych dawnej Słowiańszczyzny.

To są oczywiście tradycje plemienne, które przez to, że później się pojawiały inne koncepcje, zostały zapomniane. Dlatego wydaje mi się, że musimy przywracać te dobre modele zarządzania. Modele które są właśnie oparte o demokrację bezpośrednią – informuje gość „Kuriera w samo południe”.

E-parlament ma z definicji pomagać obywatelom poprzez umożliwienie im udziału w procesie zarządzania krajem. Na przykład poprzez udział w głosowaniu za pomocą referendum w jakiejś ważnej sprawie. Podobne rozwiązania stosuje się w Szwajcarii i przyowływanej Republice Irlandii.

Jako pierwszy próbę przeniesienia tego na Polski grunt podjął Janusz Zagórski, twórca niezależnej telewizji internetowej NTV, który to właśnie zaprojektował i stworzył stronę z tzw e-parlamentem czyli parlamentem obywatelskim – mówi gość Tomasza Wybranowskiego.

E-parlament znajduje się obecnie w początkowej fazie rozwoju – fazie testów. Pomysł jest stale rozwijany. Rejestracje do projektu odbywają się za pomocą platformy wolniludzie.net. Obecnie odbywają się pilotażowe głosowania w celu przyzwyczajenia ludzi do tej formy uczestnictwa w życiu politycznym. Trwają rozmowy w sejmikach regionalnych i prace nad organizacją pracy e-parlamentu. Następnym etapem prac będzie ukonstytuowanie się organów wewnętrznych i  wybór koordynatorów ogólnopolskich.

Kolejną misją tego projektu (…)  jest zmiana ustroju politycznego. Jest to też zintegrowanie środowisk wolnościowych, które akceptują te podstawowe, wspólne, uniwersalne wartości – relacjonuje działaczka.

J.L.[related id=134160 side=right]

Inicjatywa, weto, referendum – oto „magiczny trójkąt” demokracji oddolnej, w której naród jest rzeczywistym suwerenem

O co chodzi w koncepcji wprowadzenia narzędzi bezpośrednio-demokratycznych w jakimkolwiek państwie (nie tylko w Polsce), polegającej na ‘magicznym trójkącie demokracji bezpośredniej’?

Mirosław Matyja

Najważniejszym elementem demokracji bezpośredniej, a więc takiego typu ustroju demokratycznego, w którym obywatele współuczestniczą w podejmowaniu decyzji na szczeblu państwowym, jest referendum, czyli wiążące i bezprogowe głosowanie ogólnokrajowe w ważnych sprawach. Wszyscy zgodzą się z tym, że referendum jest narzędziem kontroli władz, kształtowania ustroju i wyrazem woli społeczeństwa.

Aby mogło dojść do referendum, bodziec inicjujący powinien wyjść od społeczeństwa, które zna najlepiej swoje problemy i bolączki. Referendum powinno w następstwie przeprowadzonej inicjatywy obywatelskiej doprowadzić do zmiany zapisu w konstytucji albo w następstwie weta umożliwić zmianę lub uchylenie istniejącej ustawy. (…)

Weto obywatelskie to nic innego jak wyrażenie sprzeciwu wobec rozwiązań istniejących w obowiązującym systemie prawa. Zamiast wychodzić na ulicę, organizować marsze i demonstrować, obywatele powinni mieć w swoim ręku narzędzie, które umożliwia im zawetowanie każdej ustawy.

Teoretycznie wydaje się to bardzo proste, a i w praktyce ta procedura nie jest wcale trudna do realizacji. Spójrzmy jednak na opisane zjawisko z innej strony. Weto obywatelskie nie musi być stosowane „na co dzień”. Ale dla rządzących istnieje zawsze zagrożenie użycia tego instrumentu przez obywateli. Sama świadomość tego faktu spowoduje, że głosowania nad ustawami w parlamencie będą ostrożniejsze, bowiem parlamentarzyści i stojące za nimi partie i ugrupowania polityczne będą musiały się liczyć z niezadowoleniem społeczeństwa lub różnych grup interesów i ich ewentualną reakcją w postaci weta obywatelskiego.

Wprowadzenie zapisu o wecie obywatelskim do polskiej konstytucji byłoby z pewnością działaniem nowatorskim i dawałoby społeczeństwu obywatelskiemu ważne narzędzie kontrolne. Ludzie, zamiast narzekać, mogliby wziąć inicjatywę w swoje ręce i zebrać – w razie potrzeby – odpowiednią ilość podpisów w celu zmiany niewygodnej, złej lub chybionej ustawy. Należy podkreślić, że o tym, czy ustawa będzie zatwierdzona lub odrzucona, decydowałaby większość biorących udział w referendum, a jego wynik byłby prawnie wiążący dla organów decyzyjnych w Polsce. (…)

Inicjatywa (szczebel konstytucji), weto (szczebel ustawy) i referendum to właśnie propagowany przeze mnie „magiczny trójkąt” w ramach demokracji oddolnej/bezpośredniej.

Społeczeństwo w opisanym procesie nie jest organem uchwałodawczym, lecz siłą protestującą i domagającą się zmiany istniejących przepisów prawnych za pomocą uznanych i skutecznych instrumentów demokratycznych.

Prof. Mirosław Matyja jest dyrektorem Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie.

https://www.facebook.com/profesormatyja/

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Magiczny trójkąt demokracji bezpośredniej” znajduje się na s. 2 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Mirosława Matyi pt. „Magiczny trójkąt demokracji bezpośredniej” na s. 2 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W Polsce potrzeba radykalnej zmiany. Wszyscy to widzą i czują, niewielu jednak ma receptę na jej przeprowadzenie

Podział na lewicę i prawicę to fikcja i propaganda, mająca służyć zamydleniu oczu społeczeństwu polskiemu i światu, że istnieje w Polsce ideologiczny pluralizm i spełnione są wymagania demokracji.

Mirosław Matyja

Przejście z epoki komunizmu do systemu semidemokratycznego w Polsce było 30 lat temu skokowe, nacechowane wyprzedażą majątku narodowego, aferami gospodarczymi, nieudanym planem Balcerowicza i przejęciem władzy przez ustalone z góry elity polityczno-ekonomiczne? Niestety, tak było i… ta sytuacja trwa. (…) Polska straciła na tej „pierestrojce” od pół do dwóch bilionów dolarów. Dług Gierka z lat 70. ubiegłego wieku przedstawia się w tym porównaniu jako zwykle „kieszonkowe”. To bezprecedensowe w skali świata ogołocenie polskiego narodu z jego własności doprowadziło do sytuacji, w której tylko praca jest własna, bowiem kapitał znajduje się w obcych rękach. Majątek banków i przemysłu został upłynniony za ok. 10% jego wartości – w ten sposób polska gospodarka uzależniła się od obcych gospodarek. Z gospodarką, głównie w rękach zagranicznych, można oczekiwać, że polityka też może przejść w ręce zagraniczne – jak wiadomo politykę trudno oderwać od gospodarki.

W historycznym wymiarze, jakim była strategiczna decyzja akcesji Polski do UE, została ona podjęta jednomyślnie przez prawicę i lewicę. Mało tego, oba te ugrupowania prześcigały się w tym, kto z nich dostąpi „zaszczytu” podpisania unijnego traktatu.

Rzeczowych i rzetelnych negocjacji z biurokracją UE nie było – były tylko pertraktacje polityczne i jednomyślność ideologiczna, aby podporządkować Polskę biurokratycznym strukturom unijnym.

Społeczeństwo polskie nie sprzeciwiało się nigdy budowie wspólnej Europy. Wątpliwości budziły jednak zawsze ideologiczne fundamenty UE, dominacja w niej Niemiec i miejsce, jakie Polsce wyznaczono w tym supermocarstwie. Wepchnięcie Polski do Unii Europejskiej zasłoniło wszystkie dotychczasowe korupcyjne afery prywatyzacyjne, do których doprowadziły tzw. władze i reformatorzy w pierwszych latach polskiej niepodległości. Te elity polityczno-ekonomiczne zdążyły się w międzyczasie ustabilizować, a ich antypaństwowe działania poszły w niepamięć.

Ciekawe jest to, że w momencie akcesji Polski do UE stanowisko prawicy (PiS i PO) było tożsame ze stanowiskiem lewicy (SLD). Potwierdza to standard na polskiej scenie politycznej, jakim jest praktyczny brak ideologicznych różnic między lewicą i prawicą. Oba te ugrupowania nie prowadzą ze sobą walki ideologicznej, lecz jedynie nieustanną walkę o władzę, czyli dominację w społeczeństwie. Podział na lewicę i prawicę to fikcja i propaganda, mająca służyć zamydleniu oczu społeczeństwu polskiemu i światu, sugerując w ten sposób, że istnieje w Polsce coś takiego, jak ideologiczny pluralizm i tym samym spełnione są wymagania demokracji. Poza tym podział ten jest potrzebny „władzy” – umożliwia bowiem politykom i mediom manipulowanie społeczeństwem.

Z reguły funkcjonuje w Polsce zasada, że wybory wygrywa opozycja, która jest mniej skompromitowana skandalicznym rządzeniem w państwie. A o tym, że aktualna opozycja poprzednio rządziła w tym samym stylu, co obecna partia rządząca, zdezorientowani obywatele zdążyli albo zapomnieć, albo po prostu nie mają innego wyjścia, jak tylko wybrać opozycję.

Elektorat oddaje swój głos na „swoich” aktorów z kiepskiego teatru, nabierając się za każdym razem. Inni znowu łudzą się, że tym razem wygrają wolnościowcy, narodowcy albo inni „odłamcy”, tak jakby to miało zmienić sytuację w kraju na lepsze. Tymczasem jest obojętne, kto wygra wybory w Polsce i będzie rządzić przez najbliższe cztery lata.

W Polsce ukształtował się w ostatnich 30 latach semidemokratyczny system rządzenia przez tzw. elity polityczne, który nie ma nic wspólnego z pluralizmem demokratycznym. Jest to system równoległy: z jednej strony „władza“, a z drugiej społeczeństwo, czyli podział według zasady „my i wy”. Takie namiastki demokracji jak wolne wybory, wolne media, trójpodział władzy to tylko medialna fasada i propaganda dla manipulacji finansowych, wyprzedaży majątku narodowego i biegania za ochłapami spadającymi z brukselskiego stołu. Te namiastki są potrzebne, aby uspokoić Polki i Polaków oraz społeczność międzynarodową. Faktem jest natomiast, że zasady demokratyczne w Polsce zostały w ostatnich latach jawnie naruszone.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Potrzeba radykalnej zmiany” znajduje się na s. 8 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Potrzeba radykalnej zmiany” na s. 8 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wszystko wskazuje na to, że we Francji demokracja przedstawicielska przeżyła się. Czas na demokrację bezpośrednią?

Również w naszym kraju istnieją zapisy konstytucyjne dotyczące inicjatywy oddolnej i referendum, co polskim obywatelom daje do ręki taką władzę, jaką mają Francuzi, czyli… żadną.

Mirosław Matyja

Dzięki ruchowi żółtych kamizelek zapanowało przekonanie, że bez narzędzi demokracji bezpośredniej nie ma możliwości poskromienia dominacji elit politycznych. Idea oddolnego rządzenia państwem dojrzewała latami, a przejawiało się to w coraz mniejszym udziale w wyborach i w szerzącej się niewierze w reformy typu „dobra zmiana”. Skąd my to znamy? (…)

Czy Francja potrzebuje więcej demokracji? Czy potrzebuje demokracji oddolnej? Te pytania stawiane są teraz w całej Francji i coraz częściej „właściciele żółtych kamizelek” spoglądają z zaciekawieniem i zazdrośnie w kierunku Szwajcarii.

Idea oddolnego kierowania państwem przybrała nawet wymiar konkretnie sformułowanego żądania, mianowicie wprowadzenia do francuskiego systemu decyzyjnego „Référendum d’initiative citoyenne” (RIC), a więc referendum na podstawie inicjatywy obywatelskiej. Nie trzeba tu dodawać, że to model szwajcarski. Dla „żółtych kamizelek” jest jasne: w Paryżu przeciętni obywatele postrzegani są jako kłopotliwy balast, a nie jako suweren. Nadzieje związane z instrumentami demokracji oddolnej są tu oczywiste. Chodzi o zmianę układu sił we francuskim procesie polityczno-decyzyjnym i odebranie władzy oligarchom. (…)

W V Republice Francuskiej zasadniczo tylko prezydent upoważniony jest do wylansowania referendum, co jest oczywistym zaprzeczeniem demokracji. Sarkozy, co prawda, zrobił w 2008 r. krok w kierunku Narodu i zezwolił na powszechne głosowania, ale tylko z inicjatywy parlamentu. Należy dodać, że parlament francuski w ostatnich 11 latach nie skorzystał z tego prawa ani razu. W dzisiejszej Francji żądania wprowadzenia instrumentów demokracji bezpośredniej na wzór szwajcarski stawiają nie tylko przedstawiciele „żółtych kamizelek”, lecz również partie polityczne. Lewica chce zapisu konstytucyjnego dotyczącego inicjatywy obywatelskiej – na żądanie 700 000 obywateli uprawnionych do głosowania.

Premier Edouard Philippe, aby uspokoić protestujący lud, wyszedł nawet naprzeciw tym żądaniom, ale od razu się asekurował, twierdząc, że powszechne głosowania powinny być obwarowane „pewnymi” ograniczeniami. Paradoksem francuskiego systemu politycznego jest to, że nie kto inny, jak sam prezydent decyduje w ostatniej instancji o udzieleniu elektoratowi prawa inicjującego referendum. Czy Macron podetnie dobrowolnie gałąź, na której – niewygodnie – ale siedzi? Obecnie jakiekolwiek referendum przerodzi się w plebiscyt dotyczący całokształtu polityki gospodarczej Francji i takie głosowanie oznaczałoby wyprowadzkę Macrona z pałacu elizejskiego.

Podobieństwa między fikcją francuskiej i polskiej demokracji oddolnej są olbrzymie.

Również w naszym kraju istnieją zapisy konstytucyjne dotyczące inicjatywy oddolnej i referendum, co polskim obywatelom daje do ręki taką władzę, jaką mają Francuzi, czyli… żadną. Są jeszcze inne podobieństwa między obydwoma państwami: celebryci, wizyty, uroczystości, medale i pomniki, rocznice, afery, nominacje i dymisje, zakłamanie i… pogarda dla szarych obywateli…

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Żółte kamizelki i demokracja bezpośrednia” znajduje się na s. 2 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Żółte kamizelki i demokracja bezpośrednia” na s. 2 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego