Bosak: PiS stosuje metodę strażaka-podpalacza. Delikt konstytucyjny może rodzić odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu

Krzysztof Bosak o porozumieniu Gowin-Kaczyński, jego niedomaganiach prawnych, tym, czy politycy Zjednoczonej Prawicy mogliby stanąć przed Trybunałem Stanu i odpowiedzialności za sytuację wokół wyborów

Formuła debaty była bezpieczna dla Andrzeja Dudy.

Krzysztof Bosak komentuje debatę prezydencką zwracając uwagę na brak wydzielonego czasu na repliki wobec innych kandydatów. Repliki są zaś ważne, by widzowie wiedzieli, jak poszczególni kandydaci odnoszą się do siebie nawzajem. Czas na nie uwzględniły w swych debatach TVN i Newsweek. Kandydat Konfederacji na Prezydenta RP odnosi się także do porozumienia Gowin-Kaczyński ws. wyborów.

PiS celowo robi słuszne rzeczy metodami bezprawnymi lub na granicy prawa, żeby podgrzać opozycję.

Wskazuje, że „rozwiązania najprostsze są odrzucane” przez rządzących. Działania rządu porównuje do strażaka-podpalacza, który najpierw podpala, potem gasi. Tłumaczy, czemu Konfederacja wstrzymała się od głosu nad ustawą o głosowaniu korespondencyjnym.

Podchody, żeby podkupić naszych posłów spełzły na niczym. Krytykowaliśmy po równo PiS i Platformę.

Większość sejmowej zarzuca głosowanie ustawy z zaskoczenia i bez dyskusji nad nią, a większości senackiej obstrukcję.

Krzysztof Bosak przypomina, że od początku mówił o potrzebie wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Było to uzasadnione nie tylko ze względu na wybory. Przyjęta przez cały Sejm poza Konfederacją specustawa ws. koronawirusa krępuje wolność obywateli bez wprowadzenia de iure stanu nadzwyczajnego.

Ograniczenie wolności obywateli w prawie wszystkich dziedzinach wyczerpuje znamiona stanu nadzwyczajnego.

Oznacza to, jak mówi poseł, delikt konstytucyjny. Znalazłyby się więc podstawy do oskarżenia polityków obozu rządzącego przed Trybunałem Stanu, jak wnioskuje o to Lewica.

Taki delikt konstytucyjny może rodzić odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.

Nasz gość wątpi jednak, by w praktyce ktokolwiek poniósł za to odpowiedzialność. Wskazuje, że nie ma podstaw prawnych by kandydaci w obecnych wyborach byli z automatu kandydatami w nowych, lipcowych. Takiej możliwości nie przewiduje polska konstytucja, ani żadna ustawa. Uwzględnić ją można w nowelizacji ustawy, ale byłoby to, jak wskazuje, sprzeczne z zasadą, że prawo nie działa wstecz.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wybory we Francji: Po pierwszej debacie prezydenckiej wyniki sondaży wyraźnie odbiegały od wrażeń widzów i komentatorów

– W kuchni smażone są uprzednio zaplanowane potrawy, które tak czy inaczej będą zaserwowane – o nieobiektywnych badaniach francuskiej opinii publicznej w poranku Wnet mówił z Paryża Stanisław Aloszko.

We Francji odbyła się pierwsza telewizyjna debata między pięcioma głównymi kandydatami do zwycięstwa w wyborach prezydenckich, których pierwsza tura odbędzie się 23 kwietnia tego roku. Dyskusja w telewizji jest o tyle istotna, że rekordowo wielka grupa około 40 proc. wyborców wciąż nie wie, na kogo będzie głosować.[related id=”7526″]W Poranku Wnet poniedziałkową debatę komentował Stanisław Aloszko, prezes Federacji Polonii Francuskiej: – Omawiano takie kwestie, jak szkolnictwo, problemy zawodowe młodych ludzi, zagadnienia związane z migracjami, stan policji, ale także laickość państwa. Całość trwała trzy i pół godziny.

Wyłącznie Marine le Pen, jedyna kobieta w tym gronie, ma stabilny, od wielu lat szeroko prezentowany program. Według mnie, w debacie dobrze wypadł także Francois Fillon, którego obawia się cały francuski establishment – stwierdził rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.

– Po debacie dziennikarze w studio zaczęli wymieniać między sobą wnioski. Byłem zdziwiony, że tak otwarcie mówili o swoich wrażeniach, w każdym razie wcale nie byli zachwyceni występem pana Macrona. Za chwilę pojawiły się sondaże. Zaskoczeniem dla wszystkich było, że ośrodki badania opinii publicznej wskazały na wyraźne zwycięstwo Macrona – powiedział Stanisław Aloszko.

AA